wtorek, 28 czerwca 2022

Trudny wybór - 51

Wieczorem do Emila zatelefonował Tomek- dziękował obojgu, że  wzięli ze  sobą jego z dzieckiem- mała ponoć  cały czas opowiadała babci i  dziadkowi co było na tej wycieczce i wyciągając rączkę przed  siebie pokazywała jak blisko był Giewont i jakie były ogromne kamienie gdy  szli na Sarnią Skałę. No fakt, te prożki skalne były niewiele niższe od  niej - zgodził się  Emil - przecież ona jest jeszcze  malutka, ale to bardzo, bardzo udane  dziecko, mądre i bardzo dobrze  rozwinięte umysłowo.

Emil powiedział, że  następnego  dnia chcą  się  wybrać na Słowację, ale jeszcze  nie wiedzą czy  aby nie pojadą tylko we dwoje, bo rodzice nie palą  się  do tej wycieczki. Bo oni to chcą wjechać  na Łomnicę, a ojciec nie ma na to ochoty i rodzice nie mają pomysłu   na  zagospodarowanie czasu gdy młodzi będą na Łomnicy. 

Tomek stwierdził, że jeśli ich  rodzice nie pojadą, to on chętnie  by się na  Słowację  z nimi zabrał bo mają  z teściem pomysł, żeby oprócz spływu organizować  również jednodniowe  wypady  na Słowację, bo teraz w Tatrzańskiej  Łomnicy i Starym  Smokowcu już cepry  mają co robić. I, wyobraź sobie, że nawet moja by pojechała- oczywiście mała zostałaby w domu. No fajnie, to zdzwońmy się za godzinę i doprecyzujemy sprawę- powiedział Emil  - bo chyba wtedy możemy pojechać jednym samochodem - po co w cztery osoby  jechać  dwoma  samochodami.

W pół godziny później zapadła decyzja, że pojadą jednym samochodem, ale firmowym, bo teść Tomka potraktował to jako  wyjazd służbowy. Linka też pojedzie, bo jak wyjaśnił Tomek, ona jest zazdrosna, bo Tomek podziwia Adelę, bo jego zdaniem jest  za co ją podziwiać. Najwyżej Linka wstydu sobie  narobi, bo boi się jazdy kolejką, ale pojedzie. 

Umówili  się na  niechrześcijańską jak na urlop godzinę, bo na siódmą rano.  Tomek już zamówił dla nich bilety, wjazd mają o godzinie 10,00. No i pojadą służbowym samochodem, a "spływającymi Dunajcem gośćmi" zajmie  się ktoś inny, zresztą  teść służbowy  samochód  daje  tylko w ręce Tomka. Poza  tym nawału turystów jeszcze  nie ma. No i  sprawdzał prognozę - ma być pogoda. Emil zaśmiał się -ja tam w te prognozy  nie  wierzę - w górach nigdy nic  nie  wiadomo. Wiesz jak jest- pogoda to jest  zawsze, tylko ludzie nie  zawsze dobrze  do  niej ubrani.

 I muszę cię pocieszyć - moja już dwa razy jechała na Łomnicę i chociaż  dwa razy miała pietra to jedzie  trzeci raz. Obiecała  sobie, że opracuje metodę by się  nie bać. Doszła do  wniosku, że po prostu nie  należy patrzeć w dół tylko w górę albo na  ścianę góry na wysokości oczu.Trenowała to na oszklonej windzie zewnętrznej jednego z budynków w Warszawie. Pewnie sprzeda ten patent twojej. A za co ty tak podziwiasz  moją? Za to, że pracowała i robiła  studia, to wcale nie jest ani łatwe,  ani proste,  ani przyjemne. Przecież  wtedy wcale  nie ma  się życia  osobistego, trzeba być wielce zdeterminowanym. I wiele osób poddaje  się, a ona wytrzymała. Masz rację Tomku. No to w takim  razie  do jutra.  

Przed pójściem spać Emil zostawił  na kuchennym  blacie kluczyki od  samochodu i dowód rejestracyjny i kartkę z informacją, że jadą na  Słowację z Tomkiem służbowym samochodem jego teścia. I że na pewno wrócą późno,  ale w ciągu dnia "dadzą głos". 

Poza  tym naszykował na rano kanapki i picie na  drogę, łącznie z energetycznymi  batonikami. Wiadomo  było, że gdy wstaną  tak  wcześnie to żadne  z nich nic  nie będzie jadło. A rozpoczynanie  pracy o 7,30 jeszcze  tylko utrwaliło ten  nawyk. Jak się przekonali  to większość osób z biura,  w którym pracowali, dzień pracy rozpoczynało od......zjedzenia  śniadania i wypicia kawy.

Gdy dotarł do łóżka, Adela, która teoretycznie już spała przytuliła  się do niego ściśle  niczym balanus  glandula do  skały lub kadłuba  statku, ramię ułożyła na jego klatce  piersiowej a swe dolne odnóże na dolnej części jego brzucha, westchnęła  z ulgą i zaraz  już mocno  zasnęła. Emil nim  zasnął pomyślał jeszcze o  tym, że chyba  bez tego wielce oryginalnego pąkla tak  mocno do niego przytulonego już nie umiałby  zasnąć.

Rano Adela uruchomiła przywieziony z Warszawy expres do kawy, zrobiła  cztery  porcje  kawy i napełniła  gorącą kawą termos,  ukroiła jeszcze  dla siebie i Emila po plasterku szynki i sera "na teraz", kanapki włożyła do termo torby. Ilość kanapek uwzględniała  również obecność Tomka i Linki. Przed dom wyszli pięć  minut przed siódmą. Było rześko, świeciło słońce,  zapowiadał się ładny dzień. W trzy minuty później zajechał Tomek. Obok  niego siedziała Linka.

Pojechali Drogą Balzera, nie żyłując tempa i zachwycając się widokami. Przez Łysą Polanę przejechali jak burza, jednak nieźle było być członkiem UE. W Ździarze  zatrzymali się na jednym z parkingów by spokojnie , w "pięknych okolicznościach  przyrody" jak to określił  Tomek, spokojnie  i niespiesznie  zjeść śniadanie. Słowackie Tatry nabierały turystycznego rozpędu, wszędzie powstawały  nowe obiekty nastawione  na turystów. 

W Ździarze   aktualnie  powstawała  ścieżka  w koronach  drzew.  Właśnie  wybudowano wieżę, którą dochodziło  się do owej ścieżki. Konstrukcja   całości   była  drewniana, kąt nachylenia chodnika, który spiralnie wznosił  się ku górze,  umożliwiał wjazd     wózkiem osobom niepełnosprawnym oraz osobom z dziećmi w  wózkach.  W Ździarze już działały termy. Zresztą na  całej Słowacji w pasie górskim powstawały całe masy kąpielisk. Nie  rozumiem- powiedziała  Adela - u nich są  ciepłe źródła a u nas  nie ma? Przecież to te  same góry! U nich jest ciepła  woda, a u nas nie? 

Halina  się śmiała- ależ u nas też są ciepłe wody -  wg niektórych woda w basenie  na Jaszczurówce, która ma raptem +17 stopni jest to woda  ciepła. A że po 5 minutach kąpieli  jesteś zmarznięta to twoja  wina, nie wody. Ale gdy normalnie woda ma tylko kilka  stopni  ciepła, to tę co ma  17 stopni  jest po prostu łatwiej podgrzać do  strawnej  dla  człowieka temperatury. Na Antałówce  też będzie  lata  moment basen z wodą  siarkową. I gdy tylko trochę zacznie  zarabiać  zaraz  zrobią tam  SPA, wymodzą extra  hotel- już nawet zawiązała  się jakaś spółka. Wraz ze zmianą ustroju z socjalistycznego na kapitalistyczny w Zakopanem upadło finansowo masę zakładowych domów wypoczynkowych, zostały wykupione przez prywatnych inwestorów, a ceny dla zwykłego Kowalskiego pozbawiają  go możliwości korzystania z tego.

Zauważyłaś, że już nie ma pensjonatów Orbisu?  Zauważyłam, kiedyś  mieszkałam w takim fajnym, malutkim na Żeromskiego. Nie ma go- odpowiedziała Adela.  Pewnie  wrócił do właścicieli, bo Orbis go kiedyś odkupił, więc może teraz  wrócił do właścicieli- powiedziała Linka. A byłaś kiedyś w Orbisowskim super  hotelu koło Szymoszkowej? Wiesz, nad tą  nową Drogą Junaków prowadzącą do Kościeliska ? To właśnie z okazji jego  budowy gdy go budował Orbis nasz  dom przeniesiono na Antałówkę. Ona oczywiście już nie jest Drogą  Junaków, tylko Nędzy Kubińca.Tam nadal jest hotel, ale już nie orbisowski. Ceny jak z księżyca, wystrój jak z amerykańskiego  filmu o "Dynastii", basen, SPA, parking. Pięć kroków  zimą do  wyciągu  narciarskiego na  Szymoszkowej.

No byłam tam kilka  lat wcześniej, nawet 10 dni tam mieszkałam- powiedziała Adela. Wydawał mi się dostatecznie  elegancki i bardzo  dobrze  tam karmili. Wiesz, ja ciągle nie mogę polubić tego nowego Zakopanego, nawet te  nowe Krupówki mnie  wpieniają tą kostką  bauma - przecież to beton. Przyjechałam tu po kilku latach nieobecności i bardzo mnie dzisiejsze Zakopane denerwuje. Brakuje  mi niektórych punktów gastronomicznych, obiadów domowych  "u Pani Zosi",  knajpki w drewniaku "U Jaśka"a nawet tego targu   na Kamieńcu, do którego zejście  zimą groziło śmiercią lub kalectwem. Przeraża mnie  to, że na Parcelach gdy  kichniesz pod "trójką" to cały rząd odpowie ci na  zdrowie. A jeśli w nocy chrapiesz to sąsiad  zapewne stuka do okna, że go budzisz  swoim  chrapaniem. 

A kto to był ten Nędza Kubiniec co wysiudał  Junaków z nazwy?  Podobno poetą i prozaikiem - odpowiedziała Halinka. Ale  nie powiem żebym  znała jego choć jeden tomik  poezji  lub  prozy. Adela roześmiała  się - pewnie  "wierszył"  białym wierszem,  nie  rymował. To co było z rymem uznano za poezję, a  biały wiersz za prozę. I wiesz co  zauważyłam? Straszliwie się tu namnożyło kościołów lub innych tego  gatunku  miejsc. Dziwi mnie  to, bo dość  dobrze  znam dzieje  Zakopanego a górale to  za bardzo pobożni  nigdy  nie byli. No fakt- podsumowała Linka.

Kochani, jedziemy  dalej, trzeba na tę Łomnicę  wjechać. Tylko weźcie  wszyscy kurtki  ze  sobą, na górze nie będzie upału- bo jednak będziemy na wysokości 2634 metry, wyżej niż na szczycie  Rysów. W Tatrach tylko Gerlach jest  wyższy i to o całe 21 metrów. A do tego  ma mnóstwo szczytów- bardzo długa jest jego  szczytowa grań. Ktoś się   kiedyś śmiał, że gdyby tam  wybudować  schronisko to byłoby długie jak węgorz - zapodał Tomek.

Trochę się boję - stwierdziła  Linka. A czego? -zapytała Adela gdy stanęły na  chwilę razem na parkingu. No, ekspozycji. My nie idziemy na  wspinaczkę, więc ekspozycja  nam  nie  grozi - beznamiętnym  tonem stwierdziła Adela. Tam jest  zapewne  tyle  samo ekspozycji  co na innych tatrzańskich  szlakach. Poza tym nie będziemy wchodzić czy też  wjeżdżać przewieszką.  Szłaś na Kalatówki , z jednej strony miałaś zbocze do góry,  z drugiej zbocze w dół.  Jakoś nie  zauważyłam  żebyś przemykała  się pod ścianę bo  cię stok schodzący w  dół "ciągnął". A gdybyś tak zleciała tym stokiem do Kuźnic to byś  się nieźle połamała chociaż nie było jeszcze  wysoko.  Jeśli masz lęk wysokości to po prostu  nie patrz się w dół- patrz  się w dal, na horyzont  albo na przesuwającą  się ścianę zbocza za szybą kolejki. A gdy wyjdziemy na tarasik widokowy to nie patrz się pod  nogi, bo podłogi wysuniętych "korytarzyków" widokowych  są z kratownicy - dość gęstej. Po prostu jak wyjdziesz  to patrz  się przed siebie a nie  w dół. No i  nie musisz wchodzić na ten wąski tarasik, możesz sobie  stać na szerokim. Zresztą jakby się ktoś  pytał one  są z poręczami. Jedno jest pewne - Twoje dziecko nie ma lęku wysokości- spokojnie siedziała w nosidełku a przecież  Tomek mały  nie jest, jest trochę wyższy od Emila, więc  dziecko siedziało wysoko. A poza tym przytul się do Tomka to się przestaniesz  bać. Nie wydaje mi się by przytulanie  się  do własnego męża było czymś nieprzyzwoitym. Niech poczuje, że mu ufasz, że liczysz na to, że cię ochroni od  wszystkiego złego. To im dobrze  robi, nawet więcej niż słowa. 

                                                                 c.d.n.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz