środa, 30 listopada 2022

Lek na wszystko? -14

 Przygotowania  do świąt Teresa zaczęła od przepytania męża  jakie  były  święta gdy jeszcze był w  domu  rodziców - co lubił w święta  jeść, czego nie lubił,  co lubił i nadal lubi Krystian, czy prezenty były rozpakowywane przed kolacją  czy  dopiero po kolacji, co dostawali będąc  dziećmi. Zapytana po co robi taki  wywiad powiedziała - chcę, by zawsze  święta  przenosiły nas w okres  dzieciństwa bo to czas, gdy byliśmy pozbawieni prawdziwych  zmartwień, czas  beztroski do którego zawsze  wracamy myślą. Zastanawiała się jaką kupić  choinkę czy dużą "syntetyczną" czy może  lepiej mały, prawdziwy świerk,  a może taką  robioną robioną z gałęzi  jodłowych.  

W wyborze pomógł przypadek - na ich osiedlu, tuż obok  spożywczaka,  stał człowiek pośród rozstawionych  choinek robionych z gałęzi  jodłowych. Choineczki były bardzo ładnie  skonstruowane, miały 1 metr wysokości, każda już miała  zamontowaną podstawkę. Teresa od  razu kupiła  dwie - jedną do ich  mieszkania, drugą do mieszkania  taty. W pasmanterii zakupiła ogromną ilość błyszczącej wstążki błękitnej i białej.  Jeden niemal  cały weekend spędziła  na  "produkcji bombek", tworząc z mocno zmarszczonej wstążki - bombki: śnieżno  białe i błękitne oraz biało-błękitne. Na czubkach choinek umieściła  lśniące błękitne gwiazdki. Tata w  swoich "przydasiach" znalazł tak  zwane "włosy anielskie", czyli cieniutkie paseczki  celofanu które porozciągane na gałązkach  dodały  choinkom  blasku. A dla Krystiana,  Kazik, w którym nagle wezbrały  uczucia  braterskie zakupił w kwiaciarni  mniejszą, już przybraną  choinkę, którą wstawił mu do   mieszkania gdy Krystian był akurat poza  swoim  mieszkaniem. Bo cała trójka miała klucze od mieszkań  swoich najbliższych. 

W ostatniej chwili okazało się, że będzie jeszcze jedna osoba - przyjaciółka Teresy jeszcze  z lat szkolnych, której  matka umarła tuż przed   ślubem Teresy. Gdy okazało się w rozmowie, że Ala nie pojedzie na święta do swej  ciotki, nie namyślając  się wiele Teresa  zaprosiła ją na wigilię. Kazik powiedział - no cóż, mam nadzieję, że nie będzie przy stole płakała.  Nie będzie, a w razie czego to dostanie kropelki na nerwy. Tata pochwalił Teresę mówiąc - odporna  byłaś na nasze gadanie, ale jednak  coś do twej głowisi docierało i nawet w niej  pozostało. Dobrze  córeczko  zrobiłaś. Nikt  nie powinien być sam w święta.

Ciasta świąteczne były rodem z Hortexu , bowiem Teresa twierdziła, że ciasta nie leżą w jej możliwościach kulinarnych i zamówiła je w Hortexie. Tak naprawdę to po prostu  nie miała kiedy ich piec. I Kazik i ojciec  starali  się jak najwięcej jej we  wszystkim pomagać. Teresa nawet  nie bardzo  wiedziała gdzie  w domu  jest schowany odkurzacz, bo sprzątanie mieszkania wziął na  siebie Kazik, tłumacząc Teresie, że on  tu sprząta "odruchowo" odkąd  zamieszkał w tym mieszkaniu. Krystian stał się częstym gościem taty, mówili do siebie  po imieniu. Zdarzało się, że kiedy Krystian się za bardzo zasiedział to nocował u taty w living roomie na sofie, bo najmniejszy pokój ciągle jeszcze był "zagracony."  Kazik stwierdził, że widocznie obu jest to potrzebne do  szczęścia. Ale "synem, synkiem" ojciec  nazywał tylko Kazika. W wigilię Kazik wcale nie pojechał do pracy, bo dowiedział się, że jego koleżanki organizują  "śledzika" a on stronił od takich imprez. Odwiózł rano Teresę do pracy, zrobił krótką przebieżkę po kilku prywatnych  sklepach, w jednym upolował jeszcze jeden prezent  dla Tesi- był to ciepły biały szlafrok, który od  spodu miał syntetyczne krótkowłose  futerko i do niego były takie  same cieplusie bamboszki. W księgarni zakupił album z reprodukcjami malarstwa Klimta i pięknie ilustrowany album o życiu i twórczości Leonardo da Vinci.W ramach przebieżki po sklepach w jednej z galerii zakupił pieczone kasztany, bo kiedyś Teresa  wspominała, że je lubi. Dowiedział się, by w domu, przed ich jedzeniem wstawić je do nagrzanego piekarnika,  ewentualnie  do mikrofalówki. 

Wszystko odwiózł do  mieszkania, prezenty poukładał w sypialni pod kołdrą i czekał na  sygnał, by pojechać po Teresę. Zamiast sygnału, w domu niespodziewanie pojawiła  się  Teresa, dzierżąca przed  sobą wielkie  pudło.  Na jej widok Kazikowi nieco szczęka opadła i zapytał: a co ty kochanie  moje  tak do siebie  tulisz? I jak  się tu dostałaś z tym pudłem? I co to jest?  

To jest prezent  dla mnie od działu - prezent ślubno-świąteczny. A odwiózł mnie  Franek, taki stary kawaler z rynku afrykańskiego.  Nie podejrzewałam  go, że ma i umie prowadzić samochód, bo facet  robi wrażenie  takiego, który ledwie  do trzech  umie  zliczyć. Z urody facio przypomina najbardziej stracha na  wróble. Ale wbrew pozorom jest inteligentny i kulturalny.

  To tylko jest nieporęczne, ale jest lekkie. To jest patent Berberów do duszenia mięsa. To jest tadżin, mówiąc po polsku, czyli  tagine. Ten egzemplarz jest unowocześniony, bo jest z bardzo trwałej porcelany i  może być używany  w piekarniku. Lub na kuchence gazowej lub innej. Raz w życiu jadłam z takiego czegoś mięso i było super-hiper. Jeszcze go nie widziałam, tylko mi powiedziano co tam jest. I jest na  razie  zapełniony "łakociami", o co właśnie Franek zadbał. Oryginalny tagine jest po prostu z gliny, ten może być używany w piekarniku i może być myty nawet w  zmywarce. I mam pamiętać, że "łakocie" mam zjeść póki są miękkie, a one  są rodem z Izraela. Nie przypominam  sobie, bym kogoś z firmy wysyłała do Izraela. A już na pewno nie Franka. No i dlatego po ciebie nie telefonowałam.On nawet przytomnie  mi potrzymał pudło gdy otwierałam drzwi na klatkę i był skłonny odwieźć mnie na górę, ale wytłumaczyłam, że nie ma potrzeby, bo mogę przecież sobie  pudło postawić na podłodze koło drzwi. 

Jak mnie zapewniał Franek, to on gotuje w domu  raz na tydzień, rano wstawia  do garnka mięso i warzywa, dosmacza przyprawami , dodaje  niewielką ilość wody i stawia  garnek na małym ogniu. I to się  samo pichci kilka godzin. Patent tkwi w kształcie pokrywki- na czubku stożka jest malutka  dziurka, którą wylatuje para  wodna w niewielkiej ilości a kształt pokrywki sprawia, że para osiada na ściankach pokrywki, skrapla  się i  spokojnie  spływa z powrotem do garnka. Arabowie tak duszą mięso na ognisku.

Ich garnki lepione  z gliny mają nieco wyższe pokrywki no i trudniej  je utrzymać w czystości. Ale, jak twierdzi Franek, to zawsze jadł tam tak przyrządzone  mięso i nigdy  nie chorował. On to by najchętniej  na stałe osiadł w Maroku,  ale jakoś żadna  kobieta nie podziela  z nim tej  chęci. 

Poradziłam mu, żeby  może wpierw zabrał którąś na urlop do Maroka, bo chyba  ciężko jest wybrać na  miejsce  zamieszkania taki kraj w którym  się nigdy nie było. Pomijając już fakt, że teraz tam  wprawdzie  rządzi całkiem trzeźwy i światły facet, ale ogólnie  to jednak jest tam tak  szalenie różna od  naszej kultura i tradycja, że ja też nie  miałabym odwagi być tam na stałe. Tak z ręką na  sercu to ja nawet  w Polsce  nie chciałabym zamieszkać gdzieś na  wsi, bo mam zupełnie inne spojrzenie na rzeczywistość niż oni. Nawet w obrębie jednego kraju są spore różnice  a co dopiero pomiędzy kontynentami. To jednak inny kontynent. Maroko to wszystko ma inne - klimat, otoczenie, kulturę, zwyczaje, krajobrazy, jedzenie. I nawet mi Franek przyznał rację.

Kazik z wielkim zainteresowaniem oglądał garnek i stwierdził, że byłby również  dobry do duszenia bigosu. No chyba  tak, w końcu  kapusta   kiszona to też warzywo, a kiełbasa na ogół ma wiele wspólnego z mięsem. Ale wiesz, nasz bigos już jest gotowy. Trzeba  go tylko od taty przynieść.

Pójdziemy chyba teraz  do taty, ale chyba jednak podjedziemy samochodem, uprzedzę tylko tatę, że do niego jedziemy. Pewnie  nie  spodziewa  się nas  tak wcześnie. No ale taty w domu  nie było, ewentualnie  mocno  spał.Na szczęście  mieli klucze od  mieszkania. Tatę "upolowali" po drodze, właśnie był na spacerze. Ponieważ, jak twierdził musi jeszcze wpaść na  chwilę  do kiosku po gazety to podwieźli go do kiosku i potem pojechali  razem do jego  mieszkania. Teresa  zaproponowała  by wziął ze sobą  to wszystko co potrzebuje będąc u  nich i może od  razu z nimi przyjechać i zostać już na  wigilię. A wieczorem to go Kazik z powrotem odstawi  do domu. Ala miała  przyjechać około godziny siedemnastej i zaoferowała  swą pomoc w kuchni. Wychodzi na to, że mam za małą  kuchnię by wszystkich  chętnych pomieścić bo i Ala chce  pomagać i tata i  jak znam  życie to  się moje szczęście  dołączy i pewnie gdyby kuchnia  była  większa to byśmy wszyscy siedzieli do północy w kuchni - śmiała  się Teresa. Na dobrą  sprawę to moglibyśmy  wszyscy następnego  dnia  mieć bożonarodzeniowe śniadanie i jeden pokój byłby jeszcze wolny. Jak to- zdziwił się tata. No normalnie - my dwoje w swojej sypialni, dla każdego z  was byłby jeden pokój i jeszcze jeden byłby wolny. No rzeczywiście - jakoś źle policzyłem.

Tata podziwiał prezent, który dostała Teresa w pracy i doszedł do wniosku, że Europejczycy jakoś nadal  nie  doceniają innych cywilizacji. Podbili i skolonizowali wiele krajów i jego zdaniem wiele niepokojów na świecie jest pokłosiem tego faktu. A niemal każdy kraj na świecie wypracował jakieś nie materialne wartości, ma swoje własne opowieści o  stworzeniu świata, swoje legendy. No ale nie one  są  "po linii i na   bazie" tego co Europejczycy wymyślili, więc  są pomijane głębokim milczeniem. Gorzej, bo dla własnych potrzeb kolonizatorzy nie  tylko pomijali milczeniem osiągnięcia miejscowych  kultur - oni je po prostu  niszczyli. Tata ostatnio czytał eposy Czarnej Afryki zebrane przez któregoś etnologa i był nimi zachwycony.  A Afryka wciąż  skrywa wiele tajemnic przeszłych  epok. Tato, ty  naprawdę wykształciłeś się w  złym kierunku- stwierdziła Teresa. Myślę, że byłbyś znacznie  szczęśliwszy będąc  na przykład archeologiem. Ciągle się odkrywa  coś  nowego, co przeczy dotychczasowym teoriom.  

Ja się psychicznie, córeczko, nie nadaję na  archeologa. To praca  w terenie, często w zupełnie innym kraju, w oddaleniu od  domu, żony,  dziecka.  Nie potrafiłbym  zostawić żony i dziecka  samych na długie  miesiące. Poza  tym nie  słyszałem  by któryś archeolog w Polsce był Krezusem.  Sama widzisz ile osób wciąż  stara  się o wyjazd na zagraniczny kontrakt . A państwo  chętnie  ich  wysyła, bo czerpie  z nich niemałe korzyści - dokończyła  Teresa. 

Rozmowę przerwał telefon od Ali, która  mieszkała pod  Warszawą. Okazało  się, że Ala za nic w  świecie nie  zdąży na godzinę siedemnastą, jest jakaś  awaria, więc  musi znaleźć jakiś inny  środek lokomocji  niż WKD. Musi się przedostać do PKS-u, więc jak  dobrze  pójdzie to dotrze na  osiemnastą.  Zaczekaj moment - powiedziała Teresa- bo mój  mi zabiera  słuchawkę-  pani Alu, proszę zaczekać chwilę - ja  zaraz  wyślę po panią pogotowie, prawie lotnicze. Zaraz do pani zatelefonuje facet o imieniu Krystian i się z panią umówi jak i gdzie  ma panią odnaleźć.Krystian to mój brat, nałogowo  lubi pomagać kobietom, więc  coś wymyśli. A co do pomagania to ja  z tatą już Tesie pomagamy, zresztą  nie bardzo jest w czym pomagać.To proszę  czekać  na telefon od  Krystiana. Szybciutko zatelefonował do Krystiana, podał mu numer do Ali, wytłumaczył w czym problem, rozłączył  się a potem  powiedział- no to teraz  to ja bym zjadł trochę bigosu, głodny się  zrobiłem. Albo mógłbym zjeść kanapkę z szynką. No to sobie podgrzej trochę bigosu, jest przecież tego  wielki gar, kanapkę też możesz  sobie  wziąć. Nie  widzę w czym  problem. Powinienem dbać o linię - stwierdził Kazik. Nie martw  się o  swoją linię, ty na  co  dzień naprawdę nie jesz  za dużo. No  chyba, że dojadasz  gdzieś poza  domem, w tajemnicy przede mną. W tajemnicy przed tobą to ja  tylko kupuję prezenty dla  ciebie.

Coś mi  się wydaje, że wykrakałam, że tej nocy będzie u nas  jakaś  "nocna  zbiórka harcerska". Niekoniecznie- stwierdził Kazik- jeżeli Ala wpadnie Krystianowi w oko  nie tylko pod  względem  wyglądu, to jak  znam życie  zaopiekuje  się nią troskliwie. Na szczęście uwierzył wreszcie, że nie  wszystko co się świeci jest  złotem. Kiedyś za jakąś taką, co mu się niezmiernie spodobała, z Mokotowa na Pragę, a właściwie na Bródno, w okolice cmentarza, lazł na piechotę. A  na koniec piękność obrzuciła go takim stekiem wyzwisk, że omal nie  zemdlał z  wrażenia. Był zdruzgotany. On był wtedy jeszcze  na  studiach. Panny koleżanki ze studiów nawet  jeśli  znały rynsztokową łacinę to jej nie używały w  miejscach publicznych. Wiesz , na studia prawnicze na ogół szły dzieci z tak  zwanych "dobrych domów". A jaki wydział ty skończyłeś? MEiL, czyli Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa.  Myślałem, że jako okruch MSW wiesz o tym.

A skąd miałabym o tym  wiedzieć, skoro nigdy cię nie  ekspediowałam na jakiś wyjazd za granicę. Ale wiem, że to trudne studia, budzące wśród innych  szacunek. Tiaaa, ale mam kolegów którzy po tych studiach pozakładali warsztaty samochodowe, bo to dawało zyski. Konstruktor lotniczy grzebiący  się teraz  w silnikach samochodowych. Przecież my nie budujemy samolotów to konstruktorzy lotniczy są na plaster. No ale ty pracujesz w Instytucie. Ktoś musi pracować w instytucie a dopóki jako tako płacą to tu jestem. Jak przestaną to odlecę. Latać umiem. Nie tylko szybowcem. Kochanie - im mniej wiesz o  tym co robię tym lepiej dla nas obojga. Pracuję oficjalnie, na etacie, nie  robię nic zakazanego,więc jest wszystko OK. A że nie całkiem to o czym marzyłem? Ale pracuję a nie  wszyscy w kraju pracę mają. O czym się wciąż głośno nie mówi. Jak widzisz nie wracam z pracy zestresowany co uważam za spory sukces. Mogę, na ogół, gdzieś przepaść  w ciągu  dnia, co nie jest złe,  a  czasem wręcz bardzo przydatne. Jedno jest pewne - nie  wracam po pracy urobiony po kokardkę. Pod  tym względem mam na pewno lepiej od ciebie. Czasem mogę  sobie nawet poprawić humor wyżywając  się na  studentach. To trudny wydział a mimo tego jakimś cudem zdarzają się ludzie  z takimi brakami, że się człowiek  dziwi jak taki cudak przeszedł przez maturę i jeszcze się  załapał na te  studia. Przez pięć lat byłem mocno nieszczęśliwym człowiekiem bo i praca nie taka i miłość bez  szans, a teraz- teraz wiem, że życie jest piękne, bo mam swą ukochaną, wymarzoną kobietę obok. Trochę śmieszny mam stosunek do Roberta  -z jednej strony potępiam to co zrobił a z drugiej - Bogu  dzięki że ci zrobił takie świństwo. To są tak zwane uczucia mieszane. 

No ciekawe, czy Krystian upolował tę twoją koleżankę. Ale  skoro  nie  dzwoni to pewnie jakoś ją wytropił. A gdzie ona mieszka? W Otrębusach - kolejka EKD to jedzie tam godzinę, ale wiem, że jej trasa nie pokrywa  się z jakąś drogą  samochodową. To jest bliziutko Podkowy Leśnej. W  sumie to mieszka dziewczyna w tak  zwanych kartoflach. Za to do lasu to ma 3 kroki. Tam to głównie  się jeździło WKD bo chyba PKS jeździł tylko do Podkowy Leśnej i potem trzeba było lecieć przez las. Od tej kolejki to też  nie jest do  niej  zbyt blisko. Ona się bardzo podobała Robertowi. Zresztą ma naprawdę  ładną  buzię. Naturalna blondynka. Panna? Panna, ale na pewno  nie  dziewica.  Niezbyt dawno rozstała  się z facetem, który  nie mógł pojąć, że dla niej matka (chora, nowotwór) jest ważniejsza  niż on, który był tylko łóżkiem zainteresowany i nie był dla niej żadnym wsparciem.

W tej chwili zazgrzytał klucz  w zamku i do domu weszła Ala a za nią  Krystian.

                                                                 c.d.n.

Lek na wszystko?- 13

 Prawdę mówiąc to należy  napisać, że "Państwo Młodzi" nie  byli nastawienie na zwiedzanie Sandomierza. Kazik nieźle  znał Sandomierz, bywał tu  wcześniej - po prostu gdy do Instytutu,  w którym pracował przyjeżdżali z  zagranicy sympatyczni inżynierowie (których  już  znał) i byli w  weekend  w Polsce, a znali już Warszawę to zabierał ich albo do Żelazowej  Woli na koncert albo właśnie do Sandomierza. 

W przerwach pomiędzy wzajemnym poznawaniem się wszystkimi zmysłami zwiedzili Muzeum Okręgowe mieszczące  się w Zamku, zbudowanym w XIV wieku przez Kazimierza Wielkiego. Zamek powstał na  miejscu starej drewnianej  warowni, wzniesionej w X wieku na niewysokim  wzniesieniu. Bywała tu królowa  Jadwiga, król Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk.  Król Zygmunt  Stary w XVI wieku przebudował go na  styl renesansowy. W czasie potopu  szwedzkiego najeźdźcy wysadzili  zamek w powietrze.  Pozostałości zamku  król Jan III Sobieski nakazał przebudować w obiekt   pałacowy i od tego czasu był to obiekt użyteczności publicznej i przestali  w nim  rezydować królowie. W wieku XVIII pałac  zniszczyły  wojska rosyjskie.  Po rozbiorach  Austriacy przekształcili budynek na sąd i więzienie. I te funkcje budowla  pełniła  przez 150 lat. W tym czasie obiekt  był kilka  razy przebudowywany. W XX wieku podjęto  działania  konserwatorskie i teraz  jest  siedzibą Muzeum  Okręgowego. No tak- stwierdziła Teresa - nigdy chyba  nie było w tym kraju spokoju, nawet  mury miały ciężkie życie. Jak  wszystkie mury na  świecie - zawsze  pełniły  rolę ochronną- stwierdził Kazik. Nawet gdy przestały pełnić  funkcję zamku i stały  się budynkiem  sądu i więzieniem to nadal pełniły funkcje ochronną- odgradzały przestępców od społeczeństwa.

Ponieważ ich hotel gwarantował tylko śniadania, które zresztą były smaczne i  wielce urozmaicone, bo był ogromny  wybór jedzenia, pozwiedzali okoliczne knajpki. Obiad zjedli w tej  samej restauracji w której byli poprzednio i Kazik jej przypomniał, jak to kelner nazwał ją żoną i on uznał to za dobrą  wróżbę.  Ziku, a  z iloma kobietami byłeś w Sandomierzu? Byłeś tu z Anką? 

Nie, nigdy nie byłem z Anką w Sandomierzu. Nienawidziła  zwiedzania. Twierdziła, że przeszłość miast ją nie obchodzi, bo ona żyje tu i teraz. Z historii to chyba nawet  noga  stołowa  miała  więcej wiadomości  niż ona. Ale była dobra z informatyki i dlatego wylądowała w ośrodku obliczeniowym. Mój tata o niej  powiedział że ona  ma tak ścisły  umysł, że nic nowego nie jest się  w stanie do  niego wcisnąć. Nie była jego ulubioną synową. W Sandomierzu byłem z rodzicami i raz z mamą i jej koleżanką, która przyjechała do Polski z Francji. No i z kilkoma  zagranicznymi gośćmi, którzy  znali już Warszawę. Ale inżynierami w mojej specjalności  to bywają głównie mężczyźni.

Słodka  moja, nie wiem dlaczego, ale masz mnie za jakiegoś rozpustnika. Jesteś czwartą kobietą w moim życiu, z którą współżyję. I jedyną którą kocham całym sercem i dla której mogę bez  chwili zastanowienia oddać swoje życie. Anki nie kochałem tak, jak kocham ciebie. Ożeniłem się z nią bo była w ciąży, którą straciła tuż po ślubie. Twierdziła, że ta  ciąża to moje dzieło. Nigdy nie rozgryzłem czy było to samoistne poronienie czy z jakąś pomocą z zewnątrz. Co smutniejsze cały czas  podejrzewałem, że ta jej  ciąża to nie była moja robota. Byłem bardzo dobrze uświadomionym młodziakiem- postarał się o to mój ojciec. Tata  zadbał o stronę psychiczną, jego przyjaciel, lekarz o stronę biologiczno-medyczną. I dostałem kilka dobrych książek do poczytania. Nie jestem podrywaczem. Kocham cię już pięć lat i w tym czasie nie było w moim życiu  ani jednej kobiety z którą chciałbym dzielić życie. Były dwie panienki chętne do  seksu, ale zakończyło się nim się zaczęło. Nie spisałem się, nie dałem  rady. Dwa  razy odpadłem  w przedbiegach. Mnie  to nawet do  samego seksu potrzebne jest uczucie. I teraz miałem potworny stres przed naszym pierwszym razem, choć szalenie cię pożądałem. Ale gdy cię wziąłem na ręce poczułem ulgę. Stres się ulotnił. A w tym Baligrodzie myślałem, że się  zabiję. Nie chciałem,  byś pomyślała, że najzwyczajniej  w świecie  wykorzystuję sytuację.  Okrutnie cię pragnąłem. Ale nocny spacer mi pomógł.

A ja pomyślałam, że twoja  czułość to  tylko takie braterskie uczucie, że nie podobam  ci się i wcale a wcale nie działam  na  ciebie. I miałam ogromną ochotę rozebrać  się  "do rosołu" i zaciągnąć cię do łóżka. Bo już od  roku Robert był u mnie na indeksie, a tym jego ostatnim wyczynem to poczułam  się urażona  głównie ambicjonalnie. No i przerażona, że może coś mi przywiózł już  wcześniej. Zastanawiałam  się  też ile osób znajomych  to widziało i ucieszyło się. Ale jak widać było to wysłane  chyba tylko do mnie, więc pewnie któraś chciała go dla siebie. No to ma, gratuluję zdobyczy.

Tesiu, a znasz kamień o nazwie krzemień pasiasty? Znam, taki w białe, szare,  ciemno szare i niemal czarne nieregularne paski. A wiesz, że jesteśmy jedynym miejscem na świecie gdzie jest wydobywany? Nigdzie  więcej  go nie ma. Powiedz mi, kochanie  moje, co wolisz nosić do ozdoby - bransoletkę srebrną z pasiastym krzemieniem czy wisiorek z tegoż  kamienia oprawiony w  srebro? Jedno i  drugie pasuje  do naszych obrączek, które są z platyny. Krzemień pasiasty uważany jest  za kamień o działaniu leczniczym, antydepresyjnym i niwelującym znużenie i  skutki przepracowania. Chcę byś nosiła ten kamień. Chodź kochanie,  zajrzymy do pracowni jubilerskiej. Chyba jeszcze jest otwarta, a nie wiem czy będzie otwarta  jutro. Gdy dotarli do pracowni byli chyba  już ostatnimi klientami - za 10 minut pracownia "kończyła urzędowanie". Teresa wybrała wisiorek oprawiony w srebro, umocowany na okrągłym czarnym skórzanym rzemieniu. Nie chciała by był na  srebrnym łańcuszku bo w domu miała kilka takich łańcuszków. Właścicielka popatrzyła na bardzo szczuplutkie przeguby jej rąk i powiedziała - mam jedną srebrną bransoletkę z krzemieniem, która ma taki rozmiar, jakby ją ktoś zamawiał dla pani - jak dotąd nikt jej  właśnie  z powodu tego rozmiaru  nie kupił. Ma pani tak szczuplutkie nadgarstki jak dziecko. Schyliła  się pod ladę i wyciągnęła z niej srebrną bransoletkę - ażurową, zapinaną na zatrzask. Jej ozdobą  był krzemień pasiasty wielkości spłaszczonej śliwki.Teresa spojrzała na  nią i powiedziała - piękna, ale sądzę, że jednak będzie  dla mnie  za mała. Zobaczymy, proszę mi dać  rękę, przymierzymy.  Bransoletka leżała na nadgarstku Teresy idealnie. Piękna! -stwierdziła uśmiechając  się i wyciągnęła rękę w kierunku Kazika.

 Poza tym jest lekka i wygodna- wyraziła  swą opinię Teresa. I w bardzo dobrym miejscu ma zapięcie i ma kształt idealnie  dobrany do kształtu ręki- nigdzie mi  nie odstaje, jak inne bransoletki. Bo ona nie jest po prostu kołem, jak inne bransoletki, ma kształt anatomiczny - wyjaśniła  sprzedawczyni. To może  w takim razie wezmę bransoletkę zamiast wisiorka - Teresa zapytała się Kazika. Kazik uśmiechnął się - weźmiemy i bransoletkę i  wisiorek. Ale...... żadne "ale" kochanie, weźmiemy i ją i wisiorek. I już jej nie zdejmuj, wisiorek schowamy do etui bransoletki.  Zobacz jakim ona jest pięknym uzupełnieniem obrączki. Sprzedawczyni rzuciła okiem na obrączki obojga i powiedziała -  pasuje do platyny- jest  srebrna,  a krzemień pasiasty  jest nazywany polskim diamentem. Będzie pani zadowolona i z wisiorka i bransoletki.

Gdy wyszli ze sklepu Teresa powiedziała - rozpieszczasz mnie, przecież ta  bransoletka jest okropnie droga! Ale wisiorek jest taniutki, wybrałaś chyba najtańszy jaki był. Bransoletka to prezent  ślubny ode mnie, skromny,  ale ładny - stwierdził Kazik. No to ja będę musiała pomyśleć co tobie kupić w prezencie! Ja już mam prezent ślubny - ty jesteś dla  mnie prezentem, na który czekałem pięć lat.  Weźmiemy teraz samochód i podjedziemy do restauracji na przedmieściu. Byłem tam z gośćmi w ubiegłym roku - mam nadzieję, że trafię. Bardzo się tam podobało moim gościom jedzenie, mnie  zresztą też smakowało. To raptem z półtora  kilometra  stąd, ale podjedziemy.  Jeden z nich był wegetarianinem i był zachwycony, bo załapał cały wielki półmisek grillowanych warzyw. Jak na wegetarianina to facet był ekstra nabity.Nie sądziłem, że na wegańskiej diecie tak  się można utuczyć. No bo pewnie  dojadał facet  słodyczami. Czekolada też zapewne jest  wegańska, ciastka też mogą być wegańskie. 

Zaimponowała  mi dziś ta babka w  sklepie - miała  dobre oko , ta  bransoletka to rzeczywiście jakby dla ciebie na miarę robiona. Mam nadzieję, że będziesz ją nosiła stale. Będę, mnie coś innego zdumiało-powiedziała Teresa- skąd ona wiedziała, że nasze obrączki są z platyny? Bo ona  się najwyraźniej znała na  biżuterii a poza tym ostatnio nie są modne srebrne obrączki i gdy u osoby  dorosłej widzisz taką obrączkę to jest na 90% pewne, że to platyna. A wiesz, że obrączka z platyny to znak,  że miłość między małżonkami będzie tak  trwała jak  właśnie platyna? To symbol wiecznej miłości. No i  nie musisz jej zdejmować  do kontaktu  z wodą, nie matowieje  i nie rysuje się. A namyśliłaś się już co chcesz by ci na niej wygrawerowano? Namyśliłam, ale nie  wiem czy tobie  się to będzie podobało. Chcę mieć  "Zik-moja miłość" i nie datę ślubu, ale naszej pierwszej nocy. Kazików na świecie jest sporo, ale "Zik"jeden, jedyny. A ja w takim razie dam "Tesia"- i reszta taka ja u ciebie. Uwielbiam gdy mówisz na  mnie Zik, bo ty to tak super  wymawiasz, słychać każdą literkę oddzielnie. 

Jutro musimy się wymeldować  z hotelu do godziny jedenastej, więc dziś nieco wcześniej pójdziemy  spać. Jutro sobie jeszcze troszkę pojeździmy po okolicy. Droga  do  domu nie powinna  nam zająć  więcej niż trzy godziny, o ile nie będzie korków po drodze. 

No popatrz - śmiała  się Teresa- znów muszę sobie nowy  dowód osobisty wyrabiać. A gdy  wyrobię  to będę musiała  swoje nowe  dane przesłać do MSW. Nie ma lekko. A potem i tak będą się z pół roku mylić i nałogowo prosić mnie do telefonu panieńskim nazwiskiem. Bo tak  się przyzwyczaili. O , muszę   pamiętać, by CHZ złożyła w banku pisemko firmowe  ze zmianą nazwiska i to natychmiast, bo przecież czasem  muszę zatwierdzać kupno biletów. W swoim banku będę też musiała to zrobić, ale  do swojego  to będę  się musiała  udać osobiście i to gdy będę miała nowy  dowód osobisty. I będę musiała wymienić swój paszport. Koniecznie - stwierdził Kazik- bo na pewno się gdzieś wybierzemy. A czy  ty pamiętasz o  tym , że nie  tylko święta będą po raz pierwszy nasze  wspólne? Sylwester także.  Chcesz byśmy się gdzieś wybrali na jakiś bal?   Oj chyba  nie, nie lubię tych zabaw sylwestrowych . Kilka razy Robert  się uparł i nigdzie  mi się nie podobało. Tłok, wrzask, kolejki do toalety i niestety jedzenie do bani. Wolę posiedzieć  w domu i jakiś film z wypożyczalni obejrzeć. 

Z Sandomierza  wyjechali równo o godzinie jedenastej i nieomal spacerkiem pojechali w  stronę Warszawy. Pogoda była nie nadzwyczajna, chwilami nawet dokuczała jakaś mżawka, na  szczęście nie marznąca. Do Warszawy "dowlekli się", jak to określił Kazik około godziny piętnastej. Po powrocie zaraz  zatelefonowali wpierw  do Krystiana potem do ojca. Krystian rozpływał się nad ojcem Teresy i w końcu Kazik powiedział - jak będziesz grzeczny to cię zaproteguję  i też zostaniesz  adoptowany tak jak ja. I nie umawiaj się nigdzie na święta Bożego Narodzenia bo będą u nas.

                                                                     c.d.n.


poniedziałek, 28 listopada 2022

Lek na wszystko?- 12

 Wyrobienie nowego dowodu osobistego miało trwać dwa tygodnie. W tak zwanym "międzyczasie" Kazik  swoimi kanałami wydobył z Archiwum ich metryki urodzenia i zarezerwował termin ślubu na pierwszy czwartek grudnia na godzinę 10,00 rano. Ponieważ Robert nadal w aktach  administracji budynku figurował jako współmałżonek i współmieszkaniec Teresy, jej ojciec z pomocą Krystiana, brata Kazika, wymeldował Roberta  ze swego   mieszkania. I wprowadził poprawkę w administracji. Gdy już był wymeldowany Teresa zatelefonowała  do Roberta z pretensjami, że się sam nie  wymeldował i musiał to  zrobić ojciec. Na koniec rozmowy powiedziała - powinieneś mi być wdzięczny, bo jako facet często wyjeżdżający za granicę i mający paszport służbowy powinieneś o wszystkich zmianach typu zmiana stanu cywilnego, zmiana adresu zamieszkania powiadomić MSW składając nowy formularz w dziale paszportowym w swoim miejscu pracy. Zwłaszcza, że chyba się jeszcze  starasz o ten wyjazd do Moskwy. Bo  chyba na tyle  jesteś "kumaty", że orientujesz  się, że twoja kandydatura będzie przez odpowiednie służby prześwietlana i będą sprawdzane takie drobiazgi jak twój stan  cywilny i miejsce zamieszkania. Robert chwilę milczał a potem powiedział -  masz rację,  nie pomyślałem o tym, dziękuję, że mi o tym powiedziałaś i przeproś swego ojca, że miał kłopot. Przeprosiny w imieniu taty przyjmuję. A jak z twoim wyjazdem? Robert ściszył głos- zastanawiam  się czy jechać, bo na szefa placówki mają innego kandydata, faceta "po linii i na bazie" z długim stażem w PZPR. No ale będziesz tam miał lepiej finansowo niż tu, prawda? - to nie zsyłka na Sybir, zawsze  możesz  zrezygnować gdy tam popracujesz i będziesz widział że żaden z tego biznes. Tym łatwiej, że nie będziesz na kierowniczym stanowisku. A co u ciebie?- spytał Robert.  U mnie  wszystko jest w porządku, mam wielką ochotę by  zmienić pracę na  spokojniejszą. Rozejrzę  się za czymś w styczniu. Jestem po prostu bardzo zmęczona tą pracą. Zrobiło się z tego nieomal biuro  podróży, to nie  są wysyłki kilkudziesięciu osób w miesiącu to pomału idzie  w setki. Czasami to nawet  wyjście  do toalety jest problemem.Trzymaj się Robercie i po prostu spróbuj, najwyżej wrócisz.  I spokojnie odłożyła słuchawkę.

Ojciec Teresy , po zasięgnięciu porady u prawników postanowił mieszkanie na górnym Mokotowie dać Teresie jako darowiznę. A ona niech  sobie  z nim robi co chce. Rozwiązanie  było niezłe i Teresa postanowiła je  wynająć - razem z meblami, które gabarytowo zupełnie  nie pasowały do nowych mieszkań. Przez  dwa weekendy segregowano rzeczy taty, który miał zwyczaj chomikowania "no bo to  się może kiedyś przydać". Uporządkowane mieszkanie a do tego umeblowane szybko zostało wynajęte - początkowo na  rok a potem umowa  była przedłużana. Tata został zameldowany w swoim mieszkaniu oddalonym  zaledwie 1,5 km od  mieszkania Teresy i Kazika na pobyt  stały. Szybko się  do tego mieszkania przyzwyczaił. Teresa  się  śmiała, że dla  nich jest to mieszkanie obiadowe, bo tu Teresa gotowała obiady i tu codziennie je  jedli razem z Kazikiem i tatą. Kolacje to ojciec  najczęściej  jadał u nich  w domu a wieczorem był odprowadzany przez nich do swego mieszkania. I cała trójka była bardzo zadowolona  z takiego rozwiązania. Młodzi mieli ojca "na oku", a ojciec  mając  z nimi codzienny kontakt  czuł się "zaopiekowany" i nie  samotny. Przeprowadzka, codzienny kontakt z młodymi i fakt,  że nieco  pomaga Teresie w przygotowywaniu obiadów oraz poczucie, że jest przez  nich oboje   kochany - wszystko razem wpłynęło pozytywnie na jego psychikę i  stan  zdrowia.

Tak jak było planowane "cichy ślub" odbył się bez przeszkód. Świadkami  byli  ojciec  Teresy i brat Kazika. Po ślubie zjedli ze świadkami obiad w restauracji  Hotelu Europejskiego. Teresa  z okazji ślubu zakupiła dla  siebie bardzo praktyczną kreację - była to sukienka bez rękawów, dopasowana  do figury, do niej  był żakiecik z długim  rękawem, odcinany w talii. Kreacja  była w kolorze jasnego szafiru, co świetnie komponowało  się z ciemno-granatowym garniturem Kazika. Całości stroju dopełniały wysokie szpilki w ciemnoszafirowym kolorze. Teresa zdobyła  się nawet na zrobienie makijażu i pozostawiła rozpuszczone  włosy. Zdaniem Kazika i jego  brata  wyglądała zjawiskowo, "zupełnie  nie do  poznania".

Tak jak planowała, Teresa przyjęła  nazwisko Kazika. W piątek rano wyjechali na weekend do Sandomierza. Na prośbę Kazika  Teresa nie  spięła jak zwykle włosów w kok, pozostawiła je rozpuszczone. Rezerwację mieli zrobioną przez Krystiana w Aparthotel Rynek 16, zaledwie 50 metrów od Ratusza. Ten pobyt to był prezent dla  nich od Krystiana. Ponadto wiedzieli  tylko, że mają pokój dwuosobowy z jednym podwójnym łóżkiem,  hotel o  tyle fajny, że cisza  nocna obowiązuje tam od godz.21,00 do 9,00 i w całym hotelu jest  zakaz palenia a pokój ma widok na Stare Miasto. Śniadania były serwowane w formie szwedzkiego stołu, wszędzie było bardzo czysto, właściciel zwykle doradzał gościom co warto i co powinno  się w Sandomierzu zobaczyć. 

W czasie  drogi Kazik powiedział- ja już wiem co będę zwiedzał w Sandomierzu i nikt  mi nie musi doradzać. Będę zwiedzał ciebie. Muszę dokładnie poznać wszystkie  twoje zakamarki, znaleźć najdłuższą drogę od lewej brodawki twego piersiątka do prawej, zdjąć twoje  wymiary pocałunkami, sprawdzić gdzie masz łaskotki, które moje pieszczoty lubisz najbardziej a które nieco  mniej, sprawdzić w jakiej pozycji najbardziej do siebie przylegamy i  czy jest ona wygodna  do spania. Ojej, jęknęła Teresa, to ty biedaku będziesz  miał strasznie  pracowity ten pobyt. Czy będziesz to  wszystko jakoś ewidencjonować? Kochanie  moje, gdy  się kogoś  naprawdę kocha, to jakimś cudem to wszystko  zapisuje  się  samo, automatycznie,  w mózgu. 

Teresa  zamyśliła  się. Biorąc pod uwagę to co przed chwilą powiedziałeś wychodzi na to, że dziesięć lat byłam z kimś kto się takimi rzeczami, jeśli idzie o moją osobę, wcale  nie interesował. Interesował się za to bym była na każde zawołanie.Liczyła się ilość a nie jakość. Zadzwoniłam do bufona i powiedziałam, że został przez mego tatę wymeldowany i ochrzaniłam go, że się sam nie  wymeldował. Wyjedzie do Moskwy,  ale nie jako szef  placówki, zostanie  nim ktoś inny, ponoć mocno partyjny. A on jakoś  stracił chęć na ten wyjazd, więc go pocieszyłam, że to  nie  zesłanie na  Sybir i  zawsze może wrócić do Polski. Mówiłaś mu, że się pobraliśmy?  Nie, to nie jego sprawa i  nie interesuje  mnie co on o tym myśli. Im później się  dowie tym bardziej będzie na  nas obrażony i nie będzie szukał z nami kontaktu. Mnie osobiście zupełnie nie  brakuje z nim kontaktu. Widać minione  10 lat było dostatecznie  dużą  dawką  i sprawiło, że jest mi zupełnie obojętne co on będzie dalej  robił, gdzie  będzie i z kim  będzie. To przecież już duży chłopczyk a do tego wielce  przekonany o swej mądrości i  atrakcyjności. Podobało mi  się, gdy tata powiedział, że jego matka jest  wpatrzona w niego jak pies w pęto kiełbasy. To całkiem udane porównanie.

Skarbie, nasz tata ma całą masę bardzo trafnych  spostrzeżeń. Poprosiłem Krystiana by z raz  w  czasie naszej nieobecności do  niego zajrzał czy jest wszystko w porządku no i żeby tata nagle  nie poczuł się samotny. Tata zawsze ma o czym dyskutować z Krystianem. Gdy Krystian pomagał mu wymeldować Roberta to wylądowali razem na kawie,  w końcu razem zjedli lunch i rozstali  się  z wielkim żalem ze  strony Krystiana, który miał umówione spotkanie z klientem. Śmiałem  się, że jeszcze  trochę a Krystian poprosi  by go tata adoptował. A Krystian ma jakąś dziewczynę?- spytała. Na razie nie - liże  rany zadane przez ostatnią. Raz ją widziałem - żywa wystawa kosmetyków upiększających. Mam  wrażenie, że gdy zmyła  z siebie  cały makijaż to każdy musiał doznać  szoku, że nagle jest obok  niego jakaś obca baba, a ta piękność, która dotąd  była obok gdzieś  zniknęła.  

A wiesz, że w tym roku po raz pierwszy będziemy razem obchodzić Boże  Narodzenie? Oczywiście zaproszę na nie również Krystiana. Samego lub z jakąś osobą  towarzyszącą.Tata każde Boże Narodzenie szalenie celebruje, ale nie od  strony wiary. Po prostu uwielbia, że jest to okazja do wspólnego posiedzenia  przy  stole. Przy stole na którym nie ma 13 wigilijnych  dań, ale każdy znajdzie na nim to co lubi. I nie ma na nim "postnego bigosu"z olejem i przeglądu martwych ryb. Gdy jeszcze byłam  w domu to zawsze  były dwie  zupy do  wyboru, w końcu nie każdy lubi grzybową. Przez te lata z Robertem starałam się byśmy  zawsze wyjeżdżali na święta, bym nie  musiała bywać na wigilii u jego matki. Ostatnie dwa lata to on jadł wigilię u swojej matki a ja u swojego taty.  I osobiście  nie  widzę przeszkód by tata adoptował również Krystiana. W ośrodkach  adopcyjnych wszyscy marzą o  tym by  rodzeństwa  były adoptowane zawsze  razem. Koleżanka  mi opowiadała, że jej znajomi adoptowali trójkę, najmłodsze miało dwa lata.  Odważni ludzie - stwierdził Kazik. Nagle przyjąć do  domu trójkę dzieci z Domu Dziecka i to w różnym wieku to naprawdę może być szalenie  trudne. No właśnie, podobno nieźle dostali w kość, chociaż pomagała im jej matka. Oczywiście okazało się, że dzieci do  zdrowych to raczej nigdy nie należały, chociaż wg opinii lekarza badającego je przed typowaniem do adopcji to dzieci były w "dobrej kondycji zdrowotnej". Jakimś cudem zapewne,  nie dostrzegł u  średniego astmy. Przez  pierwszy rok to cała  trójka była na okrągło badana i leczona.

Tesiu, a czy ty nadal nie chcesz mieć dzieci? Bo mnie się marzy by po naszym  domu dreptał z czasem nasz  wspólny produkt. Poza  ciążą i porodem to będę z tobą dzielił wszystkie  trudy wynikające z faktu posiadania  dziecka. Kocham cię przeogromnie i byłbym prze-szczęśliwy gdybyśmy mieli wspólne maleństwo. Nieistotne  jakiej płci - tak samo będę kochać dziewczynkę jak i  chłopca. Dziecko to jest dziecko. Teresa długą chwilą milczała. A popatrzyłeś dokładnie w moją  metrykę? Mam już trzydzieści dwa lata, prawie trzydzieści trzy, więc  według  lekarzy będę już starą pierworódką. Ale kocham cię i wierzę ci, że nie  zostawisz mnie nagle samą z dzieckiem bo  się zapatrzysz na młodszą i ładniejszą. Porobię wszystkie badania czy  nie ma jakichś przeciwwskazań, myślę, że ty też powinieneś przejść badania pod kątem posiadania potomstwa i wtedy będziemy się starać o dziecko. Tesiu, cudownie jest to usłyszeć od  ciebie. Będę ci  cały  czas pomagał w domu, w  razie potrzeby zaangażujemy jakąś pomoc  domową. 

Ojej, dlaczego zwalniasz?- spytała Teresa. Bo muszę  cię uściskać i ucałować a tu zaraz jest parking leśny, widziałem znak.  Na parkingu, na którym było całkiem pusto Teresa została wycałowana i wyściskana i usłyszała wiele pięknych słów pod swoim adresem. Kazik wyglądał jak ktoś  kto wygrał milion w totka. Na koniec powiedział - a ty nawet  nie  wiesz, ale dziecko jest nie  tylko moim marzeniem, tata mi się zwierzył, że bardzo chciałby zostać dziadkiem zanim stanie się "nie kontaktującym starem dziadem"- tak właśnie mi powiedział. On się bał ci to powiedzieć, żebyś  się na niego nie pogniewała. 

No proszę, spiskujecie za moimi plecami- śmiała  się  Teresa. Ja po prostu nie  chciałam mieć  dziecka z Robertem gdy go lepiej poznałam po ślubie. Czy wiesz, że on nawet nie  wiedział, że ja biorę tabletki i co miesiąc się cieszył, że nie jestem w  ciąży "bo on uważa". Tak jakby jego uważanie miało jakiekolwiek znaczenie. Tą historią w Moskwie tylko przyspieszył koniec naszego związku. A wiedzę o rozrodzie to miał mnie więcej taką jak ja o astrofizyce. I musisz jeszcze  coś wiedzieć - nie występowałam wcześniej o rozwód, bo bałam  się, że wtedy automatycznie urwie  się mój kontakt z tobą- nie za bardzo  wiedziałam, że cię kocham i nie podejrzewałam, że jestem dla  ciebie kimś ważnym, byłam pewna, że jeżeli zerwę z Robertem to ty się ode mnie odseparujesz. Poza tym wiedziałam, że w celibacie nie tkwisz i nie stronisz od płci pięknej a do tego  jesteś atrakcyjnym facetem. Gdy mi przyniosłeś kwiaty do biura i gdy  wyszedłeś to zaraz któraś jęknęła jaki jesteś przystojny facet. Poinformowałam personel tego  dnia o rozwodzie, bo zaraz po rozprawie dzwonił do mnie  Robert informując mnie o tym, że mamy rozwód, więc  mu się kazałam  wymeldować z mieszkania, a mówiłam  wszystko głośno, jawnym tekstem. Potem głośno rozmawiałam z adwokatem no a gdy wyszedłeś  powiedziałam, że jesteś  moim przyszłym mężem.

                                                                    c.d.n.

niedziela, 27 listopada 2022

Lek na wszystko? -11

 Teresa, tak jak powiedziała, tego wieczoru  zanocowała już u Kazika. Była  nieco zdenerwowana, bo chociaż wiele razy spali w jednym mieszkaniu a nawet w jednym  łóżku nie poznali dotychczas swoich ciał, nigdy nie łączyło ich nic więcej poza "bratnio-siostrzanymi całusami" i obejmowaniem. Czuła  się tak, jakby  miała stracić dziewictwo. Nachodziły ją myśli, że przecież wcale  nie  wiadomo czy będzie im razem dobrze, zastanawiała  się, czy naprawdę Kazik pożąda jej ciała, skoro tyle  razy nocowali pod jednym  dachem i Kazik nie usiłował jej uwieść. Na koniec przypomniała  sobie, że gdy ostatnim  razem byli w Bieszczadach, to Kazik łaził po nocy z kierownikiem ośrodka i rano jej powiedział, że nie mógł zasnąć bo miał "nieczyste zachcianki i natłok  myśli", więc spacerował nocą po terenie ośrodka i  dużo rozmawiali z kierownikiem o życiu. W czasie  gdy Kazik odwoził na  Górny Mokotów jej ojca, Teresa przygotowała  sobie najpotrzebniejsze rzeczy na niedzielne przedpołudnie i ubranie do pracy na poniedziałek. Zaczęła też pomału gromadzić to, co musi mieć pod  ręką z dokumentów. Gdy Kazik  po nią przyjechał miała  spakowane już 3 walizki. Na widok spakowanych  walizek Kazik  westchnął: "no , nareszcie zabieram cię stąd! Po resztę rzeczy jeszcze  nie jeden raz tu wrócimy. Teresa wcisnęła mu dwie walizki i powiedziała: a wiesz ile jeszcze  rzeczy muszę stąd  zabrać? 

Domyślam się - ze śmiechem stwierdził Kazik. Ale musimy zaczekać na szafy. Wymyśliłem  dziś jedną fajną rzecz - zrobimy, a raczej fachowcy nam zrobią nad przedpokojem duży pawlacz. I zagospodarujemy w living roomie jedną całą ścianę na tak zwaną żyjącą. Będzie  calutka obudowana. Znalazłem takie  rozwiązanie we francuskim czasopiśmie o urządzaniu mieszkań. Błagam cię, chodź już, nie mogę  się już ciebie  doczekać!  W samochodzie , chociaż  do przejechania było mniej  niż dwa kilometry Teresa  aż trzy musiała powtórzyć, by patrzył przed  siebie a nie na nią i obie ręce trzymał na kierownicy. 

W mieszkaniu Teresa po raz kolejny  dowiedziała  się, że jest miłością jego życia, a w sypialni czekał na  nią jedwabny szlafroczek błękitny w ciemnoniebieskie kwiaty nieznanego gatunku, a  w wazonie stały kremowe róże o lekko czerwonych  brzegach. Jakie piękne - zachwyciła  się Teresa. Też mi się podobają stwierdził Kazik mocując się nieco z zapięciem jej bluzki. Ziku, to nie jest prawdziwe zapięcie, suwak jest na plecach. Przepraszam, nie mam zbyt dużej wprawy w uwalnianiu dziewczyn z ciuchów. Zbyt długo tego nie robiłem. Teresa sięgnęła ręką do jego koszuli - ja też nie mam wprawy w rozbieraniu facetów, musimy oboje się uczyć tej trudnej sztuki rozbierania. Jeszcze nigdy nie przytulałam się do ciebie gdy byłeś bez koszuli. I bardzo mi się bez tej koszuli podobasz. Fajny ten pasek, to jakiś patent, nie widziałam takiego. Przytuliła głowę do jego piersi i delikatnie pocałowała nagie ciało. Kazik  stał nieruchomo, jakby bał się poruszyć. Obejmował Teresę i szeptał jej do ucha, że ją ubóstwia. Teresa omijając jego obejmujące ją ręce rozpięła swój stanik i wtedy Kazik jakimś cudem "odżył" delikatnie go z niej zsuwając. Wziął ja na ręce i delikatnie, niczym jakiś cenny ładunek położył na łóżku. A ty  się nie rozbierzesz zapytała?  Wpierw rozbiorę ciebie. Tesiu, kupiłem w aptece diafragmę dla ciebie, ale może wolisz, bym ja  coś jednak założył. Nie trzeba, nie przestałam brać tabletek, bo one mi po prostu regulują cykl. I...  po obejrzeniu wiadomych  ci zdjęć poszłam na badania, czy aby nie zostałam czymś obdarowana wcześniej. Przynieś mi, proszę, moją torebkę z przedpokoju. Chyba leży na podłodze. Kazik wyszedł wrócił z torebką ale już tylko w bokserkach. Teresa wyciągnęła z torebki dwie kartki - tu jest wynik badania krwi na WR a tu wynik badania czystości. Nie dostałam żadnego prezentu od tak zwanego męża. Nie mówiłam ci o tym, a zrobiłam badanie zaraz po obejrzeniu tych zdjęć. Nawet nie  wiesz ile nerwów  mnie kosztowało zrobienie tych badań i  czekanie na wyniki. A w kwestii antykoncepcji to biorę francuskie tabletki. Bardzo dobrze mi służą. Bonusem ich brania jest cykl wyregulowany niemal co  do godziny. Jesteś kochany, że pomyślałeś o mnie. Jesteś -  więcej już nie  zdołała powiedzieć, bo ciężko coś mówić w trakcie  długiego pocałunku. Rozbieranie nabrało niewyobrażalnego tempa, a Kazik gorączkowo i bardzo pracowicie zapoznawał się z jej nagim  ciałem. Był namiętny ale jednocześnie delikatny, chwilami zastygał w bezruchu i zatapiał wzrok w jej oczach, szepcząc jak bardzo ją kocha, jaka jest piękna i cudowna, że chce być z nim razem. Szczytował minutę po niej. Przepraszam, zupełnie  zapomniałem o ręczniku, ale  nie ma problemu, zmienię zaraz prześcieradło. Jesteś cudowna, połóż się na mnie, chcę cię mieć dalej na  całej swej długości. Nakryjemy się trochę, bo jeszcze  się przeziębisz. Masz takie  cudownie  gładziutkie  ciało. Nie da się ukryć, że nie pospali wiele tej nocy. Teresa odkryła, że uwielbia jego dotyk, on, że  każda jej pieszczota niebywale go podnieca i jest cudowna i stawia go do pionu, zachwycał  się każdym fragmentem jej  ciała. Około północy zjedli kolację a Teresa siedziała cały  czas na jego kolanach, a że byli nadal nadzy to siedzieli otuleni dwoma spiętymi razem kocami. Spali wtuleni w siebie a ilekroć zmieniali pozycję Kazik wycałowywał Teresę, twierdząc, że się za nią szalenie stęsknił. Robienie śniadania szło im dość opornie bo ciężko szykować  śniadanie  i jednocześnie się tulić i  całować. No nie wiem, jak ja pójdę w poniedziałek bez  ciebie do pracy- marudził Kazik. Będę wciąż do ciebie telefonował. Rano cię odwiozę i oczywiście przyjadę po ciebie.  Niedziela minęła im na kolejnych odkryciach i wzajemnych zachwytach. Późnym popołudniem Kazik podjechał do mieszkania Teresy i zabrał z niego całą  zawartość jednej z szuflad  zamrażarki. W poniedziałek rano Kazik zawiózł Teresę do pracy i po pracy po nią przyjechał. Od tego  dnia Teresa była stale wożona  w obie  strony.

W dziesięć dni później  Robert zatelefonował do Teresy, do pracy  i powiedział - właśnie się rozwiedliśmy. Nie  miałem  pojęcia że masz rozstrój nerwowy i  nie  możesz stanąć do rozprawy. Ale do pracy to jakoś możesz  chodzić, dziwne. Nie  widzę w tym nic  dziwnego Robercie. Tu mnie nikt  nie zdradza. A skoro już jest orzeczony rozwód to bądź uprzejmy wymeldować się z mojego mieszkania. Chyba że wolisz bym ja to zrobiła, ale  wtedy podam w urzędzie  twój ostatni  adres, czyli twojej matki.  Sam to potrafię zrobić - warknął w słuchawkę Robert. I nie życzę sobie z tobą żadnych kontaktów. Chwała  Bogu - stwierdziła Teresa - bo ja ich też nie pragnę. Dostałeś od mojego adwokata obrączkę? Tak dostałem i jeszcze musiałem pokwitować jej odbiór. No to świetnie. Dobrego i  szczęśliwego życia ci życzę Robercie. I odłożyła słuchawkę. 

 Popatrzyła na personel i powiedziała - pamiętajcie, że nic nie trwa  wiecznie - ani miłość ani małżeństwo. Właśnie przed chwilą dowiedziałam  się, że już jestem rozwiedziona. Bez rozprawy?- spytała któraś. Ależ z rozprawą, jak najbardziej. Ale mój, już były mąż, postarał się bardzo by dostarczyć sądowi mocnych dowodów na to, że mój pozew rozwodowy jest uzasadniony. W związku z tym, że on był winny rozkładowi  związku, zafundowałam  sobie by w sądzie stawał zamiast  mnie adwokat, bo koszty rozwodu opłaca strona winna. Zresztą nie mieliśmy nic wspólnego do podziału, połowa ceny jego samochodu też mi do szczęścia nie jest potrzebna. Zgłosiłam, że wracam do swojego panieńskiego nazwiska, a że po ślubie dopisałam sobie jego nazwisko, to właśnie je teraz odrzucą. 

I co teraz? - zapytała  najmłodsza. Teraz to za 15 minut opadną nas interesanci.Więc muszę dopić kawę. I będę musiała któregoś dnia wyjść wcześniej by wyrobić sobie  nowy  dowód osobisty, ewentualnie przyjechać nieco później do pracy. Ale to omówię z panią kadrową.

Następny telefon był od adwokata, któremu  wylewnie  dziękowała, potem dodzwonił się Krystian a na koniec w drzwiach stanął....Kazik. W ręce trzymał bukiet róż. Podszedł do  "lady" oddzielającej interesantów od personelu i  powiedział- to od twojego taty i ode mnie. Przyjadę po ciebie, bądź na parkingu zaraz po szesnastej. Dokumenty dostaniesz  do domu. Gdy odbierała od  niego kwiaty została cmoknięta w czoło i policzek. Kazik uśmiechnął się łobuzersko i powiedział - życzę paniom spokojnego dnia, do widzenia!

Gdy wyszedł któraś westchnęła - o rany, ale przystojny facet! Kawał faceta, wysoki- dodała  druga. No to zobaczyłyście właśnie mego przyszłego męża - powiedziała Teresa.  Już zdążyła pani zakręcić  się za następnym?- zaśmiała  się najmłodsza.  Trafiłaś kulą  w płot - znamy się od  dziesięciu lat wtedy po prostu wybrałam niewłaściwego człowieka,  bo byłam młoda i  głupia, teraz  zrobiłam korektę. A  pobierzecie się? Oczywiście, jestem bardzo staroświecka i nie mam zwyczaju żyć z kimś na "kocią łapę". Zresztą państwo szalenie  dba o to, by życie w konkubinacie nie  było usłane różami. Są kraje, które uznają konkubinat za legalny  związek i można zgłosić, że się jest w takim  związku. Taka ustawa chroni kobietę, facet nie  może jej bezkarnie nagle wystawić na ulicę bo mu się kobiecina znudziła. Poczytajcie  sobie o prawodawstwie w innych  krajach  Europy. W dalszym ciągu daleko nam do europejskiej demokracji.

A kiedy ślub? Nie wiem, ja nie będę się tym zajmowała.  Nie mam na to czasu. On będzie  to załatwiał. Większość urzędów funkcjonuje  w tym  samym  czasie, czyli 8,00-16,00.  A ślub będzie bez gości, bez wesela, tylko ze świadkami. Już raz miałam dwa śluby jednego dnia i wesele. Wystarczy - jak  dla mnie.  A ja to bym chciała mieć dwa śluby jednego  dnia i długą białą  suknię  i wesele- rozmarzyła  się najmłodsza. A jaką suknię pani  miała? Żadną, byłam w kostiumie.

No, koniec gadania  o głupotach. Trzeba się brać  do pracy. Jest trochę  wniosków do wypełnienia, trzy albo cztery ambasady do obskoczenia,  PTA  załatwię telefonicznie, do LOTu na  ścianie musi się któraś z was przelecieć, trzeba bilety kolejowe odebrać z  Orbisu tego na  emdeemie bo już wczoraj dzwoniły, że  są bilety. Czy zauważyłyście to co ja?  Poniedziałek dziś i  jeszcze nikt z interesantów nie dotarł. Oby tak dalej. Która  dziś pójdzie do paszportów? I trzeba jeszcze odebrać  paszport z Metalexportu i dać  do wizowania. Idę na moment do pani kadrowej.  Zostawcie mi na biurku wiadomość co która  wzięła do załatwienia na  mieście.

Gdy wróciła zobaczyła, że Basia zawzięcie szuka czegoś w szafie pancernej. A czego Basiu tak szukasz?-spytała. No tego paszportu, który trzeba zanieść do Metalexportu. Baśka - oprzytomnij - z Metalexportu to masz do nas przynieść paszport, ale wpierw tam zatelefonuj i dowiedz się czy facet ma paszport i  czy jest ważny co najmniej  pół roku. Zapisz sobie o co masz  się zapytać i sprawdź telefonicznie czy to ten Małecki- sprawdź datę jego urodzenia. To  dość  popularne nazwisko. I sprawdź jeszcze -na  miejscu, nim wyruszysz  z powrotem, czy wzięłaś właściwy paszport, żebyś nie  musiała drugi raz tam lecieć. No nie- muszę zmienić pracę bo  zupełnie tu ogłupieję- pomyślała. Pracując z bezmyślnymi można się  chyba  bezmyślnością zarazić.  Interesantów  z  zewnątrz było tylko kilka  osób ,byli  to  głównie specjaliści już szykujący się do wyjazdu na podpisany kontrakt. Ale spokój  był tylko  chwilowy, bo uaktywnili się branżyści, którzy przeważnie  o tej  porze  roku odwiedzali kraje, z którymi były podpisane  kontrakty. Ale  zdecydowanie  było z nimi mniej kłopotu, bo wyjeżdżając  często poza kraj ojczysty dobrze  znali trudności związane  z organizacją podróży i potrafili docenić  pracę działu Teresy. Zwłaszcza  wtedy, gdy sami usiłowali  sobie zarezerwować podróż i dowiadywali się w biurze LOTu, że nie ma na ten termin  miejsc, a Teresa "jakimś cudem" potrafiła ich na żądany termin wyekspediować. Teresa śmiała  się  tylko i  mówiła, że  widocznie samolot został albo "rozciągnięty w poprzek", albo wydłużony. W najgorszym razie wyszukiwała takie połączenie  z przesiadką by mieściło się finansowo w milażu połączenia podstawowego. Wiedziała też, które  lotniska podrażają podróż i lepiej je omijać, jeżeli dane  miasto nie jest punktem  docelowym  podróży. Pierwszą osobą, która wiele straciła na braku kontaktu z Teresą był....jej były  mąż. Przedtem zawsze Teresa  robiła mu u koleżanek rezerwacje  do Moskwy-wiedziały, że robi je dla swego męża i w  razie odwołania podróży na pewno na czas odwoła  rezerwację. Teraz biedaczek nie mógł się nadziwić, że znalezienie  wolnego miejsca w  samolocie  do Moskwy graniczy  z cudem i każdą podróż musiał planować z bardzo dużym wyprzedzeniem. A o  tym Teresa dowiedziała  się od znajomej pracującej w tej  samej centrali co były mąż. Teresa nie ukrywała  faktu, że się  rozwiodła, nie mówiła dokładnie  dlaczego, powiedziała  tylko, że sąd uznał, że z jego  winy doszło do  rozwodu.

                                                                     c.d.n.

sobota, 26 listopada 2022

Lek na wszystko? - 10

Ojciec Teresy po raz pierwszy był w sklepie IKEA. Zdumiony  był wielkością sklepu,  różnorodnością sprzedawanych towarów oraz  możliwością "pomacania"  wszystkiego co  sklep oferował do  kupienia.

Wysokość  łóżka była  dobierana  nieomal komisyjnie, wpierw  tata musiał "pod czujnym okiem" obojga usiąść na  łóżku, potem  położyć się na  nim  by wypróbować,  czy taka twardość  materaca mu odpowiada,  czy  może  woli nieco miększy, bardziej uginający  się pod jego  ciężarem,  a może jeszcze  twardszy  niż ten. Gdy już  wybrał, wszystko zostało spisane. Potem wybierali komody do sypialni, jedną z samymi  szufladami,  drugą z szafkami i mniejszymi  szufladami.  Potem było wybieranie fotela i tata poprzesiadał  się  z 10 razy z jednego na  następny i gdy trafił na  najwygodniejszy dla siebie nastąpiło spisanie  jego wszystkich  danych, potem było szukanie stołeczka, który służyłby za podnóżek, wybranie "prześcieradeł z gumką",  szukanie płytkiej szafki, która  mogłaby służyć za wezgłowie  łóżka. Zapisali  sobie  również numery wieszaków do obu sypialni, Teresa  wybrała też dla  siebie i taty wodoodporny stołek do kabiny prysznicowej,  dodatkowe płytkie  szafki wiszące do łazienki i matę antypoślizgową  do niej oraz do kabiny. I nowe  lustro do łazienki, bo to wisiało zdecydowanie  za wysoko i było za małe. Największe  zdumienie taty wywołał fakt, że  wyszli ze sklepu z pustymi rękami, bo mieli tylko dwa zapakowane  firmowo prześcieradła i że gdy przyjadą  do  domu to wtedy złożą  w sklepie zamówienie  i je opłacą i wtedy  któregoś  pięknego  dnia  zamówione rzeczy  zostaną im  dostarczone do  mieszkania. Teresa tłumaczyła tacie, że znacznie  bardziej kłopotliwe byłoby kupienie  teraz  wszystkiego, odbiór tego w magazynie i  szukanie ad hoc jakiegoś  transportu i kogoś by to  wszystko wwiózł i wniósł do  mieszkania. A tak to przyjdzie  zawiadomienie  kiedy to wszystko przywiozą i na ten  dzień Kazik zostanie  w domu. A potem w weekend będą się bawić w składanie łóżka,  komód, szafek łazienkowych, szafki tej  co  za  wezgłowie  ma służyć. Lampę stojącą do fotela w tatowej sypialni i nocną lampkę dobiorą gdy już będzie sypialnia umeblowana. A jak już będzie umeblowana  sypialnia to tata  się wtedy  zastanowi co chce  mieć w drugim pokoju. Szafy to zrobi znajomy stolarz i sam je u  nich zainstaluje. I nie  szkodzi, że będą nieco droższe od  gotowych,  ale będą na wymiar i nie będą ich  musieli sami składać.

Obiad  zjedli w mieszkaniu Teresy,  mikrofalówka i piekarnik bardzo ów proces  uprościły. Kazik od  razu zrobił "ściągę" dla taty by bez trudu mógł obsługiwać mikrofalówkę   oraz dodatkowy piekarnik. Bo Teresa dokupiła  drugi piekarnik, nieduży, akurat taki do jednoosobowego  gospodarstwa. 

Po obiedzie, gdy  jedli  deser delektując  się bitą śmietaną  z malinami, tata powiedział - jestem wszystkim zachwycony a najbardziej to tobą Kaziku - widzę jak  bardzo kochasz Terenię i jaki z ciebie naprawdę porządny mężczyzna. Wprawdzie ślubu jeszcze nie macie,  ale  dla  mnie już jesteś  synem i z wielką radością tak będę do ciebie  mówił, o ile to ci nie będzie przeszkadzało.  

A ja jestem  zachwycony, że znów ktoś do  mnie mówi "synku" - tak nagle straciłem rodziców. Chyba każdy z nas chciałby do końca  swoich  dni czuć opiekę swoich rodziców, nawet gdy już  sam jest  dorosły.  To prawda- ja sam bardzo często wspominam swoich  rodziców i zastanawiam  się jak oni by postąpili - powiedział ojciec. I, jeśli mam być szczery to muszę  się do czegoś przyznać - uważam, że jesteście zupełnie nie  dzisiejsi, że chcecie bym z wami mieszkał - przecież to dla was pewnego rodzaju  skrępowanie.

To nie jest dla nas  jakieś  skrępowanie - co najwyżej zobaczysz kiedyś jak goła  biegnę do łazienki, no ale gołą to widziałeś mnie nie jeden raz. Przecież razem z tobą byłam na plaży dla nudystów w Bułgarii. Widok gołego  Kazika też cię raczej nie  zgorszy. Jest ładnie zbudowany. Zawsze go podziwiałam  gdy bywaliśmy wszyscy razem na basenie. A nas  nie  zgorszy widok ciebie w stroju Adama. Nie należymy do  tych, którym golizna kojarzy się  tylko i  wyłącznie z  aktem płciowym.  A gdy będziesz z nami mieszkał będzie to dla mnie  spore ułatwienie, bo będę cię miała na wyciągnięcie  ręki i nie będę musiała się zastanawiać jak  się czujesz, czy dam radę tego  dnia  do ciebie  wpaść bo już kilka  dni  nie  byłam. Dobrze, że to mieszkanie jest pięciopokojowe, więc i ty i  my mamy po 2 pokoje dla siebie i jest ten living room. Utrzymanie tego mieszkania, w  którym teraz  jesteśmy będzie szło z wynajęcia twojego mieszkania na  Al.Niepodległości i jeszcze będziesz  miał dodatek do emerytury. A warto je  zatrzymać bo jeśli padną nam obie  windy to te trzy pokoje z kuchnią mogą być dla  nas "ratunkiem", żeby nie gramolić  się na ósme piętro bez windy. No i poza tym mamy dodatkową lodówkę wraz  z zamrażarką. A i ja będę  miała wygodę, bo zawsze cię będę mogła poprosić o podszykowanie czegoś do obiadu, bo my  się nałogowo stołujemy  w domu. No i tu jest naprawdę  sporo terenów  zielonych, będziesz  miał gdzie  spacerować. I osiedle jest  już naprawdę nieźle zagospodarowane i dobrze skomunikowane ze śródmieściem.  To mieszkanie, w którym teraz  mieszkasz można również sprzedać - jeśli tak będziesz  wolał. To musisz  sobie  sam przeanalizować. Nam nic do niego. No  a to mieszkanie Kazika,  w którym będziemy wszyscy mieszkać jest już spłacone. Ja jestem zameldowana w tym, w którym teraz  siedzimy. 

Gdy się pobierzemy to zaraz zamelduję Tesię u siebie i nauczony smutnym  doświadczeniem od  razu zrobię zapis testamentowy na  nią. Tesiu, skarbie  kochany - nie  rób takiej przerażonej  miny, ja co  roku robię badania kontrolne bo wykupiłem  sobie karnet w prywatnej przychodni. A oni mają "zagraniczne" normy dbania o  zdrowie pacjentów tam  zarejestrowanych. Po ślubie  też tam  cię zarejestrujemy i tatę. Sami co  roku zapraszają mnie na  badania. I nie ma problemu by dostać się do specjalisty i porobić różne specjalistyczne badania. I mają również własny  szpital z bardzo dobrymi specjalistami i dobrym sprzętem. No i tatę też zamelduję, bo wyszło zarządzenie, że osoby przebywające dłużej niż dwa tygodnie  muszą  mieć meldunek - przynajmniej  tymczasowy.

A wiadomo już kiedy będzie rozprawa rozwodowa?- spytał tata. No na  razie to wiem tylko, że po niedzieli Robert ma wyznaczone spotkanie  ze  swoim adwokatem, o którym wiem, że jest dobrym kolegą adwokata Tesi. A co dalej to się dowiemy po tym  spotkaniu. Do Roberta  chyba  już dotarło, że sam  siebie "zakopał" swoim zachowaniem i chyba tylko jakaś niedorozwinięta  umysłowo kobieta mogłaby pozostać nadal jego żoną. No albo taka, która byłaby zwolenniczką "związku otwartego". Krystian zlecił sprawę  rozwodu swojemu przyjacielowi, który będzie  stawał w sądzie w zastępstwie Tesi. Zwłaszcza, że sprawa jest świetnie udowodniona, są zdjęcia, które  są "wielką kropką nad  i"  i nie pozostawiają cienia wątpliwości z czyjej winy jest rozwód. No i praktycznie nie ma  nic  do podziału. No i trzeba będzie po rozwodzie  wymeldować stąd Roberta. To  może zrobić sama Tesia, bez jego udziału, tylko poda  adres zamieszkania  jego matki.  Rozmawiałem z Robertem po tym całym wydarzeniu i on twierdził, że jego matka chce wytłumaczyć Tesi, że taki "pojedynczy wyskok" powinna wybaczyć, bo pewnie Tesia była dla niego za mało czuła, więc biedaczek szukał gdzie indziej czułości.  Stara wariatka - podsumował ojciec- zapatrzona w Roberta jak pies  w pęto kiełbasy. Kocham Terenię ogromnie, ale widzę również jej wady. Jak  każdy ma ich kilka.  I od  samego początku Robert mi się nie podobał. Ale jeśli kiedyś będziecie rodzicami to  sami  się przekonacie, że wytłumaczenie dorosłemu dziecku, że obiekt jego  uczuć raczej nie  za bardzo na owe uczucia  zasługuje, graniczy  z cudem,  a cuda  na tym świecie  bardzo  rzadko  się  zdarzają. I jestem  ci bardzo wdzięczny, że zadbałeś o to, by Terenia jak najmniej ucierpiała przy tej sprawie. 

Tatusiu, kocham ją od pięciu lat,  a znam od dziesięciu. Usiłowałem zwalczyć to uczucie, ale  się nie dało. Ale powiedziałem jej o tym uczuciu dopiero teraz. Przedtem tylko nad nią czuwałem z daleka. Od chwili gdy się poznaliśmy zawsze sobie pomagaliśmy, czuliśmy  się jak brat z siostrą. I może dzięki temu dobrze  się poznaliśmy. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem bo już niedługo będzie   moją żoną.  Chcemy oboje z Tesią mieć cichutki ślub - wystawne śluby  już oboje  mieliśmy. Taki ślub - tylko świadkowie i my. Moim świadkiem będzie mój brat, Krystian. 

A ja tato poproszę ciebie  byś ty był moim świadkiem. Jedynym wymogiem dla świadka jest fakt pełnoletności, a ty już jesteś pełnoletni- powiedziała Teresa. I to nawet  bardzo - zauważył ojciec. Nie będziemy zapraszać na  ślub jakichś znajomych. A po ślubie przyjedziemy albo do  domu i tu  coś razem skonsumujemy albo wylądujemy na obiedzie w Europejskim  albo w Bristolu. Nad  tym to się jeszcze zastanowimy. Jak na razie to  mieszkamy jeszcze oddzielnie, ale chyba od dziś sprowadzę się do Kazika. 

Kazik złożył ręce jak do modlitwy i powiedział - tylko się nie rozmyśl, błagam. Na razie zmieścisz  swoje rzeczy w mojej szafie nim zamówimy drugą. W poniedziałek wyskoczę w tym układzie do pana stolarza. I pomyśl, czy chcesz taką samą szafę czy może nieco inną. Najlepiej  zrobić mu odręczny rysunek i napisać  wymagane wymiary półek,  szuflad, części "wieszakowej". I pomaleńku  zaczniemy przewozić  do nas rzeczy tatusia.  Na pewno tata ma rzeczy, które rzadko używa, więc to wszystko co jest  rzadko używane, ale chce nadal  mieć to będzie w tym mieszkaniu w najmniejszym pokoju. Zawsze w razie potrzeby będzie  je  można  stąd  wziąć.

Teresa w pewnej chwili powiedziała - chodźmy teraz na krótki spacer po osiedlu, bo  nie mogę  się oprzeć  wrażeniu, że tata ostatnim  razem to szedł osiedlem gdy ja się tu  wprowadzałam. A osiedle z tamtego okresu a  dziś to dwie  bardzo różne  bajki. I jeszcze  coś - mieszkanie Kazika ma znacznie  lepsze widoki z okien  niż to - tu z obu  stron widać tylko sąsiedni blok. Z okien mieszkania  Kazika  widać z jednej  strony  Sadybę z drugiej skarpę Mokotowską, widać przestrzeń. I pewnie  za szybko jej nie  zabudują bo ta łąka to teren torfowiska. No i na pewno nie trzasną tu  wieżowców, co najwyżej domki jednorodzinne. A  miał tu być kiedyś  teren rekreacyjny i  może kiedyś rzeczywiście będzie. Tyle tylko, że dla  miasta  większy  zysk  z osiedla niż z terenu rekreacyjnego.

Spacer to  był bardzo dobry  pomysł - tata rzeczywiście  nigdy  tym osiedlem  nie  spacerował i bardzo  mu się osiedle  spodobało "od  strony  spacerowej". Spodobała  mu się aleja kasztanowa i fakt, że było tu naprawdę dużo  zieleni i  były też  całkiem  wygodne ławki. No i blisko do środków komunikacji. Tak- powiedziała Teresa- teraz jest tu naprawdę fajnie,  ale początki wcale  nie były  wesołe, a ja tu  zamieszkałam gdy nawet trawników nie  było, kursował jeden autobus, do sklepu  się  szło na inne osiedle i koniecznie w kaloszach, bo gdy padał  deszcz to  się brnęło w  błocie.

                                                                 c.d.n.

 



piątek, 25 listopada 2022

Lek na wszystko? - 9

 "Wizja  lokalna" przeprowadzona przez ojca Teresy wypadła wielce pomyślnie. Wszystko dzięki temu, że Kazik miał umeblowaną głównie sypialnię i częściowo living room, poza  tym dobrze  zagospodarowaną kuchnię i ładnie zrobioną łazienkę. Reszta wymagała  dopiero umeblowania, ale wszędzie był już położony parkiet. Z trzech pokoi ojciec Teresy  miał sobie  wybrać dwa dla  siebie i jak  mu oboje tłumaczyli, to im jest naprawdę obojętne, który pokój im przypadnie  z tej puli. 

Pewnie byłoby logicznie - powiedział tata, gdybym wybrał dwa przylegające do siebie. Kazik podszedł do niego, objął i powiedział- tatusiu- rzecz nie  w logice,  ale w tym, by podobał ci  się widok z okna z obu pokoi - możesz śmiało mieć dwa pokoje  wcale do siebie  nie przylegające. Co do mebli - można  wziąć te, które są u ciebie, ale może chcesz mieć nowe. Teresa jest zdania, że twoje łóżko trzeba  by wymienić - to które masz jest jest przede  wszystkim za niskie no i  za wąskie. Kupimy szersze, o takiej  wysokości by było wygodnie na nim siadać z pozycji stojącej oraz  wstawać gdy  się  siedzi. Pojedziesz tato razem z nami do sklepu, bo się do łóżka i materaca przymierzysz- trzeba dobrać taką twardość materaca, która będzie ci odpowiadała. Sprawdź, proszę szafę w mojej sypialni, czy ci taki model odpowiada i pomyśl co jeszcze chcesz mieć  w  sypialni. Tesia proponuje by kupić ze dwie komody na bieliznę i inne drobiazgi i jakiś regalik na książki a ja bym jeszcze tam  wstawił  fotel byś wygodnie mógł sobie czytać przed  spaniem. Dokupilibyśmy też podnóżek i lampę stojącą i mały podręczny stolik, żeby  było gdzie postawić kubek z herbatą i odłożyć książkę. Do fotela też się będziesz  musiał przymierzyć. I zaraz  cię zagonimy do przejrzenia katalogu i wybrania mebli do drugiego twojego pokoju - powiedziała Teresa. I oglądaj wszystko pod kątem tego co ci  się podoba a nie pod kątem ile co kosztuje. Ważniejsze są gabaryty niż ceny. Za wezgłowiem łóżka postawimy jakiś płytki regalik lub szafkę, by była tam nocna  lampka i inne podręczne  dobra. Wszędzie są w oknach żaluzje, ale jeśli chcesz to możemy też dać jakieś lekkie zasłony, głównie w celach dekoracyjnych. Bo jednak żaluzje lepiej  chronią. No i dokupimy krzesełko łazienkowe do kabiny prysznicowej. Nie lubię stać pod prysznicem - Teresa uzupełniła listę. No i te wieszaki do naszej i taty sypialni na zdejmowane ubranie. Kupimy dwa męskie i jeden damski.

Kochani, wszystko cacy,  ale ja chcę partycypować w kosztach. Oczywiście, nie ma  sprawy- stwierdził Kazik i stojąc za plecami taty mrugnął do Teresy, żeby się nie  sprzeciwiała. Tatusiu - będziesz  zawsze nosił klucze od dwóch mieszkań, bo może się zdarzyć, że winda będzie nieczynna, to wtedy zamiast wdrapywać się na to ósme piętro przejdziesz  się do mieszkania Tesi. Tu  się raz taka awaria zdarzyła, że obie  windy nie  działały, ale to było raz. A budynek ma już ze 12 lat. Poza tym jeśli się zmęczysz lub będzie ci  się  chciało pić to wpadniesz na to pierwsze piętro- tam cały  czas będzie czynna  lodówka i  zamrażarka, będziesz mógł sobie  zrobić kawę lub herbatę,  zaopatrzenie   "ratunkowe" w postaci czegoś do pochrupania  też będzie cały  czas  dostępne.

No to teraz pojedziemy do Ciszycy po sok i maliny- zarządził Kazik. Teresa zapakowała osiem litrowych słoików i kilka butelek z zakrętkami. Na pytające  spojrzenie Kazika  powiedziała - im  na pewno  przydadzą  się i  słoiki i butelki, a jeśli nie  będą chcieli takiego prezentu to też  nie problem- zabierzemy  do  domu z powrotem. Droga  był krótka, w Konstancinie   skręcili na rozjeździe  w lewo w stronę Wisły i w kwadrans później  byli już w Ciszycy. Bez trudu odnaleźli duży, piętrowy, jeszcze  nie otynkowany dom. Koło domu był jeszcze  nie ogrodzony  sad. Gdy wysiedli z domu wyszły  dwie  osoby- starszy mężczyzna i dość młody. Kazik opuścił szybę w samochodzie i się głośno roześmiał wołając- góra z górą  się nie  zejdzie a człowiek  z człowiekiem czasami tak.  Cześć Leszku, to wasza posiadłość? O rany, Kazik- sto lat  cię nie  widziałem! Ty po sok przyjechałeś,  czy przypadkiem?  No po sok, ale  nie miałem pojęcia, że to ty tu gospodarujesz.  No właściwie to nie ja, a moi  rodzice. Kupili ten dom i ziemię w ubiegłym roku. Ledwie cię poznałem, stwierdził Leszek.  A teraz  lepiej? - spytał Kazik  zdejmując przeciwsłoneczne  okulary. No lepiej, ale  się bardzo zmieniłeś. No cóż, starość  nie  radość, spoważniałem zwłaszcza  w poprzek, przestałem mieć  niedowagę. Nooo, byłeś jak niteczka a teraz  wyglądasz normalnie. Z samochodu wysiadła Teresa i jej ojciec. Kazik przedstawił ich  sobie  mówiąc- to  mój kolega jeszcze  ze studiów, Leszek Z., a to moja jeszcze narzeczona, ale już wkrótce żona Teresa i mój teść. 

No żebym wiedział, że przyjedziesz to  bym jakąś  wartę honorową wystawił. Nie błądziliście? Nie, bo Szymon mi powiedział jak tu  dojechać i że to pierwszy dom  i że nie jest jeszcze otynkowany. No właśnie, w poniedziałek mają go tynkować. A ty tu teraz  mieszkasz? Tylko w  weekendy i  wszystkie urlopy. Musiałbym dzieciaki wozić codziennie przynajmniej  do Konstancina, poza tym mała  chodzi  do szkoły muzycznej. Tu to ja i brat spędzamy urlopy i  większość  weekendów. Moi rodzice  spędzają  tu większość  roku. Mama moja ma świra na punkcie wsi, bo się wychowała  na  wsi i uwielbia dłubać  w ziemi. Panie  Leszku- wtrąciła Teresa- przywieźliśmy słoiki i butelki - wypakować czy  wywieźć je  z powrotem. Ależ oczywiście, wypakować, słoików i butelek nigdy nie jest  za dużo. Teresa kiwnęła ręką   na Kazika, by wyjął pudło z bagażnika.Oooo, jakie  super  słoiki - zachwycił się Leszek. Dostaniecie  w nie  domową kapustę kiszoną i kiszone jabłka. Nie dostaniemy,  ale u was kupimy- poprawiła go Teresa. To wszystko panie Leszku kosztuje- nic oprócz chwastów  samo nie rośnie, wszystko wymaga  nakładu pracy i pieniędzy.  

A ja skądś panią znam, tylko nie  mogę skojarzyć skąd. A pracuje pan nadal tam,  gdzie pan pracował 3 lata wcześniej?  Nie, odszedłem, to nie było miejsce dla  mnie. No to panu podpowiem- był pan ze swoim szefem w CHZ i pana  szef usiłował mnie  zwerbować do pracy. A ja powiedziałam, że nie mam ochoty,  bo nie lubię być szkolona. I mieszkaniem pani też  wtedy wzgardziła i szef  się bardzo dziwił. No bo  miałam  gdzie mieszkać. Musiałabym  chyba  mieszkać pod  mostem żeby w tym resorcie pracować i  mieszkać  w bloku z innymi pracownikami tego resortu. I tak mam z nimi wciąż  do czynienia, ale na odległość. Jest jeden pozytyw - bardzo szybko dostałam paszport, czyli byłam prześwietlona. Zresztą gdyby mnie  nie prześwietlili to bym w tym miejscu nie pracowała. Ale się pomału  rozglądam  za jakimś innym miejscem  do pracy. Pomału już mam dość tej rozrywki. Czuję  się chwilami jak  w jakimś  wariatkowie lub ośrodku dla niedorozwiniętych umysłowo. Na drzwiach  wisi kartka, że wchodzić mają po jednej osobie, podane są godziny w których obsługuje  się interesantów, podana jest godzina przerwy, wszystko wypisane  dużymi, czerwonymi literami i  się ciągle  zastanawiam czy wszyscy są wtórnymi analfabetami czy  może debilami od urodzenia.

No a kiedy bierzecie  ślub - dopytywał  się Leszek. No ja  to  bym  chciał jak najszybciej, ale nie mam pojęcia  na kiedy uda  się to załatwić. Chcemy wziąć  cichy ślub, bez osób postronnych, tylko świadkowie będą  z nami. Oboje już  mieliśmy uroczyste śluby , więc nas ta  uroczystość  nie bawi. My, świadkowie i piętnaście  minut "uroczystości". A Anka wyszła  drugi raz za mąż- dopytywał się Leszek. Nie, nie wyszła bo Anka nie  żyje. Niestety nie chciała  się leczyć. 

Ojej, ogromnie  cię przepraszam, nie  miałem  pojęcia, że ona nie żyje. Nie masz za co przepraszać, nie twoja  wina. Nie  była jakąś  znaną postacią, prasa o  tym nie pisała no to  skąd  miałbyś wiedzieć. A jeszcze obaj  nie jesteśmy  w takim  wieku by zaczynać czytanie   gazety od  nekrologów. Nawet  nie  wiem czy  był w gazecie  nekrolog, mnie wtedy nie  było w Polsce. A ona taka wesoła  dziewczyna była- brnął dalej  Leszek. Tak, wesoła  była, zwłaszcza gdy mało wypiła, bo szybko potem stawała  się niemiła. Módl się chłopie  by nikt z twoich bliskich nie  stał się w przyszłości alkoholikiem.

Napilibyście  się może kawy? - spytał Leszek. Wiesz, raczej innym  razem, bo jesteśmy umówieni jeszcze w jednym  miejscu no i  chcemy jeszcze wpaść na  zakupy. Teresa z trudem powstrzymywała  się od śmiechu obserwując Kazika, więc prędko  zapytała jakie owoce  mają w  sadzie, bo na drzewach owocowych to ona  się  nie zna.  Ach, ten sad trzeba jak najprędzej ogrodzić, bo taki nieogrodzony jest  niestety stale okradany z owoców. Plantacja jest mniej narażona na kradzież, bo po  ciemku zbyt trudno zbierać maliny. No to macie problem- stwierdził Kazik- na waszym  miejscu  zainwestowałbym w foto-pułapki i sprawdził kto  was  okrada. W końcu dokonali zakupu 3 litrów  soku malinowego, zostawili słoiki na kapustę kiszoną i umówili  się, że Leszek zatelefonuje do Kazika, gdy już kapusta (nowa partia) będzie  się nadawała  do umieszczenia w słoikach.

Gdy tylko odjechali Kazik stwierdził, że gdyby wiedział, że spotka tu Leszka to wcale  by soku  nie brał, bo kontakt z Leszkiem zawsze przyprawiał go o  niesmak. A jego serdeczność to  Kazika denerwuje. Teresa  się śmiała i powiedziała, że jest zdziwiona bardzo, że on ją poznał bo widzieli się może godzinę. A mnie to wcale nie dziwi - każdy facet z reguły zapamiętuje ładną kobietę. Ty też? - zapytała Teresa. Ja od pięciu lat mam przed  oczami tylko ciebie, wszystkie inne to jakieś baby. Ciekawy  jestem  czy Robertino  już się spotkał ze swoim mecenasem. Oczywiście mecenasa naraił mu Krystian i jest to dobry kumpel twojego adwokata. To Robercik prosił  Krystiana o jakiegoś adwokata? No jasne, nie  sądzisz  chyba, że Robercik  by sam ruszył tyłek do jakiejś kancelarii adwokackiej skoro wie, że mój braciszek jest prawnikiem. A pamiętasz, moja cudna, że w poniedziałek masz mi przynieść upoważnienie dla Krystiana?  Oczywiście, że pamiętam. Na ciebie też mogę wystawić. Ale będzie  atrakcja jak puszczę farbę kadrowej, że się rozwodzę.  A jeszcze większa, gdy powiem za jakiś czas, że biorę ślub i wezmę 2  dni- bo tyle przysługuje. Więc może weźmiemy w tym układzie ślub w czwartek , to będziemy mieli aż 4 dni wolne od pracy. U mnie to istotne, będę musiała dużo wcześniej znać termin, by maksymalnie dział "obrobić" na te  dwa dni. Dobrze, że to nie będzie kwiecień lub maj, bo wtedy jesteśmy nieomal biurem podróży. Naprawdę muszę się rozejrzeć za jakąś inną pracą. Marzę o jakiejś nudnej pracy, bez interesantów. Zawieźli sok do domu, zjedli razem z ojcem coś na kształt drugiego śniadania i pojechali do IKEI, by kupić łóżko dla ojca i w ogóle  rozejrzeć  się "co w meblach słychać". 

Teresa uważnie obserwowała ojca, czy ta  "wycieczka" nie za bardzo nadwyrężyła jego  siły, ale ojciec był w całkiem  dobrej kondycji. Z apetytem zjadł  to co i oni, Teresa kilka  razy pytała  się,  czy  aby nie jest już zmęczony, ale ojciec  zapewniał ją, że naprawdę bardzo dobrze się czuje. Po jedzeniu i niezbyt  długim odpoczynku wyruszyli do IKEI w  Jankach. Gdy ojciec  był w łazience Teresa powiedziała  do Kazika- zobacz, w tatę wstąpił jakiś nowy  duch. 

No cóż- człowiek to jednak dość stadna istota. Tata jest po prostu zadowolony  z perspektywy, że będzie razem z nami mieszkał. Ciszę i  spokój to będzie  miał zawsze gdy będziemy w pracy, umiarkowany ruch gdy wrócimy z pracy a w weekendy  będzie z nami spędzał sporo czasu. Wiesz  co wykańcza psychikę starszych  ludzi?  Świadomość, że są na marginesie, że są nikomu niepotrzebni. Będziemy twojego tatę angażowali do różnych przedsięwzięć, żeby się czuł potrzebny.

                                                                        c.d.n.


czwartek, 24 listopada 2022

Lek na wszystko? - 8

 Dość  długo Teresa  nie  mogła  się uspokoić, ale to  nie  dziwiło Kazika. Miała za sobą ciężkie  chwile, w których  trzymała  się  dzielnie, a teraz tama  pękła i wszystkie uczucia  zaczęły wydostawać  się na  zewnątrz. Kazik niewiele teraz  mówił, słuchał uważnie tego co mówiła Teresa, scałowywał łzy i tulił ją  w ramionach. W pewnym  momencie Teresa  powiedziała-  ja cię bardzo, bardzo przepraszam, nie powinnam cię obciążać tymi wynurzeniami. Byłam głupia i naiwna i wszystkie konsekwencje  tego powinnam  ponosić  sama, nie obciążać cię tym, że byłam ślepa i głucha i po prostu  głupia. 

Ależ  Tesiu, niczym  mnie  nie obciążasz, ja też widziałem Roberta inaczej, uważałem go za odpowiedzialnego faceta. Oboje źle go oceniliśmy nie dostrzegając pewnych  symptomów. Kocham cię i chociaż bardzo chciałem  nie mogłem tego uczucia  zwalczyć. Raz cię oszukałem - nie powiedziałem  ci prawdy dlaczego mnie ten skok z ósmego piętra kusił. Czułem, że to jedyny sposób by przestać  cię kochać. Odwiodłaś mnie  wtedy od tego i postanowiłem jednak zostać i  czuwać nad tobą. I nie mów, że jesteś dla mnie nudna, dziecinna itp. Jesteś dla  mnie  cudowna i jedyna. Powiedz mi, proszę - pomyślisz o mnie jako o kandydacie  na swego męża i ......nie dokończył zdania, bo Teresa przylgnęła do jego ust. To  był bardzo, bardzo długi pocałunek, chyba na  rekord  świata. Gdy na  moment oderwała  się od niego  powiedziała- nareszcie  wiem jak naprawdę całujesz, to coś cudownego! Chcę być z tobą, od teraz , zaraz aż do  końca naszego  życia. I nie jesteś  dla  mnie za stary,  osiem lat  różnicy to tyle  co nic. Myślałam  tylko, że wolisz nieco poważniejsze ode  mnie kobiety i mądrzejsze i z  tytułem mgr przy  nazwisku. A ja  mam tylko licencjat. 

Kazik ujął w dłonie jej twarz, utkwił swój wzrok w jej oczach i powiedział - nie  wiem skąd ci wpadł do głowy taki niedorzeczny pomysł - mnie twoje  studia  nie  są do czegokolwiek  potrzebne, ale gdy będziemy razem a ty będziesz  chciała owe mgr uzupełnić to nie będę  się  sprzeciwiał, jeśli to ciebie ma uszczęśliwić. Mnie do szczęścia jesteś ty potrzebna, bycie z tobą  a nie owe mgr przy twoim nazwisku.

Ziku, tak naprawdę to jesteśmy parą idiotów, bo od  dawna jesteś w moim  sercu, tylko wmawiałam w siebie, że kocham cię jak brata. I prawie w to uwierzyłam.  Może powinnam Robercikowi podziękować, że wyciął taki  numer.  A może i on wyczuł jakąś zmianę we mnie i szukał u kogoś innego pocieszenia. Nie wiem, a właściwie  to  mnie już zupełnie  nie obchodzi. Mam tylko nadzieję, że dostanę rozwód. I że mnie naprawdę chcesz. Z moimi fobiami włącznie.

A jakie  ty masz fobie?- zdziwił się Kazik. Dla mnie jesteś uosobieniem  spokoju i zaradności, nie  rozumiem tego. No to widocznie nauczyłam  się dobrze  maskować- zaśmiała  się Teresa. Niemal  codziennie  boję  się, że sobie  z czymś  nie poradzę, widocznie  pobyt ze  wszystkowiedzącym Robertem tak  na  mnie  wpływał. Boję  się, że tata bardziej opadnie  z  sił, a ja   mogę nie wyrobić  czasowo by bywać u  niego codziennie, boję się, że popełnię jakiś  głupi błąd w pracy i będzie  draka na  24 fajerki. 

Tesiu, snując marzenia o tobie pomyślałem, że jeśli zgodzisz  się być moją żoną, to wtedy zamieszkamy u mnie, to przecież mieszkanie 5 pokojowe i wtedy twój tata mógłby mieszkać  z nami. A gdyby  koniecznie  wolał mieszkać  sam, to mógłby mieszkać tu gdzie ty teraz i mielibyśmy go  blisko i bez kłopotu wpadalibyśmy do niego codziennie. A mieszkanie, to w którym teraz  mieszka poszło by pod  wynajem i tata  miałby z niego jakiś dochód. 

Naprawdę chciałbyś, by tata mieszkał razem  z nami?- zdziwiła  się Teresa. Chciałbym, naprawdę. Lubię twojego tatę. I mam nadzieję, że nie  zaprotestuje przeciwko temu, że chcę, byśmy  się pobrali. I że zechce albo  z nami  zamieszkać  albo blisko nas. Tesiu,  nie płacz, będą  cię oczka boleć, a ja  nie mam w domu kropli do oczu. Zobaczysz, będzie  dobrze, razem wszystko zorganizujemy. Podjedziemy do twego taty w sobotę. Jutro zatelefonuję by zamówić u tych państwa sok malinowy i może  łubiankę  malin, odbiór nie  zajmie nam  dużo  czasu i pojedziemy do twego taty. Bo oni też robią sami sok - w końcu nie każdy ma czas i sokownik i  chęć paprania  się z tym. Musimy pomyśleć w którym urzędzie weźmiemy ślub- Kazik był już myślami przy ślubie. Możemy albo w naszym dzielnicowym albo w Pałacu Ślubów albo w Pałacyku Szustra. 

Wiesz, ja myślę, że weźmiemy  ślub normalnie,  w naszym dzielnicowym urzędzie, tak naprawdę  to zerowa  uroczystość bez  względu na  miejsce- stwierdziła Teresa. My  mieliśmy w Pałacu Ślubów, bo potem od razu był kościelny u Św.Anny. I jedna i  druga  "uroczystość" była  do kitu. Mam wrażenie, że lepiej wziąć w naszym dzielnicowym a  potem zaproszonych  gości przewieźć wynajętym mikrobusem na przykład do którejś restauracji do Wilanowa na poczęstunek - np. wczesny obiad. Kuźnia Wilanowska  ma wielką  wprawę w urządzaniu takich obiadków  weselnych. Na szczęście nie jesteśmy dwudziestolatkami dla których wesele jest  swego rodzaju  atrakcją. Od  kiedy pracuję w CHZ i jestem zwyczajnie  "zaorana" po kokardkę w pracy to szalenie uszczupliła mi  się lista osób, z którymi utrzymuję kontakt. Nie wiem dlaczego tak mało osób jest  w stanie  zrozumieć, że ja po ośmiu  godzinach kontaktów z bardzo różnymi osobami już nie pragnę spotkania  w kawiarni czy też  knajpie i zwyczajnie  męczą mnie "posiady" w kawiarni i  rozmowa. Jak myślisz, twój brat zechce nam "świadkować" ? Ja to poproszę o tę przysługę  moją starą przyjaciółkę, znamy się od czasów licealnych, a kontaktujemy dość  rzadko, za to takie spotkanie trwa najczęściej cały dzień. Robercik jej nienawidził z całego serca. Ale, tylko nie zrozum  mnie  źle- byłabym najszczęśliwsza gdyby byli z nami tylko świadkowie i wtedy zjedlibyśmy  w naszym  domu dobry obiadek , który  bym spokojnie przygotowała  dzień wcześniej. I ty i ja już mieliśmy  raz tę frajdę. 

Kochanie moje, ja też nie pragnę jakiegoś towarzyskiego spędu  na tę okoliczność i w pełni popieram twój projekt. Może uda  się to nam zrobić w jakiś piątek wczesnym popołudniem i wtedy po prostu przyjedziemy do nas. A twój tata jak do tego podejdzie? Och, normalnie, nie ma świra i na pewno nie będzie miał nam  za złe, że robimy tak zwany "cichy ślub". Zresztą będzie tak szczęśliwy, że nie jestem z Robercikiem, że przytaknie każdemu rozwiązaniu. Kazik uśmiechnął się - nie wiem  czy  wiesz, ale w twoich ustach słowo "Robercik" ma  wielce pejoratywne brzmienie- coś jak debil lub kanalia. A nie jest tak?- zapytała Teresa. No jest - stwierdził Kazik.

W sobotnie przedpołudnie Teresa razem z Kazikiem pojechali do jej ojca. Po drodze wstąpili po ulubione przez ojca, ale również i przez  nich oboje,  rurki z kremem i eklerki. Oprócz tego Teresa kupiła kilka czasopism i nescę. Z domu zabrała to co zawsze podrzucała ojcu w ramach  zaopatrzenia. Teoretycznie zakupy robiła  mu sąsiadka (którą poza plecami ojca Teresa zawsze wynagradzała za owe  drobne przysługi).  Ojciec był nieco zdziwiony obecnością Kazika, ale oczywiście powitał go wielce sympatycznie. 

Przy kawie i  ciastkach Teresa powiedziała ojcu, że wkrótce odbędzie  się w sądzie jej sprawa  rozwodowa, bo jej mąż ją zdradził. A że dowody są  wybitnie przekonujące to na sprawie  nie będzie stawać Teresa,  ale jej adwokat. I za dwa tygodnie Teresa będzie już rozwódką. Córeńko - ja ci zwrócę koszty rozwodu - stwierdził ojciec. Nie ma potrzeby - adwokat występuje o orzeczenie winy, a dowody są nie do podważenia, bo na  zdjęciach jest Robert z obiektem, z którym Teresę zdradził. Więc całość kosztów ponosi strona winna rozpadowi związku - wyjaśniła Teresa.

A ja, powiedział Kazik, wczoraj oświadczyłem się Tereni i zostałem przyjęty. I dziś przyjechaliśmy prosić pana, panie  Tadeuszu o to, by pan z nami zamieszkał gdy się pobierzemy. Moje mieszkanie jest pięciopokojowe, więc  się pomieścimy bez trudu.  Oboje nie  chcemy, by pan mieszkał sam,  z dala od nas. Wspólne mieszkanie bardzo ułatwi życie Teresie, która naprawdę jest bardzo zapracowana i zmartwiona tym, że mieszka pan  sam. Pan będzie  miał dwa pokoje, my też  dwa  a living room będzie wspólny. Drugi wariant - to gdyby pan naprawdę nie  chciał mieszkać  z nami to może by pan zamieszkał w mieszkaniu Tereni-  jest blisko mojego mieszkania, z 10 minut niespiesznym spacerem. A to mieszkanie by się wynajęło i pieniądze z wynajmu wpływałyby na pana konto.

Zaraz, zaraz- starszy pan chciał uporządkować sobie to  co usłyszał- ten pajac zdradził w jawny sposób Tereskę?  Tak tato, zdradził mnie, tylko nie  miał pojęcia, że ktoś to wszystko sfotografował i przysłał na moje imię i nazwisko, na  nasz  domowy adres - wyjaśniła Teresa.  Starszy pan chwilę przetrawiał to  co usłyszał i w końcu powiedział - chwała temu, kto to uwiecznił!  Nie lubiłem tego faceta! Nie  sądziłem, że to taki podlec!  Biedactwo, że też musiałaś na takiego drania trafić. Często miłość po jakimś czasie słabnie i nie wraca, no ale wtedy trzeba to inaczej  rozwiązywać. No ale to podlec - nie da  się ukryć. A co jego mamcia na to? Podobno niezadowolona, bo uważa, że Terenia to dobrą żoną była- powiedział Kazik. 

No a co do zamieszkania z wami - to bardzo, bardzo szlachetna i kusząca propozycja. No pewnie, że w pięciu pokojach  to się pomieścimy, mam tylko obiekcje, czy  nie będzie to dla was zbyt krępujące. Teresa uśmiechnęła  się - to mieszkanie, w którym teraz  mieszkam będzie stało puste - jeśli będziesz niegrzeczny to zostaniesz tam  karnie  zesłany. A nie wynajmiemy go, bo wygodnie jest mieć gdzie  trzymać różne zapasowe akcesoria jak pościel, książki, ubrania i mieć  zapasową lodówkę i  zamrażarkę. Popatrz tato jaki  miałeś  świetny pomysł żeby nie przepisywać tego  mieszkania na  mnie tylko zrobić zapis testamentowy. Robercik był wielce zdegustowany faktem, że ani  nie jest tam  zameldowany i że nie  dostanie połowy jego wartości bo nie mieliśmy nic wspólnego. Gdy go wyrzucałam  z mieszkania to dopilnowałam  by zabrał ze sobą wszystko co do mieszkania kupił, łącznie z tym zegarem z kukułką.

Panie Tadeuszu, a może chce pan teraz  z nami pojechać i zobaczyć to mieszkanie? No właśnie tato, możemy teraz tam podjechać, jeśli chcesz. Założysz  tylko płaszcz i buty, ja ci pomogę. No co ty dziecino, jeszcze jestem dość samoobsługowy. I będzie mi  miło, jeśli Kazik będzie mi albo mówił po imieniu albo nazywał mnie tatą. To drugie to będzie  dla mnie wielką przyjemnością. A dla mnie mówienie do pana "tato" będzie zaszczytem- powiedział Kazik i uścisnął swego przyszłego teścia.

Oględziny przyszłego lokum wypadły w oczach ojca Teresy pomyślnie. Tato, może masz ochotę pojechać  z nami do Ciszycy, bo mamy tam  do odebrania sok malinowy i trochę świeżych malin- zaproponował Kazik. Ojej, sok z malin! -wieki  całe nie piłem herbaty z malinami. No pewnie, że pojadę, skoro mi Kazik proponuje!

                                                                               c.d.n.


środa, 23 listopada 2022

Lek na wszystko? - 7

Spotkanie z adwokatem było zdaniem Kazika bardzo sympatyczne. W trakcie  rozmowy prawnik nie ukrywał, że zastanawiający jest fakt, że  zdjęcia  z tej "imprezy" ktoś przesłał na adres  domowy Roberta i Teresy. Co do "zasadności" rozwodu   nie  miał żadnych  wątpliwości. Prywatnie  przyznał rację  teorii Kazika, że ktoś chciał w ten  sposób uniemożliwić Robertowi  ten  wyjazd. 

No  to jestem w takim  razie na  szczycie  listy podejrzanych- roześmiała  się Teresa. Bo ja  bardzo,  ale to bardzo nie  chciałam tam jechać. Po prostu nie podoba  mi się Moskwa i życie tam. I mówiłam mężowi, że na pewno nie będę tam  stale, zwłaszcza, że mój ojciec nie jest  zdrowy, mama już nie żyje, nie mamy bliskiej  rodziny w Warszawie, więc cały czas tłumaczyłam, że wcale nie jestem  zadowolona  z perspektywy wyjazdu z kraju na dłuższy  czas. 

Kazik dokładnie  pospisywał jakie dokumenty musi przedstawić sądowi Teresa. Prawnik potwierdził, że  rzeczywiście dobrze  się  stało, że mieszkanie  nie jest jej, a jej ojca i że jego  zdaniem cała sprawa  zakończy  się na jednym posiedzeniu, skoro Teresa  nie rości  żadnych praw do  czegoś co jest  wspólne- w tym  wypadku do  samochodu.  Zapisał sobie  uwagę Kazika, żeby sąd uprzejmie przyjrzał się  zdjęciom  umieszczając je pod  szkłem powiększającym, bo wtedy sąd  nabierze  pewności, że to nie było udawane, jak usiłował sugerować Robert, bo widać penetrację. 

Pan  adwokat przepytał też  jaka była reakcja Teresy, gdy  dostała  te  zdjęcia, więc opowiedziała, że nie pojechała w związku  z tym po męża na lotnisko, a zawsze to  robiła, zostawiła  tylko w pokoju  na  stole te zdjęcia, które dostała  w liście (list był adresowany imiennie  do niej) i najzwyczajniej  wyszła  z domu i poszła  nocować do koleżanki, żeby po prostu nie  zrobić mu awantury, gdy przyjedzie  z lotniska  do  domu. Następnego  dnia poszła  normalnie  do pracy, a po pracy okazało się, że mąż po  nią przyjechał,  więc poinformowała  go, że złożyła  pozew  rozwodowy, a jeśli on koniecznie chce  mieszkać  u  niej  aż do chwili rozwodu to  musi przedstawić  aktualny wynik badania WR i jeśli będzie negatywny to może  mieszkać do  chwili rozwodu. A obrażony mąż się  spakował i łaskawie wyprowadził. A ona czym prędzej  zmieniła  w mieszkaniu drzwi. Poza tym powiedziała, że już od pewnego czasu nie  mogą  się ze  sobą dogadać, jemu bardzo zależy na tym wyjeździe  do Moskwy, a jej ten kierunek zupełnie nie odpowiada. Proponowała  by wybrał nieco cieplejszy klimat, ale on nie chciał. A poza tym to ona ma wrażenie, że jego zainteresowanie jej osobą wyraźnie spadło i mąż od ponad  roku niemal co półtora  miesiąca wyjeżdża do Moskwy. Ona  nie  rości  sobie żadnego prawa do samochodu, on  go kupił. Meble, wszystkie jakie  mają, jak i mieszkanie, należą do jej ojca. Gdy się tak bardzo obrażony mąż pakował i wyprowadzał to ona  dopilnowała  by zapakował to wszystko co kupił do domu - w Polsce lub gdzie indziej.

Pan  adwokat wszystkiego wysłuchał i powiedział, że jego  zdaniem  sprawa prosta, bo dzieci nie mają, wspólnego majątku do podziału też nie,  więc postara się, by sprawa  zakończyła  się na pierwszej rozprawie. No i nie będą potrzebni jacyś świadkowie jako że  awantur nie było. Jedyne to może zaświadczenie  ze spółdzielni  mieszkaniowej,że jej ojciec jest  właścicielem  mieszkania. Szkoda, że  wszystkie sprawy rozwodowe nie  są takie proste- dodał. Myślę, że za dwa tygodnie uda  się nam przeciąć ten węzeł małżeński. Za dwa dni pani mąż będzie miał spotkanie ze swoim adwokatem.

A tak zupełnie prywatnie to nie  rozumiem pani męża. Przedwczesny kryzys wieku  średniego chyba  mu się przydarzył.  Jak  powiedział Krystian to  aż wstyd za taką sprawę brać pieniądze. 

No właśnie, chciałabym uregulować  sprawy finansowe- powiedziała Teresa. Już są uregulowane - jak na dzień dzisiejszy. I nie będzie pani musiała być na rozprawie, ja panią na rozprawie zastąpię. I oczywiście będę się domagał orzeczenia sądu z czyjej winy nastąpił  rozwód. Krystian mówił, że należy pani oszczędzić udziału w rozprawie.

Teresa  spojrzała na Kazika, który z wielkim zainteresowaniem oglądał leżący na stole wykaz telefonów i godzin urzędowania Kancelarii,  w której  aktualnie siedzieli. To cudownie, że nie będę musiała  być na tej rozprawie, panie mecenasie - powiedziała  cicho Teresa. Myślałam, że to możliwe  tylko wtedy gdy jedna za stron przebywa poza krajem. 

Nooo, trochę się kraj ucywilizował i przy  sprawach oczywistych dąży  się do ich  szybkiego  zakończenia a nie żeby się ciągnęły w nieskończoność. Proszę się już tą sprawą nie stresować więcej,  wszystko jest jasne jak  słońce. Teresa powiedziała, że chce zwrócić mężowi obrączkę, bo on kupował obrączki. Nie ma problemu - przyniesie ją pani  do mnie razem z tymi zaświadczeniami ze spółdzielni,  a ja mu ją zwrócę,  oczywiście  za pokwitowaniem.

Gdy wyszli z Kancelarii Teresa z miejsca napadła na Kazika - powiedz  mi ile mam ci zwrócić pieniędzy. Nie wiem, to Krystian płacił,  nie ja. A liczyć to  się będziemy po sprawie, bo jeśli  szanowny sąd uzna, że wina leży po stronie niejakiego Roberta, to on poniesie wszystkie koszty. Dziś napiszesz upoważnienie dla  mnie lub Krystiana do pobrania tych zaświadczeń ze  spółdzielni. A najmądrzej będzie jeśli napiszesz  to na  niego, on jest wiecznie na mieście i o ile  dobrze  pamiętam to ma w tej spółdzielni jakąś znajomą babkę. Zawsze go podziwiam ile  on ma różnych znajomych osób. 

No to teraz jedziemy do mnie, obiecałaś że zjesz kolację u mnie. A na deser po kolacji mamy lody z bitą śmietaną i malinami.Taka domowa melba. I mam adres plantacji malin, bliziutko Warszawy. Może podjedziemy tam w  sobotę i kupimy kilka  łubianek malin? Wezmę od Krystiana sokownik i zrobimy sok z malin na  zimę. Ja też mam sokownik w domu i mam sporo słoików i butelek, już pomytych.Wystarczy je  wyparzyć - stwierdziła Teresa. To świetnie, zapełnimy wszystkie możliwe słoiki i będziemy mieć  codziennie herbatę z  sokiem  malinowym - Kazik cieszył  się jak  dziecko. No ale jeżeli będziemy robili  sok to nie pojedziemy na ten weekend do Sandomierza - zauważył. Wiesz co - Sandomierz będzie i w  następny weekend a nie  wiadomo czy wtedy będą jeszcze maliny - zauważyła  przytomnie  Teresa. No fakt, teraz każdy dzień pogody  jest na  wagę złota. Jeśli nie pojedziemy do Sandomierza teraz to może na wiosnę  albo  w lecie- zgodził  się Kazik. A gdzie te maliny są?  A w Ciszycy. Znajomi  moich  znajomych mają tam plantację malin. Niedawno kupili tam dom razem ze  sadem i plantacją  malin. Mieszkają tam z dwójką  dzieci i jego rodzicami. 

Tesiu, a twój tata wie, że się rozwodzicie z Robertem? Nie, jeszcze  nie  wie, powiem mu gdy  już  będzie po  wszystkim. Nie przepadał za Robertem - mówił, że to przemądrzały smarkacz. Ucieszy  się, że już go nie ma przy mnie. Jeśli wszystko pójdzie tak, jak to przedstawił pan adwokat to się tata ogromnie  za dwa  tygodnie  ucieszy. Tesiu,   a co zjesz  na kolację? A co zaplanowałeś? 

Befsztyk z polędwicy wołowej z plasterkami podsmażonego jabłka i pieczone, sałatkowe kartofelki. W sumie  dość lekkie  jedzenie. A skąd wziąłeś w tym kraju sałatkowe kartofelki? A z L'Eclerca, import z Francji. No popatrz, jeszcze  trochę a będziesz lepszy ode mnie w  wymyślnych  zestawieniach. Bardzo lubię te sałatkowe kartofle. Muszę zrobić któregoś dnia sałatkę jarzynową z tym francuskim kartofelkami.

Ziku, a lubisz polędwicę wołową pieczoną  w cieście   francuskim? Tesiu - jem  wszystko a wystarczy, żebyś ty coś upichciła by to było od  pierwszego  razu  moje ukochane jedzonko. Uwielbiam wszystko co ugotujesz, usmażysz , upieczesz. Nawet  zwykłe grzanki w twoim wydaniu to istna  pychota. Takie tostowe grzanki wymoczone w jajku z mlekiem migdałowym też?  No pewnie- zapewnił ją Kazik.

No skoro tak ci  wszystko u mnie  smakuje to jutro zjesz  u mnie obiad, ale bez zupy- bo  to będzie eintopf- może nie  za bardzo klasyczny, ale jednak. A co to będzie?  Strogonow w moim wydaniu. Do zagryzania będą grzanki, ale  nie takie twarde, że  aż zęby trzeszczą. A jako warzywko to ogórki kwaszone, domowe. Deseru jeszcze  nie obmyśliłam, ale  zawsze można wyskoczyć do sklepu po lody.

Muszę się wybrać na  zakupy i w niedzielę trochę zapełnić zamrażarkę, żeby potem tylko wyciągać  gotowce. Taki system zdaje egzamin. Najlepiej  się czuję psychicznie  gdy mam obydwie szuflady zamrażarki zapchane gotowymi daniami własnej produkcji. Najzabawniej jest  wtedy, gdy  z pośpiechu zapomnę nakleić info co to jest. Potem wyciągam z  zamrażarki, wpatruję  się, wpatruję i usiłuję odgadnąć  co to może być. Mam "patent" na wszelkie steki, kotlety itp. Kroję mięso a plastry, dosmaczam i każdy plaster oddzielnie pakuję w alufolię. Rano, przed  wyjściem  z domu wyciągam z zamrażarki i przekładam do lodówki, tam  gdzie warzywa. Gdy wracam to się nadaje  akurat na usmażenie. W takim razie - podsumował Kazik- w piątek po pracy pojedziemy razem na  zakupy. Nie chcę  byś sama wszystko dźwigała. I jeśli będziesz  chciała robić jakieś zakupy na  naszym osiedlu to też pójdę z tobą. 

Ziku - ja nic nie dźwigam- kupiłam  sobie fajną torbę na kółkach. Kółka  są dość duże, jak w  wózkach dziecięcych i spokojnie się to  wciąga  również po schodach-zresztą wysoko nie mam -pierwsze piętro. Już wyrosłam z ambicji porannego biegania, głodzenia  się by mieć ładną linię, szarpania  się z jakimiś  ciężarami bo przecież "kobieta wszystko może", zarywania nocy  by jakiś głupi film obejrzeć a na  dodatek zupełnie  mnie nie obchodzi  czy wyglądam modnie  czy nie. Chodzę w tym w czym jest mi wygodnie. A jak  się komuś nie podoba to jego zmartwienie a nie moje. Robercik zawsze dbał o modę - ja nie. Ty wiesz jaką on  dał łapówkę by mu odholowali ten samochód w kolorze  miedzi? A jaki był nieszczęśliwy, bo ja nie  chciałam iść w długiej,  białej  sukni do ślubu? Uważałam, że i tak  się mocno poświęciłam, że  wzięłam, z uwagi na jego matkę i famułę, ślub kościelny. Ale jeśli chcesz ze mną chodzić na  zakupy- to dla mnie super. Nie z uwagi na to, że będziesz  nosił, ale z uwagi na twoje towarzystwo.

Tesiu, jest pewna sprawa, o której bardzo chcę z tobą porozmawiać. Chodź do pokoju, usiądziemy i porozmawiamy. Teresa z lekka  zesztywniała i odwróciła od niego głowę. Zakochałeś się  znowu w którejś nieszczęśliwie?- zapytała nie patrząc na  niego. Tak,  zakochałem  się, ale nie  dopiero co, a dość dawno. Chodź do pokoju, to ci opowiem i pociągnął ją do pokoju i posadził w  fotelu, sam przy  nim kucnął. Posłuchaj - kilka lat wcześniej zakochałem się w pewnej mężatce. To bardzo boli kochać kogoś, kto należy ciałem i duchem do kogoś innego. Zakochałem się i nie odkochałem się, chociaż  upłynęło od tego czasu już pięć lat.  Tesiu, spójrz na mnie - tą mężatką to byłaś i jesteś ty! Teresa spojrzała na niego nieco zaskoczona. Aaa....- wyjąkała Kazik uśmiechnął się - wiem co powiesz- zapewne powiesz  "a te inne?" Teresa pokiwała  głową . Nie pomogły, żadnej nie pokochałem. Cały czas kocham tylko i wyłącznie ciebie. 

Dość szybko się zorientowałem, gdy Robert zmienił pracę, że ma jakiś romans. Ciągle mi opowiadał jakie ma fajne dziewczyny w dziale i jakie fajne są dziewczyny w Moskwie. I jak  zawsze jest tam  wesoło. Kiedyś się  zapytałem jak to  się ma do jego sytuacji rodzinnej. Wyśmiał mnie. Ale widocznie którejś z jego panienek było nieco mniej do śmiechu niż jemu i zadziałała. Sądząc z tego co wyszło, to któraś z jego działu ewentualnie z centrali postanowiła zatrzymać  go w Polsce. I zapewne zrobiła to rękami tej, która była  z nim w delegacji. Gdy przyszedł do mnie  w niedzielę to bardzo chciał bym cię odwiódł od  rozwodu i że jego matka też tego rozwodu sobie  nie życzy, bo jesteś dobrą  żoną. Jak się zapewne domyślasz nawet słowa nie pisnąłem, że cię kocham i to od lat.

Tesiu - kocham  cię i marzę byśmy byli razem, byśmy wzięli ślub i byli razem. Nie  wiem, czy  mnie kiedyś pokochasz, ale będę  robił wszystko by tak się stało. Teresa płakała bezgłośnie mocząc mu swymi łzami szyję i koszulę. Przerywanym przez płacz  szeptem powiedziała - też cię kocham, tylko myślałam że jestem dla ciebie zbyt nudna i może za głupia i za dziecinna? Kazik na  zmianę scałowywał jej łzy i wycierał jej twarz chusteczką, przytulał i  szeptał do ucha jak bardzo ją kocha, jaka ona jest  dla niego cudna, mądra, dobra i najbardziej pożądana pod  słońcem. I że zaraz , gdy  tylko  ona  dostanie  do ręki rozwód złożą papiery w USC i wezmą ślub - jeśli tylko ona  uzna, że nie jest dla  niej za stary i za mało atrakcyjny. 

                                                                        c.d.n.