Adela szła na naradę jak na ścięcie. Wysłuchała kilku wypowiedzi w stylu " musimy się zastanowić", "trzeba pomyśleć" i miała wielką ochotę stamtąd wyjść. Ale w końcu nie wytrzymała i.....podniosła rękę. Wpierw się przedstawiła i na początek powiedziała - pracuję tu niedługo i od każdego słyszę, że trzeba się zastanowić co dalej. To niby racja, ale chyba jestem głupia, bo w moim przekonaniu my nie bardzo mamy się nad czym zastanawiać, bo jak na razie nic nie jest jasno sformułowane. Może coś przeoczyłam, ale nie znalazłam nigdzie jasno sformułowanych przepisów. Jak na razie to jest jakiś chaos. My, jako urząd to i tak mamy dość jasną sytuację, bo tylko orzekamy i w kwestii orzecznictwa to się nic nie zmieniło dla nas. Natomiast są całe rzesze osób, które nie są u nas zatrudnione, a którym bardzo się skomplikowała sytuacja zawodowa i to oni muszą się zastanawiać co dalej mają ze sobą zrobić. Nas to nie dotyczy. My w pewnym sensie oceniamy ich pracę, uznając lub nie dany patent. I jak na razie to rzecznicy patentowi dotychczas pracujący w różnych przedsiębiorstwach są w dziwnej, wciąż niejasnej sytuacji bo prawodawca chyba nie ma pomysłu jak zjeść ciastko i mieć je nadal, czyli jak usunąć rzeczników patentowych z zakładów pracy ale nadal posiadać patenty w Polsce. I to co my tutaj sobie wymyślimy nie ma żadnego znaczenia bo nie nie jesteśmy prawodawcami. Oczywiście możemy tu sobie o tym wszystkim rozmawiać, możemy nawet poprosić by każdy pracownik pomyślał i napisał jak to wszystko powinno w państwie funkcjonować, ale osobiście nie wierzę by to coś dało. Jest natomiast taka sytuacja, że każdy rzecznik patentowy ma dwa zawody i nie jest wykluczone, że wielu odejdzie od zawodu rzecznika. A Polska ma naprawdę na tle innych państw UE bardzo mało rzeczników patentowych. Takich zmian nie udaje się wprowadzać nagle, bez okresu przejściowego dyktującego jasne i realne wytyczne.Uśmiechnęła się promiennie i powiedziała- to wszystko. Szef Adeli wstał i powiedział - ta młoda dama popatrzyła na wszystko świeżym okiem i.....ja się z tym zgadzam. Myślę, że szkoda naszego czasu na takie jałowe dyskusje. Wywiązała się dyskusja niekontrolowana a w kilka chwil później wspaniała narada się skończyła.
Gdy wrócili do pokoju Adela powiedziała - no ciekawe kiedy dostanę wymówienie. Nie dostaniesz dziecinko, jest pani w ciąży! No faktycznie- jestem. Chyba muszę trochę pospacerować, żeby ochłonąć. To weź dziecinko Stasię na tę wędrówkę. Wpierw się czegoś napiję. Napije się pan ze mną herbatki z czerwonokrzewu? A co to takiego? -zdumiał się szef. To taki krzaczek rosnący w RPA, w górach Cedaberg. Po "ichniemu" to rooibos. Zawiera żelazo, przeciwutleniacze, witaminę C, potas, fluor, cynk, obniża poziom trójglicerydów, poziom cukru, działa antybakteryjnie i antygrzybicznie. I nie zaparza się tego wrzątkiem tylko wodą o temp. 70 stopni, żeby nie zniszczyć witaminy C. Mam dziś roibos połączony z dziką wiśnią, ale jest też taki z wanilią.
Dziecinko, pani mnie zawsze czymś zadziwi, pani mąż to ma chyba mnóstwo nowych wrażeń przy pani. Nie wiem, ale się na nic nie skarży - śmiała się Adela, jakoś to wyrabia bez problemu. Po chwili do pokoju przyszła Stasia, roześmiana od ucha do ucha. Słyszałam od poniektórych, że rozgoniłaś dziś naradę. No i bardzo, bardzo dobrze - do niczego te narady nie są potrzebne - stwierdził szef.
Stasiu, napijesz się z nami herbatki z czerwonokrzewu? A co po niej się dzieje? Się zdrowieje- powiedziała Adela. Wypijemy we dwie po pół szklanki, bo ostatnio jak wypiję więcej czegokolwiek to muszę być blisko łazienki, a szef nas chce wysłać na spacerek.
W tej chwili do pokoju wtargnął Emil. Popatrzył na Adelę i powiedział - przez moment pomyślałem że mi się to wszystko śni - moja trusia nagle odważyła się zabrać głos! I jeszcze obtańcowała ustawodawców! Panie Emilu, przecież miała w 100 procentach rację - te wszystkie narady to zwykłe bicie piany! Do niczego nie są przydatne- stwierdził szef.
Adela uśmiechnęła się - to wszystko wina szefa, bo przed zebraniem kazał mi dziś zabrać głos na zebraniu, więc zabrałam. Przynajmniej się szybko skończyło. A teraz mają niektórzy o czym pogadać. Po prostu cała operacja nie była do końca dobrze przemyślana. I znów będzie odpływ fachowców w siną dal. Bo wiele krajów uznaje naszych rzeczników patentowych, nawet bez tytułu UE. A angielski to niemal każdy inżynier zna, a jeśli nie, to wróci do swego zasadniczego wykształcenia. Nasz były naczelny dobrze ocenił sytuację - te 10 tysięcy miesięcznie to każdy rzecznik na wolnym rynku zarobi tylko w snach -stwierdziła Adela. A nastawienie społeczeństwa do tak zwanych "wolnych zawodów" jest tak naprawdę dość wrogie. Lata słusznie minionego systemu wracają tylnymi drzwiami. Wystarczy posiedzieć w poczekalni u prywatnego lekarza i posłuchać jak ludzie są nastawieni. Z jednej strony jęczą, że państwowa służba zdrowia jest do niczego a z drugiej strony opluwają prywatnych lekarzy że zdzierają i obrabowują ludzi z pieniędzy. Już sporo biznesmenów wyniosło się z Polski, bo na szczęście jesteśmy w UE. A ja, ciężka idiotka, łudziłam się, że fakt bycia w UE coś zmieni w mózgach rodaków. Na razie na pewno podpadłam, ale może coś niektórym do głowy weszło.
Pewnie weszło, bo w barku pełno. A co wy ludzie pijecie? -zainteresował się Emil. Herbatkę dla ciężarnych, ale jest naprawdę całkiem smaczna- odpowiedział szef. Wolałbym kawę - stwierdził Emil. Adela wstała, podeszła do szafy, wyjęła express i powiedziała- no to sobie zrób, tylko wodę trzeba przynieść, proszę, masz tu dzbanek na wodę. Zerknęła na Stasię i powiedziała - to my idziemy rozprostować nogi, mam nadzieję, że nikt mnie po drodze nie pobije. A telefony macie przy sobie?- tak, mamy. Ale wróćcie dziewczyny za jaką godzinę. No jasne, że wrócimy, ile w końcu można chodzić po korytarzach- odpowiedziała Adela.
Podobało się ludziom jak dziś walnęłaś -rudy powiedział, że jesteś babką z jajami- poinformowała Adelę Stasia. A ja słyszałam, że masz jakąś nianię do dzieci - powiedziała Adela. Arek miał do nas późnym popołudniem wpaść, ale nie wpadł bo ponoć grał z twoimi chłopcami w jakąś grę planszową- sprawdzam tylko czy aby nie łgał. No nie łgał, odwiózł mnie do moich rodziców i potem z dziećmi do domu i chłopcy się na nim uwiesili, grał z nimi w jakąś grę, potem błagali, żeby zobaczył jak się kąpią i nurkują i jeszcze wyżebrali przeczytanie dwóch rozdziałów książeczki o kocie bez ogona. I cała trójka była szczęśliwa niemożebnie. I prawdę powiedziałaś, on nie z tych co się rzucają na kobietę. Bardzo dużo rozmawialiśmy i powiedział, że zaczeka na mnie aż będę gotowa psychicznie. I był bardzo delikatny i wierz mi- jeszcze nigdy nikt mnie tak nie pieścił- delikatnie, nie nachalnie i spaliśmy oddzielnie, w dwóch pokojach. A gdy się obudziłam rano to on siedział w nogach łóżka , w którym spałam i wpatrywał się we mnie. Wszystko sobie dokładnie pospisywał co mu powiedziałam o swoim małżeństwie. I prosił, bym rozważyła związek z nim, oczywiście związek formalny i pomógł mi napisać wniosek o pozbawienie Jurka praw rodzicielskich. Mówił, że doskonale wie, że on jest dość uciążliwym facetem, pozachwycał się tobą i twoim mężem i zapewniał, że jeśli zgodzę się na związek z nim to zrobi wszystko by chłopcy mieli szczęśliwy dom i żebym ja zapomniała o ich nieudanym ojcu. I chciałby bardzo, to jest jego marzenie, żebym jak najszybciej zamieszkała z chłopcami u niego, na Ursynowie. Jestem tym wszystkim nieco oszołomiona i.....tylko się ze mnie nie śmiej -zaczynam o nim śnić.
No, tu nie ma nic do śmiechu. Na razie to on się musi rozejść, co, jak znam życie nie powinno mu zbyt wiele czasu zająć. Emil go dobrze zna i stwierdził, że Arek jest "trafiony-zatopiony" i chyba bardzo zakochany, bo zawsze dotąd bardzo starannie unikał pań z dziećmi i głównie jego związki to było tak zwane "przelatywanie" bez zobowiązań. A tu nagle gry planszowe i czytanie na dobranoc. To zaczyna być poważne. Tylko zastanawia mnie ciągle ten jego ślub z Ireną. Bo ja tam nie widziałam między nimi ani za pięć groszy czułości, przywiązania. Ale może coś z niego wydobędę. On o mnie mówi, że byłabym dobrym śledczym, więc może coś odkryję. Tam musi być drugie dno.
To co ci powiem to mnie samą śmieszy - bo mam wrażenie, że powinniście się nieco lepiej poznać, głównie ze względu na dzieci. A śmieszy mnie dlatego, że my z Emilem pobraliśmy się w extra wariackim tempie od chwili poznania, ale ani on, ani ja nie mieliśmy dzieci. Jakby nam nie wyszło to tylko my byśmy dostali w kość, nikt więcej. Z tym, że trochę się jednak poznawaliśmy na odległość dwóch zestawionych biurek, bo razem pracowaliśmy. Tu są dzieci i trzeba o tym pamiętać. Czy nie pogniewasz się na mnie jeśli ja nieco przemagluję Arka w tym temacie? Najwyżej mnie opieprzy i obrazi się nieco na mnie, że się wtrącam. Bo pośpiech jest wielce wskazany przy łapaniu pcheł a niekoniecznie w tej sytuacji. Możesz przecież z nim się trochę poprzesypiać, pospotykać nim się zwiążecie. To samo powiem Arkowi. W końcu odległość pomiędzy Ursynowem a Wolą nie jest porażająca. Bo wiesz- pieszczoty to jedno ale to jeszcze nie dowód, że współżycie będzie udane. Zapisać cię do mojego "gina"? Jesteś po dwóch porodach, może ci założy spiralę, ja po małej też będę miała spiralę. A zakłada się ją w trakcie okresu.
Stasia westchnęła - najgorsze, że ty masz rację. Porozmawiaj z nim, jeśli to nie jest dla ciebie jakiś kłopot. Znasz go lepiej ode mnie, wyczujesz czy mówi prawdę. Ja jestem jakaś zamulona po tym wszystkim. I też nie chcę by dzieci przeze mnie cierpiały. Chodź, wracamy, bo Bronek amoku dostanie, że nas długo nie ma.
Gdy Adela wróciła Emil jeszcze był i panowie byli bardzo zajęci rozmową. A jak tam w barku było?- zapytał szef. Nie mam pojęcia, nie byłyśmy w barku, szlifowałyśmy korytarz w okolicy biblioteki. No to muszę iść w ciemno - stwierdził szef. A pani nic z barku nie potrzebuje?- zapytał Adelę. Nie, dziękuję, jakoś nie jestem dziś wcale głodna i nawet jeszcze nie ruszyłam swojego śniadania. Pewnie się najadłam wrażeń na zebraniu. Może teraz coś przegryzę. Koniecznie - stwierdził Emil, nie powinnaś mieć długich przerw, żebyś potem nie jadła za dużo na raz. To ja ci zrobię coś do picia, a ty się bierz za kanapki- co będziesz piła? Małą kawę - może mnie ożywi nieco. Gdy szef wyszedł Adela powiedziała - muszę odbyć z Arkiem poważną rozmowę. Chcę z niego wydobyć dwie wiadomości - pierwsza to po jakie licho żenił się z Ireną i druga - jakie ma naprawdę plany wobec Stasi. Bo gdyby Stasia nie miała dzieci to wcale by mnie to nie obchodziło, ale boję się, żeby dzieci w tym wszystkim nie ucierpiały. Bo on znów w jakimś galopie chce by jak najprędzej się pobrali, najlepiej teraz zaraz. Ona spała u niego, ale jak twierdziła to spali w różnych pokojach, bo ona mu powiedziała, że jeszcze nie jest gotowa, że się boi i ponoć to uszanował. Ale pomyślałam, że może byłoby lepiej gdybyś to ty z nim porozmawiał. I zapytaj go po co i na co żenił się z Ireną. Niech nie ściemnia, że to z zazdrości, bo my tworzymy rodzinę a jemu się to nie udaje. Tam jest jakieś drugie dno.
c.d.n.