sobota, 11 czerwca 2022

Trudny wybór - 40

 Następnego dnia pojechali do Doliny Kościeliskiej. Umówili  się jeszcze  w  domu, że jeśli pogoda będzie dobra, a Adela nie będzie  zmęczona, to Emil z Adelą przejdą z Doliny Kościeliskiej  przez Przysłop Miętusi do Doliny Małej Łąki,  a rodzice  wrócą do  domu samochodem. A może, jeśli Adeli "odbije" to z Ornaku pójdą przez Iwaniacką Przełęcz do Doliny  Chochołowskiej. Picie i jedzenie  mają. A o ile  z Doliny  Małej  Łąki wrócą do  domu piechotką, to z Doliny  Chochołowskiej wrócą  autobusem, albo, jeśli będą  w dobrej  formie to wrócą Ścieżką pod Reglami.

Dolina  Kościeliska jest zdaniem  miłośników Tatr jedną  z najpiękniejszych i najciekawszych dolin tatrzańskich. I, jak stwierdziła Adela- z racji transmisji TV z biegów narciarskich  najbardziej  znaną. Dla niektórych w Zakopanem to tylko trzy rzeczy  są znane: Kasprowy, bo z niego się  zjeżdża zimą na  nartach, Gubałówka- bo jej  zboczem pełznie kolejka na jej  szczyt, który  zdaniem niektórych  jest  zimową plażą no i Dolina Kościeliska, bo tu czasem odbywają  się  biegi narciarskie. Dla  innych to znane są tylko Krupówki - nie ma zimą lepszego miejsca do błyśnięcia niż spacer Krupówkami z markowym sprzętem na ramieniu, w modnym narciarskim  stroju - a to, że taki delikwent tak naprawdę ledwo stoi na  nartach i głównie ryje nosem  w śniegu nie ma  zupełnie  znaczenia. Ale  ważne, że ma markowy sprzęt.

Piotr usiłował ich przekonać, że przecież mają łączność telefoniczną, więc mógłby po  nich podjechać albo  do Chochołowskiej albo do Małej  Łąki, ale Helena powiedziała: Piotreczku, wiemy  wszyscy , że tak można,  ale to już  duże dzieci i niech  robią jak im  pasuje. Będziesz się martwił gdy nie  wrócą do  domu do godziny 20,00. Poza tym jeśli Adela  będzie  zmęczona to na pewno  wtedy Emil cię  ściągnie albo do  wylotu Chochołowskiej  albo Małej Łąki. A Adela dodała- tatuniu, obydwie  drogi robiłam w zimie, gdy był śnieg i ślisko i dałam radę  bez problemu, to teraz, latem gdy praktycznie  nie ma  problemu ze znalezieniem  miejsca na przysiądnięcie  by chwilę odpocząć damy radę. I mam ze sobą całą masę plastrów.

Niewątpliwie Dolina  Kościeliska  jest  bardzo  ciekawą  doliną, kiedyś  eksploatowaną przez górnictwo. Od końca XV wieku zaczęto  tu wydobywać srebro, antymon i miedź, a od XVIII wieku również  rudy żelaza. Kiedyś  były tu  chaty  dla robotników, karczma, kuźnie, kościółek od którego  zapewne pochodzi jej  nazwa. Teraz mniej  więcej 40 minut drogi od wejścia jest kapliczka  zwana  "zbójnicką", ale była ona  ufundowana przez górników  a nie przez zbójników. Dolina ma  długość 9 km, wzdłuż niej płynie Potok  Kościeliski. W otaczających Dolinę Kościeliską   zboczach górskich odkryto 450 jaskiń. Część  z nich  można zwiedzać, chyba  najbardziej  znana i często odwiedzana to Jaskinia  Mroźna. Inne ciekawe miejsca w Kościeliskiej  to Wywierzysko,Wąwóz Kraków, Smreczyński  Staw, który jest powyżej  schroniska  na  Hali Ornak, otoczony lasem, głęboki na 5,3 m. Od Doliny Kościeliskiej  odchodzi też wiele szlaków. Podczas II wojny  światowej  znalazł tu schronienie oddział partyzantów im.Szczorsa. Ale ma też  Kościeliska swoją wadę -  tłumy turystów latem w  czasie  sezonu urlopowego.

Teraz nie było tłumów, było niemal pusto i nie było dookoła wrzeszczących i biegających dzieciaków. Fakt, że była jeszcze  wczesna pora i mogli spokojnie podziwiać widoki. Nim doszli do końca doliny, skręcili  do Wąwozu Kraków. Nie mieli  zamiaru przejść go do końca by wejść nie wiadomo po  co do jaskini zwanej Smoczą  Jamą. Usiedli na  chwilę na głazach  nad płynącym potokiem, gdy nie  wiadomo skąd pojawił  się mały chłopiec. Chude to było dziecko niemiłosiernie  a jego chudość podkreślał za duży na niego sweter. Stanął na wprost nich i się im przypatrywał. Patrząc na jego chudziutkie  ręce i patykowate nogi  Adela szybko sięgnęła do plecaka po opakowanie herbatników i wyciągając do niego rękę z nimi  powiedziała-  "a może zjadłbyś herbatniczka? są bardzo smaczne, proszę, weź". Mały spojrzał się na te herbatniki z odrazą i wyrzucił z siebie :  "ja tam wolę papierosa !"  Adela poczuła, jak jej szczęka opada w dół, ale się opanowała i powiedziała- no to masz pecha, bo nikt  z nas nie jest palaczem i nie mamy papierosów. A co ty robisz tu  sam, powinieneś  chyba  być w przedszkolu lub  szkole! Ile  ty masz lat? Siedem, we wześniu idem do skoły- wyseplenił. I sam tak wędrujesz  po górach?  -Adela  zgłębiała temat.  Mały pokręcił przecząco głową - ze starym jestem, owce sie pasie. No a gdzie jest ten "stary"-spytała  Adela?  Mały  machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. 

Adela rozejrzała  się, ale nikogo w wąwozie poza nimi nie było, zresztą nikt w kamienistym  wąwozie wszak owiec nie pasie. Ale może jednak zjesz herbatniczka, możesz wziąć całą paczkę to i "staremu" dasz- namawiała Adela, której  było żal chudziny. Ni, ni tsa, papierosa chciołem- odwrócił się na pięcie i odszedł. Gdy odszedł Helena powiedziała - ciekawa jestem czy on tego papierosa  chciał dla siebie  czy dla dziadka? Piotr ze smutną miną odpowiedział - podejrzewam, że jednak chciał dla siebie. Znajomi, którzy od lat jeżdżą do Zakopanego i mieszkają na Krzeptówkach u górala, byli świadkami jak sześciolatek wyjątkowo sprawnie jednym haustem przełknął pięćdziesiątkę czystej wódki i nawet się nie skrzywił, a męska  część rodziny była dumna  z potomka. Gdy przerażony tym mój  znajomy  zaczął tłumaczyć ojcu  dziecka, że nie powinien dawać  dziecku alkoholu, ten spojrzał na niego jak na wariata i powiedział- dałem mu lekarstwo, bo mówił, że go brzuch  boli. Boże, jęknęła Adela-ateistka- to może ten dzieciak chciał tego papierosa dla siebie?  To straszne! Schowała herbatniki do plecaka i powiedziała- no to idziemy , proszę  wycieczki, teraz do schroniska na  Ornaku i do Smreczyńskiego Stawu. Od  schroniska idzie się tam pół godziny - tyle szłyśmy z Alą tam  zimą. Do dziś nie wiem po co.

Gdy  doszli do schroniska  na Ornaku minęli je i poszli dalej do Smreczyńskiego Stawu. Szli cały czas  sami, nikt ani nie podążał w tę  stronę ani  z nad  Stawu  nie  wracał. Tu z każdym krokiem przybywało im wysokości i Adela  bacznie obserwowała  rodziców czy  aby to krótkie  a strome  podejście nie jest dla nich zbyt męczące. Nad Smreczyńskim Stawem chwilę odpoczęli i  zaczęli wędrówkę w dół,  do Schroniska. Tu wzmocnili  się  "drugim  śniadaniem",  czyli kawą i bardzo  smacznym  sernikiem.

Postanowili, że odprowadzą  rodziców niemal do początku Kościeliskiej, bo tam  zaczynał się  szlak na Przysłop Miętusi, będący częścią  Ścieżki  Nad Reglami. Przed rozstaniem się z rodzicami  obiecali, że gdy dotrą do Doliny Małej Łąki to na pewno o tym rodziców  powiadomią. Bo z całą pewnością trochę  w Dolinie   Małej Łąki posiedzą, bo  ta dolina jest niemal  zawsze pusta- Wielce Rasowi Turyści jak ich nazywała Adela potrzebują  wszak  schroniska i  wyżerki- komu się  chce w dzisiejszych  czasach brać  ze sobą picie i jedzenie?!

Szli pomału leśną ścieżką w górę. Oboje na  zmianę  zachwycali  się ojcem - odkąd "ozdrowiał z raka" wróciły mu siły, zmienił się o 180  stopni. Emil twierdził, że nie  tylko owo "cudowne  wyzdrowienie   z raka", którego wszak nie było, postawiło ojca do  pionu - po prostu ma teraz  dla kogo żyć, ma swoją Helenę, wie, że Emil ma żonę , która go kocha, a ojciec  kocha i Helenę i Adelę. I bardzo  się cieszy  z tego, że mieszkają  blisko  siebie, że Emil nie wyjeżdża na antypody. Emil  zachwycał się też Heleną- że taka wyrozumiała, kulturalna, że jest świetną organizatorką , ale tak  zawsze to "powykręca", że ojciec jest  przekonany, że  to on w tym  związku rządzi i wszystko wie i wszystko potrafi.  Któregoś  dnia mi powiedział - mamy synku obaj niesamowite szczęście - trafiliśmy na mądre  kobiety, które nas pokochały i  zechciały. Więc bądź wdzięczny swej żonie, że cię zechciała. A ja przecież poza  tobą świata  nie widzę- stwierdził Emil. 

To tak, mój  kochany, jak  ja - przesłoniłeś  mi sobą cały  świat. I nie uważam, że to jest złe. Jestem całkowicie  od  ciebie uzależniona. Podobno nie należy o tym mówić facetowi, bo  zaraz  mu rogi urosną i  wytnie  jakiś  łajdacki numer. Ale chcę, żebyś  wiedział, że nie ma  dla  mnie  życia  bez ciebie. Emil zatrzymał się i przyciągnął Adelę do siebie -Maleństwo- kocham  cię i wiem, że już nie potrafię być bez  ciebie. Jesteś moim szczęściem i największym  skarbem. Chodź, usiądziemy na chwilę na tamtych pniach po zrywce drzew. Powinniśmy się  trochę napić i może zjeść po herbatniczku wzgardzonym przez małego góralczyka. Adela rozejrzała  się dookoła- chyba za tą małą polanką zaczyna  się  schodzenie na  Przysłop. Dawno tu  nie byłam, a zresztą  zimą to  wszystko nieco inaczej wygląda. Szłam tędy z Alą. Bardzo się wtedy  spieszyłyśmy, było dość późno a w marcu  dzień  jeszcze nie jest tak długi  jak  w czerwcu. I też szłyśmy  cały czas  same. To mało uczęszczana trasa. Prawdę mówiąc to ja znam tylko dwie przełęcze w Ścieżce na Reglami - tę na którą teraz  idziemy czyli mówiąc po polsku Przełęcz Miętusią i  Przełęcz na Patykach, do której się dochodzi idąc do samego końca Doliną Białego. Na Przełęczy na Patykach przekonałam  się jak super  można  chodzić po lodzie w góralskich filcakach, bo one miały  podeszwę z bardzo miękkiej  gumy.Były cieplutkie i bardzo lekkie i nie było w nich  ślisko. Nie były eleganckie- to fakt. No ale w górach liczy  się użyteczność  a nie  elegancja- przynajmniej  dla mnie. 

A ta  nazwa "przysłop" to gwarowa  nazwa?  W pewnym  sensie tak, wiem tylko, że to z języka  wołoskiego. A Wołosi to był bardzo tajemniczy  lud, chyba  pasterski z północno- zachodniej Grecji i Macedonii,   który około IX wieku zaczął napływać na tereny wolnych od osadnictwa słowiańskiego Karpat Południowych. Ale  chyba  nadal niewiele o  nich wiadomo. Rumuni w dobie  kształtowania  się ich państwa twierdzili, że to ich przodkowie byli Wołochami, ale tak naprawdę to chyba jeszcze  nikt nie opracował  rzetelnie tego tematu.


Po dwudziestu  minutach ruszyli  dalej. Tak jak mówiła Adela, teren za łąką schodził dość łagodnie w dół. Oczarowała ich panorama rozpościerająca z Przysłopu  Miętusiego. Przed  nimi w oddali było widać Giewont, Czerwone  Wierchy, Kominiarski Wierch i  kilka innych szczytów, których jednak Adela nie  mogła rozpoznać.

Szlak sprowadził  ich  na Wielką Polanę Małołącką. Było tu pusto i bardzo  cicho. Dolina  Małej  Łąki ma  zaledwie 5,4 km  długości. Pod jej powierzchnią  są dwie najgłębsze polskie   jaskinie: Wielka  Śnieżna oraz  Śnieżna  Studnia. Nie  są do  zwiedzania i na szczęście mało kto o nich  wie. Za jaskiniami Adela nie przepadała,  nawet gdy były to bardzo  duże  jaskinie. W ogóle przebywanie pod  ziemią mało się jej podobało a wycieczka do kopalni Wieliczka była jednym  z mniej przyjemnych  wspomnień z lat szkolnych. 

Niespiesznie doszli do  wyjścia z Doliny i ścieżką pod Reglami ruszyli w  stronę "wylotu" Doliny Strążyskiej. Gdy już byli  niedaleko Strążyskiej  Emil zatelefonował do ojca, mówiąc, że  niedługo  dotrą już do  domu, więc nie ma potrzeby by ojciec po  nich  wyjeżdżał, bo oni już za kilkanaście minut będą szli ulicą Strążyską i najdalej za pół godziny będą w domu. 

                                                                             c.d.n.