Następnego dnia pojechali do Doliny Kościeliskiej. Umówili się jeszcze w domu, że jeśli pogoda będzie dobra, a Adela nie będzie zmęczona, to Emil z Adelą przejdą z Doliny Kościeliskiej przez Przysłop Miętusi do Doliny Małej Łąki, a rodzice wrócą do domu samochodem. A może, jeśli Adeli "odbije" to z Ornaku pójdą przez Iwaniacką Przełęcz do Doliny Chochołowskiej. Picie i jedzenie mają. A o ile z Doliny Małej Łąki wrócą do domu piechotką, to z Doliny Chochołowskiej wrócą autobusem, albo, jeśli będą w dobrej formie to wrócą Ścieżką pod Reglami.
Dolina Kościeliska jest zdaniem miłośników Tatr jedną z najpiękniejszych i najciekawszych dolin tatrzańskich. I, jak stwierdziła Adela- z racji transmisji TV z biegów narciarskich najbardziej znaną. Dla niektórych w Zakopanem to tylko trzy rzeczy są znane: Kasprowy, bo z niego się zjeżdża zimą na nartach, Gubałówka- bo jej zboczem pełznie kolejka na jej szczyt, który zdaniem niektórych jest zimową plażą no i Dolina Kościeliska, bo tu czasem odbywają się biegi narciarskie. Dla innych to znane są tylko Krupówki - nie ma zimą lepszego miejsca do błyśnięcia niż spacer Krupówkami z markowym sprzętem na ramieniu, w modnym narciarskim stroju - a to, że taki delikwent tak naprawdę ledwo stoi na nartach i głównie ryje nosem w śniegu nie ma zupełnie znaczenia. Ale ważne, że ma markowy sprzęt.
Piotr usiłował ich przekonać, że przecież mają łączność telefoniczną, więc mógłby po nich podjechać albo do Chochołowskiej albo do Małej Łąki, ale Helena powiedziała: Piotreczku, wiemy wszyscy , że tak można, ale to już duże dzieci i niech robią jak im pasuje. Będziesz się martwił gdy nie wrócą do domu do godziny 20,00. Poza tym jeśli Adela będzie zmęczona to na pewno wtedy Emil cię ściągnie albo do wylotu Chochołowskiej albo Małej Łąki. A Adela dodała- tatuniu, obydwie drogi robiłam w zimie, gdy był śnieg i ślisko i dałam radę bez problemu, to teraz, latem gdy praktycznie nie ma problemu ze znalezieniem miejsca na przysiądnięcie by chwilę odpocząć damy radę. I mam ze sobą całą masę plastrów.
Niewątpliwie Dolina Kościeliska jest bardzo ciekawą doliną, kiedyś eksploatowaną przez górnictwo. Od końca XV wieku zaczęto tu wydobywać srebro, antymon i miedź, a od XVIII wieku również rudy żelaza. Kiedyś były tu chaty dla robotników, karczma, kuźnie, kościółek od którego zapewne pochodzi jej nazwa. Teraz mniej więcej 40 minut drogi od wejścia jest kapliczka zwana "zbójnicką", ale była ona ufundowana przez górników a nie przez zbójników. Dolina ma długość 9 km, wzdłuż niej płynie Potok Kościeliski. W otaczających Dolinę Kościeliską zboczach górskich odkryto 450 jaskiń. Część z nich można zwiedzać, chyba najbardziej znana i często odwiedzana to Jaskinia Mroźna. Inne ciekawe miejsca w Kościeliskiej to Wywierzysko,Wąwóz Kraków, Smreczyński Staw, który jest powyżej schroniska na Hali Ornak, otoczony lasem, głęboki na 5,3 m. Od Doliny Kościeliskiej odchodzi też wiele szlaków. Podczas II wojny światowej znalazł tu schronienie oddział partyzantów im.Szczorsa. Ale ma też Kościeliska swoją wadę - tłumy turystów latem w czasie sezonu urlopowego.
Teraz nie było tłumów, było niemal pusto i nie było dookoła wrzeszczących i biegających dzieciaków. Fakt, że była jeszcze wczesna pora i mogli spokojnie podziwiać widoki. Nim doszli do końca doliny, skręcili do Wąwozu Kraków. Nie mieli zamiaru przejść go do końca by wejść nie wiadomo po co do jaskini zwanej Smoczą Jamą. Usiedli na chwilę na głazach nad płynącym potokiem, gdy nie wiadomo skąd pojawił się mały chłopiec. Chude to było dziecko niemiłosiernie a jego chudość podkreślał za duży na niego sweter. Stanął na wprost nich i się im przypatrywał. Patrząc na jego chudziutkie ręce i patykowate nogi Adela szybko sięgnęła do plecaka po opakowanie herbatników i wyciągając do niego rękę z nimi powiedziała- "a może zjadłbyś herbatniczka? są bardzo smaczne, proszę, weź". Mały spojrzał się na te herbatniki z odrazą i wyrzucił z siebie : "ja tam wolę papierosa !" Adela poczuła, jak jej szczęka opada w dół, ale się opanowała i powiedziała- no to masz pecha, bo nikt z nas nie jest palaczem i nie mamy papierosów. A co ty robisz tu sam, powinieneś chyba być w przedszkolu lub szkole! Ile ty masz lat? Siedem, we wześniu idem do skoły- wyseplenił. I sam tak wędrujesz po górach? -Adela zgłębiała temat. Mały pokręcił przecząco głową - ze starym jestem, owce sie pasie. No a gdzie jest ten "stary"-spytała Adela? Mały machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.
Adela rozejrzała się, ale nikogo w wąwozie poza nimi nie było, zresztą nikt w kamienistym wąwozie wszak owiec nie pasie. Ale może jednak zjesz herbatniczka, możesz wziąć całą paczkę to i "staremu" dasz- namawiała Adela, której było żal chudziny. Ni, ni tsa, papierosa chciołem- odwrócił się na pięcie i odszedł. Gdy odszedł Helena powiedziała - ciekawa jestem czy on tego papierosa chciał dla siebie czy dla dziadka? Piotr ze smutną miną odpowiedział - podejrzewam, że jednak chciał dla siebie. Znajomi, którzy od lat jeżdżą do Zakopanego i mieszkają na Krzeptówkach u górala, byli świadkami jak sześciolatek wyjątkowo sprawnie jednym haustem przełknął pięćdziesiątkę czystej wódki i nawet się nie skrzywił, a męska część rodziny była dumna z potomka. Gdy przerażony tym mój znajomy zaczął tłumaczyć ojcu dziecka, że nie powinien dawać dziecku alkoholu, ten spojrzał na niego jak na wariata i powiedział- dałem mu lekarstwo, bo mówił, że go brzuch boli. Boże, jęknęła Adela-ateistka- to może ten dzieciak chciał tego papierosa dla siebie? To straszne! Schowała herbatniki do plecaka i powiedziała- no to idziemy , proszę wycieczki, teraz do schroniska na Ornaku i do Smreczyńskiego Stawu. Od schroniska idzie się tam pół godziny - tyle szłyśmy z Alą tam zimą. Do dziś nie wiem po co.
Gdy doszli do schroniska na Ornaku minęli je i poszli dalej do Smreczyńskiego Stawu. Szli cały czas sami, nikt ani nie podążał w tę stronę ani z nad Stawu nie wracał. Tu z każdym krokiem przybywało im wysokości i Adela bacznie obserwowała rodziców czy aby to krótkie a strome podejście nie jest dla nich zbyt męczące. Nad Smreczyńskim Stawem chwilę odpoczęli i zaczęli wędrówkę w dół, do Schroniska. Tu wzmocnili się "drugim śniadaniem", czyli kawą i bardzo smacznym sernikiem.
Postanowili, że odprowadzą rodziców niemal do początku Kościeliskiej, bo tam zaczynał się szlak na Przysłop Miętusi, będący częścią Ścieżki Nad Reglami. Przed rozstaniem się z rodzicami obiecali, że gdy dotrą do Doliny Małej Łąki to na pewno o tym rodziców powiadomią. Bo z całą pewnością trochę w Dolinie Małej Łąki posiedzą, bo ta dolina jest niemal zawsze pusta- Wielce Rasowi Turyści jak ich nazywała Adela potrzebują wszak schroniska i wyżerki- komu się chce w dzisiejszych czasach brać ze sobą picie i jedzenie?!
Szli pomału leśną ścieżką w górę. Oboje na zmianę zachwycali się ojcem - odkąd "ozdrowiał z raka" wróciły mu siły, zmienił się o 180 stopni. Emil twierdził, że nie tylko owo "cudowne wyzdrowienie z raka", którego wszak nie było, postawiło ojca do pionu - po prostu ma teraz dla kogo żyć, ma swoją Helenę, wie, że Emil ma żonę , która go kocha, a ojciec kocha i Helenę i Adelę. I bardzo się cieszy z tego, że mieszkają blisko siebie, że Emil nie wyjeżdża na antypody. Emil zachwycał się też Heleną- że taka wyrozumiała, kulturalna, że jest świetną organizatorką , ale tak zawsze to "powykręca", że ojciec jest przekonany, że to on w tym związku rządzi i wszystko wie i wszystko potrafi. Któregoś dnia mi powiedział - mamy synku obaj niesamowite szczęście - trafiliśmy na mądre kobiety, które nas pokochały i zechciały. Więc bądź wdzięczny swej żonie, że cię zechciała. A ja przecież poza tobą świata nie widzę- stwierdził Emil.
To tak, mój kochany, jak ja - przesłoniłeś mi sobą cały świat. I nie uważam, że to jest złe. Jestem całkowicie od ciebie uzależniona. Podobno nie należy o tym mówić facetowi, bo zaraz mu rogi urosną i wytnie jakiś łajdacki numer. Ale chcę, żebyś wiedział, że nie ma dla mnie życia bez ciebie. Emil zatrzymał się i przyciągnął Adelę do siebie -Maleństwo- kocham cię i wiem, że już nie potrafię być bez ciebie. Jesteś moim szczęściem i największym skarbem. Chodź, usiądziemy na chwilę na tamtych pniach po zrywce drzew. Powinniśmy się trochę napić i może zjeść po herbatniczku wzgardzonym przez małego góralczyka. Adela rozejrzała się dookoła- chyba za tą małą polanką zaczyna się schodzenie na Przysłop. Dawno tu nie byłam, a zresztą zimą to wszystko nieco inaczej wygląda. Szłam tędy z Alą. Bardzo się wtedy spieszyłyśmy, było dość późno a w marcu dzień jeszcze nie jest tak długi jak w czerwcu. I też szłyśmy cały czas same. To mało uczęszczana trasa. Prawdę mówiąc to ja znam tylko dwie przełęcze w Ścieżce na Reglami - tę na którą teraz idziemy czyli mówiąc po polsku Przełęcz Miętusią i Przełęcz na Patykach, do której się dochodzi idąc do samego końca Doliną Białego. Na Przełęczy na Patykach przekonałam się jak super można chodzić po lodzie w góralskich filcakach, bo one miały podeszwę z bardzo miękkiej gumy.Były cieplutkie i bardzo lekkie i nie było w nich ślisko. Nie były eleganckie- to fakt. No ale w górach liczy się użyteczność a nie elegancja- przynajmniej dla mnie.
A ta nazwa "przysłop" to gwarowa nazwa? W pewnym sensie tak, wiem tylko, że to z języka wołoskiego. A Wołosi to był bardzo tajemniczy lud, chyba pasterski z północno- zachodniej Grecji i Macedonii, który około IX wieku zaczął napływać na tereny wolnych od osadnictwa słowiańskiego Karpat Południowych. Ale chyba nadal niewiele o nich wiadomo. Rumuni w dobie kształtowania się ich państwa twierdzili, że to ich przodkowie byli Wołochami, ale tak naprawdę to chyba jeszcze nikt nie opracował rzetelnie tego tematu.
Po dwudziestu minutach ruszyli dalej. Tak jak mówiła Adela, teren za łąką schodził dość łagodnie w dół. Oczarowała ich panorama rozpościerająca z Przysłopu Miętusiego. Przed nimi w oddali było widać Giewont, Czerwone Wierchy, Kominiarski Wierch i kilka innych szczytów, których jednak Adela nie mogła rozpoznać.
Szlak sprowadził ich na Wielką Polanę Małołącką. Było tu pusto i bardzo cicho. Dolina Małej Łąki ma zaledwie 5,4 km długości. Pod jej powierzchnią są dwie najgłębsze polskie jaskinie: Wielka Śnieżna oraz Śnieżna Studnia. Nie są do zwiedzania i na szczęście mało kto o nich wie. Za jaskiniami Adela nie przepadała, nawet gdy były to bardzo duże jaskinie. W ogóle przebywanie pod ziemią mało się jej podobało a wycieczka do kopalni Wieliczka była jednym z mniej przyjemnych wspomnień z lat szkolnych.
Niespiesznie doszli do wyjścia z Doliny i ścieżką pod Reglami ruszyli w stronę "wylotu" Doliny Strążyskiej. Gdy już byli niedaleko Strążyskiej Emil zatelefonował do ojca, mówiąc, że niedługo dotrą już do domu, więc nie ma potrzeby by ojciec po nich wyjeżdżał, bo oni już za kilkanaście minut będą szli ulicą Strążyską i najdalej za pół godziny będą w domu.
c.d.n.