sobota, 24 kwietnia 2021

To nie takie proste - 9

 Heleno, zaczekaj chwilę, chcę ci jeszcze coś powiedzieć i nie chcę by to była jakaś tajemnica dla Patrycji - rozeszliśmy się, ale jeżeli będzie ci potrzebna jakaś  pomoc, to zawsze możesz się zwrócić  o to do mnie lub do Patrycji - nie chcę byśmy zostali wrogami tylko dlatego, że się rozeszliśmy - jesteś jednak biologiczną matką chłopców i to pozostanie na zawsze, nikt im twoich genów nie usunie.  Pewnie źle się stało, że trafiliśmy na siebie - ja z dość wybujałym temperamentem a ty z minimalnym i tak naprawdę z zerową wiedzą o antykoncepcji. Poza tym wtedy naprawdę nie marzyłem o tym, by zostać ojcem. Szkoda może, że nikt mi nie doradził wtedy bym owszem- uznał dziecko, ale nie żenił się z tobą i tylko płacił alimenty. Zwłaszcza, że wcale cię nie kochałem a ty moje pożądanie wzięłaś za objaw uczucia. Wielu , zwłaszcza  młodych facetów do seksu wcale nie potrzebuje uczucia. U kobiet to też jest częste zjawisko. 

Umówmy się zatem, że do końca miesiąca tu będziesz razem z chłopcami, ja tylko będę tu wpadał , a gdy się przeprowadzisz wtedy tu będę nocował. Gdy się zakończy rok szkolny przeprowadzę się z chłopcami do innego mieszkania, a to będę wynajmował.

Czy chcesz ich wziąć, jak to robiłaś co roku, do Wilgi? Jeśli tak, to kiedy? Oni zaraz po zakończeniu roku szkolnego  jadą na dwa tygodnie na obóz żeglarski, zresztą o tym to chyba wiesz.  Helena pokręciła przecząco głową  - nie mam zamiaru jechać z nimi do Wilgi. Już w zeszłym roku umierali tam z nudów, to miejsce jest dobre, ale dla młodszych dzieci. A tak naprawdę chcę iść na pewien kurs zawodowy, akurat mi to zajmie całe lato. Nie ma sprawy, mam coś innego w zanadrzu stwierdził Wojtek.

A jutro ich gdzieś zabierasz? - spytała Helena.Wojtek spojrzał się pytająco na Patrycję, na co powiedziała - wezmę ich jutro do muzeum, więc tak około 10,00 mógłbyś ich przywieźć. Będziesz miał cały dzień na pracę. Na niedzielę też coś wymyślę byś mógł spokojnie popracować, jeśli nie wszystko  zdążysz zrobić jutro. A jeśli jeden z nich się zgodzi spać na łóżku polowym to mogą przecież u nas przenocować, żeby ich tak nie wozić w kółko. Wojtek zerwał się z krzesła- zaraz się dowiem - i poszedł do pokoju chłopców. Po chwili wrócił śmiejąc się - szkoda, że nie mamy dwóch polowych łóżek. Urządzimy losowanie kto będzie na nim spał. Nie podejrzewałem, że to taka atrakcja. 

No to właściwie jak na razie wszystko omówiliśmy. Dziękuję ci Heleno, że mogliśmy tak szczerze porozmawiać. Zajrzymy tylko na minutkę do chłopców i uciekamy.

Gdy wyszli z mieszkania Wojtek głęboko odetchnął - dobrze mi ten rozwód zrobił. Od razu mi jakoś lżej i nawet mogę na Helenę patrzeć bez odrazy. Wiesz, podejrzewam, że Helenie chyba też to małżeństwo przeszkadzało - stwierdziła  Patrycja. Chyba nie jest fajnie tkwić z kimś z którym nic cię nie łączy poza pretensjami po obu stronach. 

No to wieź mnie do domu, mój ogierze! Muszę cię wykorzystywać dopóki jeszcze można - śmiała się Patrycja. Helena chyba nigdy nie widziała ogiera w akcji, skoro nazwała cię ogierem. A ty widziałaś? - zaciekawił się Wojtek - gdzie widziałaś?  Na wsi, gdy miałam z 10 albo 11 lat. Mieszkałam z ciotką u gospodarza w najprawdziwszym wiejskim obejściu, w Porąbce koło Międzybrodzia.  Tam były dwie chaty, w jednej mieszkał gospodarz z żoną i dziećmi, chyba była ich piątka i miał drugą chatę dla letników.  Wiesz, na wsi to rzecz normalna - krycie krowy lub klaczy. Powiedziałabym zero finezji - ogier tylko obwąchał klaczkę, wyczuł, że jest w rui i był gotowy do akcji. To był dla mnie  bardzo żałosny widok - klacz była uwiązana w małym  boksie, miała zawinięte  bandażem włosy ogona, a ja idiotka pomyślałam,że chora,  ogier jakoś nijak nie mógł trafić i gospodyni praktycznie wsadziła jego przyrodzenie w klacz i po najwyżej minucie było po wszystkim. Przy czymś takim  psi akt płciowy to niemal finezja. Córka gospodarza , starsza ode mnie, miała już 14 lat, poinformowała mnie, że jej ojciec robi to dużo dłużej, nawet  15 minut, a ja się inteligentnie zapytałam, czy z klaczą. Wytłumaczyła mi, że nie z klaczą ale z jej matką, ale kiedyś widziała, że robił to też z ich sąsiadką, u niej w stodole. I że wszyscy mężczyźni tak robią ze swymi kobietami w domu, w łóżku, na leżąco a nie na stojąco. Wojtka omal nie skręciło ze  śmiechu. No to miałaś przeżycie. 

Po powrocie do domu z tych wakacji, które wcale mi się nie podobały bo wciąż chodziłam z dziećmi gospodarzy na jagody albo maliny, opowiedziałam ojcu o tym kryciu klaczy i o tym gospodarzu, który żonę  dłużej krył a i sąsiadkę w stodole pokrywał i była straszna afera, ale mnie przynajmniej wtedy okazjonalnie uświadomiono. A mama z rok z ciotką nie rozmawiała.

A do jakiego muzeum pójdziesz z chłopcami jutro? Do Muzeum Historycznego Warszawy. Podrepczemy sobie po Starówce. Posiedzimy w kawiarni na Rynku Staromiejskim opychając się lodami. Zjedziemy na dół schodami ruchomymi i wrócimy potem nimi na górę, zajrzymy też na Nowe Miasto. Weź pod uwagę, że nie wezmę samochodu, bo jak zauważyłam to dla nich nawet przejażdżka autobusem jest niebywałą atrakcją. Bo albo są wożeni samochodem albo mogą odległość pokonać per pedes. A czy ty się czasem za bardzo nie zmęczysz? Wojtuniu, przecież ja będę chodzić a nie  biegać.  A czy ty kochany zauważyłeś, że już przestałam chodzi w szpilkach? Chodzę w wygodnych, zdrowych dla  ciężarnych kobiet butkach, na miękkiej, ale grubej, elastycznej podeszwie. Poza tym zawsze, jeśli się zmęczę to mogę posiedzieć, bo czego  jak czego, ale kawiarni tam  trochę jest i w razie zmęczenia mogę wrócić z nimi taksówką, bo to też będzie dla nich atrakcja. A samochodu nie wezmę, bo naprawdę ciężko tam znaleźć miejsce do zaparkowania. A ty sobie spokojnie popracujesz, nikt ci nie będzie przeszkadzał telefonami i "panie dyrektorze, ja tylko na minutkę". No nie wiem, zamarudził Wojtek - bardzo mi się źle pracuje  gdy cię nie ma w pobliżu.  No to postaw sobie na biurku moje zdjęcie i będziesz na mnie co jakiś czas zerkać. Jasne, będę się gapił na zdjęcie i będę mieć nieprzyzwoite myśli. A może  ja po was bym przyjechał? I poszlibyśmy gdzieś na obiad? Moglibyśmy zjeść obiad w Bristolu. Ale dla mnie i dzidziusia będzie zdrowiej zjeść w domu, obiad już  mam zrobiony, wystarczy tylko podgrzać. Wojtuniu, ty po prostu popracuj uczciwie w domu w sobotę, tak byś w niedzielę już nie musiał pracować. Bo o ile dobrze pamiętam masz w poniedziałek jakąś nasiadówkę w ministerstwie. Ja się zajmę w sobotę chłopcami a ty pracą. A w niedzielę może sobie popłyniemy statkiem po Wiśle. Albo jeszcze coś innego wymyślę. Możemy też w niedzielę wybrać się do Wilanowa, jestem dziwnie pewna, że tam też jeszcze nie byli. Ty nie miałeś czasu, a Helena pomysłu. A jeśli będzie padać to pójdziemy z nimi do Muzeum  Wojska Polskiego. A teraz to mi się już spać chce, więc mnie szybciutko utul.

Wyprawa na Starówkę była bardzo udana a wizyta w Muzeum Historycznym Warszawy była nawet dla Adama przeżyciem, bowiem w jednym miejscu stał pieniek katowski i gdy przewodnik powiedział do czego  ów pieniek służył Adam szybko się stamtąd oddalił bo miał wrażenie, że za moment zwymiotuje, ale po kilku minutach spędzonych w objęciach Patrycji, która mu tłumaczyła, że to na pewno nie jest autentyczny pieniek z tamtego okresu, uspokoił się. Okazało się też, że wiedzieć a widzieć to nie to samo- chłopcy wiedzieli, że była wojna, że Warszawa była zniszczona, ale dopiero tu dotarło do nich jak bardzo. Patrycja jeszcze  pamiętała bolesne pozostałości wojny i sterczące w różnych miejscach ruiny, ale oni nie widzieli na własne oczy żadnego zrujnowanego domu. Gdy siedzieli na Rynku  w ogródku kawiarnianym i chłopcy pochłaniali ptysie, Adaś rozglądając się dookoła powiedział- aż trudno mi uwierzyć, że ktoś mógł tak zrujnować miasto, że tu wszystko było zburzone. To nawet na zdjęciach wyglądało okropnie, a były to zdjęcia czarno-białe. A Krzyś po chwili z buzią pełną ptysia zauważył - to my tu właściwie siedzimy na cmentarzu. A Adam po chwili stwierdził - to ci wszyscy co się urodzili już po wojnie to właściwie mieli szczęście. Tak Adasiu, masz rację-przyznała Patrycja. Tata też się urodził już po wojnie, ale babcia i dziadek to jeszcze przed wojną - dedukował Krzyś. Pat, a czy jeśli poproszę dziadka to mi coś opowie o tym jak było w czasie wojny? Nie wiem Krzysiu, ale weź pod uwagę, że o bardzo smutnych, tragicznych wydarzeniach wiele osób nie chce mówić, bo to są bolesne wspomnienia. Ale w czasie wojny można zostać bohaterem- powiedział Adam, nawet bardzo młodzi ludzie. Patrycja natychmiast  zgasiła jego zapał- i co ci przyjdzie z tego bohaterstwa gdy zginą twoi najbliżsi a może i ty sam? Wojna jest największym nieszczęściem i wyrazem totalnej głupoty ludzi. 

A tata zawsze bardzo się na nas gniewa gdy się bijemy z Adamem albo z innymi chłopakami zamiast z nimi rozmawiać. I nigdy nas nie bije, ale wielu chłopców dostaje w domu lanie pasem. Ale czasem to bym wolał dostać lanie niż żeby mi to mówił co mówi. No to macie chłopcy pecha -zaśmiała się Patrycja - ja też nie będę was biła, tylko wam tłumaczyła byście zrozumieli dobrze co  zrobiliście źle i dlaczego to co zrobiliście było złe. A mama to na nas strasznie krzyczała, ale nie biła. A mój kolega  z klasy, Wojtek mówił, że jego matka to mocniej go bije pasem niż ojciec. Patrycja przerwała te opowieści mówiąc - skończcie jeść, zapłacimy i pojedziemy ruchomymi schodami na  dół, na trasę W-Z, wrócimy na górę, pójdziemy potem na Nowe Miasto. A byliście już w Zamku Królewskim? Nie, ale coś nam truto, że pójdziemy całą klasą, ale jeszcze nie byliśmy - wyjaśniał Krzyś.  A moja klasa nie poszła na wycieczkę do Zamku za karę, bo się kiedyś obrzucaliśmy w klasie pomidorami i wyświniliśmy ściany - poinformował Patrycję Adam. A potem nasi rodzice mieli sami klasę odmalować, ale nie malowali sami, tylko zrobili składkę i wynajęli malarza. A mnie tata ukarał dodatkowo, bo mi nie dał stałego kieszonkowego, żebym zapamiętał, że nie wolno niszczyć wspólnego mienia. Patrycja słuchała opowieści chłopców a z tyłu głowy przewijała się jedna myśl - muszę szybko uzupełnić swą wiedzę pedagogiczną!

                                                                 c.d.n.