wtorek, 23 sierpnia 2022

Trudny wybór - 91

Na  zwiedzanie Ursynowa też wyruszyli w dwa  samochody, bo Arek przyznał się, że jak na razie to dobrze opanował tylko dojazd do pracy, drogę  do Adeli i Emila, do pierogarni i do L'Eclerca oraz dojście  per pedes do najbliższego super marketu. A tak naprawdę to już  się, wstyd przyznać , kilka razy lekko pogubił. 

Bo to trzeba oderwać tyłek od  siedzenia i często po osiedlu spacerować, wtedy się zaczniesz  wreszcie orientować gdzie  co jest- powiedział Emil. A jak do nas  trafiasz? Zjeżdżam kawałek w  stronę Kabat, skręcam w Belgradzką i dojeżdżam do KENu i KENem do Herbsta i skręcam w Herbsta. To najwygodniejsza  do was droga. Próbowałem  kiedyś przez  mniejsze uliczki przebić  się do KEN to się pogubiłem doszczętnie. 

Ponieważ  Stasia zrobiła  "wielkie oczy" zaczęli jej tłumaczyć na czym polega zawiłość poruszania się po tym osiedlu. I że ktoś, kto układał tu adresy to powinien od  dawna mieszkać w jakimś zakładzie  dla niedorozwiniętych umysłowo. Potem Adela wyciągnęła plan miasta i pokazała Stasi dlaczego są takie problemy. Zaczęła od normalnie oznakowanych ulic w Warszawie mówiąc- idziesz ulicą Marszałkowską, to wszystkie domy stojące przy tej ulicy mają adres Marszałkowska nrX. Tu jedziesz  ulicą niejakiego Rosoła i widzisz przez szybę samochodu adresy np. Mandarynki nr X i zaczynasz wątpić  czy aby umiesz  czytać i czy masz mózg w porządku. Do nas jedziesz ulicą Herbsta i konia  z rzędem w prezencie, jeśli za pierwszym podejściem znajdziesz nasz  adres,czyli ulicę Dembowskiego.

 Jedziesz ulicą niejakiego Jastrzębowskiego i po jednej stronie masz budynki z adresami Zamiany nr XX, po drugiej  stronie adresy ZWM nr xy. I taki pieprznik jest na  całym Ursynowie. Tu naprawdę trzeba  się nieźle namotać żeby gdzieś trafić. Doszliśmy z Emilem  do wniosku, że ten kto to projektował był na pewno rodem z Zakopanego bo tam też jest taki bałagan. Wyobrażam sobie ile się naklnie  ktoś kto nie ma  pod  ręką planu miasta i jest tu pierwszy raz. Za to mamy bliziutko do Powsina i dość blisko do Konstancina. 

Ursynów jest pobudowany na bazie kilkunastu starych podmiejskich dzielnic, tu gdzie  mieszkamy kiedyś  były Stokłosy i nazwa tego kawałka Ursynowa została. Tam gdzie mieszka Arek to jest  chyba Wolica. Ale generalnie to podoba mi się Ursynów, bo jednak sporo tu zieleni i właściwie mógłby  być oddzielnym miastem. No to chodźcie - Arek przerwał wywody Adeli. Objedziemy Ursynów i pojedziemy do Konstancina - zapraszam was na obiad. Wiem, że Adela tam jada, więc jedzenie  jest tam dobre. A po obiedzie pospacerujemy  sobie po parku Zdrojowym. Albo zrobimy odwrotną kolejność- wpierw  spacer, potem obiad. Emil chce  byśmy jechali w  dwa  samochody, macie coś przeciw? Nie , ja nie mam. A sprawdził któryś z Was, czy nie mają dziś jakiegoś wesela w Konstancji? Dziś sobota, lepiej zarezerwować stolik. A jeśli mają wesele to wrócimy tu, mamy w razie  czego co jeść. Mam nawet gotowy obiad.Wystarczy wstawić do piekarnika  posypawszy  wpierw żółtym serem. A co będzie pod  tym żółtym serem?- dopytywał się Arek. Mięso duszone z pieczarkami i ryż z warzywami, wszystko oczywiście  wymieszane, czyli pilaw w mojej interpretacji. A do tego surówka, którą  zrobię w trakcie. Arek spojrzał na nią i  zapytał- nie  żartujesz? Przecież wiesz, że jestem niespotykanie poważną kobietą - nie żartuję. No to ja osobiście wolę zjeść u ciebie. I mogę zrobić surówkę, potrafię. No to może zamiast objazdu przejdziemy się trochę po Stokłosach? -zaproponowała Adela. Bo ja  muszę trochę podreptać. I wolę zjeść u siebie niż w restauracji.  No to chodźmy. 

Pokrążyli po Stokłosach i Arek wraz ze Stasią  stwierdzili, że faktycznie sporo tu zieleni i że mieszkają w bardzo dobrym miejscu bo bliziutko głównej arterii, blisko jest do metra, jest mnóstwo różnych sklepów i punktów usługowych i faktycznie Ursynów jest miastem w mieście. Podobał im się Pasaż Ursynowski i sklepy które tam były. Pokazali Stasi i Arkowi gdzie mieszkają rodzice. Oboje  stwierdzili że świetna jest taka odległość i taka "przegroda" w postaci przychodni. Arek oczywiście od tej chwili zaczął się potrójnie cieszyć, że ma u siebie zagwarantowane miejsce na  strzeżonym parkingu blisko swego mieszkania i nie musi pokonywać w tym celu kilometra. 

Ale nie mam blisko apteki- to minus. Masz- tylko jesteś gapa- jest w tych blokach po drugiej  stronie  Rosoła, tych co są  chronione ekranami. Jest na  rogu tej ulicy zamkniętej szlabanem, która  prowadzi  w głąb tego mini osiedla, tak w pół drogi do Belgradzkiej, a może nawet nieco  mniej. I jest świetnie zaopatrzona, spory import  mają. Kupowałam tam kiedyś takie  fajne plastry, które są bezpośrednio na  ranę, jako opatrunek. Tylko ją  marnie widać jadąc Rosoła. Ja ciągle odkrywam na Ursynowie nowe sklepy i różne punkty usługowe. A niedaleko ciebie jest ulica Małej Łąki, oczywiście  schowana tak jak nasza ulica. Bardzo dawno temu, gdy Ursynów był jeszcze mały, była  tam fajna kwiaciarnia- byłam tam  z koleżanką by nabyć jakiś taki pnący się kwiatek, który u  niej zajmował z czasem całą ścianę w pokoju - w dużym pokoju. Może kiedyś zechce  mi się sprawdzić czy jeszcze jest ta  kwiaciarnia. 

A tu gdzieś na  KENu ma być wybudowany "inteligentny" dom mieszkalny, taki co lepiej od lokatorów  wie co im do życia jest potrzebne. Pełna automatyka i jak się  śmiał pewien pan,  automat dopilnuje wszystkiego, nawet nie będzie można niczego przypalić. Jak źle posegregujesz śmieci to ci w kuchni je na podłodze wywali i wypisze  ci skierowanie do seksuologa gdy uzna, że  się kiepsko w łóżku spisujesz, albo nie  wpuści cię  do budynku jeśli uzna, że  wracasz o  niewłaściwej godzinie. I to  chyba jedyny budynek, na który jakimś cudem było mało chętnych. Podejrzewam, że ceny mieszkań w  takim budynku to mogły u każdego wywołać  zgon z powodu silnego i rozległego zawału serca. 

Gdy wrócili do domu Adela  wstawiła pilaw do piekarnika, wygoniły z kuchni panów i zajęły się komponowaniem surówki, a ponieważ zabrakło Adeli koperku zatelefonowała do rodziców z pytaniem czy mają może w nadmiarze - może być również oczywiście suszony. Po koperek wysłała Emila, do którego dołączył Arek. Gdy wrócili to okazało się, że są wszyscy zaproszeni do rodziców na ukochane przez Emila kruche ciasteczka i kawę. Stasia słysząc i  widząc  to  wszystko powiedziała- wasza dzidzia to ma  szczęście - ma naprawdę świetne warunki, bo wy wszyscy dajecie  swym bliskim miłość. Ty i Emil kochacie  się, rodzice kochają was i wy  rodziców i dziecko rośnie  w spokojnym i przyjaznym otoczeniu. To coraz  rzadszy model rodzinny. 

Ale ja do 16 roku  życia nie  miałam takiej atmosfery w  swoim domu - powiedziała Adela. Było na  tyle "byle jak", że uciekałam do siostry mojej matki i to ona nauczyła mnie innego spojrzenia na życie. To od niej nauczyłam się życia. A  mam wyjątkowe szczęście, że trafiłam na Emila, który wyniósł z  domu dobry wzorzec rodziny. To pewnie niektórych śmieszy, ale jestem wręcz od niego uzależniona. I kocham jego ojca, poznasz go dziś. I poznasz moją ciocię. Kocham całą tę trójkę. A moją dziką lokatorkę jak na razie toleruję i cieszę się, że to dziewczynka, bo Emil chciał mieć "córunię".

Pilaw produkcji Adeli przypadł wszystkim  do gustu. Arek po trzech kęsach powiedział - mów Adelko co tu jest - tylko niczego nie zatajaj, proszę. Bo już różne kompozycje z ryżem jadłem, ale ta jest inna.  Nooo, głownie jest ryż- zaczęła Adela. To widzę i  czuję, ale podaj mi w jakiej kolejności wszystko wrzucasz do gara. Dobrze, podyktuję ci jak zjemy, na  razie to się najadaj. 

Kurczę, ty powinnaś prowadzić jakąś super restaurację a nie robić studia prawnicze i rzecznika patentowego. Nie pierwszy raz jem twoje dzieło i zawsze mnie czymś oczarujesz. Areczku, ty się głównie stołujesz w różnych restauracjach, a domowe papu jest jednak inne - mniej ulepszaczy po prostu. Gdy będę robiła następnym razem to cię zawołam- teraz blisko mieszkasz. A ja na ogół pichcę w weekendy na  cały tydzień. A jakie tu mięso dałaś? Kurczak pospolity z państwowego sklepu. Bez tłuszczu kurczakowego, bez ścięgien, czyste mięsko pokrojone w niedużą kostkę.  Bujasz, to nie ma smaku kurczaka. Bo mięso przed podsmażeniem potraktowałam łagodnym curry z dodatkiem cynamonu. Jak robię wieprzowinę też daję cynamon, żeby zmienić charakterystyczny zapach. Poza tym używam do  smażenia i duszenia tylko masła klarowanego, ewentualnie oleju kokosowego. Masz na talerzu: mięso kurczaka,czerwoną cebulę, 2 łyżki koncentratu pomidorowego, 2 ząbki pokrojonego w płatki czosnku, pieczarki bez nóżek grubo posiekane. Niestety brudzisz patelnię i garnek. Jak raz  zrobisz pod  moim okiem to się migiem nauczysz. Ale jeśli wolisz dyktando to sobie zapiszesz. Generalnie mięso dusisz z pieczarkami, podlewasz  zawsze gorącym rosołem, może  być kupny bulion.  A ryż- smażysz na szklisto cebulę na maśle klarowanym, na moment dodajesz czosnek, teraz przecier pomidorowy i dajesz ryż. Dokładnie mieszasz i dodajesz bulion, 2 razy tyle na objętość co dałeś ryżu. W połowie gotowania dodajesz mięso i pieczarki. Ryż nie może być rozpaciany, sprawdzisz czy nie trzeba dosolić. Można podać tak a na drugi dzień włożyć do naczynia  żaroodpornego, podgrzać w mikrofali, posypać serem i na 10 minut wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Ja bardzo mało używam soli.

Po obiedzie "poszli w  gości". Oczywiście ciasteczka Heleny znikały w  zabójczym tempie. Adela zjadła jedno. A ty czemu nie jesz  ciasteczek?- dopytywał się Emil. Bo nie chcę by nasze  dziecko było słodyczo-żercą. Dziecko nie  tyle odżywia się wodami płodowymi co je  połyka  by potem je wydalić i dziwnym trafem dziecina najchętniej  je połyka gdy są słodkie,  czyli gdy mamuśka żre słodycze. Nie  chcę by potem była łakomczuchem lub  cukrzykiem. Wolę by preferowała owoce i  warzywka.  Poza  tym nie chcę utyć zbytnio. Ale ty wcale jeszcze nie utyłaś przecież. Utyłam. Muszę biustonosz większy kupić a i bez  tego nie narzekałam, że mam mały biust. A teraz już i obwód pod  biustem mi wzrósł i miseczki nieco za małe. I to mi się  zupełnie  nie podoba.

Arek większość czasu zachwycał się tym, że Adela urodzi dziewczynkę, w  drugiej kolejności opowiadał jak miłe  i zabawne  są dzieci Stasi. I że  starszy bardzo się opiekuje młodszym. Starszy to już prawie dorosły, bo we  wrześniu idzie do  szkoły.  Najbardziej się podobało Arkowi, gdy młodszy nie potrafił się gdzieś wspiąć a starszy mu tłumaczył  "musisz poczekać aż  się zrobisz taki duży jak ja". Ale, jak twierdził Arek, to obaj są bardzo  sprawni ruchowo. No to jak widzę, panie mecenasie, zawojowali chłopcy  pana całkowicie- stwierdziła Helena.  O tak, prawda. Sam jestem tym  zdziwiony, bo jak  dotąd to  nie  miałem do  czynienia z nieletnimi. Powiedziałbym raczej, że dzieci poniżej osiemnastego roku  życia to zawsze omijałem z daleka. Ale ci dwaj to mnie nieomal uwiedli. Jestem pewien, że to zasługa Stasi - ona ich po prostu świetnie wychowała. A jaka jest między nimi różnica wieku? - spytał Piotr?  Trzy lata - odpowiedziała  Stasia.  W moim odczuciu to mniej  bym  się z nimi uszarpała gdyby była tylko dwa lata, bo dwulatek wyhodowany w  żłobku lepiej reaguje na kolejne dziecko, jeszcze  nie ma ataków zazdrości.  

Stasiu a jakie oni mają imiona?- zapytała Adela, bo jak o  nich opowiadasz  to ciągle operujesz określeniami wiekowymi a nie imionami. Starszy to Paweł, ukłon w stronę teścia, no to jak się urodził drugi chłopak to został Piotrusiem. Mój imiennik, stwierdził Piotr. A wy już macie jakiś pomysł na imię dla swojej ociupinki ? - spytał Piotr.  No nie mamy, ale może zatwierdzą w kalendarzu takie imię jak Ociupinka  lub Ociupeństwo - odpowiedziała  ze śmiechem Adela. Mam gdzieś w swoich szpargałach coś takiego jak "Skarbczyk imion" - imiona i podana data imienin.  Dobrze, że jest siedem dni na zgłoszenie dziecku imienia. Może jej widok pobudzi naszą wenę. 

Arek zaczął się śmiać - spojrzysz, wymęczona  porodem na dziecinę i pomyślisz  "piękna  jak aniołek" i będzie Angelika.  Adela skrzywiła  się- po pierwsze aniołki  mnie nie  wzruszają, po drugie jak to zdrabniać. Równie dobrze mogłabym ją  nazwać Kleopatrą.  Podoba  mi się imię Laura, ale niestety pozostaje pytanie jak to zdrabniać? To ładne imię ale  dla dorosłej  już kobiety. Ale nie dla   małego dziecka. Mamy jeszcze  czas- jak powiedział Emil.  Właściwie mam pomysł na imię - dałabym jej imię Milena. Trochę czeskie, ale  można  zdrobnić na  Lenkę. A może Emilia? tak nieco po tatusiu? Ale  dopóki uczą się dzieciaki historii Polski to mogą ją przezywać Plater, więc chyba odpada.

                                                                           c.d.n.