wtorek, 20 września 2022

Trudny wybór - 111

 Wigilia była "ustawiona" pod kątem żywienia karmiącej matki. Żadnej kapusty, żadnych grzybów, nic ciężkostrawnego. Adela chciała, by  w trakcie tego wspólnego posiłku Milenka  nadal przebywała  w  sypialni, a włączony podsłuch przecież informowałby ich czy aby  nie  popłakuje,  ale Piotr zaprotestował mówiąc, że przecież oni nawet na  co dzień  gdy jedzą to nie mówią, no  a gdy mówią  to przecież  także nie jest  to krzyk, tylko zwykła  rozmowa. Emil poparł ojca i łóżeczko z Milenką przywędrowało do pokoju dziennego.  No i wspaniale - stwierdził Piotr - rodzina  jest   w komplecie. A za rok to już Milenka będzie zapewne  nam towarzyszyła  bardziej  aktywnie, będzie  miała już rok i  cztery  miesiące! to już będzie  całkiem  spore  dziecko - perorował Piotr.

Adela siedziała nad  wciąż pustym talerzem i  miała nieco nieobecny  wyraz twarzy. Maleństwo,  a czemu ty nic  nie jesz?- zaniepokoił  się Emil. Adela popatrzyła  się na niego niezbyt przytomnym  wzrokiem- bo się zastanawiam, czy ten węgorz  wędzony  nie zaszkodzi małej. No ale przecież to ty będziesz jadła tego węgorza a poza tym jestem dziwnie  pewien, że nie  zjesz wszystkiego co jest na półmisku. No  a poza tym nie  sądzę by ten wędzony  węgorz przedostał  się do pokarmu Milenki w postaci  nieprzetworzonej i nie rozłożonej na czynniki pierwsze.  Oprócz niego  zjesz  przecież cała masę innych potraw. To nie alkohol, który bardzo szybko przenika do  całego organizmu. No a poza tym węgorzem to jest  tu przecież  dużo innych  dobrych rzeczy  do jedzenia. Zobacz, jest nawet twoja ulubiona sałatka jarzynowa - nałożyć ci?   Groszek możesz wydłubać i zostawić na talerzu, ale podejrzewam, że ilość, którą zjesz  w sałatce na pewno nie sprawi żadnych dolegliwości układowi pokarmowemu Milenki. Im bardziej będziesz urozmaicać swoje posiłki tym większy będzie  w przyszłości  repertuar smaków  Milenki - dodała  Helena. 

Przepraszam was, chyba pomału  wpadam  w paranoję - powiedziała Adela. Nie  wiem  czemu,  ale jakoś   boję  się płaczu dziecka. Którego dziecka ?-  spytał Emil. Przecież Milenka prawie wcale  nie płacze, bo trudno nazwać płaczem te  kilka pisków  niezadowolenia gdy poczuje głód. Płakała to tylko przy porodzie  gdy ją wyrzuciłaś z zacisznego i przytulnego miejsca  w swoim wnętrzu. A i  to krótko bo zaraz ci ją Michał przystawił do piersi i znów miała  ciepło twego ciała i była nakryta cieplutko. W czasie ubierania i zakraplania  oczu i  szczepienia też płakała, bo to szarpanie  jej przy ubieraniu, szczepienie i to ostre światło na pewno sprawiało jej ból. Miała dziewięć miesięcy luksusu w twoim brzuszku a tu nagle tyle niemiłych rzeczy na raz  ją  spotkało.

Adela ponownie przeprosiła rodzinę i powiedziała - jestem jakaś mocno "wybita  z uderzenia" - te lata pracy i studiów pokrzywiły mnie zupełnie. Muszę sobie  wynaleźć jakieś zajęcie poza opieką nad Mileną. 

Spokojnie, ona teraz to jeszcze wymaga niewielkiego poświęcania  jej uwagi, ale za trzy  miesiące będziesz   musiała jej poświęcać  znacznie  więcej uwagi i swego  czasu. Teraz jeszcze dużo  śpi, ona jeszcze  wciąż zbiera  siły na  życie. Jeszcze trochę a na twoje zniknięcie z jej pola widzenia  będzie reagować krzykiem, zacznie  się bawić  swymi zabawkami i będziesz jej pierwszą nauczycielką objaśniającą jej świat. Dobrze  zadbane dziecko w wieku  dziewięciu  miesięcy umie pokazać w swojej książeczce kotka, pieska, dziecko, butelkę  z mlekiem.. Jest  już  wtedy ruchliwe, samo  przewraca  się wokół własnej  osi i bez trudu  ci odpełznie w trakcie przewijania. A potem to już tylko moment i zacznie  raczkować i usiłować  wstawać,  a ty będziesz  wzdychać  do tych  chwil gdy nie musiałaś  mieć oczu dookoła  głowy i gdy większość doby  dziecko przesypiało -   spokojnie tłumaczyła Adeli  Helena.

A jeśli brakuje ci pracy, to mogę porozmawiać o  tym z Bronkiem i ci cichcem podrzuci jakąś pracę, bo choć cały czas podobno (twoim  zdaniem) nic  tam nie  robiłaś poza piciem kawy i ganianiem po biurze, to mu ciebie w pracy brakuje. No i pewnie jednak będzie kancelaria i  nawet jeśli  w tym  czasie Milenka jeszcze nie będzie w przedszkolu to ty będziesz miała tam co robić- będziesz  coś opracowywać  w domu- dopowiedział Emil. A mama powiedziała, że wtedy zajmie  się Milenką, oczywiście  razem z tatą.

A teraz jest ukłon kulinarny  w twoją  stronę - na gorąco jest dziś nie tylko pieczony indyk ale i jeszcze  coś - zgadnij co? No nie  wiem, nie  zaglądałam u rodziców  w garnki- stwierdziła Adela. No to posiedź grzecznie z mamą przy  stole a my z tatą zajmiemy się kuchnią. W kwadrans  potem na  stole był pieczony indyk i.......pieczone pstrągi. Do nich były pieczone kartofle. A do "popitki" czerwony barszcz. Ojej, nic  nie  mówiłeś, że kupiliście świeże pstrągi gdy pytałam co kupiliście na święta - wypomniała  Emilowi Adela. No bo chcieliśmy żebyś miała niespodziankę! Zobacz tylko jakie dorodne,  zupełnie jak te  na  Słowacji.  Odkryliśmy prywatną centralę rybną -  zaopatrzenie jak przed wojną - powiedział Piotr. Zamówiliśmy coś, co podobno bardzo lubisz, ale nie  wiem kiedy to będzie do kupienia. Na razie  można  było to  tylko  zamówić.  Będziemy tam co jakiś czas zaglądać. A gdzie  to jest? - spytała Adela. Teoretycznie to tak jakby na Alei Wilanowskiej, ale to kawałek od  Alei, więc trochę zmyłkowy adres.

Adelko a co jutro serwujesz swoim gościom?- spytała Helena. Wpierw dostaną przekąskę na ciepło, a potem będą zrazy zawijane z ogórkiem kwaszonym w środku i do tego ryż, czyli pilaw z marchewką,cebulką i przecierem pomidorowym. A co będzie  w ramach tej przekąski?  Nic skomplikowanego- zawijańce serowo-szynkowe z ciasta   francuskiego.  Jak zwykle  wszystko nietypowe, bo zrazy są nie  z  wołu ale z wieprzka, a tak  dokładnie ze  schabu karkowego. Zrazy już mam  gotowe, ryż też, więc go tylko odsmażę na patelni i będzie niemal jak paella. Do tego będzie do popicia czysty, chudy rosołek z prawdziwków. Zawijańce to będą z ciasta  francuskiego, serka ricotta i szynki, do popicia czysty, chudy bulionik domowy. No a potem mam tort  makowo-owsiany polany czekoladą i andruty z masą migdałową, czyli cukier utarty  z masłem i sproszkowanymi migdałami, wzbogacony  mlekiem. Masę to zrobię dzisiaj i przełożę nią  andruty. Do czasu jutrzejszego obiadu  świetnie  się  skleją. A jeśli  w drugi  dzień  świąt będzie znośna  pogoda to sobie z wami pospacerujemy po Ursynowie.  Milence to jak na razie  dość obojętne gdzie  będzie wózek, w którym będzie spała.

Ciekawa jestem jaka jest ta  żona  Michała. Bo to chyba druga  żona,  jak  wywnioskowałam z odzywki Leszka.  Oni mieli zamieszkać  jeszcze przed  świętami w domu blisko Tesco ursynowskiego, no ale przecież  w polskim  budownictwie poślizg w oddawaniu budynków   jest  chyba obowiązkowym  elementem krajobrazu. To w ogóle  będzie dość zabawne spotkanie - ale obu tych  facetów bardzo lubię i  cenię od  strony zawodowej. A tak naprawdę podziwiam Emila,  że był przy porodzie, że wytrzymał moje pomysły. Bo to było znacznie  bardziej męczące  niż  spacerki ze mną w górach. Bo to wprawdzie było bezbolesne,  ale jednak mięśnie pracowały i czułam jak pracują. To takie  dziwne uczucie- powiedziała  Adela- miałam wrażenie, że moje biodra za moment uwolnią  się ze skóry i mięśni i znajdą  się obok  mnie. Niesamowicie dziwne odczucia. Ale jak na razie to mam dość wrażeń w  tym zakresie.

Trochę mi przykro, że nie  zobaczymy  się w te święta ze Stasią i  Arkiem. Ona i Arek pojechali dziś na obiad wigilijny do zakładu,  w którym jest jego mama. Uważam,  że to bardzo miły gest ze strony Stasi a i  tego Zakładu, że organizuje taką  wigilię dla  swych pensjonariuszy i ich  rodzin.  Kolację to pewnie jedzą aktualnie razem  z  dziećmi u Stasi  rodziców. Dobrze, że się jej rodzice  zdecydowali zamieszkać w nieco mniejszym mieszkaniu i dzięki temu  Pawełek nie  musi przed zajęciami w  szkole siedzieć na świetlicy. Po zajęciach też nie  siedzi na świetlicy. Arek chce na ferie wysłać dzieci z rodzicami Stasi  gdzieś w góry. Może nie akurat do Zakopanego, ale  może w Beskidy na jakieś zorganizowane wczasy, żeby było zapewnione wyżywienie. Obiecałam, że zatelefonuję do Tomka, bo może oni znają jakiś ośrodek na Bukowinie,  wszak baseny otwarte cały  rok, a dla dzieci to wielka atrakcja i  chyba w  czasie  ferii są jakieś  zniżki dla dzieciaków. A może jednak pobędą  w Zakopanem, bo tam dla dzieciaków będzie  w sumie  więcej  atrakcji. Po Zakopcu to można przynajmniej pochodzić, więc pewnie  namówię Arka by wysłał ich do Zakopanego.

 Emil uśmiechnął się - jak znam życie i Arka słabość  do Ciebie to  zrobi tak jak mu powiesz. Odnoszę  wrażenie, że jesteś u niego na etacie mamy, siostry i doradcy życiowego.  Ostatnio mi powiedział, że on po prostu kocha  cię tak, jakbyś była jego siostrą. No i na  dodatek dzięki tobie poznał Stasię. Usiłowałem mu wytłumaczyć, że to głównie  zasługa byłego męża Stasi, ale jego  zdaniem to twoja zasługa. Bo przecież mogłaś skierować  Stasię do kogoś innego. Stale mi powtarza, że  cię kocha jak własną, rodzoną siostrę. I pewnie zatelefonują do nas około dwudziestej drugiej, bo wiedzą, że nasza Pimpusia je około 21,00. 

Synku, ona ma imię, dlaczego nazywasz ją Pimpusią?  No bo ona jakoś kojarzy  mi się z wierszykiem o Pimpusiu, który raz lądował  na rękach  mamy a raz taty. To jedyny wierszyk kojarzący  mi się z dzieciństwem, jakoś łatwo w  głowę wchodził,  a mama mi go często czytała. To  co prawda był wiersz o  kotku a nie o  dziecku.

To był Pimpuś Sadełko. Chyba dzieło Marii Konopnickiej - stwierdziła  Adela. A Milenka pomału nabiera ciałka, przedtem rączki i  nóżki były  jak parówki,  a teraz pomału  zaczynają wyglądać jak serdelki - roześmiała  się Adela. To znaczy, że jej ten  pokarm służy. Ona przecież teraz zupełnie nie ma  ruchu. Ale jest silna, bardzo dzielnie trzyma główkę w górze, gdy leży na  brzuszku. I jak ładnie unosi w górę brzuszek- wygina się niczym hinduska tancerka. Jeszcze  trochę a trzeba będzie kupić nowe ubranka dla niej. I umie  się przytulić - uwielbia drzemać na Emilu.

A co z tą  sprawą o pozbawienie  byłego męża Stasi praw  rodzicielskich?- spytała Helena. Nooo, tam takich  spraw jest na tony- wyjaśniła Adela. Sądy  rodzinne są zawalone takimi sprawami. Zabawne,  ale tym razem czas oczekiwania  gra  na korzyść Stasi - na sprawie wyjdzie na jaw, że ona już wyszła  za mąż, że  dzieci i ona mieszkają razem  z jej drugim mężem, a że  dzieci, a zwłaszcza Pawełek może już  być przepytywany przez sąd, to wiadomo, że  dzieciaki wystawią Arkowi taką laurkę, że sąd od  razu wyda stałe pozbawienie  tego faceta praw rodzicielskich. Bo najczęściej  sąd wydaje orzeczenie o czasowym zawieszeniu praw rodzicielskich,  w nadziei, że  tatuś nagle z  drania zmieni się w anioła. A to przecież jest  zupełnie  niemożliwe.  Zresztą wydaje  mi  się, że Arek już złożył wniosek o trwałe przysposobienie dzieci i tym samym  zmianę ich nazwiska na  swoje. Prawdopodobnie  obie  sprawy będą rozpatrywane łącznie. Powiedziałam Arkowi, że w razie  czego mogę  mu świadkować.  To powiedz Arkowi, że my z Helenką też możemy świadkować - dodał Piotr. Fajni ci  chłopcy i naprawdę grzeczni i cały  czas mówią o Arku "tata". A starszy to  się zawsze opiekuje tym młodszym. Bardzo  mi się to podoba. Och, Arka też  tym ujęli, gdy pierwszy raz Stasia  przedstawiła mu  chłopców na placu zabaw -powiedziała Adela.

                                                                    c.d.n.