środa, 16 grudnia 2020

Nie wigilijna opowieść XII

 Wyniki badań Tolka były dobre, internista dał jeszcze skierowanie na EKG i obejrzawszy wyniki nie widział żadnych przeciwwskazań do operacji. Na 3 dni przed terminem operacji była jeszcze wizyta u chirurga, który miał przeprowadzić zabieg. Był wyraźnie zadowolony z tego co zobaczył- orzekł, że większości blizn wcale nie ruszy, bo one same za kilka miesięcy dalszej troski dojdą do normy, to po co chłopaka ciąć. Zrobi tylko dwie, które najwyraźniej były zainfekowane  podczas operacji usuwania krwiaków i bardzo  nierówno przerosły. Dzień przed operacją założą Tolkowi opatrunki okluzyjne. Wpierw miejsca, które będą operowane dobrze odkażą, usuną zbędne owłosienie, założą jałowe opatrunki okluzyjne, które zdejmą  dopiero tuż przed zabiegiem. Po zabiegu ważne jest by przez pierwsze 3 doby Tolek maksymalnie ograniczył ruch mięśni po operowanej stronie i dobrze, że są one po lewej stronie, bo jako pacjent praworęczny zawsze mniej wykonuje ruchów tą ręką. Oczywiście na pierwszą dobę wręcz mu unieruchomią tę rękę. Przez kilka miesięcy ma zapomnieć o pracy fizycznej, lub dźwiganiu czegoś, intensywnych ćwiczeniach, napinaniu mięśni klatki piersiowej po stronie operowanej. Resztę zaleceń dostanie  po operacji. Ucieszył się, że Iza będzie miała urlop, by być przy Tolku . Iza powiedziała, że jeśli idzie o nią to ona może może być nawet przy jego operacji, a po operacji to już żaden problem. Doktor stwierdził, że wystarczy jak będzie przy nim gdy go już wybudzą z narkozy. Powiedział też, że nawet po operacjach plastycznych są blizny, no ale z reguły już mniej widoczne no i ponieważ są od razu  prawidłowo prowadzone to lepiej wyglądają i lepiej się goją. Tu ważne jest również i to, że pacjent  już nie jest nastolatkiem, bo w okresie nieustabilizowanej gospodarki hormonalnej dochodzi do przerostu blizn i do bliznowca.

Operacja się udała, pacjent przeżył i dopiero  po operacji dowiedział się, że Iza cały czas była przy tym zabiegu obecna. Oczywiście gdyby to był państwowy szpital to taki numer by nie przeszedł. Był anestezjolog, pielęgniarka  i ona- oczywiście w pełnym rynsztunku i choć było wiadomo, że nawet się do Tolka nie dotknie to przeszła całą procedurę mycia i ubierania się. Pan doktor był pełen podziwu dla jej determinacji i po zabiegu nie omieszkał jej tego powiedzieć. Gdy zrobił pierwsze nacięcie i ukazała się krew spojrzał na nią z niepokojem, a ona powiedziała- jest ok panie doktorze. Po zabiegu powiedział- pani to się chyba  minęła z powołaniem. Może, ale ja często mam do czynienia ze zranioną skórą, ba, nawet czasem sama  ją przecież  klientce ranię. Następnego dnia wieczorem zawiozła Tolka do domu. Najbardziej rozbawiła doktora  swoją metodą unieruchomienia ręki Tolka- po prostu przymocowała ją lekko do jego tułowia bardzo  szeroką elastyczną opaską i dopiero na to założyła mu spodnie  dresowe zamiast dżinsów. Siódmego dnia zdjęto mu szwy i znów dostał opatrunki okluzyjne, które tym razem w określonym czasie Iza zdejmowała by skórę wietrzyć.

Codziennie telefonowali do Sopotu by informować rodziców, oczywiście Tolek  opowiedział o tym, że Iza była cały czas przy operacji i Iza urosła do rangi bohaterki. A gdy w dzień, w którym była wyznaczona wizyta strasznie lało i grzmiało i Iza zatelefonowała do doktora czy może przywieźć Tolka dzień później to pan doktor zapytał się o  adres i sam przyjechał do nich. Spędzili razem z nim miły wieczór i był to początek ich przyjaźni z doktorem. Z czasem Tolek i doktor odkryli, że mają wiele wspólnego - doktor był wdowcem od kilku lat- i cały czas  żył miłością do zmarłej żony. I doskonale rozumiał Tolka  i to, że tak długo żył  młodzieńczą miłością. Jak mówił- często się to nie zdarza, ale zdarza i to jest piękne. Z przyjemnością obejrzał film  z ich ślubu. Utwierdzał Tolka w myśli, by nie podejmować już dalekich rejsów. Po kolejnej wizycie zaczęli sobie mówić po imieniu, a te 15 lat różnicy między nimi zupełnie nie miało znaczenia. Ponieważ w najbliższy weekend Iza i Tolek wybierali się do Sopotu, zaproponowali by może pojechał  razem z nimi. Wiedzieli doskonale, że w tym sezonie pokoje gościnne nie były zgłoszone do bazy noclegowej, więc  będą wolne, poza tym zaproponowali, że go po prostu wezmą swym  samochodem a w poniedziałek skoro świt wyjadą z powrotem do Warszawy. Zaproszenie zostało przyjęte, cieszył się jak dziecko, że będzie mógł popływać łajbą po zatoce. Oczywiście uprzedzili rodziców, że przyjadą z lekarzem, który operował Tolka,  więc rzecz została przyjęta wręcz entuzjastycznie.

W drodze sporo rozmawiali o tym, że  Iza przeprowadzi się do Sopotu, że postanowili by mieszkać w jednym domu z rodzicami Tolka, choć mogliby np. w Gdańsku, w mieszkaniu Tolka, a doktor Karol stwierdził, że jego zdaniem jest to bardzo dobry pomysł, choć jak widać ten sposób mieszkania stał się wielce niemodny, a szkoda. Przez całe wieki pod jednym dachem mieszkały dwa a częściej trzy pokolenia i jego zdaniem było to zdrowsze dla ich zdrowia psychicznego, choć zapewne nawet sobie z tego nie zdawali  sprawy.  Zgodzili się, w trakcie tej dyskusji, że być może nie zawsze wspólny dach był oazą spokoju, ale na pewno uczył rozwiązywania drobnych konfliktów, wzmacniał więzi międzyludzkie. Iza twierdziła, że czuje się w domu swych teściów wspaniale, że nawet przez moment nie czuła się tam obco. Bo rodzice Tolka  z niczego nie robią problemu i, jak powiedział kiedyś Tolek- nie są zakłamani, to raz, a dwa - rozumieją, że pokolenie 32-latków żyje nieco innym rytmem i innymi sprawami niż ludzie starsi o te drobne 25 lat i są po prostu tolerancyjni. Tolek zaczął się śmiać, że tolerancja jego rodziców dotyczy tylko Izy, ona jest w tym domu bóstwem bo do niego to zawsze się z czymś przyczepią, ojciec zwłaszcza. No ale dopóki i on i oni "modlą się" do jednego bóstwa to jest wszystko w porządku. Wiesz Tolek - myślę, że pewnie się w jakiś sposób zmieniłeś pod wpływem miłości do Izy, poza tym widzą, że jesteś z nią szczęśliwy, a szczęście dziecka jest dla rodziców ważną sprawą, o czym zapewne się kiedyś przekonasz na własnej skórze - skonstatował Karol. A  Iza powiedziała, że taką oazą spokoju jest mama Tolka, bo oni obaj to są jak dwa koguty w jednym kurniku, bo pamięta jak Tolek zawsze narzekał na ojca że go tresuje i wszystkiego się "czepia". A mama zawsze była w roli buforu między ojcem a synem, zwłaszcza gdy Tolek był nastolatkiem. Zresztą spoglądając z perspektywy czasu i wiedząc co oni razem wyprawiali trudno się ojcu dziwić, że trzymał chłopaka  twardą ręką a Tolek i tak zawsze jakiś numer wywinął. Kontynuując temat  Tolek opowiedział jak wykradał ojcu kluczyki od hangaru i jak razem wagarowali pływając po Wiśle Omegą. I jak czasami, gdy ojciec teoretyzuje na temat wychowywania młodzieży ma chęć mu powiedzieć, że ojcowskie metody wychowawcze były średniej jakości i że zapewne lepiej by było gdyby usiłował dociec  dlaczego dzieciaki zrywały się ze szkoły. Ale mu tego nie powie, zwłaszcza, że jest z Izą, a to z nią razem wtedy pływał. Nie wie,  czy pokłady tolerancji ojca są na tyle wielkie, by nie poczuł się źle z tego powodu. Karol stwierdził, że ma rację - było, minęło, ma przy sobie dziewczynę którą pokochał jeszcze w szkole, więc lepiej do tego nie wracać. Iza powiedziała - a co się teraz z tego razem z Tolkiem pośmiejemy  to nasze. 

Pomimo drobnego korka droga minęła nieźle. W Gdańsku zrobili krótki postój, bo Iza chciała zabrać z mieszkania cieplejszy dres, który tam zostawiła. Po krótkim namyśle spakowała wszystkie ich rzeczy - to "rozrzucenie" rzeczy pomiędzy trzema mieszkaniami uświadomiło jej, że najwyższy czas wybrać stałe miejsce zamieszkania, bo chwilami nie wiedziała gdzie co ma.

W Sopocie powitano ich entuzjastycznie, a Iza czuła, że....wróciła do domu. Tolek nadal jeszcze nie mógł napinać mięśni, więc stwierdził, że czuje się jak udzielne książątko wkraczając do domu z rękami w kieszeniach i cedując wnoszenie toreb na innych. Iza się śmiała, że teraz Tolek może zmieni  zdanie o kobietach podejmujących decyzję o poddaniu się operacji plastycznej "dla urody", bo też to zrobił. Ale zaraz włączył się Karol broniąc swego pacjenta, że dla podniesienia  urody to jest tylko jedna blizna zoperowana, druga dla zdrowia bo powodowała przykurcze.

Siedzieli przy  kawie i pysznym cieście z owocami, a Karol opowiadał rodzicom Tolka o operacji, co zrobił, dlaczego tylko dwie blizny operował, pod niebiosa wychwalał Izę, że tak doskonale radzi sobie w swojej pracy, że to jedyna kosmetyczka, która często zasięga jego porad gdy jej zdaniem któryś zabieg powinien być wykonany nie przez kosmetyczkę a przez lekarza, podziwiał ją, że chciała być przy zabiegu Tolka i jego zdaniem dziewczyna  minęła się z powołaniem. 

Potem ojciec  zaproponował by pojechali wszyscy jego samochodem do lasu, bo pogoda mało plażowa, a taki spacer po siedzeniu w samochodzie dobrze zrobi  mieszczuchom. Wzięto nawet koszyk na grzyby, chociaż nikt nie wierzył w to, że znajdą grzyby.Nie ta pora - na grzyby to się przecież chodzi o świcie  powiedział ojciec - na co usłyszał, że nikt nie każe mu nosić koszyka, a jak nie będzie grzybów to nazbierają szyszek na bożonarodzeniowe wieńce i te nagrobne i te do domu. Ale  jest dopiero wrzesień-upierał się, ale w końcu machnął ręką i wrzucił koszyk do bagażnika.

Ten las to był dobry pomysł - las miał już jesienne barwy i, ku zdziwieniu ojca, były grzyby, całkiem dużo podgrzybków. Ale prawdziwków to nie ma -zamarudził- a w kilka minut później sam znalazł prawdziwka. Młodzi cichutko się śmieli a Iza podeszła do niego, wzięła go pod rękę i powiedziała- może jak będę szła z tobą pod rękę to i ja znajdę prawdziwka? Ojciec cmoknął ją w czubek głowy i powiedział- jesteś kochana. Prawdziwków więcej nie znaleźli, ale za to sporo podgrzybków i zajączków. Iza cichutko zapytała- tatuś, a co Ty w takim kiepskim humorze? A bo mi smutno, za kilkanaście  godzin znów odjedziecie. No to cię jeszcze bardziej zmartwię - w listopadzie zjedziemy tu już na stałe. Ale to na razie tajemnica, nawet Tolek jeszcze o tym nie wie, bo tę decyzję podjęłam kilka godzin temu. Mówisz serio? Tak, chyba  że Tolek wybierze Warszawę, ale tam nie będzie miał gdzie pracować.  A co wy tak oboje spiskujecie? -zapytał Tolek podchodząc do nich. Jak zwykle jego wzrok krążył koło Izy więc zauważył, że Iza coś szepcze do ojca. Iza przesłała mu w powietrzu całusa - dowiesz się przy kolacji. I od tej chwili aż do ich odjazdu ojciec był w bardzo dobrym nastroju.

                                                          c.d.n.