wtorek, 14 kwietnia 2009

Polskie Muzeum Obcej Techniki

Kiedyś, zupełnie nie wiem dlaczego , całkiem niezgodnie ze swą płcią,
bardzo interesowałam się lotnictwem. Bardzo chciałam latać szybowcem,
nawet jedne wakacje spędziłam wpatrzona w szybowce startujące z góry
Żar. Chodziłam nawet do modelarni i razem z chłopakami kleiłam modele.
Nauczyłam się wielu użytecznych rzeczy, np.wycinania laubzegą elementów
z cieniutkiej sklejki oraz anielskiej cierpliwości przy oklejaniu skrzydeł
bibułką.
Czytałam różne książki o przygodach lotników, łącznie ze wspomnieniami
z czasów wojny. Potem okazało się,że na żaden kurs szybowcowy to ja
się nie nadaję ze względów zdrowotnych i tak się to jakoś rozeszło.
Ale pozostał mi nawyk czytania różnych artykułów z tej branży. Właśnie
wpadł mi w ręce artykuł E.Januły i I.Jakubek, dotyczący wyposażenia
naszego lotnictwa. Dla nikogo nie było tajemnicą, że do połowy lat 90,
lotnictwo było wyposażone w migi-21. Drogie były niezmiernie, ale
Rosjanie blokowali nam zakup szwedzkich samolotów Draken i Vigen.
Mieliśmy również na wyposażeniu migi-23, o zmiennej konfiguracji
skrzydeł, migi 29SE oraz samolot szturmowy Su-22M. Prowadzono też
rozmowy o zakupie nowych migów-29 i doskonałych szturmowców Su-24,
ale właśnie wtedy nastąpił rozpad Układu Warszawskiego i nie doszło
do transakcji. Zaczęły się schody dla polskiego lotnictwa, czyli boje o
zakup nowych samolotów. Dokupiliśmy migi-29 od ówczesnej Czechosło-
wacji oraz po-enerdowskie od Luftwaffe za przysłowiową złotówkę.
Nie był to udany zakup, dziś sytuacja wygląda tak, że z posiadanych 48
migów-29 latają tylko 4, reszta jest magazynem części zamiennych.
Sprawa zakupu nowych samolotów stawała się pilna, prowadzono
rozmowy z wieloma kontrahentami , ale nasi politycy, zafascynowani
wizją uczestnictwa Polski w NATO i szansą sojuszu z Amerykanami
(chora wyobraznia) uparli się na samolot amerykański, tracąc kilka
dobrych okazji. I zakupiono Falcon F-16, przestarzałej konstrukcji
z 1974 roku, ze starym panelem avioniki. Fachowcy mówią, że prze-
płaciliśmy, cały kontrakt kosztuje nas 15,8 mld dolarów.Co z tego,
że w kredycie- kredyt musimy wszak spłacać. A gwarancja na te
maszyny, które są wielce awaryjne, trwa tylko 3 lata. Gorzej -
możemy je serwisować tylko w Stanach, a nie w najbliższej bazie
serwisowej w Belgii.
Bardzo wysokie są koszty szkolenia pilotów- ok.150 mln dolarów,
do tego dochodzi cały segment uzbrojenia za 4 mld dolarów. Nie da
się ukryć, że zakupiliśmy fabrycznie nowy złom, ratując tym
kontraktem utrzymanie jednej linii technologicznej właśnie dla owej
przestarzałej konstrukcji F-16.
My mamy nowiutki złom, a do gry wchodzi tymczasem nowa, piąta
generacja samolotów bojowych. Więc za 10 lub 12 lat kolejny rząd
będzie musiał zabiegać o zakup nowych samolotów F-35. Te, które
mamy teraz, trafią do muzeum.
Nasz park transportowy też nie wygląda imponująco. Rosyjskie
any-26 zostały zastąpione hiszpańskimi samolotami casa, a do
nich sukcesywnie dołączają amerykańskie C-130 hercules.
Dostaliśmy w prezencie od Amerykanów 5 herculesów zupełnie
za darmo, ale...samoloty te maja juz po około 40 lat. Ich eksplotacja
jest o 40% wyższa niż ich nowoczesnej wersji "J".
I ja naprawdę nie moge pojąć zadowolenia w głosie ministra Klicha-
co z tego, że mamy wreszcie odpowiednią ilość sprzętu, skoro jego
jakość nie powinna go zadawalać. Za kilka lat pójdą po prostu na
złom.
Odpowiedzialność za taki stan ponoszą nie tylko kolejni mini-
strowie ale i ludzie z dowództwa wojsk lotniczych. Oni przejdą
wkrótce na swe wysokie emerytury, a ich następcy pozostaną
z lotniczym złomem i horrendalnymi kosztami.
Nie mogę pojąć, dlaczego Polacy zawsze szukają sojuszników bardzo
od nas odległych, zamiast skupić się nad poprawą stosunków z sąsiadami
i szukać sojuszników tuż za miedzą.
Myślenie ekonomiczne, to tez nie jest polską domeną, brak jest spoj-
rzenia perspektywicznego. Nie jesteśmy krajem bogatym, a więc
trzeba dobrze przemyśleć wszystkie wydatki.
Gdy do tego wszystkiego słyszy się mrzonki pt "armie mą widzę
ogromną" , najlepiej 300 tysięczną, to nie wiadomo co lepiej
zrobić - smiać się czy raczej płakać.
anabell