Gdy prezes już opuścił dom Kazików Teresa powiedziała - sympatyczny facet, trochę zabawny- nie miałam pojęcia, że masz tak rozległe znajomości, nigdy mi o nim nie mówiłeś. Kazik przyjrzał się żonie, potem rzekł z uśmiechem - nie bardzo rozumiem o co ci idzie. Gdy w pewnym momencie w czasie swego pobytu w Niemczech przyjechałem do Polski, to stwierdziłem, że powinienem rozejrzeć się za mieszkaniem dla siebie, bo raczej wykluczałem opcję zamieszkania na stałe w Niemczech, choć mnie wiele osób tam namawiało, bym wystąpił o niemieckie obywatelstwo, bo ich zdaniem mogłem się "załapać od ręki". Miałbym silne poparcie od firmy, w której pracowałem. Ale tu miałem rodziców - jeszcze. Wtedy jeszcze się to osiedle budowało i ponoć wszystkie mieszkania były już wykupione. Wpadłem na pomysł by się zapisać na audiencję do prezesa i z nim sprawę przedyskutować. Gdy już wreszcie do niego dotarłem, powiedziałem, że mnie urządza duże mieszkanie, może być w wieżowcu. Powiedziałem, że pracuję w Niemczech, mignąłem mu wyciągiem ze swojego konta, żeby wiedział, że nie opowiadam bajek i stać mnie na kupno dużego mieszkania. I w ramach pomocy w znalezieniu takiego mieszkania obiecałem mu tygodniowy pobyt w Berlinie - trochę w ciemno go zapewniając, że jego zmartwieniem będzie tylko koszt podróży w obie strony, ja pokryję resztę. I poskutkowało, z tym, że musiałem od razu sporo wkładu wpłacić. Nic nie było załatwiane z nim "na lewo", prezentem ode mnie był jego tygodniowy pobyt w Berlinie. Bardzo mi wtedy pomógł Kurt, bo umieścił go u swojego dobrego kolegi. A ponieważ nigdy nic potem od niego nie chciałem to nawet nie bardzo o nim pamiętałem. Krystian od dawna był członkiem tej spółdzielni, jeszcze gdy studiował, bo mu rodzice kazali się zapisać, o czym nawet długo nie wiedziałem. A nigdy ci o nim nie mówiłem bo tak naprawdę później już nic nigdy od niego nie potrzebowałem. Nie opowiadam ci o moich znajomych, z którymi nie mam częstego kontaktu, bo nie są tego absolutnie warci by ci nimi głowę zaprzątać. Poza tym to są głównie faceci, tylko głupek opowiada swojej żonie o znajomych facetach. Jeszcze by ci się któryś bardziej ode mnie spodobał. Zresztą ty mi też nigdy o swoich koleżankach nie opowiadałaś, nawet o Alinie. A teraz to Krystian wreszcie ruszył tyłek do Spółdzielni i ja się do niego nie mam zamiaru wtrącać. Chcę trochę pomóc Jackowi, bo wiem, że on jest wart tej pomocy.
No bo tak naprawdę to przyjaźniłam się tylko z Aliną, a w pracy nie nawiązywałam żadnych przyjaźni, bo nie miałam na to czasu ani siły - odparowała Teresa. Zresztą dużo milsi byli faceci, ale to byli tylko i wyłącznie koledzy. Franek mi kiedyś , na początku mojej pracy bardzo pomógł, bo miałam spore "potknięcie" gdy go ekspediowałam, a on wszystko ukrył i wziął winę na siebie. Poza tym nie był upierdliwy i nachalny. A nasze najintymniejsze spotkania to było picie czekolady w biały dzień u Wedla. No i robił mi prezenty w postaci świeżych daktyli. Ale prezenty to robiły mi również branżystki i inni faceci. Na obiady chodziłam zawsze sama, dzięki temu takie wypady były krótkie i niemal niezauważalne dla pani kadrowej.
Nooo, o tym to mi Franek też opowiadał i ogromnie cię chwalił. Ale nigdy nie powiedział, że kiedyś coś ci nie wyszło. No właśnie, to cały Franek - dopowiedziała Teresa. Zik, a czy ja nadal ci się tak samo podobam jak kiedyś? Kazik przecząco pokręcił głową - nie kochanie, nie tak jak kiedyś, ale dużo bardziej niż kiedyś. Naprawdę? - dopytywała się Teresa. To dlaczego rzadziej się kochamy? Odbieram to jako znak, że ci się nieco znudziłam. Kazik objął ją, bardzo mocno przytulił i powiedział -jesteś cudowne głupiątko! Często jesteś bardzo zmęczona wieczorem, co mnie zupełnie nie dziwi. Mało ci teraz w domu pomagam, sprzątasz, gotujesz, dbasz o dom, chodzisz z Aleksem na spacery. I gdy widzę, że jesteś bardzo zmęczona przyhamowuję swe pragnienia i wmawiam w siebie, że mi wystarcza utulenie ciebie i zaczynam myśleć o doktoracie. Ty szybciutko zmęczona zasypiasz, a ja przyglądam ci się i zastanawiam się czy nie wynająć kogoś do sprzątania, byś miała nieco mniej pracy.
Witek ma rację, że nazywanie tych trzech lat "urlopem" jest infantylizmem. Jaki Witek ?- spytała Teresa. No prezes, on ma Witold na imię - wyjaśnił Kazik. Pogadam z nim na ten temat - może mi poda kontakt do którejś z firm sprzątających, bo przed oddaniem mieszkań lokatorom są one sprzątane. Ty pójdziesz z Aleksem na spacer a tata dopilnuje osoby, która nam posprząta. I bez tego sprzątania będziesz miała jeszcze sporo na głowie. Myślę, że mogłaby bywać u nas dwa a może nawet trzy razy w tygodniu. I mogłaby też sprzątać u Krystiana- ich skarb jeszcze nie brudzi tak jak nasz bo jest "spolaryzowany" w łóżeczku. I co o tym myślisz?
W oczach Teresy zabłysły łzy - to prawda, że wieczorem padam ze zmęczenia, ale nie wiedziałam, że to aż tak jest widoczne. Kiepska ze mnie żona, przepraszam. Nie jesteś kiepską żoną, tylko po prostu jesteś perfekcjonistką z natury- nie potrafisz robić wszystkiego "po łebkach". Kocham cię ogromnie i muszę tę sytuację nieco ucywilizować- nie możesz się tak męczyć - stwierdził Kazik. Ty gdy sprzątasz odkurzaczem nie "przelatujesz" podłogi biegiem, tylko odkurzasz porządnie raz koło razu - tak jak cię mama nauczyła. Przyglądałem się w pracy jak te nasze panie sprzątają - dobrze, że nie ma u mnie w pokoju wykładziny bo pewnie bym zmarł na jakąś pylicę- podłogę w pokoju takim jak nasz living babka przelatuje odkurzaczem w trzy minuty, a potem mokrą ścierą, ani razu w trakcie nie przepłukaną, w minut pięć, wliczając w to wyciśnięcie ściery po jej zmoczeniu. I jestem pewien, że jedna miska wody starcza jej na kilka pokoi. Tylko raz miałem w pokoju porządnie posprzątane - było jakieś zastępstwo i była pani w wieku ok.50-ki. Wiesz, w domu to chyba każdy ma czyściej, bo nikt nie łazi w butach po pokojach. Przez jakiś czas zmieniałem buty wyjściowe na drewniaki, ale jak były kłopoty z ogrzewaniem to przestałem zmieniać. Zresztą ja mało chodzę ulicami, tyle co na parking w pracy i tu. Zgodzisz się, żebym załatwił kogoś do sprzątania? Teresa przytuliła się do Kazika - oczywiście, załatw. Ja po prostu chyba zbyt często sprzątałam, bo co drugi dzień. Tylko "buduar" był raz na tydzień sprzątany, bo tam często się nie chodzi.
Tego samego dnia Kazik obgadał sprawę z bratem i teściem. Obaj przyklasnęli pomysłowi a tata powiedział, że jemu Tesia nigdy nie pozwala sprzątać, dobrze, że pozwala by załadował zmywarkę i pralkę oraz sam prasował swoje rzeczy. Krystian ucieszył się ogromnie i od razu obliczył ile godzin w tygodniu zyska na swoje służbowe sprawy, bo wyśle Alinę z dzieckiem na spacer w tym czasie a sam będzie mógł popracować w domu. Przy okazji powiedział bratu, że weźmie te trzy pokoje w tym ceglanym bloku i za kilka dni będzie omawiał z wykonawcą co chce zmienić w wyposażeniu. I od razu mu położą w przedpokoju terakotę, którą on sam zakupi. Drzwi to oni kupią, on tylko poda im nazwę tych drzwi. I że na tej zamianie zyskają 10 metrów kwadratowych powierzchni.
Kazik, tak jak postanowił, znalazł panią do sprzątania mieszkania.Była to właśnie ta kobieta, która mu kiedyś na zastępstwie sprzątnęła porządnie pokój. Spotkał ją kiedyś na korytarzu innego piętra i spytał, czy nie zechciałaby zmienić pracy. Powiedział jakie stawia warunki i ile jest skłonny płacić za 3 dni w tygodniu- prosił by pani sobie wszystko przeanalizowała i dała mu odpowiedź w ciągu dwóch, trzech dni. Pani Maria, bo tak właśnie miała na imię, powiedziała, że ona to może również pomóc młodej mamie w kuchni i że bardzo ją urządza zmiana pracy, bo ona mieszka na Powiślu i miałaby do nich dobry dojazd. I wpierw by sprawdziła ile czasu musi poświęcić na sprzątanie u Kazików, bo może w tym układzie sprzątałaby w te same dni u obu braci. Kazik dowiedział się ile ona zarabia w Instytucie i zaproponował jej takie samo wynagrodzenie i oficjalne zatrudnienie, by miała zapewniony ZUS i emeryturę.
Pani Maria bardzo przypadła do gustu tacie i Teresie. Obejrzała dokładnie "pole" swego przyszłego działania, zapytała, czy będzie mogła u nich przechowywać swoje pantofle i fartuch roboczy, żeby ciągle tego ze sobą nie wozić,"dogadała" się z Teresą co do używanych środków czystości, pozachwycała się Aleksem i stwierdziła na końcu, że pan inżynier stanowczo za dużo chce jej płacić, bo tu jest znacznie mniej pracy niż ona ma w instytucie. No chyba, że to ma być opłata za sprzątanie w obu domach. Ale Kazik i Teresa powiedzieli, że u pana mecenasa też będzie zatrudniona oficjalnie na takich samych jak u nich warunkach. Pani Maria nieomal zemdlała z wrażenia, bo sądziła, że taka pensja to za sprzątanie w obu mieszkaniach, a nie że będzie zatrudniona oficjalnie w obu. Na koniec dowiedziała się, że niedługo drugi z braci będzie mieszkał bardzo blisko i Kazik pokazał jej z okna w kuchni w którym bloku będzie mieszkał jej drugi pracodawca. Nim wyszła od Kazików przyjechał Krystian i zabrał panią Marię do siebie, by zobaczyła również i drugie miejsce pracy. Krystian od razu napisał dwie umowy o pracę, napisał też wymówienie pracy, które ma wręczyć w Instytucie, pani Maria omówiła z Aliną co będzie u nich robić i doszły zgodnie do wniosku, że u nich to pani Maria będzie we wtorki i czwartki, a w piątki to będzie u każdego z braci.
Królewiątko Kazików bardzo szybko przywykło do obecności pani Marii, która z własnej inicjatywy dostarczyła Kazikowi swoje świadectwo zdrowia, z którego wynikało, że nie jest nosicielem żadnych groźnych zarazków. Kazik tak się tym wzruszył, że aż jej zwrócił koszty badania, co z kolei spowodowało potok łez wzruszenia u pani Marii. Tesia szybko odkryła zalety faktu że nie musi sama sprzątać pokoi, kuchni i łazienki i nawet w dni, w których nie było pani Marii nie padała wieczorem "martwym trupem". Tata był zadowolony, bo miał z kim powspominać "dobre, stare czasy", bo jakoś tak się składa, że w większości przypadków czas młodości, gdy miało się więcej sił, jawi się każdemu jako lepszy niż czas teraźniejszy. Krystian nie mógł się wręcz nachwalić pani Marii, która poza sprzątaniem nauczyła Alinę kilku nowych potraw oraz wielu "sztuczek kulinarnych", poza tym teraz miał w mieszkaniu idealny porządek i w niczym nie musiał pomagać Alinie. Ponadto pani Maria nauczyła Alinę jak posługiwać się w prawidłowy sposób szydełkiem i odczytywać wzory ściegów na szydełko.
W kilka tygodni później odezwał się Jacek. Okazało się, że prezes Witek powiadomił go, że ma z odzysku dwa mieszkania trzypokojowe na południowej części ich osiedla, czyli spacerkiem od mieszkania Kazików to będzie z kwadrans i jest to blok-wieżowiec tuż obok części handlowej osiedla, więc do sklepu spożywczego jest stamtąd "aż" pięć minut. Mieszkania są w tym samym bloku, ale w różnych klatkach schodowych, aczkolwiek sąsiednich klatkach, jedno na trzecim piętrze drugie na siódmym. Jest też mieszkanie takie jak Kazików, ale przy głównej ulicy, vis a vis szpitala, a pod domem jest przystanek autobusowy,mieszkanie na IX piętrze, geograficznie tak usytuowany jak mieszkanie Kazików. No i teraz Jacek "zgłupiał" i czuje się jak "osiołek któremu w żłoby dano".
Kazik się uśmiał i powiedział, że gdyby sprawa dotyczyła jego, to wziąłby te dwa mieszkania , które są w tym samym bloku a na różnych klatkach. Uzasadniał swój wybór faktem, że "Młody" jeszcze nie ma żadnej dziewczyny i że nie wiadomo czy dziewczyna z którą się kiedyś pobierze będzie chciała mieszkać w jednym mieszkaniu z teściem. Kazik tylko wie, że jak na razie to większość młodych dziwi się, że oni mieszkają z ojcem, "bo to przecież chore". Więc niech to sobie Paweł spokojnie przemyśli, bo przecież trzeba myśleć perspektywicznie. Przejście się z jednej do drugiej klatki w tym samym budynku nie jest wyprawą na Spitsbergen i można to zrobić nawet w kapciach, o ile deszcze nie pada. A to duże mieszkanie jest na wprost Instytutu Psychiatrii, gdzie również jest szpital o takim profilu. To znaczy, że ty mi niczego nie chcesz doradzić - marudził Jacek. No jasne, że ci nic nie doradzę- nie można doradzić w sprawie, która ma tyle niewiadomych - kapujesz? My z Tesią jesteśmy nietypowi, że już pominę kwestię wieku, mojego zwłaszcza. Paweł to jeszcze młodziak, nawet trzydziestki jeszcze nie ma. Co prawda i Tesię i mnie zawsze mało obchodziło zdanie innych i kwestia tego co modne a co nie. Tesia to nawet modę w kwestii ubioru olewa - nosi to w czym jej wygodnie. Jeśli tak bardzo Młody chce mieszkać z tobą w jednym mieszkaniu to niech mieszka z tobą w jednym a to drugie niech wynajmuje komuś lub niech stoi puste jak u nas. Wstawisz tam drugą lodówkę i zamrażarkę i różne zapasowe rzeczy. Poza tym zdarzyć się może że nagle zatęsknisz za kobiecym ciałem, więc będziesz miał "metę", "czyli chatę, szkło i adapter" jak to kiedyś mówiono. Przeceniasz mnie - stwierdził Jacek. No ale babkom się podobasz, nie bądź taki skromny- śmiał się Kazik. Teresa słysząc całą rozmowę skręcała się ze śmiechu w końcu podeszła i powiedziała do słuchawki- weźcie te dwie trójki, Kazik ma rację. I naprawdę podobasz się babkom, np. mnie i bratowej Kazika. A my mamy obie niezły gust, jeśli idzie o facetów.
c.d.n.