czwartek, 8 grudnia 2022

Lek na wszystko?- 20

 Alina  z Frankiem i Krystianem poszli oglądać strych i jego "skarby", a Teresa i Kazik zostali w salonie. Teresa stanęła przy  serwantce z bibelotami i tym razem otworzyła drzwiczki oszklonej części serwantki.

Wiesz- szepnęła do Kazika- nie wiem czy  chcę mieć te duperele, chociaż  wiem,  że niektóre  z nich to bibeloty  kolekcjonerskie. Ale sam mebelek to mi  się podoba. Jakoś tak tylko krzywo  stoi względem ściany, albo ściany są krzywe- zauważyła. Poza  tym zobacz- ten serwisik kawowy to chyba dla lalek, w tych filiżankach to góra 4 łyżeczki herbaciane kawy wejdą. No ale  fakt, że jest śliczny. Tylko nie  rozumiem po jakie licho ktoś  go postawił na takiej paskudnej, już nieco brudnawej białej  serwetce. A może ta półka jest po prostu jakaś uszkodzona i serwetka to po  prostu  kryje. Zabawne, zamiast  cukierniczki jest  coś jak koszyczek o łódkowatym kształcie. Teresa  wzięła do ręki ów koszyczek  i obejrzała  dokładnie. Nieco nie pasował do spodeczków i filiżanek, jego kwiatki były w nieco innym kolorze. Gdy odwróciła ów koszyczek do góry dnem z lekka zdębiała- na tym naczynku  nie było znaku firmowego jak na innych częściach kompletu ale jakiś  siedmiocyfrowy numer. I był napisany odręcznie. Przesunęła  jeszcze kilka części kompletu, żeby zajrzeć pod  serwetkę w jakim stanie jest półka  nakryta tą brzydką  serwetką i znieruchomiała, bo zobaczyła najzwyczajniejszy w świecie metalowy zamek cyfrowy. Ziku- to jest sejf!!! Zawołaj Alinę, niech tu prędko przyjdzie! Zawsze  się zastanawiałam co kryje w  sobie  ta  szafka.

 To, że serwantki mają pod  oszkloną  częścią regularne szafki to wiedziałam, u  moich dziadków był taki mebel, tylko bardziej wymiarowy niż ten.  Kazik powędrował na  strych i w kilka  minut  potem pojawili się zdobywcy strychu. Po drodze Kazik im opowiedział o szczegółach. W chwili  gdy  wchodzili Teresa usiłowała tak przesunąć  tę serwantkę by stała równolegle  do ściany, ale mebel ani drgnął.  To rzeczywiście jest sejf, chyba  się jednak nie mylę - powiedziała  głośno. Niech któryś z was spróbuje to ruszyć z miejsca - zwróciła  się do płci męskiej. Ale żadnemu się ta  sztuczka nie udała. Alina obejrzała "odkrycie" Teresy, która powiedziała - te cyferki na odwrocie to jest odwrotny zapis twojej daty urodzenia- wpierw jest rok, potem miesiąc bez 0  i na końcu dzień miesiąca.  Kazik zaczął się  śmiać- no to nic  dziwnego, że pracujesz w paszportach i masz co jakiś  czas  z tego resortu kuszącą propozycję zmiany pracy. 

Alina wpatrywała  się długą chwilę w zapisane na porcelanie cyferki i powiedziała - masz rację, musiałam  sobie  w myślach przeczytać od prawej do lewej, żeby mi zajarzyło. Alina przykucnęła mówiąc - mam nadzieję, że te drzwiczki otwierają się tak jak drzwiczki na górze, bo nie widzę dziurki na kluczyk. Na pewno, tylko nie ciągnij za gałeczkę ale ją przekręć- albo tak  samo jak na górze w prawo, albo w lewo. Trzeciej pozycji na  szczęście nie ma.  Alina otworzyła drzwiczki i zobaczyli metalowe drzwiczki z dwiema sztabami i uchwytem. I co teraz?-  zapytała niezbyt mądrze. Teraz to ustaw tak cyferki zamka na półce, jak jest zapisane na tym porcelanowym cacku. Jak ustawisz  to sprawdź, czy dobrze ustawiłaś i przekręć ten uchwyt co robi  za klamkę. A w którą  stronę? Teresa  zaśmiała  się - w tę, w którą się uda go  przekręcić. Nie jestem włamywaczem, w pracy mam inną szafę pancerną. A nawet  dwie i codziennie wychodząc z roboty muszę plombować drzwi pokoju. A rano sprawdzać, czy plomba nie  ruszona. I dlatego muszę być zawsze przed personelem w pracy. 

Franek się zaśmiał - a ja podejrzewałem, że ty lubisz tak  raniutko ganiać do pracy. Skoro wiesz, że ja  bywam tak  raniutko  w robocie, to znaczy, że ty też tak rano przychodzisz. Franek zaśmiał się- ile  razy przyjeżdżam  samochodem  to muszę tak rano, żeby załapać miejscówkę na parkingu strzeżonym pod Metropolem. A ten kawałek od  Metropolu to mój spacer dla  zdrowia. No właśnie, fajny spacer śmiała się Teresa, w centrum miasta, wśród spalin. Masz  całkiem niezłą komunikację z Żoliborza. Taaak, czasami  z niej nawet korzystam. Gdy bryczka na  dłuższym przeglądzie. Coś podobnego, nie  sądziłam, że mercedesy też miewają przeglądy- zaśmiała  się Teresa. Znani mi posiadacze owej marki  zawsze mi wmawiali, że to  samochód przy którym niczego nie trzeba robić, nieomal sam się na  stacji myje i tankuje i nie  bywa w  warsztacie, bo nie ma potrzeby. A mnie osobiście  naprawdę obojętna marka, byle by jeździł.

Alina nabrała powietrza i bardzo skupiona ustawiła cyferki na  zamku, wpierw  sprawdziła  sama, potem poprosiła Teresę by sprawdziła czy jest  wszystko dobrze i przekręciła  uchwyt. Gdy upewniła  się, że przekręciła do końca pociągnęła drzwiczki do  siebie i sejf się otworzył. Był dość solidnie załadowany i Krystian przykucnął przy nim i zaczął wyciągać różne teczki z dokumentami, których było sporo. Na samym dole była drewniana skrzynka z pokrywką, obwiązana dwiema metalowymi taśmami. Była  bardzo ciężka. Alutko,  weźmiemy to  wszystko do domu, teraz tylko zajrzę, czy są dokumenty tego domu i testament. Na szczęście ojciec Aliny każdą z teczek opatrzył podpisami i wszystkie dokumenty były w bardzo dobrym  stanie.

Ciekawe co jest w tej skrzynce - zastanawiał się głośno Krystian. Ale nie będziemy już tu  dłużej pokutować, w domu się  tym zajmiemy. Grunt, że są te dokumenty dotyczące domu. A co do tej serwantki- ona jest chyba przymocowana do podłogi, więc raczej pozostanie  tutaj. 

No ale  chciałam dać Tesi to wszystko, co się jej podobało i..... Teresa przerwała jej potok słów mówiąc -niech ta serwantka tu  zostanie, ja sobie  zabiorę tylko tę dziewczynkę na huśtawce i damę z parasolką.W buduarku mam zamiar powiesić lekką półeczkę na takie fidrygałki. A na ważne dokumenty i cenne drobiazgi, jak będę miała tego  więcej to sobie  wykupię skrytkę w banku. Europeizujemy  się i już można mieć skrytkę w banku. Już mi tu  zimno się zrobiło. Wrzućcie tę skrzynkę do jakiejś torby na  zakupy, widziałam takowe w kuchni. Dokumenty to możecie do mojej siatki wrzucić, żeby się nic po drodze nie wysypało. My wracając pojedziemy jeszcze na zakupy, bo dziś trzeba obiadki na cały tydzień wymodzić. 

Na cały tydzień? zdziwił się Franek. Tak, na  cały tydzień. My obiady gotujemy u taty, porcjuję wszystko, opisuję i gotowe zamrażam. Kartofle  do obiadu lub ryż czy makaron oraz surówki to tata przygotowuje. Jemy razem z nim, mam przynajmniej kontrolę nad jego odżywianiem się. Przed  zimą to kolacje  jadał u nas, ale teraz to częściej  je sam w domu, no bo bywa ślisko i wtedy lepiej by nie wychodził.  

Krystian uśmiechnął się - ogromnie lubię waszego tatę, jest bardzo wyrozumiały, wspaniały, kontaktowy człowiek. Już się za nim stęskniłem.  Tata ma już nawet czterołapą przyjaciółkę - charcicę szkocką. Jak jej pańcia wychodzi z domu na dłużej to charcica zostaję u  niego w domu. Jak stanie na tylnych łapach to bez trudu może mi dać  buzi - śmiał się Kazik. No i jak przychodzi na przechowanie to ze  swoim własnym posłankiem. No to chyba się zbieramy pomału. Trzeba jeszcze  tylko drabinę odstawić od  drzwi strychu stwierdziła Alina i Krystian z Kazikiem poszli to zrobić. 

No i jak Franiu- podoba ci  się ta hacjenda?-zapytała  Teresa. Podoba. I chętnie bym tu zamieszkał na stałe. Na czas wyjazdów zostawiałbym chałupę pod dozorem, to nawet niedroga impreza. Pozostaje mi zaczekać na wycenę - zastanawiałem  się nawet czy nie zrobić takiej transakcji, że zamiast  sprzedaży to byśmy  się z panią Aliną oficjalnie zamienili na mieszkania a różnicę w cenie uregulowałbym gotówką. Mam trzypokojowe mieszkanie na Żoliborzu, na Krasińskiego. 

No wiesz, ja się w to nie będę mieszać, w moim odczuciu po mieszkaniu  poza  miastem wolałabym mieszkać w bloku, niż tu. I nie mam pojęcia co Alina wybierze. Na Krasińskiego to całkiem niezła lokalizacja, tam nawet sporo zieleni jest. Tylko ze  sklepami gorzej, z tego co pamiętam. Tam są stare bloki WSM-owskie. A na którym piętrze mieszkasz? Na pierwszym, blok czteropiętrowy. Mieszkanie spłacone, własnościowe, rok po remoncie robionym przeze mnie prywatnie - wymienione okna i wszystkie drzwi, w mieszkaniu parkiet a nie PCV.  Do sklepu to jest mniej więcej 250 metrów i jest całkiem nieźle zaopatrzony. Może pani, pani Alino, rozpatrzy taką propozycję i przyjedzie któregoś  dnia by obejrzeć to mieszkanie. Moglibyśmy  się umówić  albo któregoś dnia po pracy  albo w którąś sobotę czyli praktycznie za trzy tygodnie, bo znów jadę do Maroka. Już ci Franiu  załatwiłam wszystkie połączenia w obie  strony - zapewniła Franka Teresa. Przez Rzym w obie  strony?- upewnił się Franek. Tak, masz 3 godziny przerwy w locie. No to świetnie, czuj się zaopatrzona w świeżutkie, miękkie daktyle.

A ładnie jest w Maroku? - spytała Alina. Jak w każdym kraju - są miejsca przepiękne i są miejsca  paskudne. Lubię Maroko, lubię bywać na pustyni nocą, chociaż są drastyczne spadki temperatur  nocą. Nie przepadam za pobytem w miastach. Ale nie  da  się ukryć, że warto je  zobaczyć. Lubię kuchnię marokańską, to mieszanka kuchni mauretańskiej, europejskiej, śródziemnomorskiej. Bardzo aromatyczna. Dla nas   najlepiej  klimatycznie  wypada okres  od marca do końca maja. Na pewno warto zobaczyć Casablankę, Tanger, Marrakesz, Agadir, Fez, Meknes, Rabat. Najtaniej, jeśli idzie o turystykę jest w II połowie  stycznia, ale trzeba  zamawiać hotel  z ogrzewaniem lub mieć  ze sobą  śpiwór. Tyle tylko, że mini sukienki czy  szorty to nie jest pożądany strój, podobnie mocno wydekoltowane sukienki czy  bluzki. Maroko w dużym  stopniu  żyje  z turystyki,  zwłaszcza obszar nad Cieśniną Gibraltarską - najczęstszymi turystami to są Hiszpanie- w końcu mają do Maroka rzut beretem i bardzo  chętnie  do Maroka przyjeżdżają. Osobiście  lubię Marrakesz, bo jest u podnóża gór. Bardzo chętnie, gdy  tylko mogę  wyskakuję w góry Atlas. Śmieszne, bo już kilka  lat prowadzę ten  rynek a  nadal mnie Maroko fascynuje. I nawet polubiłem marokańską herbatę - to zielona herbata ze świeżą miętą i niebywale mocno osłodzona.

Na pierwszy raz  warto pojechać z biurem turystycznym. No i właśnie  na przykład  w  maju. W Marrakeszu temperatury  nocą spadają do 14  stopni, a w dzień  są od 15 do 29. Lipiec i sierpień dla większości z nas  są koszmarne - po prostu jest  koszmarnie  gorąco. Wychodzić można  tylko wieczorami a  dzień  spędzać w klimatyzowanych pomieszczeniach.

Gdy już wszystko pozamykali Alina i Krystian przesiedli się do samochodu Kazika,  bo stwierdzili, że to popołudnie spędzą w domu Kazików,  będą w  czwórkę przeglądać papiery, tak żeby Krystian na koniec weekendu wiedział na  czym   Alina stoi i co i w jakiej kolejności powinno się zacząć załatwiać od poniedziałku.  Panowie orzekli, że całkiem  sympatyczny ten Franek i że ten pomysł z tą zamianą domu na mieszkanie  wcale  nie jest taki głupi, tylko szkoda, że to Żoliborz, a więc dość daleko od Tesi i Kazika. Ale tak naprawdę to i tak bliżej niż te Otrębusy- zauważyła przytomnie Teresa. No fakt, ale wpierw trzeba to jego  mieszkanie dokładnie obejrzeć. Muszę zatelefonować do faceta, który zawodowo robi wyceny nieruchomości - stwierdził Krystian. Trzeba  wiedzieć ile można realnie  za ten dom dostać.

To wy przeglądajcie papiery, a ja zajmę się gotowaniem obiadów u taty.  Zrobię eksperyment z tym garnkiem co go dostałam w prezencie. Kochanie, gotuj u nas, ja jutro wszystko wyniosę do taty. A dziś nie jest ślisko i  może tata do nas przyjść na obiad. Możemy go nawet teraz po drodze zgarnąć i zamiast ciebie będzie przeglądał papiery. Tata jest skrupulatny i na pewno niczego nie przeoczy. 

Słuchajcie, nie wpadajcie w histerię, papiery to my z Alutką dziś sami przejrzymy, po prostu nie widziałem powodu dla którego facet ma wpierw jechać do nas a potem dopiero na ten jego Żoliborz. Chciał się pochwalić bryką to się pochwalił. Podrzućcie nas do domu i tyle w tym temacie. Jak chcesz, mnie jest wszystko jedno - stwierdził Kazik. Twoja broszka, nie moja.  Czyżby cię Franek czymś uraził?- spytała Teresa. Nie uraził tylko wkurzył - wdzięczył się do Aliny niczym małpa do lustra. Nie zauważyłam czegoś takiego - stwierdziła Teresa. No bo nie byłaś na strychu. Pani Alineczko z ust mu  nie schodziło.  

Teresa roześmiała  się - Franek wie, że Alina jest stanu wolnego, a ona mu się podoba. Jesteś Aliny kolegą i prawnikiem a nie narzeczonym lub mężem, więc o co biega? A może coś się zmieniło i ja o czymś nie wiem?  Wiem za to, że cudzych dziewczyn, o których  wie, że są z kimś to Franek nie wyrywa. To naprawdę kulturalny facet, tylko urody mu nieco brak. Ale jest dobrze wykształcony, po handlu zagranicznym, operuje biegle trzema obcymi językami, jest ceniony, bywały w świecie i ma tylko 42 lata. Dwa lata  starszy od Zika.  To, że np.  mi przywozi zawsze jakiś drobny souvenir  z podróży nie znaczy że się do mnie  zaleca- on tylko docenia mój wysiłek przy załatwianiu mu podróży. To samo robią niemal wszyscy pracownicy naszego biura. Taki zwyczaj. Weź popatrz w lustro, kudy jemu do ciebie. Ty to jesteś przystojny facet a o Franku nie można tego powiedzieć. Z daleka to on wygląda całkiem nieźle, garnitury   szyje u krawca,  ale z bliska? Rozpacz. Szkielet odziany w bardzo dobry i drogi garnitur. Ale to naprawdę jest po prostu porządny facet.

                                                                  c.d.n.