Alina z Frankiem i Krystianem poszli oglądać strych i jego "skarby", a Teresa i Kazik zostali w salonie. Teresa stanęła przy serwantce z bibelotami i tym razem otworzyła drzwiczki oszklonej części serwantki.
Wiesz- szepnęła do Kazika- nie wiem czy chcę mieć te duperele, chociaż wiem, że niektóre z nich to bibeloty kolekcjonerskie. Ale sam mebelek to mi się podoba. Jakoś tak tylko krzywo stoi względem ściany, albo ściany są krzywe- zauważyła. Poza tym zobacz- ten serwisik kawowy to chyba dla lalek, w tych filiżankach to góra 4 łyżeczki herbaciane kawy wejdą. No ale fakt, że jest śliczny. Tylko nie rozumiem po jakie licho ktoś go postawił na takiej paskudnej, już nieco brudnawej białej serwetce. A może ta półka jest po prostu jakaś uszkodzona i serwetka to po prostu kryje. Zabawne, zamiast cukierniczki jest coś jak koszyczek o łódkowatym kształcie. Teresa wzięła do ręki ów koszyczek i obejrzała dokładnie. Nieco nie pasował do spodeczków i filiżanek, jego kwiatki były w nieco innym kolorze. Gdy odwróciła ów koszyczek do góry dnem z lekka zdębiała- na tym naczynku nie było znaku firmowego jak na innych częściach kompletu ale jakiś siedmiocyfrowy numer. I był napisany odręcznie. Przesunęła jeszcze kilka części kompletu, żeby zajrzeć pod serwetkę w jakim stanie jest półka nakryta tą brzydką serwetką i znieruchomiała, bo zobaczyła najzwyczajniejszy w świecie metalowy zamek cyfrowy. Ziku- to jest sejf!!! Zawołaj Alinę, niech tu prędko przyjdzie! Zawsze się zastanawiałam co kryje w sobie ta szafka.
To, że serwantki mają pod oszkloną częścią regularne szafki to wiedziałam, u moich dziadków był taki mebel, tylko bardziej wymiarowy niż ten. Kazik powędrował na strych i w kilka minut potem pojawili się zdobywcy strychu. Po drodze Kazik im opowiedział o szczegółach. W chwili gdy wchodzili Teresa usiłowała tak przesunąć tę serwantkę by stała równolegle do ściany, ale mebel ani drgnął. To rzeczywiście jest sejf, chyba się jednak nie mylę - powiedziała głośno. Niech któryś z was spróbuje to ruszyć z miejsca - zwróciła się do płci męskiej. Ale żadnemu się ta sztuczka nie udała. Alina obejrzała "odkrycie" Teresy, która powiedziała - te cyferki na odwrocie to jest odwrotny zapis twojej daty urodzenia- wpierw jest rok, potem miesiąc bez 0 i na końcu dzień miesiąca. Kazik zaczął się śmiać- no to nic dziwnego, że pracujesz w paszportach i masz co jakiś czas z tego resortu kuszącą propozycję zmiany pracy.
Alina wpatrywała się długą chwilę w zapisane na porcelanie cyferki i powiedziała - masz rację, musiałam sobie w myślach przeczytać od prawej do lewej, żeby mi zajarzyło. Alina przykucnęła mówiąc - mam nadzieję, że te drzwiczki otwierają się tak jak drzwiczki na górze, bo nie widzę dziurki na kluczyk. Na pewno, tylko nie ciągnij za gałeczkę ale ją przekręć- albo tak samo jak na górze w prawo, albo w lewo. Trzeciej pozycji na szczęście nie ma. Alina otworzyła drzwiczki i zobaczyli metalowe drzwiczki z dwiema sztabami i uchwytem. I co teraz?- zapytała niezbyt mądrze. Teraz to ustaw tak cyferki zamka na półce, jak jest zapisane na tym porcelanowym cacku. Jak ustawisz to sprawdź, czy dobrze ustawiłaś i przekręć ten uchwyt co robi za klamkę. A w którą stronę? Teresa zaśmiała się - w tę, w którą się uda go przekręcić. Nie jestem włamywaczem, w pracy mam inną szafę pancerną. A nawet dwie i codziennie wychodząc z roboty muszę plombować drzwi pokoju. A rano sprawdzać, czy plomba nie ruszona. I dlatego muszę być zawsze przed personelem w pracy.
Franek się zaśmiał - a ja podejrzewałem, że ty lubisz tak raniutko ganiać do pracy. Skoro wiesz, że ja bywam tak raniutko w robocie, to znaczy, że ty też tak rano przychodzisz. Franek zaśmiał się- ile razy przyjeżdżam samochodem to muszę tak rano, żeby załapać miejscówkę na parkingu strzeżonym pod Metropolem. A ten kawałek od Metropolu to mój spacer dla zdrowia. No właśnie, fajny spacer śmiała się Teresa, w centrum miasta, wśród spalin. Masz całkiem niezłą komunikację z Żoliborza. Taaak, czasami z niej nawet korzystam. Gdy bryczka na dłuższym przeglądzie. Coś podobnego, nie sądziłam, że mercedesy też miewają przeglądy- zaśmiała się Teresa. Znani mi posiadacze owej marki zawsze mi wmawiali, że to samochód przy którym niczego nie trzeba robić, nieomal sam się na stacji myje i tankuje i nie bywa w warsztacie, bo nie ma potrzeby. A mnie osobiście naprawdę obojętna marka, byle by jeździł.
Alina nabrała powietrza i bardzo skupiona ustawiła cyferki na zamku, wpierw sprawdziła sama, potem poprosiła Teresę by sprawdziła czy jest wszystko dobrze i przekręciła uchwyt. Gdy upewniła się, że przekręciła do końca pociągnęła drzwiczki do siebie i sejf się otworzył. Był dość solidnie załadowany i Krystian przykucnął przy nim i zaczął wyciągać różne teczki z dokumentami, których było sporo. Na samym dole była drewniana skrzynka z pokrywką, obwiązana dwiema metalowymi taśmami. Była bardzo ciężka. Alutko, weźmiemy to wszystko do domu, teraz tylko zajrzę, czy są dokumenty tego domu i testament. Na szczęście ojciec Aliny każdą z teczek opatrzył podpisami i wszystkie dokumenty były w bardzo dobrym stanie.
Ciekawe co jest w tej skrzynce - zastanawiał się głośno Krystian. Ale nie będziemy już tu dłużej pokutować, w domu się tym zajmiemy. Grunt, że są te dokumenty dotyczące domu. A co do tej serwantki- ona jest chyba przymocowana do podłogi, więc raczej pozostanie tutaj.
No ale chciałam dać Tesi to wszystko, co się jej podobało i..... Teresa przerwała jej potok słów mówiąc -niech ta serwantka tu zostanie, ja sobie zabiorę tylko tę dziewczynkę na huśtawce i damę z parasolką.W buduarku mam zamiar powiesić lekką półeczkę na takie fidrygałki. A na ważne dokumenty i cenne drobiazgi, jak będę miała tego więcej to sobie wykupię skrytkę w banku. Europeizujemy się i już można mieć skrytkę w banku. Już mi tu zimno się zrobiło. Wrzućcie tę skrzynkę do jakiejś torby na zakupy, widziałam takowe w kuchni. Dokumenty to możecie do mojej siatki wrzucić, żeby się nic po drodze nie wysypało. My wracając pojedziemy jeszcze na zakupy, bo dziś trzeba obiadki na cały tydzień wymodzić.
Na cały tydzień? zdziwił się Franek. Tak, na cały tydzień. My obiady gotujemy u taty, porcjuję wszystko, opisuję i gotowe zamrażam. Kartofle do obiadu lub ryż czy makaron oraz surówki to tata przygotowuje. Jemy razem z nim, mam przynajmniej kontrolę nad jego odżywianiem się. Przed zimą to kolacje jadał u nas, ale teraz to częściej je sam w domu, no bo bywa ślisko i wtedy lepiej by nie wychodził.
Krystian uśmiechnął się - ogromnie lubię waszego tatę, jest bardzo wyrozumiały, wspaniały, kontaktowy człowiek. Już się za nim stęskniłem. Tata ma już nawet czterołapą przyjaciółkę - charcicę szkocką. Jak jej pańcia wychodzi z domu na dłużej to charcica zostaję u niego w domu. Jak stanie na tylnych łapach to bez trudu może mi dać buzi - śmiał się Kazik. No i jak przychodzi na przechowanie to ze swoim własnym posłankiem. No to chyba się zbieramy pomału. Trzeba jeszcze tylko drabinę odstawić od drzwi strychu stwierdziła Alina i Krystian z Kazikiem poszli to zrobić.
No i jak Franiu- podoba ci się ta hacjenda?-zapytała Teresa. Podoba. I chętnie bym tu zamieszkał na stałe. Na czas wyjazdów zostawiałbym chałupę pod dozorem, to nawet niedroga impreza. Pozostaje mi zaczekać na wycenę - zastanawiałem się nawet czy nie zrobić takiej transakcji, że zamiast sprzedaży to byśmy się z panią Aliną oficjalnie zamienili na mieszkania a różnicę w cenie uregulowałbym gotówką. Mam trzypokojowe mieszkanie na Żoliborzu, na Krasińskiego.
No wiesz, ja się w to nie będę mieszać, w moim odczuciu po mieszkaniu poza miastem wolałabym mieszkać w bloku, niż tu. I nie mam pojęcia co Alina wybierze. Na Krasińskiego to całkiem niezła lokalizacja, tam nawet sporo zieleni jest. Tylko ze sklepami gorzej, z tego co pamiętam. Tam są stare bloki WSM-owskie. A na którym piętrze mieszkasz? Na pierwszym, blok czteropiętrowy. Mieszkanie spłacone, własnościowe, rok po remoncie robionym przeze mnie prywatnie - wymienione okna i wszystkie drzwi, w mieszkaniu parkiet a nie PCV. Do sklepu to jest mniej więcej 250 metrów i jest całkiem nieźle zaopatrzony. Może pani, pani Alino, rozpatrzy taką propozycję i przyjedzie któregoś dnia by obejrzeć to mieszkanie. Moglibyśmy się umówić albo któregoś dnia po pracy albo w którąś sobotę czyli praktycznie za trzy tygodnie, bo znów jadę do Maroka. Już ci Franiu załatwiłam wszystkie połączenia w obie strony - zapewniła Franka Teresa. Przez Rzym w obie strony?- upewnił się Franek. Tak, masz 3 godziny przerwy w locie. No to świetnie, czuj się zaopatrzona w świeżutkie, miękkie daktyle.
A ładnie jest w Maroku? - spytała Alina. Jak w każdym kraju - są miejsca przepiękne i są miejsca paskudne. Lubię Maroko, lubię bywać na pustyni nocą, chociaż są drastyczne spadki temperatur nocą. Nie przepadam za pobytem w miastach. Ale nie da się ukryć, że warto je zobaczyć. Lubię kuchnię marokańską, to mieszanka kuchni mauretańskiej, europejskiej, śródziemnomorskiej. Bardzo aromatyczna. Dla nas najlepiej klimatycznie wypada okres od marca do końca maja. Na pewno warto zobaczyć Casablankę, Tanger, Marrakesz, Agadir, Fez, Meknes, Rabat. Najtaniej, jeśli idzie o turystykę jest w II połowie stycznia, ale trzeba zamawiać hotel z ogrzewaniem lub mieć ze sobą śpiwór. Tyle tylko, że mini sukienki czy szorty to nie jest pożądany strój, podobnie mocno wydekoltowane sukienki czy bluzki. Maroko w dużym stopniu żyje z turystyki, zwłaszcza obszar nad Cieśniną Gibraltarską - najczęstszymi turystami to są Hiszpanie- w końcu mają do Maroka rzut beretem i bardzo chętnie do Maroka przyjeżdżają. Osobiście lubię Marrakesz, bo jest u podnóża gór. Bardzo chętnie, gdy tylko mogę wyskakuję w góry Atlas. Śmieszne, bo już kilka lat prowadzę ten rynek a nadal mnie Maroko fascynuje. I nawet polubiłem marokańską herbatę - to zielona herbata ze świeżą miętą i niebywale mocno osłodzona.
Na pierwszy raz warto pojechać z biurem turystycznym. No i właśnie na przykład w maju. W Marrakeszu temperatury nocą spadają do 14 stopni, a w dzień są od 15 do 29. Lipiec i sierpień dla większości z nas są koszmarne - po prostu jest koszmarnie gorąco. Wychodzić można tylko wieczorami a dzień spędzać w klimatyzowanych pomieszczeniach.
Gdy już wszystko pozamykali Alina i Krystian przesiedli się do samochodu Kazika, bo stwierdzili, że to popołudnie spędzą w domu Kazików, będą w czwórkę przeglądać papiery, tak żeby Krystian na koniec weekendu wiedział na czym Alina stoi i co i w jakiej kolejności powinno się zacząć załatwiać od poniedziałku. Panowie orzekli, że całkiem sympatyczny ten Franek i że ten pomysł z tą zamianą domu na mieszkanie wcale nie jest taki głupi, tylko szkoda, że to Żoliborz, a więc dość daleko od Tesi i Kazika. Ale tak naprawdę to i tak bliżej niż te Otrębusy- zauważyła przytomnie Teresa. No fakt, ale wpierw trzeba to jego mieszkanie dokładnie obejrzeć. Muszę zatelefonować do faceta, który zawodowo robi wyceny nieruchomości - stwierdził Krystian. Trzeba wiedzieć ile można realnie za ten dom dostać.
To wy przeglądajcie papiery, a ja zajmę się gotowaniem obiadów u taty. Zrobię eksperyment z tym garnkiem co go dostałam w prezencie. Kochanie, gotuj u nas, ja jutro wszystko wyniosę do taty. A dziś nie jest ślisko i może tata do nas przyjść na obiad. Możemy go nawet teraz po drodze zgarnąć i zamiast ciebie będzie przeglądał papiery. Tata jest skrupulatny i na pewno niczego nie przeoczy.
Słuchajcie, nie wpadajcie w histerię, papiery to my z Alutką dziś sami przejrzymy, po prostu nie widziałem powodu dla którego facet ma wpierw jechać do nas a potem dopiero na ten jego Żoliborz. Chciał się pochwalić bryką to się pochwalił. Podrzućcie nas do domu i tyle w tym temacie. Jak chcesz, mnie jest wszystko jedno - stwierdził Kazik. Twoja broszka, nie moja. Czyżby cię Franek czymś uraził?- spytała Teresa. Nie uraził tylko wkurzył - wdzięczył się do Aliny niczym małpa do lustra. Nie zauważyłam czegoś takiego - stwierdziła Teresa. No bo nie byłaś na strychu. Pani Alineczko z ust mu nie schodziło.
Teresa roześmiała się - Franek wie, że Alina jest stanu wolnego, a ona mu się podoba. Jesteś Aliny kolegą i prawnikiem a nie narzeczonym lub mężem, więc o co biega? A może coś się zmieniło i ja o czymś nie wiem? Wiem za to, że cudzych dziewczyn, o których wie, że są z kimś to Franek nie wyrywa. To naprawdę kulturalny facet, tylko urody mu nieco brak. Ale jest dobrze wykształcony, po handlu zagranicznym, operuje biegle trzema obcymi językami, jest ceniony, bywały w świecie i ma tylko 42 lata. Dwa lata starszy od Zika. To, że np. mi przywozi zawsze jakiś drobny souvenir z podróży nie znaczy że się do mnie zaleca- on tylko docenia mój wysiłek przy załatwianiu mu podróży. To samo robią niemal wszyscy pracownicy naszego biura. Taki zwyczaj. Weź popatrz w lustro, kudy jemu do ciebie. Ty to jesteś przystojny facet a o Franku nie można tego powiedzieć. Z daleka to on wygląda całkiem nieźle, garnitury szyje u krawca, ale z bliska? Rozpacz. Szkielet odziany w bardzo dobry i drogi garnitur. Ale to naprawdę jest po prostu porządny facet.
c.d.n.