wtorek, 9 marca 2021

Wszystko jest.....14

Zamiast do siebie do domu pojechali wpierw do rodziców Julity. Przez całą drogę Julita wkładała Andrzejowi do głowy, by był nieco milszy dla swojej matki. Wiem, rozumiem, że masz do niej żal, że nie było jej obok ciebie, ale przecież nie zawsze tam, gdzie pracował twój tata była szkoła  dla polskich dzieci. A gdyby pracował  na przykład w Libii to oni byliby w Libii, a ty mieszkałbyś na Malcie w internacie, bo tam byś chodził do szkoły. Pomyśl też o tym, że w porównaniu do innych naszych koleżanek i kolegów, których rodzice pracowali  poza Polską to i tak miałeś lepiej, bo mieszkałeś u cioci, a oni w internacie. Z punktu widzenia wielu naszych koleżanek i kolegów ty miewałeś lepsze wakacje niż większość z nas, bo na wakacje  jeździłeś do rodziców za granicę, a nie na zakładowe kolonie letnie w Polsce. Mama na pewno kochała i nadal kocha twego ojca, więc wszędzie z nim jeździła. Poza tym po kimś swój temperament odziedziczyłeś. Nie  żebym ci wymawiała, ale sporo dziewczyn zaliczyłeś plus w sumie trzy małżeństwa. Masz pecha, bo ja też do zakonu się nie nadaję i też cię nie zostawię, o ile nie wytniesz mi jakiegoś paskudnego numeru. W każdym razie mam prośbę- jeżeli ci się znudzę to mi to powiedz nim mnie zdradzisz, dobrze? Andrzej skręcił niespodziewanie w boczną ulicę i  stanął w pierwszym możliwym miejscu mówiąc-  co cię dziś napadło?- kocham cię jak wariat, każda godzina bez ciebie to katorga a ty mi takie  rzeczy mówisz! Nie mów nigdy takich głupot, bo mnie to boli. Julita odpięła pas, przytuliła się  do niego i powiedziała-Kocie kochany, to wyobraź sobie, że zapewne tak twoja mama kochała twego tatę i dlatego tak wszędzie z nim jeździła. Tylko to ci chciałam uświadomić. Kocham cię, nigdy nikogo tak nie kochałam jak ciebie, więc rozumiem twoją mamę, że szła krok w krok za obiektem swych uczuć. I na pewno miała serce rozdarte stając przed  wyborem z kim być- z tobą czy z miłością swego życia. Ja nie mam, na szczęście, takich dylematów. I zawsze pójdę za tobą wszędzie, nawet do Auckland. Przepraszam, jeśli poczułeś się dotknięty.  Jedźmy już do nich i szybciutko wrócimy do domu. Andrzej ruszył, a ona zapięła pas.

U rodziców Julity opowiedzieli wszystko co należało opowiedzieć o ojcu,Andrzej opowiedział jak to Julitka zachęcała ojca do ćwiczeń oddechowych, a mama Andrzeja powiedziała- on zawsze marzył o córce i gdy Andrzej nam o tobie Julitko napisał, to nawet nie widząc cię,  nie znając, już cię pokochał. Był szczęśliwy, że tamte poprzednie związki się rozleciały, że wreszcie Andrzej dobrze wybrał. I że ty nie zraziłaś się do niego, przez to, że był  aż dwa razy żonaty. Ale ja też byłam w tym czasie z innym mężczyzną w związku- zauważyła Julita- oboje jesteśmy zdania, że byliśmy sobie przeznaczeni i dlatego  los dał nam jeszcze jedną szansę, więc ją wykorzystujemy. Mamo, mam z Andrzejem do ciebie i taty ogromną prośbę, żebyście przemyśleli kwestię mieszkania blisko nas. Po tej chorobie tata już nie będzie mógł prowadzić takiego trybu życia jak dawniej. Już nigdy nie odzyska pełni sił i zdrowia i, przepraszam, że to  mówię, nikt nie jest w stanie przewidzieć kiedy znów serce odmówi posłuszeństwa. I co wtedy gdybyś była sama z nim w Auckland? Tu mamy całą masę znajomych lekarzy, którzy w każdej chwili mogą nam pomóc. Andrzej ma tu dobrą  pracę, jest już znany, ceniony. Byłoby zupełnym nonsensem by nagle tu wszystko rzucił i tuż przed  czterdziestką  zaczynał wszystko od nowa. Ja nie miałabym problemu z nowym miejscem, w końcu jestem z branży hotelarsko-turystycznej i praca w tym zawodzie właściwie wszędzie wygląda tak samo.

Może nie jest tu tak ładnie jak w Nowej Zelandii, ale skoro tata już jest na emeryturze nie musicie mieszkać w centrum Warszawy, możecie mieszkać na obrzeżach miasta, żebyśmy byli blisko was i w każdej chwili mogli wam pomóc w czym będzie trzeba. Pomyśl nad tym. Oczywiście wasza przeprowadzka tak naprawdę sprowadzi się do likwidacji i sprzedaży domu w Auckland i udziałów w różnych tatowych interesach. Mam nadzieję, że tata przytomnie upoważnił cię notarialnie do wszystkiego,  a nawet jeśli nie, to może to zrobić u nas, a akt notarialny przetłumaczy tłumacz przysięgły.

To my już pojedziemy teraz do siebie, jutro do taty pojedzie Andrzej, więc się jakoś umówcie, a ja będę u taty w sobotę i posiedzę trochę dłużej- tak mu obiecałam. "Na drogę" dostali trzy różne rodzaje pierogów- z grzybami, z mięsem i z "ruskim nadzieniem". A Andrzej podpowiedział by ze trzy lub cztery  pierogi z mięsem podgrzali przed jego przyjazdem po mamę to przewiozą je w termosie dla taty, na pewno nikt tam się w lepienie pierogów nie  bawi. A pamięta, że tata zawsze bardzo lubił pierogi. W niedzielę mieli pojechać do szpitala rodzice Julity.

Gdy wracali do domu Andrzej zachowywał się jak wyposzczony małolat cały czas trzymając rękę na udzie Julity. Na zwróconą uwagę, że tak się prawdziwy kierowca nie zachowuje odparował- ale stęskniony mąż właśnie tak się zachowuje.  I opowiedział Julicie jak wyglądały oświadczyny Jacka. Szkoda- stwierdziła  z wyraźnym żalem w głosie- a już go chciałam podpuścić na teatralną klasykę z bukietem, pierścionkiem i padnięciem do nóg wybranki. Andrzej tylko parsknął śmiechem - no to miał chłopak wyraźnie szczęście. Julita zmarszczyła czoło i przygryzła dolną wargę, co było oznaką głębokiego namysłu, więc Andrzej zapytał- a o czym tak intensywnie myślisz kochanie? Coś mi się wydaje, że powinniśmy kupić duży dom i mieszkać wszyscy razem. Albo na tyle blisko od siebie, żeby się  doczłapywać do siebie na piechotę. Jakieś "bunkry" powstają na Ursynowie, trzeba się tam wybrać i przepatrzeć.  Ja przecież jeszcze nie naruszyłam swego posagu. I ja się dopiero teraz o tym dowiaduję?- mina Andrzeja przypominała minę pani urzędniczki z USC. No wiesz, zaśmiała się Julita - nie wiedziałam czy wytrzymasz ze mną dłużej niż dwa miesiące to po co miałam cię  nęcić posagiem? Na razie sprzedałam prezent rozwodowy i za jego połowę  mamy  corollę. Mam na zablokowanym koncie pieniądze ze sprzedaży posesji babcinej nad Liwcem. Babcia kiedyś kupiła teren działkowy nad Liwcem. Generował tylko koszty, bo trzeba było ogrodzić i zacząć "budowę", więc wybudowano tam - tylko się nie śmiej- toaletę, żeby się  nie pałętać za potrzebą po krzakach.  Dostałam to w spadku po babci i wszyscy się śmieli, że dostałam w spadku "kibel". Trochę mniej się już śmieli, gdy to  sprzedałam "obcym" a nie za frajer  rodzinie. Bo teraz to tam są niezłe ceny i zrobiło się tam prawdziwe letnisko. Tyle tylko, że mnie nigdy żadna działka nie leżała. Wolałam mieszkać w mieście i wyjeżdżać gdzieś za granicę. Rodzice myślą, że już przeputałam "kibel po babci", nie chwaliłam się im, że jestem oszczędną kobietą. A i tak jeśli będziemy kupować jakiś dom to weźmiemy kredyt. I raczej jestem za kupieniem czegoś gotowego niż za budowaniem. Teoretycznie budowa jest tańsza, ale tylko teoretycznie. I dlatego nie paliłam się do żółtej willi, chociaż jest fajna. Za dużo byłoby przy niej roboty przed zamieszkaniem.

I wyszłaś za mąż za takiego golca jak ja? Na twarzy Andrzeja malowało się autentyczne zdumienie. No bo ja uwielbiam twoją goliznę, nie zauważyłeś? Ej, uważaj, wpadniesz na krawężnik zaraz. No bo sobie coś wyobraziłem. No to sobie nie wyobrażaj. I weź z bagażnika te  pierogi, będą  na kolację. W dwie  godziny później Andrzej zbierał z podłogi ścieżkę ubraniową prowadzącą z przedpokoju do sypialni a Julita w kuchni odsmażała pierogi. 

Słoneczko moje, to było coś niesamowitego!!! Też tak uważam. A wszystko dlatego, że postanowiłam sobie wyćwiczyć mięśnie dna miednicy. I wierz mi, to nie jest wcale na początku łatwe. A ile się namęczyłam by je u siebie  odnaleźć! Byłam pewna, że ich nie posiadam. Odnoga ciążowa mojego personelu chodzi właśnie na takie ćwiczenia i nam o nich opowiadała. I mam jeszcze jedno ćwiczenie i muszę je wypróbować- myślę, że ci się spodoba w moim wykonaniu. Przyrzekam, że się nie zmęczę, chociaż nie jest ze szkoły relaksacji a raczej ze szkoły "robienia dzieci bez wysiłku". To wy się ciekawymi sprawami w pracy zajmujecie- śmiał się Andrzej. Bo my urządziłyśmy sobie pokój socjalny i tam jemy lub gadamy- tylko palić nie wolno i jak siedzi więcej niż jedna  babka to facetom wstęp wzbroniony. A jak siedzi jeden facet i jedna  babka to co się wtedy dzieje? No jedzą albo gadają. A często siedzą też sami  faceci i my im nie przeszkadzamy. Oni też muszą się wymienić doświadczeniami życiowymi między sobą.

Ale  u nas facetów to na palcach jednej  ręki można policzyć. Hotelarstwo wyraźnie się sfeminizowało. Kiedyś wybierałam z kilku osobników płci męskiej tzw. "boya hotelowego" i  mnie dziewczyny obrugały, że za brzydki. A czy to moja wina, że ci ładni to jacyś tacy wiotcy są i więcej niż jednej walizki nie dźwigną albo nie pomyślą nawet przez moment o zorganizowaniu sobie wózka bagażowego, albo im z tego wózka wszystko zlatuje. Żałośni chłopcy. Ledwo to zda maturę i zdaje mu się, że skoro umie grać w kilka  gier na komputerze to powinien  dostać z 8 tysięcy  na rękę miesięcznie, własny pokój i służbowy samochód. Ostatnio przydreptał taki okaz, 190 cm, średnio przystojny, który sobie wymyślił, że może być portierem. No to się pytam go jakie zna języki, a  człowiek mi mówi, że przecież on tylko będzie otwierał drzwi, a drzwiom obojętne w jakim języku on mówi, więc mu  tłumaczę, że w dobrym hotelu  nawet drzwi skrzypią w kilku językach a portier to musi umieć witać, żegnać, wymieniać uprzejmości i zapytany udzielić informacji przynajmniej w języku angielskim. Omal nie zemdlał ze zdumienia. Co zabawniejsze  nie zdumiało go, że drzwi skrzypią w kilku językach, tylko że portier musi znać minimum jeden  język obcy a i to  raczej w hostelu niż  hotelu.

Słoneczko  Kochane, to może w tę sobotę wpadniemy na ten Ursynów i zobaczymy to coś co ty nazywasz bunkrami? I  dlaczego nazywasz je bunkrami? Bo to domki z "wielkiej płyty", tak jak bloki osiedlowe.  I z tego co pamiętam z Ursynowa to tam jest nawet dość przestronnie, bo każdy domek jest z ogrodem. Jakby były dwa blisko  siebie to byłoby całkiem strawnie.  Ewentualnie dwa na tym samym terenie. One są oczywiście podłączone do wszystkich mediów miejskich, co uważam za dobrą sprawę. Słyszałam od jednego z naszych kelnerów, że one są w niezłej cenie. Nie wiem co prawda jaka  kwota jest  wg tego człowieka niezłą ceną.Zrobimy wycieczkę po całym Ursynowie, bo oni teraz budują coraz dalej w stronę Lasu Kabackiego. Zresztą tam będzie końcowa stacja metra jak je kiedyś wyryją.  Jedno jest pewne- trzeba kupić coś, co już jest wybudowane, bo coraz więcej różnych "spółdzielni budowlanych" to podejrzani inwestorzy i można się nie doczekać domu, który mają ci wybudować. Jedna z koleżanek jest "trzaśnięta" na  300 tysięcy złotych i naprawdę nie wiadomo czy i kiedy tę forsę odzyska. Bo gdy inwestor jest zadłużony w instytucjach państwowych to one  mają pierwszeństwo w odzyskiwaniu pieniędzy, a ci co naiwnie wpłacili pieniądze na budowę domu są na samym końcu kolejki. Tylko muszę pamiętać, żeby wziąć ze sobą notes i długopis i pospisywać nazwy ulic.

Słoneczko  Kochane, bezustannie budzisz mój podziw. Nawet mego starego ujarzmiłaś. Kocie, weź pod uwagę, że twój tata dziś a ten w dniu przylotu to już dwaj różni ludzie. Ten dzisiejszy twój tata usiłuje się buntować żeby sobie poprawić samopoczucie, które na pewno ma kiepskie, bo zaczyna do niego  docierać, że już niewiele może i niewiele będzie mógł. Ja go trochę rozumiem - gdy pierwszy raz omal nie padłam plackiem gdy dotarłam niemal kłusem na trzecie piętro jeszcze nie dotarło do mnie, że coś jest nie tak. Za kolejnym już tak, a teraz wiem, że muszę na wiele rzeczy uważać i trochę mi z tego powodu byle jak. I gdyby nie ty, twoja miłość i troska pewnie nadal bym szarżowała wmawiając w siebie, że to chwilowe. Nasza zakładowa lekarka raz mi powiedziała, że chyba mam migotanie przedsionków, ale skierowania do kardiologa nie dała. A ja zrzuciłam to na karb sprawy rozwodowej z Mauricio. Pewnie gdyby mi się drugi raz  zdarzyła taka diagnoza poleciałabym prywatnie do kardiologa.

                                                                       c.d.n.


Wszystko jest ....13

 Na oddziale pooperacyjnym ojciec Andrzeja przeleżał tylko dwie doby. Nie bardzo mógł przypomnieć sobie co się wydarzyło, że znalazł się w warszawskim szpitalu. No ale nic dziwnego operacja była poważna, narkoza długotrwała a pierwszą młodość pacjent miał już za sobą. Gdy tylko zaczęto go wybudzać ze stanu śpiączki zawiadomiono o tym Andrzeja, który zostawił swych pacjentów "na lodzie" i przyjechał do Instytutu. Nim się przebił z południowej części Warszawy do Anina ojciec był już w dwuosobowej salce. 

Ucieszył się na widok syna, spytał się co się właściwie stało. Miałeś tato zawał serca i to zapewne już nie pierwszy, masz powszywane kawałki żył doprowadzające krew do serca. Na szczęście tu nie ma maoryskich szamanów ale są bardzo dobrzy kardiochirurdzy, którzy ci uratowali życie. I gdyby nie wielka przytomność umysłu mojego przyjaciela,  dziś byłbym na Twoim pogrzebie a nie rozmawiał z tobą. Tato, bardzo cię proszę w imieniu swoim i Julity- słuchaj się tutejszych lekarzy, rób pilnie to co ci każą, żebyś szybko  do nas do domu wrócił. Jutro po południu przyjadę do ciebie razem z Julitką i chcę byś pamiętał o tym, że teraz masz dwoje dzieci, syna i córkę. Bądź dobrym tatą i nie martw mi Julitki- takie zmartwienia nie przysporzą jej zdrowia. Mamę przywiozę pojutrze. A jutro tylko Julitka będzie ze mną. Teraz wpadnę na moment do Jacka, tego, dzięki któremu jeszcze  żyjesz i przyjdziemy tu razem. W kwadrans  potem rzeczywiście przyszedł z  Jackiem.

Idąc z Andrzejem do jego ojca Jacek śmiał się, że awansował na osobistego lekarza rodziny R. Jacek zostawił ojcu Andrzeja  kartkę z "namiarami" na siebie, Andrzej z namiarami na siebie i Julitę. Po następnym kwadransie zakończyli wizytę- jak na pierwszy raz było to dosyć wrażeń dla dopiero co  zawróconego z drogi w  zaświaty pacjenta. Andrzej tylko  zadzwonił do Julity, że jedzie jeszcze na godzinę do Jacka i żeby Julita zadzwoniła do swej teściowej z wiadomością, że na razie wszystko jest w porządku.

Zamiast do Jacka, u którego zapewne była teraz  Sylwia pojechali do kawiarni. Andrzej opowiedział Jackowi o tym wielce dziwnym śnie Julity po tym wysiłkowym EKG oraz o tym, że gdy powiedział Julicie o tym, że ojciec  został zabrany do szpitala ona powiedziała, że wszystko będzie dobrze, bo ona nie czuje zupełnie niepokoju. Jacek popatrzył w oczy Andrzejowi i powiedział - przecież ona ma  jakiś szósty zmysł i wcale mnie nie dziwi, że nie czuła niepokoju jak i też jej skądinąd dziwny sen z tymi maoryskimi tancerzami i widok twego ojca wśród nich. Powiedz mi, skąd wiedziała, że jeszcze nie kochałem się z Sylwią? Nie przyjaźniły i nie przyjaźnią się przecież. Czy wiesz, że twój ojciec ma na wewnętrznej stronie ud dwa oryginalne maoryskie tatuaże? I nie są to tatuaże robione w jakimś salonie  tatuażu a oryginalne tatuaże robione przez szamana maoryskiego! To nie jest żadna z farb dziś używanych w salonach, to nie jest robione aparatem do tatuażu. To tajemnicza mieszanka węgla drzewnego z wydzieliną jakichś gąsienic.Andrzejowi z lekka opadła szczęka - no tak, powiedział po chwili- mama mówiła, że ojciec w Auckland nie  słucha lekarzy tylko szamanów maoryskich. Nie wiem czy robią tam za bioenergoterapeutów czy może pokończyli studia medyczne i serwują po cichu medycynę ludową. No to miały pielęgniarki na dyżurze dodatkowe atrakcje! Coś ty - Jacek tylko wzruszył ramionami- to są całkiem ładne tatuaże, stylizowany żółw i stylizowana  manta.Nie  wiem tylko jak twój ojciec to wytrzymał, bo wewnętrzna strona ud jest dość delikatna i  wrażliwa, a to było robione drewnianymi dłutkami. O taak, zaśmiał się Andrzej, to miejsce wrażliwe, nawet na dotyk kobiecej dłoni. One też to lubią, chociaż  bardziej cenią całowanie - wypróbowałem przy oświadczynach - dopowiedział Jacek. Zadziałało już w połowie długości uda. Jak się u ciebie uspokoi z ojcem to wpadniemy do was, będzie nam miło gdy oboje  zostaniecie naszymi świadkami. Ślub cywilny weźmiemy w Warszawie, od kościelnego może nam się uda wyłgać. Obiecałem Sylwii, że ślub będzie w Pałacu Ślubów. Na razie to ona musi wyciągnąć z urzędu swoją metrykę ślubu, czyli pojechać do Radomia. W kieszeni Andrzeja zawibrowała komórka- to Julitce się przypomniało, że zapomniała kupić kaszę gryczaną, więc może  ją Andrzej kupi w sklepie na dole, to ona już nie będzie wędrować po schodach. Tak, kupię, żaden problem, już jadę do domu. Mam żonę czarownicę- czy to nie dziwne, że śnił się jej ojciec tańczący z Maorysami? Aż umieram z ciekawości czy moja matka wie o tych tatuażach. Od lat ze sobą nie sypiają w jednym łóżku, więc może nie wie? Lecę- i do usłyszenia i zobaczenia.

W czasie obiado -kolacji Andrzej zdał sprawozdanie z tego co zastał w szpitalu, powiedział o tym, że Jacek już się  oświadczył Sylwii, że jak się uspokoi z jego ojcem to pewnie "Jacki" wpadną by poprosić ich na świadków a na końcu powiedział o tych ojcowych tatuażach. To jest niesamowita historia- stwierdziła Julita. Na udach je ma? Na wewnętrznej stronie? Przecież to musiało boleć jak diabli. Wiesz Słoneczko, mnie w ogóle zastanawia sam fakt, że robił to nie  w jakimś zakładzie  tatuażu, gdzie jednak już od lat są zachowane reżimy sanitarne, gdzie skórę lekko znieczulają a farby są testowane. A ojczulkowi robił to na pewno szaman maoryski,  każde plemię ma swojego szamana i tylko on może robić facetowi tatuaż. Poza tym u Maorysów każdy tatuaż coś oznacza. Nie mam bladego pojęcia co oznacza żółw i manta. I zgodnie z tym, czego się doczytał Jacek, robią to drewnianymi  dłutkami a barwnikiem jest węgiel drzewny zmieszany z wydzieliną jakichś  gąsienic, co powoduje stan zapalny skóry. Wiesz, jak sobie o tym myślę to się zastanawiam czy mój ojciec ma po kolei w głowie. I zastanawiam się czy mama o tych tatuażach wie.

Zatelefonował do matki, opowiedział o stanie zdrowia ojca, powiedział, że zabierze ją do szpitala najprędzej pojutrze, niech ojciec jeszcze trochę bardziej do siebie dojdzie, bo jednak taka ciężka operacja nie przechodzi  bez  śladu, a im człowiek ma więcej cyferek w metryce tym dłużej do siebie dochodzi. Ale jak na razie wszystko przebiega  bez problemu. Nie wspominał nic o tatuażach. Zastanawiał się nawet czy ma o nich powiedzieć, czy może wpierw się zapytać ojca czy mama o nich wie. Ale na pewno, gdy się ojcu poprawi opowie mu sen Julity. Z tego co wiedział, to Julitę  bardziej interesowała Australia niż Nowa Zelandia. Poza tym nawet jego matka zaprawiona w podróżach stwierdziła, że taka podróż jest męcząca . 

Już teraz zastanawiała się jak będą wracać, czy nie  będzie trzeba wykupić  droższych miejsc w samolocie ewentualnie  podzielić podróży na bardziej "strawne" odcinki z noclegami, bo kilkanaście  godzin lotu zabawne nie jest.

Na prośbę Andrzeja  Julita namówiła swoich rodziców by "popracowali" nad jego matką, by pomyślała nad ich powrotem do Polski. W końcu nawet w okolicach Warszawy jest naprawdę sporo miłych miejsc do zamieszkania.  Ojciec Julity postanowił poobwozić  teściową swej córki po kilku podwarszawskich miejscowościach. Znał kilka naprawdę ładnych miejsc w granicach 20, 30 km od Warszawy. Na pierwszy ogień zjeździli wzdłuż i wszerz Konstancin, potem okolice Piaseczna. A Julita powiedziała - a może "żółta willa" - nie widać by znalazła amatora. Oczywiście ponieważ są  rozpaskudzeni mieszkaliby tam sami, no ale  mielibyśmy ich  na oku. Jak będziesz wiózł mamę do Anina to wtedy pokaż jej tę willę. Telefon do pana Kazimierza mam zapisany, na pewno będzie mogła  mama obejrzeć willę .  Wy będziecie oglądać a ja zaczekam na was w domu z czymś dobrym do pociamkania i rozmowy.

 Ja wiem, że im się marzy byśmy  przyjechali na stałe do nich, ale ja nie marzę o mieszkaniu w Auckland. Ja to bym znalazła pracę , ale kurcze nie po to robiłeś studia i doktorat by teraz starać się o nostryfikacje, wkuwać nowe procedury i zgłębiać obce układy kliniczne czy szpitalne.A może kupiliby jakiś dom nad  Morzem Śródziemnym, może na Costa Brava?  Mogliby część przeznaczyć na wynajem, mieli by stały dochód. Trzeba nad  twoją mamą popracować. Nie jest fajnie, że są sami na końcu świata. Bądź dla niej nieco czulszy. A ojciec po tej operacji też się stanie milszy, zobaczysz. Dość szybko dotrze do niego, że już sobie z Maorysami nie pofika. Poprzeglądam w pracy jakie domy są na rynku. Nie ma teraz  urwania głowy, więc sobie  posiedzę trochę nad tym. Mój personel też się nie wysila. Dostaniemy w kość  po  świętach wielkanocnych. Jak się zacznie sezon to będziesz mnie musiał niemal reanimować, tyle jest roboty. Chociaż w ubiegłym roku było niemal spokojnie. 

A kiedy będzie ten ślub Jacka z Sylwią? Nie wiem, on też nie wie, na razie Sylwia musi pojechać do Radomia po dokumenty swoje. Poza tym chcą brać  ślub w Pałacu Ślubów i  zastanawiają się nad tym jak uniknąć  ślubu  kościelnego. 

Znam jeden sposób-  wypisać się z kościoła, albo po prostu powiedzieć całej rodzinie  że za nic w świecie  takiego ślubu nie chcą i tyle. To przecież już dorośli ludzie, Jacek z  naszego rocznika, a Sylwia chyba 3 lub 4 lata młodsza. Niech uświadomią swym rodzinom, że powinny się cieszyć, że w ogóle  biorą jakiś ślub oficjalny. Teraz mało chętnych do brania ślubu, ale do łóżka, bez zobowiązań  to chętnych nie brak. I najchętniej na raz do trzech razy i następna lub następny. Dziewczyny też nie za  bardzo się garną do stałego związku, zwłaszcza te  dwudziestki.

Naprawdę, zdziwił się Andrzej- wychodzi na to, że my jesteśmy niemodni. Julita zaczęła się śmiać - i to jak  bardo niemodni- ty się trzy razy żeniłeś, ja tylko dwa razy wychodziłam za mąż.

Gdy następnego dnia byli w szpitalu trafili na moment, gdy lekarz mający tę sale pod opieką bezskutecznie usiłował przekonać seniora R. do dmuchania w butelkę z wodą i robienia  bąbelków. Julita się wycofała, ale Andrzej ruszył do boju- przedstawił się nie tylko nazwiskiem ale i swym tytułem i powiedział- ojciec jest urodzonym oportunistą - pozwoli pan, panie kolego, że ja mu zaraz to wytłumaczę.. Pochylił się nad ojcem i coś zaczął mu "wykładać"- na koniec nieco głośniej powiedział- twoim obowiązkiem jest jak najszybciej wrócić do zdrowia. Matka się zadręcza, moi teściowie się zamartwiają a ty to olewasz bo dmuchanie  to nie jest twoim zdaniem terapia. Nie bądź ojciec ostatnim ćwokiem i uruchom myślenie. I dmuchaj, bo inaczej Julita  tu nie wejdzie. Musisz wentylować płuca, bo inaczej serce nie będzie dotlenione. Samym czystym tlenem nie możesz  całą dobę oddychać. Odwrócił się w stronę  drzwi i ze zdziwieniem wcale jej tam nie  zobaczył. Zaraz wracam- a ty tymczasem dmuchaj, rób bąbelki. Po chwili odnalazł "panią doktorową" przy konsoli pielęgniarek od których wzięła jedną  butelkę z wodą i rurką. Uśmiechnęła się do  pań i powiedziała- pobawimy się w dobrego i złego policjanta.  Teść na widok wchodzącego do pokoju Andrzeja zaczął leniwie  dmuchać. Julita podeszła, cmoknęła go w  czoło i powiedziała- całkiem nieźle wyglądasz tato. Mam nadzieję, że ja po operacji też będę tak dobrze wyglądać. Na wszelki wypadek już zaczynam trenować oddech i powiększać  sobie pojemność płuc. Pościgamy się które z nas dłużej będzie wydmuchiwało z jednego nabrania powietrza. Ale ty dziecinko nie masz  zawału. Jeszcze nie, ale mi zastawki źle pracuję a ty robisz wszystko by mi serce biło nierówno bo się martwię o ciebie. Tata- na "trzy" nabieramy powietrza i zaczynamy wydmuchiwać, kto dłużej wytrzyma, Pewnie ty, tato, bo jesteś ode mnie większy i masz większe płuca.Andrzej po czterech "dmuchach" wyszedł z pokoju, pod pretekstem konieczności skorzystania z toalety dla gości bo się dusił ze śmiechu - odwiedzającym nie wolno było korzystać z toalet dla pacjentów. Po dziesięciu "dmuchach" Julita zarządziła chwilę przerwy i powiedziała- tato- śniłeś mi się. Byłam tu na badaniach, bo doktor Jacek, przyjaciel Andrzeja się mną tu opiekuje i gdy po badaniach wróciłam do domu byłam tak zmęczona, że zasnęłam. Ty wtedy byłeś już na sali pooperacyjnej. Śniła mi się wielka polana i na niej grupa Maorysów, którzy tańczyli.I co chwilę któryś inny wychodził przed grupę i tańczył solo. I w pewnej chwili w kolejnym Maorysie rozpoznałam ciebie i zawołałam głośno "tato" i obudziłam siebie i Jacka tym zawołaniem. Teść nabrał naprawdę sporo powietrza, aż widać było jak rozszerza mu się klatka piersiowa i powiedział - o nieba! widziałaś taniec plemienny! Nie widziałam, ja go wyśniłam. I widziałam w nim ciebie. A teraz wracamy do pracy i dmuchamy.. Nie spiesz się, nabieraj dużo powietrza i wydmuchuj. Musisz szybko wyzdrowieć, by mi opowiedzieć w domu o tym tańcu plemiennym. Gdy wrócił Andrzej ojciec powiedział- ożeniłeś się z szamanką. Raczej z czarownicą - pod tą szerokością bywały raczej czarownice- zapewnił go Andrzej. Jej się śnił taniec plemienny- powiedział ojciec. Tato -Julita położyła swą rękę na jego dłoni- masz teraz ważne zadanie- jak najszybciej wrócić do zdrowia wykonując to wszystko co ci tu lekarze każą. Ja też jestem pod ich opieką i wierzę im. Julita mówiła  to wszystko wpatrując się wnikliwie w oczy swego teścia. Przyrzeknij mi, że będziesz rozumnym i posłusznym pacjentem, bardzo cię o to proszę. Będę, córeczko, nie martw się, dbaj o siebie. A przyjdziesz do mnie jutro? Tak, razem z mamą. Więc pamiętaj , tato , masz zdrowieć. A teraz pokaż Andrzejowi jak dużo powietrza możesz nabrać. A kiedy pobędziesz  u mnie dłużej? za dwa dni, pojutrze, bo już będzie weekend, nie będę po całym dniu pracy.Teść pokazał jeszcze jak pięknie i długo wydmuchuje, w nagrodę dostał dwa całusy od Julity,  jeden cmok od Andrzeja i wyszli.

W samochodzie Andrzej powiedział- powinni cię tu zatrudnić jako rehabilitantkę - migiem by ludzie  zdrowieli. Aleś wymyślił- gdyby to nie był twój tata to bym pewnie go rozerwała na strzępy.

                                                                         c.d.n.