czwartek, 31 grudnia 2020

Zimowa eskapada -VIII

Michał był bardzo zadowolony ze swej pracy, tym bardziej, że  urządzenie, które projektował  powoli się materializowało. Ale jak to w życiu- były dni, że wszystko szło sprawnie i szybko ale były też dni, że najchętniej zamordowałby siebie i kilka osób, bo nikt nie zauważył w fazie projektu, że to "coś" nie ma prawa działać! Zdarzało się też  czasem, że ktoś coś niechcący popsuł.  

Praca dyplomowa Mirki była o tyle lepsza, że nie była  to żadna nowa konstrukcja, która  musiała działać, ale opis pewnych mechanizmów prawnych, ich działanie, pozytywne  ewentualnie negatywne.

Oboje byli zapracowani i  śmieli się, że największą i najbardziej pożądaną rozrywką jest gotowanie obiadów, wypad na zakupy lub przebieżka po domu z odkurzaczem.

Mirka kilka razy korzystała z konsultacji Ryszarda, czasem się wręcz kłócili, bo Mirka twardo broniła swoich tez i nie  przemawiało do niej sformułowanie typu " bo tak się  zawsze robi", lub  "tak się zawsze  dzieje, chociaż wiadomo że....". Pewnego dnia, po takiej sprzeczce Ryszard powiedział- ty ciągle  zapominasz,  gdzie żyjesz, oprzytomnij dziewczyno! Odłóż tę pracę na tydzień lub dwa, nie zaglądaj o niej, poczytaj dobrą książkę, najlepiej z serii  "zabili go i uciekł", zajrzyj do Jasienicy i zaraz mniej nerwów sobie stargasz denerwując się na "tu i teraz." 

A tak w ogóle przypominam ci, że mieliście z Michałem do mnie wpaść, więc może wpadniecie do mnie w tę sobotę. Nie wiem czy wiesz, ale mieszkam całkiem blisko was, możecie nawet spacerkiem do mnie przyjść. I umówmy się, że nie będziemy rozmawiać o sprawach poważnych, możecie mi opowiedzieć  np. o waszym urlopie w Egipcie. I ani słowa o tym, że chcę cię mieć w swojej kancelarii, dobrze? 

No pewnie, twój teren, ty dyktujesz warunki pobytu na nim. A ty pomimo tych naszych kłótni nadal chcesz mnie  w kancelarii?- zdziwiła się nieco. Masz jakieś zadatki na masochistę?  

Nie mam zadatków na masochistę, to ty zmienisz poglądy gdy w to wszystko głębiej wejdziesz. Na razie wciąż się obracasz w sferze teorii,  praca którą wykonujesz nie rozwija cię wcale. W twojej firmie  dział prawny mógłby nawet nie istnieć, sprawdzacie tylko czy się poruszacie ścieżkami  wytyczonymi przez regulacje prawne. Ty się tam marnujesz, nie musisz wysilać mózgu jak z czegoś wybrnąć, jak udowodnić, że białe jest szare a nie białe a czarne tak naprawdę czerwone. 

Przerażasz mnie Ryszardzie, nie wiem czy jestem aż tak zdolna, by widząc czarne wmówić komuś, że to jest czerwone.

Ależ to nie jest żadne wmawianie- po prostu  w procesie myślowym sama dojdziesz do takiego wniosku. Mirka popatrzyła na niego jak na wariata, a Ryszard powiedział- uwielbiam to twoje spojrzenie, wiadomo co myślisz. 

Szkoda, że już jesteś mężatką - bylibyśmy świetną parą.  I ciągle byśmy się kłócili - no nie wiem czy to byłoby takie zabawne na dłuższą metę- stwierdziła Mirka. No ale wyobraź sobie  jak byśmy się zawsze mogli pięknie potem godzić.... Taaa, a po drugiej kłótni to już byś mnie  nie oglądał we wspólnym mieszkaniu- nie miałbyś okazji się ze mną więcej niż raz pięknie pogodzić- bo dla mnie kłótnie nie są sensem życia. Poza tym mimo wszystko nie uważam, że zawsze moje musi być na wierzchu. No ale się wciąż sprzeczamy gdy omawiamy twoją pracę- zauważył Ryszard.  To prawda, ale to dlatego, że prawo podobnie jak religia jest dość skostniałe, a życie nie stoi w miejscu!    Brawo! Jesteś świetna, coraz bardziej widzę cię w mojej kancelarii !

W sobotę,  w porze poobiedniej,  wybrali się na umówioną godzinę do Ryszarda.  Mirka oczywiście  uprzedziła Michała,  żeby czasem nic nie wspominał o ewentualnym jej przejściu  do kancelarii Ryszarda.   I tak zupełnie nie po polsku, nie byli ubrani odświętnie - Mirka  była w czarnych dżinsach i szarym golfie, Michał też oczywiście w dżinsach i w bluzie dobranej kolorem do golfu Mirki. I tak zupełnie  nie tradycyjnie przynieśli ze sobą nie "sztywny bukiet", czyli butelkę jakiegoś alkoholu, ale  całkiem spore ładne pudełko  domowej roboty  kruchych  ciasteczek, z których część była słodkich a część wytrawnych, dzieło mamy Michała.  Oczywiście Mirka od razu wyjaśniła,  że ciasteczka są dziełem   jej teściowej, bo ona jeszcze nie posiadła umiejętności pieczenia  ciast i ciasteczek. Może gdy skończy studia weźmie kilka lekcji pieczenia różnych słodkości.

Ryszard zrobił kawę, przeprosił, że na chwilę ich opuści, ale musi wyskoczyć po swą towarzyszkę, która uparła się, że bezwzględnie musi złożyć wizytę fryzjerowi, więc  musi ją stamtąd odebrać. Oczywiście oboje go zapewnili, że nie ma problemu, spokojnie na niego przy kawie poczekają. 

Gdy wyszedł Mirka zaczęła się zastanawiać kiedy to ostatni raz była u fryzjera - chyba jeszcze  przed   ślubem. Miała teraz  długie włosy i często nosiła je upięte w kok. Planowała by je ściąć  dopiero przed wyjazdem do Egiptu.  Nie ścinaj - zaoponował Michał - lubię gdy masz  je długie i lubię  się nimi bawić gdy masz je  rozpuszczone.

Naprawdę wolisz gdy mam długie włosy?- zdziwiła się Mirka. No dobrze, to je tylko nieco skrócę i nie będę ich wtedy musiała upinać.

Ryszard powrócił w ciągu pół godziny. U jego boku tkwiła beżowo włosa blondynka, 
w bardzo obcisłej i dość krótkiej  jersejowej blado zielonej sukience, na nogach miała
dobrane kolorem do sukienki bardzo wysokie szpilki. 
Warstwa  makijażu zapewne kryła drobne niedoskonałości , takie jak zmarszczki. Wiek owego zjawiska u boku Ryszarda Mirka oceniała na 45- 50 lat. I chyba te szpilki były dla niej za wysokie, bo niezbyt pewnie się w nich poruszała.

Ryszard dokonał prezentacji- okazało się, że pani tak naprawdę ma na imię Maria, ale od lat wszyscy  mówili na nią Rysia, od Marysi, jak wyjaśniła. A teraz ta jej ksywka pasuje do Ryszarda. 

Ryszard wyszedł do kuchni i po chwili zawołał Mirkę, by mu pomogła. Mirka puściła oko do własnego męża i szybko wyszła do kuchni. W kuchni Ryszard walczył z jakąś
kremową roladą- co prawda bez trudu ją pokroił, ale nie bardzo wiedział jak ją przełożyć na paterę. Przy okazji rzucił cichutkie pytanie - no i jak?  

Nijak - odpowiedziała Mirka- nie widzę jej ani w twojej kancelarii ani na przyjęciu oficjalnym. Ale dobrze gotuje- odpowiedział Ryszard i stosunkowo niezła w łóżku. Ale nie sprosta ci intelektem zapewne - a do gotowania to możesz sobie  znaleźć dobrą kucharkę, stać cię. Wracaj do pokoju, sama się tu uporam z tą roladą. Idź już, talerzyki też znajdę. I podeślij mi Michała.

Za moment przyszedł Michał i powiedział - wyjątkowo milczącą kobietę sobie Rysio
wybrał. Mirka parsknęła śmiechem - to może być jej zaleta, że milczy gdy nie wie co ma mówić. Lepiej nic nie mówić niż gadać głupstwa. Znalazła widelczyki do ciasta, bardzo ładne, chyba iberyjskie talerzyki deserowe, na trzy raty udało się jej ułożyć pokrojoną roladę na paterze brudząc sobie przy tym palce kremem. Wskazała Michałowi tacę i poprosiła by zaniósł ją do pokoju. Umyła starannie ręce i też poszła do pokoju.

Wchodząc powiedziała - pyszny ten krem, ale rolady powinni sprzedawać już na jakiejś tacce bo przekładanie tego na paterę to wyższa szkoła jazdy- dobrze, że miałam tylko 10 palców do oblizania. A gdzie ty ją kupiłeś, chyba nie w tej wiedeńskiej cukierni kolo nas?  A nie, nie tu, na Powiślu. Tam  mają pyszną tę roladę i takie bezowe ciastka tym samym kremem przekładane. Warte grzechu i przytycia.

Rozmowa zeszła na Egipt i Michał powiedział, że zimą wybierają się znów do Egiptu, bo rodzice im zafundowali pobyt jako prezent ślubny a i sami też jadą w tym samym terminie. To niesamowite - stwierdził Ryszard- na ogół młodzi nie chcą nigdzie jeździć w towarzystwie rodziców, a wy jedziecie i to w podróż poślubną.

Ale rodzice Michała są naprawdę  bardzo fajni, a jego mamę to ja wręcz uwielbiam- zapewniła Ryszarda Mirka. Mam wprost niebywałe szczęście, że trafiłam taką teściową. Oni są z gatunku ludzi, którzy potrafią pomóc w taki sposób, że masz wrażenie, że to ty im pomagasz  a nie oni tobie. A poza tym mieliśmy już intensywną podróż przedślubną.

Słuchaj Ryszard- moja matka dałaby się zabić gdyby to miało pomóc Mirce- ona ją uwielbia- dodał Michał. I jak bywałem czasem u nich sam to ciągle się mama martwiła o to, że Mira i pracuje i studiuje i nie mogła się nadziwić, że ja nie wiem jaki makaron do zupy lubi Mirka. A ja to nawet nie umiem powiedzieć jaki ja lubię a co dopiero jaki ona lubi.

Ryszard zaczął się śmiać, w końcu powiedział - jesteś chłopie dzieckiem szczęścia, masz super rodziców a na dodatek super żonę. Doceniaj te  dwie rzeczy. Opowiedzcie mi trochę o tym Egipcie, bo jakoś nigdy tam nie byłem. Opowieści o pobycie trwały z godzinę . Zainteresowanie pani Rysi wzbudziła wiadomość o tym, że Beduini malują sobie oczy. 

Ojej, coś podobnego, faceci robią sobie  makijaż - było to jedyne pełne zdanie, które tego wieczoru powiedziała.

Wiecie co, też bym pojechał w tym terminie do Egiptu , zwłaszcza, że lubię was wszystkich. Sprawdzę tylko czy jeszcze są wolne miejsca w tym biurze, w którym wy się zaokrętowaliście. Nie macie nic przeciwko temu?

Ale dlaczego mielibyśmy mieć? Te hotele duże są i na szczęście wszystkie z basenami. A że będziemy i w Karnaku, to nawet na zewnątrz będzie można popływać stwierdził Michał.

                                                                c.d.n.