Randka obronna- jak to wydarzenie nazwała Teresa - była wyznaczona na piątek, na godzinę 14,00. Wszyscy dorośli domownicy plus Jacek i Paweł byli bardzo przejęci. Kazik po raz setny przeglądał swoje "dzieło" zastanawiając się które fragmenty mogą budzić w komisji jakieś zupełnie niespodziewane pytania i oczywiście dzielił się swym niepokojem z Teresą.
Wiesz kochany - ja to tak naprawdę od początku do końca niewiele z tego rozumiem bo się na tym wcale a wcale nie znam, ale wiem, że jest w tej pracy jedność czasu, miejsca i akcji bo pod tym kątem to sprawdzałam, a treść dla mnie tak naprawdę to ciemna magia. Skoro twój pan promotor jest z tej pracy zadowolony to jestem pewna, że i reszta towarzystwa podzieli jego zdanie. Toż są to faceci z tej branży a nie z farmacji lub hodowli bydła. Załóż koniecznie ten nowy krawat, bo on ma kwadraciki w kolorze tej nowej błękitnej koszuli. I załóż ten garnitur z tej "setki" tkany z ciemnej i o ton jaśniejszej nitki. A może chcesz żebym ja cię odwiozła albo np. Jacek?
Kazik uśmiechnął się - skoro dałem radę dowieźć nas oboje do porodu i potem z małym po porodzie do domu, to tutaj też się sam "dowiozę". Już przestałem panikować. Ale jeśli ten szaleniec Stanisław wpadnie na pomysł, żeby wielebną komisję zaprosić na obiad to wtedy zadzwonię po ciebie, żebyś wzięła taxi i pod wskazany adres przybyła. No ale chyba tak walnięty to on jeszcze nie jest. Poza tym mam cichą nadzieję, że każdy z nich będzie chciał jak najprędzej znaleźć się w domu po całym tygodniu pracy. Z ćwierć słówek pana promotora wywnioskowałem, że niedawno zamienił starą żonę na znacznie nowszy egzemplarz, a w takich sytuacjach każdy raczej spieszy w domowe progi niż z nich wycieka. Chyba że trafił mu się jakiś bubel.
We wtorek rano zatelefonowała do Teresy Alina z pytaniem, czy mogłyby się spotkać same bez żadnych
przyległości, np. teraz/zaraz. Co się stało?-spytała Teresa. Powiem ci jak się zobaczymy, po prostu przyjdź do mnie, bo przy moim małym to jeszcze można rozmawiać, a twój za dużo już rozumie. Dobrze, najdalej za 20 minut będę, tylko powiem tacie, że wychodzę. I faktycznie 20 minut później już była u Aliny. Alina wyglądała na solidnie spłakaną. Pokłóciliście się? - spytała Teresa. W pewnym sensie można to tak określić.
Alina - ja jestem dziś pod kreską czasową, więc nie mów zagadkami, powiedz o co chodzi. Po prostu mnie mój szanowny mąż zdradził, na co mam namacalny dowód bo mi sprzedał chlamydię trachomatis. To się przenosi tylko drogą płciową. I załapał to w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Skąd wiesz, że właśnie w tym czasie? Bo trzy miesiące temu jeszcze byłam zdrowa, byłam wtedy u ginekologa. A byłam dlatego, że mój mąż prawie ze mną nie współżył, twierdząc, że po porodzie się "rozkalibrowałam" i on ma zerową frajdę i żebym coś z tym zrobiła. Co dziwniejsze to w 8 tygodni po porodzie jakoś mu to nie przeszkadzało, zaczęło mu to przeszkadzać dopiero ze 3 miesiące temu. Wybrałam się do lekarza, bo pomyślałam, że może trzeba jakąś plastykę zrobić, ale pan doktor mnie obejrzał na wszystkie strony, wziął materiał do cytologii i powiedział, że jest wszystko prawidłowo. Oczywiście powiedziałam Krisowi co powiedział lekarz. Kris się sprężył i raz na tydzień się meldował. Ale tak ze dwa tygodnie temu zaczęłam mieć brzydkie upławy, więc poleciałam do lekarza i wynik badania mnie powalił. Zobacz- i podała Teresie wynik badania. Już dostałam antybiotyki i muszę mu pokazać ten wynik badania i ten sprzed trzech miesięcy. Na wszelki wypadek zrobiłam z tych wszystkich wyników ksero, mało tego gin mi napisał zaświadczenie, że trzy miesiące wcześniej miałam badanie i wszystko było w porządku. Weź to moje zaświadczenie, oryginał na przechowanie, bo znając Krisa to on to podrze nim pomyśli o tym co robi. Ja mam kilka egzemplarzy ksera, kolorowego zresztą i zrobiony skan w komputerze. I myślę, że powinnam się z nim rozejść. Nie mam w nim właściwie za grosz oparcia. Niewiele mi pomógł w kwestii mojej choroby, mam swoje mieszkanie, za dwa miesiące po prostu nie podpiszę kolejnej umowy z najemcą i się przeprowadzę razem z dzieckiem. Jestem skłonna mu zaproponować by on zamieszkał na Żoliborzu, a ja bym została tu, byłabym bliżej was. Małego dałabym do tutejszego żłobka, podobno to całkiem dobry żłobek, obok jest przedszkole. Jako samotna matka mam pierwszeństwo. Umówiłam się z tym, który ciebie rozwodził - wysłuchał i powiedział - Kris zawsze był mendowaty.
Teresa wyrzuciła z siebie kilka niecenzuralnych wyrazów i powiedziała- słuchaj, w ten piątek Kazik o 14,00 broni doktoratu, więc proszę- wytrzymaj do końca piątku z tymi rewelacjami. Bo jak znam Kazika to rozpęta się piekło gdy się o tym dowie. To teraz wiadomo, dlaczego ta wymarzona spółka Krisa nie może się urodzić. Chyba muszę się napić melisy nim wrócę do domu.
Dam ci coś lepszego - kieliszek "melisany Klosterfrau"- powiedziała Alina. A co ci Alinko ten debil powiedział na wynik tego badania, że jesteś zakażona? Jeszcze nic nie powiedział, bo mu nie powiedziałam, że jest chory. Na razie on się do mnie nie dobiera, więc możliwe, że zauważył coś u siebie ale nie wiem jak jest z jego poziomem wiedzy medycznej, ale chyba kiepsko. Gdy się zacznie przymilać to mu powiem, że ma mi przedstawić aktualny wynik badania WR.
To chyba kara boska za to, że mi się Franek nie podobał pod względem urody - złasiłam się na ładnego chłopa no i mam- stwierdziła Alina. Alinko- mnie też się Franek nie podobał z urody, ale fakt, że to porządny facet i Joaśka mu do pięt nie dorasta intelektem. A dziewuszynkę mają ładniutką. Nie widziałam jej, Kris był u nich sam, bo mały miał coś jakby początek przeziębienia i nie chciałam go tam ciągać. Poza tym jakoś źle trawię Joannę. No bo ona nie jest "lekkostrawna" - bo prostu zawsze z niej wyjdzie małomiasteczkowość - z tym, że teraz już mniej niż na początku - stwierdziła Teresa. Franek naprawdę świetnie wymalował pokój dla małej - jest kolorowo i wesoło, ale zdaniem Joanny to jest nieeleganckie . Kolorowe ściany jej zdaniem są nieeleganckie, ale białe, szpitalne są super eleganckie. A poza tym to się bieduni przytyło i to tak więcej niż dwa rozmiarki. Zrobiłam jej kabacik by miała się czym otulić w czasie karmienia , trafiłam w dziesiątkę, pendant do ścian pokoju małej i Joanna ledwo się w to upchnęła. A na imię mała ma Anetka.
Teresa objęła Alinę - nawet nie umiem ci powiedzieć, jak mi jest przykro z powodu tego, co cię spotkało. Zwykły podlec z pana mecenasa. Nie zdziwię się, jeśli Kazik się nie opanuje i walnie go gdy się o tym dowie. Kazik twierdzi, że Kris poszedł niemal pod każdym względem w tatusia. A śmiejemy się, bo Kazik stanowczo wolał mamę, z która można było konie kraść, a ja z kolei wolałam swojego tatę, bo z nim można było konie kraść. To, że się Kazik ożenił z Anką to była zasługa jego tatusia. Głupota i naiwność w jednym ciele. I jeszcze stary pryk miał do mnie pretensję, że świadczyłam w sądzie przeciwko Ance. A ona przecież chlała. Alisiu, ale nie wygadaj się, że Kazik ma obronę w piątek. Alinko, a ja ci mówiłam, że napisała do mnie matka Anki? Nie, chyba nie mówiłaś, pamiętałabym. A co chciała od Ciebie? Znalazła pamiętnik Anki - ta artystka sypiała z trzema na raz, w tym i z Robertem i gdy zaszła to nie wiedziała z którym, tylko sobie wybrała Kazika- no wiesz- chłopak "z dobrego domu", w którym rządził "honorowy tata" to i go do ślubu zmusił. Kazik nie miał pojęcia, że był jednym z trzech. No i zapiła się na śmierć, na szczęście Kazika tu nie było, już byli po rozwodzie dawno.
A masz jakieś info o Robercie? - spytała Alina. A skądże! Jego mamuśka go tu szukała na osiedlu. Raz ją widział tata gdy była przy bloku, w którym mieszkałam z nim, a potem byłam z małym na spacerze, był jeszcze w wózku i ona mnie niestety poznała, więc ją uświadomiłam, że nie mam bladego pojęcia gdzie jest bo dawno jesteśmy po rozwodzie i jeżeli ona go szuka to niech zgłosi na policję, że zaginął. Wiesz, możliwe, że jednak dostał tę Moskwę i może się nawet z jakąś Rosjanką ożenił. Nie mam pojęcia co się z nim stało. Gdyby mi na tej wiadomości zależało to bym się mogła dowiedzieć, ale mnie to nie interesuje.
Alina wyszła na chwilę z pokoju i po chwili wróciła z niedużą aktówką- wręczyła ją Teresie mówiąc- weź to- straciłam całe zaufanie do Krisa i wolę by te wszystkie dokumenty były u ciebie w domu. Może przesadzam, ale na dzień dzisiejszy tak to właśnie wygląda.Włożyłam tam też oryginały wyników badań. I wiesz - dzięki tobie zniosłam to wszystko nieźle, bo stale biorę ten lek i nadal chodzę na terapię. I wcale nie przeraża mnie myśl, że być może rozejdę się z Krisem. Stan na dziś wygląda tak, że jestem o tym przekonana w 95%. Teresa wzięła aktówkę i wsadziła ją do torby na zakupy i powiedziała- muszę już znikać, zaraz Kazik wróci. Tacie też na razie nic nie powiem co się u ciebie wydarzyło. A kiedy Alisiu masz terapię? Jutro -i pewnie podjadę tam z małym, już kilka razy byłam razem z nim. On jest tam bardzo grzeczny i nawet potrafi tam zasnąć. Ten terapeuta emanuje wręcz spokojem i chyba dziecko to czuje. Nie jest taki rozkojarzony jak Kris. A rozmawiałaś z nim o Krisie? Jeszcze nie, ale pewnie porozmawiam. Z nim można o wszystkim rozmawiać i to jest super sprawa. Ale jeżeli będzie jutro pani Maria to zostawię Tadzia z nią, podjadę sama.
Wiesz co- dobra ta Melisana- już mnie tak nie rypie w środku ze złości . Gdzie ją kupiłaś? W naszej aptece, to chyba dość uniwersalny środek bo i na żołądek pomaga, chociaż to nalewka na spirytusie. Teresa ucałowała małego, potem wyściskała się z Aliną i poszła do domu.
W kwadrans później do domu dotarł Kazik. No to mam jeszcze trzy dni wolnego. I chyba jutro wpadnę do medycyny lotniczej i zrobię sobie badania jak co roku. Tylko muszę pamiętać, żeby rano nie zjeść śniadania. Wprawdzie nie latam, ale badania nadal mi przysługują. A długo tam będziesz? Nie wiem, zależy ilu będzie chętnych do badań. A czemu pytasz? No bo skoro cię rano nie będzie to poszłabym w tym czasie podciąć trochę włosy, bo mają jakąś taką dziwną długość i mi przeszkadzają. Ale nie obetnij ich przypadkiem na krótko, bo czym się będziemy z Alkiem bawić? - poprosił Kazik. A wiesz, że ty też powinieneś trochę skrócić włosy? Bo ci się jakieś loczki zaczynają robić w okolicy uszu. Jak chcesz to mogę pójść do fryzjera nie jutro ale pojutrze razem z tobą. A jutro to podetnę trochę włosy Alkowi, żeby mu na karczku nie leżały.
Ej, żono ukochana, a co ty piłaś? Melisanę Klosterfrau, bo coś mnie stukało w żołądku i Alina mnie tym potraktowała. Jutro kupię w aptece do naszej domowej apteczki. To taka jakaś uniwersalna nalewka, bo sądząc z tego co napisali na etykiecie to dobra na wszystko - na uspokojenie, na żołądek i nawet na przeziębienie. I można się nawet tym smarować przy przeziębieniu i bólu mięśni. No to rzeczywiście- dobra na wszystko- stwierdził Kazik. A ty wiesz jakie to mocne? Ledwo to przełknęłam, chyba z 90% spirytusu. No nalewka lecznicza zapewne musi być mocna, żeby pacjent poczuł,że to lek a nie woda - śmiał się Kazik. A jak Alinka? W porządku, bierze lek regularnie , chodzi nadal na indywidualną terapię i czasem nawet razem z Tadziem, który podobno tam nawet potrafi zasnąć, bo jak twierdzi Alina, pan terapeuta emanuje spokojem.
A Tadzio najadł się nieco mojego pudru w kremie, bo mnie całował na pożegnanie. Muszę sprawdzić, czy on przypadkiem nie jest słodki, bo może dlatego on mnie tak namiętnie całował całą swą otwartą buźką.
Ciągle jeszcze mało mówi i Alina stwierdziła, że musi z nim więcej rozmawiać na spacerach, bo wtedy jest więcej do mówienia niż w domu, w którym Kris śmieje się z niej, gdy ona do małego mówi. Naszemu to się dziób nie zamyka, muszę Alinę trochę włączyć do naszych spacerów bo mi szkoda małego. Kris teraz stosunkowo dużo czasu jest w domu, pewnie projektuje kancelarię wielkości PKiN. A Tadziś na mnie mówi "ciacia". Kazik roześmiał się- no bo wie, że jesteś "ciacho", zna się chłopak na rzeczy.
c.d.n.