niedziela, 5 czerwca 2022

Trudny wybór - 37

 W drogę do Zakopanego wyruszyli 1 czerwca, wybierając nieco dłuższą  trasę (472 km) przez Polichno, Częstochowę, Dąbrowę Górniczą, Myślenice. Za kierownicą wpierw urzędował Emil, potem, od parkingu w okolicy Częstochowy  zmieniła go Adela. Nie pamiętała dobrze  drogi gdy  jechała z Kamilem  do Zakopanego, bo wtedy  całą  drogę przespała  na tylnym siedzeniu - poprzedniego  dnia  siedziała w pracy do  godziny 23,00 a pakowała  się na  drogę po powrocie  do  domu, więc rano o 6,00 gdy wyjeżdżali to zasypiała gdy tylko usiadła. Kamil ustawił za  fotelami torby z ich  rzeczami, żeby  nie  spadła na podłogę a co najwyżej na torby,bardzo  dziwnie  zapiął ją  w pozycji leżącej środkowym  pasem i Adela aż do Krakowa  spała na tylnej kanapie, przykryta kurtką Kamila, mając kocyk jako poduszkę. Pamiętała  tylko, że koło Obidowej stali w korku, bo kilka  samochodów wylądowało w przydrożnym  rowie i droga  była  "na szybko" szykowana  przez  drogowców. Nie da się ukryć, że  zimowe podróże w polskim klimacie nie zawsze były usłane  różami.

Teraz tuż pod  Krakowem zjedli w motelu obiad, który  wszystkim smakował. W Zakopanem Adela nieco się pogubiła co jej nawet  nie zdziwiło, ale aplikacja Google naprowadziła ich na  wskazany  adres. Dom stał w drugim  rzędzie  domów tej ulicy, parter był  tylko dla właścicieli, którzy  rzadko tu  zjeżdżali, ale  czekała na  nich pani zarządzająca tą willą. Zostawiła im  dwa komplety  kluczy, zebrała  dane  meldunkowe, oprowadziła po piętrze które było całe do ich  dyspozycji, zostawiła im  namiary na siebie i  zapewniła, że w każdej chwili jest  gotowa  do pomocy. Pokazała przejście pomiędzy domami do domu wczasowego, ponarzekała na  niebywały  wprost rozrost Zakopanego,  w którym niedługo  nie będzie  czym oddychać, bo odległości pomiędzy domami zrobiły się tragicznie  małe i jedni  drugim zaglądają w okna.

Podobało się to lokum wszystkim - sypialnie były rozdzielone pokojem  dziennym, z którego  było wyjście na  długi balkon. Kuchnia  była nieduża,  ale bardzo ergonomicznie  urządzona,  z dużą lodówką i sporą  zamrażarką .  Łazienka była ładna, ściany miała wyłożone  bardzo ładną glazurą z delikatnym  wzorem irysów.  Nie  było wprawdzie  w łazience  kabiny prysznicowej, ale wanna miała prysznic stały, osłonięty składanym parawanem z plexiglasu tak, by  nie  zachlapać reszty pomieszczenia. Lustro nad  dużą umywalką kryło za sobą szafkę z wieloma półkami.  Oprócz  sedesu w łazience było też WC oddzielne, wyposażone w małą umywalkę i lustro. A sedes w łazience był odgrodzony ścianką z matowego, grubego tworzywa. 

Obejrzawszy dokładnie całe "gospodarstwo" postanowili wyjść na zakupy i kupić  "coś" na kolację i śniadanie. Przedreptali aż na Krupówki. Adela miała  mieszane  uczucia - zupełnie nie poznawała Zakopanego. Stwierdziła, że  w gruncie  rzeczy wolała tamto Zakopane, nieco  zapyziałe i stanowczo mniej komercyjne. Szła  zamyślona aż Emil nie wytrzymał i  zapytał - kochanie, co jest  grane? 

Adela uśmiechnęła  się - chyba  się bardzo a  bardzo postarzałam nagle albo mam atak super sklerozy, bo prawie nie poznaję  tych  miejsc. Zrobiło się tu rzeczywiście ciasno. Popatrz - to są dwie różne posesje i jeśli te okna otwierają  się na zewnątrz to chyba tylko ta  siatka sprawia, że się nie dotykają. To jakiś koszmar. Niczego tu  nie mogę poznać. I ta kostka Bauma. Poginęły  mi  miejsca,  które znałam. Walczy  we mnie obiektywizm i subiektywizm. 

Lubiłam te byle jakie Krupówki na których można było orła zimą wywinąć bo  nie  zawsze były dobrze obsypane żużlem. Nikt ich  nie odśnieżał.  Brak mi nawet tych paskudnych drewnianych  bud robiących za sklepy. Patrz, jest nawet  "Żabka", identyczna jak w Warszawie. Chyba sobie  kupię plan Zakopanego, żebym wiedziała jak gdzie trafić. To już teraz  wiem, dlaczego Irena   powiedziała, że będę "wstrząśnięta"  a może nawet  "zmieszana". No i kurczę jestem - i wstrząśnięta i zmieszana. 

Wiem to głupie. Przyszły pieniądze z UE to się je wykorzystuje. Nie przejmuj  się mną, moim nastrojem, po prostu jestem  zdumiona  ale nie  zachwycona. Ursynów też mnie  cały nie  zachwyca, ale jego niektóre  fragmenty są świetne. Mam nadzieję, że gdy się wybierzemy w plener to mi wszystko przejdzie. Podejrzewam, że nikt nagle nie wybetonował dróg w dolinkach  reglowych, chociaż jak  znam ludzi to i takie plany na pewno  były. Na szczęście jeszcze  nie  sezon  w pełni i stonki  nie będzie. Stonki? - zdziwił się Emil. Nie ma tu pól kartofli. Bo to inna stonka,  nie  ziemniaczana, to wycieczki szkolne,  a raczej  jakieś kolonie letnie przyjeżdżające tu z okolic Zakopanego.

Emil śmiał się -  zapomniałem, że nie przepadasz za dziećmi. Adela roześmiała się - dla  mnie  dzieci to są  fajne takie co są powyżej 25 roku życia. Z takimi to już nawet da się  rozmawiać. A tak ogólnie  to należę do tych co własne potomstwo nazywają  dziećmi a  cudze bachorami. Wszystkie  moje koleżanki będące matkami tak uważają, co mnie  bardzo bawi.

Tego wieczoru wszyscy zgodnie stwierdzili, że trzeba  iść wcześnie  spać.Umówili się  też, że nie będą robić śniadań o określonej  z góry  godzinie, że zawartość  lodówki jest wspólna i każdy bierze to na co ma ochotę. Lunche będą zjadali gdzieś  w trasie, a obiado-kolacje  przetestują w okolicznych hotelach, których się zdaniem Adeli  namnożyło  niczym  grzybów po deszczu.

Łóżko było szerokie, jak  się śmiał Emil spokojnie mogliby spać rodzice z dwójką bachorów. Pościel  była bardzo ładna, w niebieskie  różyczki. 

W nocy coś wytrąciło Adelę ze  snu - jak  zwykle  w takiej  sytuacji wyciągnęła rękę w  stronę, gdzie powinien  znajdować  się Emil i....napotkała pustkę. Natychmiast oprzytomniała i usiadła. Emila  nie  było w pokoju więc wyskoczyła na bosaka  z łóżka i wyszła do przedpokoju. W łazience paliło się światło, więc wróciła  do łóżka. W chwilę później przyszedł Emil, który przeraził się,  widząc Adelę  siedzącą na łóżku a nie leżącą w nim. Maleństwo, co się  stało?  Chyba nic, zapewniła go  Adela, ale obudziłam  się a ciebie w łóżku  nie było, więc  siedzę i czekam na ciebie. 

A ja po prostu nie piłem nic w drodze, potem  wieczorem  za dużo jednak wypiłem płynów na jeden raz i  musiałem  się "odwodnić."  Przepraszam, że cię obudziłem. Nie obudziłeś, sama się obudziłam, nie znalazłam  cię w zasięgu ręki, więc poszłam  cię  szukać. A kapciuszki założyłaś? hmm, chyba  zapomniałam. No to dawaj  stópki, ogrzeję  je. Ogrzewanie  stópek miało dość oryginalny przebieg i zarwało im kawałek nocy. Gdy rano wyplątali  się z pościeli dochodziła dziesiąta a Piotr z Heleną byli już po śniadaniu i  kończyli poranną kawę.  

Pogoda  była  nieco mętna,teoretycznie nie miało być deszczu, ale temperatura  też  nie  rozpieszczała, więc Helena  z Piotrem stwierdzili, że przejdą  się pod  Wielką  Krokiew i posnują  się  po okolicy. Wzięli kurtki  przeciwdeszczowe, swoją parę  kluczy i poszli, mówiąc, że będą z młodymi  w kontakcie. Adela stwierdziła, że ona przyjechała  głównie  wypocząć i wyspać   się na  zapas. Emil  stwierdził, że on  również, bo wprawdzie  nie  zdawał w ostatnim roku żadnych  egzaminów, ale przeżywał egzaminy Adeli, więc też musi wypocząć. W dwadzieścia minut później oboje  spali niczym niemowlaki.  

W międzyczasie Helena  z Piotrem spacerkiem udali  się na  Antałówkę, która  jest świetnym  punktem  widokowym. Oboje nie  byli  w Zakopanem już od wielu  lat- i podobnie jak Adela wspominali tamto,  nieco  siermiężne  Zakopane, ale w sumie  bliższe naturze. Teraz  Zakopane organizowało  atrakcję  za  atrakcją, a to termy, a to papugarnia, a to  motylarnia  i oboje mieli bardzo  mieszane  uczucia. Oboje  stwierdzili, że chyba jednak woleliby mniej  szpanu i rozrywki  a  więcej natury. Helena  powiedziała w końcu  do Piotra- wiesz, dobrze że tu przyjechaliśmy przed sezonem, to nas tu jeszcze  nie  rozdepczą. Jedno co jest pewne- ja tu więcej  na pewno nie przyjadę. Ciekawa jestem jak  nasze  dzieci to odbierają - oni co prawda zachowują się jakby byli w podróży  poślubnej, co  mnie  nie dziwi - podróży  poślubnej  wszak  nie  mieli, a na  co  dzień  są nieźle  zaorani. Co prawda Adelka twierdzi, że w porównaniu do poprzedniej  pracy to  tutaj  ona niemal  wypoczywa, zwłaszcza, że jej  szef jest jej mężem   zakochanym  w niej po czubki  włosów. No ale miała naprawdę dużo pracy- i koniec  studiów i ten kurs  rzecznikowski dały jej  w kość. 

Helenko, to że mieszkamy z nimi  tym razem  w jednym mieszkaniu to przecież nie  znaczy, że będziemy  się  wszędzie  poruszać  całą  rodziną. Wiesz, przed  ślubem pognałem Emila  na  kompleksowe  badania czy  aby  nie odziedziczył czegoś po swojej  mamie. Ale na szczęście  wszystko jest   w porządku. Cieszy  mnie, że  oni  dbają o  siebie  wzajemnie, że nie palą, że jednak dobrze  się odżywiają. I zawsze mi się  chce śmiać, gdy Emil mówi do niej "Maleństwo". Trochę  to śmieszne, ale i takie  nieco  rozczulające. I jestem ciekawy czy zdecydują  się  na  dziecko gdy trochę  już okrzepną w tym małżeńskim stanie. A cała prawda  wygląda tak , że zaakceptuję oczywiście  każdą ich  decyzję w tej materii. No oczywiście  poza  sytuacją, że co rok  prorok aż do  pięciu.  Mieliśmy w Milanówku taką  sąsiadkę - czwórka  dzieci rok  po roku. Nie mam  pojęcia  jak ona te  dzieci rozróżniała. Mam nadzieję, że jeszcze  żyje, bo chorowała na raka piersi i z tymi dziećmi przeprowadzili  się do jej  siostry, chyba do Komorowa, żeby miała pomoc w opiece nad tą  zgrają  dzieci. 

Antałówka była  cała  w rozbudowie, poznikały gdzieś znane im z poprzednich pobytów domy  wczasowe. Były rozbierane i w ich miejsce powstawały  nowe obiekty. Przeszli przez Antałówkę na  Pardałówkę, gdzie  też nowe  domy  rosły  na potęgę. Zajrzeli pod Skocznię i pomału, spacerkiem poszli do  domu.

W domu , w dziennym pokoju na kanapie  siedziała  Adela, a na podłodze, na złożonym  kocu siedział Emil z głową opartą o kolana Adeli. Adela rozczesywała mu palcami  włosy a on mruczał z  zadowolenia. Był włączony telewizor i oglądali........kreskówkę Disneya. Oboje byli  w dresach i wyglądali na wielce zadowolonych  z życia. Jak się  skończy  film - odezwała  się Adela- to będę  robiła omlet z zielonym  groszkiem. Czy któreś z  Was też  reflektuje na taki omlet? Powiedzcie , proszę,  to od razu   zrobię  większą porcję.

Siedźcie grzecznie i oglądajcie film, a ja  z Piotrem  zrobię ten omlet - stwierdziła  Helena. Ciekawe  czy  mają tu coś  do ubijania  piany? Mają, jest w  szafce na górze,  taki patent   z korbką - odpowiedział Emil. A groszek mamy tym razem w puszce. A na deser mamy bezy, które polejemy gorzką  czekoladą.

Omlet wyszedł ekstra, a malutkie bezy oblane  czekoladą były świetnym  dopełnieniem całości. Ojej, jak mi dobrze - Adela przeciągała  się we  wszystkie strony. Dawno nie miałam takiego luzu - zero obowiązków! Nie zdawałam  sobie  sprawy  z tego, że jestem  tak zmęczona. Mnie  się nawet czytać  nie  chce! A oglądać to najwyżej  coś durnego, żeby się pośmiać  z byle  czego. Kreskówki są do tego świetne.

Ja  dziś jeszcze nigdzie nie pójdę, mogę  co najwyżej  poleżeć na  balkonie. Nie wiem dlaczego, ale nadal czuje  się tak,  jakbym tu przyszła z Warszawy piechotą  a nie przyjechała  samochodem. Dziwne to  wszystko,  w końcu  w Warszawie  pracowałam głównie głową a nie  mięśniami. A może cię łapie  jakaś infekcja? - martwił się  Emil. Nie, raczej nie, to wyłazi ze mnie zmęczenie. Chyba  to wszystko  spowodowane  jest świadomością, że niczego  nie muszę- po prostu mam po raz pierwszy od kilku lat absolutny luz- zero obowiązków, zero  musu. Wcale  nie masz  zero obowiązków - stwierdził Emil - masz obowiązek  mnie kochać. Eeee, to nie obowiązek, moje DNA już się  samo przeprogramowało na  kochanie  ciebie, teraz  wszystko idzie samo, poza  moją świadomością, tak jak krążenie krwi. No to ja ci  zrobię leżanko na  balkonie - na jednym  kocu będziesz leżała, a drugim  cie nakryję, bo nie jest  dziś zbyt ciepło -zaoferował Emil. Nieeee, wolę jeszcze poleżeć w łóżku, tylko sobie okno otworzę na  całą  szerokość. Na leżaku nie ma jak  poleżeć na boku, a ja nie lubię  leżeć na  wznak. Dobrze księżniczko, zaraz poprawię łóżeczko i otworzę okno. A co ty będziesz robił gdy ja będę "nic" robiła? - dopytywała  się Adela. Będę muchy od  ciebie odganiał, sprawdzał czy się  aby  nie odkryłaś i próbował odgadnąć co ci  się śni. A utulisz mnie, żeby mi się lepiej spało? Utulę, wycałuję, będę cały czas przy tobie. Uwielbiam, gdy jesteś  cały czas przy mnie - marudziła  Adela. A co robią  rodzice? Zaraz  idą  gdzieś  na spacer. Chodź Maleństwo do  sypialni. Popatrz jaki patent- okna otwierają  się na zewnątrz, czyli od  strony zewnętrznej można je umyć tylko wtedy, gdy się jest  na  balkonie.

W pół godziny później oboje spali  "snem sprawiedliwych" spleceni uściskiem, w dresach i nakryci  dwoma  kocami. Za oknem gromadziły  się coraz ciemniejsze chmury i w końcu zaczął padać  deszcz. Jego spadające na  dach nad balkonem krople obudziły Emila, który cichutko  wstał, zamknął okno i czym prędzej wrócił do Adeli. Chwilę jeszcze  wpatrywał się w jej twarz, po czym spokojnie udał  się w objęcia  Morfeusza,  tuląc  jednocześnie  do siebie Adelę.

W tym czasie Piotr i Helena przeczekiwali deszcz w działającej "od  zawsze" kawiarni  "Kmicic". Tyle  tylko, że "Kmicic" nie był już własnością PBP "Orbis" i nie  było już w Zakopanem tak dobrze  znanych Helenie pensjonatów orbisowskich. Ale szarlotka w Kmicicu  nadal im  smakowała.

Deszcz padał trzy dni, czyli było normalnie, jak to w Zakopanem, w którym  "deszczowe  trzydniówki"  nie były  czymś niezwykłym. Na kampingu w okolicach  Skoczni w widoczny  sposób  "przerzedziło" się- przebywanie pod  namiotem gdy pada  deszcz jest jednak mało zabawne. Helena z Emilem poświęcili jeden dzień na  zakupy żywnościowe i  zawartość lodówki wyraźnie się  poprawiła.

                                                                     c.d.n.

Trudny wybór -36

 Emil złościł się - tak pięknie  sobie  zaplanował ich urlop w Austrii nad jeziorem, a tu się nagle okazało, że wszystkie  miejsca  blisko jeziora już dawno  są wykupione. Podobno  już w  marcu nie było ani jednego wolnego  miejsca w niedalekiej  odległości od  jeziora. Poza tym z rozmów w Urzędzie  Patentowym wynikało, że aktualnie  może przejść Adela i mogłaby  zacząć pracę od 1 sierpnia, a Emil  dopiero od października. Na razie  musieli  w  czwórkę pojechać do Zurichu. No a skoro nie jadą potem do Austrii a przejść muszą po wykorzystaniu urlopu, Adela  zaproponowała  by pobyt w Zurichu i podróż w obie  strony ograniczyć do minimum.Więc po prostu zamiast  się tłuc samochodem polecą  samolotem, dwie lub trzy  noce  spędzą w hotelu w Zurichu co i tak będzie znacznie tańsze niż pobyt nad jeziorem  w Austrii. 

A ona podzwoni  do dwóch  koleżanek, które pracują w biznesie turystycznym i może pojechaliby w  czerwcu na urlop - jeśli nad  morze to może do Turcji, a może by tak w rodzime  góry, do któregoś  z uzdrowisk albo na Słowację albo może do  Hiszpanii? Helena i Piotr  stwierdzili, że oni to chętnie pojechaliby do Zakopanego albo  na Słowację albo do Nałęczowa lub  Ciechocinka. Nie mają ochoty na zbyt długie  wojaże.  Adela obstawiała Włochy, Turcję lub Zakopane. Emil Hiszpanię ewentualnie  Zakopane.

Hiszpania odpadła  w przedbiegach, bo na  Costa Brava musieliby dojechać  własnym transportem a i oferty nie były  zbyt ciekawe. W  końcu  Hiszpania nie jest tuż  za rogiem, jak  stwierdziła Adela.

Po długich  i nieco burzliwych  dyskusjach zdecydowali  się na  Zakopane. Burzliwe dyskusje były głównie pomiędzy Adelą a Emilem, który dobrze  pamiętał, że Adela była w Zakopanem  z Kamilem. Tak, mówiła mu Adela- byłam z Kamilem,  ale byłam tylko raz i to zimą. I ty mi wmawiasz, że nie jesteś   zazdrosny o to, że kiedyś byłam  z Kamilem parą!  Ja  się nie  czepiam z kim sypiałeś  przede mną. Nie  znaliśmy  się wtedy,  nie  wiedzieliśmy o  swym istnieniu więc o  co tu boje  toczyć?  Ja jeszcze nigdy  nie byłam  latem w Zakopanem. 

Do środy koleżanka  trzyma dla nas 2 pokoje z kuchnią i łazienką w dobrym miejscu. 100m od tego  domu jest dom wczasowy,  w którym możemy sobie załatwić albo  całodzienne  wyżywienie  albo tylko obiado - kolacje. I trzyma  także  dwa pokoje w kompleksie Antałówka& Med ze śniadaniami i obiado-kolacjami.  Z Kamilem mieszkałam w hotelu, który teraz jest przebudowany i super  luksusowy, z koleżanką mieszkałam w kwaterze  prywatnej,  gdy  byłam  sama to też mieszkałam na kwaterze prywatnej i  miałam pokój trzydziestometrowy  z wyjściem  na ogród, na który nie  wychodziłam. Gdybyśmy  wzięli te  2 pokoje  z kuchnią i łazienką to moglibyśmy  mieszkać  wtedy razem  z rodzicami - oczywiście  jeśli chcesz. A tak w ogóle- jedziemy  w pierwszej  połowie  czerwca i nie  będzie  problemu  ze znalezieniem  czegoś na  miejscu. Od  mojego ostatniego  pobytu Zakopane  się przeogromnie   rozbudowało a poza tym czuje oddech  Słowacji, która już  wcześniej miała lepszą infrastrukturę  niż Zakopane i jest tańsza niż Zakopane. A jest tańsza bo oni weszli do strefy euro  a my nie.Więc  może wpadnijmy  do rodziców, powiemy  co i gdzie jest proponowane i zdecydujemy. 

No i jest jeszcze  jedna opcja -  możemy po prostu 2  tygodnie  posiedzieć  w Warszawie. Przemyśl sobie  to  wszystko w miarę  szybko. A ja potem wpadnę  do piwnicy i skasuję pozostałość  po Kamilu - może wtedy będzie  ci lepiej. Mnie te moje podobizny  nie były i nie są potrzebne.A jego wiersze - już pocięte.

Maleństwo, przepraszam, trochę jestem  zawiedziony tym, że ta  Austria  nie wypaliła. I ciągle mi  żal, że nie poznaliśmy się wcześniej.

No ale się jednak poznaliśmy, jesteśmy  razem, kocham cię ogromnie i byłoby  mi najlepiej, gdybym  mogła być tuż obok  ciebie  całą dobę. Ale się  nie da.

Gdy się  rozstałam z Kamilem jedynym moim odczuciem  był żal do siebie  samej,  że uległam jego urokowi, temu, że o mnie jednak dbał. I jak widzisz  robił to  do końca- tę pracę  załatwił   mi już po rozstaniu bo wiedział, że trudno  mi jednocześnie studiować i być tą  asystentką dyrektora. Nie  będę ci wszystkiego opowiadać o nim i o mnie - niech  ci  wystarczy to, że nigdy nie przeżyłam z nim tego, co przeżywam z tobą za każdym razem. I gdy mi się to właśnie  z tobą przydarzyło pierwszy raz  w życiu - byłam wręcz przerażona. A ty mi  tylko scałowałeś łzy i tak cudownie  długo, długo trzymałeś   mnie w objęciach i nadal byłeś we mnie. I nie  zadałeś mi idiotycznego pytania czy  było mi dobrze - ty wiedziałeś, że było. 

Może nie tyle wiedziałem co  czułem, wyprzedziłaś  mnie o dwie  sekundy i to było dla mnie też  cudowne przeżycie. A teraz wpadamy razem na metę i to też jest cudowne, wiesz? Chodź Maleństwo, bo jeszcze chwila i  donikąd   nie dojdziemy, poza łóżkiem. 

I może weźmy to mieszkanie, bo ja naprawdę wolę jeść śniadanie w domu, z tobą na moich  kolanach , rodzice  się   nie zgorszą gdy będziemy jeszcze  w negliżu, zresztą weźmiemy  ze sobą szlafroki. Wiesz co, nawet nie mów o tym kompleksie na  Antałówce. Możemy oczywiście tam wpaść na jakieś  zabiegi lub  basen, o ile jest. 

Jest  basen, z widokiem na Giewont. Koleżanka, z którą  byłam  w Zakopanem była na  nim kiedyś latem ale był wtedy tylko basen, żadnego ośrodka jeszcze  nie było. Poza tym, skoro będziemy  samochodem to możemy  pojechać na Bukowinę  do term. Zrobić  wypad  na Słowację. Byłam raz,  ale  strasznie  dawno z jakąś zbiorową wycieczką, oczywiście  w  zimie.

Emil zatelefonował  do ojca, że chcą do  nich  na moment  wpaść i  porozmawiać o urlopie, bo chyba  z tych  wszystkich  planów  najlogiczniejszy jest  wyjazd  do Zakopanego, więc jeśli i oni są takim  wyjazdem zainteresowani, to zaraz on z Adelką przyjdzie i wszystko omówią  wspólnie. Ojciec się ucieszył, że młodzi  przyjdą, bo Helenka zrobiła prawdziwe pyzy i zaraz będą je  gotować. Och,  to już do was lecimy.

Przed  wyjściem  Emil  jeszcze raz przytulił Adelę i spytał - niczym  mały  chłopczyk - a już nie  gniewasz się na mnie? Adela ujęła jego twarz w dłonie i  powiedziała- ja się nie gniewam na ciebie, jestem po prostu smutna, że sobie tak spaprałam  życie Kamilem.  Maleństwo, myślę, że dla  mnie lepiej, że to był żonaty i dzieciaty  Kamil rozrywany pomiędzy uczuciem do ciebie a obowiązkami wynikającymi z ojcostwa. Gdyby to był ktoś wolny, to już nie miałbym pewnie  szans, już  byłabyś mężatką. Ty Maleństwo masz rację - widać tak  musiało być.

Helena z Piotrem nagotowali pyz jak na pułk  wojska. A Adela i Emil objedli się okrutnie, bo domowe pyzy rzadko się pojawiały.

Pomysł z wyjazdem  do Zakopanego  zyskał pełną   aprobatę rodziców, a  zwłaszcza fakt, że będzie  to po prostu  mieszkanie  z pełnym wyposażeniem, dwa pokoje sypialne, jeden pokój  dzienny, kuchnia, łazienka, pralka. Helena i Piotr byli zdania, że wygodniej  jest  zjeść rano  w domu niż wychodzić  gdzieś  na śniadanie, tym bardziej, że w czasie  tego pobytu  nie będą  musieli się "spinać " i będą mogli pospać spokojnie do 9 rano.

Młodzi opowiedzieli o tym, że Adela  pierwsza zmieni pracę, Emil dopiero  na jesieni, za to oboje  będą  nadal w jednej instytucji pracować. Emil  zapewnił  ojca, że jeżeli coś nie wyjdzie  z tą spółką Arkadiusza  to Emil ma na tę okoliczność odłożone  pieniądze, bo dzięki swej  niezwykle trzeźwej żonie  nie  kupił domku w Hiszpanii na  Costa  Brava. Chociaż mu się taki domek  marzył.

Urlop wzięli oboje jednocześnie,  co  nieco zdenerwowało naczelnego,  ale "przyjaciółka" Adeli wyjaśniła mu, że mają  takie prawo bo gdyby był sam Emil to też byłby zakład bez rzecznika. Nie jest to wszak dział taki, że ktoś mógłby rzecznika  zastąpić, a ponadto  pan  rzecznik ma sporo zaległego urlopu i on bierze zaległy urlop. A Adela przyszła tu z niewykorzystanym jeszcze urlopem z poprzedniego miejsca pracy. Jednocześnie  Adela  złożyła prośbę o rozwiązanie  z nią umowy o pracę w drodze porozumienia  stron.

W rozmowie z naczelnym Adela wyjaśniła, że ona specjalizuje  się  w prawie ochrony  własności i brak jej jednak doświadczenia inżynierskiego, więc tak naprawdę nie mogłaby zastąpić Emila gdy będą występowały kwestie techniczne.

W ostatni tydzień maja polecieli razem z rodzicami do Zurichu. I Emil i Piotr już tu  bywali, ale Adela i  Helena były tu po raz pierwszy. Obu bardzo  podobało się miasto, ale znacznie  mniej podobały im się  ceny. Co prawda "jakość" niemal kłuła w oczy,  ale ceny przyprawiały o  zawrót głowy. Ale największego zawrotu  głowy Adela dostała w  banku gdy zobaczyła swoje konto - bo Emil, tak jak mówił wszystkie zarobione na kontrakcie pieniądze podzielił na pół i połowę dał Adeli na konto. Helena  też była zaskoczona , bo Piotr zrobił to  samo ze swoim kontem. Poza tym obaj  dali  swym  żonom upoważnienie  do swoich osobistych  kont. Zostały też określone sumy, które miały być przekazywane na konta Adeli i Heleny w Polsce. Emil ubłagał wręcz Adelę by sobie  tu kupiła coś  z ubrania, bo naprawdę stać ich na te wydatki, więc z bólem serca kupiła  półszpilki, cardigan z włóczki kaszmirowej w kolorze  śliwkowym i dwa biustonosze. A po przyjeździe  do Polski, nie mogła się  nadziwić skąd w jej  szafie  znalazły się dwa półgolfy i torebka, którą w sklepie oglądała, chwaląc jej  liczne przegródki. I śliczny, lekki szlafrok bardzo mięciutki w ciemnobłękitnym  kolorze. Teraz  dopiero  do  niej dotarło, że Emil z ojcem wyszli z kawiarni   nieco  wcześniej, mówiąc, że chcą jeszcze  coś zobaczyć w sąsiednim sklepie z aparatami fotograficznymi. Helena kupiła dla siebie kurtkę sportową "wielofunkcyjną", tak zwaną "trzy  w jednym" , sportowe spodnie i buty trekkingowe, a Emil ciepły sweter. Piotr nabył aparat fotograficzny.

                                                               c.d.n.