wtorek, 11 października 2022

Trudny wybór - 125

Gdy przeprowadzka Leszka  stała  się "czasem  przeszłym, dokonanym" Leszek miał wyruszyć na  poszukiwanie czapki.  Słowo "poszukiwanie" jest tu wyraźnym  nadużyciem, bo pani fryzjerka podała  mu adres, pod którym  znajduje  się sklep,  w którym dość  często można zakupić takie  czapki. Nie mniej  miał problem, bo zastanawiał  się w jakim kolorze kupić ową  czapkę i oczywiście  musiał  się poradzić Adeli. Adela miała  zamiar przepytać  się  go  wpierw jakie kolory on lubi, ale po błyskawicznym   namyśle  powiedziała- czapkę kup  ciemną, bo jasna to się  będzie szalenie  szybko  brudzić a częste pranie  nie  wpływa dobrze na  włóczkę. W tej pożyczonej,  czarnej  wyglądasz dobrze,  ale  gdyby  była granatowa to byłaby jeszcze lepsza.Mogłaby jeszcze  być  ciemnobrązowa, taka mocno  czekoladowa. Poproś Emila by z tobą pojechał to ci doradzi. A "wcierki" robisz masując  przy okazji łepetynę i bierzesz B compositum i ten skrzyp polny? 

No wcieram, witaminę B łykam, tylko tego skrzypu jeszcze  nie mam. Adela sięgnęła do  domowej apteczki i podała mu pojemniczek  tabletek z wyciągiem  ze skrzypu  mówiąc- bo Wiesia  ci niedokładnie  powiedziała, a pani w  aptece pewnie sądziła, że chcesz skrzyp polny w postaci ziółek,  a to chodzi o tabletki. Weź te, ja mam jeszcze jedno opakowanie. Tylko nie podejrzewaj, że ci nagle włosy odrosną. Bo nie odrosną,  ale te  co jeszcze masz poprawią swą kondycję i będą  się lepiej prezentowały i stracą ochotę na  wypadanie. Poprawią  ci  się też paznokcie a i osteoporoza  będzie  się trzymała  z daleka. Skrzyp polny  zawiera łatwo przyswajalną krzemionkę i nawet mając dobre włosy trzeba  co jakiś  czas je łykać, zwłaszcza  jesienią i  zimą.  Boszsze, skąd ty to  wszystko wiesz  dziewczyno? - jęknął Leszek. Już ci raz mówiłam - lubię czytać i czytam ze  zrozumieniem - gdy ktoś  się chce  czegoś  dowiedzieć to naprawdę nie ma problemu. 

Zastanawiam się - ciągnął dalej  Leszek- czy i kiedy zrobić parapetówkę. Parapetówkę? a po co? Chcesz,  żeby potem  ci  się zwalał na noc np. Michał z jakimś babsztylem lub inny z kumpli z pracy?  Nie, ja  miałem was na myśli i  może panią Wandę bym  zaprosił.  Panią Wandę to może  zaproś po prostu gdzieś na  bardziej wytworny obiad w ramach  podzięki.  Weź ją do Konstancina do restauracji Konstancja. Telefon  do  nich poda  ci Emil, bo jednak  lepiej  sobie   miejsce  u nich  z góry  zaklepać. Ja już  wyrosłam z  parapetówek, zresztą byłego poznałam właśnie na parapetówce u kogoś. Od tej pory  nie  chodzę na takie imprezy. Możemy się razem u nas napić kawy i nawet  mogę  coś upiec  z tej  okazji a wy dwaj możecie  wypić po koniaczku w ramach uczczenia  faktu, że już  się przeprowadziłeś. Ja jako karmiąca  matka popatrzę tylko na koniak. Przepraszam, że pytam-  a mówiłeś  synowi i byłej żonie, że się przeprowadziłeś?  Leszek pokręcił przecząco  głową - nie nie  wpadłem na to. No i bardzo  dobrze - tak trzymaj. Jakby  się coś  złego  działo to cię znajdą, była  chyba  wie,   w którym szpitalu pracujesz. Bo jak na  razie to nadal tam  pracujesz, do kliniki jeszcze nie przeszedłeś. Poza tym mają numer twojej komórki - wystarczy. A jak z miejscem parkingowym? Już zgłosiłem prośbę w spółdzielni, pani Wanda trzyma rękę na pulsie. Może coś koło metra będzie. Adela zachichotała - tyle tylko, że jeszcze metro nie kursuje. Ale kiedyś będzie. To naprawdę jest chore, by w mieście,  w którym na rodzinę przypada więcej  niż jeden samochód nie  było parkingów. A może ja mam  za duże  wymagania.

Adelko mam jeszcze jedno pytanie  do ciebie. Noooo, mów co się urodziło? Czy pani Wiesia  nie obrazi się gdy w ramach podzięki zwracając jej tę czapkę zwrócę ją  wypraną i włożoną do koszyka delikatesowo-kwiatowego?  A wiesz jak masz prać tę czapkę? No wiem, w 30 stopniach ręcznie i suszyć jak sweter, na takiej specjalnej  siatce. I nie wykręcać tylko wyciskać w ręcznik. Piątka z plusem - powiedziała  Adela- zaliczyłeś ten  egzamin. A żeby dobrze wypaść u Wiesi musisz do niej  wpierw zadzwonić przed przyjazdem, żeby  była psychicznie przygotowana na twoją obecność. Większość z nas nie lubi  być zaskakiwana czyjąś  nie  zapowiedzianą obecnością. Po prostu czasami  nie jesteśmy w  formie,  a przecież  każda z nas chce wypaść jak najlepiej. 

No ale ty zawsze mówisz, że mogę w każdej  chwili wpaść. A wiesz, jaka jest różnica pomiędzy panią Wiesią i  mną? No nie  wiem - przyznał nieco już  skołowany Leszek. No taka, że ja już jestem mężatką, do tego karmiącą matką i twoją pacjentką i widziałeś mnie w niejednej  sytuacji i dużo o mnie  wiesz. A ona jest kobietą  wolną i chce  wypaść jak najlepiej w męskich oczach. Rozumiesz???  Chyba rozumiem - wpierw  zadzwonię. I ona nie  wie jakiej specjalności jesteś lekarzem. Ale wie, że ja mam swojego ulubionego gina - zaśmiała  się Adela. To jedna z nielicznych fryzjerek która  stale  się dokształca w branży, co roku jeździ do Paryża i wiele czasu spędza pożytecznie u znajomych fryzjerów. W lipcu tego  roku chce  zamknąć  salon na miesiąc i ten  czas spędzić w Paryżu. Prawdę mówiąc też bym pojechała  do  Paryża, ale nie  w lipcu gdy po mieście  chodzą  tabuny  turystów.  Dopóki Milenka  mała  to raczej  nie  grozi  mi jakaś turystyczna  wyprawa.  Tak się zastanawiałam któregoś  dnia kiedy i dokąd  będzie  można   z nią najwcześniej pojechać. I tak  mi jakoś wychodzi, że najwcześniej to będzie możliwe gdy skończy pięć lat. A wcześniej to tylko okolice Warszawy a zamiast  Bałtyku  Zalew Zegrzyński. A tego lata to Wilanów i Powsin. Nie mam ochoty być z  takim małym  dzieckiem  gdzieś  daleko od  domu. Chociaż na plaży w Juracie  widziałam  babkę  z takim oseskiem przy  cycku. Szczerze mówiąc to ich podziwiałam,  bo  wpierw oboje wnosili ten wózek na  plażę, potem rozkładali nad nim  wielki parasol, który osłaniał wózek a od parasola było kilka linek wbitych w piasek, żeby wiatr go nie porwał, bo jednak nad Bałtykiem to raczej  wieje niż  nie  wieje. Drugi wariant to były spacery jej albo jego brzegiem morza z tym oseskiem na jednej ręce i z parasolką od  słońca  w drugiej. Popołudniami to się  snuli po lesie  między Juratą a Jastarnią. I sobie  pomyślałam, że użyli w tej  Juracie  niczym   pies  w studni. Co prawda nawet bez niemowlaka w Juracie   to można  się raczej urwać  z nudów, więc ilekroć tam  byłam to pokonywałam  zawsze dwie  trasy przez  las - albo do Jastarni  albo do Helu. A teraz to chyba już tylko za karę mogłabym pojechać latem na Półwysep - strasznie tam  się teraz  wszystko pobudowało, rozbudowało,  zabetonowało.  Koleżanka  była  ze swoim dzieckiem we Włoszech i  bardzo  sobie ten pobyt  chwaliła - woda  ciepła, plaża duża, każdy hotel ma  własną plażę, żadnego polegiwania  na piachu- fotele, leżanki, stoliki, parasole przymocowane . Większość hoteli ma też  własne   baseny, życie  kwitnie  do północy- coś  dla naszej córeczki.  Twierdzi, że było bardzo dużo osób z bardzo małymi  dziećmi, bo Włosi to rodzinny  naród i dzieci urzędują na ulicy i w kawiarniach niczym w pokoju zabaw  dla dzieci. Poza tym tam gdzie  była to teren został sztucznie przystosowany do plażowania i tak  zrobiono,  by było przy brzegu płytko. Po prostu nazwozili piachu, tak jak Bułgarzy w Albenie. Z tym, że w Albenie to już nie  korygowali obszaru przybrzeżnego zalewanego morzem, nazwozili  piachu tylko na plażę. Leszku,   a dokąd ty się wybierasz  w te  wakacje ?  Chyba  nigdzie się  nie  wybiorę w okresie wakacji. Muszę  się wreszcie  zdecydować co dalej - czy przechodzę do kliniki,  czy zostaję przy własnej  praktyce. Każda  z tych opcji ma swoje wady i  zalety , muszę wreszcie usiąść z kalkulatorem pod ręką i się zastanowić. Prawdę mówiąc to już jestem zmęczony tym  ciągłym pilnowaniem wszystkiego i z ulgą dlatego bym przeszedł do kliniki. Nie  wykluczam, że pewnie mam  za duże  wymagania wobec recepcjonistki, ale gdy ją przyjmowałem o pracy, to wyraźnie mówiłem  co będzie należało do jej obowiązków. Przez jakiś  czas się sprawdzała, ale  z czasem zaczęło być nieciekawie.  Poza tym to ja już od  lat nie mam prywatnego życia, bo dzień  dzieli  się na  pracę w  szpitalu i potem mój gabinet. W klinice to po prostu będę miał tylko te swoje godziny przyjęć  i laboratorium, bo jednak cytologię będę nadal robił. Czasem gościnnie mogę  zastąpić kogoś, kto akurat nie wiadomo dlaczego  wypadł z grafiku. Michał wierci mi  dziurę  w brzuchu bym się  zajął i położnictwem i byśmy pracowali na  zmianę, bo klinika ma coraz więcej  chętnych do porodów. Muszę też porozmawiać z leasingodawcą jak podejdą do skróconego czasu leasingu. No i muszę sprawdzić,  czy jest jakiś odzew na  hasło sprzedam gabinet. Na razie  to jestem cały w  skowronkach, bo się przeprowadziłem- bardzo nie lubiłem tamtego mieszkania. No i muszę  znaleźć kupca na to  domiszcze koło Kamieńczyka. Bo ja tam  nie mam   zamiaru ani latem ani cały  rok mieszkać.

A wiesz już dokładnie  na jakich warunkach finansowych będziesz pracował w  klinice? - spytała Adela. Tak dokładnie  to nie rozmawialiśmy. No to podsumowując właściwie nic jeszcze  nie  wiesz. Słucham tego i właściwie nawet  nie ma  co liczyć bo tak naprawdę to nic nie  wiadomo. Wydaje mi się, że chyba powinieneś  zacząć od rozmowy dotyczącej wcześniejszej  spłaty leasingu. Bo to może  być skórka  za wyprawkę - pozbędziesz  się całej aparatury i na tym stracisz- jest pytanie ile to będzie. Lokal, który odkupiłeś od Hani nie jest przystosowany do mieszkania w nim i przeróbka na  mieszkanie (to było M-3) będzie  cholernie  droga - znów strata. Masz kiepską babkę na recepcji bo nie przykłada się do dopatrzenia  czy jest  wszystko co należy  kupione. Może chce babka podwyżkę? Porozmawiaj  z nią otwarcie. Dowiedz się delikatnie ile zarabia pani Wanda - może ona wolałaby pracować u ciebie niż w tej spółdzielni. Podejrzewam, że ona  w tej  spółdzielni nie ma olśniewających  zarobków a siedzi 8 godzin. U ciebie siedziałaby 5 godzin na miejscu i tylko była pod telefonem, który ma  ze sobą. A można też nagrać info, że zapisy są tylko w tym czasie gdy ona siedzi na recepcji. Tak jest np. w wielu kancelariach prawniczych. Tylko w tych  dużych od rana do nocy ktoś jest pod telefonem i udziela informacji.  Powiedz po prostu pani Wandzie  jaki masz kłopot z tą recepcjonistką i że będziesz  się musiał za kimś rozejrzeć- za kimś  zorganizowanym, odpowiedzialnym i wtedy  powiedz ile mógłbyś płacić takiej osobie.

I bierz  się za to szybko, bo czas upływa a ty na  tym tracisz, nie  zyskujesz. Bo chyba lepiej żebyś jak najmniej na tym wszystkim stracił,  bo ja jakoś nie widzę by  miały  być zyski. Szkoda  chyba by forsa za ten  kawałek  ziemi koło Kamieńczyka pokrywała straty leasingowe. Skontaktuj  się z nimi, może można wynegocjować jakieś korzystniejsze warunki. A odzew w kwestii sprzedaży gabinetu powinieneś dostawać na swój prywatny telefon, to przecież istotna wiadomość, a ty nawet nie wiesz czy coś się w tym temacie  ruszyło. Przepraszam, że się brzydko wyrażę,  ale to wszystko to tylko o kant  dupy potłuc. Lekarzem to jesteś  świetnym, prywatnie  facetem również, ale do biznesu to jesteś jak  kołek w płocie. Więc może powinieneś znaleźć jakiegoś doradcę finansowego, bo ja nie znam obowiązujących w tym zakresie przepisów.Oni  co prawda  głównie  doradzają  w kwestii kredytu i podejmowania inwestycji, ale sądzę, że powinieneś się jednak  skontaktować  z kimś takim, bo może jest sposób  na mało bolesne  rozwiązanie  tej sprawy. Szkoda, że nie  miałeś takiego  doradztwa  przy braniu tego sprzętu w leasing.

I przemyśl wariant, że zmieniasz recepcjonistkę na bardziej odpowiedzialną i  czy wtedy chcesz nadal prowadzić własną praktykę - przemyśl  to, nie odpowiadaj mi na to teraz.  Sam we  własnej  głowie przeanalizuj to. Prześpij  się  z tym. I nie miej  do mnie  żalu, że cię nieco obsobaczyłam - ale widzę, że zaczynasz nagle kręcić  się  z tym  wszystkim   w kółko niczym  dziecko we mgle. 

Adelko, nie mam do ciebie   żalu- powiedziałaś prawdę - nieco się zamotałem w tym wszystkim. Chyba po prostu za dużo  miałem  na głowie i  z nikim o tym nie  rozmawiałem. Niewątpliwie popełniłem spory błąd na  samym  początku nie  analizując dokładnie tej umowy. Jakoś nie  wpadło mi wtedy  do głowy, że może nastąpić  zmęczenie  materiału. Byłem tak  zachwycony tym gabinetem, że nie zastanawiałem się jak ja to spłacę. Ale dobrze, że mną potrząsnęłaś.  Nie powiedziałaś jeszcze jednej  rzeczy - czy ja jeszcze będę umiał po tym  czasie pracować nie u  siebie i przyjąć narzucone mi warunki. Bo to  też istotne. Tu ten gabinet jest tylko mój,  moja  sprawa co gdzie  sobie postawię, ustawię, zainstaluję. Oczywiście  jest tam lepszy  standard niż w państwowym szpitalu,  ale tu gabinetu nie  dzielę z nikim- na pamięć  wiem gdzie co mam, a jeśli dzielisz  z kimś gabinet to jest mało prawdopodobne, że ten ktoś ma te  same pomysły.

Dobrze, że mi podpowiedziałaś o tych  doradcach  finansowych - oczywiście  źle  się  stało że wtedy się nikogo nie poradziłem, no ale może teraz  oni mi coś doradzą

W drzwiach stanął Emil z Milenką mówiąc - no i widzisz córeńko, mamusia maltretuje  wujka Leszka, który aż pobladł od tego maltretowania. Ale zaraz cię mamusia  nakarmi a wujka to ja nakarmię. Damy mamusi wacik do umycia brodawki i zaraz będzie zagłodzone dziecko jadło. Zobacz, zobacz, już mamunia będzie  cię karmiła.  Podając Adeli małą  powiedział - przewinąłem ją, spokojnie zje. Chodź Leszku, zrobimy sobie i Adeli coś do jedzenia. Ciesz  się, że tylko ci nagadała a przecież mogła  ci dolać! Cały  czas tylko ją słyszałem, ciebie  wcale nie  było słychać. Ale obawiam się, że niestety ona ma rację. Chodź bracie zrobimy coś do jedzenia. Mała  dziś znów sobie godziny  zmienia, jakoś długo spała, albo idzie niżowa pogoda. To dziecko takie jakieś barometryczne mamy.

Trzeba  spróbować z tymi doradcami finansowymi- nawet jeśli ci niewiele pomogą w odkręceniu tego co  zaszło to przynajmniej dobrze  ci  wytłumaczą na czym polegał twój błąd i nie popełnisz go drugi  raz. W moim odczuciu powinieneś nalegać na nowe negocjacje, bo coś mi chodzi po głowie, że po jakimś czasie  można  negocjować  nowe  warunki. Ale to, że tak mi coś łazi po głowie może nie być prawdą w tym przypadku. A recepcjonistkę zmień koniecznie,  nie ma  na czym oka  zawiesić gdy się czeka  na żonę w poczekalni. Dobrze, że masz tę rezerwę w postaci tej  działki, przynajmniej  nie masz noża  na gardle. I porozglądaj  się na czym mógłbyś oszczędzić. Skoro masz dobry autoklaw to może by zrezygnować z różnych jednorazówek, bo one też w sumie kosztują. Teoretycznie  grosze, ale zauważ, że musisz tego kupić w jednym  rzucie  sporo. A może zrezygnować na jakiś czas z recepcjonistki?  Doktor L. nie ma żadnej recepcjonistki a jakoś pacjentów przyjmuje. Zresztą w  większości prywatnych gabinetów jeśli przyjmuje tylko jeden  lekarz  to  nie ma recepcjonistek. Jak  ci odpadnie jej pensja i ZUS to nie będziesz  musiał podnosić  cen wizyt. Przejmiesz służbową komórkę recepcjonistki, nagrasz komunikat w jakich godzinach można zamawiać wizyty, zrobisz sobie notatnik i będziesz  zapisywał pacjentki. Zrób jakiś limit dzienny wizyt. I pacjentka wychodząca może  się u ciebie od  ręki zapisać na  następną wizytę. O tym, że zrobiłeś doktorat niemal żadna pacjentka zapewne nie  wie - oczywiście poza  Adelą. Poza tym chyba  nigdzie  nie jest  napisane ani nakazane, by lekarz w stopniu doktora miał recepcjonistkę. Nie wiem skąd,  ale ona  zawsze o wszystkim  wie, nawet to o czym ja myślę. Adela ma strasznie analityczny umysł, to nie jest kobiecy mózg. Wszystko inne - sto procent kobiecości. Bardzo podniecające dla mnie  zestawienie- stwierdził Emil. Ona ma jeszcze jedną zaletę - można z nią normalnie  rozmawiać o wszystkim- dodał Leszek. Gdy  z nią rozmawiam  to najbardziej  drażliwy temat przestaje  takim  być. I nie umiem tego rozgryźć jak ona  to robi.Ale tak właśnie jest.

Ale wiesz, ja to się w niej zakochałem w dziesięć minut. I jestem głęboko przekonany, że w którymś z poprzednich  wcieleń byliśmy parą i kochaliśmy  się. Nim ją poznałem śniła  mi  się cztery razy ta  sama dziewczyna. Nie  widziałem jej twarzy bo miała ją wtuloną w poduszkę ale widziałem coś jakby maleńką  bliznę lub odbarwienie skóry u samej góry lewego uda. Gdy obudziłem się po pierwszej  naszej szaleńczej nocy o świcie to zobaczyłem, że leży ta moja dziewczyna ze snu- też twarz ukryta w poduszce, reszta ciała tak samo ułożona, nie  widziałem tylko tego lewego uda, było przykryte kocykiem. Byłem  wstrząśnięty. Leszek spojrzał na Emila - ona ma tam ślad po szczepieniu czarnej ospy - kiedyś dzieci miały to szczepienie i niektórzy lekarze dziewczynki szczepili u nasady lewego uda, żeby nie  szpecić blizną ramienia. To dość charakterystyczny ślad. Bo to długo  ropiało. Pytała  się mnie skąd taki ślad. Może wyda ci  się  to dziwne, ale ja wierzę w reinkarnację. My ciągle  niewiele wiemy o świadomości, podświadomości, o tym co się dzieje  z naszą energią gdy skończymy życie.

                                                                              c.d.n.

Trudny wybór - 124

W dwa dni później Emil i  Leszek "wylądowali" u pani  Wiesi,  fryzjerki.Wizytę zarezerwowała  im telefonicznie Adela, przy okazji ucinając  sobie  z Wiesią pogawędkę. Dość krótko przedstawiła jej postać Leszka mówiąc  tylko, że jest ich bardzo bliskim  przyjacielem, lekarz z powołania, ogromnie  przywiązany do resztki swoich  włosów i chyba dobrze  byłoby mu coś  z nimi zrobić, bo facet ma  naprawdę bardzo kształtną  czaszkę a  z tą resztką włosów wygląda nieciekawie, a jest chłopina  stanu wolnego bo od dawna rozwiedziony i może jak mu się wygląd poprawi to i jakąś kobietę  znajdzie.  Pani Wiesia  stwierdziła, że na  nią rozwód wpłynął deprymująco, już choćby dlatego, że ją "ten gad" zdradził i ona  jakoś  ciągle  czuje  się niedowartościowana.  Wezmę tego lata cały  miesiąc urlopu, po prostu zamknę interes na cały lipiec i pojadę  do Paryża. Już zapisałam  się tam na kilka kursów, przywiozę kilka nowości do Warszawy.  Adela obiecała, że na początku następnego tygodnia  gdy będzie dobra  pogoda przeczłapie  się do Wiesi, żeby zobaczyła Milenkę, albo Wiesia będzie  miała jakąś lukę i wtedy ona by wpadła do Adeli do  domu.

Po wizycie obaj panowie przyjechali na obiado-kolację. Emil jak zawsze zadowolony a Leszek był wyraźnie "nakręcony". Adela  właśnie skończyła karmienie i paradowała z małą na ramieniu. Obie  zostały wyściskane przez Emila i Leszka. Leszek zdjął kurtkę ale na głowie nadal miał czapkę. A ty co? Będziesz w domu  w czapce  siedział ?-zapytała Adela.  Zaraz zdejmę, tylko może  wpierw usiądź, bo możesz  paść z wrażenia. No to chodźcie do kuchni, zaraz będzie gotowa kolacja. Emil się śmiał mówiąc- on wcale nie jest ogolony na  zero tak jak mówiłaś. Mnie  pani Wiesia "obsmyczyła" w 15 minut w ramach "tak jak  zawsze" a z nim to odprawiała  czary-mary. Załapał się na masaż głowy i na  wykład z dziedziny dermatologii. No ściągaj tę czapkę, masz ją nosić na ulicy  a nie  w domu.

No właśnie, powiedziała mi, że w ramach dbania o skalp mam nie chodzić z gołą głową. Gdy wreszcie  zdjął czapkę okazało się że faktycznie nie jest ogolony na  zero,  ale  wszystkie  włosy ma  bardzo, bardzo krótko obcięte i tak  "na oko" Adela oceniła, że mają długość od 5 mm do 15 mm. I za miesiąc dopiero zdecyduje  się co dalej - albo się będzie utrzymywało takie krótkie  włosy albo się rzeczywiście ogoli. Przez ten  czas i Leszek i otoczenie przyzwyczai  się do tak eksponowanego kształtu jego czaszki. Dostał od Wiesi jakieś profesjonalne "wcierki" do skóry głowy, ma brać witaminę B compositum i wyciąg  ze skrzypu polnego. I dostał tę czapkę i adres gdzie ma  sobie kupić taka samą jeśli idzie o materiał,  z którego jest  zrobiona. Ta wełna to kaszmir i w niej mu się nie będzie pociła  głowa. I ma z tej korzystać, dopóki nie  zakupi własnej. Nie miałem pojęcia - powiedział Leszek- że teraz fryzjerzy tacy  mądrzy. 

No nie  wszyscy, ale Wiesia jest bardzo nietypowa. Ma za  sobą licencjat z zootechniki i po nim pojechała do Francji, żeby trochę świata zwiedzić i  zarobić. I wynajęła  się jako pomoc fryzjerska, czyli panienka do sprzątania, mycia głowy, podawania kołeczków przy trwałej. A że dziewczę było pracowite i bystre to się okazało, że w lot  chwyta tajniki dobrego strzyżenia. Nie  wróciła już na dalszy etap studiów ale zaczęła tam  się uczyć fryzjerstwa. 

Gdy wróciła do Polski to otworzyła  własny mały  salonik fryzjerski, bo jak mówi- po prostu robi to  co lubi. Tam były raptem dwa  stanowiska do czesania , mini zaplecze i dosłownie  3 krzesełka dla oczekujących. I zawsze trudno  było się tam  załapać na  strzyżenie. Ten salon tutaj  jest spółką, jest w niej kosmetyczka oraz manikiurzystka. A Wiesia zatrudnia jeszcze dwie fryzjerki. Zakochała  się, wyszła za mąż i to nie był dobry pomysł,  bo "gad" jak mówi o swym byłym już mężu,  zdradził ją. Zorientowała  się,  bo jej przyniósł infekcję, której nie łapie się z powietrza, ani z tego, że ktoś ci nakaszlał w talerz. A na basen ani ona ani on nie chodzili.  Już jest po rozwodzie. To mądra kobieta - wynajęła detektywa , zebrał dowody, jedna rozprawa i już była  wolna. Bez awantur i jakiejkolwiek dyskusji. Twierdzi, że ten  związek bardzo negatywnie wpłynął na jej samoocenę i wątpi, czy kiedykolwiek zaufa  jakiemuś facetowi. I mam wrażenie , że jeszcze chodzi na terapię. I ma  rację, ona jest jeszcze  młoda, ale wiem, że nie  zwiąże się z nikim  dopóki nie  zakopie głęboko tego nieudanego związku. Na razie nie przyjmuje do strzyżenia mężczyzn tak  zwanie   z ulicy, strzyże tylko kilku partnerów tych swoich klientek, które zna jeszcze  z  okresu, gdy była  w  śródmieściu. Chyba zrobiłeś na niej dobre wrażenie, skoro ci pożyczyła czapkę. Ona bardzo lubi naszego tatę, bo zawsze taki  zadbany, wyważony. Myślę, że i ty go polubisz.  Planujemy razem z rodzicami zrobić święta wielkanocne na których i ty będziesz, więc  sobie to zapisz , żebyś czasem nie zgłosił się jako ochotnik na świąteczny dyżur w szpitalu.

Mileczku, a zostałbyś z Milenką w sobotę w domu, to ja bym podskoczyła  do Wiesi i odnowiła  swój kolorek i odrobinę podcięła  włosy? No jasne, nie ma najmniejszego problemu - stwierdził Emil. To ja  zaraz rano do niej zatelefonuję i zarezerwuję sobie miejsce.

Leszku, a co z tym remontem- kto to w końcu ma zrobić i co ma  być  zrobione? No ma być pomalowane, więc pani Wanda  mnie namawia, żebym kogoś wynajął i tylko potem przedstawił spółdzielni rachunek. Ale jeszcze tego nie  załatwiłem. A wiesz już jak  chcesz  to wszystko pomalować? Bo jeśli już wiesz, to zaraz  zadzwonię do Stasi, oni wynajmowali jakiegoś malarza do wymalowania tego mieszkania, które wzięli jej  rodzice. Ojej, to byłoby super! Adela  zatelefonowała  do Stasi i w 20  minut później już  miała podane  "namiary na malarza".  Adela podała kartkę Leszkowi mówiąc - zadzwoń do człowieka teraz/zaraz bo to numer stacjonarny i powiedz, że masz ten numer od Arka, nie  zapomnij mu dodać mecenasa przed nazwiskiem.

A co z meblowaniem? Masz jakiś plan?  No po prostu wezmę firmę przeprowadzkową i niech  mnie sami spakują.  Dobrze- powiedziała Adela- w takim razie musisz zrobić plan tego nowego mieszkania i sobie już teraz  zaplanować co gdzie mają tam ustawić. Pomieszczenia ponumeruj rzymskimi cyframi, meble arabskimi. I zrób kilka kopii tego. Spróbuj wziąć tę firmę, z której  my korzystaliśmy. Bardzo starannie wszystkie meble przewieźli. Ich  szef  wpadnie do ciebie, sprawdzi  swym  sokolim okiem ile muszą mieć pudeł i koszy na  twoje rzeczy i jaki samochód  muszą podstawić. Prawdopodobnie pakować w pudła  to będą jednego dnia, drugiego dnia przewozić i rozpakowywać.

Słuchaj  się Adeli, Leszku, ona jest mistrzem przeprowadzek. A to co masz w domu wartościowego to przywieź do nas na przechowanie, pokój dziecinny jeszcze wolny- nie idzie  mi o biżuterię,  ale jakiś chodliwy sprzęt typu elektronika, jakieś narzędzia, oprzyrządowanie. I licz  się  z tym, że ze dwie, trzy  noce z racji przeprowadzki możesz  spać u nas w pokoju gościnnym. Powiedz  mi na kiedy  się umówiłeś, bo ja na te dwa  dni mogę  wziąć wolne -  ty będziesz w mieszkaniu na Powiślu, ja w tym nowym. I zrób ze cztery a nawet 5 egzemplarzy tego planu nowego  mieszkania. I od pierwszego podejścia sprawdź drzwi do mieszkania, bo te spółdzielcze firmowe to kopniakiem otworzysz. Więc trzeba  zacząć od drzwi i porządnych  zamków.

Leszek wyglądał przez  moment jak ryba wyciągnięta z wody, wreszcie zaczerpnął powietrza i powiedział - ty to wszystko mówisz  poważnie?  Adela roześmiała  się - a ty myślisz, że taką przeprowadzkę da się obskoczyć jednoosobowo?  Ocknij  się - musisz zlikwidować do zera jedno mieszkanie, w którym ileś lat byłeś i żyłeś, więc nie ma tam tylko pustych pomieszczeń. W jednym mieszkaniu musisz być ty, w drugim ktoś przez  ciebie  do tego upoważniony. I jeszcze jedno - masz plan tego nowego mieszkania, więc weź  taśmę mierniczą i sprawdź czy podane  na planie wymiary  są zgodne z rzeczywistością.W każdym razie nanieś na plan wyniki pomiarów. Bo często one  są tylko przybliżone. I sprawdź piwnicę, która  do ciebie będzie należeć. Jeśli masz ją wykorzystywać to trzeba do niej zamówić prawdziwe pełne drzwi z dobrym zamkiem. A kiedy dostaniesz klucze do niego?  W poniedziałek albo we wtorek, muszę tylko zdecydować co z tym mieszkaniem na Powiślu- czy je sprzedaję spółdzielni czy na wolnym  rynku. Wiem, że spółdzielni to sprzedam "od  ręki" a na rynku to może potrwać, więc je chcę sprzedać spółdzielni. Mogę pójść na ugodę, że ja im swojego starego mieszkania nie odnowię i mogę  się zgodzić na to, że to nowe  sam sobie odnowię. I to chcę jutro z nimi dogadać. I pani Wanda mi doradziła, żebym to mieszkanie wziął jako spółdzielcze, a dopiero gdy mi spółdzielnia zrobi przelew na konto to wtedy żebym zmienił na  własnościowe wykupując je. I myślę, że mi ona  dobrze radzi.  I naprawdę mógłbym u was spędzić jedną czy dwie  noce? Przecież to dla was kłopot.

Emil popatrzył na niego i powiedział - o ile  się nie mylę to nie trzeba cię w nocy karmić lub przewijać, no ale może ja  czegoś o tobie  nie wiem? Masz za to zagwarantowane, że o 3 nad ranem  nikt cię obudzi, bo mała  już nie je o trzeciej. Je na ogół o 5,30, ale zaraz po jedzeniu zasypia i śpi średnio przeciętnie  do 9,00. Ja pracę zaczynam o 9,00, więc wstaję o 7,30, ale robię to chyba  dość  cicho, bo mała  się nie  budzi, a  Adela tylko na moment, by mi dać  buzi. 

Więc nie ma sprawy, możesz i tydzień tu  mieszkać. My kończymy szychtę o północy, bo wtedy jest ostatnie karmienie. Może ci tylko wanny brakować u nas, bo ją zlikwidowaliśmy, mamy za to dużą kabinę z miejscem do siedzenia. Ręczniki też dostaniesz, ale przybory do golenia i szczoteczkę do zębów to weź własne, kubeczek dostaniesz.

Zaskoczyliście mnie  całkowicie tym  wszystkim, jestem po prostu wzruszony waszą życzliwością - cicho powiedział Leszek. Emil poklepał go po plecach -  jesteś po prostu naszym prawdziwym przyjacielem, a przyjaźń zobowiązuje. My tak właśnie pojmujemy przyjaźń. Większość ludzi mówi o przyjaźni w  aspekcie czysto towarzyskim- wspólne  zainteresowania,  wspólne  spędzanie  wolnego  czasu, ale gdy przychodzi do prawdziwej pomocy to na ogół  wtedy każdy ma ołów  w tyłku i strasznie  ważne sprawy i co najwyżej ci powiedzą, że ci współczują sytuacji, w której  się  znalazłeś. Tyle  tylko, że z takiego  współczucia nic nie wynika.

Adela zmusiła  wręcz  Leszka, by zaraz  zatelefonował do pana  malarza i  uprzedził   go w jakim mniej więcej terminie będzie  potrzebował odmalowania  mieszkania i że dokładny termin to mu poda najpóźniej we wtorek, ale bardzo możliwe, że już w poniedziałek będzie znał termin. Do firmy przeprowadzkowej kazała mu telefonować w momencie  gdy już dostanie  klucze do mieszkania i będzie  wiedział kiedy się  skończy  malowanie. Adela pieczołowicie mu  wszystko zapisywała, żeby  się biedak nie pogubił z tym  wszystkim. Po drzwi do mieszkania Leszek pojechał z ojcem Emila, a piwnica  miała  zostać wyposażona w zdemontowane drzwi od  mieszkania, które zostały wzmocnione od  środka arkuszem cienkiej  blachy.

U Emila i Adeli Leszek spędził trzy noce. Był zupełnie niekrępującym lokatorem. Tak jak planował mieszkanie odsprzedał  spółdzielni.  Nie  mógł  się wręcz nachwalić jak wspaniale go firma spakowała, przewiozła  wszystkie  rzeczy i potem poumieszczała  wszystko na  właściwym miejscu. Najbardziej rozśmieszyło Adelę, że naczynia, które były na  suszarce do naczyń w mieszkaniu na  Powiślu bezboleśnie przeniosły  się  wraz ze  suszarką na Ursynów, przymocowane do niej taśmą. 

                                                                 c.d.n.