Gdy przeprowadzka Leszka stała się "czasem przeszłym, dokonanym" Leszek miał wyruszyć na poszukiwanie czapki. Słowo "poszukiwanie" jest tu wyraźnym nadużyciem, bo pani fryzjerka podała mu adres, pod którym znajduje się sklep, w którym dość często można zakupić takie czapki. Nie mniej miał problem, bo zastanawiał się w jakim kolorze kupić ową czapkę i oczywiście musiał się poradzić Adeli. Adela miała zamiar przepytać się go wpierw jakie kolory on lubi, ale po błyskawicznym namyśle powiedziała- czapkę kup ciemną, bo jasna to się będzie szalenie szybko brudzić a częste pranie nie wpływa dobrze na włóczkę. W tej pożyczonej, czarnej wyglądasz dobrze, ale gdyby była granatowa to byłaby jeszcze lepsza.Mogłaby jeszcze być ciemnobrązowa, taka mocno czekoladowa. Poproś Emila by z tobą pojechał to ci doradzi. A "wcierki" robisz masując przy okazji łepetynę i bierzesz B compositum i ten skrzyp polny?
No wcieram, witaminę B łykam, tylko tego skrzypu jeszcze nie mam. Adela sięgnęła do domowej apteczki i podała mu pojemniczek tabletek z wyciągiem ze skrzypu mówiąc- bo Wiesia ci niedokładnie powiedziała, a pani w aptece pewnie sądziła, że chcesz skrzyp polny w postaci ziółek, a to chodzi o tabletki. Weź te, ja mam jeszcze jedno opakowanie. Tylko nie podejrzewaj, że ci nagle włosy odrosną. Bo nie odrosną, ale te co jeszcze masz poprawią swą kondycję i będą się lepiej prezentowały i stracą ochotę na wypadanie. Poprawią ci się też paznokcie a i osteoporoza będzie się trzymała z daleka. Skrzyp polny zawiera łatwo przyswajalną krzemionkę i nawet mając dobre włosy trzeba co jakiś czas je łykać, zwłaszcza jesienią i zimą. Boszsze, skąd ty to wszystko wiesz dziewczyno? - jęknął Leszek. Już ci raz mówiłam - lubię czytać i czytam ze zrozumieniem - gdy ktoś się chce czegoś dowiedzieć to naprawdę nie ma problemu.
Zastanawiam się - ciągnął dalej Leszek- czy i kiedy zrobić parapetówkę. Parapetówkę? a po co? Chcesz, żeby potem ci się zwalał na noc np. Michał z jakimś babsztylem lub inny z kumpli z pracy? Nie, ja miałem was na myśli i może panią Wandę bym zaprosił. Panią Wandę to może zaproś po prostu gdzieś na bardziej wytworny obiad w ramach podzięki. Weź ją do Konstancina do restauracji Konstancja. Telefon do nich poda ci Emil, bo jednak lepiej sobie miejsce u nich z góry zaklepać. Ja już wyrosłam z parapetówek, zresztą byłego poznałam właśnie na parapetówce u kogoś. Od tej pory nie chodzę na takie imprezy. Możemy się razem u nas napić kawy i nawet mogę coś upiec z tej okazji a wy dwaj możecie wypić po koniaczku w ramach uczczenia faktu, że już się przeprowadziłeś. Ja jako karmiąca matka popatrzę tylko na koniak. Przepraszam, że pytam- a mówiłeś synowi i byłej żonie, że się przeprowadziłeś? Leszek pokręcił przecząco głową - nie nie wpadłem na to. No i bardzo dobrze - tak trzymaj. Jakby się coś złego działo to cię znajdą, była chyba wie, w którym szpitalu pracujesz. Bo jak na razie to nadal tam pracujesz, do kliniki jeszcze nie przeszedłeś. Poza tym mają numer twojej komórki - wystarczy. A jak z miejscem parkingowym? Już zgłosiłem prośbę w spółdzielni, pani Wanda trzyma rękę na pulsie. Może coś koło metra będzie. Adela zachichotała - tyle tylko, że jeszcze metro nie kursuje. Ale kiedyś będzie. To naprawdę jest chore, by w mieście, w którym na rodzinę przypada więcej niż jeden samochód nie było parkingów. A może ja mam za duże wymagania.
Adelko mam jeszcze jedno pytanie do ciebie. Noooo, mów co się urodziło? Czy pani Wiesia nie obrazi się gdy w ramach podzięki zwracając jej tę czapkę zwrócę ją wypraną i włożoną do koszyka delikatesowo-kwiatowego? A wiesz jak masz prać tę czapkę? No wiem, w 30 stopniach ręcznie i suszyć jak sweter, na takiej specjalnej siatce. I nie wykręcać tylko wyciskać w ręcznik. Piątka z plusem - powiedziała Adela- zaliczyłeś ten egzamin. A żeby dobrze wypaść u Wiesi musisz do niej wpierw zadzwonić przed przyjazdem, żeby była psychicznie przygotowana na twoją obecność. Większość z nas nie lubi być zaskakiwana czyjąś nie zapowiedzianą obecnością. Po prostu czasami nie jesteśmy w formie, a przecież każda z nas chce wypaść jak najlepiej.
No ale ty zawsze mówisz, że mogę w każdej chwili wpaść. A wiesz, jaka jest różnica pomiędzy panią Wiesią i mną? No nie wiem - przyznał nieco już skołowany Leszek. No taka, że ja już jestem mężatką, do tego karmiącą matką i twoją pacjentką i widziałeś mnie w niejednej sytuacji i dużo o mnie wiesz. A ona jest kobietą wolną i chce wypaść jak najlepiej w męskich oczach. Rozumiesz??? Chyba rozumiem - wpierw zadzwonię. I ona nie wie jakiej specjalności jesteś lekarzem. Ale wie, że ja mam swojego ulubionego gina - zaśmiała się Adela. To jedna z nielicznych fryzjerek która stale się dokształca w branży, co roku jeździ do Paryża i wiele czasu spędza pożytecznie u znajomych fryzjerów. W lipcu tego roku chce zamknąć salon na miesiąc i ten czas spędzić w Paryżu. Prawdę mówiąc też bym pojechała do Paryża, ale nie w lipcu gdy po mieście chodzą tabuny turystów. Dopóki Milenka mała to raczej nie grozi mi jakaś turystyczna wyprawa. Tak się zastanawiałam któregoś dnia kiedy i dokąd będzie można z nią najwcześniej pojechać. I tak mi jakoś wychodzi, że najwcześniej to będzie możliwe gdy skończy pięć lat. A wcześniej to tylko okolice Warszawy a zamiast Bałtyku Zalew Zegrzyński. A tego lata to Wilanów i Powsin. Nie mam ochoty być z takim małym dzieckiem gdzieś daleko od domu. Chociaż na plaży w Juracie widziałam babkę z takim oseskiem przy cycku. Szczerze mówiąc to ich podziwiałam, bo wpierw oboje wnosili ten wózek na plażę, potem rozkładali nad nim wielki parasol, który osłaniał wózek a od parasola było kilka linek wbitych w piasek, żeby wiatr go nie porwał, bo jednak nad Bałtykiem to raczej wieje niż nie wieje. Drugi wariant to były spacery jej albo jego brzegiem morza z tym oseskiem na jednej ręce i z parasolką od słońca w drugiej. Popołudniami to się snuli po lesie między Juratą a Jastarnią. I sobie pomyślałam, że użyli w tej Juracie niczym pies w studni. Co prawda nawet bez niemowlaka w Juracie to można się raczej urwać z nudów, więc ilekroć tam byłam to pokonywałam zawsze dwie trasy przez las - albo do Jastarni albo do Helu. A teraz to chyba już tylko za karę mogłabym pojechać latem na Półwysep - strasznie tam się teraz wszystko pobudowało, rozbudowało, zabetonowało. Koleżanka była ze swoim dzieckiem we Włoszech i bardzo sobie ten pobyt chwaliła - woda ciepła, plaża duża, każdy hotel ma własną plażę, żadnego polegiwania na piachu- fotele, leżanki, stoliki, parasole przymocowane . Większość hoteli ma też własne baseny, życie kwitnie do północy- coś dla naszej córeczki. Twierdzi, że było bardzo dużo osób z bardzo małymi dziećmi, bo Włosi to rodzinny naród i dzieci urzędują na ulicy i w kawiarniach niczym w pokoju zabaw dla dzieci. Poza tym tam gdzie była to teren został sztucznie przystosowany do plażowania i tak zrobiono, by było przy brzegu płytko. Po prostu nazwozili piachu, tak jak Bułgarzy w Albenie. Z tym, że w Albenie to już nie korygowali obszaru przybrzeżnego zalewanego morzem, nazwozili piachu tylko na plażę. Leszku, a dokąd ty się wybierasz w te wakacje ? Chyba nigdzie się nie wybiorę w okresie wakacji. Muszę się wreszcie zdecydować co dalej - czy przechodzę do kliniki, czy zostaję przy własnej praktyce. Każda z tych opcji ma swoje wady i zalety , muszę wreszcie usiąść z kalkulatorem pod ręką i się zastanowić. Prawdę mówiąc to już jestem zmęczony tym ciągłym pilnowaniem wszystkiego i z ulgą dlatego bym przeszedł do kliniki. Nie wykluczam, że pewnie mam za duże wymagania wobec recepcjonistki, ale gdy ją przyjmowałem o pracy, to wyraźnie mówiłem co będzie należało do jej obowiązków. Przez jakiś czas się sprawdzała, ale z czasem zaczęło być nieciekawie. Poza tym to ja już od lat nie mam prywatnego życia, bo dzień dzieli się na pracę w szpitalu i potem mój gabinet. W klinice to po prostu będę miał tylko te swoje godziny przyjęć i laboratorium, bo jednak cytologię będę nadal robił. Czasem gościnnie mogę zastąpić kogoś, kto akurat nie wiadomo dlaczego wypadł z grafiku. Michał wierci mi dziurę w brzuchu bym się zajął i położnictwem i byśmy pracowali na zmianę, bo klinika ma coraz więcej chętnych do porodów. Muszę też porozmawiać z leasingodawcą jak podejdą do skróconego czasu leasingu. No i muszę sprawdzić, czy jest jakiś odzew na hasło sprzedam gabinet. Na razie to jestem cały w skowronkach, bo się przeprowadziłem- bardzo nie lubiłem tamtego mieszkania. No i muszę znaleźć kupca na to domiszcze koło Kamieńczyka. Bo ja tam nie mam zamiaru ani latem ani cały rok mieszkać.
A wiesz już dokładnie na jakich warunkach finansowych będziesz pracował w klinice? - spytała Adela. Tak dokładnie to nie rozmawialiśmy. No to podsumowując właściwie nic jeszcze nie wiesz. Słucham tego i właściwie nawet nie ma co liczyć bo tak naprawdę to nic nie wiadomo. Wydaje mi się, że chyba powinieneś zacząć od rozmowy dotyczącej wcześniejszej spłaty leasingu. Bo to może być skórka za wyprawkę - pozbędziesz się całej aparatury i na tym stracisz- jest pytanie ile to będzie. Lokal, który odkupiłeś od Hani nie jest przystosowany do mieszkania w nim i przeróbka na mieszkanie (to było M-3) będzie cholernie droga - znów strata. Masz kiepską babkę na recepcji bo nie przykłada się do dopatrzenia czy jest wszystko co należy kupione. Może chce babka podwyżkę? Porozmawiaj z nią otwarcie. Dowiedz się delikatnie ile zarabia pani Wanda - może ona wolałaby pracować u ciebie niż w tej spółdzielni. Podejrzewam, że ona w tej spółdzielni nie ma olśniewających zarobków a siedzi 8 godzin. U ciebie siedziałaby 5 godzin na miejscu i tylko była pod telefonem, który ma ze sobą. A można też nagrać info, że zapisy są tylko w tym czasie gdy ona siedzi na recepcji. Tak jest np. w wielu kancelariach prawniczych. Tylko w tych dużych od rana do nocy ktoś jest pod telefonem i udziela informacji. Powiedz po prostu pani Wandzie jaki masz kłopot z tą recepcjonistką i że będziesz się musiał za kimś rozejrzeć- za kimś zorganizowanym, odpowiedzialnym i wtedy powiedz ile mógłbyś płacić takiej osobie.
I bierz się za to szybko, bo czas upływa a ty na tym tracisz, nie zyskujesz. Bo chyba lepiej żebyś jak najmniej na tym wszystkim stracił, bo ja jakoś nie widzę by miały być zyski. Szkoda chyba by forsa za ten kawałek ziemi koło Kamieńczyka pokrywała straty leasingowe. Skontaktuj się z nimi, może można wynegocjować jakieś korzystniejsze warunki. A odzew w kwestii sprzedaży gabinetu powinieneś dostawać na swój prywatny telefon, to przecież istotna wiadomość, a ty nawet nie wiesz czy coś się w tym temacie ruszyło. Przepraszam, że się brzydko wyrażę, ale to wszystko to tylko o kant dupy potłuc. Lekarzem to jesteś świetnym, prywatnie facetem również, ale do biznesu to jesteś jak kołek w płocie. Więc może powinieneś znaleźć jakiegoś doradcę finansowego, bo ja nie znam obowiązujących w tym zakresie przepisów.Oni co prawda głównie doradzają w kwestii kredytu i podejmowania inwestycji, ale sądzę, że powinieneś się jednak skontaktować z kimś takim, bo może jest sposób na mało bolesne rozwiązanie tej sprawy. Szkoda, że nie miałeś takiego doradztwa przy braniu tego sprzętu w leasing.
I przemyśl wariant, że zmieniasz recepcjonistkę na bardziej odpowiedzialną i czy wtedy chcesz nadal prowadzić własną praktykę - przemyśl to, nie odpowiadaj mi na to teraz. Sam we własnej głowie przeanalizuj to. Prześpij się z tym. I nie miej do mnie żalu, że cię nieco obsobaczyłam - ale widzę, że zaczynasz nagle kręcić się z tym wszystkim w kółko niczym dziecko we mgle.
Adelko, nie mam do ciebie żalu- powiedziałaś prawdę - nieco się zamotałem w tym wszystkim. Chyba po prostu za dużo miałem na głowie i z nikim o tym nie rozmawiałem. Niewątpliwie popełniłem spory błąd na samym początku nie analizując dokładnie tej umowy. Jakoś nie wpadło mi wtedy do głowy, że może nastąpić zmęczenie materiału. Byłem tak zachwycony tym gabinetem, że nie zastanawiałem się jak ja to spłacę. Ale dobrze, że mną potrząsnęłaś. Nie powiedziałaś jeszcze jednej rzeczy - czy ja jeszcze będę umiał po tym czasie pracować nie u siebie i przyjąć narzucone mi warunki. Bo to też istotne. Tu ten gabinet jest tylko mój, moja sprawa co gdzie sobie postawię, ustawię, zainstaluję. Oczywiście jest tam lepszy standard niż w państwowym szpitalu, ale tu gabinetu nie dzielę z nikim- na pamięć wiem gdzie co mam, a jeśli dzielisz z kimś gabinet to jest mało prawdopodobne, że ten ktoś ma te same pomysły.
Dobrze, że mi podpowiedziałaś o tych doradcach finansowych - oczywiście źle się stało że wtedy się nikogo nie poradziłem, no ale może teraz oni mi coś doradzą
W drzwiach stanął Emil z Milenką mówiąc - no i widzisz córeńko, mamusia maltretuje wujka Leszka, który aż pobladł od tego maltretowania. Ale zaraz cię mamusia nakarmi a wujka to ja nakarmię. Damy mamusi wacik do umycia brodawki i zaraz będzie zagłodzone dziecko jadło. Zobacz, zobacz, już mamunia będzie cię karmiła. Podając Adeli małą powiedział - przewinąłem ją, spokojnie zje. Chodź Leszku, zrobimy sobie i Adeli coś do jedzenia. Ciesz się, że tylko ci nagadała a przecież mogła ci dolać! Cały czas tylko ją słyszałem, ciebie wcale nie było słychać. Ale obawiam się, że niestety ona ma rację. Chodź bracie zrobimy coś do jedzenia. Mała dziś znów sobie godziny zmienia, jakoś długo spała, albo idzie niżowa pogoda. To dziecko takie jakieś barometryczne mamy.
Trzeba spróbować z tymi doradcami finansowymi- nawet jeśli ci niewiele pomogą w odkręceniu tego co zaszło to przynajmniej dobrze ci wytłumaczą na czym polegał twój błąd i nie popełnisz go drugi raz. W moim odczuciu powinieneś nalegać na nowe negocjacje, bo coś mi chodzi po głowie, że po jakimś czasie można negocjować nowe warunki. Ale to, że tak mi coś łazi po głowie może nie być prawdą w tym przypadku. A recepcjonistkę zmień koniecznie, nie ma na czym oka zawiesić gdy się czeka na żonę w poczekalni. Dobrze, że masz tę rezerwę w postaci tej działki, przynajmniej nie masz noża na gardle. I porozglądaj się na czym mógłbyś oszczędzić. Skoro masz dobry autoklaw to może by zrezygnować z różnych jednorazówek, bo one też w sumie kosztują. Teoretycznie grosze, ale zauważ, że musisz tego kupić w jednym rzucie sporo. A może zrezygnować na jakiś czas z recepcjonistki? Doktor L. nie ma żadnej recepcjonistki a jakoś pacjentów przyjmuje. Zresztą w większości prywatnych gabinetów jeśli przyjmuje tylko jeden lekarz to nie ma recepcjonistek. Jak ci odpadnie jej pensja i ZUS to nie będziesz musiał podnosić cen wizyt. Przejmiesz służbową komórkę recepcjonistki, nagrasz komunikat w jakich godzinach można zamawiać wizyty, zrobisz sobie notatnik i będziesz zapisywał pacjentki. Zrób jakiś limit dzienny wizyt. I pacjentka wychodząca może się u ciebie od ręki zapisać na następną wizytę. O tym, że zrobiłeś doktorat niemal żadna pacjentka zapewne nie wie - oczywiście poza Adelą. Poza tym chyba nigdzie nie jest napisane ani nakazane, by lekarz w stopniu doktora miał recepcjonistkę. Nie wiem skąd, ale ona zawsze o wszystkim wie, nawet to o czym ja myślę. Adela ma strasznie analityczny umysł, to nie jest kobiecy mózg. Wszystko inne - sto procent kobiecości. Bardzo podniecające dla mnie zestawienie- stwierdził Emil. Ona ma jeszcze jedną zaletę - można z nią normalnie rozmawiać o wszystkim- dodał Leszek. Gdy z nią rozmawiam to najbardziej drażliwy temat przestaje takim być. I nie umiem tego rozgryźć jak ona to robi.Ale tak właśnie jest.
Ale wiesz, ja to się w niej zakochałem w dziesięć minut. I jestem głęboko przekonany, że w którymś z poprzednich wcieleń byliśmy parą i kochaliśmy się. Nim ją poznałem śniła mi się cztery razy ta sama dziewczyna. Nie widziałem jej twarzy bo miała ją wtuloną w poduszkę ale widziałem coś jakby maleńką bliznę lub odbarwienie skóry u samej góry lewego uda. Gdy obudziłem się po pierwszej naszej szaleńczej nocy o świcie to zobaczyłem, że leży ta moja dziewczyna ze snu- też twarz ukryta w poduszce, reszta ciała tak samo ułożona, nie widziałem tylko tego lewego uda, było przykryte kocykiem. Byłem wstrząśnięty. Leszek spojrzał na Emila - ona ma tam ślad po szczepieniu czarnej ospy - kiedyś dzieci miały to szczepienie i niektórzy lekarze dziewczynki szczepili u nasady lewego uda, żeby nie szpecić blizną ramienia. To dość charakterystyczny ślad. Bo to długo ropiało. Pytała się mnie skąd taki ślad. Może wyda ci się to dziwne, ale ja wierzę w reinkarnację. My ciągle niewiele wiemy o świadomości, podświadomości, o tym co się dzieje z naszą energią gdy skończymy życie.
c.d.n.