piątek, 14 kwietnia 2023

Lek na wszystko? - 93

 Dni mijały szybko  - raz lepsza była pogoda, raz gorsza i każdy wypatrywał wiosny. Na przełomie marca i kwietnia Kazik miał pojechać  służbowo do Niemiec. W pierwszej  chwili odmówił, ale zaraz następnego  dnia  zatelefonował do niego Kurt by dowiedzieć  się, czemu tak wzbrania się przed przyjazdem do Niemiec. Kazik, śmiejąc  się powiedział - bo nie umiem  zasnąć  bez przytulonej do  mnie Tesi.  Tylko w  tym problem? - zapytał Kurt.  No tak jakby- brzmiała odpowiedź. No to przyjedź razem  z Tesią i dzieckiem, będziecie  mieszkać u nas. Możecie nawet pociągiem, odbiorę was z dworca, potem  na dworzec odstawię.  Albo samolotem - odbiorę  was z lotniska. Sophie będzie  szczęśliwa,  a ty będziesz miał  się  do kogo tulić. Słuchaj- ja  mówię poważnie, naczelny to już miejsce  dla ciebie  szykuje- ma wszak oczy i  uszy i wie co u was się dzieje. 

Ale jeszcze  nie jestem  nawet  w połowie pisania- Kazik  studził entuzjazm Kurta- nie  wiadomo co z tego wyniknie. Wiadomo, wiadomo - to tylko w  kwestii płci  dziecka nigdy nie  wiadomo co wyjdzie- tu z góry wiadomo - nie ustępował Kurt. Jeśli powiesz , że ojca też  ci będzie  tu brakowało to możesz i ojca przywieźć a nawet Krisa z  żoną i dzieckiem. Najwyżej będą mieszkali w innym  mieszkaniu, nie u mnie. Rozejrzycie się przy okazji- Berlin się bardzo rozbudowuje, przybywa nowych  mieszkań. Gdyby Alek był już Aleksandrem to bym  ci podpowiedział, byście go zostawili z dziadkiem i przyjechali tu sami, no ale  to jeszcze ciągle maluszek, więc  raczej  go nie  zostawicie. Poza tym jest słodki i taka  z niego przylepka, że żal byłoby pozbawiać siebie  jego obecności. Uwiódł mnie  zupełnie, gdy  byłem ostatnio u Was. Chyba  mnie troszkę lubi. 

Kazik śmiał  się -no pewnie, że  cię lubi- z niego jest  dobry odbiornik- jeśli my kogoś  lubimy to na 95% wiadomo, że Alek też tę osobę  polubi. No a że my ciebie lubimy  to chyba  wiesz. No pewnie- zapewnił  Kazika   Kurt. A jak będziecie jechali samochodem to przywieź trochę tej suchej leśnej kiełbasy.  Leśnej to u  nas  nie ma, pewnie masz na myśli suchą kiełbasę myśliwską. No pewnie, że przywieziemy. No ale muszę namówić Teresę by zechciała jechać ze mną i dzieckiem. No to ja ją namówię - zaoferował  się Kurt. 

 Przecież to byłby tylko tydzień - jeśli samochodem to przyjedziecie w piątek akurat na lunch, będziecie wracać pewnie w niedzielę. Tylko nie poznawaj Tesi z moim szefem - to pies na kobiety, zaraz będzie ją uwodził.  No to chyba musiałby  chodzić cały  czas na rękach - stwierdził Kazik. Tesia nie zna niemieckiego. Ale on  zna  angielski, francuski,  rosyjski - i potrafi  być nadzwyczaj miły. Nawet Sophie stwierdziła, że ma facet podejście  do kobiet.

Teresa, gdy Kazik jej powiedział o propozycji Kurta i że pewnie Kurt weźmie się do namawiania jej do przyjazdu razem z Kazikiem stwierdziła, że bardzo jej ta propozycja odpowiada,  bo potrzebuje nieco odnowić garderobę małego, bo z wielu rzeczy już powyrastał, więc na pewno "polata" nieco po sklepach. Myślę tylko o  tym, żeby Jacek w  międzyczasie zaglądał do taty czy  wszystko jest   w porządku. Gdyby to było lato, to bym sprawę wcisnęła na głowę Frankowi, czyli bym wysłała  tatę do Frankowego ojca - a może lepiej by  było, żeby ojciec Franka pomieszkał trochę w Warszawie z tatą? Chociaż teraz, gdy jest pies to pewnie nie będzie  chciał psa zostawiać na  cały  dzień  samego. Gdy będziesz znał termin to wtedy  się naradzimy z tatą. Może byłoby najfajniej  gdyby tatę na parę  dni wysłać pod  Warszawę.   Mam nawet  sekretną umowę  z Frankiem, że gdy oni będą gdzieś wyjeżdżać to starsi panowie będą się hodować w tym czasie razem. Jakaś nerwowa się zrobiłam odkąd zostałam matką.  Ale to fajnie, że mogę pojechać  razem  z tobą.

Nie jesteś wcale nerwowa, tylko odpowiedzialna - tata już swoje lata ma, więc twoja troska o  niego jest jak najbardziej  na  miejscu.  Tata pewnie najchętniej zostanie u  siebie i pewnie będą  się z Jackiem dość regularnie odwiedzać. Bardzo  się polubili,  zresztą, chociaż  Jacek jest od taty młodszy, to mają podobne zainteresowania i niemal te  same  poglądy.  Nie wiem  czy zwróciłaś  uwagę - tata gdy mówi o  mnie to zawsze mówi "mój syn", zupełnie tak  samo jak Jacek o Pawle. Tyle tylko, że jestem tylko zięciem, ale tata mnie całkowicie  już zaadoptował, co mnie  zresztą szalenie  cieszy i mi pochlebia. Nigdy nie powie o mnie "mój  zięć", lub tylko Kazik,  zawsze jest to zawsze "mój  syn". No bo może marzył mu  się syn  a urodziła  się córka - powiedziała  Teresa. Mama mówiła, że planowali  "pareczkę", a wyszło jak wyszło.

Gdzieś tak głęboko mam żal do natury, że ten mój poród  był taki nietypowy. Ale boję  się, że drugi mógłby być taki sam. A naprawdę nie byłoby fajnie drugi raz przechodzić przez  to wszystko- znów się martwić czy  wszystko będzie  w porządku z dzieckiem, bo naprawdę na wiele rzeczy  nie mamy tak naprawdę  wpływu. Ziemia i tak jest już przeludniona i mocno wyeksploatowana. My tego  nie widzimy na co  dzień, ale oglądałam program dokumentalny o Chinach, o Indiach i to było przerażające. Straszliwie  płodne te nacje, no ale tam mniej  więcej  w trzy miesiące po porodzie mnóstwo kobiet już zachodzi w następną ciążę.  Zero szans na pełną regenerację organizmu.  Jak któraś ma fart urodzić jedno  dziecko w  styczniu to w grudniu już może być  w następnej ciąży. Przerażające. 

Ale pociesz się, że u nas też tak się zdarza- powiedział Kazik - jeden z naszych inżynierów ma dwoje  dzieci urodzonych  w tym samym  roku- jedno na początku stycznia a drugie w końcu listopada, czyli nawet tych zalecanych  sześciu tygodni wstrzemięźliwości po porodzie facet nie wyrobił. Dokuczaliśmy mu setnie, że taki z niego jurny  gość. I już ma  facet trójeczkę. Nie  wiem tylko czemu narzeka, że dzieci kosztują. Ostatnio jeden  z kolegów mu powiedział, że powinien się  zwrócić do kościoła o jakieś  wspomaganie finansowe , skoro tak pilnie przestrzega zaleceń  żeby  się na potęgę mnożyć.  Mieliśmy nawet niezły ubaw  z nimi  dwoma,  bo obaj nerwowi i ostro sobie nawymyślali.

No cóż - gdy byłam mała to ci zazdrościłam, że masz  brata. W podstawówce miałam kolegów -bliźniaków, a ogólnie biorąc to oni mieli jeszcze trzech braci, starszych od siebie. Najśmieszniejsze, że każdy   z nich zazdrościł tym dzieciom-jedynakom, że są jedynakami. Nie  rozumiałam tego, ale jedna z moich ciotek kiedyś mi powiedziała, że tylko teoretycznie kocha  się wszystkie swoje  dzieci jednakowo.  I powiedziała  wtedy, że po prostu kocha  się je  jednakowo, ale jedne  się bardziej lubi a inne mniej. Do dziś tego nie  rozgryzłam i dobrze  że nie muszę tego rozgryzać.  Jakoś nie mogę pojąć, że mogłabym Alka kochać a jednocześnie mało go lubić. No fakt - podsumował Kazik- brzmi to jakoś irracjonalnie.

Gdy znany już był termin wyjazdu Kazika do Berlina, Teresa  zaczęła pertraktacje z tatą, który stwierdził, że on to może zostać nawet sam z Alkiem, bo w opiece  nad małym może mu pomóc Jacek. I w ten  sposób Teresa i Kazik  "odetchną" nieco od małego. Tato, ja  nie muszę "oddychać" od Alka, mnie nie  męczy fakt  bycia z nim 24 godziny na  dobę. A myślę, że on jest jeszcze  za malutki by został cały tydzień  sam tylko z tobą. 

Poza  plecami taty Kazik spotkał się z Jackiem i poprosił go o dyskretną opiekę nad tatą, bo oni wyjeżdżają razem z dzieckiem na tydzień do Berlina. Pojadą samochodem, będą  mieszkali u Kurta i Sophie. Jacek  stwierdził, że to żaden problem, tydzień to  nie rok, ale i tak on będzie tęsknił  za Alkiem, bo bardzo mu ten maluszek przypadł do serca. W ramach nie odrywania Kazika od pracy, tata z Jackiem chodzili z Alkiem na plac  zabaw, a Teresa  w tym  czasie szykowała prezenty dla Sophie i Kurta. Kurt bardzo prosił, by nie kupowali żadnych prezentów  dla chłopców, bo oni ich oduczają  skojarzeń - goście równa  się prezent.  No ale nie pozbawię ich przecież wafelków  w czekoladzie!- zaprotestował Kazik. Ty też je przecież  lubisz a i Sophie pomimo dbania o linię je lubi. No oczywiście, przywieź, ale jako prezent dla całego domu, a nie tylko dla nich. Oni już się cieszą, że przyjedziecie, bo ciocia Tesa nigdy na  nich nie krzyczy i się nie  złości. Dla Sophie Teresa kupiła kupon jedwabiu z Milanówka a dla Kurta jedwabną koszulę , a tak dokładnie to kupiła kupon jedwabiu w jasno błękitnym kolorze i dała do uszycia koszulę dla Kurta. Do tego dokupiła jeszcze jedwabny krawat , granatowy w malutkie, jasno błękitne "łezki". Oprócz "suchej myśliwskiej" kupili jeszcze kabanosy i trzy puszki szynki - towar eksportowy-Krakus.

Mały cieszył się bardzo, że pojedzie samochodem do wujka "Kulta". Oczywiście  piesek od wujka Jacka i jego posłanko też musiały jechać z Alkiem do Berlina. Z wyposażenia dla dziecka wzięli tylko składany wózek "parasolkowiec". Chcieli jeszcze  wziąć składane  łóżeczko turystyczne,  ale w końcu stwierdzili, że przez tydzień to Alek może spać  z nimi w małżeńskim łóżku, jeśli  na miejscu okaże  się, że  nie  ma już u Kurta  małego łóżeczka.  A Kazik cały czas się  cieszył, że będzie w delegacji razem z żoną i  dzieckiem. 

Podróż do Berlina minęła spokojnie, Alek cały czas nadawał co widzi, pospał też trochę, na jednym z parkingów miał frajdę, bo mógł z bliska pooglądać ciężarówki a na innym jacht motorowy, transportowany do Niemiec. Na szczęście nie było na trasie żadnej kraksy i niezbyt wiele prac drogowych, bo to jeszcze  nie  była pełnia  sezonu remontowego i do granic Berlina dotarli w siedem godzin. Kazik jeszcze  tylko upewnił się którym numerem zjazdu mają wjechać  do miasta i w dwadzieścia minut  później  już witali  się  Sophie,  Kurtem i chłopcami.  Było trochę śmiechu, bo Sophie została przez Alka przechrzczona na ciocię  Siofi, a Kazik się śmiał, że dobrze,  że nie  została ciocią Sofą, bo mały  zna   słowo sofa. Chłopcy gdy już wrócili do domu bardzo ostrożnie witali  się z Alkiem, żeby go przypadkiem  nie wystraszyć. Kazik był dumny  z synka, że "taka malizna", ale całkiem  dzielnie  się  spisuje.

Mówiłem szefowi, że ty będziesz  tu w komplecie  rodzinnym, więc żeby nie przeciągał rozmów w nieskończoność - omal nie  zemdlał z  wrażenia. On już cię u nas  widzi. Mówiłem, że na  razie to robisz doktorat, więc stwierdził, że on osobiście jest pełen  podziwu, bo to jednak jest poważne przedsięwzięcie. Ale jest przekonany, że to będzie bardzo dobra praca. Kazik westchnął  - też mam taką nadzieję. Oczywiście powiedziałem mu, że masz stypendium z puli ministra i tylko dlatego udało mi  się  ciebie  tu ściągnąć.

Najwięcej najmłodszym  gościem zajmował  się najmłodszy synek Sophie i Kurta. I chociaż jeden nie znał polskiego a drugi niemieckiego Alek od razu przylgnął do najmłodszej latorośli Kurta. I dużą pomocą była miłość obu  chłopców do.....psów. Alek pokazał swą ulubioną maskotkę, powiedział, że to jest Dunia, pokazał jej posłanko i starsi synowie  Kurta stwierdzili, że fajny jest synek wujka Kazika. I że bardzo urósł od  czasu gdy go widzieli na letnisku.

Wszystkie prezenty zostały przyjęte z wielką radością - Kurt po obiedzie  zmierzył koszulę, nie mogąc  się nadziwić jak starannie jest uszyta a poza tym podziwiał jaka jest miła  dla skóry. Sophie natomiast już wyciągnęła żurnale i szukała fasonu na letnią sukienkę.

Pobyt w Berlinie  był bardzo miły - w ciągu dnia Sophie towarzyszyła Teresie w galeriach  handlowych - przezornie brały  ze  sobą "parasolkowca" dla Alka. Teresa  zwiedziła też Poczdam i kilka miejsc zabytkowych.  Co prawda zwiedzanie z dwulatkiem należało do nieco uciążliwych wypadów, ale gdy się kobieta uprze  to nie ma dla  niej rzeczy niemożliwych. Oczywiście mały został wyposażony nie  tylko w aktualnie  potrzebne  dla  niego ubranka - z jednej z wypraw wrócił do  domu z....helikopterem, który nawet latał. Warczał przy tym obłędnie, a mały zachwycony podskakiwał w miejscu i mówił- "siamolot lata" ! Zabawka nie była tania, bo ów  helikopter był zdalnie sterowany, a Alek  był do niego  stanowczo jeszcze  zbyt mały i tak naprawdę to najwięcej radości  miał Kazik, który nim sterował.  Alkowi Teresa nakupowała ubranka na lato i na jesień, obkupiła też siebie, nie  zapomniała też o tacie i..... Jacku. Kupiła też prezenty dla Aliny i Krisa. 

                                                                      c.d.n.