Po pierwszym tygodniu rehabilitacji Ewa miała wszystkiego serdecznie dość. Przyjeżdżała na godzinę dziewiątą rano, ostatni zabieg, czyli ćwiczenia w basenie kończyła około 15,30. Do samochodu wsiadała tuż przed szesnastą. Była potwornie zmęczona i obolała.Cieszyła się, że przed rozpoczęciem rehabilitacji przygotowała posiłki na dwa tygodnie. Wychodząc rano z domu część produktów wyjmowała z zamrażarki i zostawiała w szufladzie lodówki a część na wierzchu, bez lodówki. Robert jadł lunche w szpitalnej kantynie, wieczorne obiado- kolacje z reguły on przygotowywał. Zakupy uzupełniające też leżały w jego gestii. Ewa po prostu tylko zostawiała mu wykaz co powinien dokupić i w jakiej ilości, bo miał tendencje do robienia zakupów hurtowych.
Ślub był wyznaczony w dwa tygodnie po zakończeniu rehabilitacji. Sprawę obiadu po ślubie wzięła w swe ręce Alina. Ewa nie mogła się oprzeć wrażeniu, że Alina "spiskuje" z Robertem, ale podpytywanie Roberta nie dało żadnego rezultatu. Za każdym razem Ewa słyszała- "kochanie moje, skoro zleciłaś sprawę Alinie, to ona nad wszystkim czuwa. Ja się do waszych babskich spraw nie mieszam." Za to każdego wieczoru wypytywał jak szły jej ćwiczenia, delikatnie masował wszystkie bolesne punkty, chwalił, że taka dzielna z niej dziewczyna, pieścił, tulił i mówił masę miłych słów.
Dobrze, że szef Ewy był niemal całkiem łysy, bo na wieść, że Ewy nie będzie w biurze jeszcze ponad miesiąc, stwierdził, że nie pozostaje mu nic innego niż włosy z głowy rwać. Słysząc to Ewa spokojniutko powiedziała- niewiele się przy tym namęczysz, wiele ci tych włosów nie zostało. Przecież ci obiecałam, że trochę w domu popracuję. Na projekcie nie jest napisane czy był wykonywany w czasie mojego zwolnienia czy wcześniej, czy może później. Datę wstawimy taką, żeby wszystko pasowało. Nie histeryzuj. A skoro ci powiedziałam co i ile zrobię to tak będzie. Tylko będziesz musiał do mnie wpaść i odebrać to co wymodzę. W ramach rekompensaty, za fatygę, będziesz miał niespodziankę. Jaką niespodziankę- dopytywał się. Przyjedziesz- zobaczysz. Przecież jeśli ci teraz powiem to nie będzie już niespodzianki, rozumiesz? No powiedz, pewnie kupiłaś sobie psa, zgadłem? W pewnym sensie trafiłeś. A co masz na myśli, mówiąc, że w pewnym sensie? Nie nudź, szkoda czasu, muszę już jechać do domu. To gdzie ty do jasnej cholery jesteś? W obozie koncentracyjnym. Przeczytaj sobie na moim zwolnieniu. Ewa, masz bardzo dziwne poczucie humoru. Może, ale to od ciebie się tym zaraziłam,gdy mnie całowałeś w Nowy Rok składając mi życzenia. Pa, trzymaj się!
Z szefem znali się jeszcze z czasów studenckich, bardzo się lubili i cenili, a razem pracowali już niemal 10 lat. Był od niej ze 3 lata starszy, ale tak dokładnie studiował, że dyplom robił tylko rok wcześniej niż ona. Rozmowa toczyła się gdy Ewa dopiero zaczynała rehabilitację. Pomimo trudów rehabilitacji ukończyła już jeden projekt i jeszcze przed ślubem chciała go oddać do firmy.
Mamcia ze dwa razy nieśmiało zapytała Ewę, czy już kupiła sobie sukienkę do ślubu. Bo ona była któregoś dnia w Piasecznie i tam , blisko tego wielkiego marketu, widziała sklep z bardzo ładnymi sukniami ślubnymi. Powstrzymując się od złośliwości Ewa wytłumaczyła mamci, że suknia ślubna nie pasuje do urzędu stanu cywilnego, a jej ślub właśnie będzie w takim urzędzie a nie w kościele. Jeden już miała w kościele i jak mamcia wie, to źle się to skończyło. To w czym, biedactwo, wystąpisz w takim razie? Mamciu, w zwykłej sukience albo w kostiumie. Tak ubogo to będzie wyglądało- dalej już Ewa przerwała rozmowę, mówiąc, że musi natychmiast wyjść z domu, po czym pomaszerowała na następny zabieg.
Mamcia miała zaledwie 60 lat, ale chwilami jakoś umykała jej otaczająca ją rzeczywistość. Ewie udało się zapisać mamę na koniec października do przychodni zajmującej się chorobą Alzheimera. Czytała, że wczesne rozpoznanie choroby jest bardzo ważne i można wtedy lekami spowolnić jej postęp.
Do ślubu Ewa zamierzała pójść w spodnium. Miała dwa komplety -ciemnofioletowy, w którym bardzo się Robertowi podobała i jasno szmaragdowy, z którego jakby nieco wyrosła - po prostu nieco zbiegł się w pralni. Dziwne o tyle, że nie była to wełna. No bo oczywiście nie dopuszczała do siebie myśli, że może po prostu nieco utyła. Zmierzyła obydwa, sprawdzając oczywiście w obu rozmiar - na obu metkach rozmiar był ten sam, więc może rzeczywiście pralnia nawaliła. Może prasowali w zbyt wysokiej temperaturze? Żałowała, że nie zmierzyła od razu po przyniesieniu do domu, tylko w kilka miesięcy później.
Wpierw założyła spodnie - nie były za ciasne ani w talii ani w biodrach. Założyła czym prędzej żakiet - leżał jak marzenie. Ojejku- ucieszyła się- schudłam od tych wszystkich zabiegów.
Czyli będzie miała w czym brać ślub za blisko trzy tygodnie. Ale i tak postanowiła, że pokaże się Robertowi w obu kreacjach i niech on wybierze, w czym ona ma wystąpić. Jak na zawołanie usłyszała zgrzytanie klucza w zamku i do mieszkania wszedł Robert.
Wyszła do przedpokoju prosto w jego objęcia. Oooo, a dokąd to się moje kochanie wybiera w tak eleganckim stroju?- zapytał. Na ślub z tobą. Postanowiłam, że pójdę w jednym z tych spodniumów- albo w tym, albo w tym ciemnym fioletowym.
No wiesz, w obu wyglądasz bajecznie, ale ten chyba jest lepszy kolorystycznie jak na ślub. No i będzie chyba mniej kontrastowy do twego popielatego garnituru- dodała Ewa. No to idę się rozebrać.
Zaczekaj moment, pomogę ci się rozebrać, tylko wrzucę coś do zamrażarki. Lody kupiłem po drodze. Coś mi się zdaje, że ty kochany niedługo zmienisz zawód - nabrałeś niebywałej wprawy w rozbieraniu i ubieraniu mnie. Czekaj, weźmiemy też ten drugi komplet, trzeba je obydwa odwiesić w szafie. Jeszcze trzy dni i koniec zabiegów! Potem mam jeszcze 2 tygodnie luzu- zwolnienie po rehabilitacji by kości pozbierać w jedno miejsce.
Chyba musimy dostawić drugą część szafy w sypialni. To my mamy jeszcze kawałek szafy? A gdzie? A w piwnicy, w firmowym opakowaniu. Zadzwonię do fachmana i skręci ją nam w sobotę. Przecież mógłbym sam to zrobić. Nie kochanie, twoje ręce są zbyt cenne, nie można ich niszczyć takimi pracami. Nie wygłupiaj się, mogę to sam zrobić. Nie zgadzam się - facet to zrobi w pół godziny, sam wytarga to z piwnicy, przyniesie swoje narzędzia, załapie stówkę i będzie szczęśliwy. I jeszcze sam po sobie posprząta.
My to zejdziemy do piwnicy, żeby zobaczyć co tam jeszcze jest z części meblowych- tata mi wszystko pięknie tam poustawiał i popakował i na opakowaniach napisał co jest w środku. Przecież nim się gdziekolwiek przeprowadzimy to musimy tu trochę się "domeblować". Co myślisz o tym, żeby przynieść drugi materac i wtedy będziemy mieć sypialnię a ten pokój będzie bardziej cywilizowany. Tu można by ustawić biurko,żebyś w razie czego miał gdzie się rozłożyć ze swoimi materiałami. Nie sądzę by było tak, że nagle oboje będziemy potrzebować biurka. Wejdą tu jeszcze dwa regały,a w piwnicy są dwa na pewno, a może nawet trzy. I są na pewno jakieś szafki kuchenne. Ja byłam tak wnerwiona tym rozwodem, że nie chciało mi się nawet myśleć o meblowaniu. I musi też tam być jeszcze jedna szafka łazienkowa. Chodź kochany do sypialni, zobaczymy to łóżko zrobione na podwójne. Ale nie zapominaj, moja słodka, że my się nawet na pojedynczym na pewno zmieścimy. Tak, wiem, ale czasem trzeba poleżeć obok siebie.
A wiesz nad czym się zastanawiałam? Powiedz, nie zgadnę. Żeby ten większy pokój zrobić jako sypialnię a tamten jako dzienny. Chodź, wypróbujesz tamto łóżko. Bo żeby było bardziej głupio, to ten pokój jest cichszy, bo jest od tak zwanego podwórka, a tamten od ulicy, którą się włóczą samochody i łażą ludzie. Chodź, przymierzymy się do tamtego łóżka. Materac możemy z piwnicy przynieść dziś, rozpakować go żeby się przez noc napowietrzył, jeżeli nadal tam będzie sypialnia. Jeśli zmieniamy te pokoje, to fachman nam zorganizuje ekipę do przesunięcia rzeczy.
W czasie kolacji Robert powiedział, że w poniedziałek będą mogli obejrzeć to mieszkanie w Miasteczku Wilanów. I jeżeli będzie się ono podobało Ewie, to przeczekają w tym mieszkaniu aż do chwili, gdy będą mogli tam zamieszkać. Wg Spółdzielni od 1 stycznia blok będzie zasiedlany. A jeżeli im, a głównie Ewie się nie spodoba, to będą szukać gdzie indziej mieszkania.
Ale drugą szafę i tak można zmontować. A co do łóżka - naprawdę wolałby żeby to nie była IKEA, bo przecież te deseczki w szybkim tempie się rozlecą. Kwestię finansową ujął krótko - Ewa to się co najwyżej może dokładać, skoro uważa, że jej bardzo zdrowa żywność jest tak bardzo droga. Bo może i Ewa ma drogą tę żywność, ale strasznie mało je. Zabezpieczeniem finansowym będzie też dla nich ziemia, którą pokazała Ewie Alina.
Zaraz po ślubie zrobią notarialnie rozdzielność majątkową i zaraz po tym akcie notarialnym Robert zrobi dla niej darowiznę. W kilka miesięcy później umorzą rozdzielność majątkową. A ten zabieg jest dlatego, że chce by w razie jego śmierci Ewa była zabezpieczona finansowo i żeby nie musiała się tą ziemią dzielić z jego synem. On synowi zapisze notarialnie kawalerkę w spadku. Nie wie co Ewa chce zrobić z tym mieszkaniem, w którym teraz są - on się zgodzi na wszystko co ona o tym postanowi.
Ewa milczała dłuższą chwilę. Wiesz co, to może zamienimy się mieszkaniami i młodemu zapiszesz wtedy te dwa pokoje z kuchnią. Bo jakby na to nie spojrzeć to jest przecież twój syn. To nie jego wina, że wy się rozeszliście i że jego matka jest taka a nie inna. A tamto mieszkanie będzie się wynajmowało i to bez trudu, bo jest w śródmieściu. Przemyśl to, a może i z Aliną omów, ona cię kocha a poza tym to mądra osoba.
Wiem, że nam pieniędzy nie zabraknie, bo jak na razie to oboje nieźle zarabiamy. Tyle tylko, że ty masz znacznie trudniejszą , cięższą, bardziej wyczerpującą pracę. Chciałabym byś brał jak najmniej dyżurów, żebyś mógł więcej odpoczywać bo, nie wiem czemu, ale już nie będziemy młodnieć. Alina wspominała, że Akademia Medyczna chciała byś dawał wykłady - wydaje mi się, że masz naprawdę dużo do przekazania młodym, którzy wybrali medycynę. Odmówiłeś, twierdząc, że jeszcze jesteś za młody. Ale teraz to się z tymi młodymi dogadasz, a za 10 lat najpewniej już nie.
Nie strasz mnie, R. ma teraz prawie 60 lat. Ale on się źle prowadził, pił, palił- no tyle tylko, że chyba mało z wdzięków kobiet korzystał. Palenie to jakoś szybko rzucił, coś mu bardzo szkodziło, po 3 papierosach przestawał mówić. Tak naprawdę to jest alkoholikiem, tak zwanym niepijącym alkoholikiem. Bardzo się pilnuje by przypadkiem się nie skusić. On mnie wielu rzeczy nauczył, właściwie zmusił do tego doktoratu. Jemu też nie wyszło życie osobiste. I to właśnie przez alkohol.To co kiedyś powiedziałaś o chirurgach to prawda. To zawód, w którym cały czas jest się pod presją. Bo życie ludzkie jest kruche. Odkąd jesteś ze mną stałem się spokojniejszy. Gdy operowaliśmy babcię co chwilę powtarzałem sobie- "Ewa we mnie wierzy". Byłem wręcz przerażony, bo cały czas miałem wrażenie, że te kosteczki rozlecą mi się w palcach. Powiedziałem jej rodzinie, żeby zasięgnęli opinii w przychodni medycyny naturalnej co mogą babci zlecić, by się te kosteczki lepiej goiły. Babcia jest w domu i poją ją wyciągiem ze skrzypu polnego. Powiedzieli rodzinie, że gdyby babcia była młodsza to zaleciliby lek zrobiony z kości młodych cieląt. Znam go- powoduje niestety silne zaparcia, ale faktycznie pomaga. I nie podaje się go takim słabowinkom.
R. powiedział mi, że mam szczęście, że mnie zechciałaś i że jesteś okropną ryzykantką wychodząc za mnie.Wcale nie chciałem go na świadka, ale sam się na to miejsce wprosił. On jest chyba bardzo samotny i pomyślałem, że może potrzebna mu jest do trwania przy życiu świadomość, że może się jeszcze komuś na coś się przydać. Bo nawet największe oddanie się pracy nie zastąpi nam czyjegoś uczucia.
Ewa przytuliła się do Roberta - każdy związek jest ryzykiem, jesteśmy tylko ludźmi, zmieniamy się często nie zdając sobie z tego sprawy. Kocham cię ogromnie i nie sądzę bym była ryzykantką. Będę zawsze dbała o to, by nam obojgu było razem dobrze.
c.d.n.