W dwa dni po obejrzeniu "bryczki dla Marty" transakcja została zawarta i Marta stała się właścicielką fiacika "500". Następnego dnia miała "randkę" z Arturem w dzielnicowym Urzędzie Komunikacji i na tę "randkę" przyjechała oczywiście razem z Wojtkiem. Wojtek śmiał się w duchu, bo Artur (znany jako nałogowy podrywacz) był wyraźnie rozczarowany jego obecnością. Na wypowiedź Artura, że pilnuje swej żony niczym Cerber , Wojtek powiedział - nie pilnuję, bo ona się potrafi sama świetnie upilnować, ale nie chcę by się sama użerała z tymi cwaniaczkami od montowania tablic rejestracyjnych i wolę by ten pierwszy raz po długiej przerwie w jeżdżeniu po mieście nie jechała sama. Poza tym chcemy od razu wpaść po pokrowce na tapicerkę i kupić dywaniki i trochę zaopatrzyć samochodzik w najpotrzebniejsze duperele typu żarówki zapasowe, kupić nową linkę holowniczą, bo ta co jest jest jakoś obrzydliwie brudna i kupić nieco niezbędnych płynów w rodzaju zimowego płynu do spryskiwacza, smarowidła do uszczelek no i różne inne pożyteczne a przydatne drobiazgi co nam w oczy wpadną, może jakieś składane kontenerki na zakupy, pokrowiec skórzany na kierownicę, żeby jej łapki nie marzły na kierownicy. I po tej pierwszej jeździe to będziemy wiedzieli czy da radę jeździć bez doszkolenia czy powinna jednak wziąć kilka lekcji u fachowca.
Pomimo tego, że Artur załatwił sprawę tak, że Marta czekała na wyrejestrowanie sprzedanego samochodu i rejestrację nowego zaledwie pół godziny, to wyszli z Urzędu prawie w dwie godziny od chwili wejścia w jego progi. Potem jeszcze demontaż starych tablic rejestracyjnych i montaż nowych też trwał niemal w nieskończoność.
Marta z Wojtkiem zaproponowali, by Artur pojechał wraz z nimi do nich, napiją się w domu porządnej kawy i zjedzą domowe ciasto, co na pewno będzie smaczniejsze niż kawiarniane wypieki. No to wy obaj pójdziecie od razu do domu, a ja wpadnę po Misię do mamy- zapowiedziała Marta. Przecież nie wrócę teraz na zajęcia - przezornie wybrałam dzień praktyk. A co pani studiuje? - spytał Artur. Medycynę estetyczną, mam zamiar zostać magistrem w tej branży i pracować w laboratorium kosmetycznym. W takim, które produkuje kosmetyki dla pań?- spytał Artur.
Te laboratoria opracowują kosmetyki nie tylko dla pań - kremy i pianki do golenia, depilatory, dezodoranty, płyny do włosów itp. i różne inne kosmetyki dla mężczyzn też są opracowywane w takich laboratoriach - wyjaśniła Arturowi Marta. Może wymyślę jakiś nowy kosmetyk dla mężczyzn i będzie na tyle nowatorski, że będzie można go opatentować- zaśmiała się Marta. Mam pod ręką dwa króliczki doświadczalne, czyli tatę i Wojtka, czyli dwie różne wiekiem męskie skóry, mogę eksperymentować. Mam dwa semestry do licencjatu i cztery do magisterium. I uczelnia namawia mnie bym koniecznie dotrwała do magisterium. Bo większość dziewczyn kończy na licencjacie. A że uczelnia jest na drugim brzegu Wisły to Wojtek z moim tatą namówili mnie na kupno samochodu.
Ja tylko trochę się boję jeżdżenia zimą - na ogół tak się składało, że siadałam za kółkiem tylko latem. Nie ma się czego bać - tak jakoś się dziwnie składa, że za kółkiem własnego samochodu każdy jakoś znacznie szybciej nabiera wprawy i odwagi- zapewnił ją Artur. Przez trzy lata a właściwie prawie cztery lata byłem instruktorem na kursach na prawo jazdy. Te samochody, na których praktykują kursanci mają naprawdę ciężki żywot, nie mówiąc o tym jak stargane nerwy mają instruktorzy, bo nie na każdym kursie jest do dyspozycji trenażer. Tak na ogół to one są tylko teoretycznie, nawet gdy stoi takie ustrojstwo. Z reguły są właściwie martwe. Teraz to robię tylko jazdy "doskonalące", co mnie zdecydowanie mniej nerwów kosztuje.
Ja lubię jeździć fiacikami, lubię nieduże samochody. Ale raz jechałam toyotą Avensis - duża bryczka, ale nawet całkiem dobrze mi się nią jechało. No pewnie - samochód to jest samochód- na tej samej zasadzie działa - stwierdził Artur. Zostaje tylko kwestia orientacji w gabarytach, żeby się taką Avensis nie wpychać na miejsce które wystarcza do zaparkowania siedząc na co dzień za kółkiem 126p - dopowiedział Wojtek.
Tak jak było umówione Marta wysiadła nieco wcześniej i poszła do kwiaciarni po Misię. W drodze do domu Misia przeczytała psią prasę a w domu odstawiła taniec radości, że jest również jej ukochany drugi człowiek. Dała się nawet pogłaskać Arturowi, a Wojtek powiedział, że to zapewne dlatego, że obaj już byli w mieszkaniu, więc Misia potraktowała Artura jak swego rodzaju część wyposażenia mieszkania. Aleś ty miły - stwierdził Artur ze śmiechem.
Pierwszy raz był u kogoś, kto mieszka na tym starym już osiedlu WSM i był zachwycony jego lokalizacją i całym osiedlem - że jest świetnie zagospodarowane i całkiem fajne są mieszkania no i osiedle nie "z wielkiej płyty" tylko z cegły. On mieszka na dalekiej Woli, w wieżowcu wybudowanym systemem "wielkiej płyty". A ponieważ mieszka na ósmym piętrze to kilka razy w roku miewa przynajmniej tygodniowy trening zdobywania na piechotę ósmego piętra, co jak zauważył wcale nie jest miłym doznaniem. Poza tym przez rok był w bloku pies wyjący całymi dniami - podobno wył z tęsknoty za swoim panem, który wyjechał na kilka miesięcy. W końcu albo pies umarł z tęsknoty, albo jego pani gdzieś go oddała, albo po prostu przestał wyć. Poza tym, zdaniem Artura otoczenie tych bloków na Woli nie jest miłe.
No bo te wszystkie mrówkowce wcale nie są miłe - stwierdziła Marta. Ale mam znajomą, która mieszka w samym centrum - w budynku przy skrzyżowaniu Kruczej z Alejami Jerozolimskimi. Marzy o przeprowadzce w inną lokalizację - kurz taki, że okna trzeba myć co tydzień, wietrzyć to chyba tylko około północy, a że to mieszkanie własnościowe to bardzo chętnie by je sprzedała, tylko jakoś brak chętnych na kupno. Na razie czeka na mieszkanie na Wilanowie, bo "Miasteczko Wilanów" już pomału zaczyna funkcjonować. A my się przymierzamy do remontu tego mieszkania - chcemy zmodernizować łazienkę i położyć w przedpokoju terakotę imitującą parkiet - powiedziała Marta. Ale oczywiście nie będzie to robione zimą ale może późną wiosną.
A ja się zastanawiam nad zamieszkaniem w Piasecznie - tam też teraz powstają nowe osiedla- zaczekam aż coś wybudują- może wtedy albo coś tam kupię albo się z kimś zamienię, albo spotkam jakąś panienkę z dobrym mieszkaniem.
Piaseczno to prawie Warszawa- stwierdziła Marta. Moja koleżanka napaliła się na nowe osiedle w Mysiadle- to jest przed Piasecznem, bliżej Warszawy i zrezygnowała, bo jedna z dziewczyn w tej spółdzielni, która tam wybudowała bloki powiedziała jej, że osiedle powstało na zasypanych stawach hodowlanych, ale teren nie był zdrenowany i istnieje możliwość, że trzeba będzie jednak go drenować, więc mieszkańcy poniosą koszty tej inwestycji. No i oczywiście dziewczyna straciła chęć na to Mysiadło, co wcale mnie nie dziwi. Teraz trzeba szalenie uważać z nowymi lokalizacjami, bo namnożyło się strasznie dużo nieuczciwych prywatnych inwestorów i wiele osób już umoczyło sporo forsy w tych spółdzielniach, bo inwestorzy splajtowali. A jak prywatny inwestor splajtuje, to pierwszeństwo do odzysku pieniędzy mają państwowe instytucje a nie indywidualni klienci. Klient prywatny jest na szarym końcu kolejki. Będzie pan musiał dobrze uważać, żeby się nie wpakować na taką minę. Lepiej wybrać znaną spółdzielnię, która już wybudowała nie jedno osiedle.
Nie miałem o tym pojęcia - stwierdził Artur, dobrze, że zaczęliśmy o tym rozmawiać. No to teraz już pan ma o tym pojęcie -trzeba dokładnie sprawdzić od jak dawna inwestor jest na rynku- stwierdziła Marta. Poza tym ci prywatni inwestorzy kupują często przecenione, wadliwe materiały budowlane, bo są wszak tańsze. Swoją drogą nie bardzo rozumiem, że takie materiały się sprzedaje. Mam wrażenie, że tak zwana uczciwość ludzi gdzieś się ulotniła i daleko odfrunęła.
Zastanawiałem się nad kupnem kawałka ziemi z domem w Łazach- powiedział Artur- ale raz wracałem do Warszawy bladym świtem i były cholerne korki, bo jechali do pracy ci co mieszkają w tamtych okolicach- a myślałem, że tam mieszkają tylko badylarze.
No bo faktycznie tak jest, tam jest masa szklarni, ale oni to wyjeżdżają ze swoich posiadłości, tak około 4 rano - powiedziała Marta, a ci co pracują w Warszawie to pewnie ruszają wtedy gdy wracają ci z giełdy warzywnej lub kwiatowej. To nieco śmieszne i dziwne, bo teoretycznie życie teraz niby wygodniejsze, jest mnóstwo różnych udogodnień, coraz lepsze samochody, coraz lepsze AGD, a potem się okazuje,że to tylko fasada, za którą niewiele jest na co dzień.
Jak się tak spokojnie zastanowić to życie wcale, biorąc rzecz sumarycznie, nie jest łatwiejsze niż kiedyś. Jeśli ktoś mieszka na Chomiczówce a pracuje na Służewcu to jak "amen w pacierzu" ma naprawdę mało wesoło. Ja dojeżdżam na swoją uczelnię na Pragę i muszę liczyć się z tym, że może mi to zająć godzinę. Z tym, że jeżdżę na 9,00 i w pewnym sensie jeżdżę "pod prąd", bo więcej wszelakich instytucji jest na lewym brzegu Wisły.
No tak, Warszawa powoli robi się molochem- stwierdził Artur. No ale już się wszak buduje metro, jeszcze trochę i ruszy. Muszę sobie to wszystko przemyśleć co dziś usłyszałem. Myśl, chłopie, myśl-myślenie ma kolosalną przyszłość stwierdził Wojtek.
Artur doszedł do wniosku, że się zasiedział, ale jest zachwycony, że się spotkał z Wojtkiem i poznał jego żonę. Zapewnił oboje, że jest niemal w każdej chwili do dyspozycji Marty. Marta wzięła Misię na spacer i odprowadziła do Patrycji, bo chcieli jeszcze z Wojtkiem pojechać do sklepu z akcesoriami samochodowymi. Gdy Marta wyszła Artur powiedział do Wojtka - ty to masz bracie szczęście! Nie dość, że to ładna dziewczyna to na dodatek bardzo mądra. Wy naprawdę tak długo się znacie? No naprawdę, ale parą jesteśmy dopiero od V klasy szkoły podstawowej- przedtem to jakoś się nie dostrzegaliśmy. No naprawdę- to niesamowita historia- orzekł Artur. To jakiś wybryk natury, nie znam pary o tak długim stażu. Panowie się pożegnali serdecznie, zapewniając się wzajemnie, że jednak stare przyjaźnie są ważne.
Gdy Marta wróciła pojechali nowym samochodem na zakupy motoryzacyjne i- co najważniejsze - Marta usiadła za kierownicą mówiąc - tylko uprzedzam cię, że nie będę śmigać i mogę się chwilami bardzo brzydko wyrażać, gdy mnie coś zdenerwuje. Możesz nawet brzydko przeklinać, nie tylko mówić - tylko się nie stresuj, pojedziemy na najbliższą benzynówkę, trzeba nabrać paliwa i zobaczymy co mają w sklepie. Jak widziałem to bardzo ostudziłaś zapał Artura do zmiany mieszkania. No ale teraz naprawdę trzeba uważać z tymi nowymi spółdzielniami. A zauważyłeś, że nie powiedziałam nic o tym, że mamy mieszkanie na Ursynowie? Zauważyłem - i bardzo dobrze, że nie powiedziałaś. Ty zawsze wiesz co można a czego nie powinno się mówić. O której dziś Pati kończy pracę? Dziś będzie do szesnastej. No to fajnie - uczcimy dziś nasz zakup.
c.d.n.