Po dwóch godzinach pobytu Teresa zarządziła odwrót. Franek marudził, że tak krótko byli, ale Teresa była nieugięta, twierdząc, że maleńkiej jest potrzebny spokój i obecność mamusi, która ją będzie tuliła, a nie paplanina gości.
W drodze powrotnej Teresa powiedziała do Kazika - duża ta Anetka i mam wrażenie, że Joanna ją karmi z 15 razy dziennie. Pytałam się czy wie ile ona pokarmu produkuje oraz ile mała zjada, ale ona nie wpadła na pomysł, by to sprawdzić. Na szczęście nie jest u naszego pediatry. Twierdzi, że tamtejsza pani doktor jest bardzo miła i kontaktowa. A dlaczego mówisz, że na szczęście nie są u naszego pediatry- zdziwił się Kazik. Bo zapisując się do niego zaraz by powiedziała, że jest moją przyjaciółką co wcale nie jest przecież zgodne z prawdą. Franek jest moim kolegą, a Joanna tylko jego żoną.
A Franek jest kompletnie zaczadziały ze szczęścia, że jest dziewczynka. Jak dotąd to jedyny wśród moich znajomych facet, który marzył by urodziła się dziewczynka. Fajnie pomalował ten pokój dla małej, ale Joannie się nie podoba, bo wielokolorowe ściany są jej zdaniem nieeleganckie. Ale Franek, gdy margała, że takie kolorowe ściany są nieeleganckie to jej powiedział, że on też jest nieelegancki, a jednak wyszła za niego a poza tym to jest jego dom i cała posesja. A oni mają rozdzielność majątkową. Franek miał jakąś scysję z jej rodzinką, która podejrzewała, że ożenił się z nią z powodu jej mórg, które ona odziedziczy, więc zrobił rozdział. I jest jedna rzecz, o której Joanna nie ma pojęcia - połowa domu i terenu jest własnością jego ojca. To takie zabezpieczenie dla ojca na wypadek gdyby Frankowi coś się stało.
No ale teraz chyba nie jeździ tak często w dość niebezpieczne miejsca - stwierdził tata. Ostatni raz w Maroku to był chyba jeszcze gdy istniał CHZ. Tatku, nie wiem. Ja tylko słucham co on mówi , nie doradzam mu niczego, nie odradzam, to już duży chłopczyk. W każdym razie ma z jej rodziną dość oziębłe kontakty. Najzabawniejsze jest to, że on byłby najszczęśliwszy gdyby Joasia poszła do pracy a on siedziałby z małą w domu. To dzisiejsze ciasto do kawy to było dzieło Franka - powiedział tata. Skąd wiesz? Od jego ojca. Ostatnio on coraz mniej lubi swą synową. Stwierdził, że bardzo się zmieniła od chwili gdy zaszła w ciążę, zrobiła się nieco niemiła. Proste- poczuła grunt pod nogami, bo Franek bardzo już chciał zostać tatusiem- orzekła Teresa. Nie mniej powiedział mi, że poprzestanie na jednym dziecku. Bo jego zdaniem poród był bardzo ciężki, bo dziecko było duże. Dobrze to określił - długie po nim a szerokie po niej.
No fakt -zmieniła się - stwierdził Kazik - zrobiła się wyraźnie bardzo szeroka. No cóż, ciąża z reguły kobietom urody nie dodaje, zwłaszcza gdy się wcina za dwoje - powiedziała Teresa. Zrzuci gdy przestanie karmić. Robiłam ten kabacik dla niej ze dwa numery większy niż jej rozmiary sprzed ciąży i ledwo się w niego wcisnęła. Jak wpadną do niej koleżanki i zobaczy, że je mocno przerasta rozmiarem to się weźmie za siebie. A jeśli ta pani pediatra jest dobra w swoim fachu, to będzie mobilizowała Joannę by nie zapasła małej. Ładna ta Anetka. A gdy się urodziła to miała ciemne włoski i Franek był wręcz przerażony po kim ona ma te ciemne włosy. Ale już ma ciemny blond po Joasi. Ma ładne rączki, długie palce po Franku, zapewne bez trudu za kilka lat oktawę obejmie.
Zjadłbym coś konkretnego - stwierdził Kazik. Pogoda dziś taka bardziej kulinarna niż spacerowa. A co byś "konkretnego" zjadł? Mamy zamrożoną paellę z perliczką, rozmrozimy w mikrofali i ją podpiekę w piekarniku. Jacusiu, a co robi twoja latorośl? Bo tej paelli to jest dużo, może przyskoczy do nas na lunch? Nie wiem co robi, zaraz do niego zapikam. Powiedz mu, że nie będzie zmuszony do kulturalnego odsiedzenia lunchu jeśli ma jakieś wyjściowe plany.
Kolacja też będzie dziś na ciepło tylko jeszcze nie wymyśliłam co wymodzić. Może jakiś eksperyment kulinarny? Jakieś pieczone warzywa? A może lepiej jakąś gęstą zupę. Albo naleśniki z czerwoną soczewicą i marchewką? Tylko któryś z panów dostanie bojowe zadanie starcia marchewki. Ja to mam chyba jakieś zaburzenia - bo ilekroć wracam z Otrębus to zaraz zastanawiam się co ugotować w domu. I ja to mam od zawsze, tylko nie bardzo wiem dlaczego.
Jacek wystukiwał numer Pawła, ale Młody nie odbierał. Co jest - dziwił się Jacek. Nic nie jest, ma chłopak pewnie zajęte obie ręce- zaśmiał się Kazik. A może siedzi za kółkiem, a wtedy się wszak nie odbiera - powiedziała Teresa. Wiesz jakie mandaty walą gdy odbierasz siedząc za kółkiem? A może śpi, bo pogoda taka wredna, że spanie wydaje się najlepszym rozwiązaniem.
Nim dojechali do domu zadzwonił Paweł - tato, odebrać cię skądś? Nie - jedziemy do Kazików i masz zaproszenie na lunch, którego nie musisz po konsumpcji odsiadywać, jeśli nie będziesz miał czasu lub chęci. A na lunch będzie paella z mięsem perliczki. W domu to będziemy najdalej za 10 minut. To ja podjadę w takim razie samochodem. Dopiero co spod prysznica wyszedłem, muszę skalp wysuszyć suszarką. No dobrze synku, tylko wysusz porządnie, weź kurtkę p. deszczową bo mży. Wyłączył telefon i powiedział - no patrzcie ludzie- jakoś nadal jest sam.
No i bardzo dobrze- po co ma się rozmieniać na drobne z jakimiś niewydarzonymi panienkami - czasy takie że znalezienie sensownej dziewczyny wcale nie jest łatwe - skonstatował Kazik. No ale ty przecież znalazłeś- mruknął Jacek. Teresa roześmiała się - ja to byłam koło niego zawsze, znał mnie gdy jeszcze sam był zadatkiem na faceta i nawet szukać nie musiał.
On ją poznał gdy miała nieco poniżej roku - tak dokładnie to nie pamiętam, ale wiem, że już wtedy sama siedziała i byliśmy u jego rodziców w święta Wielkanocne. Kazik to ledwo na nią spojrzał, a Krystian się dziwił, że ona nie umie się bawić klockami, a ja byłem zły, że się żona uparła by iść z nią razem akurat w święta- powiedział tata. Ale potem to często bywaliśmy z nią razem, a obaj bracia traktowali ją po dżentelmeńsku.
Teresa śmiała się - oni obaj mnie po prostu tolerowali, oni byli bardzo dobrze wytresowani. Gdyby rodzice Kazika żyli to pewnie by rozpieszczali Alka, bo to tak jakoś jest, że gdy własne dzieci trzyma się na krótkiej smyczy to się potem wnuki rozpieszcza. No nie powiesz córeńko, że ja rozpieszczam Alka. Teresa uśmiechnęła się - no nie rozpieszczasz, ale jesteś zawsze na każde jego wezwanie. A na krótkiej smyczy to trzymała mnie głównie mama, nie ty. Przypomnij sobie, jak podkradałeś mamie bakalie gdy piekła ciasto na święta. Nie podkradałem tak naprawdę, mama zawsze miała dla ciebie jakiś zapas. Tak bardzo żałuję, że odeszła nim się twoje życie ułożyło zgodnie z jej marzeniami. Bo ona i mama Kazia widziały was w swych marzeniach na ślubnym kobiercu.
Tatku, ja wcale nie chciałem się żenić z Anką, w moich planach to miało być 15 minut dla zdrowia- tłumaczyłem to ojcu i nie chciałem do tego wykorzystywać Tesi, wtedy wciąż uważałem ją za dziecko. A zaraz potem Tesię "wyrwał" Robert i ożenił się z nią. A teraz to Anka w zaświatach, Robert nie wiadomo gdzie, a my mamy prawdziwą rodzinę i cudownego synka - powiedział Kazik. A do ślubu z Anką zmusił mnie ojciec. Byłem wtedy strasznie naiwny, nie podejrzewałem, że dziewczyna może współżyć jednocześnie z trzema facetami, byłem pewny, że robią to tylko pewne panie zawodowo. Teraz wiem, że mój ojciec był straszliwym idealistą. Przyszło mi w tej chwili do głowy, że ty Jacku i ja, dowiedzieliśmy się o pewnych faktach z naszej przeszłości właśnie głównie dzięki temu, że niektóre panienki pisały pamiętniki. Ty, dzięki pamiętnikowi dowiedziałeś się, że masz syna a ja dzięki pamiętnikowi Anki dowiedziałem się, że to nie ja byłem sprawcą jej ciąży, tylko sobie z trzech facetów wybrała właśnie mnie na męża. Bo do drobiazgowych kobiet nie należała- liczył się seks a nie jego skutki.
No to koniec zwierzeń - zarządziła Teresa. Gdy wysiadali pod blokiem z samochodu zaraz za nimi zaparkował Paweł. Wujek Paweł - ucieszył się Alek, a Teresa powiedziała- zawsze dziecko do dziecka ciągnie. Pojedziemy dwiema windami, Alek będzie miał radochę. W domu mały opowiadał Pawłowi, że wujek Franek ma w domu malusieńką dziewczynkę, która tylko leży i ma malutkie rączki i ciągle śpi. Pokazał też, że Dunia polizała go raz w tył główki, Paweł obejrzał i zapewnił malca, że nic się nie stało, nie ma śladu. Najbardziej rozbawił mały Pawła, gdy mu pokazywał jak mała jest córeczka Franka, bo z rozstawu rączek Alka wynikało, że mała ma długość około 40 centymetrów.
Paweł przywiózł z domu mus malinowy własnej roboty, czym zdobył natychmiast dodatkowe punkty u Alka, dla którego maliny były najpyszniejszymi owocami pod słońcem. W związku z tym na deser były "fałszywe lody", czyli mocno schłodzona bita śmietana polana musem malinowym, a mały po raz pierwszy sam ją jadł łyżeczką tak starannie, że nie ucierpiał przy tym ani obrus ani wytworny śliniaczek małego. Oczywiście zaraz wszyscy na wyścigi go chwalili, aż Teresa poprosiła by przestali, bo za chwilę to mały pęknie z dumy.
Po obiedzie Teresa wręczyła Pawłowi małą kopertę, którą dał jej dla niego Franek. Paweł ją wziął do ręki, pomacał, powiedział "hmm" i schował do swojej saszetki. Nie przeczytasz listu miłosnego?- spytała Teresa. W domu przeczytam i wtedy do was zatelefonuję, jeśli to będzie coś ciekawego. Teraz chcę się wami nacieszyć bo lubię gdy jesteśmy w komplecie.
Stół "obiadowy" zamienił się szybko w stół do gier, a kostką do gry gdy miał rzucać "dadek Tadek" rzucał Alek, który wspólnie z dziadkiem przesuwał pionki i skrupulatnie liczył punkty na kostce a potem na planszy. Kazik się śmiał, że hodują w domu małego hazardzistę. Jacek się śmiał, że naprawdę są nietypową rodziną, bo większość to hoduje co najwyżej małego żarłoka lub pijaka, a to biedne dziecko ma niemal trzy lata i nie wie jak wygląda butelka wina lub wódki na stole i nie zna hymnu narodowego "sto lat".
Ale my z Kazikiem i Krisem też nie widywaliśmy na stole butelek wina lub wódki i nie śpiewaliśmy 100 lat z okazji jakiegoś uroczystego "posiadu" rodziców przy stole. A po jedzeniu to zawsze byliśmy wyrzucani do innego pokoju i musieliśmy być cicho - powiedziała Teresa. A Kazik dodał - mieliśmy dawać Tesi dobry przykład. A ona to była taka cicha, nieco wystraszona myszka, a gdy coś brała do ręki to tak ostrożnie jakby to ją miało oparzyć lub ugryźć. W ogóle to miałem przechlapane, bo zawsze musiałem dawać dobry przykład wpierw Krystianowi, którego długo kiepsko tolerowałem, no a potem to i jemu i jej. Mowy nie było żebym mógł być w gabinecie taty gdy on pracował a efekt tego taki, że teraz gdy pracuję w domu to u mnie na kolanach albo siedzi Alek albo Teresa, ewentualnie Alek sam się bawi budując domy z klocków. Alek wie, że ja pracuję i jest wtedy cichutko. Dzięki jego obecności co dwie godziny staram się robić krótką przerwę. Nie chcę być takim "niedosiężnym tatą", jakim był mój ojciec.
Ty Kaziku masz ogromnie dużo cech swojej mamy, a Krystian waszego taty - powiedział tata. W twojej mamie było znacznie "więcej człowieka", jak to określała moja żona. A one bardzo się przyjaźniły. Coś tak jak teraz Tesia i Alina. Twoja mama miała w sobie wiele ciepła i zrozumienia dla innych. Często myślę o twoich rodzicach. Tatku, a my obaj z Krisem kochamy cię jakbyś był naszym ojcem - powiedział cicho Kazik.
c.d.n.