czwartek, 25 maja 2023

Lek na wszystko? -120

 Po dwóch godzinach pobytu Teresa zarządziła odwrót. Franek marudził, że tak krótko byli, ale Teresa  była nieugięta, twierdząc, że maleńkiej jest potrzebny spokój i obecność mamusi, która ją będzie  tuliła,  a nie paplanina  gości.

W drodze powrotnej Teresa powiedziała do Kazika - duża ta  Anetka i mam wrażenie, że Joanna ją karmi z 15 razy dziennie. Pytałam  się czy  wie ile ona pokarmu produkuje oraz ile mała  zjada, ale ona nie wpadła na pomysł, by to sprawdzić. Na  szczęście nie jest u naszego pediatry. Twierdzi, że tamtejsza pani doktor jest bardzo miła i kontaktowa. A dlaczego mówisz, że na  szczęście nie są u naszego pediatry- zdziwił się Kazik. Bo zapisując  się  do niego zaraz by powiedziała, że jest moją przyjaciółką co wcale nie jest przecież  zgodne  z prawdą. Franek jest  moim kolegą, a Joanna tylko jego żoną.

A Franek jest kompletnie  zaczadziały ze szczęścia, że jest dziewczynka. Jak dotąd to jedyny wśród moich  znajomych  facet, który marzył by urodziła się dziewczynka. Fajnie pomalował ten pokój  dla małej, ale Joannie  się nie podoba, bo wielokolorowe ściany są jej  zdaniem nieeleganckie. Ale Franek, gdy margała, że takie kolorowe ściany są nieeleganckie to jej powiedział, że on też jest nieelegancki, a jednak wyszła  za niego a poza  tym to jest jego dom i cała posesja.  A oni mają rozdzielność majątkową. Franek miał jakąś scysję z jej rodzinką, która podejrzewała, że ożenił się  z nią z powodu jej mórg, które ona odziedziczy, więc zrobił rozdział. I jest jedna  rzecz, o której Joanna nie ma  pojęcia - połowa domu i terenu jest własnością jego ojca. To takie zabezpieczenie dla ojca  na wypadek gdyby Frankowi coś się stało. 

No ale teraz chyba nie jeździ tak często  w dość niebezpieczne  miejsca  - stwierdził tata. Ostatni raz  w Maroku to był chyba jeszcze gdy istniał CHZ.  Tatku, nie wiem. Ja tylko  słucham  co on mówi , nie doradzam mu niczego,  nie odradzam, to już duży chłopczyk. W każdym razie ma z jej rodziną dość oziębłe kontakty. Najzabawniejsze jest to, że on byłby najszczęśliwszy gdyby Joasia poszła  do pracy a on siedziałby z  małą  w domu. To dzisiejsze ciasto do kawy to było dzieło Franka - powiedział tata. Skąd  wiesz?  Od jego ojca. Ostatnio on  coraz  mniej lubi swą  synową. Stwierdził, że bardzo się zmieniła od chwili gdy zaszła  w ciążę, zrobiła  się nieco niemiła.  Proste- poczuła grunt pod  nogami, bo Franek bardzo już  chciał zostać tatusiem- orzekła Teresa.  Nie mniej powiedział mi, że poprzestanie na jednym  dziecku. Bo jego zdaniem  poród był bardzo ciężki, bo dziecko było duże. Dobrze to określił - długie po nim a szerokie po niej.

No fakt -zmieniła się - stwierdził Kazik - zrobiła  się wyraźnie bardzo szeroka. No cóż, ciąża z reguły kobietom urody nie dodaje, zwłaszcza gdy  się wcina za dwoje - powiedziała Teresa. Zrzuci gdy przestanie karmić. Robiłam ten kabacik dla  niej ze dwa numery większy niż jej rozmiary sprzed  ciąży i ledwo się w niego wcisnęła. Jak wpadną do niej  koleżanki i zobaczy, że je mocno przerasta rozmiarem to się weźmie  za siebie. A jeśli ta pani pediatra jest dobra w swoim  fachu, to będzie  mobilizowała Joannę by nie  zapasła  małej. Ładna  ta Anetka. A gdy  się urodziła  to miała ciemne włoski i Franek był wręcz przerażony po kim ona ma te ciemne włosy. Ale już ma ciemny blond po Joasi. Ma ładne rączki, długie palce po Franku, zapewne  bez trudu za kilka lat oktawę obejmie.

Zjadłbym coś konkretnego - stwierdził Kazik. Pogoda dziś taka bardziej kulinarna niż spacerowa. A co byś "konkretnego" zjadł?  Mamy zamrożoną paellę z perliczką, rozmrozimy w mikrofali  i ją podpiekę w piekarniku. Jacusiu, a co robi twoja latorośl? Bo tej paelli to jest dużo, może przyskoczy do nas na lunch? Nie wiem co robi, zaraz do niego zapikam. Powiedz mu, że nie będzie  zmuszony do kulturalnego odsiedzenia lunchu jeśli ma  jakieś  wyjściowe plany.   

Kolacja też będzie  dziś na ciepło tylko jeszcze nie wymyśliłam co wymodzić. Może jakiś eksperyment kulinarny? Jakieś pieczone warzywa? A może lepiej jakąś gęstą zupę. Albo naleśniki z czerwoną soczewicą i marchewką? Tylko któryś z panów dostanie  bojowe zadanie starcia marchewki. Ja to mam  chyba jakieś zaburzenia - bo ilekroć wracam z Otrębus to zaraz zastanawiam się co ugotować  w domu. I ja  to mam od  zawsze, tylko nie bardzo  wiem dlaczego.

Jacek wystukiwał numer Pawła, ale Młody  nie odbierał. Co jest - dziwił się Jacek. Nic nie jest, ma  chłopak pewnie zajęte obie ręce- zaśmiał  się Kazik. A może siedzi za kółkiem, a wtedy się wszak nie odbiera - powiedziała Teresa. Wiesz jakie mandaty walą gdy odbierasz siedząc  za kółkiem?  A może śpi, bo pogoda taka wredna, że spanie wydaje  się najlepszym rozwiązaniem.

Nim dojechali  do  domu zadzwonił Paweł - tato, odebrać cię skądś? Nie - jedziemy do Kazików i masz  zaproszenie na lunch, którego nie musisz po konsumpcji odsiadywać, jeśli nie będziesz  miał czasu lub chęci. A na lunch  będzie paella z mięsem perliczki.  W domu to będziemy najdalej za 10 minut. To ja podjadę w takim razie samochodem. Dopiero co spod prysznica  wyszedłem, muszę skalp wysuszyć suszarką. No dobrze synku, tylko wysusz porządnie, weź kurtkę p. deszczową bo mży. Wyłączył telefon i powiedział - no patrzcie ludzie- jakoś nadal jest sam.

No i bardzo  dobrze- po co ma  się rozmieniać na  drobne z jakimiś niewydarzonymi panienkami - czasy takie że znalezienie sensownej dziewczyny wcale nie jest łatwe - skonstatował Kazik. No ale  ty przecież znalazłeś- mruknął Jacek. Teresa  roześmiała  się - ja to byłam koło niego  zawsze, znał mnie gdy jeszcze  sam był zadatkiem na  faceta i nawet  szukać nie musiał.  

On ją poznał gdy miała nieco poniżej roku - tak dokładnie to  nie pamiętam,  ale  wiem, że już wtedy sama siedziała i byliśmy u jego rodziców w  święta Wielkanocne. Kazik to ledwo na nią spojrzał, a Krystian się dziwił, że ona nie umie  się bawić klockami,  a ja  byłem zły, że się żona uparła  by iść  z nią razem  akurat w święta-  powiedział tata. Ale potem to często bywaliśmy z nią razem, a obaj bracia traktowali  ją po dżentelmeńsku.  

Teresa  śmiała  się - oni obaj mnie po prostu tolerowali, oni byli bardzo dobrze  wytresowani. Gdyby rodzice Kazika żyli to pewnie by rozpieszczali Alka, bo to tak jakoś jest, że gdy własne  dzieci trzyma  się na krótkiej smyczy to się potem  wnuki rozpieszcza. No nie powiesz córeńko, że ja rozpieszczam Alka. Teresa uśmiechnęła  się  - no nie  rozpieszczasz, ale  jesteś zawsze na każde jego wezwanie. A na krótkiej smyczy to trzymała mnie głównie mama, nie  ty. Przypomnij sobie, jak podkradałeś mamie bakalie gdy piekła  ciasto na święta. Nie podkradałem  tak naprawdę, mama zawsze miała dla ciebie jakiś  zapas. Tak bardzo  żałuję, że odeszła nim  się twoje  życie ułożyło zgodnie  z jej marzeniami. Bo ona i mama Kazia widziały was w  swych marzeniach na ślubnym kobiercu.  

Tatku, ja  wcale nie  chciałem się żenić z Anką, w moich planach to miało być 15 minut dla  zdrowia- tłumaczyłem to ojcu i nie chciałem do tego wykorzystywać Tesi, wtedy wciąż uważałem ją  za dziecko. A zaraz potem Tesię "wyrwał" Robert i ożenił  się z nią. A teraz to Anka  w zaświatach, Robert nie  wiadomo gdzie, a my mamy prawdziwą rodzinę i cudownego synka - powiedział Kazik. A do ślubu z Anką zmusił mnie ojciec. Byłem wtedy strasznie naiwny, nie podejrzewałem, że dziewczyna może  współżyć jednocześnie z trzema facetami, byłem pewny, że robią  to  tylko pewne panie zawodowo. Teraz wiem, że mój ojciec był straszliwym idealistą.  Przyszło mi w tej  chwili do głowy, że ty Jacku i ja, dowiedzieliśmy  się o pewnych faktach  z naszej przeszłości właśnie głównie dzięki temu, że niektóre panienki pisały pamiętniki. Ty, dzięki pamiętnikowi dowiedziałeś  się, że masz  syna  a ja dzięki pamiętnikowi Anki dowiedziałem  się, że to nie ja byłem sprawcą jej ciąży, tylko sobie z trzech facetów wybrała  właśnie  mnie na męża. Bo do drobiazgowych kobiet  nie należała- liczył się seks a nie jego skutki.

No to koniec zwierzeń - zarządziła Teresa. Gdy wysiadali pod blokiem z samochodu zaraz za nimi zaparkował Paweł. Wujek Paweł - ucieszył się Alek, a Teresa powiedziała- zawsze  dziecko do  dziecka  ciągnie. Pojedziemy dwiema windami, Alek będzie miał radochę. W domu mały opowiadał Pawłowi, że wujek Franek ma w domu malusieńką dziewczynkę, która tylko leży i ma malutkie rączki i ciągle śpi. Pokazał też, że Dunia polizała go raz w tył główki, Paweł obejrzał i  zapewnił malca, że nic  się nie stało, nie ma  śladu. Najbardziej rozbawił mały Pawła, gdy  mu pokazywał jak mała jest córeczka Franka, bo z rozstawu rączek Alka wynikało, że mała ma długość około 40 centymetrów.  

Paweł przywiózł z domu mus malinowy własnej roboty, czym zdobył natychmiast  dodatkowe punkty u Alka, dla którego maliny były najpyszniejszymi owocami pod słońcem. W związku  z tym na deser były "fałszywe lody", czyli mocno schłodzona bita śmietana polana musem malinowym, a mały po raz pierwszy sam ją jadł łyżeczką tak starannie, że  nie ucierpiał przy tym ani obrus ani wytworny śliniaczek małego. Oczywiście zaraz wszyscy na  wyścigi go chwalili, aż Teresa poprosiła by przestali, bo za chwilę to mały pęknie z dumy. 

Po obiedzie Teresa wręczyła Pawłowi małą kopertę, którą dał jej dla niego Franek. Paweł ją wziął do ręki, pomacał, powiedział "hmm" i schował do swojej saszetki. Nie przeczytasz listu miłosnego?- spytała Teresa. W domu przeczytam i wtedy do was zatelefonuję, jeśli to będzie coś ciekawego. Teraz chcę się wami nacieszyć bo lubię gdy jesteśmy w komplecie. 

Stół "obiadowy" zamienił się szybko w stół do gier, a kostką do gry gdy miał rzucać   "dadek Tadek" rzucał Alek, który wspólnie z dziadkiem przesuwał pionki i skrupulatnie liczył punkty na kostce a potem na planszy. Kazik się śmiał, że hodują w domu małego hazardzistę. Jacek się śmiał, że naprawdę są nietypową rodziną, bo większość to hoduje co najwyżej małego żarłoka lub pijaka, a to biedne  dziecko ma niemal trzy lata i nie wie jak wygląda  butelka wina lub wódki na stole i nie  zna hymnu narodowego "sto lat". 

Ale my z Kazikiem i Krisem też nie widywaliśmy na stole butelek wina lub  wódki i  nie śpiewaliśmy 100 lat  z okazji jakiegoś uroczystego "posiadu" rodziców przy  stole.  A po jedzeniu to zawsze byliśmy wyrzucani do innego pokoju i musieliśmy być cicho - powiedziała Teresa.  A Kazik dodał - mieliśmy dawać Tesi dobry przykład. A ona to była taka cicha, nieco wystraszona myszka, a gdy coś brała do ręki to tak ostrożnie jakby to ją miało oparzyć lub ugryźć. W ogóle to miałem przechlapane, bo zawsze musiałem dawać dobry przykład  wpierw Krystianowi, którego długo kiepsko tolerowałem, no a potem to i jemu i jej. Mowy nie  było żebym mógł być w gabinecie taty gdy on pracował a efekt tego taki, że teraz gdy pracuję w domu to u mnie na kolanach albo siedzi Alek albo Teresa, ewentualnie Alek sam  się bawi budując domy z klocków. Alek wie, że ja pracuję i jest wtedy cichutko. Dzięki jego obecności co dwie godziny staram się robić krótką przerwę. Nie  chcę być takim "niedosiężnym tatą", jakim był mój ojciec.

Ty Kaziku masz ogromnie  dużo cech swojej mamy, a Krystian waszego taty - powiedział tata. W twojej mamie było znacznie  "więcej człowieka", jak to określała moja  żona. A one bardzo się przyjaźniły. Coś tak jak teraz Tesia i Alina. Twoja mama miała  w sobie  wiele ciepła i zrozumienia  dla innych. Często myślę o twoich rodzicach. Tatku, a my obaj z Krisem kochamy cię jakbyś był naszym ojcem - powiedział cicho Kazik.

                                                                         c.d.n.