piątek, 2 grudnia 2022

Lek na wszystko? -16

W świąteczny  poranek obudzili  się bliżej  południa  niż innej pory dnia.  Teresa leżąc w objęciach Kazika myślała o tym, że jest jej niewymownie  dobrze gdy  się tak leni  w objęciach męża.  Przywarła  całym  ciałem do Kazika  mówiąc- jeśli kiedyś  ci  się  znudzę i ode mnie odejdziesz to umrę. Chyba powinnam iść do psychiatry, szalenie  się od  ciebie uzależniłam. Teraz  zaczynam w pewien  sposób  rozumieć tych  co  się od  czegoś  uzależnili. 

Kazik uniósł się na łokciu,  popatrzył na  nią uważnie i powiedział - nie licz na to, że mi się  znudzisz. Znamy się niemal 10 lat, tak  dokładnie to dziewięć lat i  cztery  miesiące, a kocham  cię nieprzerwanie już pięć lat. Nie uwodziłaś mnie  nigdy, a ja i tak się w tobie zakochałem i naprawdę cię pokochałem. Usiłowałem, naprawdę bardzo  się starałem zabić  w  sobie  tę miłość, zamienić ją  tylko i wyłącznie  w przyjaźń, ale widocznie los mi  sprzyjał, bo się Robert znarowił. On zawsze skakał z kwiatka na kwiatek, umiał uwodzić kobiety i zawsze miał którąś przy sobie. Nawet mu tej umiejętności  zazdrościłem no i był ode mnie młodszy o te pięć lat, rówieśnik Krystiana. Zawsze mu zazdrościłem, że  każdej  bez  wyjątku umiał walnąć jakiś  komplement, nawet  gdy nie był nią  zainteresowany. I właściwie  to on  nie latał  za nimi a one  za nim. Ale ja za nim nie latałam - powiedziała Teresa.  Fakt, nie latałaś-potwierdził Kazik- i po raz pierwszy to on za tobą  latał. 

Tak, latał jak  nakręcony a ja popełniłam błąd - nie miał mnie przed ślubem. Jest wielce możliwe, że  gdybym żyła  z nim przed ślubem to wcale  by nie  został moim mężem, bo pod  tym  względem to raczej  nie był mistrzem - dbał tylko o siebie. Myślałam, że to ze mną jest coś  nie tak, nawet byłam z tym problemem u ginekologa, ale on wysłuchawszy wszystkiego stwierdził, że to nie  moja wina a partnera. Powinnam  była  wtedy zamiast to  wszystko  powiedzieć Robertowi  to  się  z nim po prostu od razu rozwieść, a nie łudzić  się, że się "dotrzemy". A ja, kompletna idiotka, nakupowałam  książek, powiedziałam  mu w czym rzecz i.......sama chyba tym  właśnie  doprowadziłam do tej sytuacji, że się "sprawdzał" z innymi. Pan ginekolog powiedział mi wtedy, że z przeprowadzonych badań w kwestii satysfakcji z seksu wynika, że  zaledwie 10% kobiet osiąga orgazm podczas stosunku i niestety jest to wina mężczyzn, bo  większość  z nich nie ma  pojęcia o grze  wstępnej, która jednak powinna być dostatecznie  długa. I  że tak na oko to z 80% panów ma  zerowe pojęcie o seksie i o anatomii kobiety więc nic  dziwnego, że jest jak jest. 

No to masz naprawdę dobrego i mądrego lekarza - stwierdził Kazik.  Tak - miły i bardzo kulturalny facet, nim otworzył własny gabinet pracował w poradni rodzinnej kilka lat - zarekomendowała Teresa  swego lekarza. I gdy któraś  z pacjentek jest w ciąży to zawsze przynajmniej raz chce  się z przyszłym tatusiem spotkać w gabinecie. Jest w Warszawie kilku takich dobrych  lekarzy tej  specjalności.

Kochanie moje - a śniadanko chcesz  zjeść w łóżeczku czy wolisz przy stole?- spytał Kazik. Przy stole, siedząc na twoich kolanach.Tylko musisz wskoczyć w jakąś ciepłą  piżamę, może w tą flanelówkę w krateczkę? ona jest bardzo ładna. Dobrze Kwiatuszku i założę nawet ciepły szlafrok, przywiozłem go  sobie kiedyś z Londynu. I załóż skarpetki, koniecznie - dodała Teresa. Ja też założę piżamkę pod ten cieplusi szlafroczek. Coś chłodnawo w  mieszkaniu. Szykowanie  śniadania szło dość opornie, bo wciąż było przerywane pieszczotami i razem ze zjedzeniem  trwało ponad  godzinę. Po śniadaniu, jak  stwierdził Kazik, należał im  się odpoczynek, po "odpoczynku"  znów  zapadli w drzemkę i dopiero po godzinie 15,00 postanowili, że jednak wstaną. 

Około 16,00 zadzwonił tata, dziękując za smartfona i mówiąc, że  chyba  będzie musiał przejść jakieś przeszkolenie, więc Kazik powiedział, że najlepiej  będzie jeżeli po prostu przyjdzie, w ramach  codziennego spaceru,  do nich. I wtedy razem zjedzą obiad. Potem zatelefonował Krystian z podziękowaniem za uratowanie ich od śmierci głodowej i doniósł, że dopiero co dojechali do  domu Ali,  w którym jest tak ciepło jak w  chłodni. Ty się ciesz braciszku, że  zasięg jest, śmiał się Kazik. Okazało się, że po wigilii nie dojechali do tych Otrębusów, bo były problemy z jazdą poza miastem, zawrócili do Warszawy i udało mu się przekonać  Alę, by zanocowała u niego, bo on nie z tych którzy  rzucają się na  wszystko co przypomina choć  trochę  dziewczynę.  No i zobaczywszy jak ona na tym  zadupiu mieszka to stanie na głowie  by jak najszybciej zamieszkała w Warszawie. I jest nawet w stanie  zaproponować jej, by do czasu spuszczenia tego domu jakiemuś  amatorowi mieszkała u niego - on ma  w końcu trzy pokoje  z kuchnią, więc  nie powinno to być problemem. On w domu to tylko śpi, na ogół cały dzień go nie ma, jada na  mieście, wraca przeważnie bardzo późno.  Ledwo by się w tym domu widywali. 

Dom Ali faktycznie jest duży, meble  nadają  się głównie do pokoi, które  mają powyżej  dwudziestu  metrów kwadratowych powierzchni a  salon w tym domu to ma  ze 40 metrów  kwadratowych. Meble nadają się do wstawienia do DESA - piękne ale  nie  do współczesnych mieszkań miejskich. Ogród niestety też  spory. Na razie przy pomocy młotka i śrubokrętu otworzył biurko i Ala je przeszukuje. Jak  dotąd znalazła namiary na jakiegoś notariusza, może tam był sporządzany  zapis testamentowy. Tu jest  cała  fura  teczek, to może jeszcze  coś   się znajdzie.  

Teresa poprosiła, by do telefonu podeszła  Ala. Alutko, zabezpiecz dom by rury nie popękały gdy będzie  stał pusty, weź spakuj wszystkie dokumenty i cenne rzeczy i trochę  swoich i przywieźcie je do Warszawy, możesz je wrzucić do nas albo do graciarni w  taty mieszkaniu. Możesz mieć  zaufanie  do Krystiana, więc rozważ jego propozycję. A sąsiadów tych zza płotu poproś by dopilnowali chaty, bo ty  wyjeżdżasz. Zostaw im klucz od  chałupy by mogli zaglądać do pieca. Powiedz, że gdy  wrócisz dostaną forsę za pilnowanie. Skłam, że ciotka chora i musisz jej pomóc. I zadzwoń gdy dojedziecie do Warszawy.

No to widzę, że mojemu braciszkowi ta Ala przypadła  do gustu, skoro jest  skłonny udzielić jej schronienia u siebie. Bo niestety, posiadanie własnego wolno stojącego  domu to w tym kraju jest  dość kłopotliwe i znam całą masę takich, którzy straszliwie byli napaleni na posiadanie własnego domu i ogrodu i po kilku latach przeżywali po raz  drugi wielką radość gdy im się udawało sprzedać ów dom. Bo fajnie było dopóki dzieci były malutkie, a pierwsze problemy powstawały gdy szły do szkoły,   zwłaszcza gdy szły do liceum. Kilku moich kolegów z pracy całkiem niedawno wróciło do Warszawy, bo codzienne dojazdy do pracy i powroty oraz wożenie dzieci do  szkół z lekka im  wychodziło nosem. Dzięki za rekomendacje  dla Krystiana - on jej krzywdy nie  zrobi, tata nas  nauczył szacunku do kobiet i wbił do głów, że trzeba je chronić a nie wykorzystywać. Bardzo żałuję, że rodzice nie  doczekali się tego, że jesteśmy razem. Kochanie, ja jednak pójdę po tatę, bo może jest ślisko. Tylko go uprzedzę, że po niego wpadnę. Teresa uśmiechnęła  się - kochany jesteś, dziękuję  ci. A ja tymczasem zrobię surówkę. Nie  zapraszam na obiad Ali i Krystiana, bo im tego jedzenia wystarczy na całe święta, załadowałam każdemu na  dwa dni. Niech się sami wzajemnie o siebie troszczą, to się może i zaprzyjaźnią. Nooo, nie byłoby źle- stwierdził Kazik. Jak znam życie to Krystian gdzieś jutro wyciągnie Alę na obiad. Stawiam na Bristol. Dziś to na pewno będą do północy grzebać w tych przywiezionych  papierach. Byłoby  dobrze  gdyby jednak  coś znaleźli.

Ślisko nie  było, dozorcy czyli mówiąc obecnym językiem - gospodarze domów - starannie oczyścili chodniki i jezdnie  osiedlowe. Kazik wyekspediował tatę  windą na górę a sam  został by nieco odśnieżyć swój  samochód. To odśnieżanie samochodu  nie było jego ulubionym zajęciem, zwłaszcza wtedy, gdy rano wyruszał do pracy. Psiuknął na  wszelki  wypadek  nieco odmrażacza do zamków, odsunął wycieraczki od  szyb i pojechał na górę. Na obiad był barszcz czerwony z młodą czerwoną fasolą,  na drugie  danie indyk w curry i do niego do wyboru albo  makaron albo pieczone  w piekarniku kopytka z ziemniaków. Surówka  była typową "ze wszystkiego" co się  surowe nadaje  do jedzenia, łącznie z małymi różyczkami kalafiora.

W czasie  gdy Kazik poszedł po tatę, Teresa  dostała sms od Ali, krótki, ale  rozśmieszył Teresę: "Jest źle, bo K. mi się podoba. I ma anielską cierpliwość". Teresa odpisała -"to takie wady w tej rodzinie". Teraz pokazała ten  sms  Kazikowi. Też  się roześmiał i powiedział- no i  dobrze, są dorośli, oboje  wolni, będę tylko i  wyłącznie obserwatorem. No ale z tym, że on ma  anielską cierpliwość to bym polemizował. 

Nie masz nawet pojęcia  jaki byłem niezadowolony, że się urodził chłopak. Byłem przekonany, że mi zaraz poniszczy wszystkie samochodziki. Podobno, bo ja tego nie pamiętam, gdy mama już wróciła z nim ze szpitala to wpierw się zapytałem czy nie mogli jednak "przynieść  ze  szpitala dziewczynki bo  nie  chcę mu dawać swoich  samochodzików", tata się uśmiechnął, odwinął z kocyka tę żywą lalkę i powiedział: przypatrz się i pomyśl na co takiemu maleńkiemu  dziecku przydałby się nawet najmniejszy twój samochodzik - on ma dopiero kilka dni- niczego nie weźmie do swojej rączki, jeszcze nie rozpoznaje twarzy, jedyne co umie to ssać i płakać gdy mu źle. No i wtedy jakoś go zaakceptowałem. Teresa śmiała  się - no jasne, skoro samochodziki  były bezpieczne to już  mogłeś  go zaakceptować. A teraz  to się nawet kochacie i wzajemnie o  siebie  martwicie. Masz rację kochanie. A wiesz, że on Anki   zupełnie  nie tolerował? Nawet nie był na naszym  ślubie ani na  weselu. Wyjechał tydzień wcześniej do Rzymu i tylko zatelefonował dzień wcześniej, że nie ma jak wrócić, bo jest w Neapolu i nie ma samolotu do Warszawy. No to jestem  dumna i blada, że mnie jakoś zaakceptował.  Znał cię wcześniej, bo przecież  znał Roberta, za którym  nie przepadał, bo Robert zawsze mu  wytykał, że jest te pięć lat młodszy a więc ma mniej doświadczenia i rozeznania. Ale gdy się dojdzie do dwudziestki to ta  różnica  wieku niweluje  się. 

Teresa przyniosła albumy, które kupił  Kazik i oglądając je zachwycali się ich zawartością. Wiesz  kochanie, mówiła mi ta pani w księgarni, że niedługo będzie też w sprzedaży album  Alfonsa  Muchy - będę tam co kilka  dni  zaglądał i gdy tylko się pokaże to go dla  ciebie kupię.  A ja gdzieś widziałem album o Tiffanym- powiedział tata. Gdy tylko sobie przypomnę gdzie go widziałem to po niego pojadę. Och, on to projektował  i produkował przepiękne witraże. Jest w  Warszawie sklep,  w którym  można  kupić lampy z witrażowymi kloszami, muszę tylko przejrzeć  swoje zapiski - stwierdziła  Adela. To gdzieś na trasie NS pomiędzy Elektoralną a Aleją Solidarności. Taki  mały  sklepik po prawej  stronie, gdy  się  jedzie na północ. Byłam tam nawet kiedyś.Tylko że ja potrzebowałam czegoś od zaraz, a tam  tylko były wzory i trzeba  było czekać na  realizację  zamówienia kilka  dni.

                                                                                   c.d.n.