środa, 15 grudnia 2021

Spóźnione uczucia - 14

 Bladym piątkowym świtem, wytrenowany przez lata odruch budzenia się o szóstej rano, zmusił Mietka do otwarcia oczu, ale w porę  przypomniał sobie, że dziś ma dzień wolny, więc zamiast jak zawsze delikatnie budzić Helenę pocałunkami popatrzył tylko na nią, pomyślał o tym , jaki to z niego szczęściarz i mocniej ją tylko do siebie  przytulił. W chwilę później spał z powrotem.
Obudził go przerażający sen, że Helena go porzuciła. Rzeczywiście był sam w łóżku, a że jeszcze  nie bardzo był przytomny ogarnęło go przerażenie, ale właśnie w tej chwili w drzwiach łazienki ukazała się naga  Helena i Mietek odetchnął z ulgą. Helena wróciła do łóżka, przytuliła się do Mietka i oświadczyła, że ona dziś ma zamiar cały dzień spędzić w łóżku, w jego objęciach. Wstaną co najwyżej po to by coś zjeść,  a jedzenia w lodówce mnóstwo, nawet obiad już jest gotowy. Wystarczy tylko skorzystać z usług mikrofalówki.
Mietek opowiedział jej jaki miał straszny sen i jak był przerażony, że nie ma jej obok niego. Właściwie to dobrze, podsumowała Helena, że jesteśmy tak oboje  zakręceni - ja  już nie potrafię zasnąć bez ciebie, gdy jestem bez ciebie to odliczam godziny i minuty gdy wreszcie będziemy razem. Jak na kobietę po pięćdziesiątce to raczej nienormalne. W jakiś sposób jestem od ciebie uzależniona. Owszem, kochałam Wojtka, ale nie miałam świra na jego punkcie. A ty przesłoniłeś mi cały świat. I jest to dziwne ale i bardzo, bardzo cudowne. Ile razy w ciągu dnia zaczynam o tobie intensywnie  myśleć w trzy, cztery minuty  później ty telefonujesz lub przysyłasz mi sms, że kochasz i tęsknisz.  Mam wrażenie, że oddychamy w jednym rytmie i z tą samą prędkością krąży nam krew w żyłach. Wiem, z medycznego punktu widzenia to  raczej nierealne, ale tak nas odbieram.
Dlaczego nierealne?- zdziwił się Mietek. Pomyśl tylko,  ile rzeczy robimy lub odczuwamy tak samo  i w tym samym czasie. No i wreszcie będę mógł chodzić z tobą na wszystkie oficjalne  spędy towarzyskie. Już trochę podpadłem, bo nie chodziłem, ale teraz to nadrobimy.  Z nieoficjalnych  źródeł wiem, że szef chce  się z nami spotkać i osobiście nam pogratulować z okazji ślubu. Jest orędownikiem oficjalnych związków a nie  "życia na kocią łapę". Był zachwycony faktem, że znam cię od wielu lat. On też z tych wiecznie  zakochanych we własnej żonie. Co nie  znaczy, że nie potrafi dostrzegać urody innych pań i mówić im miłych słów. A jego żona to bardzo  miła osoba.  No i wreszcie będę miał na biurku twoje zdjęcie!  U nas wszyscy mają na biurkach zdjęcia  swych żon i dzieci.  Śmiać mi się chce, bo Pierre będzie miał teraz  zdjęcia aż pięciu dziewczyn - Krystyny i czterech  córeczek. I te dwie  nowe  nieźle im dają w kość. Pierre zaczyna  szukać teraz  pomocy domowej, bo przecież trzeba przywieźć starsze  od babci. Na razie tamte u  swojej babci nie narzekają, więc Pierre zbyt intensywnie  nie szuka tej pomocy domowej. 
Helena tylko  machnęła ręką - będzie u nich ciekawie  jak starsze wrócą do Warszawy. Między  bliźniaczkami a starszymi będzie różnica 6 i 4 lata. A wszystko przez to, że Krystyna  chciała koniecznie syna. Mówiła mi, że już przy drugim dziecku miała nadzieję, że będzie to chłopak, bo dziecię było bardzo ruchliwe, więc się cieszyła, że będzie chłopak. Była bardzo rozczarowana, że urodziła się córka.
Więc wyobrażam sobie jak musiała być rozczarowana tym razem, że znów nie urodziła  chłopca. 
Jestem  ciekawa czy będzie jeszcze raz próbować? 
Mietek  uśmiechnął się - Pierre stwierdził, że on już nie chce  ani jednego dziecka więcej. Poza tym dziecko to jest dziecko, niezależnie od tego jakiej jest płci. A te  małe "potwory", jak je nazywa, w końcu przestaną kiedyś ryczeć nocami.  
Do południa kręcili się pomiędzy kuchnią a sypialnią, po wczesnym lunchu postanowili wyjść na spacer, ale porozglądawszy się po okolicy stwierdzili, że to chybiony pomysł. Dookoła było pełno błota a i mocno zachmurzone  niebo nie zachęcało do wyjścia z domu. Podjęli decyzję, że gdy tylko dotrze do nich reszta  mebli to jednak się przeniosą do Warszawy, a tu będą wpadać tylko "kontrolnie" na  weekendy i z jeden raz w tygodniu by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, bo zostawią włączone ogrzewanie.  I poproszą pana Wacława by miał oko na ich domek. 
Trzy dni spędzili razem w domu nieomal nie odklejając się od siebie. Mietek twierdził, że byłby najszczęśliwszym człowiekiem, gdyby mógł być na okrągło razem z Heleną tak jak teraz. 
Helena wyciągnęła kilka  albumów i zaczęli przeglądać zdjęcia.  Było ich w sumie  sporo, bo były też zdjęcia rodzinne i Heleny i Wojtka. 
Zobacz  Lenko - Wojtek był zawsze na wszystkich zdjęciach czyściutki, uczesany, uśmiechnięty - zupełne przeciwieństwo swego starszego brata. Ale chyba była między nimi spora różnica wieku, prawda? 
A tak, aż 8 lat. I nigdy nie było między nimi ani krzty tak zwanych  bratnich uczuć. Nic dziwnego- ośmiolatek i noworodek to dwa  bardzo różne światy. Oni się wręcz nie lubili, a tym bardziej nie kochali.
A potem się okazało, że ten odpicowany dzidziuś skończył studia i miał sukcesy zawodowe, a starszy brat ledwo zawodówkę ukończył. Co prawda była to szkoła tak zwanych Rzemiosł Artystycznych, ale o ile wiem, niczego artystycznego ten jego brat  nie stworzył. I wiesz, nie  wspominam go mile. Jego żony też nie lubiłam. Mieli jedną córkę, ale  nie wiem gdzie jest.  Na pogrzebie Wojtka jej  nie spotkałam. W ogóle to na pogrzebie była w komplecie tylko moja rodzina i nasi przyjaciele ze swoimi żonami lub sympatiami. A ja stojąc nad grobem Wojtka  wciąż  nie wierzyłam, że on nie żyje. I pomyślałam, że ta jego śmierć w czasie  gry na korcie była bardzo w jego stylu - on miał takie  teatralne zagrywki  czasem. Kiedyś urządził mi pokazówkę, bo widział z okna, że do domu odprowadził mnie jeden z  kolegów z mojej  pracy i chwilę staliśmy pod moim domem kończąc rozmowę. Gdy weszłam do mieszkania Wojtek pakował plecak, " bo widzi, że jest w tym domu nikomu nie potrzebny". Miał czasem odbicia, ale na szczęście nie za często.  Gdybym wtedy  miała ten rozum co dziś to pewnie byłabym w 3 miesiące później w trakcie  rozwodu albo i po rozwodzie, bo nie mieliśmy dzieci.  Kochany, niczego nie  żałuję przez co w życiu przeszłam- w domu mnie uczono, że wszystko co nas spotyka ma swój sens, ma nas czegoś nauczyć. Można się zastanawiać czego  mnie miało nauczyć małżeństwo z Wojtkiem skoro tak bardzo się różniliśmy pod wieloma względami. Podejrzewam, że nauczyło mnie wyrozumiałości i cierpliwości i tego, że nigdy nie ma się w życiu wszystkiego o czym się marzyło w dzieciństwie. Marzyłam o wielkiej, gorącej miłości (jak każdy młody człowiek) a  miałam tę miłość dość letnią, nie  groziła mi poparzeniem się ale i nie przysporzyła mi trosk i strachu. Miałam stabilizację, żadnych awantur,  żadnej huśtawki od prosperity do upadku. I wiesz, nawet w snach nie podejrzewałam, że ty i ja będziemy kiedykolwiek razem. Powiedziałeś mi co pomyślałeś gdy się dowiedziałeś o śmierci Wojtka. Powiem ci coś gorszego - tak z rok przed jego śmiercią jedna z moich koleżanek, znająca dobrze nas oboje  powiedziała tak: gdybyś  teraz się rozeszła z Wojtkiem albo on umarł to byś głupia  babo odżyła, a tak to jesteś w stanie drętwoty. Jesteś totalnie wytłumiona. Wtedy ją wyśmiałam, a teraz wiem, że miała rację. Gdy do niej zatelefonuję i powiem, że wyszłam za mąż to będzie tryumfować. I będzie cię podrywać gdy was zapoznam.
Nie lubię być podrywany przez kobiety, to one mają być podrywane przez mężczyzn a nie odwrotnie-
obruszył się Mietek. Poza tym nie interesują mnie inne kobiety, mam ciebie. I jestem twój, tak całkowicie. I wierz mi- nigdy za  żadną tak nie tęskniłem i nie marzyłem jak o tobie. Gdy dowiedziałem się o tym, że Wojtek nie żyje to niemal z dnia na dzień wszystko przewróciłem do góry nogami. Było mi trochę przykro, bo jednak się z nim przyjaźniłem, ale miałem przed oczami tylko ciebie i świadomość, że muszę do ciebie  pojechać, muszę cię zobaczyć i zawalczyć o ciebie.
W następnym tygodniu zatelefonował do Mietka szef firmy, w której były zamówione meble z katalogu i zapytał, czy  zgodzą się na inny kolor kompletu sypialnianego, bo niestety nie  mogą  na razie dostać owej "wiśni hiszpańskiej", dostali tylko tyle, że wystarczy na meble do dziennego pokoju i do przedpokoju, a do sypialni on proponuje "modrzew" i prosi o jak najszybszą odpowiedź. Po bardzo krótkim namyśle stwierdzili, że w końcu kolor mebli nie jest problemem wagi  światowej i zgodzili się na ten  modrzew. Szef  firmy zapewnił, że  meble w takim razie trafią do nich w następną sobotę około południa, przyjadą  już złożone a nie w paczkach, co wywołało spory entuzjazm obojga.  Ponadto poprosił, by były też gotowe lustra- do przedpokoju i do sypialni, to ludzie  je od razu zamontują we właściwe  miejsca.   A cała ta "operacja" będzie kosztowała raptem 300zł płatnych ludziom do ręki. Obie  strony wymieniły się wieloma uprzejmościami, a  Mietek powiedział Helenie, że da im  200 złotych więcej jeśli będą czyści i mili, żeby  mieli na porządny obiad w drodze powrotnej.
Tak jak było umówione meble trafiły do mieszkania  Mietka i Heleny w sobotę koło południa. Ekipa składała się z 3 osób, dwóch  do noszenia i ustawiania mebli oraz kierowcy meblowozu. Wszyscy byli "czyści i mili", więc Mietek dodał im 300 zł więcej, a  Helena przygotowała im  lunch w postaci pieczonych kurczaków, fury sałaty i frytek, na dodatek podała kawę i ciasto (kupne).  Mietek i Helena  jedli  lunch razem z tym "miłymi i czystymi" panami. Tym sposobem stół w dziennym pokoju przeszedł bojowy chrzest. 
Na koniec panowie pięknie podziękowali i zapewnili gospodarzy, że  rzadko w Warszawie spotyka się tak miłych ludzi jak  Helena i Mietek.  A oni są w Warszawie  dość często, bo dostarczają swoje meble do jednego z salonów meblowych, więc mają pojęcie jacy są  warszawiacy.  Mietek tylko dodał, że  prawdziwi warszawiacy to są ci, co tu mieszkają od urodzenia a nie ci, co tylko przyjeżdżają  tu codziennie do pracy i takich pseudo warszawiaków to jest w  stolicy codziennie około miliona. 
  
                                                                c.d.n.