wtorek, 12 lipca 2022

Trudny wybór - 60

Gdy już siedzieli  w  samochodzie Emil stwierdził, że podziwiał  jak Adela  właściwie  lizała  koniak, a nie piła. Nie  tylko, że dość obcesowo stwierdziła, że sama  sobie  naleje do kieliszka to nalała tak mniej więcej ze dwa centymetry a wypiła z pół centymetra. Adela  tylko wzruszyła  ramionami- ja  naprawdę lubię ten  koniak,  ale pół normalnej  porcji mnie  wystarcza na  calutki wieczór. A dziś nie dość, że upał, to nie jest  jeszcze  wieczór, a w  dzień to ja  co najwyżej jestem  w stanie  wypić kieliszek  białego, lekkiego wina a i to nie do kawy ale do obiadu, zagryzając owe wino dobrze przyrządzonym mięsem.

Widziałeś przecież w  Zakopcu co i ile piję. Szkoda  tylko, że nie  widziałeś  miny Kamila gdy przywiozłam do pracy owe  dwie  butelki koniaku  - miał biedak ochotę mnie udusić a ten koniak wywalić przez okno. Ale spytał się  tylko dlaczego kupiłam ten "ekstrakt z rozgniecionych pluskiew", więc mu wyjaśniłam, że to z powodu jego  stanu  zdrowia, a poza tym nie  było w delikatesach  czegoś z napisem "jakiś". No a poza tym ja ten koniak znam i lepiej w gabinecie każdego dyrektora  wygląda butelka Remy Martin niż Metaxa lub  Pliska. Bo Metaxa  wygląda interesująco tylko w  dwulitrowej butelce a takich w Polsce  nie ma.  I zapewne tylko dzięki tym wyjaśnieniom zdołałam  przeżyć. 

Zauważyłeś chyba, że butelka dopiero dziś została otwarta - znaczy, że Zdzisio też   nie preferuje dobrych, markowych koniaków. Nie  wiem  czemu, ale mam  wrażenie, że on  też długo tu nie popracuje. Bo na  moje  oko to ta "placówka" jest dla niego swego  rodzaju   zesłaniem, może karą  za tamten podryw  na placówce zagranicznej. Gdybyśmy tu  mieli nadal pracować to dowiedziałabym  się  dokładnie co przeskrobał i jak  długo będzie  "na  zesłaniu". Ale w tej  sytuacji to mi taka wiadomość zupełnie nie jest potrzebna.

Maleństwo, ty mu wyraźnie w oko wpadłaś, to widać,  słychać i  czuć. Kochanie, to facet, któremu wpada w oko każda pomiędzy  18 a 40 rokiem życia, jeśli tylko ma  "wszystko na miejscu" - to zwyczajny tak  zwany babiarz. A ja takich  nie lubię.  

Aż  żałuję, że tej  Kaweckiej  dziś  nie  widziałam- to  musiał być niezły  widok - pół goła Kawecka  sztorcowana  przy ludziach za to, że jest niemal  goła. Trochę jednak przesadziła biedulka. Ona nie wie, że jeśli się w upał wychodzi  z domu, to lepiej jest być okrytym  czymś od czubka  głowy do pięt, by jak najmniej gołego  miało styczność  ze słońcem. Wiedzą o tym ci co stale mieszkają w krajach  mocno nasłonecznionych. I na pewno dostała  nieźle  w kość gdy  musiała iść w tym słońcu do pociągu. Jest jeszcze  jedna opcja - stanąć przy głównej ulicy i łapać ciężarówki - podobno zawsze podwiozą za frajer  do Warszawy.  Prawdę mówiąc  to podziwiam te, które jadą do Warszawy takim autostopem. Aż taka odważna to ja nie jestem.

A ze mną się nie bałaś jechać? Nie, bo wiedziałam, że jeżeli ktoś cię po mnie  wysłał to raczej nie jesteś kiepskim  kierowcą. Tylko powiedziałam do Heleny, że mam nadzieję, że nie będzie takiej  sceny jak w filmie  "W samo południe" i nikt  nie będzie do mnie  strzelał. Co prawda gdy usłyszałam głos Kamila to pożałowałam, że nie mam czym  go  zabić. Biedak  zapewne w  najczarniejszych  snach nie podejrzewał że nas  skojarzy.  Fakt, widziałem, że był tym bardzo zaskoczony- stwierdził  Emil. No i przynajmniej mogę go dobrze  wspominać i nawet mi go żal, w pewnym  sensie.

Adela zamyśliła się i cicho powiedziała - zawsze mnie ciekawiło i nadal ciekawi co jest "potem", gdy już wydamy ostatnie tchnienie. Nie  wierzę w niebo i piekło, ale jestem skłonna uwierzyć, że jesteśmy "dwoiści", że składamy  się z materii i energii. Materia w pewnej chwili kończy  swe  zadanie, zmienia swą stałą postać, rozpadamy  się na biliony atomów, zaczynamy być w pewnym  sensie wszędzie. A co się wtedy dzieje z tą energią?  Energia  chyba nie  rozpada się na  atomy, ale może zmienić  postać, więc  w co  się zmienia? Bo , o ile zrozumiałam  z fizyki- energia  nie  ginie.

Latamy w Kosmos a nadal tego nie  wiemy. Ale nie wykluczam sytuacji, że niektórzy z badaczy  już wiedzą tylko z jakiegoś względu nie rozgłaszają tego. Podoba  mi się pogląd, że ciągle  tu wracamy w kolejnych wcieleniach. I dlatego wierzę  w to, że to ja  ci  się przyśniłam. I wiesz - jakoś tak się składa, że ilekroć śni mi się moja babcia, to zawsze mnie  wtedy coś niemiłego spotka. Tyle  tylko,  że skoro mi się śni, to mogłaby mi jakoś przekazać co mnie  złego może  spotkać. Co dziwne, to zawsze jakoś  wtedy we śnie  wiem, że ona  mi się tylko śni, bo przecież  ona  nie żyje. 

To pytanie  "co jest potem?" dręczy  nie  tylko mnie - na  całym  świecie  fura ludzi z cenzusami naukowymi próbuje tego dociec. Mam masę książek poświęconych temu zagadnieniu- leżą grzecznie jeszcze  w pudłach w piwnicy. Dlaczego zakochałam się  w tobie w ciągu kilku minut? To nie tak, że zobaczyłam  cię i tak szalenie mi się spodobałeś, że  zapragnęłam ni z tego ni  z owego wleźć ci  do łóżka. Dlaczego tylko z tobą szczytowałam i to już za pierwszym  razem a wszystkie inne przed tobą chwile intymne z innymi były tylko rodzajem gimnastyki po której zastanawiałam  się co to jest owo "dobrze", o które jestem wypytywana. Jesteś jakimś cudem cały  czas w moim umyśle, mało tego, często wiem o  czym myślisz a ty się potem dziwisz skąd wiedziałam  czego chcesz.

Więc może już kiedyś byliśmy razem tu albo na jakiejś innej planecie  i to wcielenie jest kontynuacją tamtego,  poprzedniego naszego istnienia, bo jeszcze  czegoś wtedy nie zrobiliśmy i mamy szansę zrobić to teraz? Bo właśnie teraz dano nam  szansę na dokończenie czegoś? Może to już któryś z rzędu nasz powrót do siebie tylko my o tych poprzednich kontaktach nie pamiętamy, bo nam oczyszczono przezornie pamięć. Skąd nagle  wiedziałam jakie pieszczoty lubisz,  skoro nigdy dotąd  nikogo tak  nie pieściłam? To wszystko mnie  trochę przeraża. Mówię ci to  wszystko bo mam, też nie wiem  skąd, pewność, że mnie nie wyśmiejesz i nie  doradzisz mi bym poszła do psychiatry. I dlaczego Piotr zakochał się w Helenie? I dlaczego mojej matce tak bardzo przeszkadzało, że urodziła  dziewczynkę a nie  chłopca? Może kiedyś miała syna i go straciła a tęsknota  za nim była tak dojmująca, że pojawiła  się i w tym wcieleniu? Maleństwo kochane, też mam masę pytań i  wątpliwości takich jak twoje. Może kiedyś dowiemy  się dlaczego coś się układa w naszym życiu tak  a nie inaczej. 

Dziś Zdzisław zadał mi jedno pytanie - czy  nie chciałbym  mu sprzedać swojego mieszkania, tego w bloku zakładowym. Bo on  wie, że je wynajmuję komuś a mieszkam gdzie indziej. A dopóki jest dyrektorem tej placówki mógłby je ode  mnie odkupić. Bo  w regulaminie jest punkt, że prawo pierwokupu mają pracownicy tego OBR i Zakładu Doświadczalnego. Obiecałem  mu, że się oboje nad  tym zastanowimy i dam mu odpowiedź w najbliższym czasie. On z kolei już ma zapewnienie z banku, że dostanie kredyt. 

Mileczku, kochanie  to przecież twoje  mieszkanie, to tylko i  wyłącznie  ty je finansowałeś, mnie  nic do tego.  Mylisz  się Maleństwo w chwili naszego  ślubu połowa mieszkania  jest twoja,  "z  automatu".  To jest nasza wspólna własność, jesteśmy małżeństwem, nie mamy rozdzielności majątkowej. Oczywiście będę musiał wszystko omówić z prawnikiem. Dogadaliśmy się, że obu nam w przypadku tej transakcji pasuje by odbyła  się ona w  euro i to może  być problemem. Bo on też ma konto za granicą, oprócz tego w  Polsce. 

Muszę się szybko skontaktować z prawnikiem jak to  wszystko poskładać  do kupy, żeby się nie natknąć na jakieś  kłopoty. Doszliśmy obaj do wniosku, że cała polityka  państwa zaczyna  mocno kuleć od jakiegoś  czasu i nic  dziwnego, że coraz  więcej osób się  stąd  wynosi. On ma starych  rodziców i ich przeflancowanie do innego europejskiego kraju  może być sporym problemem. Wiem, że nasi to pojadą z nami wszędzie, z jego  rodzicami jest  to raczej bardzo wątpliwe. Urodziliśmy się, jak widać, w mało odpowiednim miejscu. A zależy  mu na  szybkiej  transakcji, bo przecież  żaden  dyrektor w tym cyrku nie  wie jak długo będzie  dyrektorem danej placówki. To że dziś jest  nie oznacza, że pozostanie   na tym  miejscu do emerytury. No tak, to niestety prawda, zmiany na  tym stanowisku zawsze i  wszędzie w tym kraju  są częste - stwierdziła Adela. Liczy się przynależność partyjna i kontakty  a nie kompetencje.

Wiesz Maleństwo, mnie specjalnie  nie  zależy na  sprzedaży tego mieszkania, niech on kombinuje i się  stara,   ja  tylko chcę się  dowiedzieć jak to wszystko powinno być  dobrze  ustawione od  strony prawnej. Jemu bardzo pasuje  ta  lokalizacja, bo jego rodzice mieszkają w tej części Mokotowa, przy Alei Niepodległości na odcinku Narbutta- Rakowiecka. To nasze mieszkanie  nie  generuje żadnych  kosztów więc mnie się  ze  sprzedażą nie  spieszy.  

On nie może  się nadziwić, że my mieszkamy tak blisko taty i Heleny a na dodatek pojechaliśmy  z nimi na urlop. Pewnie  uważa  nas  teraz  za  dziwaków. On jest po rozwodzie i mieszkanie  zostawił byłej i  dziecku. No i  nie mógł się nadziwić, że sprzedaliśmy z ojcem  dom w Milanówku. Powiedziałem  mu tylko, że nie on jeden  się dziwi- dziwi  się każdy kto nie  dojeżdżał  codziennie  do Warszawy wpierw do liceum, potem na studia a na końcu  do pracy. Bo dzisiejsza kolejka   kursująca  na tej linii a ta, którą  latami  dojeżdżałem to są dwie  różne  bajki. Czasem bywała  w takim  stanie, że prędzej bym doszedł na piechotę. Poza tym kursowała  tylko do  godziny 23, a potem to  zostawała  już tylko  taksówka.

Mam wrażenie Mileczku, że nie sprzedamy mu  tego  mieszkania.  Nie wiem czemu,  ale ten facet jakoś nie budzi mego zaufania, choć robi na początku dobre  wrażenie.  Nie potrafię tego zdefiniować, ale coś jest w nim dziwnego. Gdybyśmy  nie odchodzili stąd to pewnie usiłowałabym  rozwikłać czego  się właściwie  czepiam. Ale w tej  sytuacji to mało ważne. Mam nadzieję, że mu nie powiedziałeś o naszych kontach poza krajem? Nie, tylko powiedziałem, że mam konto dolarowe w  PKO SA, a on powiedział, że ma konto za granicą bo musiał je tam  mieć, tam nikt koperty  z pieniędzmi nie daje  ci w  dniu wypłaty do ręki tylko przelewa  należną kwotę na konto bankowe.

No popatrz,  a ja myślałem, że ty go lubisz - Emil był nieco zdziwiony. No bo to nie jest tak, że ja go nie lubię, ale nie jest to facet któremu powierzyłabym opiekę nad  dzieckiem, gdybym takowe  miała. Lubienie kogoś a darzenie  go pełnym zaufaniem to są dwie  różne  sprawy i  wcale nie muszą iść w parze.

Mogę tylko powiedzieć, że darzę  go ograniczonym  zaufaniem. Nie wykluczam, że się  mylę, że może to całkiem w porządku facet, ale nie chciałabym z nim blisko współpracować, na przykład jako sekretarka. Na razie  nam ziemia  się nie pali pod stopami więc zostawmy rzecz tak jak jest.  On tu długo nie popracuje jeśli mu tego  mieszkania nie  sprzedamy. Bo  chyba tylko to mieszkanie go nęciło. Stąd to przejście wpierw z tobą na "ty" a potem ze mną. Pewnie z przewodniczącym Rady Zakładowej też  się  "tyka".

Kamil też z wieloma osobami był "na ty", ale chociaż miał kupę wad to przejście "na ty" było wyrazem jego sympatii a nie  wyrachowania. W poprzednim miejscu to był po imieniu niemal  ze wszystkimi facetami łącznie z cieciami na portierni. Tu to  chyba tylko z niektórymi inżynierami.

                                                                             c.d.n.