środa, 27 lipca 2022

Trudny wybór - 71

 Niedzielny poranek był deszczowy,  co po mocno wygwieżdżonym nocnym  niebie z soboty na  niedzielę, bardzo zdziwiło Emila, który jak zawsze obudził się o szóstej rano. Przez  moment zastanawiał się czy wstać  czy też nie, w końcu przypomniał sobie, że w zamrażalniku mają płat ciasta francuskiego, w lodówce słoik z konfiturę różaną, więc jest okazja zrobienia do śniadania rogalików. Oboje  lubili rogaliki z ciasta  francuskiego.  

Delikatnie wygrzebał się z pościeli i pomaszerował do kuchni. Ponieważ o tak wczesnej porze w niedzielny  poranek pobór prądu był na  minimalnym poziomie, to nim skończył zwijanie rogalików piec osiągnął właściwą temperaturę i w 25 minut później Emil mógł wrócić do łóżka i przytulić się do Adeli.   Uwielbiał ten  moment, gdy Adela jeszcze   śpiąc  reagowała  na jego dotyk i mocno,  mocno się przytulała. W kilkanaście minut później Adela otworzyła jedno oko, zobaczyła, że Emil jest obok niej i powiedziała - wiesz, ktoś w bloku piecze ciasto i ma otwarte okno w kuchni. Emil przesadnie mocno wciągnął nosem powietrze i powiedział -  noooo, chyba masz rację. Gdy to mówił był zły na siebie, że nie  zamknął drzwi kuchennych a tylko je przymknął.  Czym prędzej zaczął sprawdzać czy nadal wszystkie  części ciała Adeli są tak  samo ponętne jak były wieczorem. Okazało się, że noc nie spowodowała żadnych  zakłóceń i postanowili wstać i zjeść śniadanie,  a potem jeszcze trochę poleniuchować, bo deszcz nadal padał. Adela w drodze  do łazienki zahaczyła o kuchnię i zaraz  potem  zawisła na  szyi  Emila dziękując mu za niespodziankę i wychwalając  jego pomysł. 

Wbrew znanemu wszystkim powiedzeniu, że męża nie należy wychwalać,  bo mu zaraz  rogi urosną i  się znarowi - Adela  zawsze, gdy  tylko zrobił coś co było jej  miłe, lub pożyteczne dla obojga- wychwalała  go "pod  niebiosa",  zauważyła bowiem, że każda taka pochwała działa na niego mobilizująco, więc  chwaliła go często, nawet za drobiazgi. Z opowieści swego teścia  wiedziała, że Emil nigdy jako dziecko nie był karcony, bo jego mama była zdania, że zamiast karcić trzeba po prostu  dziecku wszystko tłumaczyć a każdy dobry uczynek  nagradzać dobrym  słowem, pochwałą, czasem nagrodą  rzeczową. Ponieważ Emil upiekł rogaliki z  całego ciasta,  Adela  narzuciła na  siebie płaszcz przeciwdeszczowy, zapakowała połowę rogalików w pojemnik i  nim się Emil zorientował zaniosła rogaliki rodzicom. Ich mieszkanie otworzyła  sobie kluczem i widząc, że któreś  z nich urzęduje  w kuchni, otworzyła pojemnik, postawiła  rogaliki w przedpokoju i szybko uciekła. 

Gdy wróciła wpierw wysłuchała jak Emil ocenił jej  wyprawę w koszuli nocnej pod płaszczem przeciwdeszczowym i w klapkach na  bosych  stopach, ale przemowa  nie była długa, bo już jego komórka wydawała z siebie  dźwięki. Wchodząc pod  prysznic usłyszała  tylko, jak Emil mówi - to nie ja się do was  włamałem, to  Adelka. Ja tylko rogaliki upiekłem.

Spod prysznica Adela trafiła prosto w objęcia Emila, który powiedział - za karę będziemy dziś jedli pyzy! Obiecałem, że dostarczymy w takim razie cieniutko pokrojony boczek, więc go wrzucimy na godzinę do zamrażarki, żeby dał  się cieniuteńko pokroić.

Ojejku, ale dziś  fajnie! - ucieszyła  się Adela. Bo te  różane rogaliki to bym  mogła jeść codziennie a pyzy to tak ze  trzy  razy  w tygodniu. Wiesz co? Może byśmy pojechali do Bułgarii i tam zakupili kilka kilogramów konfitury  różanej?  Celnicy pewnie  by się w głowę  stukali na ten  widok. Ja nawet  wiem jak te róże zrobić na  dżem ewentualnie  konfiturę, tylko u  nas to ich jest jakoś zbyt mało. Pamiętam,że najwięcej to ich  rosło nad morzem. Bo to taka najbardziej pospolita róża się nadaje na przetworzenie. Tylko roboty przy tym od  groma, bo trzeba  z każdego płatka róży odciąć tę białą część płatka, żeby  nie było goryczy. No i trzeba znaleźć krzewy róż, które nie rosną przy drodze. A na  malutki słoiczek to trzeba nazbierać całkiem sporą torbę płatków. Kiedyś czytałam, że tak naprawdę to każda  róża, jeśli tylko pachnie to nadaje  się na konfiturę. I już od  razu wiadomo, że te kwiaciarniane się nie nadają bo większość z nich nie pachnie, chociaż  wyglądają  pięknie.

Maleństwo, możemy w takim razie pojechać na weekend  nad morze i zająć się zbieraniem płatków róży. A pamiętasz gdzie je nad morzem widziałaś? Pamiętam,  ale to było dawno - były w Jastrzębiej  Górze i okolicach i za Władysławowem w stronę Karwi. I na Mierzei Helskiej, w Kuźnicy i Jastarni. I były w Gdyni na  Kamiennej Górze. I widziałam je u któregoś  ogrodnika w okolicach Piaseczna. I nawet przelotnie nawiedziła  mnie myśl, że można by kupić je i posadzić u nas pod oknami i koło płotu. Ale zaraz potem wyczytałam w prasie codziennej jakie jest zapylenie w Warszawie i zaraz mi ochota przeszła. No i poza tym zbyt  dużo różnych  owadów latało by nam po ogródku i wpadało do  mieszkania.

Ale wiesz- rogaliki francuskie to ja lubię i z innymi dżemami. I lubię takie włoskie "coś" - posypuje  się ciasto francuskie mieszanką cukru z cynamonem i ewentualnie z grubo zmielonymi orzechami, zwija  się to w rulonik, kroi na grube 1,5 cm plastry i piecze. Szybkie jedzonko i smaczne. Jak  się chce kogoś bardzo rozbestwić to można to potem polać czekoladą, po upieczeniu. Gdy kupimy następne ciasto to coś takiego  zrobimy. I może uda mi się  kupić cukier trzcinowy - wtedy to jest naprawdę  super. Tylko trzeba kupić  cukier w oryginalnym opakowaniu, bo nasze  cwaniaczki podrabiają go, barwiąc zwykły  cukier. Ale mam metę internetową, gdzie  można go kupić. To  może i  mają sok z trzciny cukrowej? - zainteresował się Emil. Lubiłem go, chociaż miejsca , w których był sprzedawany nie budziły mego zachwytu. Ale nigdy nie miałem jakichś dolegliwości po nim. Może nie  zawsze to co jest  ciemne to i brudne. Miałem  spore zastrzeżenia co do czystości ich pras  do wyciskania  soku. Wyglądały jakby były świeżo wyciągnięte ze złomowiska, na którym przeleżały z pół wieku.

Maleństwo, a możeeee, ale nie dokończył zdania, bo Adela powiedziała- czekam na to już od rana, też mam na to ochotę. Skąd wiesz, co mam na  myśli? Bo widzę to w twoich oczach, masz takie jakieś bardzo rozmarzone a jednocześnie prześwietlające mnie spojrzenie. No bo się już stęskniłem, tłumaczył się Emil. Ale to bardzo, bardzo  dobrze, bo ja też. I lubię bardzo gasić tę twoją tęsknotę.Uwielbiam  się z tobą całować i pieścić. I uwielbiam to twoje rentgenowskie spojrzenie, którym mnie ogarniasz by odgadnąć czy mam na ciebie ochotę. Rzecz w tym, że ja ciągle mam na ciebie ochotę. Po prostu jest  mi zawsze cudownie i tak bardzo bezpiecznie gdy  mnie tulisz, całujesz, pieścisz.  Nie mam po prostu zbyt wielkiego doświadczenia w tej materii, po prostu zapewne  z braku czasu nie wiodłam zbyt burzliwego życia seksualnego, chociaż nawet  sporo lektury  przeczytałam. Ale wiadomo - od czytania instrukcji nie nauczysz  się ani prowadzenia samochodu ani pilotażu  awionetki,  nie mówiąc o dużym samolocie. Maleństwo,  a ja się zawsze boję, że cię zbyt eksploatuję i pewnie dlatego  mam takie obawy, bo jesteś taka drobniutka i delikatna. 

Milek, nie jestem aż tak  delikatna, żeby  nie powiedzieć  ci że jestem zmęczona lub że w  danej  chwili nie mam ochoty lub  siły na kolejne kochanie  się.  Ale wszystko gra i jest w porządku, przynajmniej ja to tak odbieram. Nie  eksploatujesz  mnie  za bardzo, wbrew pozorom jestem dość silna. Ja mam innego rodzaju obawy wynikające  właśnie z braku wprawy. Może powinnam  się bardziej skupić na tobie? Maleństwo, nigdy, naprawdę nigdy nie przeżywałem z inną kobietą tego wszystkiego co przeżywam z tobą za każdym razem. Każde twoje dotknięcie, a nawet muśnięcie warg jest  dla mnie  cudownym przeżyciem. Bo to nie tylko jest zaspokojenie pożądania - to moment, w którym czuję nasze  zespolenie nie tylko w sensie fizycznym  ale i na poziomie psychiki. Nie umiem tego dobrze opisać, ale to jest  dla mnie  cudowne przeżycie, zupełny odlot, bo czuję cię każdym milimetrem całego ciała i odbieram to tak jakbyśmy  mieli w tym momencie jeden mózg i splecione  razem wszystkie nerwy, calutki krwioobieg i wszystkie narządy.

I jestem w stu procentach pewien, że wprawa nie jest tu decydującą sprawą a uczucie. Wprawa to mechanika i nie  zastąpi uczucia.Chodź, wrzucimy boczek do zamrażarki i nastawimy minutnik, żeby nam całkiem nie zamarzł biedaczek. Obejmując się  i całując  dotarli do kuchni, nastawili   minutnik, wrzucili boczek do zamrażarki a do sypialni to Emil zaniósł Adelę, stwierdzając, że zrobiła  się jakaś lekka.

Gdy w godzinę później Emil kroił boczek Adela  stwierdziła, że robi to  z precyzją godną chirurga. Potem wykazał się talentem pomocy fryzjerskiej, bo umył Adeli włosy i nawet je bardzo starannie i jednocześnie  delikatnie rozczesał. W nagrodę Adela  zrobiła mu masaż relaksacyjny, który dziwnym trafem podziałał tak ożywczo na Emila, że niewiele  brakowało, a spóźnili by się na obiadokolację do rodziców.

Ilość ugotowanych pyz była imponująca, ale wiadomo - tu wszystko co było gotowane  miało być   w ilości na dwa domy. A pyzy świetnie znosiły zamrażanie i rozmrażanie, więc  wiadomo było, że  zawsze są "kołem  ratunkowym" w obu  rodzinach.

Po niewypale zwanym "kancelaria prawna" Adela bardziej  polubiła swoją pracę. Emil postanowił nie  robić żadnego pożegnania z racji swego odejścia. Na dwa  tygodnie  przed swym odejściem  poinformował swego naczelnego, że spółka zwana  Kancelaria Prawną  niestety nie  została  zawiązana, bo jak na razie to nie  bardzo  mogli znaleźć chętnych do jej  powstania. 

Na dokładny opis zaistniałej  sytuacji Emil poświęcił aż trzy  godziny  prywatnego czasu. Zdzisław stwierdził, że bez  żalu wyjedzie z Polski, prowadzi  rozmowy z jedną  z czeskich firm na  Morawach. I z wielką przyjemnością porzuci dyrektorowanie tu,   a  zajmie  się z powrotem elektroniką. No popatrz - powiedział Emil -  ja  zapewne wyląduję na  naszej  Politechnice, co  nigdy  nie było moim marzeniem. 

A twoja żona? Na razie pracuje w urzędzie, ale tu też leci zmiana  za zmianą, więc może  wrócimy do  modelu, który wyszedł z mody i będzie z czasem "niepracującą  żoną wychowującą dziecko". I jej i  mnie  nie marzy  się by dziecko było hodowane w  żłobku, potem w przedszkolu a potem na świetlicy szkolnej. Oboje hodowaliśmy  się pod opieką własnych  matek i w naszym odczuciu  jest  to właściwy kierunek. Na  razie ani ona  ani ja jeszcze nie tęsknimy za dzieckiem. A stwierdzenie, że dziecko bardziej cementuje związek jakoś nam obojgu nie trafia do przekonania.  

No bo chyba jednak nie  cementuje - stwierdził Zdzisław- w każdym razie mojego związku pojawienie  się  dziecka  nie scementowało. Powiedziałbym, że raczej rozwaliło - wcale mi się jeszcze  nie marzyło ojcostwo. Mam wrażenie, że ród męski znacznie później niż kobiety dorasta do kwestii posiadania potomstwa. Ale bardzo możliwe, że kobietom  wmówiono, że dziecko "cementuje związek". 

Emil skrzywił się - nie wiem,  ale  wiem, że Adeli nikt nie jest w stanie cokolwiek wmówić. Ona to do wszystkiego musi sama się przekonać. Analityczny umysł - stwierdził Zdzisław. Niektóre kobiety tak mają. To dość trudne partnerki. 

W pewnym sensie trudne- zgodził się Emil. Bo one nie tolerują głupoty i napadów  bezmyślności,  bo  same  tego  typu przypadłości nie mają. A  świadomość tego działa, przynajmniej na  mnie, mobilizująco. Ale Adela ma tę dobrą  cechę, że zawsze docenia wszystkie moje plusy, więc cała mobilizacja nie jest u  mnie bolesnym procesem.  I bardzo cenię u niej  to, że  nie próbuje udowodnić wszystkim dookoła, że kobieta wszystko  może. A nawiasem mówiąc to potrafi niemal  wszystko w domu naprawić, jest bardzo dobrym kierowcą, potrafi dobrze przygotować  samochód do dalekiej trasy, ale  robi to wszystko w bardzo naturalny i neutralny  sposób. Czasem mówię, że powinna pracować w  dyplomacji.

A ty kolego wciąż, jak widać, słychać i  czuć, jesteś  w niej dokumentnie zakochany- stwierdził Zdzisław. No jestem - zgodził się Emil. Ale im dłużej z nią jestem tym więcej jestem w  niej zakochany. Coraz  więcej odkrywam w niej pozytywnych cech, które mnie zachwycają. Często zaskakują mnie i zachwycają jej reakcje, bo są naprawdę bardzo dalekie od stereotypowych. Żałuję tylko, że  moja   matka nie zdążyła jej poznać, no ale ja  wszak wróciłem do Polski gdy już zmarła. A długo znaliście się wcześniej z Adelą? Nie, wg standardów to szalenie krótko. Powiedziałbym, że z obu stron podjęcie decyzji o ślubie było czymś absolutnie niezrozumiałym dla osób postronnych. Ale ja od początku dobrze wiedziałem co  robię- po prostu w pewnej chwili stwierdziłem, że muszę być jej mężem. Co dziwniejsze mój ojciec, gdy ich sobie przedstawiłem powiedział - módl  się żeby cię zechciała. To jego ukochana córeczka, która ma  zawsze rację i gdyby mu kazała połknąć truciznę to połknąłby, nawet  wtedy gdyby  wiedział, że to trucizna. Wiesz  Zdziśku, wciąż jest na świecie  wiele spraw, zjawisk,  sytuacji, których nie  daje się ująć w żadne ramki. Dlaczego ktoś, kogo widzimy po raz  pierwszy nagle przesłania nam cały świat i jesteśmy w stanie  zrobić dla tej osoby wszystko? I nie mam na myśli akurat miłości. Dlaczego zaczynamy się przyjaźnić z kimś, kto tak naprawdę jest dla nas osobą obcą, bo znamy  się raptem pół godziny? A jednak tak  się w życiu zdarza i to wbrew pozorom wcale  nie rzadko. Mnie się ta miłość przytrafiła zupełnie niespodziewanie,  zakochałem się w Adeli w 10 minut. Wiozłem ją na to nasze zadupie, wymieniliśmy  ze sobą kilka  zdań i wystarczyło. Ziarno zaczęło kiełkować, choć na początku nie pracowała  ze mną.

No fakt, dziwne, stwierdził Zdzisław, bo do zalotnych to twoja żona nie  należy. Tak samo spogląda na mężczyzn jak i na kobiety jak i na  segregatory. Ja to się nawet nie  za bardzo czuję przy twojej żonie  facetem. Ona pewnie musiała być bardzo dobrą sekretarką, sądząc po lekturze opinii. 

Nie  znałem jej wtedy, ale tu przez jakiś  czas zastępowała sekretarkę nim trafiła do mnie. I słyszałem  ciągle "a ta nowa sekretarka", bo zaraz  wprowadziła  nowe obyczaje.

Ale mnie- stwierdził Zdzisław- to twoja żona  chyba nie lubi. Emil uśmiechnął się - było się do  niej nie wdzięczyć, to by cię pewnie  polubiła. Ale to nie jest tak, że cię nie lubi, raczej po prostu nie interesujesz  jej a do tego, nie  wiem czy zauważyłeś, ona już  odeszła  z tego biura. Za to lubi swego obecnego szefa, który jest  w  wieku mojego ojca.            

                                                                       c.d.n.