Niedzielny poranek był deszczowy, co po mocno wygwieżdżonym nocnym niebie z soboty na niedzielę, bardzo zdziwiło Emila, który jak zawsze obudził się o szóstej rano. Przez moment zastanawiał się czy wstać czy też nie, w końcu przypomniał sobie, że w zamrażalniku mają płat ciasta francuskiego, w lodówce słoik z konfiturę różaną, więc jest okazja zrobienia do śniadania rogalików. Oboje lubili rogaliki z ciasta francuskiego.
Delikatnie wygrzebał się z pościeli i pomaszerował do kuchni. Ponieważ o tak wczesnej porze w niedzielny poranek pobór prądu był na minimalnym poziomie, to nim skończył zwijanie rogalików piec osiągnął właściwą temperaturę i w 25 minut później Emil mógł wrócić do łóżka i przytulić się do Adeli. Uwielbiał ten moment, gdy Adela jeszcze śpiąc reagowała na jego dotyk i mocno, mocno się przytulała. W kilkanaście minut później Adela otworzyła jedno oko, zobaczyła, że Emil jest obok niej i powiedziała - wiesz, ktoś w bloku piecze ciasto i ma otwarte okno w kuchni. Emil przesadnie mocno wciągnął nosem powietrze i powiedział - noooo, chyba masz rację. Gdy to mówił był zły na siebie, że nie zamknął drzwi kuchennych a tylko je przymknął. Czym prędzej zaczął sprawdzać czy nadal wszystkie części ciała Adeli są tak samo ponętne jak były wieczorem. Okazało się, że noc nie spowodowała żadnych zakłóceń i postanowili wstać i zjeść śniadanie, a potem jeszcze trochę poleniuchować, bo deszcz nadal padał. Adela w drodze do łazienki zahaczyła o kuchnię i zaraz potem zawisła na szyi Emila dziękując mu za niespodziankę i wychwalając jego pomysł.
Wbrew znanemu wszystkim powiedzeniu, że męża nie należy wychwalać, bo mu zaraz rogi urosną i się znarowi - Adela zawsze, gdy tylko zrobił coś co było jej miłe, lub pożyteczne dla obojga- wychwalała go "pod niebiosa", zauważyła bowiem, że każda taka pochwała działa na niego mobilizująco, więc chwaliła go często, nawet za drobiazgi. Z opowieści swego teścia wiedziała, że Emil nigdy jako dziecko nie był karcony, bo jego mama była zdania, że zamiast karcić trzeba po prostu dziecku wszystko tłumaczyć a każdy dobry uczynek nagradzać dobrym słowem, pochwałą, czasem nagrodą rzeczową. Ponieważ Emil upiekł rogaliki z całego ciasta, Adela narzuciła na siebie płaszcz przeciwdeszczowy, zapakowała połowę rogalików w pojemnik i nim się Emil zorientował zaniosła rogaliki rodzicom. Ich mieszkanie otworzyła sobie kluczem i widząc, że któreś z nich urzęduje w kuchni, otworzyła pojemnik, postawiła rogaliki w przedpokoju i szybko uciekła.
Gdy wróciła wpierw wysłuchała jak Emil ocenił jej wyprawę w koszuli nocnej pod płaszczem przeciwdeszczowym i w klapkach na bosych stopach, ale przemowa nie była długa, bo już jego komórka wydawała z siebie dźwięki. Wchodząc pod prysznic usłyszała tylko, jak Emil mówi - to nie ja się do was włamałem, to Adelka. Ja tylko rogaliki upiekłem.
Spod prysznica Adela trafiła prosto w objęcia Emila, który powiedział - za karę będziemy dziś jedli pyzy! Obiecałem, że dostarczymy w takim razie cieniutko pokrojony boczek, więc go wrzucimy na godzinę do zamrażarki, żeby dał się cieniuteńko pokroić.
Ojejku, ale dziś fajnie! - ucieszyła się Adela. Bo te różane rogaliki to bym mogła jeść codziennie a pyzy to tak ze trzy razy w tygodniu. Wiesz co? Może byśmy pojechali do Bułgarii i tam zakupili kilka kilogramów konfitury różanej? Celnicy pewnie by się w głowę stukali na ten widok. Ja nawet wiem jak te róże zrobić na dżem ewentualnie konfiturę, tylko u nas to ich jest jakoś zbyt mało. Pamiętam,że najwięcej to ich rosło nad morzem. Bo to taka najbardziej pospolita róża się nadaje na przetworzenie. Tylko roboty przy tym od groma, bo trzeba z każdego płatka róży odciąć tę białą część płatka, żeby nie było goryczy. No i trzeba znaleźć krzewy róż, które nie rosną przy drodze. A na malutki słoiczek to trzeba nazbierać całkiem sporą torbę płatków. Kiedyś czytałam, że tak naprawdę to każda róża, jeśli tylko pachnie to nadaje się na konfiturę. I już od razu wiadomo, że te kwiaciarniane się nie nadają bo większość z nich nie pachnie, chociaż wyglądają pięknie.
Maleństwo, możemy w takim razie pojechać na weekend nad morze i zająć się zbieraniem płatków róży. A pamiętasz gdzie je nad morzem widziałaś? Pamiętam, ale to było dawno - były w Jastrzębiej Górze i okolicach i za Władysławowem w stronę Karwi. I na Mierzei Helskiej, w Kuźnicy i Jastarni. I były w Gdyni na Kamiennej Górze. I widziałam je u któregoś ogrodnika w okolicach Piaseczna. I nawet przelotnie nawiedziła mnie myśl, że można by kupić je i posadzić u nas pod oknami i koło płotu. Ale zaraz potem wyczytałam w prasie codziennej jakie jest zapylenie w Warszawie i zaraz mi ochota przeszła. No i poza tym zbyt dużo różnych owadów latało by nam po ogródku i wpadało do mieszkania.
Ale wiesz- rogaliki francuskie to ja lubię i z innymi dżemami. I lubię takie włoskie "coś" - posypuje się ciasto francuskie mieszanką cukru z cynamonem i ewentualnie z grubo zmielonymi orzechami, zwija się to w rulonik, kroi na grube 1,5 cm plastry i piecze. Szybkie jedzonko i smaczne. Jak się chce kogoś bardzo rozbestwić to można to potem polać czekoladą, po upieczeniu. Gdy kupimy następne ciasto to coś takiego zrobimy. I może uda mi się kupić cukier trzcinowy - wtedy to jest naprawdę super. Tylko trzeba kupić cukier w oryginalnym opakowaniu, bo nasze cwaniaczki podrabiają go, barwiąc zwykły cukier. Ale mam metę internetową, gdzie można go kupić. To może i mają sok z trzciny cukrowej? - zainteresował się Emil. Lubiłem go, chociaż miejsca , w których był sprzedawany nie budziły mego zachwytu. Ale nigdy nie miałem jakichś dolegliwości po nim. Może nie zawsze to co jest ciemne to i brudne. Miałem spore zastrzeżenia co do czystości ich pras do wyciskania soku. Wyglądały jakby były świeżo wyciągnięte ze złomowiska, na którym przeleżały z pół wieku.
Maleństwo, a możeeee, ale nie dokończył zdania, bo Adela powiedziała- czekam na to już od rana, też mam na to ochotę. Skąd wiesz, co mam na myśli? Bo widzę to w twoich oczach, masz takie jakieś bardzo rozmarzone a jednocześnie prześwietlające mnie spojrzenie. No bo się już stęskniłem, tłumaczył się Emil. Ale to bardzo, bardzo dobrze, bo ja też. I lubię bardzo gasić tę twoją tęsknotę.Uwielbiam się z tobą całować i pieścić. I uwielbiam to twoje rentgenowskie spojrzenie, którym mnie ogarniasz by odgadnąć czy mam na ciebie ochotę. Rzecz w tym, że ja ciągle mam na ciebie ochotę. Po prostu jest mi zawsze cudownie i tak bardzo bezpiecznie gdy mnie tulisz, całujesz, pieścisz. Nie mam po prostu zbyt wielkiego doświadczenia w tej materii, po prostu zapewne z braku czasu nie wiodłam zbyt burzliwego życia seksualnego, chociaż nawet sporo lektury przeczytałam. Ale wiadomo - od czytania instrukcji nie nauczysz się ani prowadzenia samochodu ani pilotażu awionetki, nie mówiąc o dużym samolocie. Maleństwo, a ja się zawsze boję, że cię zbyt eksploatuję i pewnie dlatego mam takie obawy, bo jesteś taka drobniutka i delikatna.
Milek, nie jestem aż tak delikatna, żeby nie powiedzieć ci że jestem zmęczona lub że w danej chwili nie mam ochoty lub siły na kolejne kochanie się. Ale wszystko gra i jest w porządku, przynajmniej ja to tak odbieram. Nie eksploatujesz mnie za bardzo, wbrew pozorom jestem dość silna. Ja mam innego rodzaju obawy wynikające właśnie z braku wprawy. Może powinnam się bardziej skupić na tobie? Maleństwo, nigdy, naprawdę nigdy nie przeżywałem z inną kobietą tego wszystkiego co przeżywam z tobą za każdym razem. Każde twoje dotknięcie, a nawet muśnięcie warg jest dla mnie cudownym przeżyciem. Bo to nie tylko jest zaspokojenie pożądania - to moment, w którym czuję nasze zespolenie nie tylko w sensie fizycznym ale i na poziomie psychiki. Nie umiem tego dobrze opisać, ale to jest dla mnie cudowne przeżycie, zupełny odlot, bo czuję cię każdym milimetrem całego ciała i odbieram to tak jakbyśmy mieli w tym momencie jeden mózg i splecione razem wszystkie nerwy, calutki krwioobieg i wszystkie narządy.
I jestem w stu procentach pewien, że wprawa nie jest tu decydującą sprawą a uczucie. Wprawa to mechanika i nie zastąpi uczucia.Chodź, wrzucimy boczek do zamrażarki i nastawimy minutnik, żeby nam całkiem nie zamarzł biedaczek. Obejmując się i całując dotarli do kuchni, nastawili minutnik, wrzucili boczek do zamrażarki a do sypialni to Emil zaniósł Adelę, stwierdzając, że zrobiła się jakaś lekka.
Gdy w godzinę później Emil kroił boczek Adela stwierdziła, że robi to z precyzją godną chirurga. Potem wykazał się talentem pomocy fryzjerskiej, bo umył Adeli włosy i nawet je bardzo starannie i jednocześnie delikatnie rozczesał. W nagrodę Adela zrobiła mu masaż relaksacyjny, który dziwnym trafem podziałał tak ożywczo na Emila, że niewiele brakowało, a spóźnili by się na obiadokolację do rodziców.
Ilość ugotowanych pyz była imponująca, ale wiadomo - tu wszystko co było gotowane miało być w ilości na dwa domy. A pyzy świetnie znosiły zamrażanie i rozmrażanie, więc wiadomo było, że zawsze są "kołem ratunkowym" w obu rodzinach.
Po niewypale zwanym "kancelaria prawna" Adela bardziej polubiła swoją pracę. Emil postanowił nie robić żadnego pożegnania z racji swego odejścia. Na dwa tygodnie przed swym odejściem poinformował swego naczelnego, że spółka zwana Kancelaria Prawną niestety nie została zawiązana, bo jak na razie to nie bardzo mogli znaleźć chętnych do jej powstania.
Na dokładny opis zaistniałej sytuacji Emil poświęcił aż trzy godziny prywatnego czasu. Zdzisław stwierdził, że bez żalu wyjedzie z Polski, prowadzi rozmowy z jedną z czeskich firm na Morawach. I z wielką przyjemnością porzuci dyrektorowanie tu, a zajmie się z powrotem elektroniką. No popatrz - powiedział Emil - ja zapewne wyląduję na naszej Politechnice, co nigdy nie było moim marzeniem.
A twoja żona? Na razie pracuje w urzędzie, ale tu też leci zmiana za zmianą, więc może wrócimy do modelu, który wyszedł z mody i będzie z czasem "niepracującą żoną wychowującą dziecko". I jej i mnie nie marzy się by dziecko było hodowane w żłobku, potem w przedszkolu a potem na świetlicy szkolnej. Oboje hodowaliśmy się pod opieką własnych matek i w naszym odczuciu jest to właściwy kierunek. Na razie ani ona ani ja jeszcze nie tęsknimy za dzieckiem. A stwierdzenie, że dziecko bardziej cementuje związek jakoś nam obojgu nie trafia do przekonania.
No bo chyba jednak nie cementuje - stwierdził Zdzisław- w każdym razie mojego związku pojawienie się dziecka nie scementowało. Powiedziałbym, że raczej rozwaliło - wcale mi się jeszcze nie marzyło ojcostwo. Mam wrażenie, że ród męski znacznie później niż kobiety dorasta do kwestii posiadania potomstwa. Ale bardzo możliwe, że kobietom wmówiono, że dziecko "cementuje związek".
Emil skrzywił się - nie wiem, ale wiem, że Adeli nikt nie jest w stanie cokolwiek wmówić. Ona to do wszystkiego musi sama się przekonać. Analityczny umysł - stwierdził Zdzisław. Niektóre kobiety tak mają. To dość trudne partnerki.
W pewnym sensie trudne- zgodził się Emil. Bo one nie tolerują głupoty i napadów bezmyślności, bo same tego typu przypadłości nie mają. A świadomość tego działa, przynajmniej na mnie, mobilizująco. Ale Adela ma tę dobrą cechę, że zawsze docenia wszystkie moje plusy, więc cała mobilizacja nie jest u mnie bolesnym procesem. I bardzo cenię u niej to, że nie próbuje udowodnić wszystkim dookoła, że kobieta wszystko może. A nawiasem mówiąc to potrafi niemal wszystko w domu naprawić, jest bardzo dobrym kierowcą, potrafi dobrze przygotować samochód do dalekiej trasy, ale robi to wszystko w bardzo naturalny i neutralny sposób. Czasem mówię, że powinna pracować w dyplomacji.
A ty kolego wciąż, jak widać, słychać i czuć, jesteś w niej dokumentnie zakochany- stwierdził Zdzisław. No jestem - zgodził się Emil. Ale im dłużej z nią jestem tym więcej jestem w niej zakochany. Coraz więcej odkrywam w niej pozytywnych cech, które mnie zachwycają. Często zaskakują mnie i zachwycają jej reakcje, bo są naprawdę bardzo dalekie od stereotypowych. Żałuję tylko, że moja matka nie zdążyła jej poznać, no ale ja wszak wróciłem do Polski gdy już zmarła. A długo znaliście się wcześniej z Adelą? Nie, wg standardów to szalenie krótko. Powiedziałbym, że z obu stron podjęcie decyzji o ślubie było czymś absolutnie niezrozumiałym dla osób postronnych. Ale ja od początku dobrze wiedziałem co robię- po prostu w pewnej chwili stwierdziłem, że muszę być jej mężem. Co dziwniejsze mój ojciec, gdy ich sobie przedstawiłem powiedział - módl się żeby cię zechciała. To jego ukochana córeczka, która ma zawsze rację i gdyby mu kazała połknąć truciznę to połknąłby, nawet wtedy gdyby wiedział, że to trucizna. Wiesz Zdziśku, wciąż jest na świecie wiele spraw, zjawisk, sytuacji, których nie daje się ująć w żadne ramki. Dlaczego ktoś, kogo widzimy po raz pierwszy nagle przesłania nam cały świat i jesteśmy w stanie zrobić dla tej osoby wszystko? I nie mam na myśli akurat miłości. Dlaczego zaczynamy się przyjaźnić z kimś, kto tak naprawdę jest dla nas osobą obcą, bo znamy się raptem pół godziny? A jednak tak się w życiu zdarza i to wbrew pozorom wcale nie rzadko. Mnie się ta miłość przytrafiła zupełnie niespodziewanie, zakochałem się w Adeli w 10 minut. Wiozłem ją na to nasze zadupie, wymieniliśmy ze sobą kilka zdań i wystarczyło. Ziarno zaczęło kiełkować, choć na początku nie pracowała ze mną.
No fakt, dziwne, stwierdził Zdzisław, bo do zalotnych to twoja żona nie należy. Tak samo spogląda na mężczyzn jak i na kobiety jak i na segregatory. Ja to się nawet nie za bardzo czuję przy twojej żonie facetem. Ona pewnie musiała być bardzo dobrą sekretarką, sądząc po lekturze opinii.
Nie znałem jej wtedy, ale tu przez jakiś czas zastępowała sekretarkę nim trafiła do mnie. I słyszałem ciągle "a ta nowa sekretarka", bo zaraz wprowadziła nowe obyczaje.
Ale mnie- stwierdził Zdzisław- to twoja żona chyba nie lubi. Emil uśmiechnął się - było się do niej nie wdzięczyć, to by cię pewnie polubiła. Ale to nie jest tak, że cię nie lubi, raczej po prostu nie interesujesz jej a do tego, nie wiem czy zauważyłeś, ona już odeszła z tego biura. Za to lubi swego obecnego szefa, który jest w wieku mojego ojca.
c.d.n.