niedziela, 18 czerwca 2023

Lek na wszystko? -141

 Przy obiedzie Paweł i Jacek śmieli  się, że wreszcie będzie  się opłacało włączanie zmywarki codziennie i wreszcie  skończy zmywanie co 2 lub trzy dni.

Po obiedzie Paweł wziął Tadzia za  rączkę i powiedział - a teraz pójdziemy do innego pokoju - tam  czeka  coś na Tadzia. To "coś" to był zestaw dużych klocków Lego,  rowerek bez pedałów, bardzo dużo książeczek dla dzieci z obrazkami, na których pies wyglądał jak prawdziwy, a nie jak koszmar senny pana weterynarza,  sporo książeczek tak zwanych interaktywnych, z muzyką, dzwonkami lub czytanymi na  głos wierszykami,  blok z kartkami do rysowania, kredki świecowe dla dzieci, ukochany miś z czasów dzieciństwa Pawła, dwie plastikowe książeczki do oglądania w trakcie  kąpieli, kolorowe rybki by umilały dziecku kąpiel  w wannie i......ciężarówka napędzana pedałami, na tyle  duża, by mógł w niej siedzieć nawet czterolatek. Alina stała pośrodku pokoju z nieco opadniętą szczęką, wreszcie przerwała milczenie mówiąc - niech mnie ktoś uszczypnie, bo mam wrażenie, że śnię. 

Paweł podszedł do niej, objął ją i pocałował - nie śnisz - to wspólne "dzieło" - ojca, moje, Tesi. My wszyscy wiedzieliśmy wcześniej, że twoje małżeństwo chyli się gwałtownie ku  upadkowi, a Tesia i mój tata wiedzieli, że cię kocham, no a tata już był zżyty z Tadziem. Część zabawek to spadek po Alku, np. ten rowerek bez pedałów. Kazik go zaniósł do was, a pan mecenas go piżgnął do piwnicy, więc Kazik go stamtąd  zabrał i przyniósł tutaj mówiąc, że kiedyś się przyda, bo rowerek nie jest przypisany do jednej płci. A ja się zastanawiałam gdzie on  się podział, bo pamiętałam, że Kazik go do nas przyniósł i pomyślałam, że może potem go zabrał z powrotem. A ten ostatni rok dał mi w kość, nie nadążałam za niczym.  Aż  się do dziś dziwię, że nie  zwariowałam kompletnie  tylko tak trochę- cicho powiedziała Alina.

Tadzik , gdy zobaczył, że Paweł obejmuje Alinę natychmiast przylgnął do obojga, więc Paweł wziął go na ręce i teraz oni oboje obejmowali Tadzia. Jacek migiem wyciągnął z kieszeni komórkę i uwiecznił całą sytuację na zdjęciu, które zaraz  wysłał do swego przyjaciela a drugim  adresatem  była Tesia. A Tesia odpisała cytatem "i słowo ciałem  się stało" i niech tak trwa, nie  zapomnijcie  z tej radości, że dziś mamy basen!!! A Alina obejmując Tadzia i czując bliskość Pawła pomyślała - nigdy czegoś takiego nie było w moim małżeństwie, nie istnieliśmy jako jedność z dzieckiem. I pewnie chciał dziecka tylko dlatego, że Kazik już miał.  I znów mi się płakać chce! 

Tadziś, jak każdego dotąd "basenowego dnia" nie został tym razem pod opieką obu dziadków,  ale  tylko dziadka Jacka i to w domu Pawła. Co prawda Alina była  zdania, że to może być  za dużo zmian na raz, ale mały był  tak bardzo zajęty nowymi zabawkami i czytaniem razem z Jackiem książeczek, że nie chciała go stamtąd wyciągać.  Paweł podwiózł Alinę do jej mieszkania, by zabrała  ze sobą "zestaw basenowy" i tym razem w  dwa samochody pojechali na basen. Tym razem obie panie mało pływały - no ale przecież Alina  musiała  wszystko swej przyjaciółce opowiedzieć. 

No - powiedział Kazik - jestem pewien, że nie  zostawiły na nas  suchej nitki- nie wiem tylko po co wchodziły na basen, mogły sobie pogadać w kawiarence. Zobacz jak one fenomenalnie wolno pływają - cud, że  się nie potopią. Mam nadzieję - powiedział Paweł- że Tesia na tyle mnie lubi, że nie przekona Ali, że związek ze mną to głupi pomysł. Śpij  spokojnie - Kris tak nabruździł, że gdyby nagle się pokazał przed oczami Tesi to pewnie by mu dała  kopa w krocze - zawiódł ją na całej linii i ona mu tego nigdy nie  wybaczy. Powiedziała, że jest gorszym śmieciem niż jej były mąż. A o byłym mężu nie miała nigdy dobrej opinii.  Jeśli nie wiesz nic o poprzednim  związku Tesi to nic nie tracisz - zapewniam  cię. Oboje jesteśmy po wielce nieudanych związkach i oboje potępiamy Krisa.

Marzę o tym, by Ala mnie pokochała - cicho powiedział Paweł. Pokocha  cię, każdy z nas chce kogoś kochać i być kochanym. To naturalne pragnienie. Mam wrażenie, że mój brat już dawno odkochał się w Alinie, bo ona wymagała przez jakiś czas opieki i pomocy, a on  zawsze był egoistą, bo tak  go ustawili nasi  rodzice. Nie docierało do niego, że bezpieczeństwo materialne w związku to stanowczo za mało. A może posiedźmy sobie  dziś w jacuzzi? Zaproponuję to gdy do nich podpłyniemy. Posiedzisz bliziutko Ali, poflirtujesz z nią trochę nogami pod wodą - zgoda? Ale czy one zechcą?- Paweł był pełen wątpliwości. Spokojna głowa - zechcą, będą sobie szeptać. One zawsze mają mnóstwo spraw do omówienia. Posadzimy je obok siebie,  a my posiedzimy po ich zewnętrznej, żeby się nikt  do nich nie  zalecał pod  wodą. 

Podpłynęli do dziewczyn i Kazik powiedział - prawie nikogo nie ma w jacuzzi i my tam idziemy. Idziecie  z nami? No jasne- odpowiedziała Tesia- lećcie zająć dobre miejsca. Nie  zaszkodzi się wygrzać w ciepłych bąbelkach. Panowie szybko podpłynęli do schodków i wyszli z basenu. Obie  się im przyjrzały gdy szli w stronę jacuzzi i Teresa powiedziała - fajni są obaj, trzeba iść ich popilnować, żeby jakieś niedopieszczone się nimi nie  zajęły. Bo jak mówi przysłowie - strzeżonego to i Bóg strzeże. Zastanowimy  się razem nad weekendem, ma być ładnie, więc może się wybierzemy w  dwa samochody na łono przyrody. Zamontowali w wozie Pawła dziś fotelik? Tak i to nawet jakoś szalenie szybko, nawet Paweł był mocno zdziwiony, że tak szybko to poszło. No wiesz, oni mają wprawę. I te foteliki są dobre, atestowane. Jaki wybraliście kolor? Taki ciemno wiśniowy, z tymi bocznymi oparciami na główkę. Niespiesznie wyszły z basenu i poszły do jacuzzi. 

A co tak pusto? -zdziwiła  się Teresa. Bo mecz  dzisiaj, jakaś piłka kopana. Nasi dziadkowie to pewnie będą oglądać, ale ja nie mam zamiaru - stwierdził Kazik. Ja to chyba tylko raz oglądałam jakiś mecz - 22 facetów bezproduktywnie gania za jedną piłką. No ale  dobra- zakładam, że faceci niektórzy cierpią na nadmiar energii, ale dla mnie piłka nożna kobiet to już graniczy ze zboczeniem. Zawsze mam wrażenie, że to jakieś zaburzenie. Tak  samo z podnoszeniem ciężarów. Nie potrafię  w tym dostrzec jakiejkolwiek przyjemności. Jak już mam  się męczyć to mogę zrobić w  domu generalne porządki w jeden dzień a nie w dwa lub trzy. Poza tym nie bawi mnie udowadnianie  innym, że w czymś jestem równie  dobra  a może nawet lepsza. Brak mi ducha rywalizacji.

A ja oglądałem kiedyś w TV jakieś zawody w jedzeniu pączków- powiedział Kazik. I od tej pory nie  zjadłem już ani jednego pączka. Już samo oglądanie mi wystarczyło. A ja nie lubię pączków bo są z lukrem. A mama robiła  takie malutkie pączki, bez lukru, na jednego gryza - wspomniał Paweł. Ciasto takie jak na  zwykłe  pączki, ale szybciutkie  smażenie i nie musi być do tego fura oleju, z którym nie bardzo wiadomo co potem  zrobić. Szkoda, że  woda  w basenie nie jest taka  cieplutka jak ta- jęknęła Tesia. Gdyby była taka  cieplutka to byś po przepłynięciu dwóch długości basenu padła umordowana- zapewnił ją Paweł. W basenie, w którym się naprawdę pływa temperatura powinna mieć 26 stopni, w takim rekreacyjnym to  28- 30 stopni. Tu w jacuzzi jest, wg tutejszego termometru 35 stopni.  

26 stopni to jest temperatura  w lecie  w Morzu Śródziemnym, tam, gdzie woda sięga mi do talii - powiedziała Teresa. A na płyciźnie dla  dzieci to jest jeszcze  cieplej. Gdy byliśmy w Bułgarii z tatą to tam też była taka fajna ciepłą woda, że się nie  chciało z niej wychodzić i potem  musiałam sobie na tempo opalać same  nogi, bo ciągle łaziłam  w  wodzie takiej do pół uda i to wyglądało śmiesznie, bo od połowy ud do pięt to byłam biała a reszta opalona na brązowo.

Panowie, myślcie gdzie spędzimy weekend razem z dziadkami - zarządziła Teresa. Przecież nie  zostawimy ich samych. Ja niewiele podpowiem, a nad Bałtyk na sobotę i niedzielę to chyba  się nie opłaca jechać- stwierdził Paweł. No raczej nie  - zgodziła  się Tesia. 

Dość blisko to mamy Nieporęt, 30 km od centrum Warszawy lub Białobrzegi- 32 km od  centrum, obydwa miejsca są nad Zalewem Zegrzyńskim. Wiem że w Białobrzegach  można wypożyczyć rowery wodne i kajaki. Droga  jak po sznurku, praskim brzegiem do drogi wzdłuż Kanału Zegrzyńskiego i potem tą  drogą aż do Nieporętu, tam  się  skręca na Białobrzegi. Na teren można  wjechać samochodem za całe 10 złotych. Picie i jedzenie weźmiemy własne, wszak mamy termo-torby. I oczywiście słój kremu do opalania, coś od słońca na głowy dla dorosłych i dla dzieci, jeśli będą parasole to tam weźmiemy, minimum  dwa. A że będziemy przejeżdżać przez  Nieporęt to zajrzymy wpierw co tam jest. A na następny weekend można pojechać do Koszelówki nad Jezioro Zdworskie. Byłam tam kiedyś, ale nie wiem jak tam teraz  jest ze sprzętem pływającym,  wtedy mieliśmy własny ponton, Robercik go sobie przywłaszczył jeszcze przed  rozwodem. A jezioro ładne i  czyste. 

A co robiłaś na Zegrzu?- spytał Kazik.  Pływałam z kumplami Robercika żaglówką, taką diablo szybką żaglówką regatową Latający Holender. Oni tam  mieli regaty i po regatach ja z nimi pływałam. Robercik też? - nie, biedaczek cierpiał na łodzi na tak zwaną "chorobę morską" i rzygał dalej niż mu wzrok sięgał. On nawet na kajaku miał mdłości. Dlatego odholowanie  sobie przez  niego tego pontonu odebrałam jako zwykłą złośliwość. Przed każdym lotem samolotem to  się pasł jakimiś tabletkami. Dziwnym trafem nie mdliło go gdy prowadził  samochód.

Ty to chyba nie za bardzo kochałaś tego Robercika - skonstatował Paweł. Teresa zaśmiała  się - brawa dla ciebie- odgadłeś.  Ale mój obiekt pożądania ożenił się z inną, bo mnie uważał za dziecko a na dodatek byłam dzieckiem dobrych znajomych  jego rodziców.  Więc w ramach zemsty gdy Robercik, jego rówieśnik, dostrzegł we mnie  kobietę, a nie  dziecko - wyszłam za niego. Nie wpadłam na to, że ukarałam tym siebie a nie Kazika. Ale widać, że byliśmy sobie z Kazikiem przeznaczeni - bo jednak jesteśmy razem. 

A ten jak mówisz Robercik?  Robercik? - postarał się o to, by rozwód był tylko i wyłącznie z jego winy więc się rozeszliśmy i on zapłacił za mojego adwokata, który zamiast  mnie  stawał w sądzie. A poza  tym to Robercik gdzieś  zniknął, w pewnej chwili jego matka szukała go na naszym osiedlu a ja wtedy już byłam dawno po rozwodzie, po ślubie  z Kazikiem i był Alek na świecie.

Ja też wierzę w przeznaczenie- stwierdził Paweł. Mama zawsze mówiła, że co ma być to będzie. Ja też tak mówię - ucieszyła  się Teresa. Bo bardzo  często człowiek nieomal ze skóry wychodzi, żeby coś  zmienić i nic z tego się nie udaje.

                                                                                 c.d.n.