Pan Jacek był zachwycony konsultacją z Krystianem, z kolei Krystian był zachwycony tym, że pan Jacek miał wszystkie dokumenty starannie posegregowane, pochowane w oddzielne "żelatynki", podzielone tematycznie. W segregatorze był wykaz dokumentów które się w nim znajdują. Poza tym pan Jacek bardzo rzeczowo zwerbalizował na czym mu zależy.
Gdy skończyli rozmowę pan Jacek powiedział, że chce od razu uregulować należność za poradę, czym bardzo rozśmieszył Krystiana. Przecież ja w niczym panu nie doradziłem, ma pan nadzwyczajny porządek we wszystkich dokumentach - to rzadko spotykane, proszę mi wierzyć. Poza tym ja tu nic nie będę miał do roboty. Myślę, że będzie lepiej gdy pan akty notarialne załatwi u któregoś notariusza w Warszawie, niż u siebie. Jeśli pana żona wystąpi o rozwód to jej adwokat tu przyjedzie. Osobiście wątpię, by chciała prowadzić sprawę na odległość, poza tym będzie taniej gdy sama tu w tym celu zjedzie. Mimo wszystko w złotówkach wypada taka atrakcja taniej. Panu, jak pan twierdzi nie zależy na rozwodzie, zresztą macie państwo rozdzielność majątkową. A gdy się pana żonie zamarzy rozwód tak bardzo, że tu przyjedzie to wtedy panem zajmie się mój kolega - ja się nie bawię w rozwody. Może kiedyś będę. Teresę rozwodził mój kolega, stawał zamiast niej w sądzie.
No ale przecież czas panu zabrałem - tłumaczył pan Jacek - a czas to pieniądz. Nie każdy czas to pieniądz- tłumaczył Krystian. A poza tym jest pan przyjacielem mego brata, a to jest pierwszy przypadek, że udzielam komuś z jego przyjaciół jakiejś porady. Tak dokładnie to drugi - moja pomoc przyjaciółce Tesi skończyła się moim małżeństwem z nią. No ale tam to były nerwy, bo nie było wiadomo gdzie są dokumenty - a były cały czas pod naszym nosem, w ukrytym sprytnie sejfie. A gdyby się nie znalazły to bym się setnie nabiegał i "nagłówkował".
Muszę panu powiedzieć, powiedział pan Jacek, że tworzycie razem zupełnie nie dzisiejszą rodzinę i bardzo się cieszę, że pana brat ma tak mądrą, ładną i dobrą kobietę za żonę. To jego pierwsze małżeństwo to była katastrofa na miarę Titanica. A junior jest super dzieciaczkiem. A kiedy pani Alina ma termin? Za pełne trzy miesiące. Chcemy by rodziła w tej samej klinice co Tesia. To był poród z komplikacjami, ale podjęto decyzję o operacji i jak widać była to właściwa decyzja. Bo mój bratanek wymyślił sobie, że wyjdzie nóżkami do przodu i potem okazało się, że miał pętlę z pępowiny wokół szyjki. Ale na szczęście tylko jedną, luźną i nie był przyduszony nią.
Pan Jacek pokiwał głową - no tak, dobrze, że lekarz miał duże doświadczenie i w porę podjął właściwą decyzję. A pan też chce być przy narodzinach dziecka? Ja chcę, ale moja żona nie chce żebym był, bo jej zdaniem nie jest to "estetyczny widok", zwłaszcza gdyby poród był całkiem prawidłowy bez komplikacji, a do tego ze znieczuleniem zewnątrzoponowym. Na próżno jej tłumaczę, że szpital sam dba o ową "estetykę" i partner przebywa w strefie od talii od głowy, reszta się dzieje za zasłoną- taki jest standard, nie tylko na sali zabiegowej ale i w pokoju rodzącej. Nie wiem jak jest w innych klinikach, w tej jest właśnie tak. Ja na razie mówię jej, że to wszak ona rodzi, nie ja, więc będzie tak, jak ona to sobie wymyśli. Ale jestem przekonany, że będzie tak, jak jej Tesia nakaże - ona jest bardzo przywiązana do Tesi, zupełnie jakby Tesia była jej matką lub starszą siostrą. A są z tego samego rocznika i nie są spokrewnione, ale przyjaźnią się od szkoły licealnej.
Pan Jacek chwilę milczał a potem powiedział - mam wrażenie, że obie wasze rodziny są zgodne głównie dlatego, że wy wszyscy nie jesteście pod wpływem swoich rodziców. Bo ojciec pana bratowej zupełnie nie ingeruje w wasze życie, jak to niestety robi wielu rodziców.
Tak, to prawda - potwierdził Krystian. To bardzo kochany i wyrozumiały człowiek. Bratu i mnie zastępuje rodziców, jak się śmieje Tesia to jej ojciec zaadoptował nas wszystkich. A poproszony o radę wpierw zawsze wysłucha naszego zdania, potem nas nieco mobilizuje byśmy się bardziej wczuli w sytuację i obejrzeli wszystko z różnych stron, nie tylko z własnego punktu widzenia. Ja się z nim lepiej dogaduję niż kiedyś z własnym ojcem. A nasi rodzice przyjaźnili się z rodzicami Tesi.
Prawdę mówiąc to ja- powiedział pan Jacek - już zdążyłem polubić ojca pana bratowej. A pana bratową to jestem wręcz zachwycony! I szalenie cieszę się, że Kazik ma teraz tak udany związek. No i mają zupełnie nadzwyczajnego synka!
Od kilku lat wiem, że mam syna. Bo przedtem nie miałem pojęcia, że on istnieje. To już dorosły człowiek. Historia nieomal filmowa - miałem romans, dość długi, trzyletni. Mówiłem dziewczynie, że nie mam zamiaru się żenić. W pewnej chwili "czar prysł", nie przyszła na kolejne spotkanie, stała się nieuchwytna, dostałem list, że to koniec naszej znajomości, że wyjeżdża, bo jest kimś innym zainteresowana.
Po wielu latach od tamtego czasu pojawił się u mnie chłopak mówiąc, że jest prawdopodobnie moim synem. Moje dane znalazł w listach, które były w domu i w pamiętniku pisanym przez jego matkę, która zmarła na złośliwą postać nowotworu. Dał mi ten pamiętnik do przeczytania. Przeżyłem szok, bo pisała w pamiętniku, że ogromnie mnie kocha, że w pewnym sensie rozumie, że ja nie chcę się wiązać na stałe, ale ona chce mieć dziecko, moje, więc je urodzi, ale zniknie z mojego życia razem z dzieckiem. Omal nie umarłem z rozpaczy gdy to czytałem. Zrobiliśmy badania genetyczne, które rozwiały wszelkie wątpliwości. Byłem już wtedy żonaty, nic nie powiedziałem mojej żonie, która z kolei za nic w świecie nie chciała mieć dziecka.
W tajemnicy przed żoną finansowałem jego studia, choć on wcale o to nie prosił, kupiłem mu w Gdańsku mieszkanie. I dlatego jakoś wcale mi nie tęskno do powrotu żony z Kanady. Mam zamiar ją poinformować o tym, że mam syna. Ciekawe co zrobi gdy jej o tym napiszę. Syn ma nazwisko matki, ale może je zmienić gdy przedstawimy w urzędzie wyniki badań genetycznych i moje oświadczenie, że w tamtym okresie współżyłem z jego matką. Nie potrzebny jest do tego żaden sąd, dostanie nową metrykę. I dlatego chciałem by pan przejrzał wszystkie dokumenty, bym mógł swobodnie manewrować własnym majątkiem.
Krystian słuchał opowieści pana Jacka i jakoś trudno mu było ukryć zdumienie- ojej, to rzeczywiście nadaje się na filmowy scenariusz - powiedział. A pana żona zapewne wyzwie pana od oszustów i zażąda rozwodu. Ale z drugiej strony każde z was ma własny majątek chroniony intercyzą. No właśnie - roześmiał się pan Jacek - wspólne to mamy służbowe mieszkanie, którego dotąd nie wykupiliśmy. Ona ma jakiś kawałek gruntu w Warszawie, po swoich rodzicach. Co prawda wspólny z siostrą, ale całkiem spory, dwa domy jednorodzinne z ogródkami można tam wybudować. Na razie stoi tam garaż na dwa samochody, w który obie zainwestowały i teraz go wynajmują. Co zabawniejsze to ani moja żona ani jej siostra nie potrafią prowadzić samochodu. Ale wpadły na pomysł wybudowania garażu.
To chyba już wszystko co powinien pan wiedzieć. Patrząc się na maluśkiego Aleksandra szalenie żałuję, że nie widziałem swego syna wtedy, gdy był w jego wieku. I mam żal do jego matki, że zafundowała sobie dziecko nic mi o tym nie mówiąc. Ale mój żal nie wskrzesi jej, nie przywróci tamtych lat. Pytałem się syna, czy zostały jakieś zdjęcia, bo jego mama bardzo lubiła się fotografować.Twierdzi, że nic nie znalazł, ma tylko jej zdjęcia w dokumentach - w dowodzie osobistym i paszporcie oraz w jakiejś legitymacji. Nie da się ukryć, że skrzywdziliśmy się wzajemnie. Ja bo jeszcze nie byłem gotowy do małżeństwa i uczciwie o tym jej powiedziałem, ona w rewanżu ukryła przede mną fakt, że jest w ciąży. Przecież mogła mi powiedzieć, że ona bardzo pragnie dziecka. Mogliśmy mieć to dziecko nawet bez ślubu i pobrać się nieco później. Całe szczęście, że pisała ten pamiętnik i nie zdążyła go zniszczyć przed śmiercią. Paweł mówił, że ona umarła w szpitalu, więc pewnie tylko dlatego ten pamiętnik przetrwał. On dość długo się zastanawiał nad tym, czy ma się ze mną kontaktować. Jak mi powiedział to sprawdzał wpierw jakim jestem człowiekiem, skoro jego matka postanowiła być "samotną matką". On też nie może zrozumieć dlaczego matka nie pisnęła mu ani słowa o mnie.
Do pokoju "wtargnął", wpierw zapukawszy, Kazik. Ja tylko chcę się dowiedzieć czy mam was obu uwzględnić robiąc kawę - powiedział. Chodź Kaziku, chodź - właśnie się skończyłem spowiadać u twego brata- powiedział szef. Zaraz się będę żegnał, chociaż dziś jeszcze nie wracam do jednostki. Przenocuję w Warszawie. Mam tu przecież mieszkanie.
A ma pan tam coś do jedzenia, picia itp? Może będzie lepiej gdy pan przenocuje w naszym drugim mieszkaniu, 10 minut spacerkiem stąd? Albo wręcz u nas, w tym właśnie pokoju. Ta sofa jest rozkładana i całkiem nieźle się na niej śpi. Na pewno przed dziewiątą rano nikt pana w tym domu nie obudzi. Aleks otwiera jedno oko przed siódmą, dostaje mleko i śpi dalej z reguły do dziewiątej. Ja jutro jeszcze nie jadę do Instytutu, tata nawet jeśli wstanie to wychodzi "na pokoje" dopiero między dziewiątą a dziesiątą. Tu jednak jest pięć pokoi - jak na trzy i pół osoby to jest jeszcze luz. Co prawda jeden pokój jest bardzo mały, no ale jest i mamy tam sporo szaf- praktycznie dwie ściany obudowane tak jak tu. Aleks śpi w naszej sypialni i nie płacze w nocy. W drugim mieszkaniu są trzy pokoje, pełna lodówka i zamrażarka i jest ono na pierwszym piętrze. Tylko może nie być miejsca do zaparkowania, więc byłoby lepiej przemieścić się tam bez samochodu. Poza tym nie wie pan, czy w pana mieszkaniu wszystko działa aktualnie jak należy. Jest zima, okres świąteczny, proszę zostać u nas, ewentualnie w naszym drugim mieszkaniu. To naprawdę żaden kłopot dla nas.
No ale co powie pani Teresa? - sumitował się szef. Tesia i ja myślimy jednakowo - zapewnił szefa Kazik. Tata też na 100% jest zdania, że powinien pan u nas zanocować. Poflirtuje pan jeszcze trochę z Aleksem, to bardzo towarzyskie dziecko. On już o całkiem kulturalnych porach chodzi spać, najczęściej o godzinie 20,00 któreś z nas go utula do snu - nie da się ukryć, że najszybciej usypia przytulony do serca. Sprawdziliśmy to doświadczalnie. U każdego z nas- taty, Tesi lub u mnie zasypia szybko ułożony na lewej ręce- słyszy wtedy bicie serca gdy jest przytulony. Gdy leży na prawej ręce to trwa to znacznie dłużej. Może powinno się mieć pozytywkę z nagraniem bicia serca człowieka w stanie spoczynku i ją zamknąć w jakiejś miękkiej zabawce którą by się kładło dziecku tak, by to słyszało.
No dobrze, dobrze -zostanę u was. No to ja będę się już z Aliną gubił- stwierdził Krystian. Muszę jeszcze ją wziąć na spacer. I proszę mi wierzyć - ma pan niesamowity porządek w dokumentach i wszystko jest jak należy. Może pan śmiało omawiać teraz sprawy z notariuszem a pan Paweł zmieniać nazwisko. No i dobrze będzie spokojnie poczekać z poinformowaniem o wszystkim żony - wasz rozwód nie ma już na nic wpływu. Niech się kobieta spokojnie zastanowi gdzie chce być, z kim chce być. Przy rozdzielności majątkowej ma pan wolną rękę w kwestii zarządzania swoim majątkiem, a syn nie zapłaci ani grosza od darowizny. Zwłaszcza gdy będzie się to działo po zmianie jego nazwiska. I dobrze będzie przeprowadzić zmianę nim obroni dyplom - wtedy będzie miał ten dokument już z pana nazwiskiem. Z tego co wiem to przy sprawach nie budzących żadnych kontrowersji można to załatwić w jeden dzień. Zajmie wam to zapewne kilka godzin. I weźcie kilka odpisów. A co do notariusza - tego osobnika znam, on mnie też- jeśli powie mu pan, że sprawa, z którą pan przychodzi jest pilna a pan jest moim klientem to da dobry termin. Pokaże mu pan tę jego wizytówkę z moim podpisem. Czasy takie dziwne, że często ludzie powołują się na kogoś, kogo nawet na oczy nie widzieli i wizytówka z podpisem jest świadectwem, że my się znamy.
c.d.n.