poniedziałek, 24 października 2022

Trudny wybór- 136

 Konflikt pomiędzy Leszkiem a Wiesią, a  zwłaszcza  reakcja Leszka, bardzo Emila  zdziwiły. Opowiedział wszystko Adeli dodając, że  nie  spodziewał  się takiej reakcji  Leszka   na to, że Wiesia  zapewne  chciała  mu wytłumaczyć  dlaczego nie  zostawiła  mu żadnej  wiadomości a on ją po prostu obrugał.

Adela uśmiechnęła  się - zapominasz, że Leszek miał dość przykre  doświadczenia ze swego małżeństwa i jak wiesz  wciąż  się  zastanawia czy syn to jego produkt czy kogoś innego.  I nie ma de facto zaufania  do kobiet, które nawet  w niewielki  sposób wyrażają  zainteresowanie  zwłaszcza jego  finansami.

  A do tego Wiesia nie należy do potulnych  kobietek - ona  już dawno wzięła swój los  we własne  ręce. Większość kobiet, które prowadzą  własny, dobrze  prosperujący biznes uważa, że są samodzielne  pod każdym  względem, super  się znają na biznesie i  mają brzydki  zwyczaj doradzania każdemu facetowi jak ma ustawić  swój biznes lub jak ma  się facet ustawić w swoim miejscu pracy, ewentualnie  w ogóle  w życiu. I gdyby  się "produkowały" poproszone o  radę, to byłoby dobrze, ale nie - z reguły nie proszone wygłaszają swą opinię  i to  w sposób  wielce  autorytatywny.  To  coś tak, jakbym ja ci radziła jak masz ocenić  wniosek patentowy dotyczący elektrotechniki.  A Leszek ma nieco poważniejsze  studia  niż licencjat  z zootechniki, zrobił doktorat i ma lata pracy za sobą i jest znanym lekarzem. O tym, że się już  ścięli kilka  razy to mi mówiła Wiesia.  Jej zdaniem Leszek jest zarozumiały.

Wyśmiałam ją, bo jakby  nie było to ona zna  Leszka od  niedawna, a ja już kilka lat. Oczywiście  nie powiedziałam jej jaki jest Leszek, to co o  nim  wiem to wiem  dla  siebie i mogę to tylko tobie  mówić. A Leszek nie jest zarozumiały, jest bardzo kulturalnym  facetem i  lekarzem bardzo oddanym swoim pacjentkom.  Ona nie chodzi do żadnego ginekologa od  chwili wyleczenia  się, bo jej  zdaniem nie ma  nie ma takiej  potrzeby ponieważ z nikim nie  współżyje. Była  ciężko obrażona, gdy on  wysłuchawszy jej "spowiedzi" wysłał ją na badanie krwi, bo ona u  nas  bywa a w domu jest maleńkie  dziecko. To był pierwszy poważniejszy zgrzyt a potem podpadł, bo on nie lubi improwizacji i lubi z góry  wiedzieć kiedy ona ma  zamiar u  niego nocować i w ogóle jakie ma plany. A ona przecież jest osobą  dorosłą i  nie będzie  się nikomu  spowiadać, nie są przecież  w  związku  i nie będzie  mu się opowiadać kiedy  do niego w odwiedziny wpadnie ani kiedy je  niespodziewanie zakończy. Z tego  co wiem,  to Leszek w bardzo oględnych  słowach powiedział jej o swoim małżeństwie. Więc mnie  nie dziwi jego reakcja.  Ja nie  wiem czy ty zauważyłeś, ale Wiesia- fryzjerka czesząca, strzygąca klientów jest zupełnie inna niż Wiesia prywatnie. W zakładzie to chodząca uprzejmość, nasz klient nasz pan, a Wiesia prywatnie to już inna osoba - nawet ton  głosu jej  się zmienia. Poza tym gdy mnie mówiła o tym, że  mąż  ją zaraził to wymieniała inną chorobę. Nie  wykluczone, że była posiadaczką obu, bo mając jedną  można bez problemu  załapać i inną oraz AIDS. I nie uważam, że Leszek postąpił  brzydko sprawdzając swoimi kanałami jej wyniki, chociaż on tak uważa. Nawet ważniejsze  zaświadczenia  można uzyskać  za odpowiednią  sumę. W sumie  to mi żal oboje, bo jakoś im w życiu nie  wyszło. Ale mam wrażenie, że wspólne życie nie jest  im jednak pisane.

Wieczorem tego  dnia zatelefonowała do Adeli Wiesia, czy mogą  chwilę porozmawiać. Możemy,  ale dopiero najwcześniej  za pół  godziny bo zaraz będę karmić małą co nieco czasu zajmie. A najlepiej  będzie  jeśli zatelefonujesz za godzinę. Wtedy już będzie w rękach Emila. Rzeczywiście za godzinę Wiesia zatelefonowała do Adeli. Wpierw  się zapytała, czy jest może u nich Leszek i dowiedziała  się, że nie,  są  sami  z dzieckiem. A Leszek najprawdopodobniej jest  jeszcze  w klinice, bo to  dzień,   w którym regularnie jest w klinice do godziny 20,00 a  z tego co Adela  wie, to wtedy wychodzi stamtąd  późno bo  często ma dyżur ginekologiczny jeśli jest na  dany dzień przewidziany poród ewentualnie jakaś inna sytuacja  wymagająca jego obecności. Wiesiu,  a co się stało?- spytała grzecznie Adela.  Mnie nic  się nie  stało, tyle  tylko, że Leszek nie odbiera moich telefonów- poinformowała  ją Wiesia. No ale ja nie mam na to żadnego wpływu- stwierdziła Adela. Jeżeli nic  się nie dzieje dziwnego lub  pilnego to ani ja,  ani Emil nie  dzwonimy do niego w dni robocze. On jest po prostu bardzo zapracowany i kontaktujemy się z nim głównie w weekendy.   Bo na razie ciągnie jeszcze ten etat w państwowym szpitalu, bo mają braki kadrowe. Ale on w weekendy też nie odbiera ode mnie telefonów - zezłoszczona  Wiesia nieomal wrzasnęła w  słuchawkę. Nie pochwalił się wam, że ze mną nie chce rozmawiać?  Przyjaźnisz się z nim i nie  wiesz dlaczego nie chce  ze mną  rozmawiać?   

Adela nabrała powietrza i spokojnym  głosem powiedziała- nie mam pojęcia ani o tym, że do niego dzwonisz a on  nie odbiera  twoich  telefonów i  nie mam też pojęcia  dlaczego tak jest. Nie rozmawialiśmy na ten  temat. Wiem tylko, że jest ostatnio  bardzo zapracowany, bo przygotowuje kurs z  zakresu cytologii. Nie  wiem również co  między  wami zaszło, ale  znając Leszka podejrzewam, że coś palnęłaś co go zabolało, ewentualnie zraniło i  zraziło do ciebie.  Gdy jest u nas to głównie się bawi i  czuli  z Milenką - on po prostu się  tu relaksuje. Pewnie nie  zauważyłaś,  ale Leszek to bardzo wrażliwy facet. A co ty taka  Matka Joanna od  Aniołów jesteś?  Matkujesz mu wyraźnie- stwierdziła Wiesia. Mało ci jednego?

Adela na moment zamilkła, przełknęła  ślinę i powiedziała - Wiesiu, zastanów  się co mówisz. Bo za moment palniesz coś, co sprawi, że będę żałowała przejścia  z tobą na ty i tego, że wysłałam Leszka do ciebie  na strzyżenie. Przyjmij dziewczyno  do wiadomości, że mnie  nie interesuje życie intymne  Leszka, nie wypytuję  go czy i  z kim się spotyka i od  kogo odbiera  lub  nie połączenia telefoniczne.  Weź  się kobieto w garść i odwiedź psychoterapeutę, bo coś  się zaczynasz rozsypywać. 

I to był koniec  rozmowy,bo Wiesia po prostu się  wyłączyła. No, no - chyba  stracisz koleżankę fryzjerkę -  zauważył  Emil.  Adela wykrzywiła  się - w razie  czego mała strata, krótki  żal. Coraz  więcej zakładów fryzjerskich tu już powstaje. Widziałam, że szykuje się nowy salon w pobliżu Konrada, więc  znacznie  bliżej będę  miała tu niż  do niej. Poza  tym planuję powrót do  swego naturalnego koloru bo zauważyłam, że po ciąży i porodzie jakoś włosy marnie reagują na farbę, są matowe i marnie  rosną. Poza tym mam wrażenie, że Wiesia nieco przyoszczędziła na jakości farby - te poprzednie były lepsze. Zobacz  kochanie, po kilku myciach mam odrost w  swoim naturalnym kolorze. Adela rozgarnęła  włosy i zaprezentowała ich kolor mężowi. No i jak?- spytała- wytrzymasz  ze mną w moim własnym kolorze? Emil przytulił ją mocno i  zapewnił, że ten jej naturalny kolor podoba  mu się no i pewnie będzie  zdrowiej dla włosów jeśli odpoczną od  farby.

Leszkowi po prostu potrzeba takiego  zwykłego, kobiecego  ciepełka a nie kogoś do rządzenia  się jego sprawami. Zawiodłam  się  w pewnym sensie  na Wiesi - myślałam, że więcej jest  w niej  ciepła. Dla  niego to przydałaby  się  druga  Stasia- taki  chodzący  okład na wszystkie  troski. Ale z wysokim ilorazem inteligencji - dodał Emil. Jeżeli będzie ciepła i lekko nim zachwycona to niekoniecznie- jemu po prostu  brakuje takiej zwykłej, kobiecej  troski- stwierdziła  Adela. Kobiety która ugotuje  to  co Lesio lubi, wysłucha opowieści z cyklu "a  dziś w klinice...", pójdzie  z nim na spacer i do  znajomych, obejrzy  z nim jakiś film i  nie będzie   się wymądrzać i może nawet urodzi mu  dziecko. Jest  cudownym  wujkiem dla Milenki, jemu naprawdę brakuje dziecka.

Wydaje  mi  się, że chyba powinien wyjaśnić  do końca sprawę czy junior  to jego dziecko czy też nie, bo to będzie  go gryzło do końca  życia. Podejrzewam, że jego  "była"  sama nie bardzo  wie z kim  sobie  to  dziecko zrobiła. Prawdę  powiedziawszy to ja nie mogę pojąć jak można nie  wiedzieć z kim  się sobie   zafundowało  dziecko. I jakoś mi brakuje wyobraźni jak można współżyć z dwoma  facetami w tym  samym  czasie. A nie  sądzę, że była ofiarą zbiorowego  gwałtu.  Emil  roześmiał się - a może junior to dziecko "z gwiazdy".   Nie  rozumiem- co to znaczy  "dziecko  z gwiazdy"?- zdziwiła  się  Adela. Nic dziwnego, że nie wiesz - w twoich czasach gdy biegałaś  na prywatki "gwiazdy"  już nie  były  modne. Ja wcale nie  biegałam na  prywatki - stwierdziła  Adela. Na pewnej prywatce -"parapetówce" poznałam  Kamila i nie  bywaliśmy  na prywatkach, bywaliśmy w klubach i kawiarniach, restauracjach. I zapewne dlatego  nic nie wiem o "gwiazdach". O co szło w tej materii?  No nic  fajnego  ani miłego to nie było a jak dokładnie  wyglądało nie wiem z autopsji ale z opowieści. Były takie prywatki, na których sporo alkoholu płynęło i gdy panienkom już  szumiało w głowach na podłodze układały się w kółko, nogami do środka i ta figura przypominała  gwiazdę. A wtedy podpita  płeć  męska zabierała się do roboty, z tym, że w pewnym  momencie na hasło faceci przechodzili z jednej partnerki na następną. I z reguły był to seks bez zabezpieczeń i dziewczyny zachodziły w  ciążę tak naprawdę nie  wiedząc z którym i mówiono, że dziecko było "z gwiazdy", w której wszak  brało udział  kilku chłopaków.  I, żeby  było  ciekawiej, tak się zabawiali licealiści. Opowiadała nam o  tym siostra mojego kolegi ze studiów. Byliśmy  nieco zaskoczeni tą opowieścią bo mówiła o  tym tak, jakby oni grali w tysiąca a nie  brali udziału w młodzieżowej orgietce. Miała  gówniara szczęście, bo nie  zaszła, ale jej najbliższa koleżanka w wieku 16 lat została matką i brała ślub za zgodą  sądu. Co prawda małżeństwo się dość szybko rozleciało, ona kończyła  liceum w Centrum Kształcenia  Ustawicznego, paradując w ciąży. Na czas jej ciąży ona  z matką przeprowadziły  się poza Warszawę, jej synek mówił do niej po imieniu a do swojej babci "mamo". Nie mam pojęcia  czy to dziecko dowiedziało się  z czasem, że jego "siostrzyczka" jest jego mamą, a osoba którą nazywał mamą jest tak  naprawdę babcią.

Coś podobnego! Pierwszy raz słyszę o czymś takim jak "dziecko z gwiazdy"- dziwiła  się Adela. Za moich czasów to już prywatki nie były zbyt modne, poza  tym podejrzewam, że dziewczyny były wtedy  już znacznie  mądrzejsze, ale i tak było sporo na chybcika zawieranych  małżeństw i nie planowanych dzieci.  Po wakacjach zwłaszcza. Ciekawe  czy Leszek o  tym słyszał. Pewnie  się trochę uśmieje, że jestem tak niedouczona  w tej  materii.

Wieczorem wpadł do  nich Leszek - po raz pierwszy "poczuł się  rodziną" i nie uprzedził, że się do nich wybiera i sam sobie otworzył drzwi do ich  mieszkania własnym  kluczem. Przyniósł ze sobą "zaopatrzenie" dla Milenki.  Była to cielęcina, kurczak domowego chowu, marchewka i buraki. Mięso było ze zwierząt, którym  nie podawano hormonów, a warzywka nie znały pestycydów. Pochodziły  z gospodarstwa posiadającego etykietę "BIO". Został pochwalony, że  wreszcie poczuł się członkiem rodziny, oczywiście wszystkie produkty zostały  przyjęte z entuzjazmem a Adela powiedziała - wreszcie   mam mięso, którego zapach mówi sam za siebie  z jakiego zwierzaka pochodzi.  To też  znak, że po ubiciu nie było szprycowane konserwantami. Leszek był szczęśliwy, że udało mu  się zrobić takie  zakupy. Adela szybko zajęła  się porcjowaniem i mięsiwo wylądowało w  zamrażarce.

Emil  z kolei nakarmił Leszka  domowymi kopytkami z gulaszem. Kopytka były dziełem Helenki i oczywiście Leszek załapał się również na porcję "na wynos". Adelko kochana- nie  wiem jak ty zaczarowujesz to mięso,  ale twojej  roboty  gulasz jest  absolutnie  bezbłędny pod  każdym  względem. Jest  absolutnie pyszny! Zdradź mi  tajemnicę,  jak to osiągasz.  Adela roześmiała  się - ale przyrzeknij, że gdy będziesz go robić sam, to zrobisz identycznie, pod każdym  względem  -tak jak wyczytasz  w przepisie. 

Najważniejsza  sprawa to jest mięso-w żadnym  wypadku nie możesz kupić  mięsa tzw. na  gulasz. Gdy robię wieprzowy to robię ze schabu środkowego, wybieram kawałek z młodszego  wieprzka. Gdy robię gulasz wołowy to kupuję kawałek mięsa na pieczeń a z drobiu to robię gulasz z piersi indyczej lub kurczaka. Każda normalna  gospodyni  stuka  się  w głowę, ale je  lubię smaczne mięso. Druga  sprawa  gdy już pokroję mięso w kostkę to wrzucam je na mocno rozgrzany wok lub rozgrzany płaski rondel, w którym jest......masło klarowane ewentualnie olej kokosowy. Dokładnie obrumieniam  kostki mięsa i gdy już  wszystkie  są zrumienione  solę mięso, dodaję przyprawy, najczęściej  garam masalę, dolewam gorącej wody , przykrywam i duszę do miękkości. Extra  ważne - zawsze "podlewać" mięso gorącą wodą- w przeciwnym  razie twardnieje. Czasem dodaję śmietanę, ale częściej  nie. I to cały "sekret". Często, gdy już trochę podduszę mięso dodaję marchewkę, pietruszkę, seler, cebulę -wszystko krojone w drobną kostkę i  czasem jabłko też pokrojone-bez  skóry. Do tego można podać ryż albo jakiś makaron lub kartofle. A sam gulasz tylko ze  surówką, bez klusek, ryżu lub kartofli to mogę jeść codziennie. Albo- gulasz z sałatką ziemniaczaną- nietypowe, obłędne  zestawienie. 

Adelko- a skąd wiesz  czy schab  jest z młodego wieprzka?  Poznajesz po obwodzie tegoż  schabu - młody wieprzek to schab nie jest zbyt okazały.Proste jak  konstrukcja cepa.

Leszku, dzwoniła dziś do mnie taka jedna  żaląc się, że nie odbierasz od  niej telefonów, więc ją poinformowałam że ja nie  wpinam  się w twoje życie osobiste  i nie  wiem czyje telefony odbierasz  a czyich nie odbierasz. Dobrze jej powiedziałaś - wykasowałem ją w książce telefonicznej mego całkiem prywatnego telefonu, a nie odbieram telefonów, których nie mam w  wykazie. Mówiłem jej, żeby sobie oszczędziła telefonowania  do  mnie, bo nie mamy o czym dyskutować.

A ja byłem  w naszej  Spółdzielni i dowiedziałem  się, że pani Wanda zarezerwowała  dla  mnie miejsce parkingowe. To będzie miejsce  na dachu już istniejącego  chyba sześcio-miejscowego garażyku,który jest na ZWM. Ciekawostka głównie  w tym, że w tym  celu powstanie górka by na ten garaż  można  wjeżdżać i z niego zjeżdżać. Miejsce mam skrajne, więc dobre do manewrowania. Pokazała  mi rysunek poglądowy - bardzo  się pilnowałem by nie  zarżeć ze śmiechu. To będzie pilotażowa inwestycyjka.  Nie  znam  się na budownictwie garaży "górkowych" i jakoś  to czarno  widzę, zwłaszcza gdy będzie śnieg i lód. Nie  mniej poczułem  się zobowiązany i w tę sobotę  zaproszę ją na obejrzenie mieszkania, które jakby na to  nie  spojrzeć mi w pewnym  sensie załatwiła. Ona ma jedno marzonko - zobaczyć Milenkę i Was oboje, więc może i wy wpadniecie na to czwarte piętro.

Lesiu - zrobimy inaczej - ty jej pokażesz swoje  włości, a do nas po prostu przyjdziecie  na lunch i kawusię - powiedział Emil. Po prostu Milenka  jeszcze za mała  by  z nią się  szlajać  bez  wózka a wnoszenie go na czwarte piętro jakoś mi  nie leży. Tylko daj  nam  znać  dzień  wcześniej czy i o której przyjdziecie na lunch.

A co poza  tym słychać u pani Wandzi?- spytał Emil.  Jest nadal pod opieką przyszpitalnej przychodni, nadal  musi o  siebie dbać i lekarz powiedział by koniecznie  latem pojechała albo nad morze  albo w dobrze   zalesione okolice - w lasy  sosnowe.

Lasy sosnowe?   Jest kilka ośrodków  wczasowych blisko Warszawy, tak ze 60 kilometrów. Ale to trzeba zapewne  już coś rezerwować - mam na myśli Wilgę. Znacznie taniej i bliżej niż  w Borach Tucholskich. Do jednego  z nich dobrze jest  mieć "zalecenie lekarskie", że  wskazana jest zmiana klimatu - powiedziała Adela. Zero atrakcji w nim,  ale ponoć dobrze karmią, domki z ogrzewaniem piecami  akumulacyjnymi. Kilka warszawskich przedsiębiorstw ma w Wildze  swoje  ośrodki. I pomyślałam  nawet, że może w tym  sezonie lepiej  pojechać  gdzieś  niedaleko domu - choćby  właśnie  do Wilgi. Można by tam  wpaść na rekonesans w tę  niedzielę i przepatrzeć. Politechnika ma tam regularny ośrodek  z domkami campingowymi.  No to fajnie zaśmiał się Leszek - wyślemy kobiety na  wczasy i będziemy  w weekendy  kontrolować jak się  sprawują.  W piątek  po pracy już w godzinę  można u  nich być, a w poniedziałek rano wrócić  stamtąd  do pracy.  Jest się  wtedy razem trzy  noce i dwa pełne  dni.  Domki Politechniki są dwupokojowe.  A tak poważnie  rzecz ujmując - z malutkim  dzieckiem  to lepiej być bliżej cywilizacji.

                                                                       c.d.n.