czwartek, 9 grudnia 2021

Spóźnione uczucia - 8

 Nie da się ukryć, że po wyjściu gości z domu  Helena i Mietek odetchnęli. Pierwsze  słowa Mietka brzmiały: no nareszcie, myślałem, że coś palnę pani Wandeczce! 
Helena  śmiała się serdecznie- oj, oj, widać, że szanowny pan  długo  już nie mieszkał w Polsce! Przecież  pani Wandeczka jak  coś plecie to tylko z wielkiej serdeczności.  Ma jedną, niesamowicie  cenną zasadę- nigdy nikomu nie  spadnie  niespodziewanie na głowę , czyli nie  wpadnie z wizytą na  zasadzie "deszczu z czystego  nieba". Pod tym względem jest lepsza niż wielu naszych warszawskich znajomych. Jest ciutkę  wścibska, bo należy do osób, które cenią sobie informacje z pierwszego źródła, natomiast zupełnie nie roznosi plotek z gatunku co, kto ,  z kim i co kto ma. To bardzo dobra cecha i niestety dość rzadka. Bardzo  ceniła Wojtka, bo on  zawsze z nią rozmawiał, często wypytywał  o okolicę, o to jak tu kiedyś wyglądało. A kiedyś to nawet poprosiła Wojtka czy mógłby coś wytłumaczyć jej córce z fizyki, bo ona ma do rozwiązania zadanie i nie może sobie poradzić.Wojtek potem powiedział Wandeczce, że jej córka miała po prostu  kiepskiego nauczyciela  fizyki w podstawówce i ma braki. Wiesz przecież, jaki był Wojtek - każdego potrafił rozgrzeszyć.
Wyciągnięcie metryki z  archiwum zajęło Helenie wiele dni i kosztowało kilka wizyt osobistych w Archiwum USC. Gdy za pierwszym razem dostała numerek "56"  i zobaczyła jak długo trwa obsługa jednej osoby ze  wściekłością cisnęła numerek obok automatu wydającego numerki. Do tego wszystkiego miała  problem z zaparkowaniem samochodu w pobliżu Archiwum.  Następnym razem przyjechała na godzinę 8 rano - tym razem podrzucił ją  Mietek.  Była 32, ale odpis metryki miała otrzymać dopiero za dwa tygodnie.     
Skontaktowała się z prawnikiem, który stwierdził, że najlepiej będzie jeśli ona  zamelduje Mietka u siebie, ale niech wpierw przeprowadzi przez sąd sprawę spadku po Wojtku, bo przecież nie było sporządzonego żadnego testamentu. Na szczęście zgodził się poprowadzić tę sprawę tak, by wszystko odbyło się  stosunkowo szybko. Trochę się Helena pośmiała,  bo pan prawnik bardzo się ucieszył, że zmarły nie miał ani dzieci ani rodzeństwa i był już całkowitym sierotą w dniu śmierci. Oczywiście  sprawa odbyła się niemal błyskawicznie, ale - na wydruk orzeczenia trzeba było poczekać dwa tygodnie. Pan prawnik  bardzo się tłumaczył, że wszystkie  sądy cierpią na niedobór pracowników. Po prostu są tak marne wynagrodzenia, że nie ma chętnych do pracy. I że dobrze się złożyło, że mieszkanie było już własnościowe, spłacone, a domek współwłasnością obojga małżonków.
Z tego wszystkiego wyszło, że ślub może być najprędzej w pierwszych dniach lutego. Mietek narzekał, aż w końcu Helena  powiedziała - ja ciebie nie rozumiem- jakby na to nie popatrzeć krzywdy nie masz, z konsumpcją związku nie  musisz czekać do dnia ślubu, więc  o co chodzi.? Masz po prostu więcej czasu do namysłu czy aby dobrze robisz biorąc mnie za żonę. Więc skup się może na poznawaniu moich złych i dobrych stron, bo lepiej nie  wziąć  ślubu niż go wziąć i potem się rozwodzić. 
Mietek delikatnie wziął ją w ramiona i powiedział cichutko - bo ja się kochanie moje  boję, że to ty się rozmyślisz, bo w porównaniu do Wojtka to jestem kiepskim facetem.
Helena  wpierw się roześmiała, potem bardzo spoważniała i powiedziała - może nie wyglądam na osobę poważnie myślącą, ale nim powiem  "tak"  lub "nie"  mam wszystko przemyślane. Po prostu szybko myślę, taka  moja uroda. Znam cię bardzo długo, decyzja moja by wyjść za ciebie to nie chwilowe  zauroczenie. Zawsze mnie do ciebie  ciągnęło i myślę, że gdyby Wojtek nie  zmarł kto wie, czy byśmy się nie rozeszli. Bo coraz częściej nie mogliśmy dojść do porozumienia.  Te oddzielne sypialnie to były wynikiem nie tylko mocno odmiennego trybu naszego życia  ale i temperamentów. Od wielu lat nie współżyliśmy. Jesteś pierwszą osobą i ostatnią, która się o tym dowiaduje. Dajesz mi wszystko to, czego nie dostałam nigdy od Wojtka. Po prostu dla niego seks był sprawą zupełnie bez znaczenia. Ważne były dla niego inne wartości - mądrość, zrównoważenie, zgodność poglądów, lojalność, podobne  zainteresowania.  Podejrzewam, że gdyby ustawić mnie w rzędzie innych nagich kobiet i wszystkie  miałybyśmy zakryte twarze i milczały,   to nie  rozpoznałby mnie, nawet gdy byliśmy niedługo po ślubie. Ale wtedy mi to odpowiadało i sądziłam, że tak pozostanie do końca małżeństwa. No   w pewnym  sensie tak się stało, bo odszedł i małżeństwo ustało.  Dopiero po jego śmierci zdałam sobie  sprawę z wielu rzeczy. Tylko nie wysnuj z tego co powiedziałam błędnych wniosków-  bo dla mnie oprócz seksu ważne są i inne zalety, które ty posiadasz i o których wiem od  dawna. Wiem też, że miałeś mnóstwo kobiet, snuły się za tobą zawsze całe tabuny. 
A te które znałam nie szczędziły mi szczegółów   o tobie z poziomu materaca.  I każda z nich liczyła na małżeństwo z tobą a ty po prostu wyjechałeś.
Mietek tulił ją w objęciach i......dziwne, ale miał wyraźnie łzy w oczach. Wtulił głowę w jej szyję i  wyszeptał - późno, stanowczo zbyt późno los pozwolił się nam połączyć. Ale wykorzystamy ten czas jak najlepiej nam się uda. Kocham cię i to tak,  aż do bólu. Najchętniej tkwiłbym przy tobie dzień i noc. Gdy tylko dowiedziałem się, że Wojtek umarł, postanowiłem wracać do Polski. Tyle tylko,   że wpierw  musiałem jednak zakończyć kilka spraw służbowych, dokończyć temat, który  miałem rozgrzebany.  Byłem zdecydowany odbić cię każdemu, kto by z tobą był.  Pisałem nawet do Milka by cię  trochę śledził czy jesteś sama czy może z kimś. Oczywiście było to pod hasłem  "sprawdź stary, czy nie trzeba jej w czymś pomóc, przecież Wojtek był naszym kumplem".
No i co? Podesłał ci jakieś informacje? Bo ja to go ostatni raz widziałam na pogrzebie Wojtka.
Nie wiedział gdzie cię ma szukać, ale stwierdził, że nie mieszkasz już w Warszawie tylko gdzieś poza Warszawą. Nawet  nad Bug pojechał, ale ci nowi nie wiedzieli nic na wasz, ani na twój temat. Był też u tych, którym wynajmujesz, ale oni mu nie powiedzieli gdzie  mieszkasz, tylko powiedzieli, że  są z tobą w kontakcie i gdybyś ty coś potrzebowała to oni ci pomogą. Numeru komórki twojej też mu chcieli podać, mówiąc, że nie  są do tego upoważnieni. Jedynie  powiedzieli, że mieszkasz w domu pod  Warszawą, ale oni  nie znają adresu. Naciskani powiedzieli, że to gdzieś za Wilanowem. No to cię potem szukał w Powsinie  i na Zawodziu. W końcu mi pięknie napisał, żebym sobie sam szukał, bo on już wyczerpał wszystkie  swoje w tej materii możliwości. Całkiem dobrze  zarąbałaś  wszystkie ślady po sobie, wiesz? 
No popatrz kochany, jak łatwo jednak jest się ukryć! A coś ty naopowiadał tym moim lokatorom, że jednak dali ci mój  adres?
Powiedziałem im prawdę - pokazałem swoje  dokumenty, pokazałem wasze zdjęcie ślubne, na którym widać mnie całkiem nieźle, wysłuchałem setkę  zachwytów pod adresem twoim i Wojtka, dostałem też numer twojej komórki. Ale  postanowiłem nie dzwonić. Bałem się, że  może nie będziesz chciała się ze mną zobaczyć i znów gdzieś się zaszyjesz. 
A jak ty otworzyłeś furtkę? Nie dzwoniłeś do furtki, tylko od razu do drzwi, co sobie uświadomiłam właściwie dopiero teraz. 
Zwyczajnie, mam długie  łapska, oparłem jedną stopę na zawiasie furtki, trochę się wspiąłem, przechyliłem się do środka i od góry dosięgnąłem klamki. To słaby punkt tej furtki, chyba  zmienimy klamkę od wewnątrz na gałkę obrotową.
Kiciu Malutka, a może jednak rozejrzymy się za jakimś mieszkaniem w Warszawie? Ten domek to byśmy sobie  zachowali  jako domek na  weekendy i lato. Pomyślałem, że może kupiłbym jakieś trzypokojowe mieszkanie np. na Ursynowie. Tam niektóre miejsca są naprawdę dobre do mieszkania, na przykład te w okolicy Natolina. Mieszkanie nie w jakimś wieżowcu, ale w domu o ludzkim wymiarze, np. czteropiętrowym. Widziałem plan zagospodarowania Ursynowa, np. za tymi bloczyskami wzdłuż głównej ulicy są fajne domy  nieduże, tworzące tak jakby małe osiedla 3,  do 5 bloków, Może udałoby się  załapać na  mieszkanie  parterowe z ogródkiem. Jest jeszcze jedno całkiem ciekawe miejsce- tyły Alei Wilanowskiej. Jeden z pracowników ambasady tam mieszka, ma 3 pokoje, z ogródkiem, ale jego żona jest aktualnie  w ciąży i będą bliźniaki, a oni już mają dwójkę dzieci, więc trzy pokoje z kuchnią to dla nich zbyt mało i chcą to mieszkanie  sprzedać . Umówiłem się z nimi, że wpadniemy do nich i obejrzymy. Sklep mają na wyciągnięcie ręki, chociaż nie jest tuż pod oknami. I mają stałe miejsce parkingowe. Z tym, że musimy się dość szybko zdecydować, bo to już 6 miesiąc, a wiesz, z bliźniakami to może być i tak, że nie doczekają grzecznie do 9 miesięcy. Oni już mają upatrzone  mieszkanie, ale tam jeszcze  niemal plac budowy, więc urządzają ich tacy kupcy jak my, którzy  mogą spokojnie poczekać po dokonaniu transakcji. A potem się będziemy gimnastykować z tym twoim mieszkaniem i naszym domkiem letniskowym. To bardzo mili ludzie, on jest  Francuzem, ona Polką. Co o tym myślisz?
No dobrze myślę, możemy je  zobaczyć. A jeśli tobie się będzie podobało a mnie nie za bardzo to też je kupisz?
Nie kochanie, musi się Tobie podobać, bo byśmy przecież tam mieszkali  zimą. Nie jest dobrze mieszkać w mieszkaniu które się jednej ze  stron związku nie podoba.
A dokąd się oni przeprowadzają? Do apartamentowca na Dolnym Mokotowie, ale tam jeszcze coś w tym budynku jest  niegotowe. Tak szczerze mówiąc to ja bym tam nie chciał mieszkać, choć stamtąd jest kilka kroków do Łazienek.  I masz rację drogie te  mieszkania jak jasny piorun! No ale mają recepcję na dole. Jej się podobało mieszkanie na ostatnim piętrze, z tarasem, ale się podłamała, gdy on jej uświadomił, że to zbyt mało bezpieczne dla małych dzieci. A między nami mówiąc to miejsce paskudne, niemal na samym skrzyżowaniu dwóch ruchliwych ulic i jedną z nich jeździ tramwaj.


                                                              c.d.n.