Nie da się ukryć, że po wyjściu gości z domu Helena i Mietek odetchnęli. Pierwsze słowa Mietka brzmiały: no nareszcie, myślałem, że coś palnę pani Wandeczce!
Helena śmiała się serdecznie- oj, oj, widać, że szanowny pan długo już nie mieszkał w Polsce! Przecież pani Wandeczka jak coś plecie to tylko z wielkiej serdeczności. Ma jedną, niesamowicie cenną zasadę- nigdy nikomu nie spadnie niespodziewanie na głowę , czyli nie wpadnie z wizytą na zasadzie "deszczu z czystego nieba". Pod tym względem jest lepsza niż wielu naszych warszawskich znajomych. Jest ciutkę wścibska, bo należy do osób, które cenią sobie informacje z pierwszego źródła, natomiast zupełnie nie roznosi plotek z gatunku co, kto , z kim i co kto ma. To bardzo dobra cecha i niestety dość rzadka. Bardzo ceniła Wojtka, bo on zawsze z nią rozmawiał, często wypytywał o okolicę, o to jak tu kiedyś wyglądało. A kiedyś to nawet poprosiła Wojtka czy mógłby coś wytłumaczyć jej córce z fizyki, bo ona ma do rozwiązania zadanie i nie może sobie poradzić.Wojtek potem powiedział Wandeczce, że jej córka miała po prostu kiepskiego nauczyciela fizyki w podstawówce i ma braki. Wiesz przecież, jaki był Wojtek - każdego potrafił rozgrzeszyć.
Wyciągnięcie metryki z archiwum zajęło Helenie wiele dni i kosztowało kilka wizyt osobistych w Archiwum USC. Gdy za pierwszym razem dostała numerek "56" i zobaczyła jak długo trwa obsługa jednej osoby ze wściekłością cisnęła numerek obok automatu wydającego numerki. Do tego wszystkiego miała problem z zaparkowaniem samochodu w pobliżu Archiwum. Następnym razem przyjechała na godzinę 8 rano - tym razem podrzucił ją Mietek. Była 32, ale odpis metryki miała otrzymać dopiero za dwa tygodnie.
Skontaktowała się z prawnikiem, który stwierdził, że najlepiej będzie jeśli ona zamelduje Mietka u siebie, ale niech wpierw przeprowadzi przez sąd sprawę spadku po Wojtku, bo przecież nie było sporządzonego żadnego testamentu. Na szczęście zgodził się poprowadzić tę sprawę tak, by wszystko odbyło się stosunkowo szybko. Trochę się Helena pośmiała, bo pan prawnik bardzo się ucieszył, że zmarły nie miał ani dzieci ani rodzeństwa i był już całkowitym sierotą w dniu śmierci. Oczywiście sprawa odbyła się niemal błyskawicznie, ale - na wydruk orzeczenia trzeba było poczekać dwa tygodnie. Pan prawnik bardzo się tłumaczył, że wszystkie sądy cierpią na niedobór pracowników. Po prostu są tak marne wynagrodzenia, że nie ma chętnych do pracy. I że dobrze się złożyło, że mieszkanie było już własnościowe, spłacone, a domek współwłasnością obojga małżonków.
Z tego wszystkiego wyszło, że ślub może być najprędzej w pierwszych dniach lutego. Mietek narzekał, aż w końcu Helena powiedziała - ja ciebie nie rozumiem- jakby na to nie popatrzeć krzywdy nie masz, z konsumpcją związku nie musisz czekać do dnia ślubu, więc o co chodzi.? Masz po prostu więcej czasu do namysłu czy aby dobrze robisz biorąc mnie za żonę. Więc skup się może na poznawaniu moich złych i dobrych stron, bo lepiej nie wziąć ślubu niż go wziąć i potem się rozwodzić.
Mietek delikatnie wziął ją w ramiona i powiedział cichutko - bo ja się kochanie moje boję, że to ty się rozmyślisz, bo w porównaniu do Wojtka to jestem kiepskim facetem.
Helena wpierw się roześmiała, potem bardzo spoważniała i powiedziała - może nie wyglądam na osobę poważnie myślącą, ale nim powiem "tak" lub "nie" mam wszystko przemyślane. Po prostu szybko myślę, taka moja uroda. Znam cię bardzo długo, decyzja moja by wyjść za ciebie to nie chwilowe zauroczenie. Zawsze mnie do ciebie ciągnęło i myślę, że gdyby Wojtek nie zmarł kto wie, czy byśmy się nie rozeszli. Bo coraz częściej nie mogliśmy dojść do porozumienia. Te oddzielne sypialnie to były wynikiem nie tylko mocno odmiennego trybu naszego życia ale i temperamentów. Od wielu lat nie współżyliśmy. Jesteś pierwszą osobą i ostatnią, która się o tym dowiaduje. Dajesz mi wszystko to, czego nie dostałam nigdy od Wojtka. Po prostu dla niego seks był sprawą zupełnie bez znaczenia. Ważne były dla niego inne wartości - mądrość, zrównoważenie, zgodność poglądów, lojalność, podobne zainteresowania. Podejrzewam, że gdyby ustawić mnie w rzędzie innych nagich kobiet i wszystkie miałybyśmy zakryte twarze i milczały, to nie rozpoznałby mnie, nawet gdy byliśmy niedługo po ślubie. Ale wtedy mi to odpowiadało i sądziłam, że tak pozostanie do końca małżeństwa. No w pewnym sensie tak się stało, bo odszedł i małżeństwo ustało. Dopiero po jego śmierci zdałam sobie sprawę z wielu rzeczy. Tylko nie wysnuj z tego co powiedziałam błędnych wniosków- bo dla mnie oprócz seksu ważne są i inne zalety, które ty posiadasz i o których wiem od dawna. Wiem też, że miałeś mnóstwo kobiet, snuły się za tobą zawsze całe tabuny.
A te które znałam nie szczędziły mi szczegółów o tobie z poziomu materaca. I każda z nich liczyła na małżeństwo z tobą a ty po prostu wyjechałeś.
Mietek tulił ją w objęciach i......dziwne, ale miał wyraźnie łzy w oczach. Wtulił głowę w jej szyję i wyszeptał - późno, stanowczo zbyt późno los pozwolił się nam połączyć. Ale wykorzystamy ten czas jak najlepiej nam się uda. Kocham cię i to tak, aż do bólu. Najchętniej tkwiłbym przy tobie dzień i noc. Gdy tylko dowiedziałem się, że Wojtek umarł, postanowiłem wracać do Polski. Tyle tylko, że wpierw musiałem jednak zakończyć kilka spraw służbowych, dokończyć temat, który miałem rozgrzebany. Byłem zdecydowany odbić cię każdemu, kto by z tobą był. Pisałem nawet do Milka by cię trochę śledził czy jesteś sama czy może z kimś. Oczywiście było to pod hasłem "sprawdź stary, czy nie trzeba jej w czymś pomóc, przecież Wojtek był naszym kumplem".
No i co? Podesłał ci jakieś informacje? Bo ja to go ostatni raz widziałam na pogrzebie Wojtka.
Nie wiedział gdzie cię ma szukać, ale stwierdził, że nie mieszkasz już w Warszawie tylko gdzieś poza Warszawą. Nawet nad Bug pojechał, ale ci nowi nie wiedzieli nic na wasz, ani na twój temat. Był też u tych, którym wynajmujesz, ale oni mu nie powiedzieli gdzie mieszkasz, tylko powiedzieli, że są z tobą w kontakcie i gdybyś ty coś potrzebowała to oni ci pomogą. Numeru komórki twojej też mu chcieli podać, mówiąc, że nie są do tego upoważnieni. Jedynie powiedzieli, że mieszkasz w domu pod Warszawą, ale oni nie znają adresu. Naciskani powiedzieli, że to gdzieś za Wilanowem. No to cię potem szukał w Powsinie i na Zawodziu. W końcu mi pięknie napisał, żebym sobie sam szukał, bo on już wyczerpał wszystkie swoje w tej materii możliwości. Całkiem dobrze zarąbałaś wszystkie ślady po sobie, wiesz?
No popatrz kochany, jak łatwo jednak jest się ukryć! A coś ty naopowiadał tym moim lokatorom, że jednak dali ci mój adres?
Powiedziałem im prawdę - pokazałem swoje dokumenty, pokazałem wasze zdjęcie ślubne, na którym widać mnie całkiem nieźle, wysłuchałem setkę zachwytów pod adresem twoim i Wojtka, dostałem też numer twojej komórki. Ale postanowiłem nie dzwonić. Bałem się, że może nie będziesz chciała się ze mną zobaczyć i znów gdzieś się zaszyjesz.
A jak ty otworzyłeś furtkę? Nie dzwoniłeś do furtki, tylko od razu do drzwi, co sobie uświadomiłam właściwie dopiero teraz.
Zwyczajnie, mam długie łapska, oparłem jedną stopę na zawiasie furtki, trochę się wspiąłem, przechyliłem się do środka i od góry dosięgnąłem klamki. To słaby punkt tej furtki, chyba zmienimy klamkę od wewnątrz na gałkę obrotową.
Kiciu Malutka, a może jednak rozejrzymy się za jakimś mieszkaniem w Warszawie? Ten domek to byśmy sobie zachowali jako domek na weekendy i lato. Pomyślałem, że może kupiłbym jakieś trzypokojowe mieszkanie np. na Ursynowie. Tam niektóre miejsca są naprawdę dobre do mieszkania, na przykład te w okolicy Natolina. Mieszkanie nie w jakimś wieżowcu, ale w domu o ludzkim wymiarze, np. czteropiętrowym. Widziałem plan zagospodarowania Ursynowa, np. za tymi bloczyskami wzdłuż głównej ulicy są fajne domy nieduże, tworzące tak jakby małe osiedla 3, do 5 bloków, Może udałoby się załapać na mieszkanie parterowe z ogródkiem. Jest jeszcze jedno całkiem ciekawe miejsce- tyły Alei Wilanowskiej. Jeden z pracowników ambasady tam mieszka, ma 3 pokoje, z ogródkiem, ale jego żona jest aktualnie w ciąży i będą bliźniaki, a oni już mają dwójkę dzieci, więc trzy pokoje z kuchnią to dla nich zbyt mało i chcą to mieszkanie sprzedać . Umówiłem się z nimi, że wpadniemy do nich i obejrzymy. Sklep mają na wyciągnięcie ręki, chociaż nie jest tuż pod oknami. I mają stałe miejsce parkingowe. Z tym, że musimy się dość szybko zdecydować, bo to już 6 miesiąc, a wiesz, z bliźniakami to może być i tak, że nie doczekają grzecznie do 9 miesięcy. Oni już mają upatrzone mieszkanie, ale tam jeszcze niemal plac budowy, więc urządzają ich tacy kupcy jak my, którzy mogą spokojnie poczekać po dokonaniu transakcji. A potem się będziemy gimnastykować z tym twoim mieszkaniem i naszym domkiem letniskowym. To bardzo mili ludzie, on jest Francuzem, ona Polką. Co o tym myślisz?
No dobrze myślę, możemy je zobaczyć. A jeśli tobie się będzie podobało a mnie nie za bardzo to też je kupisz?
Nie kochanie, musi się Tobie podobać, bo byśmy przecież tam mieszkali zimą. Nie jest dobrze mieszkać w mieszkaniu które się jednej ze stron związku nie podoba.
A dokąd się oni przeprowadzają? Do apartamentowca na Dolnym Mokotowie, ale tam jeszcze coś w tym budynku jest niegotowe. Tak szczerze mówiąc to ja bym tam nie chciał mieszkać, choć stamtąd jest kilka kroków do Łazienek. I masz rację drogie te mieszkania jak jasny piorun! No ale mają recepcję na dole. Jej się podobało mieszkanie na ostatnim piętrze, z tarasem, ale się podłamała, gdy on jej uświadomił, że to zbyt mało bezpieczne dla małych dzieci. A między nami mówiąc to miejsce paskudne, niemal na samym skrzyżowaniu dwóch ruchliwych ulic i jedną z nich jeździ tramwaj.
c.d.n.