czwartek, 10 lutego 2022

Ryzykantka - 6

Około  20,30  Robert z wielkim żalem opuścił Ewę i pojechał do szpitala. Cieszył się ogromnie, że operacja  póki co odsunięta i że wiadomo co dolega Ewie. Fakt, że teraz Ewę czekała z całą pewnością długa rehabilitacja i być  może, że pewne ćwiczenia będzie  musiała wykonywać  w domu stale. Ale to  i tak było lepsze  niż operacja.  Dręczyło go pytanie,  czy uda się  szybko  załatwić dla  Ewy  miejsce na rehabilitacji.  Wszystkie punkty rehabilitacyjne  cierpiały na brak miejsc dla pacjentów. Jego to wcale  nie dziwiło, ale "zwykli śmiertelnicy"  nie mogli tego pojąć. A sprawa była prosta jak budowa cepa - rehabilitantów "produkowały" dwa  miejsca - jeden z wydziałów AWF i regularne szkoły medyczne. Praca rehabilitanta to ciężki kawałek chleba - jego wiedza  medyczna jest taka  jak dobrze wykształconej pielęgniarki  plus wiedza w jaki sposób przywrócić sprawność działania organizmu. Praca ciężka, pacjenci od wieku 6 tygodni życia do  ostatniego tchnienia, a średnie wynagrodzenie w Polsce to ok.3400 zł brutto. Praca  z ludźmi, którzy cierpią ból, nie  są w pełni sprawni bywa czasami katorgą. O ile lekarze są przez pacjentów szanowani ( bo tyle wiedzą) to większość pacjentów, zwłaszcza na początku podchodzi do rehabilitantów z pewną dozą lekceważenia.

Około 22,30  do Roberta dotarł sms - "już jestem w sypialni, życzę ci bardzo spokojnego dyżuru. Śniadanie  zjemy razem". Po raz pierwszy od lat Robert pomimo zmęczenia  nie mógł zasnąć. Najzwyczajniej w świecie był zakochany w  tej niewielkiej, wcale  nie olśniewającej urodą niewysokiej kobiecie. Zawładnęła jego myślami zaraz pierwszego dnia, na pierwszej wizycie. Nie była ani odrobinę uwodzicielska, nie mizdrzyła się , odpowiadała  bardzo rzeczowo na wszystkie pytania, a on, stary "wyjadacz" był gotowy iść za nią na koniec świata.  A teraz zastanawiał się czy ona go nie odtrąci gdy on  zaproponuje jej małżeństwo - marzył od kilku dni, by  z nią spędzić resztę życia. Oboje  mieli za sobą nieudane  małżeństwa i oboje wyciągnęli z tego jakąś naukę.  Po raz pierwszy w swym dorosłym życiu Robert czuł, że oddałby swe życie w  obronie Ewy, po raz pierwszy od lat tęsknił za konkretną kobietą, za patrzeniem jej  w oczy, za jej głosem, marzył by ją całować i delikatnie pieścić jej ciało. I nadal cieszył się ogromnie, że nie  musi być operowana.  Z wieloletniego swego doświadczenia wiedział doskonale jak wiele może  zdziałać  dobra rehabilitacja. Postanowił, że jeżeli trzeba będzie poczekać z  miejscem dla Ewy w przyszpitalnej rehabilitacji w  Konstancinie, wypisze jej skierowanie na rehabilitację w swojej klinice, albo , w tajemnicy przed nią, załatwi jej prywatnego rehabilitanta. Miał dwóch "na oku" - obaj świetni w swym fachu i Robert już  nie jeden raz  kierował do nich swoich pacjentów. Zasnął dopiero po północy. Śniła mu się Ewa, którą gonił po plaży. Obudził się  zmęczony, niewyspany i stęskniony ogromnie. Dobrze, że zgodnie  z życzeniem Ewy dyżur był spokojny. Wypełnił wszystkie  konieczne  papierki i o 7 rano wyruszył do Ewy. W dwadzieścia  minut później już ją tulił w do siebie. 

Chyba dla obojga była to  noc pełna niepokoju i przemyśleń. Po śniadaniu Ewa stwierdziła, że oboje wyglądają niczym upiory i powinni jeszcze pospać. Mają przecież cały dzień dla siebie, więc mogą z niego uszczknąć kilka godzin na drzemkę. Stwierdziła, że podrzemać  mogą  na rozłożonej wersalce, bo na jej pojedynczym łóżku w sypialni będzie po prostu za ciasno. Ono co prawda rozkłada się na  podwójne, ale drugi materac jest jeszcze wciąż w stanie  fabrycznym w piwnicy i doprowadzenie go do stanu używalności zajmuje kilka godzin. Rozkładając wersalkę Robert znalazł improwizowaną piżamę dla siebie i ogromnie się wzruszył, a Ewa stwierdziła, że ten niebieski kolor t-shirta świetnie pasuje do koloru jego oczu.

To był ranek odkrywców - Robert był delikatny, ale z łatwością odgadywał życzenia Ewy- nie da się ukryć, że znał dobrze  zasady ars amandi. Reagował na  najmniejsze jej drgnienie, na spojrzenie, na  każdy gest. Dbał, by przypadkiem nie pogorszyć stanu jej kontuzji ale  jednocześnie sprawić jej rozkosz.

Wtuleni w siebie ocknęli się około południa. Obejmując Ewę Robert łączył się z Konstancinem-rozmowę słyszała też Ewa. Rozmowa była krótka -Robert powiedział, że jego partnerka wymaga dobrej rehabilitacji, więc pomyślał, że Konstancin byłby odpowiednim  miejscem . I nie chodzi mu o miejsce w szpitalu rehabilitacyjnym ale w przychodni, on ją będzie dowoził na zabiegi.  Dobrze, zrobi się, a możesz mi powiedzieć co jej jest? Muszę z grubsza wiedzieć bo muszę wybrać lekarza, który się  nią na początek zajmie i wybierze zestaw zabiegów. A będziesz mógł w razie czego wpaść któregoś dnia po południu? Tak, każdego dnia  ale nie w czwartki, bo w czwartki mam pacjentów właśnie po południu. No a przedpołudniami to najczęściej albo mam pacjentów w gabinecie  albo ich operuję. A to bardzo pilne z tą twoją  panią? Pilne, była szykowana do operacji, dopiero MRI ujawniło co się dzieje. Nooo, dobrze, oddzwonię jeszcze dziś do ciebie.

Gdy Robert skończył rozmawiać Ewa, nadal mocno do niego przytulona, powiedziała - muszę ci się do czegoś przyznać, choć mi to przychodzi z trudem. Primo - po raz pierwszy w życiu przeżyłam coś takiego jak te nasze poranne pieszczoty. W pewnej chwili pomyślałam, że mogłabym nawet w tej chwili umrzeć, bo  miałabym  za sobą tak cudowne przeżycie. Secundo - tylko nie gniewaj się - wtedy szeptałeś mi coś do ucha, a ja  , chyba z nadmiaru wrażeń nie bardzo  zrozumiałam co mówisz. To było tak intensywne przeżycie, że czułam się jakbym była podłączona do prądu. Nie gniewaj się, proszę, powiedz co mówiłeś mi szeptem.

Robert uniósł się  nieco na łokciu i spojrzał na nią- Dziecinko, nawet gdybyś mnie szatkowała żyletką nie gniewałbym się na ciebie. A powiedziałem ci, że cię kocham i że marzę byś zgodziła się zostać moją żoną. I wiesz, chyba odnaleźliśmy się na jakiejś bezludnej wyspie, bo dla mnie też było to niesamowite, cudowne przeżycie. A gdy scałowywałem twoje łezki to miałem wrażenie, że razem unosimy się w powietrzu. I wiesz, one nie były słone, były słodkie i byłem tak ogromnie wzruszony. Ewuniu - wyjdziesz za mnie? Będę do końca swoich dni dbał o twoje dobro, o to byś była szczęśliwa. Ewa jeszcze  mocniej się w niego wtuliła i wyszeptała -wygląda na to, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Postaram się nie być dla ciebie jedzą. Pół nocy analizowałam swoje uczucia względem ciebie, bałam się, że pobawisz się mną  i wszystko się skończy niczym marzenie senne. A teraz jestem szczęśliwa i dumna, że chcesz mnie za  żonę. Kocham cię i podziwiam - jesteś naprawdę wspaniałym człowiekiem.  Robert, a co powie twój syn na to, że się żenisz?

Kochanie  moje, zupełnie mnie to nie interesuje co on powie.I tak samo nie interesuje mnie co powie na ten temat  moja siostra. Każdy z nas gdy dorośnie idzie własną ścieżką. Mój syn kończy studia, już teraz sobie dorabia, twierdzi, że wyjedzie zaraz po studiach z Polski. Moi rodzice oboje już są w lepszym wymiarze. Moja siostra cieszy się, że jestem po rozwodzie z byłą, bo od  samego początku jej nienawidziła - od samego początku twierdziła, że zamiast się  z nią żenić powinienem był tylko uznać dziecko i płacić alimenty, bo kobieta, która  nie potrafi zadbać sama o swą rozrodczość nie nadaje się ani  na żonę  ani na matkę. A ja sobie dziś pozwoliłem na luz, bo wiem, że bierzesz tabletki, bo nie sądzę by były w twoim kubeczku tylko jako ozdoba. Poza tym naprawdę bardzo dokładnie  słucham wszystkiego co mówisz. 

Czy moglibyśmy szybko wziąć ten ślub? Bo mam zaproszenie na sympozjum do Hiszpanii albo Portugalii, chyba do Portugalii -  i oczywiście mogę wziąć osobę towarzyszącą. A jeśli będę  miał gdzieś jakieś "gościnne występy" to oczywiście  nie pojadę nigdzie bez ciebie. Powiedz mi , kochanie moje, a zgodzisz się na  taki cichy ślub- tylko my i świadkowie?

Ewa uśmiechnęła się - no jasne, ja już miałam wystawny ślub i - wystarczy. A moich rodziców powiadomię gdy już będziemy po ślubie. Oni lubią być zbyt użyteczni co mnie niesamowicie męczy. Zaraz byłoby " to może my kupimy, załatwimy, wybierzemy, damy wam, zabierzemy od was" - propozycja goni propozycję i propozycją pogania. Przecież o tym, że "coś mnie boli i się leczę" też nie wiedzą. Gdyby wiedzieli to codziennie mamcia by do mnie telefonowała z  zapytaniem czy jeszcze  żyję, podrzucała mi obiadki, których ja nie jadam, komentarz zawsze by był ten  sam- jedz córcia, bo to zdrowe, jedz, bo taka  bledziutka jesteś, jedz, bo nie jesz i dlatego taka zmęczona jesteś. A ja, autentyczna jędza, wykładałabym część jedzenia dla bezdomnych kotów a resztą karmiła śmietnik. Nie mogę mamci wybaczyć, że tłumaczyła mojego byłego mówiąc, że mężczyźni zdradzają bo maję większe potrzeby i to nic wielkiego, jeśli któryś  skoczy w bok.

Robert  śmiał się - cudnie to opowiadasz. Ale nie licz na to, że ja gdzieś skoczę w bok. Nie zrobię ci tej przyjemności, o nie!

Na zakupy podjechali do L'Eclerca. Na koniec wylądowali na kawie i lodach u Grycana. Robert zarządził, że tym razem za wszystkie  zakupy on płaci a w ogóle  w domu muszą porozmawiać o finansach i nie tylko. Fakt, że chcą być razem i chcą się pobrać stwarza nową sytuację i należy ją we właściwy sposób ogarnąć.  Robert co jakiś czas całował Ewę w policzek lub w rękę i śmiał się sam z siebie, że zachowuje się jak napalony małolat.  

Około godziny 16,00 zatelefonował lekarz z Konstancina, z pytaniem, czy mogliby "teraz, zaraz" przyjechać, oczywiście  z pełną posiadaną dokumentacją. Ewa zgarnęła teczkę ze wszystkimi wynikami badań , przejechała włosy szczotką i pojechali. Oczywiście  znalezienie  miejsca do zaparkowania graniczyło z cudem. Gdy wreszcie zaparkowali dość daleko od  szpitala Ewa stwierdziła, że będzie w takim razie jeździć miejską komunikacją. Od autobusu było do szpitala tylko 700 metrów, a z domu do autobusu kursującego do Konstancina Ewa dojeżdżałaby samochodem.

Spotkanie się  dwóch kolegów nieco ubawiło Ewę. Wpierw się wyściskali, potem wielekroć poklepywali się po plecach, jeden drugiego zapewniał, że nic się nie zmienili, a Robert przedstawił Ewę jako swoją narzeczoną. Oczywiście Robert musiał opowiedzieć jakie to męki przeżywał po odczytaniu badania tomografem, potem pokazał koledze  badanie MRI bez opisu, ale kolega stwierdził, że on ostatnio to głównie  wszystkim zarządza i ma coraz  mniej do czynienia z wszelkimi wynikami, po chwili  wezwał którąś z pań z recepcji, wręczył jej wyniki badań Ewy i poprosił by  przekazała je  doktorowi (tu padło nazwisko)- do oceny  i wskazania jakich zabiegów wymaga pacjentka oraz o zarejestrowanie pacjentki w rejestracji. Z pięć razy zapytał się Roberta czy na pewno nie  byłoby lepiej gdyby Ewa jednak pobyła miesiąc w szpitalu, z tym, że nie "od  zaraz", ale Robert był nieugięty - nie jest przekonany do pobytów  szpitalnych. Ewa będzie przyjeżdżała samochodem, a że jest osobą zdyscyplinowaną, to po zabiegach nim ruszy odpocznie pół godziny. Zabiegów była cała masa, Ewa  miała tu spędzać codziennie około 6 godzin, przez cały  miesiąc. No a skoro będzie przyjeżdżała  samochodem to dostała przepustkę na  służbowy parking. Kolega był bardzo ciekawy kiedy  ślub i bardzo się zmartwił, że jeszcze  nie znają terminu ślubu. Robert wytłumaczył, że dopiero co się oświadczył i został zaakceptowany, że dopiero będą składać dokumenty. A gdy będzie  znał termin to go oczywiście  powiadomi.  A co u Harpii? - spytał  Roberta. Harpia wyszła za mąż za dentystę M. Tyle wiem od swojego syna. Szczęśliwym trafem  nie widziałem Harpii od chwili gdy opuszczałem salę sądową. I jakoś mi jej nie brak.

Rozległo się pukanie do drzwi i weszła recepcjonistka z dokumentami Ewy. Kolega Roberta zerknął na wykaz zabiegów i aż gwizdnął - masz tu Ewo potworną ilość zabiegów. Jest i  fizjo - i fizykoterapia, są też zajęcia w grupie i na basenie. Nieźle się namęczysz przez te kilka godzin. A od której są te  zajęcia?- spytał się recepcjonistki. 

No właśnie przyszłam państwu to pokazać i zapytać się pani od której godziny chciałaby zaczynać- 8, 9, czy 10 rano. To wszystko to zajmie na pewno ponad 5 godzin. I czy mogę dostać  pani nr dowodu osobistego?  Gdy pani wybierze  godzinę, to ja  zaraz rozpiszę resztę i przyniosę do pani rozpiskę. Tylko to chwilę jeszcze potrwa.  Nie szkodzi, stwierdził doktor-kierownik, zaczekamy.