czwartek, 30 listopada 2023

Córeczka tatusia - 47

 Teściowa rozglądała  się chwilę po pokoju i potem wydała opinię - "jakoś nic  się  tu nie  zmienia" i spojrzała na  syna.

Wojtek lekko wzruszył ramionami, podniósł z podłogi Misię, potarł swoim  nosem o jej psi, wilgotny nosek i powiedział - naszym  zdaniem to nie ma potrzeby by coś  tu  zmieniać. We  wrześniu będzie  drobny remont łazienki i przedpokoju. Jesteśmy  zdania, że "lepiej jest  wrogiem dobrego" i jeżeli coś  się sprawdza w trakcie użytkowania  to nie ma  sensu tego  zmieniać. Nam się  tu wszystko podoba. 

A dlaczego ojciec mieszka z  wami, a nie u siebie? - ciągnęła matka wbijając  wzrok w syna. No bo moje mieszkanie jest wynajęte, a umowa   jest podpisana  od razu na trzy lata - szybko, bez zająknięcia skłamał Wojtek i posłał ojcu uśmiech.  Poza tym nam  się z tatą bardzo dobrze  mieszka - to przecież  całkiem duże  mieszkanie.  

A ile  pieniędzy dostajesz  z tego stypendium doktorskiego? - mini śledztwo trwało nadal. Mamo, to jest stypendium doktoranckie  a nie doktorskie i dostaję 57% pensji profesorskiej.  Nam wystarcza, zwłaszcza że Marta nadal jest na utrzymaniu swego taty. A tak w ogóle nie  chcę być niemiły, ale nie przypominam  sobie  bym się do ciebie zwracał o jakieś  dofinansowanie, więc nie  rozumiem twego zainteresowania stanem naszych  finansów.  Jak widzisz  nie głodujemy, nie  chodzimy obdarci, więc o co idzie?

A ty się Martusiu jeszcze uczysz?- zapytała swą  synową. Taaak, właśnie kończę I stopień i mam przed  sobą jeszcze dwa lata do magisterium- odpowiedziała Marta przywołując na usta  uśmiech.  Teściowa  wzruszyła ramionami - nie rozumiem ciebie - po tym pierwszym  stopniu  masz przecież  tytuł dyplomowanej kosmetyczki i możesz pracować  w jakimś dobrym zakładzie  kosmetycznym.  

Ale ja nie  chcę być kosmetyczką, chcę być kosmetologiem a nie usuwać klientkom zaskórniki z twarzy, depilować brwi i wąsiki z górnych  warg lub usuwać owłosienie intymne. Interesuje  mnie poprawa stanu  zdrowia  skóry a nie  gmeranie  w niej - odpowiedziała  spokojnie  Marta, choć tak naprawdę miała ochotę wstać od  stołu, ubrać  się i wyjść  z domu, by być jak najdalej od  swej teściowej.  

A Wojtek, który nie  był zachwycony wizytą swej matki  nie  wytrzymał i  spytał - a co,   pouciekały ci pracownice z twojego SPA?   Bo z tego co wiem, to już od dawna uważały, że są wykorzystywane bo zawsze  skąpiłaś pieniędzy na  ułatwianie im życia.  Od dawna wiem, że masz w Polsce  biznes o profilu kosmetycznym - Warszawa  jest jednak mała, to nie  Nowy Jork ani Londyn ani Paryż  i przejechanie z jednego końca  miasta w  drugi nie jest problemem i ludzie  jednak krążą bez trudu pomiędzy dzielnicami. O twoim własnym biznesie to wiem od lat, wpadłem na  to zaraz po rozpoczęciu studiów. I    teraz  żałuję, że od  razu tej wiadomości nie przekazałem tacie. Bo może wcześniej otworzyły by mu  się oczy i  nie byłby ostatnim człowiekiem w Grazu, który dowiedział się o tym, że jest zdradzany.

Misia, która siedziała dotąd spokojnie  na kolanach Wojtka zaczęła  się kręcić, bo zapewne  wyczuła jego zdenerwowanie, więc Marta wstała od  stołu, zdjęła psinę z kolan Wojtka i powiedziała - trzeba ją wziąć na spacer, dawno nie była na spacerku.  W pięć minut później wyszła z Misią na spacer.  Gdy Misia odwiedziła  dwa trawniki Marta zajrzała  do kwiaciarni i opowiedziała Pati o tej wizycie. Pati stwierdziła, że wyjście  Marty z domu z psem było dobrym, strategicznym  krokiem, niech  sobie oni w trójkę wygarną to co ich boli. Bo tak  się  składało, że  od chwili ślubu Marty i Wojtka ta "trójka" raczej  nigdy nie była razem bez osób postronnych. Misia  z  zachwytem odwiedziła  wszystkie  zakątki kwiaciarni, twarz Pati została  dokładnie oczyszczona z resztek pudru, a Misia wiła się pod  ręką Pati by każda część jej niewielkiego  ciałka dostąpiła kontaktu z ręką Pati.

Gdy w trzy kwadranse później Marta dotarła po spacerze do mieszkania, teściowej już nie  było, a teść był już po łyknięciu kropelek na uspokojenie i zgodnie z  zaleceniem Wojtka przyjął pozycję horyzontalną. Obaj przepraszali  Martę za to co zaszło, ale  Marta powtórzyła to co usłyszała  od Pati,  że nie ma  czego roztrząsać. Za kilka dni obaj - ojciec i  syn- podzielą opinię  Pati, że sprawa jest zakończona i dobrze, że sobie  wzajemnie pewne  rzeczy  powiedzieli. Nie  są przecież jedyną na  świecie  rodziną, która  się rozpadła.  

No ale nie zgadniesz po co moja matka tu przyjechała- powiedział Wojtek. No pewnie żeby sprawdzić księgi rachunkowe - stwierdziła Marta. Nie - powiedział Wojtek - ona chciała byś ty przejęła ten jej biznes, bo ona wychodzi za mąż, ale wcale nie  za tego faceta z którym romansowała za plecami taty. Nawet strzeliła jakimś nazwiskiem, ale ani ojciec  ani ja nie  znamy człowieka a na zdjęciu to on jest tak z 15 lat od  niej młodszy. 

Mówiłem jej, że w świetle aktualnych przepisów ty możesz firmować jakiś gabinet kosmetyczny dopiero będąc magistrem kosmetologii a nie po pierwszym stopniu studiów.  Była zdumiona bo nie wiedziała ,  że teraz tak to wygląda.  Odnalazłem nawet  w sieci  aktualne przepisy dotyczące prowadzenia gabinetów kosmetycznych, bo nie  chciała mi  wierzyć. A widziałaś jaki miała sygnet na palcu?  Nie, nie patrzyłam się na twoją mamę, bo musiałabym wtedy  za bardzo  pracować nad swoją mimiką - powiedziała Marta. Patrzyłam  się  tylko na twego tatę czy mu  aby  ciśnienie  za bardzo nie  wzrasta, ale  chyba jakoś mu ta wizyta  za bardzo nie  zaszkodziła.  Chyba nie, wcisnąłem mu kropelki na uspokojenie i kazałem  mu trochę poleżeć i chyba zasnął, zaraz do niego po cichutku zajrzę. A wiesz co najbardziej matkę zdenerwowało?   Nie mam pojęcia- jeszcze  nigdy nie było z jej udziałem takich afer- zapewniła męża Marta.  

Najbardziej  ją  siekło gdy powiedziałem, że ojciec u nas  mieszka- tylko zupełnie  tego nie  rozumiem co ją obchodzi z kim my  mieszkamy. A może chciała nam przyprowadzić tego faceta, ale  nie  chciała  by go widział mój ojciec?  No ale pokazała wam jego zdjęcie - więc chyba nie o to szło - stwierdziła Marta.  Wojtek spojrzał na Martę  i powiedział - a jaką ja mam mieć pewność, że ten facet z nią na  zdjęciu jest na pewno kandydatem na jej  męża?  Ja w ogóle  nie mogę rozgryźć po co do nas przyszła. 

No przecież nadal jesteś  jej synem - to, że jesteś  żonaty nie  zmieniło tego faktu, a matki, a przynajmniej większość z nich, zawsze interesują się życiem  swego dziecka nawet wtedy gdy jest dorosłe, samodzielne i ma partnera i własne  dzieci. Nie dociekaj - w życiu na ogół tak jest, że w końcu prawda  sama wychodzi na  wierzch. To, że twoja mama już nie jest młódką nie  znaczy, że nie ma potrzeb w  zakresie seksu i od  niego stroni - wszak dała  ojcu powód do rozwodu. 

A że facet wygląda na  dużo młodszego - może to taki typ urody. Poza tym są faceci, którzy gustują  w nieco starszych paniach, których już nie trzeba  niczego uczyć, a które nadal tego seksu pragną.  A niektórzy po prostu nie mają mieszkania i gotowi są utulić i  zaspokoić zachcianki samotnej bardzo dorosłej kobiety tylko dlatego,  że brak im domowego ciepełka. Poza  tym  lekarze twierdzą że menopauza nie pozbawia kobiet chęci na  seks, tylko na ogół po wielu latach oboje zaczynają mniej dbać o dobre  relacje w  związku. Po prostu oboje przestają  się  starać o to by być nadal atrakcyjnymi dla  swego wieloletniego partnera.

Pamiętasz Maryśkę, taką z długimi warkoczami, która  chodziła na treningi łyżwiarskie na  Torwar? Spotkałam ją kilka razy. Jej rodzice  się  rozwiedli i jej matka  wyszła ponownie  za mąż za faceta młodszego od  siebie o 14 lat i gdy Maryśka miała 20 lat i już była mężatką ( bo wydała  się zaraz po maturze)  matka urodziła jej brata - tak zwanie przyrodniego. Matka  miała  wtedy 43 lata. Wszyscy pękali  ze śmiechu, a okazało się, że byli  małżeństwem  zgodnym.  Obiło mi się o uszy, że matka  Maryśki już nie żyje, bo miała nowotwór. Ale nie  wiem czy tak było naprawdę,  bo mówiła to jedna  z dziewczyn z równoległej klasy.

Nie  rozumiem tylko dlaczego nikt nie pęka  ze śmiechu gdy  siedemdziesięcioparolatek żeni  się z kobietą która jeszcze jest przed trzydziestką. To jest dla każdego jakimś  cudem do zaakceptowania a układ w  drugą stronę budzi wybuchy śmiechu. 

Twój ojciec   nie  dociekał za bardzo dlaczego  twoja matka nie ma ochoty na  seks i jak sam powiedział zwalał to na menopauzę. A ta "menopauza twojej mamy" miała ręce i nogi, jakąś twarz i konkretne  imię i może niekoniecznie imponowała twojej mamie akurat majątkiem tylko adoracją  jej  wdzięków i facet  był może lepszy "w te  klocki" od twego ojca.  Wiele  kobiet nigdy nie mówi partnerowi co im  się podoba  w pieszczotach a co nie, a do tego spory odsetek nigdy nie ma orgazmu, a tylko udają, by facetowi  nie  sprawić przykrości lub by go nie stracić.  A na  dodatek tak z 80% facetów  nie ma pojęcia o tym jak  działa organizm  kobiety, nie mają nawet bladego pojęcia o grze  wstępnej i zapewne  myślą, że to jakiś  nowy rodzaj gry  w karty. I z reguły mało która  w stałym  związku  sama inicjuje seks. Dziwi mnie  tylko,  bo lektury na ten temat jest mnóstwo, są też poradnie, do których można pójść  samej lub z partnerem czy też  z własnym  mężem.  Takich par jak my, razem studiujących  "pierwsze kroki", mówiących  szczerze co się nam podoba to jest naprawdę mało. Nie jestem w  stanie ocenić jakie było małżeństwo  twoich rodziców, ale gdy byłam  z moim  tatą u was, to ci zazdrościłam  matki i  odnosiłam  wrażenie, że twój tata jest  dość  chłodnym człowiekiem  i nie chodziło o jego relacje  ze mną i takie  wrażenie  miałam  bardzo długo.   Może on już wtedy był "odstawiony od piersi" przez twoją mamę. Dopiero po naszym ślubie jakoś go polubiłam , no ale teraz to odbieram go  jak własnego tatę. Myślę, że już dość  długo  było dziwnie  w ich  związku no i twój tata   wkładał jakiś pancerz i przez  to go źle odbierałam.  

Co do mnie  to masz pewne jak w szwajcarskim banku, że  zawsze ci powiem co mi się podoba lub nie podoba w naszym  związku. I nie chcę byśmy przed sobą ukrywali zwłaszcza to co nam  się  nie podoba lub sprawia  nam przykrość. Zresztą na pewno dobrze pamiętasz nasze  wspólne lekcje anatomii.  Do jednej z moich licealnych koleżanek jej chłopak zaczął mówić "sadełko kochane", bo ona dość wyraźnie przytyła po leku który  musiała  brać. Jemu się  wydawało, że   nie ma  w tym zwrocie  nic niemiłego ale dopiero gdy któregoś dnia "nie  wyrobiła" i trzasnęła go w twarz tak, że kilka dni był opuchnięty  i nie  chodził do szkoły to pojął, że zwrot "sadełko kochane"  nie  był w jej mniemaniu zwrotem pieszczotliwym. 

Nie wiedziałem, że są leki po których  można utyć- zdziwił  się Wojtek. Są -  tyje  się po sterydach a na  dodatek wzrasta agresja, niektóre środki antykoncepcyjne też powodują tycie  jak i  niektóre leki antydepresyjne. A potem taki nieszczęsny pacjent, który  musi brać taki lek jest obwoływany grubasem lub  wręcz żarłokiem chociaż  się  wcale nie objada. A jak sam wiesz nasz naród nie grzeszy nadmiarem  wiedzy medycznej ani umiarem i taktem przy  wysławianiu  się.

Zajrzyj cichutko do taty, posłuchaj czy równo oddycha czy nie za wolno lub zbyt  szybko. Tylko  go nie budź jeśli drzemie. Wojtek złożył ręce  jak do modlitwy i powiedział - zajrzyj  ze mną , ja mogę  coś przegapić. Marta delikatnie postukała  męża  w czoło i razem  z nim zajrzała do pokoju. Ojciec Wojtka spał, obok leżała książka, którą  zapewne zaczął czytać gdy  się położył.  Oddychał równo i spokojnie. Marta i Wojtek wycofali  się cichutko zamykając  za sobą drzwi.

Gdy znaleźli  się z powrotem w  stołowym Wojtek powiedział -a co byś powiedziała na to, żeby ojciec dziś u nas  spał? Zje z nami kolację, w moje spodnie piżamowe  wchodzi a zamiast piżamowej góry dostanie podkoszulek z długim  rękawem, który jest  w przeciwieństwie do piżamowej góry bardzo rozciągliwy. 

Niech śpi ile chce i oczywiście  może  spać u nas, a jeżeli się uprze, że woli u  siebie to go odprowadzisz- stwierdziła Marta.  Ale podejrzewam, że ten projekt  mu się  spodoba. Jestem zła na twoją matkę, że tak bez zapowiedzi tu  wparowała jak do siebie. Tata i Pati chociaż mają klucze to czegoś takiego nie  robią.

                                                                       c.d.n.


Córeczka tatusia - 46

 Andrzej jeszcze kilka  razy upewniał się czy taka zamiana  mieszkań jest możliwa, więc ojciec Wojtka powiedział, że zaraz zatelefonuje  do swego znajomego notariusza i zapyta  się czy taka transakcja jest możliwa. Trochę to trwało, bo pan  notariusz był na mieście, więc poprosił by zatelefonować do niego za  jakieś pół godziny, bo już będzie  wtedy w domu.  

Jak stwierdził pan notariusz taka zamiana jak najbardziej była możliwa, ale żeby wszystko było elegancko załatwione, to byłoby dobrze, żeby obaj panowie umówili  się wpierw na spotkanie z prezesem tej spółdzielni i by on o tym wiedział, że nagle  zmienia  się lokator - musi  być porządek w dokumentach od  samego początku żeby potem nie było jakichś nieporozumień.Wojtek szybko przejrzał swój kalendarz, pokręcił głową i stwierdził,  że on wpadnie w poniedziałek rano sam do prezesa, bo to jedyny realny termin  a na logikę biorąc to Andrzej nie jest do tego potrzebny. Dobrze, że to jest ta  sama spółdzielnia a nie  dwie  różne. Jak się już dogada z prezesem to zaraz powiadomi o tym Andrzeja, który zaraz poda ojcu Wojtka  jakiś późno popołudniowy termin, w którym mogą wpaść do notariusza na  spisanie umowy. Jako wielce przewidujący  człowiek Wojtek wziął od Andrzeja kopie jego  dokumentów złożonych w  spółdzielni, a niezależnie od  wszystkiego obaj postanowili wpaść w niedzielę na Ursynów, żeby Andrzej zobaczył gdzie stoi blok, w którym Wojtek ma mieć to mieszkanie.

W niedzielę na Ursynowie Wojtek spotkał się nie tylko z Andrzejem ale i  z resztą ich rodziny, bo Lena  i dzieci też  chciały zobaczyć Ursynów. W przeciwieństwie  do Andrzeja  Wojtek był  sam, bowiem Marta się uczyła a ojciec  Wojtka miał spotkanie  ze  swym kolegą.

Ursynów zrobił na Lenie i Andrzeju dobre  wrażenie, bo w  sumie  było to naprawdę dość nieźle zaprojektowane osiedle , a i do lasu blisko i sporo sklepów. Wojtek  się śmiał, że gdyby Andrzej chciał zmienić miejsce pracy to jest tu olbrzymi szpital onkologiczny i na pewno nie cierpi na nadmiar lekarzy chirurgów, jest kilka  dużych marketów, jest kino, osiedle  ma już własny Ratusz, jest  duża  Klinika  Weterynaryjna,  jest SGGW, jest Hala Sportowa, jest również prywatna  wyższa uczelnia i jest dużo  zieleni. Jest również coraz  więcej przychodni lekarskich prywatnych. Są szkoły i przedszkola, ale Wojtek  nie wiedział czy są żłobki. 

Jak określił Wojtek Ursynów jest zaprojektowany systemem łączonych niedużych  osiedli, co może i nie  było złym pomysłem, ale przez   to czasem ciężko gdzieś trafić komuś, kto jest tu pierwszy raz, bo ulice często są prowadzone po linii koła lub kwadratu. No i pod Lasem Kabackim jest końcowa stacja Metra. A niedługo będzie uruchomiona  ulica  łącząca Ursynów z Miasteczkiem  Wilanów i będzie  wytyczona przez Błonia Wilanowskie. A nazwy poszczególnych  części Ursynowa to nazwy dawnych małych podwarszawskich  osad lub  wręcz majątków. Na koniec objazdu Ursynowa tam, gdzie  miało być mieszkanie Wojtka,  wylądowali w miłej kawiarni,  w której  był nawet kącik  zabaw  dla  dzieci. Na koniec Wojtek objechał dookoła cały Ursynów i Andrzej  stwierdził, że Ursynów jest olbrzymi i faktycznie jest miastem w mieście. 

A wy nie chcecie  się przeprowadzić na Ursynów? - dopytywała  się Lena.  Raczej nie, jesteśmy bardzo zżyci z tamtą częścią Mokotowa, żona mego teścia  ma tam swoją kwiaciarnię, ze 300 metrów od miejsca w którym  mieszkają. My w tej  części Mokotowa mieszkamy od dzieciństwa. Pierwsze  domy powstały tu w 1948 roku. I, choć to może  śmieszne,  chcemy nadal mieszkać w tej części Mokotowa.  Marta też ma  mieszkanie na Ursynowie ale je po prostu wynajmuje. Zrobimy remont w tym mieszkaniu, w którym  mieszkamy i nadal będziemy tu tkwić. Nawet sobie nie  wyobrażasz jak ja  tęskniłem  za Mokotowem gdy cztery lata  mieszkałem w  Austrii. Tam mieliśmy własny dom a ja zaraz po maturze uciekłem  stamtąd do Warszawy. Na  szczęście Marta czekała na  mnie, chociaż nie bardzo w to wierzyłem. Ja nie  wierzyłem, że ona nadal na mnie  czeka a ona nie  wierzyła że ja tu kiedyś jednak  wrócę. Trochę żałuję, że wcześniej się nie pobraliśmy, ale z drugiej  strony  chciałem być już odpowiednim kandydatem  na męża z  zawodem i dyplomem  w garści. No i się jej oświadczyłem dopiero po skończeniu uczelni. 

A ty nie chciałeś studiować  w Wiedniu?- dziwił się Andrzej. No wyobraź sobie, że nie  chciałem. Po prostu cały  czas tęskniłem za Martą. Przez te cztery  lata jakoś nie zżyłem  się z  żadnym kolegą. Matce mojej to się chyba marzyła  austriacka synowa, ale mnie  się żadna nie podobała. Z Martą to mogłem zawsze o  wszystkim porozmawiać, nie było tematów "tabu", miała i ma  nadal taki  sam  jak ja odbiór otaczającej nas  rzeczywistości. Rozumieliśmy  się  zawsze w pół słowa. Tamte  to miały jakieś dziwne poczucie  humoru - wręcz zdychały  ze śmiechu gdy się którejś z nich coś nie udało  albo się wywaliła na boisku gdy grały w hokeja na trawie. A na dodatek matka miała tam znajomą, która miała chyba  z lekka niedorobioną  córeczkę i gdy byłem chyba w drugiej lub trzeciej licealnej moja matka ubzdurała  sobie, że ja pomogę tej dziewczynie zaaklimatyzować  się w  szkole, bo ona  właśnie  zaczynała liceum. Na  całe moje szczęście  ci z czwartych klas byli wyznaczani przez  szkołę do opieki nad tymi nowymi. Nie wiem  tylko dlaczego mną się nikt nie opiekował gdy przyszedłem do I licealnej.  Kiedyś była tam u nas  ta matki znajoma  razem z tą swoją córką i miałem szczęście, że była jakaś transmisja ze zjazdów i mój ojciec razem ze mną oglądał transmisję i dzięki temu uniknąłem zabawiania owej dziewczyny.  Siedziała obok nas i  chyba nawet nie bardzo wiedziała co ogląda.

W poniedziałek rano Wojtek wpadł do Zarządu  "swojej" Spółdzielni i w dziale prawnym omówił kwestię zamiany swego mieszkania , które będzie do odbioru za dwa miesiące i doradzono mu, że będzie najprościej jeżeli to on odbierze to mieszkanie i zamieni  się z kolegą dopiero po odbiorze. I wtedy po prostu przedstawią w zarządzie  spółdzielni umowę notarialną o zamianie. Obydwa  mieszkania  są typu własnościowego, to Andrzeja jest o kilka tysięcy droższe ale suma  nie powala na kolana. A mieszkanie Wojtka jest drogie  bo jest na pierwszym piętrze i z tego powodu różnica  w ich cenie jest niewielka. Wojtek  wziął plany obu  mieszkań i pojechał do pracy. W czasie swej przerwy napisał o wszystkim do Andrzeja,  dołączył też plany obu  mieszkań z prośbą by jeszcze  raz  wszystko przeanalizował pod  swoim kątem, bo Wojtek i tak nie  będzie  mieszkał na Ursynowie. Ma Andrzej na te analizy  nieco czasu, bo mieszkanie Wojtek będzie miał oddane  dopiero za dwa miesiące. I podobno  nie będzie "poślizgu", bo wszystkie prace budowlane  są już  zakończone, zostało tylko czyszczenie lokali po budowie i uporządkowanie terenu wokół budynku.

Do Wojtka, zupełnie niespodziewanie zatelefonowała któregoś  dnia jego własna  matka. Ponieważ telefonowała w trakcie gdy prowadził wykład oczywiście miał wyłączony dźwięk, więc  w czasie przerwy zajrzał do telefonu kto to  wprawił jego smartfona  w drgawki usiłując  się dodzwonić. Oczy mu lekko wyszły z orbit, że to telefonowała matka, więc jej tylko wysłał wiadomość, że do godziny 16,30 nie może odbierać telefonów bowiem jest  w pracy. A do  domu dotrze  pewnie około godziny 17,00 i wtedy  mogą rozmawiać. Przy okazji nadał wiadomość do swego ojca, że telefonowała  matka i że pewnie  zatelefonuje około godziny  17,00.  Jeszcze nim wyszedł z pracy zaalarmował go kolejny telefon  -  co prawda inny numer niż telefonu jego matki, ale też numer   austriacki, więc nie oddzwaniał.  Nie  miał zwyczaju by odbierać telefony, których numerów  nie miał zapisanych w telefonie.  W ostatnich  miesiącach namnożyło się przeróżnych dziwnych usługodawców i  sprzedawców dóbr  wszelakich, którzy wybierali numery na chybił-trafił  szukając klientów.

Marta  była już w  domu i wiedziała od  swego teścia, że do Wojtka telefonowała jego matka, ale nie  rozmawiali bo telefonowała  w czasie  gdy prowadził  zajęcia ze studentami. A do ciebie też telefonowała? - spytał Martę Wojtek.  Nie, nie jestem pewna  czy w ogóle miała zapisany mój numer. Z reguły rozmawiałam z twoją mamą przez stacjonarny telefon. 

Przyjechała zapewne sprawdzić jak idzie jej biznes - stwierdził ojciec Wojtka. Albo  może nie było wolnych  miejsc w hotelu i chce u was przenocować - dodał. Wojtek wzruszył ramionami - nie  wiem, odpisałem tylko na jej numer, że jestem w pracy, nie mogę rozmawiać  i że w domu będę około godziny 17,00.

Spokojnie zjedli  w trójkę obiad, na który ojciec  zrobił pieczone kotlety mielone, które ich wręcz  zachwyciły. Ojciec  był dumny, bo wyczytał w którymś z czasopism przepis na takie  właśnie kotlety mielone-  miały w swym  wnętrzu drobniutko starte pieczarki i żółty ser. Do kotletów  był ryż delikatnie podostrzony łagodnym  curry i sałatka z lekko zakwaszonej  kapusty. W ramach deseru były czarne  jagody z niewielką  ilością bitej śmietany dosłodzonej oryginalnym  cukrem trzcinowym.

Misia załapała się na kurczakowe pulpeciki z  ryżem. Pulpeciki dla Misi były wielkości prawie piłeczki do ping ponga a mięso było dokładnie wymieszane  z ryżem i nie udało się jej zjeść samego mięsa.

Gdy już kończyli deser ktoś zadzwonił do drzwi wejściowych - pewnie dozorca z jakimś nowym zarządzeniem-  zawyrokowała Marta i wstała  by otworzyć drzwi. Siedź, dokończ spokojnie deser- ja otworzę, stwierdził teść i ruszył dziarsko do drzwi, zapalając jednocześnie    światło w przedpokoju. Otworzył drzwi i znieruchomiał - na progu stała jego była żona, równie  zaskoczona jak i on. Marta, gdy tylko teść ruszył do drzwi szybko wzięła Misię na ręce i teraz razem z psem wyszła do przedpokoju. Na widok swej teściowej wydała  z siebie krótkie "ooo" i zaraz powiedziała  głośno - ale niespodzianka! Proszę, niech mama wejdzie. Teściowa lekko zapowietrzona widokiem byłego męża, który ( nie da  się  tego ukryć) wyglądał stokroć lepiej niż wtedy gdy wyjeżdżał z Grazu wydusiła  z siebie  krótkie pytanie - a ty skąd się tu wziąłeś?  Były mąż wzruszył ramionami i powiedział - przecież mieszkam w Warszawie i jestem tu codziennie. Nie  spadłem z Księżyca. A Wojtulek jest? -spytała.

 Wojtek oczywiście jest, ale  chyba  dojada deser po obiedzie- poinformowała teściową Marta, przyciskając łepek Misi do swej twarzy.  Niech mama  wejdzie i  nie  stoi w drzwiach - dodała. Teść odsunął byłą żonę od  drzwi i je delikatnie  zamknął, a Marta  powiedziała- w mieszkaniu jest ciepło niech mama zdejmie tę kurtkę. A może mama zje obiad, my właśnie już skończyliśmy, ale nie ma problemu z podgrzaniem.  Wojtek, który właśnie rozmawiał cicho z Andrzejem spojrzał dość nieprzytomnie na  matkę i powiedział do Andrzeja - właśnie przyjechała moja matka, zadzwonię później, przepraszam.

A gdzie ty pracujesz, że nie możesz telefonu odebrać jak normalny  człowiek - ostrym tonem spytała Wojtka matka.  Na Politechnice, nie mogę rozmawiać  w trakcie gdy prowadzę wykład. Nie da  się. A co tu robi twój ojciec?  Mieszka z nami - i jest nam z ojcem bardzo dobrze.  Nawet nie masz pojęcia jak ojciec świetnie  gotuje - dodał.  A Marta zapytała - podgrzać mamie obiad?  Nie, dziękuję,  już jestem po obiedzie.  A napije  się mama kawy czy herbaty? - Marta udawała, że nie  zauważyła niezadowolenia swej teściowej, która na pewno  nie  spodziewała  się, że  zastanie tu byłego męża.

Wszystko jedno - stwierdziła teściowa.  Mnie na pewno, bo mam zamiar napić się tylko soku - powiedziała Marta, ale wolałabym wiedzieć co mam mamie przynieść. Może być kawa, jeżeli masz do niej śmietankę - łaskawie zapodała teściowa. Teść w tym czasie  zebrał ze  stołu talerze, a Wojtek pomału delektował się jagodami ze śmietanką.

I co robisz na tej politechnice ? - spytała nadal wyraźnie zła matka.  Pracuję, mam stypendium doktoranckie, pracuję naukowo i mam też godziny dydaktyczne.  

Przecież tam kiepsko płacą - stwierdziła. Mnie wystarcza - spokojniutko odpowiedział Wojtek Nie wiem  czy  wiesz, ale niewiele jest osób, które mogą zaraz po studiach otworzyć przewód doktorski.

Marta przyniosła do pokoju kawę,śmietankę do kawy i pozostałości ciasta  czekoladowo-orzechowego pokrojone na  zgrabne kawałki.

                                                                        c.d.n.