środa, 24 maja 2023

Lek na wszystko? - 119

 W piątek późnym popołudniem  Jacek przysłał do Teresy zapytanie co lepiej kupić dla malusiej córeczki Franka - uroczą  sukienusię błękitną w motylki, czy może lepiej coś w  rodzaju albumu, w którym można umieszczać zdjęcia dziecka oraz  zapisywać co dwa  tygodnie  krótkie  notatki dotyczące rozwoju dziecka. Do zapytania były dołączone zdjęcia obu prezentów, a tak ogólnie  to Jacek najchętniej dałby obydwa prezenciki. Z tym, że teksty do uzupełnienia w  albumie były w języku angielskim, bo to import  i jak na  razie to nikt jeszcze w Polsce nie wpadł na pomysł "zmałpowania" tego i  wydania w języku polskim.Teresa napisała, żeby kupił  "oba cudeńka" i je przyniósł do niej, bo wymyślili z  Kazikiem, że skomasują wszystkie prezenty  w jedno pudełko i dołączą do niego ozdobną kartkę z życzeniami dla małej, na której będą podpisy ich wszystkich. A z tekstami w  języku  angielskim nie ma problemu, wszak Franek operuje co najmniej trzema językami.

Oczywiście Teresa  tego wieczoru  powiedziała Alkowi, że następnego  dnia pojadą do wujka Franka, bo ciocia Joasia urodziła śliczną, malutką  dziewczynkę, która już ukończyła 3 miesiące i można ją już zobaczyć, ale jest jeszcze bardzo malutka i nie będzie się mógł z nią bawić.

Teresę nieco skręcało ze śmiechu, bo Alek zaraz powędrował do swojej ukochanej maskotki i ją poinformował, że " jutro pojedziemy do wujka Franka. Malutkiej dziewcynki nie wolno dotykać". Teresa słuchając tego co on mówi stwierdziła, że chyba przejdzie  się z nim  do logopedy, bo prawidłowo wymówił  głoskę "dz", ale głoska "cz" wciąż mu nie wychodzi.  Podzieliła  się tym spostrzeżeniem z tatą, ale tata stwierdził, że ona gdy była  w wieku Alka to wcale lepiej nie mówiła. A poza tym Alek bardzo wyraźnie wymawia "cz" gdy chce  dostać czekoladkę,  więc  niech jeszcze  weźmie nieco na  wstrzymanie, przecież jeszcze nie skończył trzech lat.

Teresa natomiast przygotowała paczuszkę dla Joanny - były  w niej kosmetyki antyalergiczne, ciepłe rajstopy podtrzymujące mięśnie brzucha, 2 biustonosze dla matek karmiących i cieplutka, mięciusia lizeska, poza tym tzw. "rogal" do karmienia . Części garderoby były uzgodnione z Joanną (poza lizeską, którą Teresa  sama wydziergała szydełkiem w dwa  wieczory) i rogalem do karmienia, który kupiony przed  urodzeniem   się Alka spokojnie przeleżał się zapomniany w  szafie, bo Teresa miała do karmienia dziecka fotel dostosowany do swych gabarytów i rogal wcale nie  był używany. Alina i Kris mieli pojechać w niedzielę, bo Franek  chciał przy okazji omówić z Krisem  pewne zagadnienia  prawne. Teresa powiedziała do Kazika - mogę  się założyć, że Alina nie pojedzie do Otrębusów - nie lubi Joanny, a poza tym ma za dużo wspomnień związanych z domem. To wszystko jest  dość  zabawne, bo Kris  nie lubi z kolei Franka, ale pojedzie, bo Franek jest jego klientem.

Pogoda w sobotę była dość paskudna, a ponieważ Jacek jechał sam,  bez Pawła, to pojechali jednym samochodem. Gdy już niemal wyjechali z Warszawy Jacek powiedział - zapomniałem o kwiatku, a kupiłem orchideę w doniczce.  No i bardzo dobrze - powiedział tata- będziesz  miał co pielęgnować. No ale jeżeli cię  to dręczy, to jeśli napotkamy gdzieś kwiaciarnię po drodze to się tam zatrzymam - powiedział Kazik. To skręć w lewo na najbliższym skrzyżowaniu, podjedziemy do dworca, tam jest jakaś kwiaciarnia - to znaczy pamiętam, że była kiedyś- powiedziała Teresa. Kwiaciarnia i owszem, była, ale nie było storczyków i Teresa namówiła Jacka na gloksynie mówiąc - piękne i nie łatwe w uprawie.  Pielęgnowane przeze mnie wytrzymują góra  cztery  dni. No ale nie  studiowałam na SGGW. Kwiatki zostały  zakupione a Jacek odetchnął.

Już z daleka zobaczyli, że dom jest odnowiony, jest nowy dach i jest garaż przylegający jedną ścianą do budynku. Gdy stanęli przed wjazdem do  garażu z okna kuchni wychylił się Franek i powiedział- wjedźcie na ogród, tak jak  kiedyś, bo w garażu to ja stoję. Zaraz otworzę bramę. Bramę przyszedł otworzyć z Dunią koło nogi. Gdy wysiedli z  samochodu dobiegła do nich Dunia i przywarowała obok podsuwając się do Alka.  Niesamowite - powiedział Franek - ona go jakimś cudem poznała. Dużą łepetynę Duni obejmował  Alek i po swojemu ją "ukochiwał", trzymając w jednej rączce swoją maskotkę. 

Boże, jaki on się zrobił duży! zachwycił się Franek. Postarzał się - zaśmiała  się Teresa. Jest w górnej wartości tabeli wzrostowej i dolnej  wagowej, jak tatuś, ale wcale  nie jest niejadkiem. Franek -dom odnowiony super!  No i ten garaż - super sprawa. Udało ci się jednak dokupić ten kawałek gruntu. Tak, główna zasługa Krisa, wynalazł , że ten kawałek jest "niczyj" i odkupiłem od państwa. Teraz mam garaż i kuchnię letnią i schowek na  narzędzia. Eeee, to ty i wejście do  domu przesunąłeś - stwierdziła Teresa. No, mamy teraz długi przedpokój. Musiałem odnowić dom, żeby ukryć fakt, że jest trochę dłuższy  niż  był. No fakt - tu był przecież kiedyś warzywniak gdzie teraz stoimy- stwierdziła Teresa. No był. Teraz też będzie ale w wysokich  pojemnikach na tyłach garażu. Naprawdę nie będzie nam potrzebna tona warzyw na zimę. W drzwiach  domu stanął ojciec Franka - synek- wpuść  wreszcie  gości  do  domu!  Tata, nie stój bez kurtki, chłodno jest. No chodźcie  do domu, bo mi  się ojciec przeziębi. Dunia nie odstępowała Alka. W przedpokoju, teraz dużym i dobrze oświetlonym Teresa założyła dziecku kapciuszki a Franek przetarł psicy łapy. Aleczku, idź  z Dunią do salonu- poprosił Franek. Mały pokiwał ze zrozumieniem główką i podreptał z Dunią do salonu i wdrapał się na jej kanapę. Nie czyście już tak tych butów, przeszliście tylko po chodniczku do drzwi domu, nie po błocie- dyrygował gośćmi Franek. Joanna już kończy karmić małą.

A jak zniosłeś poród - zapytała Teresa. Szczerze?-zapytał zniżając głos - następne dziecko  jeszcze długo nie  a potem  wcale. Dwudziesty pierwszy wiek i żeby tak  się kobiety męczyły? To wręcz nieludzkie. A ta wariatka uparła  się, że nie da się znieczulić, ale po kilku godzinach jednak ją znieczulili i po następnych kilku urodziła. Znieczulili ją bo byli pewni, że trzeba będzie ją  ciąć. Ten wasz znajomy położnik to jakiś święty człowiek. 

A córeńka  wzrost odziedziczyła po mnie a objętość po mamusi. Ważyła 3600. I żarłok z niej okrutny. Najbardziej pod słońcem to lubi jeść. A ona aby  nie urodziła  się ciut przed czasem- zapytała Teresa.  No tak, bo Joannie wzrosło mocno ciśnienie i trzeba było poród nieco przyspieszyć, 10 dni przed terminem.  Do salonu przyszła Joanna z maleńką , którą wręczyła Frankowi. Wpierw poszła wyściskać Alka, któremu powiedziała, że jest ślicznym, dużym  chłopczykiem, potem się wyściskała z Teresą i wtedy zapaliła  się w głowie Teresy żaróweczka, że prezenty leżą wciąż w bagażniku i wygnała Kazika do ich samochodu  mówiąc, że ma przynieść dwa worki białe, jutowe, które tam leżą. W pięć minut potem Kazik wręczył oba worki Joannie mówiąc, że to od ich klanu. Teresa przywołała Alka i pokazała mu maleńką, demonstrując jakie  ma śliczne, maluśkie rączki i w ogóle cała jest jeszcze  malutka. Ona też była u swojej mamy w bzusku? - zapytał. Tak kochanie, jak każdy z nas. Alek zawiesił rączkę ze swą maskotką nad niemowlątkiem i powiedział - zobacz jak śpi- jest malutka. Kazik wziął go na ręce i powiedział - ty też byłeś taki malutki, twój braciszek Tadzio też  był taki maleńki a już teraz chodzi. Potem coś zaszeptał do ucha małego i postawił go na podłodze. Alek odwrócił się na pięcie i powiedział  - do Duni idem.

Kochani a jak wasza córeńka  ma na imię? spytał się Jacek. Tak dość zwyczajnie - powiedział Franek- Aneta, Maria. Po obu babciach. Joanna   zaśmiała  się - chciałam, żeby była  Marzenka, ale tato Franka powiedział, że dzieciaki w  szkole będą miały problem z pisownią, bowiem ostatnio to nawet  w prasie jest multum błędów ortograficznych, nie tylko merytorycznych.

Franiu, zanieś ją do łóżeczka, najadła się to teraz  spokojnie pośpi.  Franek zabierając małą pociągnął Teresę za rękę i powiedział- chodź,  zobacz jak jej pokój zrobiłem. To jeden z  tych  z odzysku . W nocy to śpi w naszej sypialni, a tu w  dzień, żeby nie latać do niej po schodach.  Pokój był  we wszystkich kolorach tęczy, ale bardzo jasnych i delikatnych. No to nieźle  się namachałeś pędzlem - stwierdziła. Ale wyszło to naprawdę ładnie bo jest kolorowo ale nie męcząco. Bardzo mi się podoba. Joannie niestety nie. A ona co chciała? Białe, szpitalne ściany, żeby było elegancko. Teresa uśmiechnęła  się -grunt, że mała tu dobrze  śpi a kolor ścian- sprawa  drugorzędna. A ja zaraz powiem co o tych ścianach myślę. Włączyłeś nianię? Tak, włączyłem.  No to wracamy.

W salonie  Joanna opróżniała worki. Sukieneczka wywołała falę entuzjazmu.  Album na  zdjęcia i zapiski też  się ogromnie spodobał. Pudło z różnościami również. Lizeska została natychmiast przymierzona a Teresa wyściskana. Ojej, wiedziałaś  jak Franek wymalował ściany i zrobiłaś pod kolor?  Nie wiedziałam, ale to są kolory, na które dobrze  reagują dzieci, kolory przyjazne   wszystkim zmysłom. I świetnie, że Franek tak wymalował ten pokój. Jest wesoły, kolorowy a jednocześnie nie męczący. Ale chyba  mu to sporo czasu  zajęło bo robił małymi powierzchniami. Trzy dni malował ten pokój, myślałam, że nie skończy. Rogal do karmienia też wywołał entuzjazm, bielizna osobista  również.  O Boże - zawołała- w  życiu nie miałam  tych kosmetyków.  One są antyalergiczne i używając   ich nie uczulisz  maleństwa. Mają poza tym i tę  zaletę, że są bardzo wydajne i na ogół ta ilość powinna ci wystarczyć na rok. A w tym niebieskim pojemniczku masz płyn do kąpieli dla Anetki. Dziesięć kropli na wanienkę niemowlęcą w zupełności wystarczy. Kupiłam ten płyn gdy byłam w Berlinie. I nie  dawaj więcej niż dziesięć  kropli. On się nie pieni.

Jacek w pewnym momencie coś zaszeptał do Kazika i obaj wyszli z  salonu. Wrócili po dziesięciu minutach i Jacek wręczył Joannie .......doniczkę z gloksynią mówiąc - wychodząc z  samochodu zagapiłem się na te nowości i usiłowałem  sobie przypomnieć jak było przedtem i.....wstawiłem doniczkę z powrotem do samochodu. To skleroza mnie łapie, bo szukałem jej w bagażniku a zostawiłem na tylnym siedzeniu.

A Teresa powiedziała - one są piękne, ale nawet kaktusy nie są w stanie przetrzymać mojego talentu ogrodniczego. Albo zasuszę albo utopię. I  chyba zacznę kupować suszone bukiety.

Tak patrzę na  waszego Alka i jestem nim zachwycony- powiedział Franek. Siedzi z Dunią i cały czas coś jej opowiada i do swojej maskotki też wygłasza jakieś tyrady.  Teresa uśmiechnęła  się - ta jego maskotka to jest prezent od Jacka i ma na imię Dunia, zapewne z powodu swego koloru. Ona ma u nas w domu swoje własne psie posłanko, autentyczne psie posłanko na miniaturowego psiaka i śpi w tym posłanku w łóżeczku Alka. On jej zawsze o wszystkim opowiada. W ogóle bardzo lubi zwierzęta. Po wizycie w ZOO mamy namiastkę ZOO w domu, z tym, że w naszym ZOO są również dinozaury i tyranozaury bo niestety były w sklepie a on uznał, że trzeba je stamtąd zabrać z innymi zwierzaczkami, bo byłoby im smutno gdyby zostały  w sklepie. Dopóki to ZOO jest zapełnione takimi zwierzakami to jest  wszystko OK. Syn Jacka ma  się dowiedzieć czy zdrowe dziecko może  brać udział w hipoterapii, bo konie, które są wyznaczone do hipoterapii dzieci są łagodne i cierpliwe. Instruktorzy także. A zimą chcemy jeździć na nartach śladowych - w końcu do Powsina mamy blisko i byleby tylko śnieg  był w zimie. Oooo, to jest myśl!  Dobrze, że o  tym powiedziałaś - Franek nie ukrywał entuzjazmu. Zupełnie  zapomniałem o  czymś takim jak biegi płaskie. Tu są idealne wręcz warunki do chodzenia  zimą na nartach.Moglibyście tu spędzać weekendy, razem byśmy się włóczyli na nartach po lesie. No ale co z Anetką?  No tej  zimy to jeszcze  będzie  musiała na nas czekać  w domu z dziadkiem, ale następnej to już coś się wymyśli.

                                                                               c.d.n.