wtorek, 23 kwietnia 2024

Córeczka tatusia - 119

  W USC udało się Andrzejowi ubłagać  personel, by ślub był odrobinę wcześniej niż tego wymagają przepisy i żeby na  urlop do Turcji mogli pojechać  już w charakterze małżeństwa. Nie  da  się ukryć, że w niektórych  krajach można  załatwić  niemal  wszystko systemem transakcji  wiązanych, czyli transakcji bezgotówkowych, za to usługowych.  Dobrze, że  dzień  wcześniej Andrzej przeszedł  małe "szkolenie" u Wojtka i jego ojca  jak sprawić by słowo "NIE"  wypowiedziane przez  rozmówcę zamieniło się na "TAK" i to bez sięgania do portfela.  A ponadto Marta i Wojtek zgodzili   się towarzyszyć Maryli i Andrzejowi  na  zakupach kreacji dla Maryli, bowiem miały być przecież przy  tym i  dzieci. 

Marta stwierdziła, że po prostu obaj panowie  zajmą  się chłopcami a one wybieraniem kreacji, bo przecież  wiadomo, że faceci są tak prymitywnymi  stworzeniami, że dla  nich na początku  związku ukochana  kobieta we  wszystkim wygląda pięknie,  choć tak naprawdę to dla  nich jest najpiękniejsza gdy jest ubrana tylko we  własną  skórę,  a nie  w jakieś  szmatki. Marta stwierdziła, że  najlepiej  będzie pojechać do tego  sklepu, w którym ona  kupowała swoją ślubną kreację, bo w tej Galerii sklepów niczym mrówek w lesie, a poza  tym jest tam  sporo atrakcji w holu i dzieciaki będą  tam sobie  mogły nawet pobiegać  i jest duży, kryty parking, jest też  gdzie  się napić kawy i napchać dziecięce brzuchy jakimiś  ciachami. A są tam  też  dziecięce ubranka?- spytała  się Maryla? Nie mam pojęcia- stwierdziła Marta, ale podejrzewam, że pewnie tak, bo tam są trzy piętra a my "obskoczyliśmy"  wtedy tylko parter i I piętro. Tylko nie kupuj im jakichś  mini garniturków, w tym  wieku wystarczą im  długie  spodenki i  biała  koszulka polo z długim  rękawem jeśli nie będzie upału, a  z krótkim gdy będzie  gorąco. A tam na parterze jest nawet  tablica informacyjna to  się poczyta co gdzie jest. A gdy już coś dla  siebie wybierzesz to wtedy w razie czego pojedziemy do innej galerii- przepatrzę na necie gdzie  są dziecięce  ciuchy. 

Maryla szeptem opowiedziała Marcie o tym,  jak Lena karciła  dzieci, a Marta powiedziała - ona od  samego początku wydawała mi się jakaś dziwna, a potem  to wrażenie tylko narastało. Czasami  to  miałam  wrażenie,  że coś jej na mózg padło,  bo tak  wyplatała. A to są bardzo fajne i mądrutkie dzieciaki i  szybko chwytają wszystkie nowe  wiadomości.  Dawno ich  nie widziałam. Młodszy to taka typowa "przylepka". Ale  Lena traktowała ich tak, jakby wciąż byli bobasami w pieluchach.  Uważałam ją za "niedorobioną",  a ona po prostu była i jest  chora i nieco  mi głupio teraz. Wyobrażam  sobie jak z kolei jest  Andrzejowi niemiło,  że był jej  mężem.

Fakt - stwierdziła Maryla. On  chyba nie może  sobie  wybaczyć, że nie  zorientował  się, że  z nią  jest coś  "nie halo" . I żałuje, że chociaż zorientował się, że nie porozmawiał z tobą właśnie o  tym, że Lena wciąż traktuje chłopców tak jakby byli niemowlakami. Bo zauważył, że nie przypadłyście  sobie do gustu. Nie da się ukryć, że mu przykro nie z powodu jej a tylko z uwagi na  dzieci. Stwierdził, że musi nieco zmienić styl pracy, by życie rodzinne  nie przechodziło obok, ale  było tak  samo ważne jak jego praca. I masz jak  w banku, że  sam ci to powie. Ty i Wojtek jesteście dla niego ogromnie  ważni. Powiedział mi, że kocha  cię jak młodszą  siostrę  i zawsze będzie dbał o ciebie. Wczoraj, gdy mu Piotruś powiedział, że Lena ich biła i stawiała do kąta to myślał, że dostanie  zawału - poczuł się tak,  jakby mu  się  serce nagle  zatrzymało. On chce,żeby pani Ewa doprowadziła i Jacusia do zerówki. Ciekawe kto  będzie  regularnie  kursował pomiędzy Sadybą  a Ursynowem. Bo pan od budowy piętra dla nas twierdzi, że od  września już tam będziemy mogli  mieszkać. Ale nie można wykluczyć, że to ona będzie wędrowała z Ursynowa  na Sadybę.  

Ja myślę, że to właśnie ona  będzie kursować  a nie  Andrzej lub jego  ojciec   z dzieckiem - tym bardziej, że odpadnie jej gotowanie  dla nich i czekanie na powrót Andrzeja z pracy i nocowanie z nimi gdy on ma  nockę lub  kończy  dyżur  o 22,00  - stwierdziła  Marta. Jakby  nie było to ona  ma tu tylko dwa łebki do opieki a nie 22 łebki, a dostaje  forsę jak za 22.  Zawszeć to mniejszy  kłopot niż opanowanie całej  gromadki dzieciarów, które w grupie  zawsze  są trudniejsze do opanowania-  stwierdziła  Marta. Wiesz, gdyby między chłopcami był tylko rok różnicy, to Jacuś mógłby z powodzeniem chodzić z Piotrusiem  do zerówki - to bardzo zdolne dziecko.  Ale mam wrażenie, że rodzice Andrzeja już  myślą nad  tym co dalej przez ten  rok. I albo będzie Ewa, albo kogoś innego znajdą na ten jeden rok.

A nie boisz  się mieszkania  razem z teściami?- spytała Marta. Ja ich  nie  znam, bo Andrzej  dopiero teraz, po rozwodzie z Leną  dał się namówić na kontakt   z nimi. Nie każdy ma takiego fioła jak  my - wpierw mieszkaliśmy oboje z moim tatą,  no ale się ożenił i  mieszkają  "aż" 200 metrów od  nas i widujemy  się codziennie a ojciec  Wojtka  po rozwodzie częściej u  nas nocuje  niż  w swoim  mieszkaniu, które jest tak mniej więcej o kilometr  od nas. Ojciec  Czesiek przez  cały  czas moich  studiów nam gotował, teraz to gotuję razem  z nim, a jak  zacznę pracować to pewnie  znów  będzie  solo zarządzał kuchnią  - my tylko zakupy będziemy robić i mlaskać przy jedzeniu. Ja jestem przyzwyczajona do facetów w kuchni, bo mnie  od  dwunastego  roku życia ojciec   sam  wychowywał. I od ich  rozwodu to już nie  widziałam  swojej matki, bo zapytana na  rozprawie opowiedziałam co nieco o  niej i o tym jak mnie traktowała   oraz oczywiście  powiedziałam, że  chcę mieszkać  z tatą.  A ludzie  się często dziwią, gdy mówię, że ojciec mnie  wychował. Co prawda  zamulił sobie  tym własną karierę zawodową, ale jak twierdzi - warto było. Ja czasem  się śmieję, że moimi rodzicami to jest dwóch ojców,  choć wcale  nie są  gejami. Przeze mnie  tata odszedł z  dyplomacji- nie chciał mnie zostawić na wychów  w internacie i to jeszcze przed  rozwodem- bo nie  wszędzie  są przecież  polskie szkoły. Nie wiem jak jest teraz czy jeszcze jest ten internat i jakie  są teraz kryteria dla tych co wyjeżdżają na placówki. Zresztą mało mnie to interesuje. Tata  niedługo przejdzie na  emeryturę  i pewnie  będzie  przesiadywał w kwiaciarni ze  swoją żoną, do której  ja albo mówię "mamo" albo po imieniu.  Ale tata to ożenił  się z nią dopiero wtedy gdy ja  już wyszłam  za Wojtka. A ja do końca nie wiedziałam, że on ma  jakąś  babkę, bo w "domowej  rutynie" nie było żadnych zmian. Tropnęłam się  dopiero z okazji przygotowań do mojego  ślubu, bo Patrycja, która jest  współwłaścicielką  kwiaciarni, w której  ja bywałam  raptem  z raz  w roku zaskoczyła mnie  chęcią pomocy przy mocowaniu kwiatka w butonierce marynarki Wojtka, mówiąc, że mieszkam  bliziutko kwiaciarni i ona może  wpaść i mi pomóc. Ona jest szalenie miła i  dobra i bardzo, bardzo dba o tatę ale  o nas także. I dlatego najczęściej  mówię  do niej  mamo a nie po imieniu.  I widzimy  się niemal  codziennie, bo oni wieczorami chodzą na  spacery z naszą psiną, którą  zresztą Andrzej  bardzo lubi. A psinka  ma z tej okazji dwa domy i kwiaciarnię do swej dyspozycji i nigdy  nie  siedzi  sama w domu. Pati też jest po nieudanym małżeństwie, jej mąż był alkoholikiem, więc się  rozeszła bo wiadomo, że alkoholikiem się jest do końca życia - to jednak sprawa  nieuleczalna.  Są dwa  rodzaje  alkoholików-  ci którzy piją dopóki nie  umrą i tak  zwani "alkoholicy  niepijący",  czyli ci którym jakoś udało się  nie wrócić do nałogu, ale zdają  sobie  sprawę z tego, że wystarczy  chwila nieuwagi i znów będą  w szponach nałogu.

Wiesz - powiedziała Maryla - trochę byłam na początku stremowana, ale teraz już ich poznałam a oni  są dla mnie o wiele bardziej  serdeczni niż byli moi  rodzice. A mama Andrzeja  mówi  do mnie  "córeńko" i wielce  mnie to rozczula. Dzieciaki lgną do niej, bo zawsze każde jest przytulone,  wyściskane i zapewnione, że jest najmilszym  chłopczykiem na tej Planecie. 

Piotruś jest  dumny i  blady, bo  dziadek bardzo  dokładnie  mu opowiedział i pokazał co jest  narysowane na planie  przebudowy  strychu w mieszkanie dla nas , a gdy teść dał Andrzejowi ten plan  przebudowy to dzieciak dokładnie mu  wszystko pokazał i opowiedział, no a przecież ma dopiero sześć lat. Teść mu bardzo fajnie wytłumaczył, że  to co widać na tym planie to są kontury tego co jest  widziane  w łazience,  ale nie z pozycji człowieka  stojącego w tej łazience na podłodze,  ale człowieka patrzącego  na tę łazienkę  z dużej  wysokości. Dziadek puchnie  z dumy i ma nadzieję, że kiedyś Piotruś  się  zainteresuje  architekturą. Andrzej się  śmieje, że nie udało się  ojcu z nim to  teraz  sobie  hoduje architekta.  Andrzej  twierdzi, że kiedyś  jego matka była okropnie  apodyktyczna i właściwie od  chwili ożenku starał  się nie bywać u rodziców, zwłaszcza, że  chcieli by mieszkał  z nimi pod  Warszawą, co było  mało zabawne. On do dziś się zastanawia, skąd jego  matka  wiedziała, że Lena to zły  "materiał  na  żonę". Poza tym obaj  chłopcy mają wspólną pasją  z dziadkiem - zabawy modelami samochodzików. Jak się w trójkę  bawią  samochodzikami to zupełnie jakby wszyscy  trzej  byli w jednym  wieku.

 Mam natomiast "krzywy  zgryz" w kwestii powiadomienia moich  rodziców o ślubie i prędzej jestem skłonna ojca o nim powiadomić i zaprosić go z jego partnerką, niż zawiadamiać  matkę. Bo jestem prawie pewna, że  wtedy "jak amen  w pacierzu" oni się pokłócą,  bo ojciec   zapewne  przyjdzie  ze  swoją kobietą i matka  nie odmówi  sobie  przyjemności powiedzenia  mu czegoś niemiłego - no bo przecież ona  była piękna i nadzwyczajna a on odszedł do mało pięknej, ale na pewno o lepszym charakterze.

Wiesz, ja to ci nie  doradzę, ale   porozmawiaj o tym z Andrzejem  albo z moim teściem - to naprawdę mądry i "wyważony" facet, przeżył rozwód z winy swej żony, więc moim  zdaniem  może ci dobrze doradzić - stwierdziła  Marta.  Bo tak naprawdę ten  ślub cywilny to zerowa  uroczystość - to zwykłe podpisanie papierków i tyle.  I nie  dziwi mnie  wcale, że wiele par bierze ten ślub tylko i  wyłącznie w obecności  świadków.

To nie jest taki cyrk  jak  ze ślubem kościelnym. A tak nawiasem mówiąc, to co  z tego, że Andrzej  brał  pierwszy ślub kościelny, że rodzice  wyprawili  wesele, które młodzi "olali". Jak widać na  załączonym obrazku nie  miało to żadnego znaczenia dla jakości związku.  Są również i tacy,  co od pełnoletności  do śmierci żyją  bez ślubu i nikt  nikogo nie  zdradza, chociaż  związek nie jest uprawomocniony.  Jak się mają zdradzać to będą się zdradzać niezależnie   od tego czy i jaki  brali ślub. Oczywiście w  stanie swoistego zamroczenia   nazywanym  zakochaniem  się, jesteśmy  pewni, że zawsze my będziemy jego kochać a on  nas, ale tak naprawdę nikt tego co będzie  za parę lat nie jest  w stanie przewidzieć. Z uczuciem  zwanym  miłością  jest tak jak ze  smakami - kiedyś za nic   w świecie  nie jadłam ryżu, po prostu mi nie  smakował  a teraz jem bez oporu i mi smakuje. Kiedyś dałabym  się porąbać za tort, a teraz ... najchętniej  zjem z niego dekoracje i masy którymi jest przełożony oraz   czekoladową polewę a ciasto zostaje na talerzyku.  To  samo dzieje  się w  stosunku do ludzi - kiedyś nas " coś"  u partnera  zachwycało, potem już nie,  a my jak te idiotki zamiast mu o tym spokojnie i grzecznie  powiedzieć i poprosić  by zaprzestał to "coś" robić nie mówimy  nic a potem dochodzi do sytuacji, że najchętniej  byś własnego faceta  zamordowała, bo on o niczym nie wie  i dalej robi to coś, czego nie jesteś  w  stanie znieść. I nie ma  w tym nic nienormalnego, że z  czasem  zmieniają  się nam  smaki , upodobania, przemiana  materii  bo przecież i nasz organizm  się  zmienia i psychika wraz  z upływem  czasu. Tylko trzeba  sobie   z tego zdawać  sprawę  jeszcze przed ślubem, porozmawiać o tym a potem nie milczeć, tylko o tym  spokojnie porozmawiać, gdy coś nam zaczyna przeszkadzać. 

Ja na przykład już powiedziałam o kilku sprawach Wojtkowi i on to zrozumiał i tego nie  robi. Tacie też powiedziałam, że już wyrosłam  z tego żeby mi rozczochrywał włosy  nawet gdy nie jestem świeżo po  fryzjerze. I  możesz śmiało o tym porozmawiać z Andrzejem, że  chcesz byście  się oboje  na bieżąco informowali o  tym co lubicie  a za  czym  nie przepadacie lub  wręcz  was to  wścieka.  On to rozumie, kiedyś o  tym  z nim rozmawiałam.

                                                               c.d.n.