sobota, 19 listopada 2022

Lek na wszystko? - 3

 Podjedź wpierw pod dom- poprosiła Teresa- mam otartą piętę i nie chcę cierpieć idąc  z parkingu. A masz w domu plaster?- zapytał Robert. Chyba  mam ale i bez plastra  sobie  poradzę. To ja jeszcze podjadę  do apteki - poinformował  ją Robert. Teresa wzruszyła  ramionami - jak chcesz, przeżyję i bez plastra. A w myśli dodała: bez ciebie  też.

Gdy weszła do mieszkania z lekka  ją zatrzęsło - w łazience na podłodze leżały koło pralki koszule i bielizna Roberta, rzeczy które miał ze  sobą  w  delegacji. No jasne, jak  zwykle nie  wie  biedaczek co z czym razem można prać -  tępy drań! Z odrazą popatrzyła na ten bałagan, nogą odsunęła rzeczy które leżały na podłodze  zbyt  blisko umywalki i umyła ręce. W pół godziny  później zazgrzytał klucz  w  zamku drzwi wejściowych i usłyszała - kochanie, mam plastry i kupiłem po drodze śliwki i pączki. 

Teresa zbyła tę wiadomość głębokim  milczeniem. Dobrze wiedziała, że jej milczenie jest dla  niego deprymujące, więc nadal milczała. Przepraszam, że  zostawiłem w łazience wszystko na  podłodze! Teresa nadal nie reagowała. Stała  w kuchni zastanawiając się co ma w zamrażarce takiego, za czym Robert nie przepada. Jej wzrok padł na gotową już jakąś "rybę po grecku". Fajnie-pomyślała- na dodatek będą frytki - bajecznie durne  zestawienie, ciekawe  jak  to zniesie. Nastawiła  piekarnik, po chwili wstawiła  do niego frytki, po  czym zajęła  się przeglądaniem jednego z czasopism kulinarnych. Robert wszedł do kuchni informując  ją, że rzeczy  do prania  wrzucił do kosza, a później pod  jej kierunkiem nastawi pranie. Teresa nadal milczała  jakby była głucha a do tego niemową. Kochanie, mam nadzieję, że tylko zażartowałaś, że złożyłaś pozew rozwodowy, to nie  był dobry żart - wygłosił.

Teresa  westchnęła głęboko - no cóż, jak  wiesz "nadzieja to matka  naiwnych" i ja  naprawdę złożyłam już sprawę w sądzie. Nie  sądzisz chyba, że mając taki dowód twojej miłości do mnie nadal będę twoją żoną. I  nie kompromituj  się w moich oczach bardziej usiłując mi dowieść, że ktoś manipulował tobą lub  tymi zdjęciami i że to nie  ty leżysz między nogami blondyny, z którą się na innym zdjęciu całowałeś. No chyba, że były tam bliźniaczki a ty całowałeś  się z jedną a spółkowałeś z drugą. I bardzo cię proszę - opuść jak najprędzej moje mieszkanie, nie wiem czy  wiesz, ale ty, w przeciwieństwie  do  mnie, nie jesteś  tu  zameldowany. Nie  zmuszaj mnie  bym poszła na policję i poprosiła by oni  cię stąd wynieśli. A jestem pewna, że gdy im pokażę te piękne  zdjęcia i opowiem wszystko to na pewno mi pomogą. I doceń fakt, że nie wysłałam tych  zdjęć do twojej mamusi - nie wysłałam, bo bałam  się, że dostanie biedna  ataku serca z radości na widok kolejnej swojej ewentualnej synowej. 

Gdy  zjesz to spakuj swoje rzeczy i jedź do swojej mamy. Wytłumaczysz jej, że po prostu przestałeś  mnie  kochać,  a ja zamiast ci ten fakt wybaczyć  czepiam  się i założyłam  sprawę rozwodową. Dopilnuj sobie frytek by się nie  spaliły i wstaw rybę do mikrofalówki. Ja już jadłam dziś obiad, byłam w knajpce na  Zgody. Na deser to sobie kupiłeś pączki, więc sobie je zjedz. Wiesz, dobrze, że ja nie lubię pączków. 

I myślę, że to tyle w tym temacie i nie mamy już o  czym dyskutować. Samochód jest twój, ja się obędę całkiem  dobrze bez samochodu, z domu mam 150 m do autobusu, z niego niewiele więcej do biura. I nie  myśl, że mam kogoś "na podmianę" w twoje miejsce - mam nieodparte wrażenie, że dużo wody upłynie w Wiśle nim spojrzę przychylnym okiem na jakiegoś faceta.  I jeszcze coś - uświadom swoją mamę, że to nie ja ciebie zdradziłam tylko ty mnie. Jeżeli tego nie  zrobisz to dostanie ode mnie te dwa twoje piękne  zdjęcia z nową twoją miłością. Mam ich skany w służbowym komputerze. Mogę, gdy  się bardziej wścieknę, co  tydzień wysyłać jej takie zdjęcie. Zajrzyj do piekarnika, bo spalone frytki nie są smaczne. I z miną księżnej udzielnej wyszła  z kuchni. W czasie gdy Robert jadł obiad, spokojnie przełożyła jego pościel do skrzyni sofy w  dziennym pokoju.

Wieczorem gdy zadzwonił telefon Robert natychmiast podniósł słuchawkę. Teresa siedziała akurat w łazience z maseczką odżywczą na twarzy. A Robert celowo mówił bardzo głośno, by ona  będąc w łazience słyszała co on mówi Kazikowi. Robert poinformował Kazika, że Teresa  dostała  chyba  fioła, bo podobno złożyła pozew rozwodowy. W trakcie rozmowy Robert zaprosił Kazika by wpadł i obejrzał te zdjęcia. Z tego co mówił Robert  wynikało, że Kazik widział te  zdjęcia i nie ma zamiaru ich oglądać po raz  drugi. No szkoda, że nie masz  czasu by tu wpaść. Zapytał się jeszcze  czy to brat Kazika wie o tej sprawie, ale Kazik stwierdził, że jego  brat raczej unika zajmowania  się sprawami rozwodowymi i nawet gdyby go o wzięcie tej sprawy poprosiła Teresa to by odmówił. Potem Robert upewniał się, czy na pewno nie  przysługuje mu w razie  rozwodu połówka mieszkania i czy naprawdę ona  może go wyeksmitować z pomocą policji.

Jeszcze  tego samego wieczoru, około godziny 23,00 Robert spakował najpotrzebniejsze mu rzeczy i nie mówiąc nawet "do widzenia" poinformował Teresę, że po resztę rzeczy przyjedzie w sobotę. Był tak zestresowany, że nawet nie zaprotestował, gdy Teresa kazała  mu zostawić jego komplet kluczy do mieszkania, mówiąc, że niestety to on doprowadził do takiej sytuacji, że ona całkiem straciła do niego zaufanie.  W planie miała zainwestowanie w nowe drzwi razem z patentowymi zamkami, o  czym oczywiście go nie poinformowała. Ekipa je instalująca miała przyjechać w piątek około godziny 15,00 a całej pracy miał doglądać Kazik, bo  łatwiej było się jemu urwać  z pracy niż  Teresie. Poza tym on już miał takie  drzwi od  dwóch lat i bardzo je  sobie  chwalił.

W sobotę Robert przyjechał już o  godzinie 9,00 rano. Teresa cały czas patrzyła mu na ręce co zabiera, dołożyła nawet kilka rzeczy, o których  Robert już nie pamiętał, że sam je kupił lub przywiózł z którejś delegacji, zapewniła  go, że na pewno nie pójdzie  z nim na żadną ugodę i że ich następne spotkanie będzie już  na  sali sądowej. Powiedziała , zgodnie  z prawdą, że nie ma pojęcia kto będzie prowadził sprawę, bo jeszcze nie wybrała  adwokata. Powiedziała  też, że na pewno nie będzie to brat Kazika, bo on się nie  zajmuje rozwodami, o  czym ona  wie od dawna. Ale na pewno w najbliższym tygodniu ona  zajmie się tą  sprawą.  Robert usiłował jeszcze  raz ją przeprosić i przekonać, że tylko ją kocha,  ale Teresa poprosiła  go by się przestał kompromitować, bo to co zobaczyła "czarno na  białym" przewróciło jej życie do góry nogami i jemu to pewno już w nic  nie uwierzy. Gdy wychodził z ostatnim pudłem zauważył, że są nowe drzwi. 

No, nowe drzwi sobie  sprawiłam. Pomału  będę wprowadzać  różne zmiany  w  swoim życiu i realizować dotąd niespełnione plany - powiedziała. To może i do Zanzibaru się wybierzesz - zaśmiał się Robert. Noo, nie wykluczam takiej możliwości. Wszystkiego dobrego Robercie i pozdrowienia  dla twojej mamy. 

Gdy już zamknęła za nim nowe drzwi odetchnęła z ulgą. Była  bardzo zmęczona całą tą aferą a przed  nią jeszcze  była  sprawa rozwodowa. Całe szczęście, że nie zdecydowałam  się na  dziecko - pomyślała. Zanzibar? Podobno tam jest super, muszę nad  tym pomyśleć. Ale daleko i gorąco i nie  w te najbliższe wakacje.  Gdy wróciła  do pokoju zatelefonowała do Kazika - Ziku, już się wyprowadził, pilnowałam by zabrał wszystko, by nie  miał pretekstu by mnie nawiedzać. A drzwi zauważył gdy już wychodził - to był dobry pomysł, by były w  tym samym obrzydliwym kolorku co inne drzwi na  klatce.

A jak się czujesz po tym wszystkim? Pogoda jest  niezła, to może  chcesz byśmy sobie  dziś pojeździli bez  celu po Warszawie a potem zjedli jakiś wykwintny obiadek w Europejskim? Trzeba przecież jakoś uczcić początek twojego nowego życia -  zaproponował Kazik. Myślę, że dobrze ci  zrobi jeśli teraz nie będziesz  siedzieć  w  domu  sama i rozmyślać nad  tym co cię spotkało i  dlaczego. Na pytanie "dlaczego" i tak  nie  znajdziesz nigdy właściwej odpowiedzi - tego nie  wie nikt. A może chcesz pojechać w jakieś konkretne miejsce i to niekoniecznie w Warszawie? Możemy  nawet w Bieszczady pojechać, jest  młoda  godzina. Bieszczady jesienią są piękne, możesz  mi  wierzyć.

 Dobrze, mogą być Bieszczady,  nie będę musiała być  w szpilkach i w makijażu wyjściowym. Jesteś naprawdę dobrym przyjacielem, doceniam  to w pełni. No wiesz - jakoś tak  się  składa, że nie jeden raz ty mnie  ratowałaś, a teraz ja  mam okazję rewanżu- stwierdził Kazik. Kiedyś mnie odwiodłaś od  skoku  z ósmego  piętra i tak zamotałaś mi  w głowie, że do  dziś się cieszę, że tego nie  zrobiłem.Wyszykujesz  się w pół godziny czy  chcesz  więcej czasu? 

Zdążę, wezmę coś dla nas na  drogę do przegryzki. I zaparzę kawę w termosie. Fajnie  a ja szybciutko zamówię domek w Baligrodzie . Taki z kominkiem. Posiedzimy jak para  starych tetryków  przy kominku. Tam nawet jest kawiarnia. Wiem, przecież też tam  kiedyś byłam. Byłaś,  ale nie  ze mną. Fakt,  zgodziła   się Teresa.

W pół godziny później Teresa  wsiadała do samochodu Kazika. Nooo, wyglądasz jak  rasowa turystka, daj łapkę. Ooooo, jak widzę to już obrączkę zdjęłaś i założyłaś fajny pierścionek. Wiedziałem, że tak  zrobisz. To pierścionek po  mamie, bardzo go lubiła i mówiła, że przynosi  szczęście. Nie wiem tylko,  czy sama wierzyła  w to co mówi. Dobrze, że mama odeszła w  złudzeniu, że moje małżeństwo będzie szczęśliwe.

Zawsze mi mówisz, że  wszystko co nas  w życiu spotyka chyba  ma jakiś ukryty cel, tylko  czasem naprawdę trudno jest odgadnąć jaki - powiedział Kazik.  Może gdzieś czeka, dojrzewając do tego wydarzenia jakiś facet, który jest tą drugą twoją połówką. Wiemy oboje, że wiele nas  łączy, że bardzo dobrze się rozumiemy, ale ani ty ani ja  nie  widzimy siebie razem w  związku na  całe życie a naprawdę jesteśmy parą przyjaciół, wiemy o sobie wzajemnie aż  za dużo jak tylko na przyjaciół,  już kilka pań stwierdziło, że ja cię kocham, że ty mnie  też a jednak znając  się tak  długo nie jesteśmy małżeństwem. Nie wiem co ty o tym myślisz - po dziesięciu latach z Robertem u boku. Teresa  spojrzała na niego zdziwiona - to  ty każdej z nich o mnie opowiadasz?  No  nie każdej z  nich, tylko tym, które jakimś szóstym lub siódmym zmysłem na to wpadają. To dla mnie wciąż jest jakąś zagadką, ale zawsze gdy mi się pod  czaszką aż gotuje z nadmiaru myśli tych  niedobrych, to ty w godzinę, czasem dwie  później do  mnie dzwonisz- ot tak w celach towarzyskich i po rozmowie z tobą, chociaż nic  nie  mówiłem co mnie  gryzie wszystko zaczyna  mi  się w głowie wygładzać, wskakiwać na  miejsce. Tak jakbyś przeszła  się po moim mózgu i uporządkowała  wszystko. Oczywiście, że czasem dzwonię do ciebie i bezgłośnie wołam "ratunku" skarżąc się na to lub owo.  Umiesz  to wszystko rozgryźć, wytłumaczyć?  Żadna ze znanych mi kobiet, dziewczyn, nie działa tak na  mnie. Nie  wiem Ziku, może kiedyś byliśmy rodzeństwem? To  wszystko takie  nieco  trudne  i dziwne. A po czym poznam, że ten ktoś po Robercie jest moją drugą połówką? 

Jedź trochę wolniej, to odcinek gdzie  lubią łapać  chłopcy-radarowcy. Stoją patafiany w krzakach i  zawsze podejrzewam, że od  tego wyskakiwania z krzaków nabijają im  się cyferki na  ekran. Poza  tym przecież się nam nie  spieszy. Który domek nam dali?  Blisko głównego pawilonu  a tym samym i parkingu. No to fajnie, lubię mieć  blisko do jadalni zwłaszcza  gdy zimno lub  pada. Wiesz  co, my  chyba oboje  mamy nie po kolei w głowach- szpulujemy ponad 400 kilometrów w jedną  stronę po to by się wybrać na Połoninę Caryńską - stwierdziła  Teresa. Ale  fakt, że Bieszczady  jesienią to lubię. To taki fajny nietrudny szlak tylko cholernie długi. A może zamiast na  Caryńską  zrobimy sobie jutro pętlę bieszczadzką samochodem z licznymi przystankami po drodze? I może jak dzieci przejedziemy się wąskotorówką i obskoczymy po  pstrągu? Jak już mamy świra to miejmy go na  całego!  To bardzo dobry pomysł - stwierdził Kazik. Strasznie dawno nie  jechałem pętlą,  a pamiętam, że było tam kilka bardzo fajnych miejsc widokowych.                 

                                                                    c.d.n.