czwartek, 9 lutego 2023

Lek na wszystko -54

 Sylwestrowa noc dała wszystkim nieco w kość. W efekcie tę noc Kazik, Teresa i Aleks spędzili w jednym łóżku. Od godziny 23,00 do 2,00 osiedlowi entuzjaści fajerwerków zrobili własny pokaz sztucznych ogni. I chociaż to było 8 piętro i okno  sypialni nie wychodziło na teren, na którym jedni mieszkańcy znęcali się nad drugimi, dochodził do nich hałas. W końcu Kazik z Teresą zasłonili okno od środka wszystkimi posiadanymi  kocami i na tę noc wzięli małego do swego łóżka. Tata ze swego pokoju przeniósł się na noc do gabinetu Kazika na  sofę. Odnalazł w  swoich przyborach  medycznych stopery do uszu i stwierdził, że to jednak pomaga.  Kazik  chciał zatkać uszka  małemu stoperami  z waty, ale "ten  numer" nie przeszedł. Najlepszym sposobem okazało się ułożenie małego pomiędzy rodzicami i dodatkowo objęcie go ciasno.  Rano oboje  byli niewyspani i Teresa  cieszyła  się, że lunch miał być dopiero o godzinie 15,00. Aleks zaraz po  regularnym  śniadaniu zapadł spokojnie w drzemkę, w czym towarzyszył mu Kazik, a  Teresa poszła  do kuchni. 

Prędko zamarynowała  mięso w mieszance miodu i  musztardy i ugotowała na  sypko ryż. Przygotowała  też  mieszankę przypraw, którymi   potem będzie  potraktowane  mięso. Zamiast tradycyjnej  mieszanki czerwonej fasoli i kukurydzy zrobiła  mieszankę zielonego groszku  z kukurydzą.  By nie sterczeć przy garnkach postanowiła  zrobić tym  razem zapiekankę,  zamiast smażenia wszystkiego na patelni. Do "popitki" miała już przygotowany barszcz czerwony.  Nie szykowała  tym razem żadnej warzywnej sałatki- postanowiła podać po prostu zieloną  sałatę z koperkiem.  Na deser była "fałszywa Pawlowa", czyli małe bezy pokryte bitą śmietaną i kawałkami mandarynek i pomarańczy. 

Punktualnie o godz. 15,00 do bramy na dole zadzwonił szef. Kazik tylko się uśmiechnął  i powiedział- punktualność  jest grzecznością królów. Znam go jeszcze  z moich czasów  studenckich - uosobienie super punktualności. Ale ma jeszcze jedną  zaletę - nie czepia się tych  mniej punktualnych. W dziesięć minut później dotarli Alina i Krystian. Rzut oka na Krystiana uświadomił Kazikowi, że się zapewne pokłócił z Aliną. Teresa szybko zabrała Alinę do kuchni mówiąc, że właśnie jest jej potrzebna podkuchenna i w salonie pozostali sami mężczyźni. W kuchni Alina żaliła  się, że Krystian  dopiero niemal przed  domem Kazików powiedział jej, że będzie  jeszcze jeden gość, a ona nie jest na ten fakt przygotowana, ubrałaby się lepiej gdyby wiedziała, że będzie ktoś obcy. 

Teresa popatrzyła się na nią i powiedziała- muszę  sobie to zanotować - właśnie odkryłam, że ciąża nie tylko niszczy kobiecie  sylwetkę ale i niszczy mózg obniżając jej poziom intelektu. Zgłupiałaś chyba doszczętnie - to nie jest żadne ekskluzywne przyjęcie! Jesteś w  ciąży, co nawet bez okularów  widać i  czy będziesz w tym stroju czy w innym to tego faktu nie ukryjesz, nie ma  mowy. Kobiety  w ciąży chodzą w tym, w czym jest im wygodnie i nikogo to ani nie  dziwi ani nie gorszy. Poza tym jest to spotkanie  w pewnym sensie robocze i dzięki  niemu Kris oszczędzi ci jednego popołudnia  jego nieobecności w domu. Ale jak on mógł zaprosić tego faceta do was na lunch!- nie odpuszczała Alina.  Mógł, bo Kazik   go poprosił by się zajął sprawą tego faceta. To przemiły facet, bardzo kulturalny,  zna Kazika jeszcze od  czasu gdy Kazik studiował. Zjemy razem lunch, więc stań przed lustrem i poćwicz uśmiech, a po lunchu Kris i szef pójdą do gabinetu Kazika i tam będą rozmawiać.  Wychodząc za mąż  za adwokata chyba sobie  zdawałaś  sprawę z tego, że jego praca to permanentny kontakt  z ludźmi, bo on pracuje sam, nie na jakimś  etacie , więc ma tak zwany "nienormowany czas pracy". 

A teraz słuchaj - dziś jest zapiekanka, coś jakby gyros, w środku jest groszek zielony i kukurydza. Mając na  względzie twoją ciążę oddzieliłam kawałek zapiekanki bez tych wzdymających dodatków, więc się  zastanów co będziesz jadła- czy tylko ryż z mięsem czy i z groszkiem i kukurydzą. A na deser są beziki z bitą śmietaną i owocami południowymi.

Idź teraz  do nich i podeślij mi Kazika. Po chwili zamiast Kazika przyszedł  Krystian, mówiąc - Kazik nie może przyjść, bo dzierży na kolanach Alka, który  wyraźnie rośnie na gwiazdę popołudnia. Facet w pięć minut stał  się fanem małego, a  mały nawet na  jedną minutę pozwolił  się wziąć panu  Jackowi na ręce, czym omotał go wokół swego małego palca. Masz bratowa  cygańskie  dziecko! A czemu ta  moja taka nabzdyczona?- spytał. No bo ją opieprzyłam. A opieprzyłam, bo się jej należało.  Mówiłam  ci przecież, że jestem  wredna baba. 

Wiesz, to jedzenie jest na dużej  blasze w piekarniku, więc się ciut zastanawiam jak to podać. Byłoby najlepiej, gdyby każdy przyszedł do mnie i tu by dostał talerz z jedzeniem do ręki. Możecie  parami. No pewnie- stwierdził Kris. Ja teraz  to tylko wezmę tę wazę z barszczem. I powiem, żeby sobie  przynosili. Bardzo dobrze, zrobi  się mniej oficjalny  nastrój- stwierdził Kris. Do barszczu to weź tę chochelkę z dzióbkiem, żeby  się dobrze nalewało do kubków- poinstruowała go Teresa. Jak zapewne zauważyłeś obrus jest bardzo kolorowy, plam  nie będzie widać. A Aleksa niech Kazik wsadzi do kojca. Ja go wezmę na kolana, trochę na pewno zje, bo mam dla niego ryż z mięsem i marchewką, potem pójdzie  spać.

Pierwsi przyszli najstarsi - tata i pan Jacek. Cudowny jest ten wasz synek, pani Tereso! Nie dość, że takie ładne dziecko to i grzeczne i towarzyskie! I nawet się nie skrzywił na mój widok, a przecież mnie nie zna! Śliczny chłopaczek! Hmm, jak pięknie pachnie zawartość tej  blachy, jak się to nazywa? 

To coś w rodzaju greckiego gyrosu, ale  zapiekane a nie smażone. I trochę inaczej jest przyrządzone mięso, bo było wpierw marynowane. A da mi pani przepis?  Dam. Na końcu przyszedł  Kazik z Aleksem, wręczył Aleksa Teresie, nałożył porcje  dla  niej i dla siebie, a Teresa wzięła jeszcze  miseczkę z jedzeniem dziecka.

Aleks rzeczywiście stał się "gwiazdą"- pięknie jadł siedząc na swoim foteliku. Był wyraźnie  zachwycony, że wokół ma całą rodzinę. Kazik się śmiał, że pan Jacek został przez dziecko adoptowany do grona  rodzinnego. Okazało się, że Aleks też ma "do popitki" barszczyk, co bardzo się gościowi podobało. Co prawda pił ten barszczyk z butelki przez  smoczek .Teresa wyjaśniła gościowi, że ona gotuje tak, żeby i  dziecko mogło jeść z nimi z jednego garnka. On dziś to miał tylko nieco inaczej przyrządzone mięso, ale w swojej porcji ryżu miał też groszek zielony, tak  z 10 ziaren przetartych przez sitko.  Alina powiedziała, że Teresa to znajduje jakiś przepis, potem  się długo  w niego wpatruje i....teoretycznie gotuje według niego a w praktyce wychodzi coś innego, o wiele lepszego i bardziej dietetycznego. I Teresa ma cały zeszyt z przepisami. A czasem to Teresa łączy dwa przepisy  w jeden i Alinę to zadziwia, że Teresa  wie, że to wyjdzie  bardzo smaczne.

Pewnie mamusia nauczyła panią gotować - zgadywał pan Jacek. Tata  roześmiał  się - żona nie  wpuszczała nikogo do kuchni - zupełnie jakby to była pracownia  jubilerska. Tesia eksperymentowała na swoim pierwszym mężu , który jakoś te  eksperymenty przetrzymał, ale  w niczym jej nie pomagał, więc potem on jadał u swojej mamusi a Tesia w czasie pracy w jakiejś knajpce. Naprawdę nie wiem gdzie  się nauczyła gotować. Ale i Kazik i Krystian też potrafią dobrze gotować. Przepisów jest masa, po prostu trzeba zacząć gotować i zapisać to co najbardziej wszystkim  smakowało.

Deser w postaci maleńkich bez pokrytych bitą śmietaną i udekorowanych  kawałeczkami pomarańczy i mandarynki bardzo  wszystkim przypadł do gustu. Aleks zamiast tego "cudeńka" dostał  biszkopcik. Pan Jacek był naprawdę zachwycony dzieckiem. Po deserze  Krystian i pan Jacek przeprosili towarzystwo i poszli do gabinetu Kazika by omówić dokładnie sprawy, które sprowadziły pana  Jacka  do Krystiana. Tata zajął się wnuczkiem, który w przeciwieństwie do swych  rodziców był w świetnej kondycji. Kazik mimo wszystko pospał więcej  niż Teresa, która teraz po obiedzie zasypiała  niemal na  stojąco.  Kazik nalegał by się położyła, ale Teresa  była  zdania, że to kiepski pomysł, bo jeśli się teraz położy i zaśnie to będzie  miała problem  z  zaśnięciem wieczorem.  Z tego  wszystkiego w ramach "wybudzenia  się" napiła  się kawy, do której dodała kawałek czekolady. Kazik spróbował i stwierdził, że on też  się takiej kawy napije.

Aleks buszował w kojcu a w pewnej chwili stanął na nóżki i chwiejnym krokiem ruszył do przodu. Zrobił nie więcej niż pięć kroczków i  klapnął pupą na podłogę. Świadkami temu wyczynu byli Kazik i tata, Teresa  z Aliną w kuchni zapełniały  zmywarkę. Kazik prędko do niej poszedł mówiąc- Aleks  zrobił w kojcu kilka kroków, chyba już zacznie  chodzić. No ma prawo - trzeźwo zauważyła Teresa - przecież skończył rok. Ale nie wypuść go z kojca. Wypuścimy go z kojca jak się nauczy dobrze  chodzić. W kojcu jest bezpieczny. Trzeba będzie przejrzeć w mieszkaniu gdzie  są kanty i je pozabezpieczać i pozakładać  zabezpieczenia  na gniazdka elektryczne. No to się nam dziecko starzeje -trzeba też sprawdzić wszystkie  szafki i  szuflady dolne i je  dobrze przed  tym smykiem  zabezpieczyć. I nie  stawiaj go już nigdy na  stole, bo głupol może sobie  wykombinować, że to dobre  miejsce do chodzenia,  siedzenia i  zabawy i potem , gdy już będzie  się swobodnie poruszać mogą być kłopoty. 

Oj, to prawda- odezwał się tata- Teresa gdy  miała już dwa lata wdrapała się na stół w kuchni i z niego zleciała. Na szczęście spadając zawadziła o taboret i rozcięła sobie skórę przy końcu brwi. Gdyby z tego stołu zleciała wprost głową na posadzkę to chyba by nie żyła. No i fart, że nie uszkodziła sobie oka o ten kant stołka.  Omal nie  zemdlałem gdy jej krew leciała z tej końcówki łuku brwiowego.  A była tak wystraszona, że nawet nie płakała. Wezwaliśmy pogotowie i na  miejscu jej to opatrzono i kazano lód przykładać. Ha- a ja się zawsze zastanawiałam  skąd mam tę blizenkę - powiedziała  zdziwiona Teresa.

No niestety przy  dziecku to trzeba  wciąż  mieć oczy dookoła głowy i pamiętać, że to długo nie ma za wiele rozumu. Z opowieści moich koleżanek w pracy wygląda na to, że dziewczynki są mniej kontuzjogenne - powiedziała Alina. Chociaż..... koleżanka opowiadała, że jej starsza  córka, pięciolatka obcięła młodszej włosy przy samej skórze. Dobrze, że się koleżanka zainteresowała czemu tak cicho jest  w pokoju - bo jej córeczki  zawsze  się kłócą i drą, więc cisza wskazuje na to, że robią  coś, czego nie wolno.  Tak prawdę mówiąc jak  się posłucha co robią  małe  dzieci to aż się człowiek  zastanawia czy jest sens  się w te  dzieci  bawić. Ostatnio słyszałam horror z przedszkola.  Dzieciak jest pierwszy rok w przedszkolu i nagle oświadczył, że nie  pójdzie więcej do przedszkola. W końcu wydobyli  z niego, że pani w przedszkolu okładała wieszakiem dzieci, które nie  chciały spać po obiedzie. No i w ogóle  dzieci najbardziej  nie lubią tego leżakowania po obiedzie. I teraz płaci jakiejś starszej pani za to by zabierała małego z przedszkola po obiedzie i albo szła z nim na spacer, albo  siedziała z nim  w domu.

                                                              c.d.n.