czwartek, 12 maja 2022

Trudny wybór - 16

 Wieczorem, tuląc do  siebie  Adelę, Emil powiedział - przypatrywałem  się   dziś ojcu - on  naprawdę  kocha Helenę. I myślę, że ta miłość sprawiła, że zaczął bardziej  dbać o swoje  zdrowie, ale też  zwraca baczną  uwagę na dobrostan Heleny. Po śmierci  mamy skonstatował, że za mało dbał o mamę, że gdyby zwracał więcej  uwagi na to co mama robi,  jak  reaguje  na różne  sytuacje, to na pewno mama żyłaby  dłużej. Teraz to on dostrzega to, czego latami  nie widział przy  mamie.

Pamiętasz?- któregoś  wieczoru nagle  zniknął nam  z pola  widzenia, a za  chwilę przyszedł z ciepłymi  skarpetkami  dla  Heleny i prosił, by je  założyła, bo wcale  nie jest  ciepło i chodząc  boso w klapkach może  się  zaziębić. Często pyta  się,  czy nie jest  zmęczona, już zapisał ich oboje  na badania kontrolne u naszych  sąsiadów, dba  by  regularnie oboje zażywali przepisane  przez  lekarza "lekarstewka". Popatrz - i Helena i ty jesteście  obie dla   niego " Dziecinkami",  a ja tylko  synem. Nie mówię  tego powodowany  zazdrością, ale  widzę  po prostu jak bardzo  się  zmienił.  

Jest bardzo przejęty tym, że to będzie  nasze   pierwsze Boże  Narodzenie w nowych układach rodzinnych, bo chociaż  nie  można  powiedzieć, że jest dobrym katolikiem, do kościoła  wszak  nie  chodzi wcale, to  nadal  jak  dziecko   cieszy się, że będzie  choinka , będą  prezenty, że razem spędzimy ten  czas. Chętnie  bym wyjechał na ten  czas do Zakopanego albo gdzieś indziej  w góry, ale z drugiej  strony  nie  wiem ile jeszcze lat będzie ojciec z nami, więc  pomyślałem, że zrobimy  w  domu święta. Pomogę  ci  we wszystkim. A poza  tym coraz  więcej można  kupić "gotowców", bo sporo jest teraz  małych  prywatnych  firemek. Tylko trzeba  by już w tym  tygodniu  wszystko pozamawiać. W pierogarni będą na święta  pierogi z prawdziwkami i podgrzybkami i kapustą - ojciec  już mi o tym doniósł. I myślę, że na te pierwsze nasze  święta zaprosimy też twoich  rodziców . Porozmawiaj tylko z Heleną, żeby nie robić wiwisekcji. Twoja  mama się nie  zmieni, jest  niewątpliwie  mocno rozczarowana swoim życiem, zapewne  też i małżeństwem, ale teraz to już niewiele można  zmienić. Nie sądzę by twoim  rodzicom pomógł rozwód, bo w tym  wieku ciężko jest  budować nowe życie samemu. Że już pominę kwestię  mieszkaniową. A ty  już nawet to zwerbalizowałaś - czas  zakończyć  tę  wojenkę siostrzaną. Możesz  teraz  powiedzieć, że mój ojciec jednak podjął się odbudowy swego życia, ale on miał udane  życie  z mamą to raz,  a dwa- miał z kim to swoje  życie odbudowywać. A mam  wrażenie, że twoi  rodzice mają oboje jakieś poczucie klęski, bo zapewne nie tak  wyobrażali sobie małżeństwo. Helena  kiedyś  powiedziała, że to małżeństwo  zostało im  wmówione i że oni nie tylko  nie kochają się  ale i nie lubią, a na  dodatek każde z nich samo siebie  nie lubi. Być może  ma rację.  Nie  wyznaję się w tych  niuansach psychologicznych. Wiem tylko, że kocham ciebie i bez ciebie moje  życie zawaliło by się kompletnie. I chcę  byś się czuła ze mną szczęśliwa. Przecież jestem z tobą szczęśliwa i dlatego jesteśmy razem. Nie jestem typem, który lubi  się umartwiać. Gdybym nie była  szczęśliwa  nie bylibyśmy razem. I masz rację - trzeba  jakoś ucywilizować stosunki rodzinne.

Pomyślałam, że choinkę w mieszkaniu to będziemy mieli taką malutką,  z kwiaciarni, a kupimy też drugą, żywą i ustawimy ją w  ogródku i ubierzemy sami. Co o tym sądzisz? Skarbie,  będzie tak  jak  zarządzisz, dekoracje  nie są moją  mocną  stroną. Milku, ja nie chcę być  zarządzającą, ja chcę by decyzje  tego  rodzaju były naszym  wspólnym wymysłem,  wyborem.

Zmieniłaś mi imię -  zauważył Emil. Dlaczego? Bo ty jesteś po prostu taki  milusi, taki, że cały czas chciałabym  cię tulić, głaskać, pieścić,  całować. Ale tak to tylko ja  będę cię nazywać, dla innych jesteś po prostu Emilem, dla mnie - Milkiem, moją milusieńką przytulanką. No chyba, że ci się nie podoba takie nowe imię - to powiedz.  Kochanie,  mnie się  wszystko podoba co wymyślisz, o ile nie jest to pomysł który by nas  rozdzielał.  Co prawda takie imię   bardziej mi się kojarzy z  czekoladą niż z przytulanką, ale ty  czekoladę  lubisz, więc  wszystko gra.

No to musimy pomyśleć nad  prezentami pod choinkę dla rodziny i to szybko. Myślę, że jutro przy obiedzie  porozmawiamy o tym, bo może ojciec i Helena mają jakieś  inne plany. Chociaż  wątpię, bo ojciec  w  kwestii  Bożego  Narodzenia jest tradycjonalistą, co nie  znaczy, że będziemy śpiewać kolędy lub gnać na Pasterkę,  lub  dzielić się opłatkiem. Pewnie upiecze  z pomocą Heleny mały chlebek i podzieli go na tyle  części ile ma być gości przy stole i przed kolacją wygłosi zdanie  "obyśmy zawsze  mieli czym  się dzielić" i to będzie  wszystko. A chlebek będzie miał w środku rodzynki i płatki migdałowe. Nie mam pojęcia  skąd  mu taki pomysł wpadł do  głowy,  może gdzieś  wyczytał, spodobało  mu się i wprowadził w życie. Mama twierdziła, że równie  dobrze mógłby to być zwykły, kupny  chleb, ale tata twierdził, że musi to być chleb upieczony w domu i mieć konkretne  przeznaczenie. Bo, jak czasem mówisz, każdy ma  swego  świra. Ale nim upiecze  chlebek zrobi pseudo techniczny rysunek tego chlebka, potem wytnie z białego brystolu szablon i według niego uformuje ciasto. Oczywiście  na jeszcze  surowym  cieście cienkim  patyczkiem, takim od szaszłyków, zaznaczy miejsca,  w których  potem będzie chlebek kroił. Proponowałem, że zamówię w jakimś  warsztacie  odpowiednią  foremkę,  ale nie chciał o  tym  nawet  słyszeć. Bo  przecież może być i więcej osób to foremka i tak  nie zda wtedy egzaminu. Adela  śmiała się, że Helenie  to pewnie  oczy  wyjdą z orbit gdy jej  mąż  zacznie robić szablon a potem  będzie patyczkiem  wyznaczał te  linie  cięcia.

Mileczku, ale powiedz  mi co powinniśmy przygotować na tę kolację  rodzinną - bo chcę by to były wszystkie te  potrawy  jakie lubicie. Bo ja nie chciałabym robić stricte postnej  kolacji. Zamiast rybnego trupa  na  stole wolę trupa indyczego albo gęsiego. Widok ryby w galarecie  przyprawia  mnie po prostu o mdłości. Przez  kilka  lat wyjeżdżałam notorycznie  na święta i kolację  wigilijną zjadałam w towarzystwie protestantów, którzy  nie poszczą z okazji Bożego Narodzenia. Śmiałam  się, że osoba  mi towarzysząca cierpi  w święta  na widok żony  przy stole a ja  na widok karpia, więc jedynym  rozsądnym  rozwiązaniem jest wyjazd. A potem to nie robiłyśmy z Heleną  świąt jako  takich, korzystałyśmy po prostu z faktu, że są dni wolne od jakichkolwiek obowiązków. A teraz, gdy obydwie  stałyśmy  się porządnymi, regularnymi  mężatkami to chcę by te święta były świętami,  w które je  się to co się lubi  a nie to co wypada jeść bo tradycja  tak  nakazuje.

A ty wcale  nie jesz  ryb, czy  tylko masz  awersję do  niektórych? - dociekał  Emil.  Jadam  ryby,  ale najchętniej to smażone lub  pieczone, lubię też wędzone, lubię świeżutkiego smażonego pstrąga, lubię smażone flądry, dorsza  atlantyckiego- jest smaczniejszy od  bałtyckiego.

No to  nie ma  problemu z jedzeniem - lubimy  to samo. Jedyna  według  mnie ryba, która jest  smaczna w galarecie to sandacz,  ale nie wiem  czy jeszcze  takowe pływają w naszych  wodach. Tylko raz  w życiu jadłem  sandacza i bardzo  mi smakował. Myślę, że możemy  spokojnie  zrobić i ryby i może indyka, zupę taką  do popitki, oczywiście na chudym rosołku- twoje   zupy na twojej produkcji rosołku są hiper-super, pierogi  to zamówimy,  ciasta to zamówię w Hortexie albo w barku Hotelu  Europejskiego. Nie chcę byś sterczała  przy garach. Do barku w  Europejskim  to możemy  pojechać  razem, bo oni tam mają nie tylko ciasta na  zamówienie, może jeszcze  coś tam  sobie  zamówimy.  Wściekły jestem na tych co nam mieli blat przyciąć, bo kuchnia  wygląda  dziwnie bez  niego. Mam zamiar jutro do nich podjechać, bo będę w ciągu  dnia na mieście. Oczywiście przyjadę pod  koniec  dnia po ciebie. 

Zróbmy inaczej-  nie ma sensu  byś po mnie przyjeżdżał- wrócę  autokarem i spotkamy  się pod  biblioteką. Emil  zamyślił  się - powinnaś  mieć  drugi samochód.  A po  co? - spytała. No właśnie po to, żebyś mogła się swobodnie  poruszać  po mieście.  

No chyba, że ktoś  wymyśli  samochód składany na płasko , który  można  schować do damskiej torebki, lub powiesić  w  worku w jakiejś szatni - stwierdziła Adela. Popatrz- nowe osiedle a też   brakuje   parkingów. Za to  jedno  miejsce parkingowe płacimy sporo a to tylko miejsce pod  chmurką, parking  nie jest nawet ogrodzony, nie mówiąc już o tym, że nie jest  strzeżony. Ostatnio płaciliśmy  w mieście za postój na parkingu 10 zł za godzinę. No niestety nie  wygląda to radośnie. Pytałam  się o garaż  w spółdzielni - pani była na tyle opanowana, że nie postukała  mnie  w głowę.  Garaż, jeśli kiedyś będą  budować  domy z podziemnymi  garażami, kosztuje  tyle  samo co dwa pokoje  z kuchnią i........nie było na nie chętnych,  więc nie będzie budynków  z podziemnymi garażami. Staliśmy  się  bardzo zmotoryzowanym  narodem - 2 samochody  na rodzinę w dużych  miastach to nic  nadzwyczajnego.

Adela  z Heleną omówiły dokładnie  sprawę świąt, porozpisywały co która  załatwi,  zamówi,   zakupi, ugotuje. Tym  razem to Helena wybrała się osobiście do swej  siostry by ich zaprosić na  wigilię, uprzedzając, że nie  mogą liczyć na  typową, polską  wigilię, bo ani ona   ani Adela nie  są praktykującymi  katoliczkami, więc siłą   rzeczy wigilia jako  całość, będzie  nietypowa,  ale pomimo tego znajdą  się na  stole dania  dość typowe dla  katolickiej  wigilii. Będą dania  postne ale będą również inne i każdy będzie mógł wybrać  to, co  mu pasuje. I będzie miło gdy matka  Adeli powstrzyma się od  jakichkolwiek  komentarzy, gdy  zobaczy na talerzach innych osób  kawałek  pieczonego indyka a nie ryby. 

Poza tym nie będzie żadnych  prezentów, więc  niech przypadkiem nie głowią  się  nad  prezentami.  Nie  była to prawda, ale Adela i Helena  postanowiły, że w tym  roku wigilia będzie skromną  kolacją, a prezenty pod choinką  będą  dopiero w pierwszy  dzień świąt. Helena  zdawała  sobie   sprawę z  faktu, że jej szwagier nie zarabia  dobrze,  siostra  również  nie, więc lepiej  powiedzieć, że święta  będą bez prezentów, żeby nie narażać ich na  wydatki.  A  dobrym pretekstem do takiego postawienia  sprawy było to, że obie  pary właśnie  miały za sobą  zmiany mieszkań i związane  z tym  wydatki.  Przecież  Adela poszła  do pracy  zaraz po liceum właśnie dlatego , że jej  rodzice mieli kłopoty finansowe.

Mężowie obu pań nie protestowali. Obaj ubóstwiali  swe  żony i obaj uważali, że one wiedzą  co mówią i robią.

                                                                 c.d.n.