sobota, 23 stycznia 2021

Zawiłości miłości -II

 Gdy wyruszyli Robert jeszcze raz przeprosił Ingę, że tak nieco bezmyślnie zatytułował ją dziewczyną swego brata, ale przed wyjazdem Krystian tak mówił o dziewczynie z którą wyjeżdża. 

No wiesz Robercie- jeżeli ktoś sądzi, że kilka wspólnych wypadów do kina i długie godziny dyskusji nie tylko na tematy służbowe to już  związek to można powiedzieć, że jestem jego dziewczyną. My nawet nie jesteśmy w jednej pracowni projektowej. Ja jestem w urbanistycznej, on w projektującej konkretne  obiekty, ja tylko projektuję otoczenie, czyli architekturę krajobrazu, a on piętro po piętrze to wszystko co ma być w budynku, zależnie od jego przeznaczenia. Lubię go, ale tym razem mi podpadł. Mówiłam jak komuś mądremu, że  boję się zjeżdżać bo są drzewa, no to spojrzał na mnie jak na idiotkę i ruszył w dół, a potem stał na dole i krzyczał bym jechała, bo on mnie na dole  złapie. I jeszcze mnie kierował w stronę drzewa a ja się bałam, że mogę na nie wpaść i odbiłam ciutkę w prawo i wjechałam w ten cholerny krzaczek i mi noga w nim została a ja pojechałam dalej. No i się narobiło.

Ingeborgo,  bardzo mnie cieszy, że nie jesteś jego dziewczyną, mogę ci więc mówić bezkarnie to co myślę, a nawet umawiać się z tobą  na kawę lub do teatru czy też klubu. I muszę ci się do czegoś przyznać - jestem rozwodnikiem, na szczęście bezdzietnym. Rozeszliśmy się, bo robiłem doktorat, w domu bywałem mało a głównie po to by się wyspać i moja żona tego nie wyrobiła. Mam doktorat a jego ceną był nasz rozwód.

Nie wiedziałam, wiedziałam tylko, że Krystian ma starszego brata. Nie poruszaliśmy nigdy tak intymnych tematów jak rodzina. A z czego masz ten doktorat? Krystian uważa, że z zarzynania ludzi. Jestem po prostu  chirurgiem. A w tej chwili żałuję, że nie ortopedą. Ale mam kilku bardzo dobrych kolegów z tej dziedziny. W moim szpitalu jednego. Zresztą jest moim imiennikiem. I też mu się małżeństwo rozleciało bo go ciągle nie było w domu. Ciebie z czystym sumieniem oddam w jego ręce- primo- z taką samą uwagą operuje blisko stuletnią babcię  jak i trzydziestoletnią pacjentkę, nie  szarżuje, nie traktuje człowieka jak królika doświadczalnego. I do wszystkich pacjentów, bez względu na wiek i płeć mówi " dziecinko". Kiedyś się go zapytałem dlaczego i powiedział, że każdy chory czuje się bezradny jak dziecko. No i ma miły zwyczaj informowania pacjenta o wszystkim co będzie robione, tłumaczy jak i dlaczego. Ma  anielską wprost cierpliwość i jest ubóstwiany przez pacjentów.

W korku na Obidowej stali trzy kwadranse. Gdy zjeżdżali w dół po obu stronach stały porozbijane  samochody- jeden nawet prezentował swoje podwozie. Ta "zakopianka" to istny koszmar- gdyby to było w innym kraju to już dawno ktoś by wpadł na zaprojektowanie jakichś tuneli. I dlatego na narty to ja jeżdżę albo na Słowację albo do Szwajcarii- zwierzał się Krystian. A ja chyba nie prędko pojadę na jakieś narty, może nawet nigdy. Na razie mam dosyć wrażeń - powiedziała Inga. 

A jak się ty biedna Ingeborgo czujesz? Bardzo ci dokucza ta  noga? Właściwie to jak tak tu się wyleguję to jest wszystko w największym porządku. Mogę nawet  bezboleśnie tę  nogę ugiąć w kolanie, tylko przy obciążaniu to mam wrażenie, że mi ktoś coś w kolano w środku wbija. Zastanawiam się, jak się wdrapię na to swoje drugie piętro w domu. No to się nie zastanawiaj, bo się nie będziesz wdrapywać. Dziś  cię nie wstawię na ortopedię  i przenocujesz u mnie, a u mnie to jest winda. Masz wprawę w nocowaniu z facetami, z którymi nic cię nie łączy. Ale gdy będziesz w szpitalu to będziesz moją narzeczoną, bo to szpital resortowy, a ty nie jesteś z tego resortu.  Dziś, nawet jeśli to będzie w nocy zatelefonuję do mego imiennika,  opowiem co się wydarzyło i jeśli on zdecyduje, że musisz trafić na oddział to napiszę podanie, w którym poproszę o przyjęcie mojej narzeczonej. 

Uważaj, uważaj co mówisz, bo los jest złośliwy i może się tak zdarzyć i będziesz nieszczęśliwy - prawie wykrzyknęła Inga. Bo ja nie jestem dobrym materiałem ani na narzeczoną ani na żonę. A zwłaszcza na żonę - nie umiem gotować, nie lubię gotować, nie  lubię sprzątać. Nie lubię dzieci ani małych ani większych, nie marzy mi się by mi dziecko cycki obgryzało. Gdy mam nowy temat do opracowania to go mam przez okrągłą dobę, której część  spędzam w terenie, żeby dopasować moje  wyobrażenie do tego co tam jest. Nie lubię się malować ani stroić a pojęcie "to modne a to nie modne" dla mnie nie istnieje. Modne dla mnie jest to w czym mnie  jest wygodnie i dlatego łaziłam po Zakopcu i Warszawie w butach na po nartach a nie w kozaczkach. Nie lubię torebek, każdy ubiór mój musi mieć mnóstwo kieszeni. Nie oglądam meczy piłkarskich, bo nie rozumiem po co 22 facetów goni  za jedną piłką. Boksu też nie rozumiem, dlaczego okładają się dwaj faceci skoro jeden drugiemu nic nie zrobił. Nie wiem co jest fajnego w jeżdżeniu rowerem, ale lubię prowadzić, czasem nawet bez celu, samochód. Ale nie szarżuję, jeżdżę zgodnie z przepisami. Nie widzę nic zabawnego w zapasach w błocie lub w galarecie, nawet w poziomkowej, którą lubię. Aerobiku też nie lubię, wolę pójść do Stodoły i tam się co jakiś czas wyszaleć na fula. I nie palę, nie ćpam i nie upijam się, bo nie lubię stanów niepełnej samokontroli. Jeśli już coś robię to robię to świadomie  a nie przez przypadek. I pewnie z tego powodu, ku rozpaczy mamy, ciągle nie jestem  zamężna. Nie wiem czemu to jej przeszkadza, skoro mieszkam sama i nic od niej nie chcę.

Coraz bardziej mnie interesujesz - śmiał się  Robert. Jeszcze nie słyszałem takiej oceny piłki nożnej czy boksu. Jeśli idzie o to co powiedziałaś, że się nie nadajesz na żonę - ja osobiście nie szukam ani kucharki ani sprzątaczki a to - jak ślicznie powiedziałaś "obgryzanie cycków" to by mi pasowało i nie chciałbym się tą funkcją  dzielić z nikim, nawet z własnym dzieckiem. I wątpię czy byłbym dobrym ojcem. I też jestem  mocno zajęty własną pracą.

Gdy wjechali do Krakowa  Robert powiedział - podjedziemy do Forum- tam jest dobre jedzenie z grilla i ładny widok z okien, a najważniejsze - parking i winda. Czas coś zjeść i muszę się napić kawy. Wyjdziesz przy mojej asekuracji z lewej strony,  a potem wsiądziesz z prawej. Do windy się dociągniesz o kulach, ale równie dobrze mógłbym cię donieść do windy, lekka jesteś i nieduża. I nie obciążaj tej  prawej nogi, dobrze? Tak jest Robertino, nie będę obciążać, będę uważać. 

W godzinę później już  wsiadali do samochodu. Ty jesteś wielce ekonomiczną towarzyszką - straszliwie  mało jesz. Samo mięso, kilka listków sałaty i koniec. I woda mineralna- musiałam czymś popić tabletki. Dbam o swój komfort. 

 Zapomniałem ci powiedzieć, że  jakby cię mocniej bolało to staniemy i zrobię ci zastrzyk z pyralginy. Na razie dobrze funkcjonuję na tabletkach. Mogłabym pewnie nawet teraz tej nie wziąć, ale wolę nie sprawdzać w drodze na ile czasu mi starcza 1 tabletka. A wiesz, to nawet pocieszająca okoliczność, że cię nie boli więcej - ucieszył się Robert. I wiesz, podoba mi się, gdy mówisz na mnie Robertino - tak nieco pieszczotliwie to brzmi. I tak bardzo indywidualnie.

Gdy wyjeżdżali z Krakowa zaczęło padać.  Robert od razu zwolnił. Nie lubię jeździć w  takiej szarówce gdy pada. Inga natychmiast się przesiadła na prawą stronę. Czemu się przesiadłaś- dopytywał się Robert . Bo jestem dalekowidzem  i nigdy mi szarówka nie przeszkadzała a co dwie pary oczu to nie jedna.  Ale to twoje  volvo dobrze się trzyma drogi. No i pojemne autko.  A gdybyś ty wiedziała co się nasłuchałem od rodziny, że kupiłem - zupełnie tak, jakbym  kupił za ich pieniądze. Tylko Krystian nie wybrzydzał.

Szczerze mówiąc, to byłem dziś jego zachowaniem zdumiony, że został. Bo nawet jeśli nie łączy was jakieś bliższe uczucie, to nie zostawia się kogoś z kim się przyjechało w chwili, gdy coś złego go spotka.  To samo sobie pomyślałam - powiedziała  Inga- uważam, że jest mało empatycznym człowiekiem.  Ja bym go nie  zostawiła, choć nas naprawdę nie łączy żadne uczucie, sex też nie.  Oddzielasz sex i uczucia? kobiety zawsze mówią, że  musi być uczucie żeby  był sex- powiedział Robert.  Taaaa, a potem włażą do łóżka pierwszemu który  je  dostatecznie podnieci, nie wiem tylko czy oszukują jego czy same siebie. Moja matka powiedziała mi kiedyś, że tak naprawdę pokochała mego ojca dopiero kilka lat po ślubie. Wynika z tego. że ja  byłam tylko i wyłącznie dzieckiem sexu a nie miłości. Kiedyś mi taki dobry kumpel  ni z tego ni z owego powiedział, że mnie kocha. Popatrzyłam jak na wariata i zapytałam po co mi to mówi, skoro jego żona jest moją przyjaciółką i jeśli tak jest naprawdę to niech on wpierw jej powie, że jej nie kocha, weźmie rozwód a potem mi to powie. Z rok unikał mnie jak ognia. Teraz się z tego oboje śmiejemy.  Ingeborgo, jesteś nietuzinkową osobą. Tak- wiem, jestem i zapewne dlatego większość czasu jestem sama. To cena nietuzinkowości. 

Do Warszawy dotarli późnym wieczorem. Robert w pierwszej kolejności zrobił jej okład na  kolano, które  trochę było  opuchnięte, potem zrobił  kolację, którą razem zjedli, przygotował jej łóżko , zmusił do kąpieli w czasie której brał czynny udział, wytarł do sucha, założył  ortezę, pomógł założyć piżamę i niczym małe dziecko zaniósł do łóżka, twierdząc,  że tak lekkiej kobiety to jeszcze nie nosił, a na koniec  zrobił jej zastrzyk z pyralginy.

Potem zatelefonował do swego kolegi. Umówili się, że przywiezie Ingę o godz. 14,00 na oddział ortopedii.Opowiedział w skrócie co się wydarzyło, ortopeda stwierdził, żeby od razu występował  o zezwolenie na leczenie  Ingi- tym sposobem Inga stała się narzeczoną  Roberta . Nim się położył spać zajrzał po  cichutku do Ingi, sprawdził tętno- wyglądało wszystko nieźle. Rano przygotował jej i sobie śniadanie, obudził ją  i poinformował, że  zaraz rano jedzie do szpitala i złoży podanie o zezwolenie na jej leczenie w tym resortowym szpitalu. Inga z kolei go poprosiła by wpadł do niej do mieszkania  i przywiózł jej stamtąd ciepły dres  oraz  podkolanówki wełniane oraz elastyczne  bermudy i  szlafrok. 

Zezwolenie dostał od ręki, a że tego dnia nie wykonywał żadnych zabiegów  "obleciał" tylko swych pacjentów i wyszedł. Podjechał do mieszkania Ingi, bez trudu odnalazł to o co go prosiła i powrócił  do siebie. Poinformował Ingę, że jest już jego narzeczoną i o14,00 zameldował się wraz z nią na ortopedii. Na zlecenie ortopedy wykonano Indze nowość, czyli zdjęcie tunelowe kolan (wtedy jeszcze w kraju nad Wisłą nie wykonywano artroskopii nawet w tak ekskluzywnym jak ten szpitalu). Długo się pan ortopeda wpatrywał w kliszę, w końcu stwierdził- wolałbym  nie otwierać, ale boję się, że tam jest krwiak, a lepiej żeby go  tam nie było, bo się nie wessie sam. Zaczekajmy ze dwa dni, będziemy jej  cały czas robić okłady, przeleży dwa dni bez wstawania i wtedy zdecydujemy. Robert wszystkie popołudnia spędzał przy łóżku Ingi, choć Inga tłumaczyła mu, że powinien wypoczywać w domu a nie siedzieć przy jej łóżku, a Robert twierdził, że siedząc przy niej  właśnie odpoczywa. Pod koniec drugiego dnia obserwacji do  Roberta dołączył ortopeda, który powiedział Indze, że jednak otworzą to kolano i zrobią co będzie należało. Pół godziny później przyszedł do Ingi anestezjolog na wywiad , po  nim pielęgniarka wpierw przemyła kolano wodą i mydłem, potem jakimś środkiem dezynfekcyjnym, na koniec zrobiła opatrunek i przykazała by Inga  go nie zdejmowała. Ominęła ją oczywiście kolacja i zamiast kolacji dostała jakąś tabletkę nasenną. Robert siedział przy niej mówiąc, że będzie operowana  jako pierwsza i dzięki temu on będzie przy tej operacji a do niej przyjdzie już po 14,00. Zaczekał aż Inga zasnęła a wychodząc jak zwykle pocałował ją rękę a tym razem  też ...w policzek. 

Rano o godz. dziewiątej została przewieziona na salę operacyjną do której było aż 15 metrów. Anestezjolog pożyczył jej miłych snów, wstrzyknął  ewipan i Inga niemal  natychmiast zasnęła. Dopiero wtedy zaczęto przywiązywanie do stołu operacyjnego, umieszczanie operowanej kończyny na specjalnej szynie by pole operacyjne było bezkrwawe i zaczęto zdejmować z kolana opatrunek.  Robert był obecny przy tej operacji i po raz pierwszy w swej karierze chirurga poczuł niepokój o osobę, która leżała w głębokiej narkozie. Nacięcie , które zrobił ortopeda było długości zaledwie 4 cm, udało się  bez trudu usunąć ze stawu krwiak, łąkotka była w jednym miejscu leciutko ukruszona, więc  usunięto okruchy chrząstki, usunięto również miejsca, w których była popękana i to był koniec operacji.

Przez cztery doby Inga leżała w dość osobliwej pozycji, z nogami wysoko uniesionymi i mocno wyprostowanymi. Po czterech dniach została spionizowana. W pokoju asystowało przy tym dwóch rehabilitantów i dwie pielęgniarki oraz Robert, który przybiegł miedzy  dwiema operacjami. Ku wielkiemu zdziwieniu Ingi stanie na tej operowanej kończynie było bezbolesne. Robert  tylko powiedział, że cudnie i  pobiegł z powrotem na blok operacyjny. Następnego dnia zaczęła się  nauka prawidłowego chodzenia, które szło Indze świetnie, jako że już o kulach  chodziła, poza tym miała ćwiczyć mięsień  czworogłowy operowanej nogi. Po siedmiu dniach  chirurg który ją operował osobiście  zdjął szwy, zakleił jeszcze brzegi plasterkami używanymi wówczas tylko w operacjach plastycznych, pouczył Ingę co jej wolno a czego nie wolno i dał skierowanie  na rehabilitację oraz wystawił dość długie  zwolnienie  lekarskie. Następnego dnia Robert zabrał ją ze szpitala do domu. On też dostał wytyczne co Indze wolno a czego nie.

                                                       c.d.n.