W połowie lipca, akurat gdy Paweł szykował się do pracy do Aliny zatelefonował Kris. Zamiast zwyczajowego wśród ludzi słów "dzień dobry" usłyszała: "gdzie ty do cholery jesteś?!!", więc warknęła do telefonu "pomyłka" i rozłączyła się. Wiedziała, że to Kris, bo wszak telefon jest coraz mądrzejszym urządzeniem, więc rozpoznaje tych, którzy są w jego bazie, ale chciała go ukarać za takie maniery. Na pytające spojrzenie Pawła powiedziała - to Kris- właśnie się zapytał "gdzie do cholery jestem", więc powiedziałam, że to pomyłka. Jeśli jeszcze raz zadzwoni powiem, że jestem u przyjaciół. Ciekawe co ta zaraza chce? W dziesięć minut później znów zatelefonował Kris, Alina przestawiła na system "głośno mówiący". Tym razem było na początku "cześć" i potem pytanie, gdzie ona w tej chwili jest. Przepraszam, a kto mówi?- zapytała się Alina. Krystian- padła odpowiedź. Oooo, tak dawno nie telefonowałeś, że nie poznałam cię po głosie. A po co do mnie dzwonisz? Bo muszę się dostać do piwnicy w bloku, w którym mieszkasz. No to się na razie nie dostaniesz, bo mieszkam czasowo u swoich przyjaciół poza Warszawą. To akurat zauważyłem, bo twoje mieszkanie ma jakiś remont i robole nie chcieli ze mną gadać - skąd ty ich wzięłaś, omal mnie po schodach nie spuścili, gdy chciałem sprawdzić czy mój klucz pasuje do tych drzwi czy może zmieniłaś zamki. No to im się premia ode mnie należy, że są czujni- powiedziała Alina. A co ty chcesz z tej piwnicy? Zapomniałem, że mam tam jeszcze jedno pudło, takie z napisem "magazyn". A kiedy ty wracasz do Warszawy? Pewnie za tydzień, a najdalej za dziesięć dni. I wiesz, jeśli jeszcze masz jakieś klucze od tego mieszkania to możesz je zezłomować, bo ja już zamówiłam sobie nowe drzwi, antywłamaniowe. Gdy wrócę to twoje pudło przerzucę do Kazika i z nim się będziesz umawiał na jego odbiór. Bo ja rzadko bywam teraz w Warszawie. Muszę kończyć. Cześć... i rozłączyła się.
Popatrz- o jakieś zakichane pudło się dopytuje a nie zapytał się o Tadzia. Podlec. Tak właśnie wygląda jego miłość do dziecka - wredny padalec- powiedziała Alina. Paweł uśmiechnął się - i bardzo dobrze, mam całą rozmowę nagraną, wreszcie mi się przydał dyktafon ! I dobrze, że zadzwonił właśnie teraz rano. Opowiedz potem wszystko tacie no i Teresie. Bo nie zawaham się dać tego nagrania adwokatowi. Przepraszam tylko, że cię wpierw nie zapytałem o zgodę, bo twoje słowa też są tam nagrane. A padalce wcale nie są wredne, są nawet w Polsce pod częściową ochroną, są całkiem bezbronne i nie są to węże ale beznogie jaszczurki. I można je odróżnić od węża bo ich głowa jest tej samej szerokości co cały tułów, a u węży jest ona szersza niż tułów i padalce mają otwory uszne, czego nie mają węże. Tylko raz w życiu widziałem padalca. Ucałował Alinę i Tadzia, cmoknął ojca w policzek i wyszedł z domu. Tata posed- wyseplenił Tadziś. Tak skarbie, twój tata poszedł do pracy, ale wróci po południu- a my zaraz pójdziemy na spacerek - przynieś swoje sandałki i poproś dziadziusia, żeby ci je pomógł założyć.
W dwadzieścia minut później Jacek z Aliną i Tadziem szli w stronę tej części osiedla, w której mieszkała Teresa z rodziną. Mały siedział "w parasolkowym" wózku, dzięki czemu dobrnęli w okolice mieszkania Teresy w kwadrans. Teresa z Alkiem i tatą już czekali pod swoim blokiem i wszyscy razem poszli usiąść w ocienionej alei kasztanowej blisko dużego placu zabaw. Tym sposobem "baza" była w miejscu ocenionym, pod wielkim kasztanem, do wejścia na plac zabaw było blisko, nie więcej niż 20 kroków. Mamy rozsiadły się na ławce a dziadkowie wraz z dziećmi weszli na teren ogrodzonego placu.
Oczywiście Alina ze szczegółami opowiedziała Teresie o rozmowie, jaką miała z byłym mężem. No widzisz Tesiu, jaki podlec - dobrze mi się wydawało, że powinien być jeszcze jeden komplet kluczy. Powiedziałam mu, że może sobie wszystkie klucze od tamtego mieszkania zezłomować, bo zmieniam drzwi na antywłamaniowe. No i popatrz- nawet nie zapytał się o Tadzisia - tak jakby to dziecko nie istniało. A Paweł wreszcie wypróbował swój dyktafon - całą rozmowę mamy nagraną, można ją dodać jako przykład wysokiego zainteresowania Krisa dzieckiem. Nie gniewasz się, że powiedziałam mu, że to pudło z jego jakimiś rzeczami przerzucę do was? No pewnie, że nie, poproszę dziś Kazika by wracając z pracy zabrał je do naszej piwnicy. I wtedy on zatelefonuje do Krisa, że pudło już jest u nas. I podejrzewam, że Kazik z nim porozmawia w piwnicy i nie zaprosi go do mieszkania. Dobrze, że mu przytomnie odebrałaś klucze od naszego mieszkania. Ja je nie tyle jemu zabrałam co zgarnęłam je z szafki z kluczami, którą mieliśmy we wnęce z wieszakami w przedpokoju - wyjaśniła Alina. A w ich miejsce zawiesiłam zapewne ten czwarty komplet naszych kluczy, który on zgarnął gdy się wyprowadzał. Wasze przedtem wisiały w przedpokoju w widocznym miejscu. Oczywiście nic nie powiedziałam mu o tym, że mam zamiar wyjść po raz drugi za mąż i nałgałam, że aktualnie mnie nie ma w Warszawie i wrócę za tydzień lub 10 dni. Sama byłam zaskoczona jak łatwo mi przyszło wcisnąć mu ten kit. Nie mam ochoty go widzieć bo mi to uświadamia jaka byłam naiwna.
Aleńko, kochana - Kazik do dziś nie może sobie darować tego, że wysłał Krisa po ciebie wtedy gdy nie mogłaś do nas dojechać. A ty nie miałaś pojęcia, że niewłaściwie oceniasz sytuację bo jesteś chora. Splot okoliczności to był i tyle. Teraz jesteś w porządku, oceniasz wszystko właściwie, czarne jest rzeczywiście czarnym, a białe - białym. Ale wiesz- jak mówiła moja mama - wszystko co nas w życiu spotyka ma zapewne swój cel. Oboje z Zikiem przeszliśmy przez bardzo nieudane związki i zapewne dzięki temu oboje wiemy jak dbać o to by wszystko kręciło się we właściwą stronę. Przypomnij sobie jak wrogo patrzyłaś na Jacka i Pawła gdy tylko ich poznałaś. Na Jacka to nieomal syczałaś, a teraz masz ukochanego faceta z Pawła i dbającego o ciebie i Tadzisia ojca z Jacka. A dotychczasowe bożyszcze- Kris- już dla ciebie nie istnieje.
Zamówiłam już catering, a tak dokładnie na razie tylko powiedziałam godzinę i dzień, w którym mają jedzenie dostarczyć, w końcu tygodnia mam podać menu. Powiedz mi tylko czego ma nie być - przepytaj Pawła i Jacka pod tym kątem. Wtedy mi łatwiej będzie ułożyć menu- chcę by na stole było tylko to co lubicie. Ja wiem, że i Jacek i Paweł zjedzą i to za czym nie przepadają, więc wyciągnij od nich czego woleliby nie jeść. Pani Maria, szczęśliwym trafem, lubi to samo co ja, więc się jej nawet pytać nie muszę. Postanowiłam zamówić dwa zestawy, żeby był wybór, a czego nie zjemy to jak zawsze zamrożę - ta lodówka, którą mamy w tamtym mieszkaniu jest genialna - to był mój pomysł by kupić taką sklepową- duuuża, dużo miejsca zajmuje, ale jaka pojemna! A zamrażarka na dole jak przemysłowa. A jaką aferę mi wtedy Robercik zrobił- wariatka to był najłagodniejszy epitet. I kupiłam ją z własnych pieniędzy a nie ze wspólnych, a tania nie była. A ja miałam oszczędności, bo dostawałam niezłą premię i miewałam podwyżki, o których mu przezornie nie mówiłam - po prostu nie miałam ochoty by to wydawać na jakieś balangi z jego towarzystwem z pracy. Wiesz przecież ile to ja alkoholu mogę wypić. Na każdej balandze to tak się ustawiałam żeby być blisko kwiatków i poiłam je dyskretnie. Raz jednym ludziom na balkon piętro niżej wylałam.
A nie wiesz co z Robercikiem się stało?- spytała Alina. Nie mam nawet bladego pojęcia - pomyślałam, że może się odnalazł, albo może moją byłą teściową zabrali na leczenie psychiatryczne, bo według mnie to ona była wtedy, gdy ją spotkałam na naszym osiedlu, wyraźnie zaburzona. Mąż od niej odszedł gdy Robert był na studiach. Ale nie wiem czy się oficjalnie rozeszli czy tylko zwyczajnie chodził regularnie na boki, a jak nie można było u którejś pomieszkać to wracał do żony. Mało mnie to interesowało. Nie dotarło do mnie, że Robert miał kiepski wzór do naśladowania. Wiesz - gdyby mnie to chociaż trochę interesowało to wiem skąd wziąć na ten temat informacje, ale mnie to mówiąc skrótowo - wisi i powiewa.
Kazik zabrał z piwnicy Aliny karton z napisem "MAGAZYN" i zatelefonował do Krisa, pytając kiedy Kris ma zamiar zabrać to swoje pudło, bo na razie to ono stoi u nich w przedpokoju i niestety daleko mu do przedmiotu dekorującego mieszkanie, więc byłoby miło ze strony Krisa by po nie jak najszybciej przybył. Kris ciężko westchnął i obiecał, że za dwie do trzech godzin po nie przyjedzie. Po tej rozmowie Teresa zatelefonowała do Aliny i powiedziała, że Kris niedługo przyjedzie po swe pudło. Zapytała się też co ma odpowiedzieć na temat remontu, jeśli się o niego spyta. Powiedz po prostu, że mieszkanie idzie pod wynajem a ja będę mieszkała u swoich przyjaciół, żeby mieć zawsze koło siebie życzliwe osoby- poprosiła Alina. A mieszkanie idzie pod wynajem, bo nie pracuję i opiekuję się dzieckiem, bo doszłam do odkrywczego wniosku, że jednak opieka matki jest lepsza niż żłobek i przedszkole, więc podobnie jak ty posiedzę w domu do chwili aż mały pójdzie do szkoły. Ale jeśli nie będzie pytał o ten remont to nic nie mów. Ty jesteś już zaprawiona w dyskusjach z nim i wiem, że co powiesz to na pewno będzie dobrze. Jak się będzie wypytywał gdzie jestem z Tadziem to powiedz, że pod Warszawą, w Sulejówku. To mu się nie będzie chciało jechać bo to wiecznie zapchana trasa. A że miałam tam koleżankę to on wie. I tylko mu nie przypominaj nic o dziecku, żeby mu się nie zachciało odwiedzać dziecka. Adresu nie znasz, a mnie kumpela jak będzie coś trzeba to podrzuci do Warszawy. Gdy skończyły rozmowę Teresa wytyczne przekazała Kazikowi i tacie.
Tata stwierdził, że na czas wizyty Krisa spolaryzuje Alka w swoim pokoju, bo na swoim odbiorniku TV puści mu film o zwierzętach i to nie rysunkowy tylko z pięknego ZOO w Nowej Zelandii. A ja mu nie zaproponuję żadnej kawy lub herbaty, żeby się prędzej wyniósł - powiedziała Teresa. A ja- powiedział cicho Kazik - postaram się nie spuścić go po schodach na skróty- zresztą tu jest marna klatka schodowa, daleko by nie poleciał. Byłem kiedyś u kogoś w budynku, w którym na dole był hol, budynek był kwadratem a klatka schodowa biegła przy ścianach i tam z każdego miejsca można było wyekspediować kogoś w dół na skróty, przez poręcz. To jakieś bardzo mało ekonomiczne rozwiązanie - zauważył tata. A bo to była prywatna chałupa, architekci i jacyś artyści plastycy założyli taką prywatną spółdzielnię mieszkaniową i tak sobie to zaprojektowali. Hol był wspólną przestrzenią do spotkań, wystaw itp. Budynek był trzypiętrowy i nawet miał windę. Planowali, że z czasem zrobią na dole barek kawowy, ale co do barku to jakoś nie mogli się porozumieć, bo wtedy przychodziliby do budynku okoliczni mieszkańcy. No i nie wiem czy zrobili tam barek czy nie, zresztą mało mnie to obchodziło, bo to było na Ochocie a ja wtedy i tak mieszkałem w Berlinie.
W śródmieściu też jest taki budynek, który ma na dole taki duży hol, dookoła są poprowadzone galerie z wejściami do różnych pracowni projektowych- tam było kiedyś olbrzymie biuro Projektowania i Dostaw Inwestycyjnych, a jego dach jest nakryty kopułą- z okrągłymi, wypukłymi oknami i dostał ksywkę "dom pod wrzodami" - powiedział tata. A co jest tam teraz to nie mam pojęcia. Budynek w każdym razie stoi.
Gdy zadzwonił domofon tata zabrał szybko Alka do swojego pokoju, a Kazik powiedział dziecku, że ma grzecznie z dziadkiem oglądać film, bo dorośli muszą teraz porozmawiać o swoich sprawach. Teresa wyniosła się do kuchni i zaczęła niespiesznie łuskać fasolę, którą kupiła na bazarze w strąkach. Podczas tego dziwnego, jak na obecne czasy zajęcia, przeglądała żurnal z wyrobami dzianinowymi - wszak lato się skończy a sweter na jesień lub na zimę będzie jak znalazł.
Kazik, gdy otworzył bratu drzwi wytrzeszczył oczy- Kris był w skórzanej kurtce o sportowym kroju, które niewiele zakrywa, ale jest świadectwem zawartości portfela, od talii w dół jego szczupłość okrywały czarne dżinsy a na jego ciemnych włosach panoszyło się dość szerokie pasmo siwizny w jej trzech odcieniach - od ciemno siwych do jasno srebrzystych. Co ci się stało? - zapytał Kazik. Nic mi się nie stało. To teraz jest modne. Pokazało mi się kilka srebrnych nitek i chciałem je zafarbować, ale moja dziewczyna namówiła mnie, bym sobie zrobił takie pasmo zróżnicowanej stopniem siwizny. To teraz modne.
Pierwsze słyszę - wydusił z siebie Kazik. Mnie jakoś moda za bardzo nie interesuje i nie mam czasu na interesowanie się modą, mam sporo pracy. Mogę się z Tesią przywitać? - spytał Kris. Ona jest w kuchni, ale oczywiście możesz się przywitać. Wchodząc do kuchni Kazik włączył oświetlenie i spytał czemu Teresa siedzi po ciemku - no bo mam brudne łapska i nie chcę uświnić wyłącznika- dzięki ci że mi włączyłeś światełko. Gdybym wiedziała, że to taka brudna robota to bym się nie narwała na to. Bracia podeszli bliżej, Kris zajrzał jej przez ramię i zapytał - a co ty robisz? Łuskam fasolę, właśnie dopiero co ją przywieźli na bazar, nie była jeszcze obłuskana, więc ją kupiłam. Taka nie wysuszona, dopiero co wyłuskana to mi się szybciej ugotuje. Nie wiedziałam tylko, że się tak przy tym ubrudzę. Pewnie ścięta leżała na mokrej ziemi i dlatego strąki są takie brudne. Teresa nawet okiem nie rzuciła na szwagra, tak była pochłonięta łuskaniem fasoli. A u ciebie Kris co słychać?- spytała, choć w jej głosie trudno było wyczuć zainteresowanie. Nieźle, nawet całkiem dobrze. Byłem tydzień ze swoją dziewczyną we Francji. W Paryżu? - zapytała Teresa. Nie, byliśmy w Nicei. No to w ładnym miejscu. Ja bym chętnie pojechała do Paryża, tylko jak widzę na relacjach te tłumy to mi się odechciewa.
A nie wiesz przypadkiem gdzie twoja ukochana przyjaciółka jest? Poczekaj, poczekaj- muszę pomyśleć jak się to miejsce nazywa, to jest w bok od tej szosy , którą się jedzie do Wołomina - już mi zajarzyło- ona jest w Sulejówku. W życiu tam nie byłam, stwierdziła Teresa. Sulejówek to mi się kojarzy z Piłsudskim, tylko nie pamiętam już czemu. On tam chyba miał jakiś dworek. Tak, mieszkał tam od 1923 do 1926 roku, głównie latem i w jakieś święta - powiedział Kris. Też tam nigdy nie byłem. Chyba tam jest jakieś jego muzeum. Być może - powiedziała Teresa. Mało znam tamte strony- raz chyba byłam z koleżanką w Starej Miłosnej, bo jechała do swojej ciotki na orzechy i namówiła mnie żeby z nią pojechać, to też chyba w tamtych stronach. Znacznie lepiej znam miejscowości te po lewej stronie Wisły a i to głównie w kierunku południowym, w północnym to tylko Palmiry kojarzę bo nas tam wozili na wycieczki.
Tesia, zerknij na Krisa, tylko nie padnij z wrażenia - powiedział Kazik - biedak osiwiał. Teresa obejrzała się na Krisa, chwilę milczała a potem powiedziała - nie osiwiał ale ogłupiał. Od razu widać, że to robota fryzjera a nie naturalne. No ale o gustach się nie dyskutuje. Elegancko to nie wygląda. Powinna ci była zrobić nie takie pasmo szerokie jakby ci ktoś łapę przyłożył tylko wąziutkie takie góra na 1,5 cm. Zik, weź coś do pisania i zapisz mu, żeby wyszukał sklep kosmetyczny sieci Hebe i kupił w nim szampon do włosów siwych, które były z natury ciemne. I myj tym szamponem włosy to ci się jakoś to pasmo ucywilizuje, bo jak się pokażesz w sądzie to się będą z ciebie śmiać. To szampon z ziołami, które przyciemniają włosy. I w sieci odnajdź sklep "Magiczne Indie" i tam sobie kup mydło do włosów ciemnych- też przyciemnia włosy. Możesz zamówić a możesz tam podjechać, jest na Zamienieckiej, sprawdź pod którym numerem. Ono również wzmacnia włosy. I nie rób takich głupot bo stracisz klientów. Gdybyś był sportowcem, jakimś smarkaczem lub rozwozicielem pizzy to by uszło, ale facetowi, który jest adwokatem to absolutnie nie pasuje.
A nie wiesz przypadkiem co napadło Alinę z tym remontem? Przypadkiem wiem - przestała pracować bo Tadzik zaczął w tym żłobku łapać ordynarne wyrazy - od dzieciaków. Takiemu maluszkowi nie wytłumaczysz, że się takich wyrazów nie używa. Więc odeszła z pracy i będzie mieszkała u koleżanki w Sulejówku a to mieszkanie wynajmie, będzie miała lepiej finansowo niż gdyby pracowała i będzie mogła spokojnie wychowywać Tadzia. Nie wykluczam, że my obie z Alą mamy świra na punkcie dzieci, ale gdy dwulatek pyta się swojego misia czy miś chce kopa w dupę, bo miś nie siedzi bez podpórki, to raczej nie jest normalne. Widać z tego gołym okiem, że te dzieci wynoszą to z domu. A jak się przyzwyczai od małego do takiego słownictwa to potem ciężko to będzie wyplenić.I dlatego i ja i ona posiedzimy z dziećmi w domu, dopóki nie pójdą do szkoły. A nie jest to kolejny atak jej choroby? Nie, ona cały czas bierze lek i już zakończyła terapię, lekarz jest z niej zadowolony. A jakby coś się działo to ją przyjmie bez kolejki. Ona w tym Sulejówku nie jest sama cały dzień- dom jest duży i jest tam kilka osób. Myślę, że za jakiś czas pozna kogoś i może wyjdzie za mąż. Ty pewnie też się wnet ponowie ożenisz - życie po prostu nie stoi w miejscu. Jesteś wizualnie atrakcyjnym facetem (poza tą sztuczną siwizną jak z wiochy), masz dobry zawód, jak chcesz to potrafisz być miły - nie jedna się za tobą oglądnie. Zresztą zawsze miałeś powodzenie.
A gdzie jest wasz junior? Junior z seniorem ogląda film o którymś nowozelandzkim ZOO. On szalenie się interesuje zwierzętami i przy okazji wchodzi mu do głowy geografia bo mu się mówi gdzie te zwierzęta żyją na wolności. Uwielbiam gdy on mówi, że np."Afryka to jest bardzo, bardzo daleko, nie widać stąd". Ma już nawet własny sposób określania odległości- "jeszcze dalej niż ZOO" - dopowiedział Kazik. A co według niego jest dalej niż ZOO?- spytał Kris. Berlin - bo tam trzeba lecieć samolotem albo bardzo długo jechać samochodem. A wy wyjedziecie do Berlina? Pewnie tak, ale nie do Berlina, ale do Niemiec. A ja się zastanawiam nad Francją - powiedział Kris. A ja muszę się wziąć za niemiecki - stwierdziła Teresa.
c.d.n.