poniedziałek, 29 maja 2023

Lek na wszystko? -123

 Święta, święta i...po świętach - powiedziała Teresa do męża  rankiem w drugi dzień świąt. Zaimponował mi Jacek - poczułam  się jak w najlepszej restauracji. To jest facet, który zawsze  słucha uważnie co się do niego mówi  a poza tym bystro obserwuje  tych,  z którymi często przebywa. A nasz skarb traktuje go z takim  samym uwielbieniem  jak tatę. Śmiać mi się chciało, że w pewnym  sensie  zmusił obu dziadków by siedzieli obok  siebie, żeby on  nie musiał kursować z jednej  strony stołu na drugą.

 Nooo, jak tak dalej pójdzie, to stanę się zazdrosny - śmiał  się Kazik. I wiesz  co - miałaś genialny pomysł by  zrezygnować z  tak zwanych prezentów podchoinkowych i że po prostu wszyscy dostali te  same słodkości od  Wedla. To wymyślanie co roku prezentów podchoinkowych strasznie  mnie  zawsze męczyło - zawsze była to dla  mnie tak zwana "kwadratura koła", zwłaszcza  wtedy gdy trzeba było dbać o  to, by były to prezenty takie, by nikt  nie poczuł się "niedopieszczony" bo jego prezent był tańszy niż inne. Niech się nasze  dziecko uczy, że to spotkanie przy choince ma być oczekiwane i  radosne  nie  z powodu prezentów a z powodu możliwości  wspólnego spędzenia  czasu z tymi, których kochamy i lubimy.  I jestem pewien, że wszyscy na wiadomość, że wprowadzamy nową tradycję "choinka  wolna od  prezentów" odetchnęli z ulgą. A potem uśmiechnął się łobuzersko - co nie oznacza, że Mikołaj został zwolniony na emeryturę. Miałaś genialny pomysł z tymi iPadami dla nas obu. Ciekawy jestem kiedy Kris go odkryje. A mój Mikołaj wyraźnie zmądrzał i pojął, że lubię mieć  środki i spokojnie wybrać i przemyśleć co mi jest potrzebne, lub niekoniecznie potrzebne a chciałabym mieć - tyle  tylko, że mam wrażenie,  że Mikołaj jakiś bank obrabował.

Nie obrabował, tylko nie pije, nie pali, nie  zaprasza żadnych panienek do restauracji to ma pieniądze. Poza tym, nie wiem  czy wiesz, ale jego żona to bardzo oszczędna kobieta i oszczędnie dom prowadzi- wyjaśnił Kazik. Kris gdy się ożenił ze  zdumieniem zauważył, że ma więcej pieniędzy - jednak te kawusie w Europejskim, kolacyjki i dansingi sporo pieniędzy pochłaniały. Śmiałem się, że przez jego ożenek niektóre lokale  splajtują. 

A chociaż  fajne  były te panienki?- spytała Teresa. Nie mam pojęcia, nie  znałem jego panienek. Poprzedniczkę Aliny to widziałem raz i poza dzień dobry i do widzenia nie  zamieniłem  z nią  ani słowa. Odniosłem tylko wrażenie, że jej jest to prostu potrzebny sponsor, bo  ciągała go po sklepach i pokazywała kreacje, które się jej podobały.  A jemu  się ona podobała raczej bez jakiejkolwiek kreacji, najlepiej odziana  w listek figowy.  Uprzytomniłem sobie jedną  rzecz - kiedyś ojciec spotkał Krisa z Alicją na mieście  i potem Kris żalił  się, że w domu ojciec zapytał się go skąd on wytrzasnął taką "lafiryndę."

A zauważyłeś, że twój bratanek coraz  więcej słów produkuje?  I nawet się obaj całkiem grzecznie bawili tymi dużymi klockami. No, kto się bawił to się bawił, Tadzio to się głównie przyglądał i przeciw niczemu nie protestował - stwierdził Kazik. Jednak te 15 miesięcy różnicy między  nimi to nadal jest dużo. Ale widzę pewien postęp i u naszego - już nie ucieka gdy się Tadziś chce na nim  wesprzeć i nawet coś do niego nadaje. Jeszcze kilka miesięcy i się różnice bardziej zniwelują. Wiesz kochanie, jestem naprawdę zaskoczony jak bardzo  na korzyść zmieniła  się Alina. Powiedziałbym, że prezentuje się nawet lepiej niż wtedy gdy do nas pierwszy raz przyszła. I mój rozbestwiony brat przestał wreszcie ją traktować z góry. I to mnie naprawdę  cieszy.

No bo Alina kazała  mu się zastanowić czy on kocha ją nadal i czy kocha Tadzia. I jeszcze mu zapodała,  że jeśli jej nie kocha to nie ma problemu - niech wystąpi o rozwód, a ona i dziecko znikną z jego życia, żeby mu swym widokiem nie robić przykrości. Poza tym niechcący wycięła mu numer, bo zapomniała wziąć z domu komórkę, a wybrała  się z małym wpierw na szczepienie  a potem na Sadybę i bardzo długo jej nie było, a wszystko miało miejsce po tym, gdy mu zadała to niewygodne pytanie. Gdy wychodziła  z domu to on jeszcze spał  i potem jej szukał po całym osiedlu. Poza tym powiedziała mu co myśli na temat tej kancelarii i nadęty balonik pękł, bo jej ocena tego projektu była taka sama jak taty. No to wielkie brawa  dla Aliny - powiedział Kazik. Wiesz- to  chyba pierwsza babka która mu "warknęła".  Poprzednia to odeszła bez słowa gdy jej obciął apanaże.  

Alinka mu sporo "nawarczała" - oni mają, na jego życzenie, rozdzielność majątkową i ona  nie informując go o tym, zmieniła umowę z najemcą jej mieszkania - kiedyś umowa była odnawiana co roku, teraz  jest co kwartał- tak jej doradził jeden prawnik, znajomy jej rodziców. I chyba bardzo to zabolało Krisa, bo mu powiedziała, że on nie jest jedynym prawnikiem w mieście, a poza tym ona wie, że gdyby nagle nie mogła natychmiast zamieszkać w swoim mieszkaniu to może zawsze zamieszkać w naszym zapasowym. Kazik się śmiał -  brawa dla niej - musiało go to baaardzo zaboleć. Nawet mi słowem nie pisnął o tym wszystkim - chyba się bał co by ode mnie usłyszał. Masz rację, że on ma zbyt rozbuchane  ego. Ja to miałem "przechlapane" w domu, bo wiecznie  miałem "świecić" przykładem młodszemu a Kris był wiecznie pieszczony, tulony i w końcu rozpaskudzony. 

Powiedziałaś kiedyś, że bardzo lubiłaś moich rodziców, ale powiedz mi za co ich lubiłaś. Miałaś z nimi sporadyczny kontakt i zawsze  byłaś w roli gościa. Nie wytykali ci, że dostałaś z jakiegoś przedmiotu "tylko czwórkę" a trójka była traktowana jak dwója. Tak miałem przez  calutką szkołę podstawową. W liceum byłem już bardziej zainteresowany  szkołą, po prostu mniej  się nudziłem na lekcjach - bo całą podstawówkę to umierałem  z nudów. Jak się miałem nie nudzić skoro w chwili gdy inni dopiero poznawali alfabet ja już płynnie czytałem?  Oni dukali elementarz, a ja czytałem sobie  sam bajki. Mamę to cieszyło że mądry jestem, ale to wcale nie było dla mnie dobre. Nie wiem i nie  rozumiem dlaczego nikt nie  sprawdzał poziomu wiedzy dzieci, które szły do pierwszej klasy. Teraz są "zerówki", ale to wcale nie poprawiło sytuacji dzieci, które są zdolniejsze od innych, bo nikt  w sposób fachowy  nie kontroluje poziomu wiedzy ani nie sprawdza ich możliwości. Dziecię jednego z moich kolegów z Instytutu jest w  szkole prywatnej. Mankamenty - to cena tej frajdy i konieczność wożenia  dziecka z jednego końca Warszawy na drugi. Pozytywy - szkoła bezstresowa, gromadzi głównie b.zdolne  dzieciaki, dziecko ma również zajęcia pozaszkolne, czyli wybrany rodzaj sportu ewentualnie język obcy, dziecko praktycznie  spędza tam cały dzień, je obiad  w szkolnej stołówce, odrabia  lekcje, co jest cenne gdy oboje pracują do szesnastej lub siedemnastej. Praktycznie od godziny 7,30 do 17,30 ich  dziecko jest poza  domem.

Wiesz, ja to bym takiego dzieciaka z podstawówki nie wyekspediowała na  tyle  godzin  z domu - to jakby nie liczył dziesięć godzin dziecko jest z obcymi ludźmi. Czyli ktoś inny niż  rodzice  wychowuje dziecko. Nie podoba mi się taka sytuacja - absolutnie. Słyszałam o tej szkole, w ramach  zajęć pozaszkolnych jest tenis i jazda konna. I gdybym  miała tyle płacić za to wolałabym nie pracować i siedzieć w domu, prowadzać  dziecko na jakieś zajęcia  pozaszkolne, ale jednak mieć stały i bezpośredni wpływ na dziecko a nie  tylko w soboty i niedziele - stwierdziła Teresa. I nie sądzę bym zmieniła  zdanie w tej sprawie.

Mnie też takie rozwiązanie nie  zachwyca. Powiedziałem  ci o tym nie  dlatego, że chciałbym oddać Alka w takie miejsce. A to, czy po tym urlopie wychowawczym  będziesz pracowała  zawodowo czy też nie -to zależy głównie od  ciebie.  Masz  założone subkonto w Berlinie i część pieniędzy z wynajmu na nie trafia.  

No jeszcze niestety przed nami Sylwester i ta piekielna strzelanina - nawet nie ma dokąd uciec. Dzieci się umęczą. Co za barbarzyński zwyczaj! Na szczęście Alek coraz  starszy, posiedzi z nami dopóki nie zaśnie na  siedząco,  zobaczy przez okno kilka tych sztucznych ogni i przestanie  się bać huku. Będzie  spał ze stoperami w uszkach i pewnie z nami w naszym łóżku. I zasłonimy okno kocem, co zawsze choć trochę stłumi hałas. Zastanawiałem  się nawet czy aby gdzieś nie wyjechać, ale kraj mały i nie  znam takich  miejsc by był jakiś ośrodek wczasowy oddalony kilka kilometrów od innych zabudowań.  Przez moment nawet chciałem byśmy wyskoczyli do Baligrodu, ale jazda zimą z dzieckiem jest mało zabawna. A ośrodek  musi na  siebie  zarabiać,  więc nie będzie wczasowiczom niczego  zabraniał. Poza tym ten teren  nie jest włączony do Parku Narodowego, więc hałasować  wolno.

Tata mi wczoraj powiedział, że chciałby sprzedać swój samochód. I kupić nowy, mniejszy dla ciebie. Bo teraz to on właściwie wcale nie jeździ i jego zdaniem jest to ostatni moment na  względnie korzystną sprzedaż. I prosił byśmy to przemyśleli. Czyli masz przemyśleć czy chcesz  samochód i jaki. Na razie dał go na przegląd, przy okazji go wypucują. Opony zimowe już ma założone. A dlaczego tata chce go sprzedać? No bo teraz to jeszcze dostanie za niego jakieś pieniądze a za rok to jego wartość bardzo spadnie. Zaraz po świętach  facet z tego warsztatu niedaleko nas umówił jakiegoś klienta. Ja swój też   zamieniłbym na mniejszy a na wakacje jeździlibyśmy w dwa. I fajnie byśmy kupili dwa nieduże tej samej marki i w tym samym kolorze. Wtedy jakoś mniej wpada ludziom w oczy, że są dwa  samochody. A nam się nie będą mylić? Sądzę że nie, numery rejestracyjne będą różne i możemy założyć różne pokrowce. Wyobrażam  sobie minę Alka gdy go weźmiemy salonu samochodowego, będzie biegał od  samochodu do samochodu i każdy będzie najpiękniejszy - powiedziała śmiejąc  się Teresa. A masz już jakiś upatrzony samochodzik? Mam, Hyundai i20, benzynowy, 5 drzwiowy, tylne siedzenia składane. To typowy  miejski samochód a my będziemy  głównie po mieście jeździć. A wiesz, że już musimy nowy fotelik hrabiątku kupić? 

Ale po co nam dwa samochody? No bo już niedługo nie będę pracował w domu. Teraz  jeśli musisz gdzieś jechać to bierzesz taty samochód gdy  mnie nie ma w domu. Chcę, żebyś miała samochód. Obejrzyj  sobie tego Hyundai i20. Całkiem niebrzydki. I z tego co o nim  wiem, to jest lepszy niż amerykańskie wózki. Już jego poprzednik był bardzo dobry i trwały, jeden z kolegów ma i bardzo go sobie  chwalił. Tata bardzo uważnie oglądał ostatnio razem z Jackiem samochody i  Jacek też chce  się przymierzyć do tego i20. Śmiał się z tatą, że gdy w trójkę wparujemy do dealera i każde z nas zażyczy sobie  owo i20 to nam facet musi sprzedać ze zniżką. A Kris też chce zmienić samochód?  A nie wiem i wcale mnie to nie interesuje. Dla niego  Hyundai  i20   jest wyraźnie za mało szpanerski. Facet z jego ego nie może jeździć takim powszednim samochodem. Przecież na tylnym siedzeniu wozi swą wytworną togę. 

                                                                   c.d.n.