niedziela, 28 lutego 2021

Wszystko jest.....3

 Zagnieżdżanie się w życiu Julity szło Andrzejowi całkiem nieźle. Starał się by prowadzili bardzo racjonalny i uregulowany tryb życia. Przede wszystkim pilnował by regularnie brała lekarstwa. I jadła. Od nowego roku miał przejść do Instytutu Kardiologii. Pozew rozwodowy już był złożony, jego rzeczy  już niemal wszystkie były przewiezione do Julity. Żeby nieco odciążyć Julitę od obowiązków domowych chodzili oboje na  Obiady Domowe, które w sąsiedztwie serwowała jedna z pań. Były bardzo smaczne i w niewygórowanej cenie. Pani Antonina, która je gotowała, była dumna, że wśród stołowników ma również lekarza i jego  przyszłą żonę. W szpitalu przestał nałogowo brać dyżury, skupił się  bardziej na ukończeniu pisania  pracy doktorskiej.  Julita dostała nową ksywkę - Słoneczko Kochane. Słoneczko Kochane było cały czas pod opieką kardiologa i sądząc po wynikach była to dobra opieka i widmo operacji  się  oddalało, leki pomału  redukowały stan zapalny, a Andrzej dbał, by nic nie denerwowało Słoneczka. Sprawdzał też czy Słoneczko jest ubrane adekwatnie do stanu pogody. A Słoneczko najbardziej w świecie uwielbiało być przytulone do niego.

Urlop rzeczywiście spędzili w Nałęczowie. Słoneczko przeforsowało pogląd, że trzytygodniowe wyłączenie się Andrzeja od pracy zawodowej i pisania doktoratu wyjdzie mu tylko i wyłącznie na dobre zdrowie  fizyczne i psychiczne. Słoneczko Kochane, nie umiem tak nic nie robić- jęczał Andrzej. Ale ty będziesz  tam miał mnóstwo zajęć - zapewniała go Julita. Będziesz mnie wyprowadzał na spacery, bo wiesz, że sama  nie będę spacerować, bo nie lubię, będziesz mnie  rozpieszczał, pomyślimy jak przemeblować  to mieszkanie, żebyś miał wygodny pokój do pracy no i przecież musisz popracować nad tym, żebym cię nie przestała kochać gdy znów się wkręcisz w wir zajęć. Poza tym będziemy wpadać do Kazimierza  n.Wisłą. Pomyśl, ile lat zmarnowaliśmy będąc w oddaleniu od siebie, musimy to nadrobić. Ani się obejrzysz i znów będziesz miał dzień  wypełniony pracą. 

Któregoś dnia, gdy  spacerowali w Kazimierzu  Andrzej zapytał się Julity, czy pamięta jak kiedyś  w szkole, już po lekcjach, chłopcy  skakali jak oszalali po ławkach i on sobie rozbił piszczel o kant ławki i jak ona pobiegła do gabinetu pielęgniarki, namówiła woźną by jej otworzyła gabinet tłumacząc, że musi zrobić koledze opatrunek, wzięła stamtąd wodę utlenioną i dwa nowe bandaże i zrobiła mu opatrunek.  A ponieważ ta noga go okropnie  bolała to matka wzięła go pod wieczór do lekarza, który się zachwycił, jak ktoś wspaniale się tym zajął i pięknie  obandażował mu nogę. Oj tak, pamiętam- to wyglądało koszmarnie- wyskoczyło ci w tym miejscu coś jakby guz z pęknięciem, a był w kolorze śliwki. Wiedziałam, że najlepiej to przelać wodą utlenioną.Lałam na to wodę utlenioną, staliśmy wtedy w dziewczyńskiej łazience, ty z nogą opartą  na desce sedesowej i strasznie mi się płakać chciało z żalu nad tobą. Potem z jednego bandaża zrobiłam coś jakby opatrunek a drugim zabandażowałam. A woźna też była przerażona, ale na drugi dzień pielęgniarce powiedziała, że to ona wzięła  bandaże, bo się skaleczyła. Bo tak naprawdę powinna była zaraz po ostatniej lekcji zamknąć klasę a nas wygonić do domów. A nie zrobila tego.

A skąd ty wiedziałaś co masz z tym fantem zrobić? Z kursu pierwszej pomocy, na którym byłam w czasie wakacji. Czy ty wiesz, że to mnie popchnęło potem by iść na medycynę? Julita roześmiała się- sądząc po tym naszym prywatnym balu maturalnym to intensywnie studiowałeś już wtedy ginekologię i seksuologię. Trudno mi było uwierzyć, że nie było innych przede mną, ale się nie czepiałam. Zawsze ci wierzyłam. Nawet w to, że mnie kochasz. Nie kłamałem, byłaś pierwsza, a że dobrą lekturę zdobyłem, to fakt. A pamiętasz kiedy mnie pierwszy raz  całowałeś? No jasne, pamiętam  - w pociągu gdy jechaliśmy  w dwie klasy do Krakowa.No a potem to notorycznie w kinie i wieczorami gdy się nam udało wyciec z domu. A pamiętasz naszą ławkę w  Łazienkach? Pamiętam, w krzakach za nią stały nasze plecaki. Kochanie, a skąd ty wiedziałeś, że wyszłam za mąż za Włocha i że wyjechałam?  Góralka  mi powiedziała, bo cię raz spotkała na mieście z owym Włochem. Była nim zachwycona i bardzo ci tego męża i wyjazdu zazdrościła. Julita machnęła ręką - widziałam  jak się do niego  ślini. Ale on wcale nie był w łóżku fajny, dbał tylko o siebie. To była jego główna i właściwie jedyna wada. Reszta  była w porządku. Przy rozwodzie się popłakał, no ale skoro ja nie mogłam już mieć "normalnie"  bambini to musiał się rozejść. Na anatomii w ogóle się nie znał, nawet nie sprawdził co to znaczy laparotomia, nie wpadł na pomysł żeby zapytać się jakiegoś lekarza, a ja nie czułam się w obowiązku by  go uczyć. Mnie tabletki szkodziły, a on chciał mieć wygodę. Chyba uznał, że in vitro to zbyt kosztowny  sposób na poczęcie dziecka i dla niego niemal ubliżający- musiałby swe cenne  nasienie do pojemniczka  spuścić. Poza tym - raczej nie był mi przeznaczony. Gdy się spotkałam z  "góralką" jeszcze nie byliśmy małżeństwem, ślub  braliśmy we Włoszech, ja wtedy byłam tu po swoje dokumenty. Może szkoda, że nie wzięłam ani jednego naszego ślubnego zdjęcia, bo sukienkę to miałam super, całą w jedwabnych różach.  Brałaś kościelny  ślub? No jasne, ale jak widać to i święcona woda nie pomoże na taką wredną diablicę jak ja. Andrzej przytulił ją do siebie - a nie  żałujesz, że już nie możesz wziąć ze mną takiego wystawnego  ślubu w kościele?  A to my weźmiemy jednak ślub?  Nie boisz  się?- droczyła się z nim Julita. Weźmiemy, choćbym miał cię do niego siłą zaciągnąć. O nie, nie zrobię ci tej przyjemności- sama przyjdę- śmiała się Julita.

Trzy tygodnie urlopu jakoś szybko minęły. "Obecna" nie stawiała właściwie żadnych oporów w kwestii rozwodu i stosunkowo szybko  jak na ówczesne warunki stała się "byłą". Gdy tylko Andrzej otrzymał kolejny rozwód Julita poinformowała rodziców, że prawdopodobnie wyjdzie za mąż, więc chciałaby, by rodzice poznali jej kolejnego męża. Andrzej słysząc tę rozmowę usiłował dociec, dlaczego użyła zwrotu "prawdopodobnie", czy ma może w zanadrzu jeszcze  innego kandydata? Julita wytłumaczyła, że zdarzają się wcale nie rzadko przypadki, że niektórzy panowie rejterują nawet w dniu ślubu, więc nie należy do końca być pewną, że ślub nastąpi. Ależ ja jestem w 100 procentach pewny, że cię kocham, że chcę być z tobą już do końca mego życia.  Gdybyś nie wyjechała wtedy tak szybko do Włoch pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej. A czy ty pamiętasz, że po tym naszym pierwszym razie widzieliśmy się tylko raz a potem na próżno czekałam na telefon od ciebie? Pisałam do Ciebie gdy tylko dotarłam do Włoch, ale ty nigdy mi nie odpisałeś. Więc pozwoliłam się uwodzić Mauricio, który w zakresie tokowania był bezkonkurencyjny. Ale ja nigdy żadnego listu od ciebie nie dostałem!  Przysięgam!  Telefonowałem do ciebie do domu i dowiedziałem się, że wyjechałaś do Włoch i nie wiadomo czy i kiedy będziesz w Polsce. A adresu twoja mama nie chciała mi podać mówiąc, że nie czuje się do tego upoważniona. No ale popatrz sama- to wszystko minęło, nadal kocham ciebie, jesteśmy razem i mam zbyt małą wyobraźnię by sobie wyobrazić życie bez ciebie. I gdy się  zobaczymy z twoimi rodzicami przypomnę twojej mamie, że telefonowałem i prosiłem o adres do ciebie, do Włoch. No to ja ci życzę powodzenia - wszystko co usiłuję jej przypomnieć a jej nie pasuje bo musiałaby się przyznać, że coś, kiedyś  zrobiła niewłaściwie neguje mówiąc:  "nie pamiętam, to było już tak dawno!" Żeby było zabawniej- potrafi tak powiedzieć nawet gdy od takiego wydarzenia minęło zaledwie 2 tygodnie. Chwilami przy rozmowie z nią budzą się we mnie mordercze instynkty- mam ochotę udusić. I dlatego rzadko u rodziców bywam, wymawiając się, że mam niewygodny dojazd. I wtedy słyszę- no to przecież zabierz stąd swój samochód i wtedy zwykle odpowiadam - nie mam w Warszawie garażu. No bo nie mam.Powinnam go w końcu sprzedać- nie lubię nim jeździć, to prezent od Mauricio- podziękowanie za to, że z nim byłam. Lancia lybra, gdyby stał pod domem trzy dni to by zaraz zniknął. Muszę wpaść do notariusza, dać  ojcu upoważnienie by go sprzedał i może wtedy kupię coś mniej pożądanego przez  złodziei. Tata będzie miał zajęcie, a ja święty spokój. Lubię włoskie samochody, ale może kupiłabym raczej coś mniejszego, dobrego do jeżdżenia po mieście. Z drugiej strony to coraz  trudniej z tym parkowaniem w mieście. Ale lubię prowadzić. No to świetnie, a masz przy sobie prawko? Julita skinęła głową- no jasne - zawsze mam, w jednej oprawce z dowodem osobistym. 

Ciekaw jestem czym mnie jeszcze zaskoczysz - chyba zbyt długo byliśmy z dala od siebie - stwierdził Andrzej. Julita przytuliła się do niego -no może tym, że mam znów ochotę na pieszczoty, takie długie, niespieszne, wymyślne. Uwielbiam twój dotyk, uwielbiam te godziny gdy wciąż jeszcze poznajemy co kto z nas lubi. Lubię zasypiać w twoich ramionach, lubię gdy mnie budzisz rano pocałunkami.  Gdy miałeś ostatni nocny dyżur spałam na kanapie, bo nie mogłam zasnąć bez ciebie. Oglądałam jakieś głupie filmy, aż w końcu zasnęłam. Jest źle, bo się za bardzo do ciebie przywiązałam. Słoneczko moje, to jest cudowne a ja muszę tak ułożyć swe  życie zawodowe by nie brać nocnych dyżurów, by wreszcie  skończyć ten doktorat. I być może, że od nowego roku sporo mi się zmieni pod tym względem. Tylko wytrzymaj ze mną jeszcze trochę tych niewygód, to wszystko się wyprostuje.

Do rodziców Julity zajechali po drodze do domu. Rodzice jej przeprowadzili się w miejsce, które kiedyś nie było Warszawą, a teraz było już w granicach Wielkiej Warszawy. Gdy powstawało to osiedle domków jednorodzinnych matka Julity narzekała, że będą mieszkać w szczerym polu, gdzie diabeł mówi ludziom  dobranoc. Swoje trzypokojowe mieszkanie przepisali jako darowiznę dla córki, choć nie byli pewni, czy wróci z Włoch. Gdy wróciła bez męża i się rozwodziła nie żądali  żadnych wyjaśnień, cieszyli się z tego, że wróciła i że  mieszkanie jest teraz jej własnością. Nie powiedziała nigdy co było tak naprawdę przyczyną rozwodu- uznała że to tylko jej sprawa i ewentualnie tego, kto będzie chciał z nią być kiedyś razem. Raz tylko na pytanie matki powiedziała - były zbyt duże różnice kulturowe i światopoglądowe. To bardzo katolicki kraj, ale tak naprawdę tylko na pokaz. Nie ważne było, że mówiłam Mauricio, że nie wierzę- dla niego ważne było, że mogę wziąć ślub w kościele bo miałam świadectwo chrztu. O tym, że Andrzej już był dwukrotnie żonaty też nie zamierzała nic mówić i o tym poinformowała Andrzeja -"bo to  jest tylko twoja i moja sprawa, nie moich rodziców". I tak naprawdę to Andrzej był jej za to wdzięczny, bo jak  mówił- nie ma czym się chwalić, że był idiotą.

W trakcie wizyty u rodziców Julity, gdy jej ojciec poszedł z Andrzejem do  garażu by obejrzeć lancię, Julita wyjaśniła mamie, że Andrzej był jej pierwszym mężczyzną i to z nim czciła ich maturę - indywidualnie w podwarszawskim motelu. I dlatego nie było jej na zdjęciu z balu maturalnego. I że tak naprawdę to kocha go jeszcze od siódmej klasy szkoły podstawowej. A osoby, które wystepowały potem w ich życiu były chyba tylko po to, by oboje mogli się przekonać, że są dla siebie stworzeni. Gdy panowie wrócili z garażu już mówili do siebie po imieniu, a ojciec zgodził się, żeby Julita obarczyła go sprzedażą tego prezentu od Mauricia. 

Gdy wracali od rodziców Julity Andrzej stwierdził, że będzie miał całkiem fajnych teściów. Ale swoich rodziców to on przedstawi jej tylko zdalnie, bo są na antypodach, a tak dokładnie to w Nowej Zelandii. Wyjechali tam przed laty, tylko na wycieczkę i oboje się zakochali w tym kraju i gdy tylko ojciec przestał pracować w MSZ pojechali tam na kolejną wycieczkę i już  nie wrócili. Andrzej się tam wybierał i wybierał ale nigdy nie pojechał. Być może, że pojadą tam kiedyś razem, gdy już skończy tę zabawę zwaną doktoratem. A w domu pokaże jej  filmy z Nowej Zelandii. Bo ładnie  to tam jest i ciekawie. Ej, to nie tylko ja mam cię czym zaskakiwać - stwierdziła Julita.No tak,zupełnie zapomniałem, że od  drugiej licealnej byłem stale bez rodziców. Wpierw bez ojca, potem bez obojga. Byłem pod opieką ciotki, siostry mojej mamy. A ciotka umarła dwa lata temu, była sporo starsza od mojej matki. I wiesz- przeogromnie nie lubiła moich żon. Chyba miała rentgen w oczach, przewidziała, że obydwa małżeństwa szybko mi się rozlecą. Ciekawe co by powiedziała o mnie- usiłowała dociec Julita. Bo ja odkryłam, że odkąd jesteśmy razem jakoś cholernie wysoko skoczyło mi libido. I mam podejrzenie, że skoro miała ten rentgen w oczach to by to odkryła. I co by na to powiedziała?-drążyła temat Julita. Że mi z nieba spadłaś i że to efekt świadomości, że nie  grozi ci niepożądana ciąża i że ten kto przeprowadzał ten zabieg był dobrym fachowcem - chętnie bym mu prawicę uścisnął- stwierdził z uśmiechem Andrzej.

                                                                         c.d.n.


sobota, 27 lutego 2021

Wszystko jest......2

 W poniedziałek rano, jeszcze w trakcie jej zwolnienia  lekarskiego, Andrzej pojechał z Julitą do Instytutu Kardiologii. Rozległość obiektu i labirynt korytarzy, nieco powaliły Julitę- w pewnej chwili stwierdziła, że chyba pacjenci czują się tu dość  zagubieni. No ci, którzy przyjeżdżają tu na kontrolę to może i tak, ale ci, którzy tu są leczeni to raczej nie- przychodzą raptem 2 dni wcześniej, są leczeni, jeśli  w innym budynku mają jakieś badania to  z reguły są "konwojowani" przez personel, chodzący kręcą się z reguły w pobliżu swych sal, nie wychodząc poza oddział. Mnie osobiście ta placówka przypomina fabrykę czynną 24 godziny na dobę. Zapomniałem ci powiedzieć, że mój kolega jest nieco złośliwy, ale dobry z niego kumpel. No to fajnie, ja też jestem złośliwa, może się polubimy z tym twoim kolegą. Oooo, kochana,  co to- to nie. Nie pozwalam! Choć właściwie nie mam do ciebie  żadnych praw. Ale on i tak jest przekonany, że jesteś moją aktualną partnerką. Niech tak myśli, to może tak się stanie, powiedział przytulając Julitę gwałtownie do siebie. Poczekaj - zatelefonuję do niego, że już jesteśmy i z wewnętrznego telefonu przy szatni zatelefonował do kolegi. Chodź, podjedziemy do niego windą. Podróż windą była krótka, bo gabinet do którego mieli się zgłosić był na pierwszym piętrze, tuż obok windy.  Pod gabinetem czekało sporo osób, ale Andrzej obrzucił wszystkich spojrzeniem i bez pukania otworzył drzwi, zagarniając do środka Julitę. Zostali sobie przedstawieni, a kolega Andrzeja powiedział - od tej  chwili jesteś Julito moją siostrą  cioteczną. Mam na imię Jacek. Nie ma sprawy, miło mi - i Julita przywołała na twarz naprawdę uroczy uśmiech. Muszę cię zbadać, więc pozbądź się garderoby do pasa, a potem załóż tylko bluzkę bez bielizny, bo zrobimy rtg. Osłuchiwanie trwało i trwało , na stojąco, na siedząco, w pozycji horyzontalnej, by w końcu dr Jacek podsumował- "no jest, jasna cholera, arytmia."

I masz rację, Andrzeju, to może mieć związek z częstymi ropnymi infekcjami gardła. To jak ty ją leczyłeś, kochany?! Ona  dotąd leczyła się  u swojej zakładowej lekarki, mnie się pierwszy raz trafiło jej leczenie- tłumaczył się Andrzej. Wiesz przecież, że jak firma ma lekarza zakładowego, to pracownicy mają obowiązek leczyć się u niego, lekarz rejonowy jest od wielkiego dzwonu. Poza tym od niedawna jestem na jej rejonie, a rejonizacja to rzecz święta. Jacek tylko ręką machnął - w tym kraju wszystko stoi na głowie, nie na nogach. A kiedy ty przeniesiesz się do nas? Ta propozycja jest nadal aktualna, tylko musisz się zdecydować, bo że  szefowi się spodobasz to więcej niż pewne. A jak twój doktorat? Pisze się, pisze, choć dość opornie.  No to  zejdźcie teraz z powrotem na parter, zaczekajcie pod pracownią rtg,  ja tam zaraz dojdę, tylko  wstawię tu kogoś na moje miejsce. Julita zgarnęła swą bieliznę do torebki i wyszła wraz z Andrzejem z  gabinetu.  W 10 minut później już miała w ręce wynik rtg .  To teraz chodźcie na  Echo serca i po tym badaniu zorientujemy  co dalej trzeba zrobić. 

Po badaniu panowie spojrzeli na siebie wymownie , ale z ich "bełkotu medycznego" niewiele Julita pojęła. Jacek wypisał Andrzejowi jakie  badania  laboratoryjne powinna jeszcze Julita przejść, jakie leki w zależności od wyników powinna brać to Andrzej sam wiedział, a rtg wykazało, że płuca na szczęście w porządku. Mogła już włożyć po Echu serca  swą bieliznę, panowie umówili się na stały kontakt i na kolejną wizytę Julity za dwa miesiące, bo została zapisana do tutejszej poradni kardiologicznej. Przez te dwa miesiące Julita będzie brała  różne leki, potem powtórzy się  część badań i " się zobaczy co dalej". I najbliższy urlop powinna spędzić w sanatorium dla sercowców w Nałęczowie- może sobie mieszkać tam prywatnie a w sanatorium tylko brać zabiegi. Bo przecież nie puścisz chyba jej tam samej - stwierdził Jacek, a Andrzej tylko przytaknął. Ale to wszystko to dopiero po następnych badaniach, za dwa miesiące. Panowie pożegnali się serdecznie, Jacek objął ją i wycisnął na jej policzku całusa, mówiąc - nie martw się, wyciągniemy cię z tego. Na wściekłe spojrzenie Andrzeja powiedział - przecież to moja siostra cioteczna  kolekcjonerze - i wyszczerzył do Andrzeja zęby w uśmiechu. A co on kolekcjonuje?-przytomnie zapytała Julita. Dziewczyny , których imiona zaczynają się na literę"J"- wyjaśnił Jacek. No to ci jeszcze coś powiem kolego - przyjmij do wiadomości, że była pierwszą w tej kolekcji i ją zamknie- Andrzej wyraźnie miał ochotę powiedzieć koledze coś niemiłego. Ożeń się źle, kawalerze, to pogadamy.

W drodze do domu zrobili jeszcze spore zakupy żywnościowe, czyli, jak to określiła Julita, kupili tonę owoców i warzyw. W domu Julita poprosiła, by Andrzej jej wszystko wyjaśnił, bo niewiele mogła wydedukować z tego, co do niej dotarło. Zapewne gdyby wiedziała ile wiadomości będzie musiała nagle wchłonąć nie poprosiła by go o to. Na samym końcu dowiedziała się, że być może będzie musiała poddać się operacji, jeśli inne metody zawiodą i nie będzie poprawy. Ale na pewno nie w najbliższym czasie. I zapewne do tego czasu Andrzej: 1. rozejdzie się z  "obecną",  2. zmieni pracę, 3. pewnie już będzie  miał doktorat w kieszeni, 4. spełni się jego marzenie, które właściwie dopiero teraz sobie uświadomił. 

A o czym marzysz,? możesz mi powiedzieć?spytała cicho wlepiając w niego oczy. Andrzej spojrzał się na nią, poważnie, bez uśmiechu, w  jego oczach wyraźnie czaił się smutek - jak na razie  to o tym, by szybko się rozejść z "obecną", już rozmawiałem z adwokatem o tym,  potem bezboleśnie przejść przez ten doktorat, 3/4  pracy mam napisane, tylko trochę mi entuzjazmu  brakuje. I to wszystko?-dopytywała się Julita- to nie za wiele jak na faceta o twoich możliwościach. Być może, że niewiele, ale jak sprawić by ciebie odzyskać na nowo? Możesz mnie wyśmiać, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że byliśmy sobie przeznaczeni, tylko nie zauważyliśmy tego. Miałem do wyboru dwie przychodnie - nie wiem dlaczego wybrałem właśnie tę, ale wierz mi - nie miałem  pojęcia, że to twój rejon, nie miałem pojęcia, że jesteś z powrotem w Polsce, że jesteś po rozwodzie. Byłem pewien, że tkwisz w Mediolanie w objęciach swego włoskiego męża. Gdy przejrzałem karty pacjentów to aż mi tchu zabrakło. Imię, nazwisko, adres, rok urodzenia- wszystko się zgadzało. Dobrze, że serce mam zdrowe - w przeciwnym razie padłbym  z wrażenia. Odnalazłaś się, a mnie przypadła rola rozpoznania, że ci zdrowie szwankuje. Oczywiście, kolejny przypadek, tak racjonalny facet jak ja powinien nawet nie zwrócić na to uwagi, no ale trafiłaś na mnie, z którym się migdaliłaś jeszcze w podstawówce, z którym wybrałaś zupełnie nietypowy sposób na świętowanie zdanej matury, a przecież byliśmy w zupełnie  różnych szkołach, co nam jakoś nie przeszkadzało ciągle na siebie wpadać, nawet gdy się nie umawialiśmy. Dlaczego zawsze myśl o wagarach przychodziła nam tego samego dnia? Nie umawialiśmy się, mieszkaliśmy w odległości półtora kilometra od siebie i nie mieliśmy się jak natknąć na siebie  idąc do swoich szkół. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że trafialiśmy na siebie w Łazienkach, bo to była  meta większości wagarujących, ale dlaczego nagle spotykaliśmy się w Muzeum Techniki, lub przed kinem w centrum miasta? To wszystko stanęło mi przed oczami, gdy znalazłem twoją kartę zdrowia. I poczułem się tak jak wtedy, gdy zgodziłaś się na nasze indywidualne obchody zdania matury. Taką samą radość i lęk jak mnie, już dorosłego, odbierzesz. Nie  wiesz, ile mnie kosztowało by zachować się profesjonalnie i nie rzucić się do całowania  ciebie. A teraz w pewien sposób machnęłaś ręką na moje dwa nieudane związki a we mnie odżyły dawne marzenia o tym, że będziemy razem.  

Julita wstała od biurka, przy którym Andrzej tłumaczył jej  krwioobieg , rysował zastawki itd. i podeszła do niego pytając- a nie mógłbyś mnie po prostu objąć i pocałować tak jak kiedyś? Andrzej ujął jej twarz w dłonie, przejechał językiem po jej ustach i powiedział- mogę, ale za 20 minut muszę być w gabinecie. Jeśli teraz  cię pocałuję, żadna siła mnie nie oderwie od ciebie, a innego internisty tu nie ma. Tak to jest gdy się ma chłopaka - lekarza. Ale przyjdź po mnie równo o ósmej. Wrócimy razem, to będzie dla ciebie spacer, to minimum, które musisz dziennie przedreptać. Wyjdę punktualnie, przyrzekam.

Gdy Andrzej równo o godzinie ósmej wieczorem  zjawił się przy rejestracji  z kartami pacjentów, panią rejestratorkę nieomal zmiotło z powierzchni ze zdumienia. I dobrze, że nie wyjrzała za nim na zewnątrz, bo pewnie zdumiała by się jak świetnie ten nowy lekarz  ma opanowaną sztukę całowania się w trakcie chodzenia. A oni szli niespiesznie, objęci niczym para nastolatków. Julita wypytywała czy miał komplet pacjentów- miał, średnia wieku 50+, grupa , dla której wizyta  u lekarza była swego rodzaju rozrywką. Ale i tak trudniejsza była grupa 70+ cierpiąca głównie na samotność - ludzie owdowiali, w pewnym sensie wykluczeni z życia bieżącego, grupa, która powinna być pod specjalistyczną opieką geriatrów.    A tych specjalistów można policzyć na  palcach jednej ręki, choć to Warszawa. Szli do domu nieco dłuższą drogą bo Julita  chciała mu pokazać willę,  która w dzieciństwie była jej marzeniem co dziś budziło w niej tylko  śmiech. 

Julita wciąż w objęciach Andrzeja  w pewnej chwili powiedziała- jest coś, czego o mnie nie wiesz a trochę boję się ci o tym powiedzieć. Boję się, że  gdy się dowiesz to nie będziesz chciał być ze mną. Andrzej spojrzał na nią z ukosa i powiedział - mów, jestem odporny. Albo zaczekaj, aż dojdziemy do domu - bo czasem masz takie teksty, że aż muszę usiąść- to ci się nie zmieniło od lat. A tu jak widzisz nie ma ławek. Objął ją mocniej i powiedział - ciekawy jestem ilu moich pacjentów widziało nas dzisiaj. Zapisałem cię na jutro na analizy, trzeba zrobić te badania, o których mówił Jacek  i masz ostatni numerek u mnie na pojutrze. Rejestratorka miała dziś ciężki dzień, w sumie trzy razy musiała udawać, że to normalne, że lekarz zapisuje swoją pacjentkę do siebie i na analizy. No a na koniec wyszedłem równo o 20,00 z przychodni. Ewenement.

Gdy weszli do mieszkania i przeszli do pokoju Andrzej mocno objął  Julitę i poprosił- mów teraz o co chodzi. Julita wpatrzyła się w jego oczy i powiedziała - nie będę nigdy miała dzieci bo mam zrobioną, na moje własne życzenie, laparotomię.  Ufff- odetchnął Andrzej, już myślałem, że albo doszłaś do wniosku, że mnie nigdy nie pokochasz, albo że masz kogoś, tylko zapomniałaś mi o tym powiedzieć. Gdzie to robiłaś? Bo chyba  nie w Polsce? No pewnie, że nie, we Włoszech. Dawno? trzy lata temu. I jak? Wszystko dobrze? Żadnych powikłań? Żadnych- cykle  normalne, 100% pewności. To czemu bałaś się mi to powiedzieć? Przecież to tylko i wyłącznie dla mnie  pełna frajda. No tak, ale Włoch  tej wiadomości nie wyrobił i się rozeszliśmy.  Zrobiłam to  po pierwszej, niechcianej przez nas oboje ciąży, bez uzgodnienia tego z nim. Nie wiem czemu, ale jemu się wydawało, że aborcja to jest to co kobiety lubią.  Skurwiel - podsumował niezbyt elegancko Andrzej. Julitko, ja nie pragnę dzieci, ojcostwo nie przypadło mi do gustu. A jeśli w ciągu najbliższych 2 lat zamarzy nam się obojgu jakieś dziecko, to po prostu zrobimy in vitro. Odetchnąłem, już myślałem, że mnie wyrzucasz ze swego życia a jeszcze nie zdążyłem się nawet odrobinę w nim zagnieździć. 

                                                                          c.d.n.

 


piątek, 26 lutego 2021

Wszystko jest gdzieś zapisane?

Julita siedziała w poczekalni - głowa jej odpadała z bólu, gardło bolało przy przełykaniu śliny. W przychodni powiało nowością- nad drzwiami  gabinetu lekarza zamontowano tablicę, na której wyświetlał się numerek pacjenta, który był wzywany do gabinetu. Miała numerek 20, czyli ostatni.  Siedząca obok niej starsza pani zapytała- przepraszam,  zna pani tego nowego doktora? Julita  zaprzeczyła- nie znam, nawet nie wiem, że jest jakiś nowy doktor. Podobno młodziutki- kontynuowała opowieść pacjentka. Julita westchnęła- mnie tam wszystko jedno, byle umiał receptę wypisać i nie pomylił się w  dawkowaniu. 

Ale jak taki młodziutki, to może się nie na wszystkich chorobach zna - starsza pani wyraźnie  wątpiła w zasób wiedzy młodych lekarzy. Jeśli nie będzie wiedział co jest to skieruje panią na badania a potem do specjalisty- to jest internista, stwierdziła  beznamiętnie Julita. Bo wie pani, tak mnie ciągle boli tutaj - i wskazała ręką na prawą stronę brzucha. Proszę pani, ja się na tym nie znam, pokaże pani lekarzowi i  jemu dokładnie pani opowie. Ale starsza  pani chyba cierpiała bardziej na brak towarzystwa niż na coś innego, bo zaczęła po chwili znów zagadywać Julitę - a pani taka młodziutka a już choruje? Julita wykrzywiła usta w niby uśmiechu - młodym też się zdarza chorować. Też panią boli w brzuchu? Julita pokręciła przecząco głową - gardło mnie boli. Oj to pewnie  ma pani anginę- zdiagnozowała ją kobieta i nieco odsunęła się od Julity. W pięć minut później starsza pani weszła do gabinetu - miała 19 numerek. Wyszła po 20 minutach mamrocząc- eee, co on tam wie. Dieta i badania krwi. 

Wreszcie na  świetlnej tablicy wyświetlił się numerek Julity- była ostatnią pacjentką. Weszła do gabinetu mówiąc  "dobry wieczór"- lekarz był za parawanem, sądząc po plusku wody mył ręce i  zza parawanu poprosił by usiadła. Po minucie wychodząc zza parawanu odezwał się - to jednak ty, tak podejrzewałem przeglądając karty pacjentów. Julita obejrzała się- za nią stał jej szkolny kolega, Andrzej R. Niewiele się zmienił, tylko zgubił gdzieś pyzate policzki no i nieco wyrósł.

No to proszę, co cię do mnie sprowadza? Gardło, wychrypiała Julita. Wstał, podszedł do Julity, zajrzał w gardło i leciutko zaklął - to co masz mało przypomina  zwykłe gardło- to ropne zapalenie gardła i migdałów. Masz temperaturę? Mam, nawet niezbyt wysoką, bo brałam aspirynę - to znaczy ile masz po tej aspirynie? 38,7. No ładnie. Dostaniesz zastrzyki, bo bardzo brzydko to wygląda. A teraz powiedz, co u ciebie oprócz tego stanu zapalnego.  Nic  ciekawego, właśnie skończyłam się rozwodzić z mężem. I zostałaś z dzieckiem? Nie mam dzieci, nie wpadłam na taki pomysł. A ty masz dzieci? Mam, córkę i dwie żony - byłą i obecną, tylko nie wiem jak długo obecna ze mną pobędzie. Była sobie wywalczyła takie alimenty jakbym był co najmniej ordynatorem chirurgii. Przed południem jestem w szpitalu, po południu w przychodni. Byłej zostawiłem mieszkanie z uwagi na dziecko, a mieszkam w domku własnym obecnej. Julita, pomimo bolącego gardła roześmiała się- tak to jest gdy się jest przystojniakiem i się ma powodzenie wśród  kobiet.  

Julita, zdejmij sweterek, muszę cię jeszcze osłuchać. Po co, przecież nie kaszlę - no ale muszę cię i tak osłuchać, zmierzyć ciśnienie no i zobaczyć na ile się zmieniłaś w ciągu tych lat gdy się nie widzieliśmy. To ty jeszcze pamiętasz jak wyglądałam? No, rozbieraj się, chciałbym jeszcze dziś dotrzeć do domu. Jesteś ostatnią pacjentką. Bardzo długo ją osłuchiwał, na zakończenie powiedział- a teraz prywata- miałem u ciebie dwa miejsca do całowania, takie tylko dla mnie- dalej są tylko dla mnie? Taaaak- roześmiała  się -są tak dziwne, że nikomu nie wpadły w oko. To jak wyzdrowiejesz wyegzekwuję swoje prawa do nich. 

Posłuchaj Julitko - nie podoba mi się praca twojego serduszka- dam ci skierowanie do kardiologa, ale pójdziesz do tego, którego ci wskażę.  Muszę wykluczyć zapalenie płuc, więc tu masz skierowanie  na rtg, tu zlecenie na zastrzyki w domu, oba te  świstki   wychodząc wrzucisz do rejestracji a tu masz receptę na leki plus zastrzyki. Tylko powiedz, że  na rtg to masz przyjść po serii zastrzyków.Tu masz rozpiskę na stosowanie leków. Wykup je zaraz, w aptece  obok przychodni. Mieszkasz tam gdzie kiedyś? A ma kto się tobą zaopiekować? Powinnaś jednak te 7 dni poleżeć. Nie mam, ale jestem Zosia- Samosia. Mieszkam sama i na dodatek jak mi czegoś zabraknie to po prostu zejdę na dół do sklepu - mam na dole mały sklep, co prawda nie ma w nim wędlin, ale są jajka. A na którym piętrze mieszkasz? na trzecim. No to niedobrze, nie wychodź dopóki nie skończysz zastrzyków. Często masz takie paskudne gardło?  Kilka razy w roku, ale z reguły obciążam tym lekarza  zakładowego. Szczęściarz- zażartował Andrzej- o tak,- zaśmiała się Julita - dobiega  sześćdziesiątki i jest kobietą.

Andrzej chwilę pomyślał  i  powiedział -wpadnę do ciebie jutro wieczorem, po godz. 20,00.  Daj mi swój numer telefonu, bo z przyczyn taktycznych musiałem pokasować kiedyś wszystkie  numery znajomych z dawnych lat. Bo "była"  zaczęła wydzwaniać do moich znajomych ilekroć się spóźniałem. A teraz idź do apteki, ja zaczekam na ciebie pod apteką i podrzucę cię do domu. To po drodze do mnie na Skarpę. I wiesz- weź też te wszystkie karty do rejestracji i wcisnął jej do ręki pudełko z  kartami pacjentów. I nie zapomnij  wejść do apteki.

Gdy wsiadła do jego samochodu zapytał, czy aby na pewno ma zaopatrzenie  na najbliższe 7 dni, bo jeszcze mogą podjechać do delikatesów a jakby jej czegoś zabrakło to niech przez pielęgniarkę podeśle mu wykaz a on kupi i przywiezie.Tylko kartkę daj jej w kopercie  zaklejonej i napisz na wierzchu wyniki badań i swoje nazwisko. Julita zaczęła się śmiać a ile masz takich pacjentek jak ja? - no wiesz- oburzył się Andrzej -jesteś jedyną  moją znajomą pacjentką, którą znam prywatnie.

Andrzej bywał u Julity codziennie- po pięciu zastrzykach wreszcie spadła jej temperatura poniżej normalnej, gardło zaczęło wyglądać  całkiem nieźle, tylko to serce niepokoiło Andrzeja. Przyjeżdżał o różnych porach, czasem spędzał u niej godzinę jedząc coś w rodzaju lunchu bo przywoził "gotowca" ze znajomej restauracji i bardzo pilnował by ona też zawsze jadła. Z rozrzewnieniem wspominali swoje szkolne czasy. I swoje wspólne wagary w okresie liceum, chociaż chodzili do różnych szkół. Do dziś nie mogli pojąć jak to było, najczęściej wcale się nie umawiali na dany dzień a zawsze jakimś  cudem się spotkali. Cud, że pokończyli swoje szkoły. 

Oboje dobiegali trzydziestego piątego roku życia, byli z tego samego rocznika, a teraz czuli się niemal tak jak nastolatki. Siedzieli u Julity przy stole i wpatrywali się w siebie zupełnie tak samo jak kiedyś. Andrzej zaanektował  z powrotem swoje miejsca do całowania, czyli niewielkie zagłębienia tuż nad obojczykami, gdzie wyczuwało się pulsowanie tętnic podobojczykowych. W historii mieli również swój pierwszy i jedyny raz, zaraz po maturze- zamiast balu maturalnego była ich własna noc maturalna,  spędzona w podwarszawskim motelu, teraz przyprawiająca ich o śmiech, ale wtedy była poważnym przeżyciem dla obojga. A ile się potem każde z nich natłumaczyło w domu dlaczego nie ma ich na  wspólnym zdjęciu całej klasy! 

W sobotę wieczorem Andrzej został u Julity na noc, bo się szalenie zagadali, a miał jej jeszcze tyle rzeczy do opowiedzenia, że w końcu przespał się na wersalce w drugim pokoju. Rano zatelefonował do "obecnej", że wróci dopiero w poniedziałek wieczorem. 

Julita powiedziała Andrzejowi, że nie chce być w żadnym wypadku winną rozpadu jego małżeństwa, ale ten powiedział- nie jesteś, to małżeństwo było bez sensu, o czym oboje z "obecną" wiemy. Mieszkamy razem, ale nie  współżyjemy. Jej jest z tym wygodnie, bo ma kto śnieg uprzątać zimą i kosić trawę gdy wyrośnie. A ja, jak sama widzisz, za często w domu nie bywam- biorę dyżury w szpitalu, często zamiast kolegów- byle być daleko od domu. Czas to wszystko rozwiązać, uporządkować. Wyrzucę tylko najemców z mojej kawalerki, kończy im się umowa  chyba za  dwa miesiące i się wyprowadzę od "obecnej". Mam nieodparte wrażenie, że obydwa  związki były bezsensowne. Nie kochałem ani byłej ani obecnej żony. "Była" wrobiła mnie w dziecko- chciała tego dziecka, ale nie potrzebowała wcale męża.A teraz moja dziesięcioletnia córka nie chce się ze mną spotykać. "Obecna"  potrzebowała chyba ogiera i dozorcę do domku, a mnie wszystko do niej szybko przeszło. Ona ma kogoś, ale to mnie  wcale nie boli. Powiem szczerze - wygodnie mi się u niej mieszka, odśnieżanie i koszenie traktuję jak czynsz. Ona  zarabia trzy razy lepiej niż ja. Jest niesamowitą snobką- czeka z niecierpliwością ogromną, aż skończę pisać doktorat i się nie doczeka, bo trochę mi się to wszystko nie  z mojej winy opóźnia a już się znajomym pochwaliła- bo wiesz- to świetnie brzmi pani architekt ma męża doktora habilitowanego.    No to się nie doczeka, bo za dwa miesiące się wyprowadzę. Więc nie jesteś winna rozkładowi mojego małżeństwa. W dalszym ciągu czuję do ciebie przysłowiową miętę przez rumianek ale wpierw muszę mieć pewność, że to nie moje urojenia jak z tymi dwiema paniami, ale prawdziwe uczucie  nie tylko z mojej strony ale i z twojej strony. Na razie musimy się wziąć za twoje serce, bo masz  od czasu do czasu arytmię- nie wiem  z jakiego powodu-trzeba wpierw porobić mnóstwo badań specjalistycznych. Ale tym zajmą się w Instytucie Kardiologii. Nie można tego tak zostawić. Powiedziałaś, że kilka razy w roku masz  problemy z gardłem i migdałami-  te ropne infekcje  kąsają  stawy i niestety rujnują serce. Może jest coś z którąś z zastawek? Nie wiem, bez badań niczego się nie dowiemy.

A tak w ogóle to dobrze mi z tobą, odpoczywam tu, mogę się wygadać, bo ty mnie rozumiesz. I mam swoje miejsce do całowania. Koledze z Instytutu powiedziałem, że jesteś moją przyjaciółką od wielu lat. "Normalnie" to powinienem dać ci skierowanie do kardiologa, ale nim byś się dostała to pewnie rok by upłynął. Jest coraz  gorzej z tymi różnymi specjalistami.

Andrzej, jeżeli chcesz to możesz do czasu zwolnienia się twojej kawalerki mieszkać tutaj.Tu przecież są trzy pokoje. Dam ci po prostu klucze i zrobię miejsce w szafie w tym pokoju. Masz tu też biurko gdybyś chciał pracować. Andrzej uśmiechnął się - a co będzie jeśli się za bardzo przyzwyczaję do ciebie i do miejsca? I nie będę chciał wrócić do swej kawalerki? Będę cię podziwiać, bo jak dotąd nikomu się to nie udało. Ja po prostu jestem wredna i czepliwa.  Ale nie gryziesz, jak zauważyłem- śmiał się Andrzej.

                                                                   c.d.n.


P.S.

Mam nadzieję, że zdążę napisać do środy, bo potem będzie pewnie jakaś przerwa w moim pisaniu- będą mi naprawiać oczy - pierwsze 4 marca, drugie 18 marca  i bardzo możliwe,że od 4 marca   aż do momentu wygojenia się wszystkiego i dobraniu nowych  szkieł nie będę  pisać. I jak zwykle- zostawcie znaczki -    ;(       lub ;)

środa, 24 lutego 2021

Czy to.....-11

 Bogdan telefonował do Gdańska i okazało się, że popłyną promem do Nynashamn (południowa dzielnica Sztokholmu) nie w  niedzielę  ale w poniedziałek. Mają zarezerwowaną kabinę w I klasie. A w hotelu  w Gdańsku czekają dwa pokoje dwuosobowe już od soboty od  godz.14,00. Okazało się, że Bogdanowi udało się namówić Wojtka  na "wycieczkę" do Gdańska jeśli okaże się, że popłyną promem do Sztokholmu a nie do Karlskrone. Dzięki temu, że udało mu się  znaleźć miejsce do Sztokholmu nie musiał brać do Szwecji samochodu swego kuzyna, a do Gdańska odwiozą ich swoim  samochodem "Wojtki". Tym sposobem będą razem jeszcze  dwa dni dłużej.

W sobotę wyruszyli bardzo wcześnie rano, za kierownicą usiadła  Weronika i pozwoliła  sobie  odebrać kierownicę  dopiero na wysokości Elbląga. Tu zmienił ją Wojtek wykorzystując fakt, że  dziewczyny musiały skorzystać na parkingu z toalety. Weronika bardzo lubiła prowadzenie  samochodu, a  gdyby nie opiła się przed wyjazdem kawy,  dojechałaby bez problemu do samego Gdańska. Miała tę trasę dobrze  "wjeżdżoną"  bo pokonywała ją co roku bez odpoczynku dociągając z Warszawy do Jastarni lub  Juraty.  Wściekała się gdy przed laty Wojtek robił przerwy w jeździe, bo.......musiał zapalić. Odetchnęła gdy udało się odzwyczaić go od  palenia  metodą biorezonansu. Długo nie chciał się poddać temu  prostemu  zabiegowi bojąc się, że zniszczy go głód nikotynowy ale efekt zabiegu przekroczył jego oczekiwania- po kilkunastominutowym zabiegu, po którym przez 2 doby nie wolno mu było wypić  ani łyka kawy, herbaty, kakao, czekolady a miał pić tylko czystą, niegazowaną wodę mineralną- nie poczuł nawet odrobiny chęci na zapalenie papierosa. Dzięki tej metodzie  nie przeszedł przez piekiełko głodu nikotynowego i nie przytył ani  1 kilograma.Strasznie go to zdziwiło, bo nawet fakt, że inni obok palili nie powodował chęci zapalenia papierosa. I stan ten utrzymywał się już 10 lat,  ku wielkiej radości Weroniki. I odtąd, jeżeli Weronika zarządzała jakieś "restrykcje" zdrowotne Wojtek wszystkiemu się poddawał bez szemrania. Bogdan, po wysłuchaniu  opowieści Wojtka o tym jak szybko, prosto i łatwo rzucił palenie poprosił o "namiary" na przychodnię, w której takie cuda robią, zapisał adres, bo jego kuzyn  już kilka razy usiłował wyzwolić się od tego nałogu, ale jak dotąd bezskutecznie. Weronika się śmiała i powiedziała- tylko nie mów od kogo masz ten adres, bo twój kuzyn z wdzięczności gotów będzie obdarować  mnie tą willą z podziemnym basenem.  Wojtek ani przez  sekundę  nie wierzył, że rzuci palenie a wypalał już ponad dwie paczki papierosów dziennie. Ja tylko po tym zabiegu usunęłam  sprzed  jego wzroku papierosy i pilnowałam by pił tylko czystą wodę. Chyba  najtrudniej mu było z piciem wody na  śniadanie- popijanie kanapek wodą mineralną szło mu kiepsko, ale ja przezornie wszystkie zabronione artykuły wyniosłam z kuchni, miałam zamknięte  w swojej szafie ubraniowej. Poza tym dobrze jest by zgłosić się na zabieg w piątek wieczorem, bo łatwiej jest wtedy przypilnować samego siebie a i żona  może w tym pomóc. 

Wera, skąd ty  wiedziałaś o tym biorezonansie- dopytywał się Bogdan. Od jednej z nauczycielek mojej córki - ona paliła niczym lokomotywa, zapalała  co 45 minut, a gdy zaczęła z trudem wytrzymywać 45 minut lekcji, bo tak się jej chciało palić- zaczęła szukać pomocy i trafiła do tej przychodni. Spotykałyśmy się codziennie na spacerach bo obie miałyśmy psy no i tak się o tym  dowiedziałam. A że ja  bardzo wierzę w metody naturalne to Wojtka tam wysłałam.  Alkoholizm też tam leczą i różne alergie. U części osób trzeba zabieg powtórzyć, ale na drugi zabieg dają  zniżkę. Nie wiem ile to kosztuje teraz, ale wtedy kosztowało raptem 80 złotych. Mają swoją stronę w necie - i Wera podała Wojtkowi swój notes otwarty na  właściwej stronie. Wojtek odpisał sobie stronę, potem zapytał czy może  coś w tym notesie zapisać i wpisał wszystkie swoje dane kontaktowe. Wera zerknęła i skwitowała- brak tu tylko numeru twego buta, długości członka i rozmiaru kołnierzyka i wszyscy  wybuchnęli śmiechem, a Ela powiedziała - nic dziwnego, niektóre wymiary ma zmienne, więc pewnie nie wiedział które ma podać. Śmiejemy się, a tak naprawdę to mi jest straszliwie smutno - Ela była na granicy płaczu. Jestem zupełnie rozbita - szczęśliwa i nieszczęśliwa jednocześnie. Trudno jest to wszystko pogodzić w jednym mózgu. Pewnie mam mózg za mały. Coś ty, masz na pewno mózg większy od mojego bo masz większy obwód głowy niż ja - Weronika usiłowała skierować myśli Eli na weselsze tory. Sprawdź w hotelu jakie to ziółka dał ci pan masażysta na atak głupoty i zaparz sobie. Oj tak i to od razu zaparz dwie porcje, bo mnie też coś podejrzanie smutno, że  zobaczymy się wszyscy dopiero wiosną - dodał Bogdan. Elinko - będę się starał jak najwięcej pracować w domu, żebyś nie była długo sama. Ale mam wrażenie, że zajmiesz się urządzaniem u mnie wszystkiego po swojemu i szybko ci minie te kilka godzin beze mnie.

Zameldowali się w hotelu, zjedli w hotelowej restauracji lunch i poszli pospacerować po Gdańsku. W jednym ze sklepików  Bogdan dostrzegł coś, co go oczarowało- poprosił by chwilę na niego zaczekali, bo on musi coś w tym sklepiku zobaczyć. Po chwili wyszedł z dwoma dość wąskimi , długimi  na ćwierć metra pudełeczkami zawiniętymi starannie tak, by nie było widać co skrywają. Jedno otrzymała Weronika, drugie Ela, ale otworzyć miały dopiero w  hotelu. Na razie zniknęły w dość przepastnej torebce Wery.

Postanowili podjechać do Sopotu i pospacerować po molu, zwłaszcza,że pogoda była  wielce przyjazna spacerom. Ani za chłodno, ani za ciepło a do tego jesienne słońce pracowało nad ozłacaniem liści , które bezszelestnie i delikatnie opadały z drzew. Obie z Elą lubiły widok Sopotu z mola. Ludzi było sporo, stateczki wycieczkowe cieszyły się dość dużym powodzeniem. 

Dziewczynom zachciało się pospacerować brzegiem plaży, czego zupełnie  nie mogli pojąć  panowie. Na nic zdały się ich tłumaczenia, że przecież będą miały zapiaszczone stopy, argument, że nie mają ręcznika by potem osuszyć stopy też padł, bo Wera  miała kilka paczek chusteczek higienicznych - w końcu panowie  zostali wysłani do kawiarni, a one podwinęły nogawki spodni, wzięły buty w garść i poszły pochodzić po wilgotnym piasku. 

Ela cały czas wyrzucała z siebie ogrom swych obaw jak sobie poradzi w tej Szwecji bez znajomości języka, czy Bogdan na co dzień będzie taki sam jak tu, że będzie jej ciężko bez świadomości, że w każdej chwili może wsiąść w autobus i pojechać do Wery, że boi się jak się potoczy sprawa rozwodowa, że może jednak będzie musiała przyjechać na rozprawę, nieomal nie potrafiła się dopatrzeć niczego dobrego w tym wyjeździe. Wera słuchała, słuchała wreszcie "nie wyrobiła" i dość niemiłym tonem powiedziała:  szkoda, że nie pomyślałaś o tym wszystkim wcześniej, że orgazmy przysłoniły ci trzeźwość myślenia, i dopiero teraz, na kilkanaście godzin przed podróżą o tym myślisz.

 Odpowiedz mi, tylko szczerze- kochasz Bogdana takiego jakim jest, czy kochasz tylko wspomnienie  Bogdana takim, jaki był? Bo na mój rozum i oko to niewiele ma Bogdan obecny wspólnego z tym sprzed lat.Chcesz być z nim współczesnym czy żyć z jego wspomnieniem? Możesz jeszcze wrócić do Janka, nie rozwodzić się i dzwonić do mnie 15 razy dziennie opowiadając jaki ten Janek jest do dupy strony i powtarzać, że się musisz z nim rozejść. Masz więcej szczęścia niż rozumu. Masz 20 minut na podjęcie decyzji, zacznij wreszcie myśleć co tracisz, a co zyskasz. Mojej przyjaźni nie stracisz, będziesz  do  mnie telefonować i co najwyżej płacić więcej za telefon. Jeśli powiesz, że tak tęsknisz za Polską, że aż cię skręca to Boguś wsadzi cię samolot i wyśle do mnie. Ale wiesz- ja ci orgazmów codziennych nie zapewnię, nawet raz na tydzień też nie. Na Jasia, to wiesz już od lat, też  nie możesz w tej materii liczyć. Wiesz przecież, że planujemy zamieszkać gdzieś razem, w czwórkę, więc skup swe wysiłki na tym. Pomóż Bogdanowi budować wasze nowe, wspólne życie. Nasza przyjaźń nie ucierpi z powodu odległości. Ostatnie lata w Warszawie też widywałyśmy się rzadko, głównie wisiałyśmy na telefonie. Naucz się wreszcie obsługi komputera, możemy przesyłać sobie wiadomości, gadać bezkarnie, za darmo na SKYPE godzinami. Bogdan cię wszystkiego nauczy, tylko przestań ględzić, że ci komputer niepotrzebny, bo się na nim napracowałaś w pracy.Komputer w pracy i w domu to dwie różne bajki. Już rozmawiałam z nim o tym, kupi ci laptopa i wszystkiego nauczy. I nim doczłapiemy  się do mola, chcę wiedzieć jaką podjęłaś decyzję- wracasz z nami czy płyniesz z Bogdanem? Bo my z Wojtkiem chcemy wyjechać z Polski i wyjedziemy, tyle tylko, że nie teraz-zaraz. Elę z lekka zatkało, a Wera skierowała się ku wyjściu z plaży. Wera podała Eli paczkę chusteczek- w jedną wydmuchaj nos, a resztą osusz i oczyść stopy. I sama zajęła się swoimi stopami nie patrząc na Elę. Gdy już obie doprowadziły się do porządku Ela cicho powiedziała- przepraszam cię, jestem idiotka. I histeryczka- dodała Wera. I histeryczka- jak echo powtórzyła Ela. Ale, proszę, nie mów nic Bogdanowi, dobrze? No jasne, że nic nie powiem, ale przyrzeknij, że nauczysz się porządnej obsługi komputera. I jeszcze raz oczyść nos, bo jeszcze tam pełno. I już nie rycz, dobrze?  

Bez trudu znalazły swych mężczyzn w  kawiarni, zamówiły dla siebie po kawie i szarlotce. Ela pomiędzy jednym a drugim kęsem szarlotki zapytała się Bogdana, czy nauczy ją obsługi komputera tak  by mogła mieć kontakt z Werą. No jasne skarbie, masz to jak w banku! Nawet  zgrabnego laptopa ci kupię. Gdy tylko przyjedziemy na miejsce. A pod stołem delikatnie trącił Werę kolanem, co Wera skwitowała  dyskretnym uśmiechem. Bogdan poprosił, żeby dziewczyny zajrzały do swoich tajemniczych zawiniątek. Każda z nich otrzymała bursztynową różę na srebrnej łodyżce z jednym srebrnym listkiem. Obie były zachwycone. A od Wojtka i Wery Bogdan i Ela  dostali wypalony w glinie w postaci płaskorzeźby widok warszawskiego Starego Miasta oraz dwie srebrne zawieszki - ozdobne litery E i B, już ze srebrnymi łańcuszkami, więc zaraz je zawiesili na swych szyjach.

W poniedziałkowy ranek nie było niemal końca  uściskom i całusom. Przed Werą i Wojtkiem było tylko kilka  godzin jazdy do domu, przed Bogdanem i Elą 18  godzin podróży przez Bałtyk.

                                                                           Epilog

W dwa lata później, tak jak planował, Bogdan  zakupił "posiadłość" w południowej Skanii - dwa domy, większy i mniejszy. W większym, dużym, parterowym domu, mieszkali razem z Wojtkami, mniejszy był wynajmowany turystom. Ela przeszła dość poważną operację ortopedyczną, ale zniosła ją dobrze i stosunkowo szybko wróciła do pełnej sprawności. Rozwód z Jasiem dostała po 8 miesiącach od przyjazdu do Szwecji. Ślub z Bogdanem wzięli w Polsce, Wera i Wojtek byli świadkami. Bogdana ten ślub w jakiś sposób odmłodził - już przed ślubem zaczął dbać o dietę, zrzucił stopniowo sporo kilogramów i w żaden sposób nie wyglądał na swoje lata. Gdy przeszedł na emeryturę i byli już na miejscu Wojtek z Werą często wyjeżdżali by poznawać inne zakątki Szwecji, między innymi Gotlandię. Przez moment mieli nawet zamiar by osiedlić się na Bornholmie, ale pozostali wierni  Płd. Skanii.

                                                                            koniec





wtorek, 23 lutego 2021

Czy to....-10

Na zakupach spędzili bez większego trudu 3 godziny. Wojtek z Bogdanem  "zaparkowali" w barku kawowym, który na szczęście dla nich miał nie tylko miejsca barowe ale i stoliki. Centrum składało się z wielu sklepów łączonych wspólnym korytarzem. I wszystko było na jednym poziomie, żadnego wędrowania po piętrach. 

Bogdan był bardzo zdziwiony faktem, że przez tyle godzin Ela kupiła dla siebie zaledwie kilka  jersejowych bluzek, jedną parę  butów, 2 ciepłe swetry, 2 pary spodni, 1 ciepłą kurtkę, za to dla niego kilka sportowych koszul w różnych odcieniach błękitu żeby..... podkreślić kolor jego oczu. Był zdziwiony ale i wzruszony, że o nim pomyślała. Weronika natomiast stwierdziła, że ona  na jesień i  zimę ma dostateczną ilość ubrań i niczego nie kupiła. 

Wracając wpadli na zakupy żywnościowe do Auchan. Wprawdzie Bogdan chciał, by dziewczyny  nie sterczały przy garach, więc proponował pójście do restauracji, ale obie stwierdziły, że mając w perspektywie osiemnastogodzinną podróż promem będzie lepiej gdy będą  jeść w te ostatnie dni coś zdrowszego niż jedzenie restauracyjne. Poza tym w restauracji nie można  swobodnie rozmawiać, w domu jest lepiej. No i można siedzieć w dresie, mieć na twarzy nawilżający krem odżywczy a nie makijaż. I można  się poprzytulać do swego kochanego i całować z nim - nie wzbudzając czyichś emocji.  I może dziś trochę "potaplają się" w tym niewielkim basenie? A potem może Wera  znów trochę się poznęca nad nimi? Nie bez kozery wpadła po drodze do apteki, a zapytana co kupiła odpowiedziała - "niespodziankę"- zobaczysz  wieczorem. Będzie  bolało, będziecie piszczeć, lubię  się znęcać. Wasze piski mnie bardzo podniecają, niezdrowo podniecają.  A zacznę dziś od Wojtka.

Bogdanowi nie udało się namówić Wojtka  by przyjechali z Werą do nich na święta i zostali do nowego roku, ale obaj ustalili, że na pewno przyjadą na święta wielkanocne. I wtedy będzie już dłuższy dzień. Co prawda to jeszcze Bogdan nie wiedział czy wtedy będą jeszcze mieszkać w Sztokholmie, ale przecież będą w stałym kontakcie, więc wszystko jest do uzgodnienia.  

Bogdan  nieustannie namawiał Wojtka, by korzystając z faktu, że zgodnie z prawem Unijnym mogą zamieszkać w dowolnym kraju należącym do UE, więc może by zamieszkali gdzieś w czwórkę - może w nieco cieplejszym kraju niż Szwecja czy Polska.? A jeśli w Szwecji  to może właśnie w Południowej Skanii?  A może w łagodnym klimacie śródziemnomorskim? 

Ale Wojtek był wielkim pragmatykiem i co chwilę  "ściągał" Bogdana na ziemię. Owszem nad Morzem Śródziemnym byłoby miło, ale wszystkie nadmorskie miejscowości włoskie , czy francuskie już dawno pękają w szwach. No to wymyśl coś, gdziebyśmy się mogli osiedlić, nalegał Bogdan. Pomyśl Bogdan o takim miejscu, gdzie nasze żony mogłyby sobie  dać nieźle radę gdy nas zabraknie. Nie może to być bezludzie oddalone od sklepów i pomocy medycznej. Pod względem socjalnym to pewnie mogłaby to być Szwecja, ale chyba nie miejsce typowo letniskowe. My wszyscy już pomału zmierzamy ku końcowi. Trzeba wybrać takie miejsce, gdzie one sobie dadzą radę bez nas, bez dobrej znajomości miejscowego języka. Zresztą to nie istotne czy my odejdziemy pierwsi, różnie z tym bywa. Trzeba się zakotwiczyć tam, gdzie człowiek stary sobie poradzi  jak najdłużej sam a gdy już nie będzie sobie radził to będzie miał dobrą opiekę systemową. Trzeba  się nad tym skupić. Pod tym względem Szwecja pewnie byłaby dobra, ale raczej jakieś miasto a nie okolica letniskowa z dwoma domostwami czynnymi cały rok.   I rzeczywiście byłoby dobrze, gdybyśmy wszyscy mieszkali razem, to jest z pewnością dobry pomysł. Będziesz miał Bogusiu nad czym myśleć w długie,  zimowe wieczory. Bogdan uśmiechnął się - najważniejsze, że będę miał się do kogo przytulić w te długie wieczory. A ty lubisz zasypiać "po cygańsku?"  Wojtek nerwowo zamrugał oczami - nie wiem, podobno nie umiem - tak twierdzi Wera. Bogdan poklepał go  po ramieniu - to bardzo proste, udzielę ci instrukcji i może udowodnisz swej pani, że umiesz i lubisz, wbrew temu co ona twierdzi. Tu nastąpiła teoretyczna część wykładu i ten, co się tak dziwił, że Wera i Ela wymieniają się  dość intymnymi szczegółami dotyczącymi partnerów - zrobił to samo. Taaak- pomyślał Wojtek, w  życiu bym nie podejrzewał, że aż tak się z kimś zaprzyjaźnię, że będę  wysłuchiwał takich wynurzeń i omawiał seks-pozycje. Świat chyba stanął na głowie. Bo trzeba dodać, że Wojtek był aż do przesady porządnym i praworządnym i trzeźwo myślącym facetem. I zapewne nigdy nie bawił się z nieletnią sąsiadką w doktora i nie wkładał żadnej dziewczynce ani panience ręki do majtek. I opowieść o cygańskiej technice zasypiania  mocno go zaniepokoiła - skąd ta tak mocno opanowana Weronika znała  taką metodę? Co prawda  jeszcze całkiem dobrze pamiętał, że nie był jej pierwszym mężczyzną, ale nigdy o nic jej nie wypytywał. Uznał, że skoro go wybrała, to znaczy, że wszystko co było przed nim nie ma już żadnego znaczenia. Teraz się zaniepokoił nieco, choć rozum mu podpowiadał, że jego obawy są wielce urojone. Dotarło do niego to, co poprzedniego wieczoru powiedziała do leżącego  nago Bogdana - że w pracy widywała mnóstwo tak rozebranych mężczyzn i pacjent na  stole zawsze był tylko pacjentem a nie obiektem erotycznych urojeń. A przecież miewała na tym stole nie tylko takich starych "rupieci" jak Boguś ale i zapewne młodych facetów. Przecież pracowała też ze sportowcami! Tylko jak się o to zapytać i nie podpaść Weronice? Na pewno nie  przy Eli i Bogdanie, bo Wera może coś takiego palnąć, że będzie  miał ochotę zapaść się pod podłogę.

Po naprawdę lekkim lunchu, czyli pizzy na spodzie z naleśnikowego ciasta dziewczyny zarządziły pływanie. Już wcześniej Ela dopilnowała by Bogdan maksymalnie ustawił podgrzewanie wody, która miała teraz 28 stopni. Ku niemej rozpaczy Wojtka, zgodnie z zaleceniem, do basenu weszli nago. Weronika, która wiedziała, że Wojtek ma dość negatywny stosunek do nagiego ciała pływała cały czas blisko niego. Po pewnym czasie pokazała obu panom jakie ćwiczenia każdy z nich powinien robić w wodzie - Wojtek na mięsień  gruszkowaty a Bogdan na ten ongiś wybity staw barkowy. One z kolei ćwiczyły.......nurkowanie, czyli powiększały sobie pojemność płuc. Gdy w pewnej chwili Ela wypłynęła wprost pod Wojtka ten aż  się wody opił z wrażenia. I Ela  bez krzty litości zapytała- czy ty aby na pewno urodziłeś i wychowałeś się w Warszawie? Czy sądzisz, że kostium pływacki coś skrywa gdy jesteśmy ciekawi tej drugiej osoby? Jesteś dla mnie w tym samym stopniu bezpłciowy nago jak i w slipach. A może myślałeś , że  rekin się tu nagle znalazł? A Weronika pomyślała- brawo Elunia,  moja szkoła!

Po godzinie  różnych  ćwiczeń wyszli z wody- zmęczeni, ale zadowoleni. Dziewczyny zwłaszcza, bo pod koniec  bez trudu pokonywały pod wodą całą długość basenu, a przedtem z trudem jego szerokość.  I z przyjemnością Wera zauważyła, że jej mąż już się oswoił z nagością własną i przyjaciół. 

Po obiedzie, który jakoś bardzo szybko zniknął ze stołu, dziewczyny  zrobiły  jabłka pod  kruszonką.W całym domu zapachniało cynamonem, kardamonem i goździkami. Dziwne - chociaż obiad był raczej sycący, jabłka też niezwykle szybko zniknęły ze stołu.  Wychodziło na to, że całą czwórkę bardziej opłaca się ubierać niż żywić. Ela z Werą postanowiły  więc zrobić wysoko białkową kolację, czyli kotlety z jajek z zielonym groszkiem w środku. Miały nadzieję, że  zrobione z 12 jajek zaspokoją głód męskiej części towarzystwa.Do tych  "dziwnych kotletów," jak to określił maruda Wojtek, zrobiły furę  surówki  selerowej. 

Nasyceni i w całkiem niezłych  humorach zaczęli dyskutować o tym, gdzie mogliby razem zamieszkać. Wkrótce okazało się, że właściwie  nie ma o czym dyskutować jeśli nie  ma się dokładnych wiadomości na temat opieki zdrowotnej. W pewnym momencie Wojtek stwierdził, że jedyne rozsądne miejsce to jest Słowacja- kraj  wprawdzie niewielki, ale całkiem tam ładnie, klimatycznie  zbliżony do ich rodzimego, wprawdzie nie ma morza, no ale jakby na to nie spojrzeć to marynarzy  wśród nich nie ma, poza tym patrząc realnie to raczej mała szansa na to,  by stali się nagle właścicielami  jachtu, za to zawsze jest szansa wyjazdu nad ciepłe morze. Wpierw jednak trzeba zebrać rzetelne informacje a potem dopiero łamać sobie głowę nad pytaniem dokąd się wyprowadzić. Mają na to właściwie jeszcze rok, bo na razie Boguś musi zakończyć pracę w tej firmie, w której obecnie  jeszcze pracuje, potem już będzie na emeryturze.  Ustalili, że zimę spędzą "Bogusiowie" w Szwecji, "Wojtki" w Polsce. Trzeba  przecież jeszcze przeprowadzić rozwód Elżbiety, co może się uda do Wielkanocy, na którą  Wera z Wojtkiem  pojadą, popłyną lub polecą do Szwecji. Przez ten czas postarają się zebrać możliwie  dużo wiarygodnych  danych na temat standardu życia ludzi w wieku emerytalnym w różnych krajach  europejskich. Ale z góry odrzucili Hiszpanię, Anglię, Francję, Szwajcarię. W grę wchodziły Włochy,  Austria, Słowacja, Szwecja, ale tylko Południowa Skania.

Weronika ogłosiła, że dziś zaczyna dręczenie od.....Wojtka. A będzie dziś  bolało jak nigdy dotąd.Gdy  Wojtek już leżał z gołym tyłkiem  na stole, stwierdziła, że potrzebuje nóż względnie nożyczki. Nożyczki kuchenne to widziała na relingu kuchennym i wysłała po nie Bogdana. Wojtek  odwrócił głowę i spytał się co ona będzie obcinać, a odpowiedź Wery przyprawiła Elę o niekontrolowany wybuch śmiechu. Ale po co ty mnie  chcesz ostrzyc. dopytywał się Wojtek. Ale czy ja powiedziałam, że chcę ciebie ostrzyc? Z tyłu przecież nie masz żadnego owłosienia, masz ładny gładziutki tyłeczek. Znów się  wygłupiasz,  zezłościł się Wojtek, na co Wera stwierdziła, że woli się wygłupiać niż płakać. W tej chwili przyszedł z nożyczkami Bogdan, a Weronika wyciągnęła z kieszeni opakowaną w plastik niebieską chińską  bańkę medyczną. Teraz rozsmarowała na Wojtkowym pośladku oliwkę do masażu, usunęła nieco powietrza z gumowej bańki i przytknęła ją do wojtkowego pośladka i zaczęła ją pomału przesuwać po nim w  różnych kierunkach. Po chwili powtórzyła tę samą czynność na drugim pośladku, póżniej na udach i łydkach. Każdy wymasowany  fragment zakrywała frotowym, grubym ręcznikiem. Na koniec "wygłaskała" obie wojtkowe kończyny i pośladki a na zakończenie dała lekkiego klapsa. I to koniec?- zdziwił się Wojtek. No na razie koniec, mam dziś dzień dobroci dla zwierząt mój koteczku. Idź obejrzeć swój tył w lustrze.

Boguś, twoja kolej. Dziś musisz  mi pokazać jak będziesz dbał o to ścięgno. Ogrzeję je trochę ciepłym  okładem a w tym czasie pomasuję ci bark, a nawet obydwa. Bardzo się ten masaż podobał Bogdanowi, na koniec Wera kazała mu włożyć t-shirt, by wymasowane barki nie chłodziły się. Naciskając  palce   Bogdana uświadamiała mu z jaką siłą ma naciskać na  ścięgno by je rozmasowywać. Masz sobie  sam zadawać ból,  nie rozciągniesz  go bez bólu. Za jakieś dwa tygodnie, jeżeli się do tego z sercem przyłożysz sam poczujesz różnicę, zrobi się  bardziej elastyczne i mniej bolesne. Przy codziennym zabiegu za pół roku powinno ci już nie  dokuczać, ale to ćwiczenie na otwieranie bioder to rób codziennie, gdy czytasz czy oglądasz TV to siedź "nieelegancko" z nogami na kanapie, stopy złączone ze sobą  podeszwami , pięty jak najbliżej pośladków, kolana jak najbardziej na  zewnątrz. 

A teraz kolej na Elę. Zdejmij  Elunia cyckonosz, potrzebuję dziś trochę rozmachu i zsuń nieco majtki, żebym ci ich nie naoliwiła. Po piętnastu minutach plecy Eli przybrały barwę buraczkową, Wera je jeszcze trochę pouciskała i owinęła Elę ręcznikiem. Idź się ubrać w coś ciepłego, stanika nie zakładaj. Kochana jesteś- Ela objęła przyjaciółkę i ucałowała  w oba policzki. Ale muszę cię zmartwić- nic mnie nie bolało. Bo nie miało boleć- śmiała się  Wera.

Wymasowani dość wcześnie, bo już o 23,00  znaleźli się w swych łóżkach. A Wojtek  tym razem zasnął z Werą "po cygańsku" i nie bardzo mógł pojąć, czemu mu kiedyś ten sposób zasypiania nie odpowiadał. I miał cichutki żal do Wery, że "odpuściła" zamiast namówić na powtórkę. Ale to była cała Wera- nie lubiła nikogo do czegokolwiek namawiać-wyznawała zasadą "nie? -to nie!"

                                                                     c.d.n.

Czy to.....-9

 Sałatkę do kolacji szykowali panowie, panie zrobiły zestaw pieczonych w piekarniku warzyw i podgrzały w mikrofalówce kurczaki. Ze spotkania z adwokatem nic jeszcze nie wynikło, wziął sprawę, wypytał Elę o wiele rzeczy, dużą wagę  przywiązywał do sprawy  sprzed lat, gdy to Jaś nie zgodził się na in vitro. Jedno co było wiadome- Ela wcale nie będzie musiała w tej sprawie przyjeżdżać do Polski. No i to jest dla  mnie najważniejsze - stwierdziła Ela. 

W dwie godziny po kolacji Wera zabrała się za masaż łopatki Eli. Odkryły, że na piętrze w tej olbrzymiej łazience jest stół do masażu ,  stabilny, drewniany, a co najważniejsze można - regulować jego wysokość. Masaż odbywał się w obecności obu panów i obaj się nie mogli nadziwić jak taka drobna, dość  niepozorna kobieta może się tak "znęcać" nad pacjentką.  Każdy jęk Eli był kwitowany wyrazami współczucia. Ela  została w końcu wymasowana  i otulona  prześcieradłem kąpielowym oraz kocem i ułożona  na jednej z leżanek.

Wera postała chwilę gimnastykując i rozluźniając swe palce, bo do masażu dodała sporo akupresury i powiedziała - no, jest jeszcze ktoś chętny na masaż? Bogdan zerknął na  Wojtka i powiedział - umieram z ciekawości jak twoja żona masuje, bo ostatnio  bardzo polubiłem masaże będąc w Ciechocinku, pozwolisz? Wojtek uśmiechnął się - oczywiście, nie ma sprawy, skoro lubisz być nieco sponiewierany.

Bogdan ułożył się na brzuchu, ale Wera powiedziała, że skoro nie zgłasza żadnych konkretnych dolegliwości to ona musi go całego wybadać. Błądząc mu po żebrach z przodu w pewnej chwili zapytała- a jak doszło do połamania  tych trzech żeber z prawej strony? Wiem, że to było bardzo dawno, ale było, prawda? No tak, bardzo dawno- wbiegałem po oblodzonych schodach , poślizgnąłem się i rozwaliłem sobą dość masywne drewniane  pudełko, które niosłem. Pudełko się niemal  rozpadło, ale ja trzy miesiące chodziłem w bandażu elastycznym. I raz na jakiś czas cię to boli, prawda? Prawda. No to teraz mi sam powiedz jakie jeszcze  miałeś kontuzje, mamy trzy dni, wybierzemy to co ci najbardziej lub najczęściej daje w kość. Lewa pachwina  i prawy bark. Tak po przekątnej?- zaśmiała się Werka.  Pachwina to pewnie ścięgno a bark to pewnie miałeś wybity. W co walnąłeś barkiem? W bandę gdy  grałem w hokeja. Pachwina też przy hokeju. Dziewczyno, skąd ty to wszystko wiesz? Z życia, z praktyki. Do tej pachwiny to musisz zdjąć spodenki- przypomnę ci, że już widziałam twoje klejnoty. Poza tym teraz jesteś dla mnie tylko i wyłącznie pacjentem i zapewniam cię, że nie jedne  męskie klejnoty widziałam. Na stole zabiegowym nie budzą we mnie żadnych pokus ani fantazji seksualnych. I uprzedzam - będzie naprawdę bolało. Sprawdzimy na ile  możesz otworzyć biodra- wpierw ta niebolesna strona-ja ci będę twoją piętę  dosuwać do pośladka i jednocześnie odwodzić w tym zgięciu nogę na zewnątrz. Rozluźnij mięśnie i nie broń się, powiedz, kiedy zaboli. Tu jest niemal dobrze, bo trzeba brać też pod uwagę, że młodzi to nie jesteśmy. A teraz ta druga strona - spokojnie, nie wyrwę ci nogi z tyłka. Teraz cię będzie bolało, ale wpierw coś  ci  zaprezentuję - przejedź chwytem pęsetowym, to ścięgno lewej pachwiny, a teraz prawej. Czujesz różnicę? Jest jakby grubsze i tym samym krótsze od prawego. Codziennie będziesz je bardzo delikatnie rozciągał, ale przed każdym rozciąganiem będziesz je masował olejkiem do masażu. Ono musi być rozgrzane  masażem. Dobrze wpierw wziąć ciepły prysznic, potem pomasować a na koniec  delikatnie rozciągać.I nie wykorzystuj do tego Eli, bo podejrzewam,  że kiepskie byłyby wyniki tego rozciągania, za to dobry seks. A teraz pokaż ten bark. Teraz cię zaboli trochę, polecę po nerwie. Biedny Bogdan wręcz piszczał z bólu przez chwilę. Potem Wera  energicznie masowała bark, na koniec poprosiła by uniósł rękę w górę i wykonał kilka ruchów- no i jak? dzieje się coś w środku? Nie, nic się nie dzieje. No to tak trzymaj. W górze? cały czas? - zdziwił się Bogdan. Wera zaczęła się śmiać- ciekawie by to wyglądało, facet chodzący cały czas z  ręką wyciągniętą do góry. Zapominam czasami, że tu nie  mieszkasz, to tylko takie powiedzenie.

Następny proszę - chodź, chodź Wojtuniu.Tylko chwilę zaboli a potem nie będzie  bolało przy chodzeniu. Od kilku dni źle chodzisz. Kładź się, ściągnij spodnie i spodenki, potrzebuję twoją gołą pupę pomęczyć. Połóż się na lewym boku, zegnij prawą nogę w kolanie- uprzedzam- będzie  bolało , ale muszę się jakoś dostać do mięśnia gruszkowatego. Auuu, rozległo się w łazience. No widzisz, to są skutki, jak się od razu nie mówi żonie, że coś boli. Bo nie chciałem ci głowy zawracać, tłumaczył się Wojtek. Potem jeszcze pomasowała udo, drugi pośladek i łaskawie pozwoliła mu się ubrać.

.No i jak, wszyscy zadowoleni? Zamiast pływania w basenie  będzie lepiej gdy weźmiemy dziś cieplutką kąpiel. Zmęczyłam się trochę. Już nie ta kondycja niestety. Trzy osoby na krzyż a ja już się zmęczyłam. Smutne to, naprawdę, ale normalne.

 Bogdan, ty to jesteś dziecko szczęścia - stwierdziła Wera- bo to jest coś spotkać w siedemdziesiątej wiośnie życia swą dawną miłość i jeszcze wyrwać ją z małżeństwa dla siebie. I jeszcze, żeby było zabawniej, chcesz się z nią ożenić. I tak sobie myślę, że chyba jednak byliście sobie przeznaczeni. Powiedz mi, jak to jest  -  ona  miała 18 lat, ty 23. Byliście dla siebie pierwsi, skonsumowałeś  a potem  mijają niemal lata  świetlne i spotykacie się ona sześćdziesiąt pięć lat, ty siedemdziesiąt i co?- masz przed oczami bardzo dojrzałą kobietę,  z którą  nie starzeliście się razem tak jak my z Wojtkiem. Przepraszam, że cię o to pytam, ale  dla mnie  jest to ciekawe, zawsze mnie interesowały relacje międzyludzkie a zwłaszcza różnopłciowe. Czy nadal widzisz w niej tę Elinkę, której zabrałeś dziewictwo i porzuciłeś? Czy  może interesuje cię ta dojrzała kobieta, a tamta  Ela to tylko blade wspomnienie?  

Bogdan długą chwilę milczał, w końcu powiedział -właściwie nie zastanawiałem się nad tym. Mieszkaliśmy po sąsiedzku, pamiętam ją gdy jeszcze oboje biegaliśmy po swoich ogrodach w samych majtkach i razem się bawiliśmy- czasami, nie zawsze, bo w pewnym etapie życia to nawet tylko 3 lata  to jest przepaść rozwojowa. Nie chodziliśmy do przedszkola, nie mieliśmy rodzeństwa. Gdy ona miała 5 lat bawiliśmy się w doktora -z takim samym zapałem zaglądałem jej do gardła jak i między nogi by się dowiedzieć jak ona sika. A potem nie pozwalałem jej się bawić z innymi chłopcami, mówiąc, że będę jej mężem gdy dorośniemy. To na niej ćwiczyłem pierwsze pocałunki z języczkiem, oglądałem jak rosną jej piersi. Nikomu nie  przyszło do głowy  by się zainteresować tym co robimy. W jakiś dziwny sposób była częścią mnie. Bawiliśmy się ze sobą swoimi ciałami i nikt tego nie zauważył. Gdy miała 17 lat a ja 22, na strychu, a właściwie na tzw. przygórku, gdzie był regularny pokoik z  łóżkiem, w moim rodzinnym domu skonsumowałem ten związek, z pełną asekuracją, nie byłem głupi. I robiliśmy to niemal codziennie. Ja ją naprawdę kochałem. Grałem w tym studenckim  zespole, bo miałem z tego forsę- wtedy rodzice nie dawali dzieciom pieniędzy raz w miesiącu, ale o wszystko trzeba było prosić. Chciałem mieć własne pieniądze i dlatego podpisałem ten kontrakt na statku. Tam było kasyno. Potem się wszystko poplątało-namówiono mnie na grę, kilka razy wygrałem no i zamiast na tym poprzestać dalej grałem a potem przegrałem. Wciąż miałem głupią nadzieję, że jednak się odegram.Nie miałem odwagi pokazać się Eli na oczy. A tęskniłem ogromnie.Potem mama napisała, że Ela wyszła za mąż. Szalałem, zawsze miałem zbyt wybujały temperament, ale żadnej nie pokochałem. Spotkałem Baśkę Lucjanową - na początku nawet rozmawiać ze mną nie chciała, byłem tą świnia, która porzuciła dziewczynę tuż przed ślubem. Ale w pewnym sensie odbyłem przed nią spowiedź i dowiedziałem się, że wcale  Ela nie jest szczęśliwa w małżeństwie. I wtedy wszystko wróciło w mej głowie - tęsknota za Elą. Pytasz jak ją odbierałem po tylu latach- widziałem jednocześnie dwie kobiety - Elinkę, której zabrałem dziewictwo, czego nawet  za bardzo nie odczuła, bo za często się bawiliśmy w doktora a moje ręce  ciągle lądowały w jej majtkach i kobietę w której wciąż odnajdywałem moją Elinkę, Elinkę ze snów, z okresu tęsknoty. Mam lustro, mam oczy i widzę jak wyglądam, ale ta Elinka  ze snów jakimś cudem mnie toleruje, łysego, nieco zbyt dużo ważącego. Wiesz, miłość jest osadzona w 3/4 na seksie, choć można i bez miłości mieć dobry seks, nie tylko mężczyźni, kobiety też. 90% związków zaczyna się od pociągu seksualnego, tak jesteśmy  zaprogramowani po prostu.Nie wiem ile czasu da nam życie, ale chcę dać jej wszystko czego tylko zapragnie. 

Wiem, że chroniłaś ją przede mną, tłumaczyłaś, że nie do niej przyjechałem. Nie mam o to do ciebie żalu, jesteś po prostu dobrą przyjaciółką. I wielką realistką. Jesteście jak siostry. Aż boję się , co będzie gdy się rozdzielicie. I przyrzekam- zacznę teraz o siebie bardziej dbać, by jak najdłużej być z Elą. Byłbym najszczęśliwszy gdybyśmy z Elą  mieszkali blisko was -Ela  marzy byśmy mieli razem z Wami dwa domy na jednym terenie- przeżywa okres rozdarcia wewnętrznego - coś jak rozdzielenie sióstr syjamskich. I dlatego,  między innymi chcę kupić dwa domki w tej samej miejscowości, byście mogli być razem z nami choć kilka miesięcy w roku a może uda mi się jeszcze coś innego wymyślić. Albo rozległy dom parterowy. Przede wszystkim musicie do nas przyjechać by poznać Szwecję. Chciałbym też byśmy w czwórkę ją  trochę zwiedzili. 

I jeszcze coś - mam  wielce mieszane uczucia względem Jasia- mam ochotę powiedzieć  mu, że byłem pierwszy, że znam Elę od dziecka, że zawsze była częścią mnie, że z  powodu mojej głupoty   został jej mężem,  a z drugiej strony czuję, że jest to bez sensu, bo facet ma dość ciasny umysł i jednocześnie dość dobre wyobrażenie o sobie, swoich możliwościach w wielu dziedzinach. W sumie mi go  żal ale  mam wrażenie, że świadomość, że ma  mieszkanie i samochód i może szpanować - w pewnym sensie mu wynagrodzi brak żony.

Dochodziła północ, więc doszli do wniosku, że jednak czas pospać. I wszyscy byli bardzo zadowoleni ze wspólnie spędzonego wieczoru. Mieli jeszcze  przed sobą trzy dni bycia w czwórkę.

                                                               c.d.n.







poniedziałek, 22 lutego 2021

Czy to....8

Następnego dnia rano zatelefonowała do nich Ela.Weronika zdała jej sprawozdanie z tego co mówił Jasiek i obie były zadowolone, że tej nocy Bogdan i Ela już nocowali pod Warszawą.  Popatrz, nawet nieźle się stało, że nie wzięłam wszystkich  rzeczy. Musi teraz  nieźle czaszkować gdzie  mieszkam, coś czuję, że obleci na osiedlu wszystkie moje znajome  babki i będzie się  o mnie  dopytywał. No cóż, trochę mnie  kobietki poprzeklinają, ale nie mogę im teraz nic powiedzieć, bo jak na razie to jeszcze jestem w  Polsce. Dziś mam z Bogdanem spotkanie z adwokatem. Boguś marzy by to wszystko mogło się odbyć zdalnie i w tym kierunku chce ustawić adwokata. 

Werka, obudził cię ktoś kiedyś całowaniem w palce stóp? Jeśli nie, to mi zazdrość.Nie sądziłam, że coś takiego może być tak podniecające. W ogóle to mnie nikt jeszcze tak nie całował jak on.

Wieczorem mi udowodnił, że nie mam takich miejsc, które nie nadawałyby się do całowania. No to powinnaś się, moja droga Eluniu, rewanżować tym samym- to jest ta super bliskość kochanków gdy nie ma rzeczy wstydliwych, zakazanych, byle nie zrobić krzywdy lub tego co drugiej stronie niemiłe. Rewanżuję się, co chwilę uczę się czegoś takiego czego nigdy nie robiłam. To jest cudne. I wiesz co, schudłam 4 kilogramy. Jemu też się poprawiła linia.Wczoraj zasnęliśmy po cygańsku, a gdy chciałam zmienić pozycję przytrzymał mnie i szepnął- zostań, tak mi dobrze. 

Spotkanie będzie około trzynastej i po nim do ciebie zadzwonię i pewnie się na popołudnie umówimy. My tu mieszkamy sami, moglibyście  do nas przyjechać na kilka dni. Jest  fajny duży ogród. Wyskoczyłybyśmy na zakupy, bo jednak muszę  parę rzeczy kupić, podjedziemy w czwórkę, z 6 km stąd jest nowe centrum handlowe. Zgódź się, proszę. No oczywiście, ale wpierw spotkajcie się z tym adwokatem, to najważniejsze. Pozdrów Bogusia od  nas.

W dwie minuty później znów zadzwonił telefon - Wera zerknęła   na wyświetlacz - to telefonował Jaś.  Cześć- z kim tak długo gadałaś? Z przychodnią lekarską, muszę się zapisać do konowała -Weronika kłamała jak z nut - one podnoszą słuchawkę, mówią proszę zaczekać  a w tym czasie obsługują osobę, która stoi przy okienku i ten co telefonuje czeka w nieskończoność. A co, chora jesteś? Nie , ale muszę wziąć receptę na leki, które stale biorę. Wera, a znasz telefon do Halinki? Do której Halinki, ja nie znam żadnej Halinki. No do tej koleżanki Elki, która nas namówiła żebyśmy zamienili poprzednie mieszkanie na to.  Jasiu, ja tej Halinki to na oczy nie widziałam, Ela mi tylko o niej opowiadała, że Halinie mąż nagle umarł. Z waszych sąsiadów to raz spotkałam u was Grażynę, ale strasznie dawno, gdy się  tylko przeprowadziła na Wasze osiedle. Bo widzisz - zaczął Jaś - Elka wcale nie wzięła swoich rzeczy, szafa pełna, wygląda to tak, jakby poszła gdzieś do jakiejś sąsiadki.  Jasiu - Ela miała sporo koleżanek z pracy, więc może któraś z nich blisko mieszka  a ty jej nie znałeś. Skoro nie wzięła żadnych rzeczy to pewnie któregoś dnia po nie przyjdzie. A co ją tak z tym rozwodem napadło?- dociekał Jaś. Jasiu, o tym , że ona chce się z tobą rozejść to  już chyba nie jeden raz słyszałeś no i pewnie  teraz postanowiła  zrobić to, o czym mówiła już nie jeden raz. Wyjechała, bo ostatnio ciągle się o wszystko kłóciliście, prawda? Gdy byliśmy z Wojtkiem u was ostatnio to też się kłóciliście. Wyjeżdżając  pewnie wzięła jakieś ciuchy z domu, więc ma jakieś ubranie, goła z domu na pewno nie wyszła. Teraz  jest po sezonie to pewnie sobie coś wynajęła za pół ceny. No a skoro napisała ci, że chce rozwodu to zapewne dostaniesz zawiadomienie z sądu. Pewnie woli gdzieś w spokoju poczekać do rozprawy niż się z tobą w domu kłócić. Mówił mi Wojtek, że zostawiła ci samochód i mieszkanie, więc w najgorszym razie zostaniesz bez  żony, ale będziesz miał mieszkanie i samochód. Myślę, że nie jeden facet tak by chciał. A pewnie- zauważył Jaś- niech ją diabli wezmą. Nie życz Jasiu nikomu  źle, bo los jest mściwy. Zadzwoń do mnie gdy Ela wróci lub napisze do ciebie albo przyjdzie coś z sądu. Trzymaj się! Odłożyła słuchawkę i ciężko westchnęła.

W drzwiach pokoju stał Wojtek i bezgłośnie bił jej brawo. Nieźle ci poszło żono. No właśnie, nabieram wprawy w rzeczach dziwnych a bliżej nie określonych. Moja przyjaciółka przeżywa to czego nie przeżyła w młodości, bo nie trafiła na właściwego dla siebie  faceta. Nadrabia zaległości w miłości, w seksie innym niż po misjonarsku, schudła 4  kilogramy i zapoznaje się z anatomią mężczyzny bo gość sypia bez piżamy. Chyba  będę musiała  wziąć u niej kilka lekcji. U niej czy u niego? Wojtek usiłował sprecyzować kto ma tych lekcji udzielać. Weronika wzruszyła ramionami - wszystko jedno, grunt to nauczyć się czegoś nowego, albo przypomnieć sobie jak to bywało na początku. Bo wiesz, gdy czegoś nie trenujesz to tracisz wprawę. To jak z grą na fortepianie- gdy ciągle ćwiczysz zagrasz wszystko bez  szukania wzrokiem właściwego klawisza. Wera, a co wy tak z Elką ciągle o tym spaniu po cygańsku?  Bo niektórym facetom  taki styl spania pasuje. Kiedyś próbowałam tak z tobą spać, ale ci nie pasowało, więc nie stosuję. Nie pamiętam- cicho powiedział Wojtek. Mało ważne, nie musisz - pocieszyła go Wera. Może kiedyś ci to zaprezentuję, ale to zabawa dla napalonych facetów.

Około 16,30 zatelefonowała Ela - w duecie z Bogusiem powiedzieli, żeby Wera i Wojtek przyjechali do nich i żeby pomieszkali tu z nimi aż do końca, czyli do soboty rano, bo w sobotę jadą do Gdyni. Jak przyjadą teraz, to droga zajmie im nie więcej niż 30 minut, bo chyba będą jeszcze duże korki. Oni będą czekać pod  wejściem  do Auchan w Piasecznie, tym bliżej Warszawy i razem pojadą dalej, bo po  ciemku można nieco zabłądzić. Na zakupy odzieżowe pojadą  następnego dnia przed południem, a dziś sobie zrobią  grilla, zakupy żywnościowe są już zrobione. 

Trasa, która im dotychczas zabierała 15 minut tym razem pochłonęła niemal 40 minut. Przed wejściem do Auchan stała, a właściwie dreptała  dookoła kwietnika  Ela, a Boguś jeździł dookoła parkingu, bo nigdzie w pobliżu nie było miejsca do zaparkowania. Odetchnął z ulgą gdy zobaczył, że obok Eli  stoi Wera. Bogdan zgarnął obie i podjechał do wyjazdu ze służbowego , na którym stał na uruchomionym silniku Wojtek i żeby już wreszcie opuścić to zatłoczone miejsce wyruszyli do  willi, w której mieli pomieszkać, pierwszy jechał Bogdan z dziewczynami, Wojtek za nim.  W 10 minut później wjeżdżali na dużą, otoczoną wysokim żywopłotem posesję. Dwie sąsiednie działki były jeszcze nie zabudowane, ale już starannie ogrodzone i obsadzone "materiałem na żywopłot", jak to ładnie ujęła Ela.. Samochody zostały wstawione do garażu, Bogdan tylko uprzedził, by wszystko wziąć z samochodów co komu potrzebne, bo włączy alarm. Po wejściu do budynku tez trzeba było w pierwszym etapie wyłączyć system alarmowy. Bogdan się śmiał, że jeśli będzie im brakowało chętnych do jakiejś zabawy to wystarczy spowodować włączenie się alarmu a w ciągu 10 minut przyjedzie patrol z firmy ochroniarskiej. I żeby był jeszcze zabawniej, to musiał podać kuzynowi  dane personalne Wery i Wojtka, oraz  numer rejestracyjny ich samochodu bo kuzyn zgłosił w monitoringu, że oni tu będą do soboty włącznie. Porażająco - przerażające stwierdzili  obaj panowie. A czy może ogrodzenie jest pod prądem?- z wielką obawą w  głosie zapytała Weronika- nie mam pojęcia, ale może lepiej tego nie sprawdzajmy stwierdził Bogdan. Przebywanie na terenie było nieco dziwne, dopóki Bogdan nie włączył oświetlenia. Gdy zaświeciły się niewysokie  lampy z matowymi  kloszami zrobiło się bardzo miło, a żywopłot już nie wyglądał niczym mur więzienny. Tu musi być całkiem fajnie latem- stwierdziła Wera. Teraz to już za zimno na wieczorne  siedzenie w ogrodzie. A mnie się tu najbardziej podoba garaż - stwierdził Wojtek. Fajną ma tę ścianę z różnymi narzędziami. Łatwo wszystko  znaleźć i dobry dostęp do wszystkiego. A mnie- stwierdził Bogdan mierzi fakt, że trzeba zakładać alarmy i mieć dom pod monitoringiem- to jest jak dla mnie chore.  Chodźcie dalej, na dole  są dwa pokoje tzw. gościnne z własnymi łazienkami, kuchnia z przyległościami typu spiżarnia z dwiema lodówkami  i furą szafek na artykuły spożywcze. W kuchni  może spokojnie siedzieć z 10 osób przy stole,  są dwa salony- jeden to typowa jadalnia, drugi z cała masą podręcznych stolików, kilkoma fotelami, kanapami - taki salon do rozrywek. Ale to wszystko nic - powiedziała Ela - zaraz wam pokażemy największą atrakcją, ale musimy zdjąć buty i założymy jednorazowe kapcie, które potem się wyrzuci. Chodźcie! Weszli do niezbyt szerokiego korytarza - wskazując na pierwsze drzwi Ela powiedziała- to są drzwi do garażu, a my idziemy dalej i mamy do pokonania 5 schodków i mały przedpokoik i ......otwieramy drzwi i......mamy własny basen. Kąpiemy się tu w stroju takim jak nas   Bóg  stworzył - żadnych kostiumów. Preparat do dezynfekcji wody toleruje tylko gołą skórę.  Za drzwiami na lewo znajduje się pralnia- do pralki wchodzą 4 zmiany pościeli. W sumie są trzy pralki, w tym jedna taka "normalna". Aaa, zapomniałam- jest tu jeszcze szafo-szatnia ze szlafrokami i ręcznikami. Basen mały, bezpiecznej głębokości 150 cm  6 na 12 metrów. No i jak? Kupujecie? 

A co? ktoś to sprzedaje? - dopytywała się Wera. Bo tak patrzę na to wszystko i myślę, że to posiadłość jakby nieco z innej niż Polska  bajki. Pomijam  już fakt, że sama działka tu kosztuje fortunę, a wybudowanie domu z basenem i utrzymanie go to też nielichy koszt. Masz Bogdan bogatego kuzyna. No tak, biedny nie jest- stwierdził Bogdan- a ten obiekt to dostał jako  pokrycie  długu. A teraz ma zagwozdkę co z tym fantem zrobić- jak na razie nikt tego jeszcze nie zdecydował się kupić. I jakoś mnie to nie dziwi. Gdyby coś takiego było w jakiejś miejscowości letniskowej, uzdrowiskowej, no to jeszcze. Ale na górze pokoje są bardzo duże i jest tylko jedna duża łazienka, a może raczej pokój łazienkowy z wydzieloną toaletą. Żona kuzyna była tu dwa razy - pierwszy i ostatni zarazem. Omal się nie rozeszli przez ten dom. Teraz ona się z niego nabija, że musi poczekać na jakiegoś szejka arabskiego, który tu pewnie zrobi harem. Ale to byłby strasznie mały harem, śmiały się dziewczyny. Na górze właściciel haremu a na dole wszystkiego dwie nałożnice to co to za harem? To przecież tak, jakby  facet miał żonę i kochankę. To sytuacja, którą ma wielu  facetów. I to jest niesprawiedliwe - stwierdziła Wera - kobiety też powinny mieć prawo do posiadania czegoś w rodzaju męskiego haremu. Widzę co prawda pewną trudność w korzystaniu z tego haremu. Z usług pań  korzysta się niezależnie od ich chęci, nastroju itp, nie ma z tym problemów technicznych, ale męskie usługi w tym zakresie nie zawsze są technicznie możliwe.

Wiecie co, chodźmy teraz coś przygotować do jedzenia, grilować  to będziemy jutro, dziś wstawimy do piekarnika to co już jest firmowo podpieczone, dorobimy  sałatek. A wieczorem przed snem sobie popływamy. Wera, a pomasowałabyś mnie, bo coś mi lewa łopatka znów marudzi, a jak ruszam ręką to coś mi w łopatce przeskakuje- narzekała Ela. A masz jakiś olejek, bo ja nic nie mam ze sobą, nie powiedziałaś mi tego wcześniej. Ale może znajdziemy tu w kuchni zwykłą oliwę z oliwek, to też się nadaje. Zrobimy kolację i po kolacji cię pomasuję, dobrze? Kochanie moje, to może ja cię pomasuję? dopytywał się Bogdan. Ela uśmiechnęła się słodko - mnie jest potrzebny fachowy masaż, a Wera jest po kursie i wie co kiedy trzeba pomasować, nacisnąć, naciągnąć, pociągnąć. Jest niemal tak samo dobra w te klocki jak pan Józef. Tyle tylko, że ziółek nie serwuje.

                                                                         c.d.n.



PS. Prośba do "Unknown" - bardzo proszę dodać imię


niedziela, 21 lutego 2021

Czy to.....-7

 Ranek zaczął się dość późno - no ale gdy się gada  długo w noc, poranne wstawanie  nie wychodzi. Przed śniadaniem Bogdan z Wojtkiem postanowili przespacerować się po osiedlu, bo jak stwierdził  Bogdan, w Polsce on stanowczo zbyt dużo je. No i się Werze "podłożył"-  a zmusza cię ktoś byś jadł za dużo?- spytała z wyraźną troską w głosie. No nie - chyba mi za bardzo tu wszystko smakuje - i wszyscy wybuchnęli śmiechem. Panowie obeszli szybkim marszem całe osiedle a Werka i Ela spisywały w tym czasie co Ela musi zabrać ze sobą z domu. Ela była wyraźnie zdenerwowana a poza tym obie wiedziały, że odległość pomiędzy Warszawą a Sztokholmem jest jednak sporo większa niż pomiędzy dwoma krańcami Warszawy. 

Ela nieco popłakiwała, ale jednocześnie nie wyobrażała sobie już powrotu do Jaśka. Była zaskoczona witalnością Bogdana i jednocześnie zachwycona jego troskliwością i tym wszystkim, czego nigdy nie doświadczyła z Jaśkiem. Opowiedziała też Weronice dlaczego nie doszło do ich  ślubu i że Bogdan  nadal czuje się winny nie tylko wobec  niej, uważa też,  że z jego powodu rodzice  zbyt wcześnie umarli. Opowiedziała też dokładnie o ich parodniowym pobycie  w Ciechocinku i umówiły się, że następnym razem pojadą do Ciechocinka w dwie pary, nie na tydzień ale  na cztery tygodnie. Popatrz Wera - miałaś chyba jakieś  jasnowidzenie, gdy mi doradziłaś bym sprzedała te  akcje i założyła sobie konto nie mówiąc o nim nic Jaśkowi. Te akcje w niedługi czas potem bardzo straciły na wartości a ja na szczęście zdążyłam je wcześniej sprzedać i złotówki zamienić na euro. 

Eluniu, będzie mi ciebie bardzo brakowało- stwierdziła Wera i pamiętaj - miej oczy szeroko otwarte, każdy nałóg z młodości może wrócić na starość. Mnie wróciła na starość podejrzliwość i brak  zaufania, ale to mało szkodliwe wariactwo, myślę, że znacznie niebezpieczniejsza jest zbytnia ufność. Wytłumacz Bogusiowi po drodze skąd to się we mnie wzięło. A on jest na tyle bystry facet, że bez trudu to pojmie. Ale się biedak przeraził gdy mu rękę wsadziłam pod koszulę! Aż mi się śmiać zachciało. Elżbieta spoważniała - nie śmiej się, ty masz niesamowity dotyk, gdy mnie masujesz to normalnie prąd mnie zawsze przechodzi. Może i on tak to odebrał, muszę się go wypytać. Miał rację ten  rehabilitant, u którego kiedyś byłaś. 

I wiesz, twój Wojtek ma rację, zrobimy tak jak on to zaplanował. I tak na wszelki wypadek pojedziemy tak, by być tam około  pierwszej - jak dobrze pójdzie to on będzie na spacerze- to jego stała godzina. Ja się najlepiej wcale nie będę do Jaśka odzywać, bo po co? Ostatnio wciąż się kłóciliśmy, niemal o wszystko. Więc czas z tego wyjść.  I lepiej będzie gdy Bogdan zostanie w samochodzie. Też tak myślę- stwierdziła Weronika- bo gdy Jaś wpadnie w rezonans to będziemy się musieli wszyscy szybko stamtąd ewakuować, aż szkoda, że to mieszkanie nie jest na parterze. Więc tak na wszelki wypadek zacznij od zabrania dokumentów, w drugiej kolejności zajmij się biżuterią  a ciuchy? Jedziecie wszak samochodem, możesz się jeszcze obkupić po drodze w Polsce. O rany, to jest genialny pomysł - stwierdziła Wera. Tym bardziej, że Bogdan chyba jeszcze nie zabookował nas na prom, zrobi to dopiero gdy zabiorę swe rzeczy. Zapewne pobędziemy kilka dni w Gdyni. 

Mam genialny pomysł- stwierdziła Elżbieta- jedźcie z nami do Gdyni. Możemy się zwalić Basi Lucjanowej na głowę! Okazja  niebywała. Ela - ale omów to wpierw sam na sam z Bogdanem, dobrze? Bo może on wcale nie marzy ani o naszym ani o Basi towarzystwie a głupio by mu było zaprotestować gdy rzucisz taką propozycję przy nas. Uświadom sobie, że Bogdan  to nie Jasiek, to myślący facet. Poza tym osobiście wolałabym nocować w hotelu niż u Baśki- tam jest dwoje dzieci i bez nas Baśka ma furę roboty. Dobrze, masz rację, tak zrobię. Ale namówisz Wojtka, jeśli Bogdan się zgodzi  byśmy jechali w dwa samochody? No jasne, że namówię.

Ela, a wytłumaczyłaś Bogdanowi jak się śpi po cygańsku? No pewnie, był zachwycony, więc mu obiecałam, że gdy zrzucę kilka kilogramów to zawsze będziemy tak sypiać. Przynajmniej część nocy. A najwięcej go ubawiło to, że my tak naprawdę nie znamy żadnej Cyganki lub Cygana. Ale pomysł uważa za świetny. A wiesz, że on zaprosił pana Józefa by przyleciał lub przypłynął do nas do Sztokholmu?  Wiesz, on ma tak jak wy dwie sypialnie, ale mieszkanie  ma 70 metrów a nie nieco ponad 50 jak to. 

O Boże, jęknęła Wera - 70 metrów do sprzątania - nie wyrobiłabym już. Już tu muszę mieć kobietę do sprzątania, przychodzi raz w tygodniu. Od samego patrzenia jak ona sprząta jestem zmordowana i wszystko mnie boli. A dokładna w tym wszystkim aż do bólu. Przedtem sprzątała za stawkę godzinową, potem jej wytłumaczyłam, żeby mi powiedziała ile jej zdaniem jest warte to sprzątanie i płacę 80 zł za każdym razem. I zawsze robię jej przerwę i pijemy razem kawę , jemy coś do kawy i gadamy. Jak znam życie to tam też na pewno znajdziesz kogoś do sprzątania i zapewne będzie to ktoś z językiem polskim. Mąż jednej z moich sąsiadek już kilka miesięcy jest w Szwecji, pracuje w firmie, która  wieczorami i nocą sprząta biura. I bardzo sobie tę pracę chwali. A jak zjeżdża do Polski to stwierdza, że tu nikt nie potrafi porządnie sprzątać, czym denerwuje swą żonę.

Gdy zajechali na osiedle gdzie mieszkała Elżbieta było chyba piętnaście minut po pierwszej. Bogdan zaparkował pod innym blokiem, wśród innych, czarnych samochodów, by nie rzucać się w oczy. Łyso -blond głowę osłonił czarną czapką z daszkiem czym rozbawił dziewczyny, ale postarały się zachować powagę. Podeszli do bloku, w którym było mieszkanie Eli, wjechali  windą na trzecie piętro i Ela otworzyła drzwi wejściowe swoim kluczem. Jasia nie było w domu. Szybko  zaczęły od zabrania dokumentów, które Weronika włożyła do swej przepastnej torby, w której, jak złośliwie mawiał Wojtek mogłaby i prosię pieczone wynieść z weselnego przyjęcia. Wojtek zamknął przezornie drzwi wejściowe na zasuwkę, by nic nie naprowadziło Jasia zbyt wcześnie na to, że ktoś jest w domu. Weronika i Ela spiesznie wrzucały do dwóch walizek tylko najpotrzebniejsze  ciuchy, Ela zgarnęła w całości swoje pudełko z biżuterią, zabrała kilka pamiątkowych dla niej bibelotów. Do kubka, w którym tkwiła Jasiowa szczotka  do zębów  wsadziła kartkę z informacja o tym, że go opuszcza i zakłada sprawę rozwodową. I tak jak planowała wrzuciła tam ślubną obrączkę. Cała operacja zajęła im równe 20 minut. W ostatniej chwili Ela dorzuciła do walizki album ze zdjęciami rodzinnymi. Na wszelki wypadek schodzili schodami, bo Ela wiedziała, że jej mąż zawsze korzysta z windy gdy udaje się w górę a schodami gdy schodzi. Wychodząc z budynku rozejrzeli się i niemal biegiem dopadli do samochodu, w którym Bogdan nerwowo bębnił palcami w kierownicę. Na wszelki wypadek Wojtek i Ela na tylnym siedzeniu skulili się, Weronika obok Bogdana zsunęła się na fotelu najniżej jak mogła. Gdy wyjechali z uliczki pod blokami wszyscy głęboko odetchnęli. Nic nie mówiąc dotarli  do  domu Wojtków. Nim wysiedli z samochodu na wszelki wypadek się rozejrzeli czy aby nie widać tu gdzieś samochodu Jasia. W  mieszkaniu Ela wpierw sprawdziła, czy ma wszystkie dokumenty, paszport przełożyła do swojej torebki. 

Bogdan natychmiast rozpoczął urzędowanie przy telefonie. Zaczął od....kupna samochodu od kuzyna. Umówili się, że kupi ten okazowy egzemplarz, którym aktualnie jeździ a wszystkie  formalności załatwi kuzyn. Na wszelki wypadek miejsce na promie  będzie rezerwował na następny tydzień,  a tego dnia wieczorem zjedzie do kuzyna z Elą i resztę omówią na miejscu. Wojtek podłączył do sieci nowy aparat telefoniczny, którego nie lubił, ale który pokazywał numer osoby telefonującej, o ile była ona wpisana w telefoniczną książkę numerów. Klnąc niczym szewc wprowadzał numery telefonów kuzyna Bogdana  i sztokholmski domowy numer Bogdana oraz jego komórki, numer do pracy, oraz numer Jasia i kilka innych, które podsunęła mu w międzyczasie Weronika. W końcu wcisnął aparat Weronice w rękę mówiąc - za nerwowy jestem, ty to zrób. 

Ustalili, że gdy zatelefonuje Jaś to oczywiście będą wielce zdziwieni, nie mniej na wszelki wypadek Bogdan i Ela już do końca pobytu będą mieszkać w podwarszawskim domu kuzyna. Oczywiście  zapisali sobie adres i obiecali że do nich przyjadą następnego dnia. Tak będzie bezpieczniej, bo przecież Jasiowi może wpaść do głowy by do nich przyjechać a trudno na 53 metrach kwadratowych ukryć dwie dodatkowe osoby. W godzinę później Bogdan i Ela pojechali pod Warszawę. Wstępnie byli umówieni na następny dzień koło południa, bo Ela chciała kupić sobie kilka ciuszków.

Weronika odetchnęła gdy za nimi zamknęły się drzwi. Nie lubiła Jasia, to prawda, był strasznym głąbem, ale ona nie wyszłaby za mąż za faceta tylko na zasadzie na "bezrybiu i rak ryba". Nim Ela wzięła z nim ślub kilka razy wskazywała Eli "niedobory" Jasia. Ale Elżbieta tłumaczyła jej, że z czasem Jaś się "wyrobi", zapewne będzie się starał podciągnąć do koleżanek i kolegów Eli. Zgodnie z przewidywaniem Weroniki Jaś nie mądrzał i Weronika starała się widywać tylko z Elą. Mężowi Weroniki   poziom intelektualny Jasia mało przeszkadzał, głównie grali  razem w siatkówkę a Jaś bez protestu słuchał "wykładów" Wojtka na tematy polityczne lub ekonomiczne. 

Poważniejszy rozdźwięk w związku Eli nastąpił, gdy okazało się po licznych badaniach, że plemniki Jasia nie mają szans by zapłodnić jakiekolwiek jajeczka. W  grę wchodziło tylko zapłodnienie in vitro, które było dostępne w Polsce już od 1987 roku. Ale Jaś, gdy dowiedział się , że trudno będzie znaleźć wśród jego plemników zdolne do zapłodnienia - obraził się i stwierdził, że to jedno wielkie kłamstwo,bo przed Elą miał kilka kobiet i na pewno były z tego jakieś ciąże, tylko dziewczyny po prostu je usuwały. A jeśli Ela zajdzie w ciążę to będzie dowód na to, że albo zdradziła go fizycznie z innym albo w klinice podadzą jakieś obce plemniki, a on "obcych bachorów nie będzie wychowywał".  I chociaż Ela miała pieniądze na taki zabieg zrezygnowała z niego. Potem okazało się że ona też nie najzdrowsza i przeszła operację wykluczającą ciążę. Wera namawiała ją, by wtedy wzięła rozwód, ale ona stwierdziła, że chyba wszyscy mężczyźni są dziwni i że już nie ma siły szukać faceta,  który chciałby być z kobietą, która nie może mieć dzieci. Weronika usiłowała ją skierować na  terapię,  ale Ela nie chciała poddać się żadnej terapii. No ale przecież nie mogła Eli na siłę zaprowadzić na  terapię. Macierzyństwo Weroniki na kilka miesięcy nieco poluzowało ich kontakty, ale nie zerwały przyjaźni.  Ela nawet poznawała jakichś panów,  Weronika  zapewniała jej alibi przed Jasiem, ale jakoś nie było chętnych na ślub z Elą. Do łóżka, bez zobowiązań- owszem sama frajda ale nie do stałego związku. Poza tym panów odpowiednich wiekiem a do tego wolnych to nie było.

Późnym wieczorem, niemal o północy zadzwonił Jaś. Odebrał Wojtek, bo Weronika właśnie była w łazience i niemal goła wyszła do przedpokoju, by posłuchać rozmowy, którą Wojtek  przytomnie przełączył na tryb głośny. Jaś wpierw zapytał, czy Ela jest u nich- gdy Wojtek zaprzeczył to usłyszeli- to gdzie w takim razie ta kurwa jest? Wojtek beznamiętnym głosem powiedział- nie wiem, ale o co ci chodzi, nie rozumiem. No pytam się, gdzie jest Elka. A skąd ja mam wiedzieć? - Wojtek "rżnął głupa". U nas jej nie ma, przecież ci zostawiła kartkę, że wyjechała na wczasy w Bory Tucholskie. To przedtem, a teraz znalazłem drugą kartkę, że odchodzi i że chce rozwodu. Talent aktorski Wojtka sięgnął niemal zenitu - co ty powiesz? Chce rozwodu? No to przynajmniej wiesz, że nic się jej nie stało, bo skoro chce rozwodu to przecież znaczy że żyje i że spotkacie się w sądzie. A co ci napisała? Że chce rozwodu, że zostawia mi mieszkanie i samochód i o żadne alimenty nie wystąpi. Pisze kretynka tak, jakbyśmy mieli jakieś dzieci. Jasiek, alimenty sąd przyznaje nie tylko na dzieci, ale też na współmałżonka, gdy ten  ma problemy materialne bo nie może pracować czy coś w tym rodzaju i nie ma  środków na swe utrzymanie. Pociesz się, że pierwsza rozprawa jest zawsze ugodowa, ma za zadanie pogodzenie stron. Jesteś tego pewien?- tak, zawsze tak jest. Jaś chwilę milczał- a Wojtek dalej prowadził "wykład"- tylko nie wyrzuć tej kartki, pokażesz ją w  sądzie. Ale Jaś już o czym innym myślał - ona pewnie jest u którejś z koleżanek, bo wcale swoich rzeczy nie zabrała. No i dlatego pomyślałem, że jest u  was. U nas jej nie ma, możesz przyjechać i sam sprawdzić. To mówisz, żeby zostawić tę jej kartkę? tak, zostaw. No to fajnie- stwierdził Jasio. A a ja cię nie obudziłem przypadkiem? nie- ale zaraz idę spać, uspokoił Jasia Wojtek.  

Weronika podeszła do Wojtka - nie wiedziałam, że tak pięknie potrafisz kłamać. Muszę zacząć uważać i bystro kojarzyć fakty. Żal mi ich oboje- stwierdziła po chwili. Popatrz- wszystko przez to, że raz Bogdan zabawił się w kasynie i wszystko przegrał. A jego rodzice wstydzili się to ujawnić. Wojtek popatrzył na nią - błąd w rozumowaniu - to wszystko przez to, że żyliśmy w nienormalnym kraju, że byle jaka praca za granicą była niesamowitą atrakcją. Gdyby nie to, to Bogdan nie pojechałby za granicę tylko siedział na tyłku w Polsce i studiował jak  należy. Raz w tygodniu grałby na swym  saksofonie i z trudem oganiał się od panienek.

                                                                                c.d.n