środa, 7 czerwca 2023

Lek na wszystko -130

 Niedziela powitała  wszystkich  całkiem dobrą pogodą. Nie padało, nie mżyło, nie szalał zimny wiatr jak  to ostatnio często  się  zdarzało  i w niedzielny poranek, po dość  długich rodzinnych mizianiach, przytulaniach, akcjach  typu  całowania mamy równocześnie  z tatą, całowania taty razem z mamą, Teresa wygoniła obu swych mężczyzn z łóżka i zaczęła  się zastanawiać dokąd mają  się  wybrać by nieco się przewietrzyć. Wycieczka do lasu na pewno nie  była dobrym pomysłem, krążenie po ulicach   miasta też nie i Teresie przyszła na myśl "wyprawa na lotnisko"  i zaraz  zwerbalizowała  swój pomysł. 

Naprawdę? naprawdę chcesz byśmy  się wybrali na lotnisko?-zdziwił się Kazik. Już ci  się przestało źle kojarzyć?  Ale skoro chcesz byśmy tam pojechali, to weźmy ze  sobą obu dziadków, Jacek będzie  w siódmym niebie! On co prawda wolałby wizytę na innym lotnisku, ale i tak będzie niemal latał a nie chodził.  No to w takim  razie ty, jako pomysłodawczyni,  zatelefonuj do niego. I nie  zdziw się litanii dziękczynnej, bo on już dawno mówił naszemu tacie, że trzeba  dziecku lotnisko pokazać i samoloty z bliska. Tylko musimy  się wszyscy ciepło ubrać, bo 5 stopni ciepła to raczej  nie upał. A jeśli  się będzie dziecku  ta wycieczka podobać, to gdy już będzie  ciepło mamy jak w banku wycieczkę na  stare  śmiecie Jacka. 

Noooo, urośniesz w oczach Jacka niemożebnie. On już i tak po  cichutku majaczy, że jesteśmy jego dziećmi a tak prawdę mówiąc w pewien sposób jestem z nim znacznie  więcej związany niż  byłem z własnym ojcem. Zresztą co tu ukrywać - i on i Kurt ogromnie mi  pomogli po tym wypadku rodziców. 

Powiem ci teraz  coś okropnego - zginęli oboje, a ja rozpaczałem głównie za mamą. Powiedz  mi  skąd ci wpadł do głowy pomysł z tym lotniskiem? Teresa  wzruszyła ramionami  - dzieciak powinien wiedzieć,  czym  się zajmujesz, więc niech zobaczy z bliska samolot, ty mu opowiesz jaki jest twój wkład w powstawanie  samolotu i nawet  chociaż jest jeszcze  malutki niech z grubsza wie dlaczego taki twór lata. To  nie  ważne, że teraz to będzie dla niego  brzmiało jak bajka, te wiadomości będą  w jego świadomości tkwiły niczym w sejfie i kiedyś gdy więcej rzeczy pojmie, one będą jak znalazł. Czytałam bardzo ciekawą pracę na ten temat, jak  ważne jest to co "wlewamy" świadomie i często nieświadomie  w mózg  dziecka. Okazuje  się, że cała masa ludzi pamięta  całkiem dobrze to co widziało i przeżyło jeszcze   przed ukończeniem dwóch lat, gdy mieli półtora  roku.  A traumy z dzieciństwa  często owocują różnymi chorobami psychicznymi gdy jest się już dorosłym. 

I dlatego jestem wdzięczna moim rodzicom, że miałam  fajne dzieciństwo, że mi sporo wiadomości wlali do głowy, że w domu nigdy nie było żadnych  awantur, że nauczyli mnie, a tata zwłaszcza, że nie ma w rodzinie  tematów tabu, że widok nagiego faceta nie kojarzy mi się tylko i wyłącznie z seksem. Że ważne jest by okazywać  sobie  wzajemny  szacunek i miłość. Chcę byśmy tak  samo mądrze  wychowali Alka. A on ma po nas  naprawdę spory potencjał i trzeba to wykorzystać. Nie można  tego zmarnować. Zobacz jak błyskawicznie zapamiętał i potem kojarzył obraz  cyfry z jej nazwą. Na początku odliczał w pamięci miejsca na którym była dana cyfra narysowana,  a w pół godziny później już mu  się wszystko w główce ułożyło i  cyfry napisane "wyrywkowo" bezbłędnie kojarzył. I dlatego jestem gotowa pozostać jeszcze jakiś czas "kurą domową", bo wiem, że mogę mu dać  więcej niż jakiekolwiek przedszkole. Nasze mamy  były przezywane kurami domowymi, a powinny były być przez innych szanowane, bo wychowywanie dziecka i  zapewnienie swemu partnerowi spokoju i dbanie o niego nie jest czymś degradującym kobietę. A teraz  zatelefonuję do Jacka - chyba już nie śpi. Kazik uśmiechnął się - on to już pewnie jest po śniadaniu.

Jacek rzeczywiście już był po śniadaniu  i wysłuchawszy Teresę powiedział - jak widzę  dojrzałaś do tego pomysłu nawet wcześniej niż to przewidywałem. A co o tym myśli Kazik, mam nadzieję, że akceptował. No jasne, oddaję mu głos, dogadajcie  się dalej  sami, ja idę zrobić śniadanie, bo na  razie to u nas było rodzinne mizianie i pogaduszki. Wręczyła Kazikowi telefon i poszła  do kuchni.

W kuchni tata już kończył swoje śniadanie, a Teresa szykując śniadanie dla swoich "chłopaków" i siebie opowiadała tacie o tym, że chcą  dziś jechać na lotnisko i że właśnie Kazik rozmawia o  tym z Jackiem. Alek bardzo dzielnie jej pomagał i dopytywał się jak daleko od  domu jest lotnisko. Na jego stoliku było zgromadzone  niemal całe ZOO, bo on sprawdzał, czy wszystkie zwierzątka są zdrowe. I robił to co dzień, bo był bardzo odpowiedzialnym  dyrektorem ZOO. Na szczęście wszystkie zwierzaki były  zdrowe, więc mógł je odnieść do szafki, w której jedna  z półek była ogrodem zoologicznym. Teresa mu powiedziała, że zapewne pojadą jednym samochodem na lotnisko a tata właśnie rozmawia z  dziadkiem Jackiem.

 Gdy do kuchni dotarł Kazik, śniadanie już było gotowe, a Alek już  siedział w swoim wysokim krzesełku przy kuchennym  stole. Dziecko bardzo lubiło te weekendowe śniadania, gdy siedział pomiędzy mamą i tatą. W dni, w które  rano nie było Kazika siedział zawsze pomiędzy mamą a dziadkiem Tadkiem. Po śniadaniu  mały pomacał policzek Kazika rączką i poważnie powiedział - tata musi się ogolić. Kazik, który  z trudem utrzymywał powagę, przytaknął dziecku i pomaszerował do łazienki,  a za nim dziecko. W łazience Kazik się golił elektryczną maszynką, a Alek jeździł po  swojej buzi małą elektryczną golarką do swetrów, w której już dawno nie  działała  bateria. Potem tradycyjnie Teresa  sprawdzała  policzkiem czy obaj  są porządnie ogoleni.Teresa uwielbiała te weekendowe poranki, śniadania z mężem i  dzieckiem. I choć "repertuar" się powtarzał to za każdym razem czuła się  szczęśliwa, że ma koło  siebie swych obu "chłopaków", których  kochała bezgranicznie.

Pojechali jednak w dwa  samochody, bo Jacek  stwierdził, że musi zatankować i w ogóle  ruszyć wóz bo kilka  dni stoi bez  ruchu, a  samochód ma jeździć a nie stać.  Od chwili wjazdu na teren należący do lotniska Teresa  wciąż słyszała "mamo popatrz". Już sam kryty parking  zrobił na dziecku wrażenie. Potem musiał się dowiedzieć kiedy on będzie mógł lecieć samolotem. I co będzie widział z samolotu. Dobre pytanie - stwierdził Kazik. Większość czasu to będziesz  widział niebo i chmury, ale zaraz po starcie i przed lądowaniem to co jest na  ziemi w okolicach lotniska. Poza tym widok zależy też od tego na jakiej wysokości będzie leciał samolot. Jeśli będziesz leciał nocą a nie będziesz spał i samolot będzie przelatywał nad jakimś miastem, zwłaszcza dużym to zobaczysz , że lecisz nad maluteńkimi światełkami.

W domu pokażę ci na zdjęciach co widać z samolotu nocą. Zdjęcia z rejsu dziennego też ci pokażę. A jak będę spał w  samolocie?- zainteresowało się dziecko. Będziesz spał na fotelu, te fotele rozkładają się tak jak leżaki. A jak wygląda leżak? Teresa chrząknęła, a potem powiedziała - gdy pojedziemy do któregoś marketu ze sprzętem turystycznym to ci pokażemy leżak. Ten samolotowy fotel jest trochę tak podobny w działaniu jak wózek spacerowy małego Tadzisia. Tadziś gdy nie śpi to w nim siedzi, a gdy jest zmęczony to oparcie  się opuszcza i Tadziś w wózku leży.  Ja też miałem  wózek? Tak synku, miałeś, ale teraz jesteś już duży chłopczyk i nie potrzebujesz  wózka. Mały wpadł w głęboki namysł i po chwili powiedział - nie wiem. Nie  szkodzi- pocieszyła go Teresa- wpadniemy któregoś  dnia do cioci i zobaczysz, albo pójdziemy razem z nimi na spacer i wtedy zobaczysz. 

Poszli wpierw do hali odlotów , Kazik trzymał małego na rękach by mógł wszystko dobrze obejrzeć i obaj z Jackiem na przemian objaśniali mu co widać. Teresa wzięła ojca pod rękę i powiedziała - to wy zwiedzajcie, a my się z tatą napijemy tymczasem kawy. Po pół godzinie gdy wrócili "z obchodu" Kazik powiedział- toaletę też zwiedziliśmy, bo była po drodze i też jest piękna. Do hali przylotów nie pójdziemy, pójdziemy teraz na taras widokowy. Idziecie z nami czy wolisz Tesiu tu zostać. Pójdę, żadna Moskwa teraz nie nadleci a nawet gdyby no to co. Było, minęło rozdział przeczytany i zamknięty. 

Tu są śmieszne drzwi, same się otwierają- doniósł Alek. I piękne kwiaty,  takie duże, kolorowe. Został "doubrany" bo po hali  chodził bez kurtki i czapki i przeszli na taras. Mały szedł z dwoma dziadkami, a Kazik objął mocno Teresę i powiedział - zwiedzanie  znanych sobie miejsc w towarzystwie  małego dziecka jest fascynujące, bo nagle uświadamiasz sobie, że piękno może by wszędzie,  w każdym miejscu. Zobacz jaki on przejęty! I te umywalki, przy których  nie trzeba odkręcać kurków - ledwo go na rękach utrzymałem. Oczywiście  zaraz  się Jacek dowiedział, że do pisuaru to się tylko poza domem sika, bo w domu to trzeba  siadać. Oczywiście nadawał to na pełny regulator. Na tym tarasie to pewnie dużo  czasu spędzimy, chyba  mu założę kaptur, bo przez  czapkę to wiatr  przewiewa - stwierdził  Kazik i  przyspieszył kroku by się zająć małym.  Za 10 minut coś  będzie lądowało.  To zwróć mu uwagę na ten moment gdy samolot jest jeszcze wielkości  znaczka  pocztowego i jak się powiększa i  zmienia w samolot - poprosiła Teresa. Dobrze, ale przecież jesteś obok, ty też mu to możesz pokazać. Będę stał obok ciebie z małym. Dręczą cię wspomnienia? Wspomnienia  nie,  ale świadomość, że byłam taką kretynką. Kazik uśmiechnął się - a co w takim razie ja mam o sobie pomyśleć? Tesinko, tego co było już   nie ma, jesteśmy my, nasze  dziecko, nasz tata, nasz przyjaciel i tylko to  się przecież liczy. Wezmę go na ręce, żeby któryś z dziadków się nie zabrał za dźwiganie go. On  coraz  cięższy!  Kazik fachowo sprawdził czy szalik dobrze otula  szyjkę Alka, założył mu kaptur i wziął go na ręce mówiąc - tak będziesz lepiej widział gdy będzie nadlatywał samolot, a gdy już wyląduje postawię cię na  ziemię.  Tylko jak będziesz stał na własnych nóżkach, to nie dotykaj główką  tych metalowych szczebli balustrady.  

W pobliżu Terminala stały trzy samoloty, do jednego  z nich właśnie ładowano bagaż pasażerów. Stojący obok Kazika Jacek opowiadał małemu o tym, że bagaż leci w specjalnym pomieszczeniu, które wcale nie jest ogrzewane i jest tam tak  zimno, że można  zamarznąć na sopelek  lodu.  Bo samoloty latają bardzo wysoko nad ziemią a tam w górze jest po prostu bardzo, bardzo zimno.  Teresa "upolowała" moment gdy nadlatywał samolot i  powiedziała do małego - popatrz prosto na niebie tam, gdzie znajduje  się koniec  mojego palca. Tam widać taką dużą kropkę, to samolot, który za  chwileczkę  wyląduje    na lotnisku. Patrz synku cały czas na tę coraz większą kropkę - on wyląduje w miejscu, które jest  niewidoczne, ale stamtąd samolot podkołuje, podjedzie niedaleko miejsca, w którym stoimy. Bo samolot nie tylko lata, może też tak pojechać po płycie lotniska jak samochód. Kazik cmoknął żonę  w policzek i powiedział- marnujesz się, mogłabyś być super przedszkolanką.  Pięknie to wszystko tłumaczysz. 

Teresa roześmiała  się - gdy ja pójdę do pracy jako przedszkolanka to ktoś inny będzie się wtedy  musiał zajmować naszym  dzieckiem. Czy nie  sądzisz że to jakiś nonsens?. Gdy moim dzieckiem będzie  się zajmował żłobek a potem przedszkole, to państwo będzie dofinansowywać ową instytucję, będzie wydawać forsę na  nowe tego rodzaju placówki. Uważam, że państwo powinno wszystkim matkom "kurom domowym" płacić za to, że siedzą w domu z dziećmi . I w ogóle  calutkie szkolnictwo powinno być zreformowane tak, by dziecko w chwili ukończenia liceum nie było nadal  zielone  niczym koperek w wielu kwestiach dotyczących dorosłego życia. O mnie zadbano w domu, wiedziałam skąd się biorą  dzieci, byłam w pełni świadoma co robić by nie mieć dziecka, nikt mnie nie straszył grzechem, nauczono mnie, że  dziecko od pierwszego swego samodzielnego oddechu jest człowiekiem, że wymaga szacunku, uwagi, dbałości. A przecież moi rodzice  nie byli lekarzami ani psychologami. Ty też  byłeś tak wyhodowany.

"Przetrzymali" jeszcze jedno lądowanie, Teresa fachowo pouczyła Alka, że samoloty lądują i startują zawsze pod wiatr, wzięła rączkę Alka pozbawioną rękawiczki do góry i powiedziała by sprawdził z której strony wieje  wiatr. Mały chwilę wpatrywał się w swoją łapinę, ale Teresa powiedziała - zastanów  się z której strony czujesz na rączce wiatr, tego nie widać, to się czuje. Mały się skupił i pokazał skąd wieje  wiatr. No a skoro lądujemy zawsze pod  wiatr, to samolot  będzie lądował z przeciwnej strony niż wieje wiatr.  Samolotowi zawsze musi wiatr wiać prosto w nos, w kabinę pilotów. A dlaczego to się dowiesz gdy będziesz starszy i tata ci to pięknie wtedy wytłumaczy.

Gdy szli już do samochodu mały powiedział - wiatr mi wieje w buzię jak samolotowi. Brawo, brawo- zawołał Jacek. Świetnie dziecko wszystko  zrozumiało. Tesiu, hodujesz pilota. Teresa roześmiała  się - jak widzisz  po mnie,  niewiele  wynika  z tego, że wiem  o tym, że się ląduje i  startuje  pod  wiatr.

                                                                         c.d.n.