poniedziałek, 21 listopada 2022

Lek na wszystko? - 5

 Na recepcji czekała na nich spora, mocna papierowa torba, którą Kazik od  razu schował do bagażnika. Na pytające  spojrzenie  Teresy powiedział - mamy tu drugie i trzecie śniadanie i twoje ukochane orzechy laskowe w  czekoladzie. Z torby wyłuskał dwie małe torebki orzechów i podając  je Teresie  powiedział - to na  drogę samochodem i  kolejką. A drugie  śniadanie mamy dlatego, że zapłaciłem z rozpędu za dzisiejsze wyżywienie. Gdy wczoraj wyszedłem z łazienki ty już spałaś, a  mnie  sen odleciał w siną  dal, więc wyszedłem na  spacer. I spotkałem pana  kierownika i sobie ucięliśmy fajną pogawędkę o życiu.

No wiesz, przecież mogłeś mnie  obudzić i byśmy pogadali,  skoro nie mogłeś  zasnąć - stwierdziła. Nie  mogłem,  miałem wielce  nieprzyzwoite myśli i  zachcenia. A tak  pospacerowaliśmy po terenie, pogadaliśmy o życiu i jego zawiłościach i o 2 już wróciłem. Widziałem, że byłaś  wczoraj wykończona i nie  chciałem  byś dziś wyglądała niczym strzyga. Spałem  całe  6 godzin, dość rzadko  sypiam więcej, jak na razie  tyle  mi wystarcza. Nie  wiem tylko dlaczego leżałaś w poprzek łóżka dziś   rano. Gdy  się kładłem to leżałaś jak należy  na  swojej połowie łóżka,  zwinięta w kłębuszek, plecami  do  mnie.

Teresa  śmiała  się -pewnie szukałam  głową północy, bo  w domu tak jest ustawione  łóżko- głową na północ. Ale podobno jako dziecko,  gdy już wyrosłam z dziecięcego łóżeczka takiego ze  szczebelkami dookoła, to na noc rodzice przystawiali do mego łóżka krzesła, żebym  nie  zleciała na podłogę, bo raz mi się  to zdarzyło. A że byłam dobrze otulona  kołdrą to się nawet nie przebudziłam. Tego to ja nie pamiętam,  ale pamiętam te krzesła ustawione koło łóżka. Już do  szkoły  chodziłam, a jeszcze  mi te krzesła  przystawiali, twierdząc, że wprawdzie  nie spadam  już  z łóżka ale zrzucam na podłogę  kołdrę. Ja  bardzo  dziwne rzeczy wyprawiam we śnie - kiedyś Robertowi przygrzmociłam pięścią w oko. Kazik wybuchnął śmiechem - jakoś nigdy  mi  się  tym nie pochwalił. Twierdził, że w pracy powiedział, że niechcący go kolega  uderzył. Z  tydzień spał na kanapie, taki był na  mnie obrażony. Najzabawniejsze to było to, że tak  mu przywaliłam, że  aż  się obudziłam. Byłam  absolutnie  nieprzytomna i zupełnie  nie  wiedziałam dlaczego on  się na  mnie  w nocy drze. Ja na ogół nigdy  nie pamiętam  co  mi  się  w nocy śniło, a ten  mnie z tydzień przepytywał co  mi się  wtedy śniło. Tak, że  miałeś  szczęście że się  do ciebie tylko przytuliłam głową a na przykład  nie pobiłam  cię lub  nie zamordowałam. No fakt,  miałem  sporo szczęścia - śmiał się  Kazik. Mogłaś  mi tak  zwanie  "z byka" przywalić i teraz  bym  był na operacji a nie jechalibyśmy pętlą. A co to znaczy " z byka"? -dopytywała  się Teresa. 

Tesiu, z byka  to  cios wyprowadzony głową. Młodociani mają czasem takie  pomysły i w trakcie bójki walą przeciwnika głową  w twarz łamiąc mu nos i ogólnie dewastując buziuchnę. Pojedziemy teraz "Bieszczadzką kolejką leśną" , tylko musimy podjechać do wioseczki Majdan. Kolejką  się powleczemy do Balnicy,  tam  sobie  zmitrężymy pół godziny i  tą  samą kolejką  wrócimy. Nic tam właściwie  nie ma, są resztki cmentarza prawosławnego. Kiedyś  była  tam  cerkiew zbudowana w 1856 roku a w1944 roku ten teren opanowała sotnia Weselego z bandy UPA. Miejsce ładne, dalekie od  zgiełku i jak całe Bieszczady zmuszające do przemyślenia, czy  człowiek  ma  wszystko w  głowie po kolei. Łemków wysiedlili, cerkiew rozebrali, cześć po prostu zniszczyli, niektóre fragmenty wyposażenia przeniosła jakąś  dobra  dusza do innych cerkwi. A tą wąskotorówka to kiedyś szły transporty  drewna po  zrywce  drzew. A dziś my  pojedziemy pogryzając orzechy w  czekoladzie. Jechałaś  kiedyś tą kolejką?-zapytał. Nie, nigdy, Robert nienawidził jazdy "czymś  takim." Zresztą on nie  lubił Bieszczad, bo to żadne góry. Bardzo chciał jechać  w Alpy, ale trafił mu  się wyjazd  służbowy do Armenii i przez pół roku słyszałam w kółko jak tam jest pięknie, jakie piękne dziewczyny, jakie pyszne wino i jacy sympatyczni faceci. A potem słyszałam, że gdy on  się załapie  do pracy w BRH to koniecznie pojedziemy do Armenii. Chwilami to miałam  chęć udusić go, żeby  tylko przestał bredzić.

Kolejka  bardzo statecznie jechała , raz  na jakiś czas przenikliwie gwiżdżąc. W Balnicy to  był  właściwie  tylko  smutek, resztki prawosławnego  cmentarza pozarastane  były różnorodnym zielskiem na  wysokość  pół metra. Kazik zrobił kilka  zdjęć starych nagrobków. Teresa poprosiła  by  zrobił też kilka  zdjęć rosnących  tu kwiatów  łąkowych, bo jej zdaniem to na  nizinach mazowieckich takie  nie rosną. W pełnym sezonie  turystycznym był tu podobno grill i sprzedawano  grillowane  pstrągi. Teraz już było po sezonie i oprócz Teresy i Kazika kolejką w obie  strony jechało ze  30 osób.

Gdy wrócili  do Cisnej zgodnie  podjęli  decyzję,  że nie  będą  już wysiadać  z  samochodu po drodze, tylko przejadą pętlą  do Leska  tempem spacerowym i pojadą do Warszawy. I może gdzieś po drodze zjedzą obiad. To może w takim razie zajedziemy do Sandomierza do Lapidarium pod Ratuszem. O tyle  dobrze, że możemy zrobić tam  rezerwację z  drogi, np. gdy będziemy  na  stacji benzynowej w Rzeszowie. Co prawda ostatni raz, proszę  wycieczki, byłem tam w ub. roku ze znajomymi Bułgarami, ale papu  mają  bardzo dobre i nawet dietetyczne mogą zrobić. 

No fajnie, bo zwykle tylko przejeżdżam koło Sandomierza - ucieszyła  się Teresa. Kazik uśmiechnął się - mówisz  serio, czy  tylko chcesz  mi zrobić przyjemność? Ziku,  naprawdę  zawsze tylko przejeżdżałam obok Sandomierza. Gdy jeździliśmy z Robertem to nigdy nigdzie  po drodze nie  wstępowaliśmy poza  stacjami benzynowymi. Po drodze to mógł być tylko postój wypoczynkowy na leśnym parkingu. Co prawda udało mi  się kilka  razy zjeść  coś po drodze na przykład do Zakopanego, bo po drodze był motel tuż przed  w Krakowem. On tam  lubił jeść. No racja, on tylko w góry jeździł i raz pojechał w kopczyki. Dwa razy - poprawiła Teresa - raz w Bieszczady  i raz w Beskid Sądecki. A gdzie wtedy byliście? W Piwnicznej. Nawet zrobiliśmy wycieczkę do Krynicy- oczywiście i  tu i tam  to były pagórki.

W trakcie  nabierania paliwa Kazik zatelefonował do Sandomierza, powiedział gdzie  aktualnie jest i poprosił o zarezerwowanie  dla nich stolika. No to mamy zrobioną rezerwację- stwierdził po skończeniu rozmowy. Jeśli ci  się tam  spodoba, to następny weekend możemy spędzić właśnie w Sandomierzu. Wyjedziemy z Warszawy w sobotę  rano, wrócimy w niedzielę po południu. Zgadzasz się? No chyba jasne, że  się zgadzam. Ziku, a ja nie  wchodzę przypadkiem komuś w paradę?  Wchodzisz, ale sama sobie. Przecież gdybyś komuś "wchodziła  w paradę" jak to ślicznie określiłaś, to już  byś o  tym  wiedziała. Nawet gdybym milczał. Czasem mam wrażenie, że siedzisz w  moim mózgu ukryta w moich synapsach i dlatego wszystko o mnie  wiesz. Ale to są bardzo małe przestrzenie, nie  zmieściłabym się tam- śmiała  się Teresa. No chyba, że ktoś, kiedyś, gdzieś, gdy robił nasze mózgi to synapsy twoje i  moje brał z tego samego pojemnika, przypadkowo lub celowo. Ale my  nie jesteśmy z tego samego rocznika, więc trochę mi brak  pomysłu na to zjawisko - dodała  Teresa. 

Coś w tym  wszystkim  jest tajemniczego. Miałeś pozostać za granicą a wróciłeś. Nie rozmawialiśmy ze  sobą trzy lata, bo cię nie było, wróciłeś gdy coś zaczęło się psuć pomiędzy Robertem a mną. A jestem pewna, że on ci nic mówił na ten temat, bo jego zdaniem wszystko było w porządku na linii on-ja. Podejrzewam, że w jego opinii nadal  jest wszystko między  nim  a mną w porządku, tylko ja jestem histeryczka a do tego  złośliwa baba i  nie chcę uwierzyć, że cała ta  sprawa została sfingowana, bo go spili, wsadzili go na  gołą babę i  sfotografowali biedaczka. Nie  dziwiłam się, że po śmierci rodziców postanowiłeś pozostać w Niemczech. Masz tu tylko stryjka, ale nie jest w Polsce sam, ma córkę. No i jest jeszcze  co prawda  Krystian,  ale wy  zawsze  ze  sobą  koty drzecie. Nawet się  trochę dziwiłam, że wróciłeś.

Nooo, ja też się dziwiłem, że wróciłem. Do dziś gdy rozmawiam ze swoim byłym szefem w Niemczech za każdym razem słyszę, że mogę  w każdej chwili wrócić. Niezłe pieniądze tam zarobiłem, a ponieważ nie szalałem ani tam,  ani tu, to zainwestowałem w kawałek ziemi, który z roku na  rok ma  większą wartość. I tylko ty jedna o tym od tej  chwili wiesz. Nikomu o tym nie mówiłem, nawet Krystianowi. Jesteś jedyną osobą do której mam pełne  zaufanie. Minęły czasy gdy podobnym zaufaniem  mogłem obdarzyć Roberta.

Jutro będę się widział z Krystianem i poda mi namiary na twojego adwokata. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to na pierwsze spotkanie z nim pójdziemy razem - zgadzasz  się? No pewnie, że  się zgadzam, to chyba jasne. Mam tylko prośbę, byś mi powiedział dzień wcześniej i to najlepiej rano, żebym mogła  sobie przeorganizować dzień w pracy.

Oczywiście, jak znam życie to facet jest dostępny i wieczorem. Panowie prawnicy którzy nie pracują gdzieś na  stałym etacie to właściwie  są dostępni niemal całą  dobę. 

Ciekawe czy Robert będzie miał adwokata - bo na ogół to wszystkie moje rozchodzące  się  koleżanki mi mówiły, że  część spraw omawiali  między sobą adwokaci obu  stron. Ale tu nie ma  nawet co omawiać - to nie  moje podejrzenia, tu jest niezbity dowód. I jedyne czego ja chcę to rozwód z orzeczeniem jego winy. Nie wnioskuję o  podział  mieszkania, bo mieszkanie nie jest moje,  ale mojego ojca,  nie  chcę połowy jego samochodu bo  mi samochód nie jest na  co dzień potrzebny, nie  chcę odszkodowania za poniesioną szkodę moralną. Ja  mu nawet w obecności  sądu zwrócę obrączkę, bo on kupował obrączki. Będzie  miał dla następnej, bo jakoś tak  się złożyło, że do grawera  ich  nie  daliśmy na  wygrawerowanie daty ślubu i imion.  Ja  tylko chcę by ten  związek przestał istnieć. Tylko to mnie interesuje. Tak sobie  pomyślałam, że byłoby najpiękniej gdybym wcale już nie  musiała  się z nim zobaczyć w tym sądzie, gdyby to  wszystko mógł za mnie załatwić adwokat. Może  jutro zrobię skan tego oświadczenia, że tata  mi pozwala mieszkać w tym mieszkaniu, które jest jego własnością i skoczę do spółdzielni po pieczątkę. Bo takie  oświadczenie jest też w  spółdzielni złożone, gdy się tu meldowałam.

Spokojnie, wpierw porozmawiamy z panem adwokatem, posłuchamy jakie  papierki trzeba dostarczyć, jeśli to z naszej spółdzielni to ja ci to  załatwię bo ty mi  wystawisz upoważnienie, a twój podpis poświadczy ci twoja kadrówka. Nie do  wszystkiego musisz  mieć poświadczenie notarialne podpisu.

No - za niedługo będziemy w Sandomierzu. No i dobrze, bo już nawet zgłodniałem, a ty? Ja też  chętnie zjem  coś  ciepłego.

Restauracja   bardzo  się Teresie podobała, wzięli żurek staropolski i pieczony schab z pieczonymi kartoflami. Kazik namawiał Teresę na torcik czekoladowy, w końcu się zgodziła pod  warunkiem, że on   zje większą  część jej porcji.

Po obiedzie poszli na króciutki spacer, czekała ich jeszcze trzygodzinna jazda do  Warszawy. Zik, ty  zawsze  dajesz takie królewskie napiwki? Kazik uśmiechnął się- bystrota  z ciebie, że  zauważyłaś. Dałem bo zasłużył. Czym?  Podał coś extra i  nie  policzył?  Nie, ale zapytał się czy żonie obiad smakował. Dostał za tę "żonę". Dobra wróżba dla mnie. A ty wierzysz we wróżby?- zdziwiła  się. Czasami, bardzo rzadko. 

Szkoda, że weekendy są takie krótkie. Mógłbym tak jechać  z tobą obok przez  całą Polskę i Europę. A nie  chcesz przypadkiem bym prowadziła? Nie jesteś już  zmęczony? Nie, nie jestem. A odkąd ty lubisz prowadzić po  zmroku?  Nauczyłam się radzić sobie z tym problemem - po prostu na  dwupasmówce biorę pas  między nogi i problem   z głowy.  Oooo, to jakiś kierowca ciężarówki ci  rad udzielał. Ale to raczej nocą dobre,  teraz jest jeszcze za duży ruch, musiałabyś  z tego pasa często zjeżdżać.  A Robert ci pozwalał tak jeździć?  Robert zasypiał i  mi głowy  nie  zawracał. Bliżej Warszawy to się nie  dawało tak jeździć, ale tak jak tu - szło nieźle. Ja  tylko bardzo źle toleruję na  drodze mgłę i to obojętne  czy w  dzień czy wieczorem. W mieście  też. Nie lubię też mgły nad  morzem bo wtedy są włączane te  cholerne "buczki"- mają taki porażająco ponury dźwięk.

                                                                        c.d.n.