Na recepcji czekała na nich spora, mocna papierowa torba, którą Kazik od razu schował do bagażnika. Na pytające spojrzenie Teresy powiedział - mamy tu drugie i trzecie śniadanie i twoje ukochane orzechy laskowe w czekoladzie. Z torby wyłuskał dwie małe torebki orzechów i podając je Teresie powiedział - to na drogę samochodem i kolejką. A drugie śniadanie mamy dlatego, że zapłaciłem z rozpędu za dzisiejsze wyżywienie. Gdy wczoraj wyszedłem z łazienki ty już spałaś, a mnie sen odleciał w siną dal, więc wyszedłem na spacer. I spotkałem pana kierownika i sobie ucięliśmy fajną pogawędkę o życiu.
No wiesz, przecież mogłeś mnie obudzić i byśmy pogadali, skoro nie mogłeś zasnąć - stwierdziła. Nie mogłem, miałem wielce nieprzyzwoite myśli i zachcenia. A tak pospacerowaliśmy po terenie, pogadaliśmy o życiu i jego zawiłościach i o 2 już wróciłem. Widziałem, że byłaś wczoraj wykończona i nie chciałem byś dziś wyglądała niczym strzyga. Spałem całe 6 godzin, dość rzadko sypiam więcej, jak na razie tyle mi wystarcza. Nie wiem tylko dlaczego leżałaś w poprzek łóżka dziś rano. Gdy się kładłem to leżałaś jak należy na swojej połowie łóżka, zwinięta w kłębuszek, plecami do mnie.
Teresa śmiała się -pewnie szukałam głową północy, bo w domu tak jest ustawione łóżko- głową na północ. Ale podobno jako dziecko, gdy już wyrosłam z dziecięcego łóżeczka takiego ze szczebelkami dookoła, to na noc rodzice przystawiali do mego łóżka krzesła, żebym nie zleciała na podłogę, bo raz mi się to zdarzyło. A że byłam dobrze otulona kołdrą to się nawet nie przebudziłam. Tego to ja nie pamiętam, ale pamiętam te krzesła ustawione koło łóżka. Już do szkoły chodziłam, a jeszcze mi te krzesła przystawiali, twierdząc, że wprawdzie nie spadam już z łóżka ale zrzucam na podłogę kołdrę. Ja bardzo dziwne rzeczy wyprawiam we śnie - kiedyś Robertowi przygrzmociłam pięścią w oko. Kazik wybuchnął śmiechem - jakoś nigdy mi się tym nie pochwalił. Twierdził, że w pracy powiedział, że niechcący go kolega uderzył. Z tydzień spał na kanapie, taki był na mnie obrażony. Najzabawniejsze to było to, że tak mu przywaliłam, że aż się obudziłam. Byłam absolutnie nieprzytomna i zupełnie nie wiedziałam dlaczego on się na mnie w nocy drze. Ja na ogół nigdy nie pamiętam co mi się w nocy śniło, a ten mnie z tydzień przepytywał co mi się wtedy śniło. Tak, że miałeś szczęście że się do ciebie tylko przytuliłam głową a na przykład nie pobiłam cię lub nie zamordowałam. No fakt, miałem sporo szczęścia - śmiał się Kazik. Mogłaś mi tak zwanie "z byka" przywalić i teraz bym był na operacji a nie jechalibyśmy pętlą. A co to znaczy " z byka"? -dopytywała się Teresa.
Tesiu, z byka to cios wyprowadzony głową. Młodociani mają czasem takie pomysły i w trakcie bójki walą przeciwnika głową w twarz łamiąc mu nos i ogólnie dewastując buziuchnę. Pojedziemy teraz "Bieszczadzką kolejką leśną" , tylko musimy podjechać do wioseczki Majdan. Kolejką się powleczemy do Balnicy, tam sobie zmitrężymy pół godziny i tą samą kolejką wrócimy. Nic tam właściwie nie ma, są resztki cmentarza prawosławnego. Kiedyś była tam cerkiew zbudowana w 1856 roku a w1944 roku ten teren opanowała sotnia Weselego z bandy UPA. Miejsce ładne, dalekie od zgiełku i jak całe Bieszczady zmuszające do przemyślenia, czy człowiek ma wszystko w głowie po kolei. Łemków wysiedlili, cerkiew rozebrali, cześć po prostu zniszczyli, niektóre fragmenty wyposażenia przeniosła jakąś dobra dusza do innych cerkwi. A tą wąskotorówka to kiedyś szły transporty drewna po zrywce drzew. A dziś my pojedziemy pogryzając orzechy w czekoladzie. Jechałaś kiedyś tą kolejką?-zapytał. Nie, nigdy, Robert nienawidził jazdy "czymś takim." Zresztą on nie lubił Bieszczad, bo to żadne góry. Bardzo chciał jechać w Alpy, ale trafił mu się wyjazd służbowy do Armenii i przez pół roku słyszałam w kółko jak tam jest pięknie, jakie piękne dziewczyny, jakie pyszne wino i jacy sympatyczni faceci. A potem słyszałam, że gdy on się załapie do pracy w BRH to koniecznie pojedziemy do Armenii. Chwilami to miałam chęć udusić go, żeby tylko przestał bredzić.
Kolejka bardzo statecznie jechała , raz na jakiś czas przenikliwie gwiżdżąc. W Balnicy to był właściwie tylko smutek, resztki prawosławnego cmentarza pozarastane były różnorodnym zielskiem na wysokość pół metra. Kazik zrobił kilka zdjęć starych nagrobków. Teresa poprosiła by zrobił też kilka zdjęć rosnących tu kwiatów łąkowych, bo jej zdaniem to na nizinach mazowieckich takie nie rosną. W pełnym sezonie turystycznym był tu podobno grill i sprzedawano grillowane pstrągi. Teraz już było po sezonie i oprócz Teresy i Kazika kolejką w obie strony jechało ze 30 osób.
Gdy wrócili do Cisnej zgodnie podjęli decyzję, że nie będą już wysiadać z samochodu po drodze, tylko przejadą pętlą do Leska tempem spacerowym i pojadą do Warszawy. I może gdzieś po drodze zjedzą obiad. To może w takim razie zajedziemy do Sandomierza do Lapidarium pod Ratuszem. O tyle dobrze, że możemy zrobić tam rezerwację z drogi, np. gdy będziemy na stacji benzynowej w Rzeszowie. Co prawda ostatni raz, proszę wycieczki, byłem tam w ub. roku ze znajomymi Bułgarami, ale papu mają bardzo dobre i nawet dietetyczne mogą zrobić.
No fajnie, bo zwykle tylko przejeżdżam koło Sandomierza - ucieszyła się Teresa. Kazik uśmiechnął się - mówisz serio, czy tylko chcesz mi zrobić przyjemność? Ziku, naprawdę zawsze tylko przejeżdżałam obok Sandomierza. Gdy jeździliśmy z Robertem to nigdy nigdzie po drodze nie wstępowaliśmy poza stacjami benzynowymi. Po drodze to mógł być tylko postój wypoczynkowy na leśnym parkingu. Co prawda udało mi się kilka razy zjeść coś po drodze na przykład do Zakopanego, bo po drodze był motel tuż przed w Krakowem. On tam lubił jeść. No racja, on tylko w góry jeździł i raz pojechał w kopczyki. Dwa razy - poprawiła Teresa - raz w Bieszczady i raz w Beskid Sądecki. A gdzie wtedy byliście? W Piwnicznej. Nawet zrobiliśmy wycieczkę do Krynicy- oczywiście i tu i tam to były pagórki.
W trakcie nabierania paliwa Kazik zatelefonował do Sandomierza, powiedział gdzie aktualnie jest i poprosił o zarezerwowanie dla nich stolika. No to mamy zrobioną rezerwację- stwierdził po skończeniu rozmowy. Jeśli ci się tam spodoba, to następny weekend możemy spędzić właśnie w Sandomierzu. Wyjedziemy z Warszawy w sobotę rano, wrócimy w niedzielę po południu. Zgadzasz się? No chyba jasne, że się zgadzam. Ziku, a ja nie wchodzę przypadkiem komuś w paradę? Wchodzisz, ale sama sobie. Przecież gdybyś komuś "wchodziła w paradę" jak to ślicznie określiłaś, to już byś o tym wiedziała. Nawet gdybym milczał. Czasem mam wrażenie, że siedzisz w moim mózgu ukryta w moich synapsach i dlatego wszystko o mnie wiesz. Ale to są bardzo małe przestrzenie, nie zmieściłabym się tam- śmiała się Teresa. No chyba, że ktoś, kiedyś, gdzieś, gdy robił nasze mózgi to synapsy twoje i moje brał z tego samego pojemnika, przypadkowo lub celowo. Ale my nie jesteśmy z tego samego rocznika, więc trochę mi brak pomysłu na to zjawisko - dodała Teresa.
Coś w tym wszystkim jest tajemniczego. Miałeś pozostać za granicą a wróciłeś. Nie rozmawialiśmy ze sobą trzy lata, bo cię nie było, wróciłeś gdy coś zaczęło się psuć pomiędzy Robertem a mną. A jestem pewna, że on ci nic mówił na ten temat, bo jego zdaniem wszystko było w porządku na linii on-ja. Podejrzewam, że w jego opinii nadal jest wszystko między nim a mną w porządku, tylko ja jestem histeryczka a do tego złośliwa baba i nie chcę uwierzyć, że cała ta sprawa została sfingowana, bo go spili, wsadzili go na gołą babę i sfotografowali biedaczka. Nie dziwiłam się, że po śmierci rodziców postanowiłeś pozostać w Niemczech. Masz tu tylko stryjka, ale nie jest w Polsce sam, ma córkę. No i jest jeszcze co prawda Krystian, ale wy zawsze ze sobą koty drzecie. Nawet się trochę dziwiłam, że wróciłeś.
Nooo, ja też się dziwiłem, że wróciłem. Do dziś gdy rozmawiam ze swoim byłym szefem w Niemczech za każdym razem słyszę, że mogę w każdej chwili wrócić. Niezłe pieniądze tam zarobiłem, a ponieważ nie szalałem ani tam, ani tu, to zainwestowałem w kawałek ziemi, który z roku na rok ma większą wartość. I tylko ty jedna o tym od tej chwili wiesz. Nikomu o tym nie mówiłem, nawet Krystianowi. Jesteś jedyną osobą do której mam pełne zaufanie. Minęły czasy gdy podobnym zaufaniem mogłem obdarzyć Roberta.
Jutro będę się widział z Krystianem i poda mi namiary na twojego adwokata. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to na pierwsze spotkanie z nim pójdziemy razem - zgadzasz się? No pewnie, że się zgadzam, to chyba jasne. Mam tylko prośbę, byś mi powiedział dzień wcześniej i to najlepiej rano, żebym mogła sobie przeorganizować dzień w pracy.
Oczywiście, jak znam życie to facet jest dostępny i wieczorem. Panowie prawnicy którzy nie pracują gdzieś na stałym etacie to właściwie są dostępni niemal całą dobę.
Ciekawe czy Robert będzie miał adwokata - bo na ogół to wszystkie moje rozchodzące się koleżanki mi mówiły, że część spraw omawiali między sobą adwokaci obu stron. Ale tu nie ma nawet co omawiać - to nie moje podejrzenia, tu jest niezbity dowód. I jedyne czego ja chcę to rozwód z orzeczeniem jego winy. Nie wnioskuję o podział mieszkania, bo mieszkanie nie jest moje, ale mojego ojca, nie chcę połowy jego samochodu bo mi samochód nie jest na co dzień potrzebny, nie chcę odszkodowania za poniesioną szkodę moralną. Ja mu nawet w obecności sądu zwrócę obrączkę, bo on kupował obrączki. Będzie miał dla następnej, bo jakoś tak się złożyło, że do grawera ich nie daliśmy na wygrawerowanie daty ślubu i imion. Ja tylko chcę by ten związek przestał istnieć. Tylko to mnie interesuje. Tak sobie pomyślałam, że byłoby najpiękniej gdybym wcale już nie musiała się z nim zobaczyć w tym sądzie, gdyby to wszystko mógł za mnie załatwić adwokat. Może jutro zrobię skan tego oświadczenia, że tata mi pozwala mieszkać w tym mieszkaniu, które jest jego własnością i skoczę do spółdzielni po pieczątkę. Bo takie oświadczenie jest też w spółdzielni złożone, gdy się tu meldowałam.
Spokojnie, wpierw porozmawiamy z panem adwokatem, posłuchamy jakie papierki trzeba dostarczyć, jeśli to z naszej spółdzielni to ja ci to załatwię bo ty mi wystawisz upoważnienie, a twój podpis poświadczy ci twoja kadrówka. Nie do wszystkiego musisz mieć poświadczenie notarialne podpisu.
No - za niedługo będziemy w Sandomierzu. No i dobrze, bo już nawet zgłodniałem, a ty? Ja też chętnie zjem coś ciepłego.
Restauracja bardzo się Teresie podobała, wzięli żurek staropolski i pieczony schab z pieczonymi kartoflami. Kazik namawiał Teresę na torcik czekoladowy, w końcu się zgodziła pod warunkiem, że on zje większą część jej porcji.
Po obiedzie poszli na króciutki spacer, czekała ich jeszcze trzygodzinna jazda do Warszawy. Zik, ty zawsze dajesz takie królewskie napiwki? Kazik uśmiechnął się- bystrota z ciebie, że zauważyłaś. Dałem bo zasłużył. Czym? Podał coś extra i nie policzył? Nie, ale zapytał się czy żonie obiad smakował. Dostał za tę "żonę". Dobra wróżba dla mnie. A ty wierzysz we wróżby?- zdziwiła się. Czasami, bardzo rzadko.
Szkoda, że weekendy są takie krótkie. Mógłbym tak jechać z tobą obok przez całą Polskę i Europę. A nie chcesz przypadkiem bym prowadziła? Nie jesteś już zmęczony? Nie, nie jestem. A odkąd ty lubisz prowadzić po zmroku? Nauczyłam się radzić sobie z tym problemem - po prostu na dwupasmówce biorę pas między nogi i problem z głowy. Oooo, to jakiś kierowca ciężarówki ci rad udzielał. Ale to raczej nocą dobre, teraz jest jeszcze za duży ruch, musiałabyś z tego pasa często zjeżdżać. A Robert ci pozwalał tak jeździć? Robert zasypiał i mi głowy nie zawracał. Bliżej Warszawy to się nie dawało tak jeździć, ale tak jak tu - szło nieźle. Ja tylko bardzo źle toleruję na drodze mgłę i to obojętne czy w dzień czy wieczorem. W mieście też. Nie lubię też mgły nad morzem bo wtedy są włączane te cholerne "buczki"- mają taki porażająco ponury dźwięk.
c.d.n.