wtorek, 24 stycznia 2017

Siedlisko-V

Miejsce, do którego Janusz przywiózł Olę, było jej znane. Kiedyś był tu podmiejski ośrodek      rekreacyjny; wpierw było małe  jeziorko po którym można było pływać kajakami, potem
nawet wybudowano basen, ale tak naprawdę nie było gospodarza tego terenu i z czasem
ośrodek został zlikwidowany.
Powstało nieco domków jednorodzinnych, a że nie było jeszcze żadnego regularnego planu zabudowy, każdy domek był w innym stylu.
Wreszcie  resztę terenu wykupiła  pewna  spółka, podzieliła na całkiem zgrabne działki większe
i mniejsze, sporządzono również plan osiedla, na którym były zaplanowane szeregowce, nieduże
domy o powierzchni 160 m kw. i większe o powierzchni 300m kwadratowych. Osiedle było
z dwóch stron otoczone lasem, na niektórych działkach jeszcze stały modrzewie i jakieś inne
iglaste stare drzewa. Kilka domków już było wykończonych  i  można było je "zwiedzać".
Planowano też wybudowanie pawilonu handlowego i przychodni lekarskiej.
Janusz twierdził, że na etapie budowy można było jeszcze porobić różne zmiany wewnątrz
domu, można też było zainstalować wszędzie ogrzewanie podłogowe, ale wtedy należało się
liczyć  z nieco wyższą ceną domu, bo na podłogach  mogły być wtedy albo płytki albo
parkiet a nie panele podłogowe.
Osiedle było podłączone do sieci gazowej i wodno-kanalizacyjnej, planowano też ekologiczną oczyszczalnię ścieków. Można też było ogrzewać dom gazem. W każdym razie wyboru sposobu
ogrzewania należało dokonać jeszcze na etapie budowy.
Ola słuchała tego wszystkiego i czuła, że jej głowa puchnie z nadmiaru informacji.
Najmniej podobały się jej mieszkania w szeregowcu, na które było najwięcej chętnych.
Największe powodzenie miały mieszkania  skrajne, bo miały największe ogródki.
Najbardziej przypadł jej do gustu dom o pow.300m. Na razie miała niezły mętlik w głowie i
nawet nie zauważyła, że jej towarzysz gdzieś przepadł. Gdy wyszła z budynku zobaczyła, że
nigdzie się nie zgubił ale stoi koło samochodu i rozmawia z bardzo przystojnym facetem.
Facet miał urodę w stylu Marcello Mastroianniego i razem z Januszem podszedł do Oli.
Naprawdę jest pani jego kuzynką?- zapytał. Ola skwapliwie kiwnęła głową i posłała mu jeden
ze swoich  specjalnych uśmiechów, jednocześnie spuszczając skromnie oczy.
No to szkoda, bo nie mogę bałamucić kuzynki własnego kolegi. W takim razie zobaczymy się wkrótce, bo decyzję o przystąpieniu do spółdzielni trzeba podjąć najpózniej w ciągu dwóch
tygodni. Muszę się pożegnać bo zaraz wyjeżdżam- to mówiąc ujął rękę Oli i wycisnął  na niej pocałunek, jednocześnie zerkając w jej oczy.
Janusz podając mu rękę zapytał- a mnie też cmokniesz w rękę? Przystojny pan prezes roześmiał
się- ależ ty masz zachcianki, stary!
Gdy wsiedli do samochodu Janusz zaraz zapytał- a ty zawsze tak artystycznie kłamiesz z miną
niewiniątka?
No przecież sam  mi kazałeś kłamać, że jestem twoją kuzynką! Widocznie pasuje mi rola
kuzynki kogoś, kogo wcale właściwie nie  znam.
No to jedziemy droga kuzynko na jakieś papu. Jadasz ryby? Jeśli tak to pojedziemy na lina
w śmietanie.
Lin w śmietanie?- nigdy w życiu  nie jadłam żadnego lina, ani w śmietanie ani w czymś
innym. Wiesz, ja nie prowadzę światowego życia.
Ja też nie- roześmiał się Janusz. Raz spróbowałem i smętnie się to dla mnie skończyło. Ale
o tym już wiesz.
Masz na myśli swoje małżeństwo? Moje i bez światowego życia  też nie wypaliło. Jak mówią
widać taka nasza karma.
Restauracyjka, do której zajechali wyglądała tak, jakby za chwilę miała paść pod ciężarem
swego dachu, a szyld odlecieć w siną dal.
Niebieska , wypłowiała farba łuszczyła się i wyglądało to tak, jakby ściany  usilnie chciały
się pozbyć farby.
Naciśnięta przez Janusza klamka wydała żałosny zgrzyt, a otwierane drzwi cicho jęknęły.
Większość stolików była zajęta, ale jeden , w głębi  sali, w pobliżu pustego wieszaka był
wolny. I był to stolik dwuosobowy. Wnętrze robiło bardzo sympatyczne  wrażenie , nic
tu nie odpadało ani się nie łuszczyło a ściany były  wyłożone drewnem modrzewiowym.
Gdy tylko usiedli pojawił się niewidoczny dotąd kelner i przyniósł dwie karty.
Wybór dań był ogromny, ale właściwie wszystkie dania były rybne.
Ola, wolisz rybę z kartofelkami czy z grzanką?  Janusz wyraznie przejął inicjatywę.
Z grzanką. Janusz uśmiechnął się- mądra z ciebie dziewczyna, z grzanką rybka jest lepsza.
Nim ów lin w śmietanie wylądował na ich stoliku, kelner przyniósł zakąskę  - tartinki
z kilkoma różnymi, wędzonymi rybami .
Wyglądały niezwykle apetycznie i oboje się zachwycali ich wyglądem, a potem smakiem.
A potem kelner przyniósł owego lina.Był pokrojony na małe, najwyżej trzy centymetrowej
szerokości kawałki, wspaniale na rumiano usmażone i polane wielce aromatycznym sosem
śmietanowym, w którym królowały zioła prowansalskie. Do tego były  zrumienione plastry
bułki, chrupiące a jednocześnie rozpływające się w ustach.
Wiesz  Janusz, w życiu nie jadłam tak wspaniale zrobionej ryby! Cieszę się, że tu mnie
zaprosiłeś.
A ja się cieszę z tego, że cię poznałem i że tu jesteś ze mną.No i z tego, że ci smakuje moje
ulubione  rybne danie.
Janusz zamówił jeszcze dla nich kawę. Przy kawie Ola powiedziała, że sołtys mówił, że
jego kuzyn chciałby kupić Siedlisko i że już kilka osób dopytywało się o tę posiadłość.
No to dobrze, ale ja nie wierzę, że to kuzyn sołtysa chce kupić, raczej jakiś deweloper, a sołtys
chce być pośrednikiem i załapać się na kilka złotych za pośrednictwo, moja miła kuzynko.
Na razie nie rozmawiaj z nim na temat tego czy i kiedy będziesz to sprzedawać.
Po pierwsze to trzeba przejrzeć wszystkie papiery tej posiadłości, zrobić odpis z księgi
wieczystej, sprawdzić czy gmina się czegoś nie czepia, czy wszystkie należności są uregulowane.
Najlepiej gdyby to załatwiał jakiś prawnik mając  twoje upoważnienie, bo tak się jakoś składa,
że prawnika nie traktują jak zwykłego petenta.
Poza tym  mam dla ciebie plany tych domów, mniejszego i większego i plan osiedla, żebyś  się
spokojnie zastanowiła gdzie  chcesz mieszkać.
Jeśli się zdecydujesz na to osiedle, to trzeba będzie zapisać Cię do spółdzielni (pojedziemy
droga kuzynko razem) i zrobić w określonej przez nich wysokości wpłatę.
W razie czego ja ci pożyczę. W tym momencie Ola omal nie zadławiła się kawą, bo w trakcie przełykania chciała zaprotestować.
Janusz, ty chyba masz fioła, a może ja jestem naciągaczką, nie znasz mnie wcale!
Może cię i nie znam, ale trochę o tobie wiem, nie prowadzę interesów  w ciemno. Pracujesz
z Gosią już wiele lat i ona mi trochę o tobie, jako człowieku, opowiedziała.
Słuchaj, mówiłaś, że masz jutro wolne, więc się spotkamy, dobrze? A ty przejrzyj w domu
wszystkie papiery jakie masz, wez też ze sobą papiery odnośnie nabycia praw spadkowych.
A teraz Cię odwiozę do domu  i jutro przyjadę po  ciebie około 9 rano.
A w kopercie  oprócz planów masz moje  najosobistsze namiary, które ma zaledwie kilka
osób. I nie dziel się z nikim nimi, z Gosią też nie, choć to fajna dziewczyna.
I schowaj ten portfel, proszę.
W godzinę pózniej Ola już była w domu.




Siedlisko- IV

W trakcie drogi powrotnej Janusz wyjaśnił  Oli, że wpierw muszą na chwilę wpaść do jego
firmy, bo   musi wziąć jeszcze jakieś dokumenty i on właśnie tam przedstawi ją jako kuzynkę.
Bo jeśli Ola zdecyduje się na sprzedaż działki, to wtedy jego współpracownicy mogą się
bardzo przydać - znają sporo osób zainteresowanych kupowaniem działek, budowaniem na
nich domów a potem ich sprzedażą lub wynajmem zagranicznym firmom lub osobom prywatnym.
A z firmy to pojadą wpierw obejrzeć jego  dom, potem na osiedle, które chce jej pokazać ,
a wracając stamtąd wstąpią na lunch, bo to będzie odpowiednia pora.
Potem odwiezie ją do domu, pojedzie na budowę, bo pańskie oko konia tuczy i wróci do domu,
bo musi jeszcze kilka rzeczy opracować. I nie położy się spać, dopóki pewnego projektu nie
skończy. On po prostu tonie w pracy, bo często jest  zbyt mało asertywny, a poza tym to on jest pracoholikiem.
No to pewnie  twoja żona nie pada z zachwytu - powiedziała Ola.
A czy ja wyglądam na żonatego? - zapytał się śmiejąc.
A według ciebie to żonaci wyglądają inaczej niż ci stanu wolnego? Pytam się, bo wiele moich
koleżanek narzeka, że ich mężowie są bardziej związani z pracą niż z domem. Widzę, że nie
nosisz obrączki, ale teraz wielu mężczyzn nie  nosi obrączki, zwłaszcza ci o szczupłych palcach,
bo im obrączka zwyczajnie przeszkadza, bo odstaje od palca .
 Twarz Janusz spoważniała .Już byłem żonaty, ale ja chyba się do tego nie nadaję. Albo po prostu oboje się pomyliliśmy.
Inaczej wszystko wygląda  na wakacjach  pod palmami, a zupełnie inaczej w szarzyznie dnia
codziennego. Właściwie to oboje byliśmy sobą szybko rozczarowani. Łóżko na długo nikogo
nie zwiąże, a właśnie ono nas połączyło.
A ty , dlaczego się rozeszliście? Przecież jest dziecko- przepraszam, że pytam, nie musisz odpowiadać, przepraszam.
Ola milczała przez moment, a potem powiedziała: mnie się wydaje, że małżeństwo tak naprawdę
niczego nie gwarantuje. Ani trwałości związku, ani tym bardziej dozgonnej miłości.
Zabezpieczenia finansowego w postaci alimentów w wielu wypadkach też nie.
Rozeszliśmy się gdy dziecko przyszło na świat- jemu przeszkadzał płacz dziecka, a przedtem
przeszkadzał mu mój wygląd w ciąży , po ciąży też mu przeszkadzał. Rozwód przeszedł jak
burza, alimenty dostaję regularnie i to  całkiem niezłe, bo on dobrze zarabia. Dziecka nigdy nie
brał na spacer, gdy mu się zdarzyło  przyjść do mnie, bym dała mu zgodę na wyjazd do pracy
u zagranicznego kontrahenta. Patrzył na dziecko jak na kogoś zupełnie obcego i to mnie
strasznie bolało. Bo to, że ja mu się po kilku latach małżeństwa znudziłam , szybko przebolałam.

W firmie Janusza byli krótko,Janusz poprosił jednego z kolegów by sprawdził ceny gruntów
w okolicy działki  "kuzynki",  potem zabrał kilka teczek papierów, zapowiedział, że będzie
uchwytny dopiero wieczorem.

Wciągu zaledwie  20 minut dojechali  do domu Janusza. Osiedle leżało w granicach miasta.
Domki były  nieduże i bardzo do siebie podobne.Furtka  prowadząca  na posesję Janusza była
otoczona wianuszkiem  drobnych różyczek, a po obu jej bokach stał rządek małych iglaków.
Romantyczny z ciebie  facet- skonstatowała Ola. I masz ten malutki ogródek bardzo, bardzo
zadbany.
Taaa, zadbany, bo nie ja o niego dbam.Po prostu mam ogrodnika i pozwoliłem mu zasadzić to,
o co lubi dbać. Gdybym ja  się nim opiekował to zapewne wszędzie rósłby rozchodnik i inne
wytrzymałe  na suszę rośliny.
W domu za to nie ma  ani kawałka  czegoś zielonego, no może czasem poza pleśnią, gdy
zapomnę coś schować do lodówki.
Wiesz, niestety ten dom nie powala na kolana, ale z drugiej strony głównie tu śpię, a że pózno
się kładę i wcześnie wstaję, to więcej mnie tu nie ma niż jestem.
Właściwie to powinienem zrobić sobie porządną pracownię. Nie lubię projektować  na
komputerze, lubię wpierw sobie wszystko rozrysować tradycyjnie i  potrzebuję więcej miejsca
niż jedno, nawet duże biurko. Tu jest właściwie ciasnota.  Tu jest jeszcze kuchnia, łazienka
i pokój, który spełnia rolę garderoby. Na górze jest sypialnia, druga łazienka  i dwa pokoje.
Ale ja bardzo często śpię tutaj, zwłaszcza gdy bardzo długo siedzę i padam na nos.
Ola stała przy oknie, spoglądając na ogród z tyłu domu. Z pokoju można było wyjść na taras.
Wzdłuż balustrady rosły tuje, osłaniając nieco taras.
Chodż, pokażę ci jeszcze górę, tylko przymknij nieco oczy, by cię bałagan nie poraził. Zbyt
rzadko tu bywam,po prostu.
Bałaganu tak naprawdę nie było, ale wiało z tych pokoi jakimś chłodem i surowością.Królowała
biel i perłowa szarość. Oli przyszło na myśl, że Janusz chyba nie  zalicza się do osób wielce
szczęśliwych. Stała przy otwartym oknie  i spoglądała na widoczny z niego fragment osiedla.
Było cicho, nieco sennie, domki wyróżniały się tylko  inwencją ich właścicieli w kwestii wystroju
ogródka na tyłach domów. Przeważała wersja "wylizanego" trawnika i  żywopłotu  wzdłuż całego
ogrodzenia działki.
Ola poczuła  na sobie wzrok Janusza -stał w drzwiach i wpatrywał się w nią już od dłuższej  chwili. Gdy się odwróciła zapytał: co wolisz, kawę czy herbatę, a może coś zimnego?
Nie podglądałem cię, ale nie chciałem przeszkadzać, bo wyglądałaś na zamyśloną.
No to zrób mi to samo co dla siebie, mnie jest wszystko jedno.
A więc będzie kawa- Janusz obrócił się na pięcie i zniknął.Za kilka sekund ukazał się znów i powiedział- zejdz na dół, napijemy się na tarasie, dostarczymy tematu moim uroczym sąsiadkom.
Ola pobiegła po schodach na dół, wzięła z rąk Janusza ścierkę, mrugnęła do niego i poszła wytrzeć stół i krzesełka.  Wkrótce siedzieli na tarasie, a  Ola usiłowała odgadnąć, z którego domku są podglądani, bo okna w sąsiednich domach były zamknięte i nic nie sygnalizowało
obecności ich lokatorów.
Ola miała jedno zastrzeżenie- domek był piętrowy, więc istniała konieczność ciągłego
pokonywania schodów, za którymi nie przepadała. Ale domek parterowy z tą ilością pomieszczeń zajmowałby znacznie  więcej miejsca i działki musiałyby być większe a więc i droższe.
Osiedle miało już szkołę podstawową, dojeżdżał do niego miejski autobus, przebito drogę do
dużego  marketu i wkrótce miał na obrzeżu osiedla powstać jeden z sieciowych dyskontów.
Domek miał garaż, pomieszczenie  techniczne z piecem do c.o. a pod tarasem "składzik", jak to określił Janusz. A mieszkańcy byli dość prężni i ciągle zastanawiali się jak sobie ułatwić życie
na osiedlu.
Uliczki były porządnie wyasfaltowane, chodniki równe i było czysto.
Janusz uważał za konieczne by Ola jeszcze obejrzała pozostałe pomieszczenia. Dostać się do nich można było od środka domu. Najwiekszy entuzjazm Oli  wzbudził "składzik", w którym były
regały, na nich różne pudła i pojemniki, a wszystko opisane. Składzik miał drzwi  wzmocnione
kratą,  podobnie jak drzwi łączące pomieszczenie gospodarcze z garażem. Te wewnętrzne kraty
były pomysłem Janusza, bo zdarzało się, że złodzieje  dostawali się do wnętrza domu właśnie
przez garaż lub drzwi pomieszczenia pod tarasem.
W drodze do miejsca, gdzie nowe osiedle dopiero powstawało, Janusz tłumaczył Oli, że nie
dlatego pokazał jej swój dom, by sie nim pochwalić, ale po to, by jej pokazać, że takie osiedle
domków jednorodzinnych ma swoje zalety. Teraz jadą  na osiedle, które jeszcze jest w fazie
budowy, ale  jeszcze nie wszystkie działki są  wykupione, a prezesem tej spółdzielni jest
przyjaciel Janusza i on ma kilka lokalizacji, które trzyma dla bliskich znajomych, w tym
jedno miejsce dla Janusza. Ale ponieważ to są nieco większe domki, to Janusz jako singiel
nie pali się do jego posiadania. Obejrzą sobie dwa  różne domy, a na etapie budowy danego
domu zawsze jeszcze można wprowadzić drobne zmiany, odbiegajace nieco od standardowego
wykończenia. Podobnie jak  to ma miejsce w nowo budowanych blokach.
Osiedle  jest skomunikowanie z miastem, teraz od pętli miejskiego autobusu  jest do osiedla
2 km, ale po zakończeniu budowy autobus będzie dojeżdżał do samego osiedla. I część
osiedla jest bardzo blisko lasu,a na niektórych działkach będą zostawione stare drzewa.