sobota, 19 marca 2022

Ryzykantka- 53

 Mniej więcej  w tydzień po  powrocie ze Słowacji Ewę obudził w nocy ból brzucha. Wyplątała się z objęć Roberta i poszła do łazienki- bolało ją  w miejscu w którym według  niej  nie powinno ją nic  boleć, bo pęcherzyk żółciowy już miała wycięty, a bolało ją  w tym  miejscu, w którym  kiedyś był. Wychodząc z łazienki  wpadła w objęcia Roberta - co się  stało? czemu  wstałaś?- spytał. Ewa  skrzywiła  się- nie wiem co mnie  boli, bo boli mnie  w miejscu gdzie  kiedyś  miałam pęcherzyk żółciowy a przecież go już nie mam. Robert  zaczął się ubierać- zaczekaj, zaraz pomogę ci się ubrać - pojedziemy do kliniki. Ale po co? Po to, że to może być zapalenie wyrostka. Na chirurgii dziś ma  dyżur doktor L. Zaraz do niego zadzwonię. Jest piąta rano,  nie budź  człowieka- prosiła Ewa. Muszę kochanie, to zbyt  poważna  sprawa. Połóż się, pomacam  cię  trochę, zrobię to delikatnie,  a ty mi mów kiedy boli. Po chwili Robert powiedział- wg  mnie to wyrostek, boli cię przy nagłym odpuszczaniu ucisku. Zadzwonię, bo wolę byś leżała  w naszej  klinice niż gdzieś  w mieście i żeby L. operował  niż ktoś inny. W  niecałe pół godziny później karetka  wiozła oboje  do kliniki.

W klinice zrobiono jeszcze Ewie badanie  krwi i liczba  białych  krwinek  wprawiła ją w  zdumienie, doktora L. raczej nie,  widział w życiu nie jeden stan  zapalny. Gdy się ocknęła siedziała przy  niej pielęgniarka a ona  była podłączona do  kroplówki.  Oj,  szybciutko się pani obudziła, zaraz poinformuję pana doktora, że już pani nie śpi. Gdy się  skończy kroplówka, będzie pani  mogła  wstać i się przespacerować dostojnym  krokiem po pokoju. A pan doktor  ma zaraz jakiś  zabieg i przyjdzie do pani gdy go skończy. Porozmawiała jeszcze z jakąś inną pielęgniarka przez telefon i poprosiła by ta  powiadomiła pana doktora R.G., że  żona już się obudziła. Ale mnie się jeszcze   chce  spać, stwierdziła Ewa. 

Pielęgniarka  spojrzała na pojemnik wiszący na  stojaku- nie ma sprawy, ta kroplówka to jeszcze  trochę  czasu sobie pociurka. Może pani sobie  spokojnie  drzemać- nie mogę, bo mi się  chce  siku- jęknęła Ewa. Nie ma problemu, podam pani basen. Tylko proszę nie  szarżować, pomogę pani- trochę  zaboli, ale nie  za bardzo. Gdy pielęgniarka  zabrała basen Ewa nieomal  natychmiast  zasnęła z powrotem. Gdy się obudziła po raz  drugi w fotelu przy łóżku siedział Robert. Na  stojaku nadal wisiał pojemnik, tym razem była na  nim żółta etykietka. Ojej, ja   chyba  mam następną kroplówę - stwierdziła Ewa. No fakt- to już  druga. Masz gorączkę, ponad 39 i bardzo nas to martwi. W kroplówce jest  antybiotyk,  a skoro  nie  śpisz, to ci inaczej skonfiguruję  łóżeczko. Nie  chce ci  się pić? Nie, ale  znów  chce mi się  sikać, ale nie chcę basenu. No to cię  zaprowadzę do łazienki i zrobisz  normalnie i cię umyję, by ci było milej. Te miski są z dopływem  wody, jak w bidecie. Mam ochotę kupić coś  takiego do nas, do  domu. A co będzie z kroplówką? - a nic, stojak ma kółka, pojedzie  razem  z tobą do łazienki.Chwycisz go ręką, w której masz wenflon. A kiedy mnie  wypiszą do domu? Tego  nie wie nikt - musisz wziąć wpierw antybiotyki, potem 3 dni być bez gorączki, pewnie  za tydzień będę mógł cię  stąd  zabrać. A przez ten  czas pomieszkamy w  szpitalu. Masz pojedynkę, mnie tu zainstalują polowe łóżko - wygodne. Będę miał wyjątkowo blisko do pracy. W tym  wszystkim najszczęśliwsze jest to, że zachorowałaś tu  a nie na Słowacji. Dobrze cię wytarłem? suchutka jesteś? Tak, jesteś  świetną  nianią. No to wracamy do łózia. Ale  mi strachu napędziłaś, bo straciłaś przytomność gdy cię wieźli na operacyjną już po badaniu. Niewiele brakowało a byłby się drań rozlał i wtedy byłaby to trudniejsza  sprawa. Gdy się  zmęczysz tą pozycją to możesz sobie  sama obniżyć, zobacz kochanie, tu jest sterownik. Około siedemnastej  mam kilku pacjentów, chyba trzech, z tym że jeden to tylko kontrola i dwie  diagnostyki. Byłem przy twojej operacji i wiesz- gdybym  musiał to bym  cię zoperował. A L. zrobił ci szew niemal jak chirurg plastyczny. Śladu nie będzie. On tu dziś wieczorem wpadnie. Chyba ma nockę. 

Robert, zawiadom Zigi, że mnie jakiś,  czas nie będzie.  Zawiadomiłem, był przerażony. I prosił, by ci powiedzieć, że do konkursu już  was  zgłosił. I masz zdrowieć spokojnie. A do jakiego konkursu on  was  zgłosił Kochanie? Do włoskiego, na zagospodarowanie kawałka terenu północnego brzegu jeziora  Garda. No wiesz, jesteśmy wszak w Unii Europejskiej. Jakbyśmy wygrali to byłoby coś, ale nawet drugie i trzecie  miejsce się liczy, bo wtedy jest  szansa  wejścia na ten rynek.  

On to samo  mi mówił.  O jeżu zielony, coś się z nim po tym ślubie  stało - mnie po raz  pierwszy wypytywał o szczegóły pobytu na tym świątecznym wyjeździe, a tobie  powiedział o tym  zgłoszeniu nas  do konkursu- niesamowite!  Robert, mam popękane usta, chyba od gorączki, kup mi coś  w aptece na dole na te popękane usta. Robert przyjrzał się jej  wargom i  delikatnie po nich przejechał palcem i spytał- tylko to czy  może jeszcze coś do smarowania buzi lub rąk. No to jeszcze jakiś krem nawilżający do twarzy. Ale to może mi ktoś  z domu przywieźć. A chcesz może coś  do czytania?  Jak będzie to kup Politykę i Focus. No to wrócę dopiero  za pół godziny, przy okazji  zjem coś w kantynie. Ty jeszcze  dziś będziesz na głodówce.

Gdy Robert wrócił Ewa znów spała. Oddychała równo, spokojnie. Delikatnie wsunął jej pod pachę termometr, sprawdził puls. Temperatura już była niższa, już tylko 38,00. Odłączył kroplówkę po ostatniej kropli i zadzwonił po pielęgniarkę. Ucieszył się, że antybiotyki  działają.  Gdy przyszła pielęgniarka przepytał ją czy  będzie  jeszcze jedna kroplówka, powiedział, że  niedługo idzie przyjąć pacjentów w swoim  gabinecie i żeby Ewę prowadzić do toalety w razie  potrzeby a  nie dawać  jej basenu. Na  stoliku nocnym zostawił zakupy apteczne, a na fotelu czasopisma. Wyłączył Ewie komórkę, by jej ktoś nie obudził. Niech  biedactwo  śpi, sen to zdrowie. 

W godzinę uwinął się  z pacjentami i z ulgą powrócił do pokoju Ewy. Wysłał sms do Pawła, że antybiotyki na Ewę działają i temperatura spada a Ewa spokojnie teraz  śpi. Napisał Pawłowi, co ma mu z ubrania  podesłać do szpitala-najlepiej gdy zostawi to na recepcji, zapakowane i opatrzone kartką z jego nazwiskiem.Recepcja jest  czynna do godziny 21,00. Na pytanie syna  kiedy wróci do  domu napisał- nie wiem, zapewne wtedy gdy Ewę wypiszą do domu. Ma pojedynkę i  wstawią mi tu dziś  dostawkę. Nie  zostawię jej tu samej. Poza  tym mam tu bardzo blisko do pracy. Paweł wszystkim domownikom odczytał treść sms-a i prosił by mamę od nich uściskać i powiedzieć, że czekają na nią z niecierpliwością. Wieczorem, ku wielkiej radości Roberta temperatura już nie  wzrosła. Trzecia tej doby kroplówka była głównie "odżywcza", następna  dawka  antybiotyku  miała  być rano. Doktor L. który faktycznie  miał nockę, był bardzo  zadowolony ze stanu Ewy. Prosił Roberta, by ją wieczorem, gdy już pacjenci  nie będą się  szwendać, pooprowadzał korytarzami kliniki, żeby  zminimalizować zrosty pooperacyjne.  Śmiał się,  że Robert ma teraz tak bardzo  blisko do pracy. Powiedział Ewie, jak bardzo obaj byli w strachu, bo wyrostek był schowany pod wątrobą i istniała obawa, że w czasie ściągania go w dół może pęknąć. Dobrze, że masz bracie,  takie szczupłe i  zwinne palce - stwierdził Robert i że odważyłeś się ich użyć zamiast jakiegoś  haka. No wiesz Robercie- mimo wszystko w palcach to  człowiek ma  wyczucie,  a gdy posługujesz się takim hakiem to fajnie  ani bezpiecznie  nie jest.Czwartego dnia zdejmiemy szwy i skleimy brzegi plastrami i tego  dnia  pani grzecznie poleży. Będą wymieniane co dwa dni aż do chwili dobrego  zrostu. 

Kup jutro dla żony sucharki do śniadania, są w bufecie. I są znacznie  smaczniejsze od czerstwej  bułki paryskiej. No to ja uciekam. Do jutra, moi mili.Upojnej  nocy wam nie życzę, ale i tak lepsza  taka niż w oddaleniu.

Ósmego dnia po południu Ewa wróciła  do  domu. Miała jeszcze  dwa tygodnie  zwolnienia  lekarskiego. A w klinice  wrzało. Personel  pielęgniarski nie  mógł pojąć co takiego  ma  w sobie  żona Roberta, że on poza  nią  świata  nie widzi. Przez te kilka  dni  pobytu  zamiast  siedzieć  w domu on  siedział  z nią w pokoju szpitalnym. No a przecież ani piękna,  ani młodziutka a on spędzał  z nią każdą wolną  chwilę i opiekował się nią jakby  był pielęgniarzem a nie lekarzem. Gdy któraś nieopatrznie coś lapnęła na ten temat przy doktorze L. ten już  nie wytrzymał i wypalił - nie  wiecie co żona  R.G. ma takiego, co go przy  niej trzyma?  Jego żona ma to czego wam brakuje - jest bardzo inteligentna, taktowna i miła. Poza tym jest  architektem  bardzo  szanowanym  w  tym  środowisku. Nie  bardzo rozumiem  na jakiej podstawie  wam się  wydaje, że każdy facet leci na urodę. A poza tym żona doktora R.G.  nie nadużywa  kosmetyków, nie farbuje włosów, ubiera się stosownie do okazji i nie chodzi w  biały  dzień do pracy wymadźgolona jakby szła   na  bal maskowy. Nim powskakujecie  w te  swoje  różowe kitle to wyglądacie  jakbyście  szły do  nocnego klubu na podryw a nie do pracy z  chorymi ludźmi, którym potrzebna jest  wasza  empatia a nie  wasze wymalowane oczy. Panie  z recepcji oddziałowych też wyglądają  jakby obsługiwały zupełnie inną niż  szpital instytucję. Naoglądałyście  się bzdetnych seriali i wydaje  się  wam, że tak wyglądają prawdziwe pielęgniarki, lekarze i pielęgniarze. Nie dotarło do  waszych małych łebków, że te wszystkie stroje, makijaże i historie są tylko po to, żeby  film  miał powodzenie? Bo prawdziwe życie  nie wygląda tak jak w serialu - ani tak atrakcyjnie   ani  seksownie.

Poza tym pracujecie tu  za godziwe  pieniądze, więc nim następnym razem otworzycie  usta  by obgadywać innych współpracowników pomyślcie o tym, że na miejsce   każdej z was chętnie przyjdą trzy inne.To nie są  dożywotnie  kontrakty.

 A że pan doktor L. miał dość  doniosły głos,  a mówił to  wszystko tuż obok pokoju lekarskiego wiadomo  było, że to wszystko słyszeli lekarze, którzy akurat mieli swą przerwę śniadaniową. Gdy wszedł do  niego powitały go  ciche  oklaski. 

A "bohater" całego   zamieszania pocił się  w tym czasie  na  sali operacyjnej składając w  całość połamaną w dwóch  miejscach  nogę rowerzysty potrąconego przez samochód, którego kierowca miał w  nosie użytkowników ścieżek rowerowych.

W pierwszy weekend po szpitalu Robert z Ewą pojechali do Zigi i Doroty. Dorota "zaskoczyła" i wolała by Ewa  do  nich przyjechała, bo wolała w razie  czego wymiotować we  własnym  domu niż u kogoś. A niestety  należała do tych, dla których te  pierwsze tygodnie  ciąży były makabryczne.   Ewa upiekła  w domu ciastka cynamonowe, bo pamiętała, że któraś z koleżanek twierdziła, że  zjedzenie  jednego z  samego rana  znosiło poranne  mdłości. Dorota  była wzruszona, ale nie przekonana. Obiecała, że następnego rana wypróbuje ten  sposób.  Zigi dał Ewie założenia do konkursowego  projektu, przekazał kilka  filmów z tamtych  okolic, wypili kawę (Dorota coś  ziołowego, czego  zapach omal Ewy nie przyprawił o torsje) i wrócili  do  domu. 

Ewa jeszcze  w stu  procentach  nie doszła  do  pełni sił, no ale nie  dziwiło to Roberta, bo jednak było to  bardzo poważne  zapalenie, a podane  antybiotyki bardzo silne. Robert po całym tygodniu pracy i dniach choroby Ewy też był zmęczony, więc  zamknęli  się przed  całym światem na  swoim pięterku. Czulili się do siebie, przysypiali i budzili, cały czas spleceni uściskiem. Ewa cały czas dziękowała Robertowi   za to, że był z nią  stale, przepraszała, że ma tyle  z nią kłopotu a on jej tłumaczył, że dla niego życie bez niej nie miałoby sensu.

Około siódmej  wieczorem  Ewa stwierdziła,  że....jest głodna! No to znaczy, że zdrowiejesz! Schodzimy na dół, wiem, że mamcia przygotowała na  dziś rosołek cielęcy i do niego jest cieniutki domowy makaron, który razem z Welą  zrobiły. To Wela umie robić makaron? -zdziwiła się Ewa. Wela zrobiła  ciasto na makaron, mamcia odkopała gdzieś w garnkach maszynkę do robienia makaronu a tata kręcił korbką gdy były w  niej płaty ciasta. Potem go ugotowały i teraz będziemy wszyscy jeść cielęcy rosół z domowym  makaronem. Dały rosołek tylko psu spróbować, mało miski nie  wciągnął. A na drugie są  naleśniki z mięsem i naleśniki z serem  i rodzynkami. I wszystkiego przygotowane jak na pułk wojska. Robert pierwszy  schodził po schodach, żeby Ewa się  czasem nie potknęła. Na dole wszyscy  bardzo się ucieszyli, że Ewa jest głodna.

Ewa opowiedziała  wszystkim jak nadzwyczajnie  się Robert  nią opiekował  a przecież w ciągu dnia normalnie pracował a zamiast odpocząć  każdą  wolną  chwilę   jej  poświęcał. Ewuś, tłumaczył jej  Robert- przecież to  chyba  normalne -gdy się kogoś  kocha, to się o  niego dba stosownie  do chwili- najważniejsze było, byś nie  dostała  zapalenia otrzewnej. Ty Ewuś  dbasz o mnie nawet gdy jestem  w pełnym  zdrowiu, pilnujesz stale  bym się odpowiednio odżywiał, starasz  się odsuwać ode  mnie jak  najdalej troski  dnia  codziennego, na każdym kroku ułatwiasz mi życie. I, co chyba  dla  każdego normalnego  człowieka jest ogromnie  ważne- mogę ci  się zwierzyć ze  wszystkich  moich trosk, a nie da się ukryć, że tych  zawodowych jest  najwięcej.  I wiem, że zawsze  mogę ci powiedzieć czego się boję    przed którąś z czekających  mnie operacji i mogę opowiedzieć potem czego się bałem. Doktor L. w pełni  mnie  rozumie, bo jego  żona też jest dla niego  wsparciem, tak jak ty dla mnie. A poza tym - jesteś prawdziwą matką dla Pawła - stworzyłaś dom dla nas obu. Powiedz mi więc jak mógłbym nie poświęcać ci każdej  minuty  swego czasu? Wszczepiłaś  nas do  swojej rodziny, dzięki tobie obaj  z  Pawłem zaleczyliśmy swoje rany, które powstały  kiedyś  z mojej głupoty i  nieodpowiedzialności. I ty i twoi rodzice stworzyliście  dla nas obu bezpieczną przystań, więc najnormalniejsze w świecie jest to, że staram się ciebie i rodziców otoczyć swą troską. Nawet  nie masz pojęcia jak wzruszyło mnie  to, że zadbałaś  nawet o to, żebym jednak  nosił zimą  czapkę gdy wysiądę z  samochodu. Nie wiem  skąd,  ale  wiedziałaś, że  wszystkie  mnie "gryzą" i  denerwują i wyczarowałaś dla mnie  i Pawła cudownie miękkie i  delikatne  czapki. To pewnie drobiazg dla kogoś, ale mnie to ogromnie  wzruszyło, że tak o mnie i o niego dbasz. Więc  powiedz  mi, jak mógłbym nie  zadbać o ciebie  w szpitalu gdy zdawałem sobie  sprawę z tego co ci  grozi.


                                                                  c.d.n.