wtorek, 22 lutego 2022

Ryzykantka -24

 Jako osoba wielce  zorganizowana Ewa  chciała jeszcze przed  wyjazdem  zarezerwować jakiś hotel w Szczyrku.Wybór i ilość hoteli nieco ją przeraził- obecny Szczyrk w niczym nie przypominał tego sprzed  lat.

 Szalenie ubawił ją Robert, który  niektóre  hotele , które miały Spa, basen i inne ciekawe udogodnienia  odrzucał bo....łóżka były nie  zestawione  razem, ale  miały pomiędzy sobą mały odstęp. A  przecież Ewa  wie, że on chce typowe podwójne małżeńskie łoże, tak żeby zawsze, w każdej minucie mógł się do Ewy przytulić. W związku z tym Ewa stwierdziła,  że pojadą w ciemno, zobaczą na miejscu i coś wybiorą. Ze  zdjęć i opisów  gości Ewa  zapisała sobie 4 hotele, które  miały Spa i nie były w centrum Szczyrku. Wszystkie one  miały oczywiście śniadania, niektóre również restauracje. Wszystkie  zdaniem gości miały miłą obsługę i bardzo dobre śniadania i duże łazienki. 

Jechali właściwie  między sezonami, więc była duża szansa, że miejsca raczej na pewno będą. Ewa stwierdziła, że to Robert będzie na  miejscu wybierał hotel, ona  poczeka  na niego na parkingu- nie ma  zamiaru przyprawiać  dziewczyn z recepcji o ataki śmiechu pytaniami, czy łóżka są ze sobą razem zestawione. Poza tym tak się Szczyrk zmienił, że niektórych miejsc zupełnie nie kojarzy. 

Podróż minęła całkiem nieźle, chyba tylko jeden mandat im strzelił automat i po 4 godzinach i 40 minutach wjeżdżali do Szczyrku. O nie! jęknęła Ewa- gdzie się podział Szczyrk, który mam w pamięci? Przecież tu wszystko nawalone na gęsto! Po obu stronach drogi, na stokach stał dom na domu i domem  poganiał. O tu gdzieś  powinien być jeden z hoteli ze Spa - o jest strzałka, Hotel Skalite , patrz, tam wyżej. Robert przyhamował i skręcili w ulicę prowadzącą nieco w górę. Zajechali pod  hotel, który się całkiem nieźle prezentował . Wyglądał jak kilka willi razem  zestawionych, ale tak naprawdę był jednym budynkiem.  No to  idź kochanie i sprawdź te łóżka, ja  zaczekam w samochodzie. Poszedł i.....przepadł. Po 20 minutach wrócił radosny niczym  skowronek o poranku- myślę, że tu zostaniemy, mamy pokój z pięknym widokiem.

Powiedziałem na recepcji, że to spóźniona podróż poślubna i dostałem dwa pokoje do wyboru. Każdy  miał podwójne łóżko, jeden  miał wystrój z czerwonymi dodatkami, drugi z  ciemno zielonymi i wybrałem właśnie ten. No i mamy również balkon. Łazienka jest duża, z kabiną prysznicową, suszarka do włosów  na  wyposażeniu. 

Z atrakcji jest  fajny basen, z wydzielonym basenikiem dla dzieci,  sauna fińska, sauna infrared, jaccuzi, siłownia. Poza  tym masaże rekreacyjne i lecznicze, oraz zabiegi upiększające cokolwiek to znaczy. No to chodźmy. Robert wyciągnął z bagażnika  walizki i ruszyli do hotelu.

Recepcjonista się rozpromienił - a już  myślałem, że się pan rozmyślił i pojechał do innego hotelu. Nie, nie rozmyśliłem się, tylko się zagadałem z żoną.

To ja  poproszę państwa dowody, aby  państwa zameldować oraz  numer pańskiego samochodu- bo pilnujemy, żeby nam tu obcy goście  nie parkowali. Czy zamierzają państwo korzystać z jakichś zabiegów jak masaże, Spa, z którejś sauny ?

O tak, dobry masażysta jest  potrzebny nam obojgu, poza tym sauna infrared też dla nas obojga, ja pewnie trochę się ponaciągam na siłowni, np. na wiosełkach, a o zabiegach upiększających to nie mam  bladego pojęcia.

A czy jest tu jakiś sklep z akcesoriami sportowymi, potrzebuję kostium kąpielowy - bo gdy byłam sto lat temu w Szczyrku  to był tu tylko jakiś wątły sklepik spożywczy i kiosk przy skrzyżowaniu dróg oraz schronisko PTTK, gdzie po obiad  stało się w kolejce. A poza tym chcemy gdzieś zjeść lunch stwierdziła Ewa.

Ojej, to rzeczywiście  musiała pani tu być bardzo dawno. Sporo jest sklepów w centrum i zapewne  zakupi  pani kostium. Z lunchem też  nie będzie  problemu. A gdy państwo wrócą, to pozwolę sobie pchnąć do państwa  masażystę, by się  zorientował co może państwu zaoferować z różnych zabiegów. Co prawda jeszcze nie  sezon, ale zaraz weekend i się goście zjeżdżają pomału, więc umieści państwa w  grafiku, byście  nie  czekali potem na  zabiegi. Zaraz  kolega państwa walizki dostarczy do pokoju, proszę się  z nimi nie męczyć. Proszę bardzo, tu jest państwa  klucz do pokoju. Gdy będą państwo wychodzić, to  prosimy by zostawiać klucz w recepcji. Mieliśmy się unowocześnić by zlikwidować  klucze, ale to jakoś się przeciąga w czasie. Zawsze  tu jest ktoś  z obsługi w służbowym  stroju, więc łatwo nas poznać. Mówię to każdemu, bo kiedyś mieliśmy nieprzyjemny przypadek - gość wychodząc z hotelu cisnął klucz na ladę, recepcjonista był w tym momencie  w lobby a ktoś widząc taką sytuację po prostu ten klucz  zabrał. Nie było potem wesoło,  wierzcie  mi państwo. I teraz gdy któryś z nas musi nawet na  minutę odejść, drugi musi być na recepcji a żeby nas nie pomylić z kimś spoza obsługi zafundowano nam te urocze  kamizelki.

Eee nie są takie złe, w sumie dość wesołe- pocieszyła recepcjonistę Ewa. Kamizelki były z satyny w pionowe żółte i czarne paski.

Pokój bardzo się Ewie podobał, był przestronny, oceniała go na 16 metrów kwadratowych. Widok z niego również był niezły. Dołem płynęła rzeczka Żylica, w której nie jeden raz brodziła, wzdłuż niej był odnowiony całkiem deptak spacerowy a Ewa wciąż miała przed oczami widok z tamtych lat- rozlatująca się  skocznia  na Skalitem, na którą raz się wdrapała do wysokości , na której wtedy stała chyba wieża sędziowska, rozlatująca się tak samo jak prowadzące do niej schodki. Tylko zejść było 100 razy trudniej. Gdy stamtąd  zeszła była mokra z wrażenia. Teraz był kompleks  trzech skoczni, całość  została po prostu przebudowana. 

W ogóle zaskoczył ją całkowicie widok  Szczyrku. Miejscowość była usytuowana na zboczach dość głębokiej V dolinki. Życie  skupiało się wzdłuż przebiegającej  dnem doliny szosy. Wtedy na zboczach stały nieliczne  zabudowania, rozdzielone kawałkami poletek uprawnych.  Brzegi Żylicy były zarośnięte  trawą i rosły tam  duże kępy łoziny, czasem ktoś tam wypasał krowy. Oprócz kęp łoziny królowały całe poletka dorodnych pokrzyw.  Było zero atrakcji, no może tylko ta, że Żylica była płyciutka, miała  jak każda górska rzeka  kamieniste dno i Ewa zbierała kamyki  z dna- chyba tylko po to, żeby za chwilę z powrotem wróciły do rzeki. A teraz, deptak nad  Żylicą jest bardzo ładnym  miejscem spacerowym, a pokracznych  krzaków  łoziny już nie ma. I brzeg rzeki dochodzący do zbocza góry był teraz  Parkiem  Krajobrazowym, o  czym informowała tablica.

Ucywilizował się  Szczyrk, wyrosło masę przeróżnych domów wczasowych  wabiących turystów i  zimą i latem. Jedne były w gestii prywatnych właścicieli, inne w gestii znanych firm turystycznych. No pełna kultura- pomyślała Ewa. Tylko, że teraz to jest właściwie coś jak  Zakopane, a wtedy była to wiocha. Różne domy wczasowe chełpiły się teraz tym, że można do nich podjechać na  nartach. I zimą było tu teraz pełno wyciągów  narciarskich- w końcu nie  każdy był na tyle doświadczonym narciarzem by zjeżdżać ze Skrzycznego i do szczęścia wystarczało mu zjeżdżanie ze znacznie  mniejszego stoku. A z tego co pamiętała to wszyscy uważali trasy zjazdowe ze Skrzycznego za "wymagające", bo można było nagle  znaleźć się na drzewie. Zupełnie  nie mogła poznać teraz Szczyrku - wtedy praktycznie  nie było tu ulic. W głębi duszy była rozczarowana- wolałaby gdyby tu było mniej tego wszystkiego. Co za szczęście, że to jeszcze nie sezon urlopowy- powiedziała do Roberta. 

Właściwie tak, ale tam gdzie jest nasz hotel jest jeszcze   trochę przestrzeni. Podejrzewam, że w weekendy jest tu też tłoczno bez względu  na porę roku - zapewne Śląsk tu przyjeżdża-stwierdził Robert. Zawsze tu Śląsk przyjeżdżał - powiedziała Ewa. Tylko teraz zapewne przyjeżdża własnymi  samochodami, a  kiedyś przyjeżdżali zakładowymi  autokarami. 

I to była  "kara  boska", jak mówiła mamcia. Przywożono ich autokarami w soboty po  pracy. W każdym  autokarze była olbrzymia  beka piwa, rozstawiali nad Żylicą  stoły, które ze sobą przywozili i balowali. Niektórzy to już w drodze pili i często  ich z autokarów wynoszono, bo sami nie byli w stanie wyjść. Pamiętam, że w soboty  i niedziele to albo wcześnie  rano gdzieś szliśmy  na wycieczkę albo nie wolno  było nam wyjść  z ogrodu przydomowego.  Mamcia i jej   siostra przyrodnia rozsiadały się wtedy w ogrodzie i nas pilnowały. A my wyłyśmy z nudów. A w poniedziałki  nie wolno nam było wchodzić do Żylicy, bo były tam potłuczone butelki, które klnąc w głos wybierali  letnicy. I wiesz, wtedy jeszcze nie znałam Zakopanego i Tatr i wszystkie okoliczne  górki uważałam za niezmiernie wysokie i dalekie. 

W sumie  to byłam w Szczyrku ze trzy razy, niestety ostatni raz to aż całe  dwa miesiące  wakacji. Na szczęście na ten ostatni pobyt  byłam dobrze zaopatrzona w książki i czas spędzałam głównie na leżaku w ogrodzie czytając.I wtedy byłam pierwszy raz na randce z chłopakiem. On był po liceum,  a ja właśnie skończyłam pierwszą  licealną. Nie  podobał  mi się, bo był jasnym blondynem, ale jak mówią  " na bezrybiu i rak ryba",  imponowało mi, że on właśnie  szedł na studia. A poza tym to był jakoś dobrze wychowany, bo zawsze się pytał  mamci, czy  może mnie  zabrać na spacer i pytał o której mam być w domu. Ale jakoś nie pytał się mamci czy może  mnie  całować, więc  mu  to wypomniałam i się  skutecznie obraził.

Lunch zjedli w barze restauracyjnym u stóp Skrzycznego. Przez  moment zastanawiali się, czy nie pojechać wyciągiem  na Skrzyczne,  ale  akurat była jakaś przerwa, więc  zrezygnowali.  Ewa kupiła dla siebie kostium, chociaż nie mogła stwierdzić z ręką na sercu, że się jej podobał, ale był lepszy od tego który miała w walizce, bo był na ramiączkach a nie na "chomącie"  na karku. Za to kolor pasował do oczu Roberta - ten sam odcień  niebieskiego. Dokupili też ręczników  frotowych, by swobodnie  korzystać z sauny infrared. Każdy seans w tej saunie  wymagał korzystania z trzech ręczników- jeden musiał być pod stopami, na drugim się  siedziało a trzecim ocierało się pot z ciała. Ręczników wzięli 10 sztuk- 5 białych i pięć granatowych.

 Gdy wrócili do hotelu  recepcjonista spytał, czy  za około pół godziny  może ich nawiedzić masażysta i omówić z nimi plan ich odnowy biologicznej.

Gdy wrócili do pokoju z przyjemnością odnotowali fakt, że na stoliku stały dwie  butelki wody  mineralnej lekko gazowanej a w  wazonie stojącym na biurku były trzy czerwone  róże.

W kwadrans później rozległo się pukanie do drzwi  i na Roberta "proszę wejść" do pokoju wszedł młody, trzydziestoparoletni dobrze  zbudowany mężczyzna, jak odnotowała  kobieca  natura Ewy - "niezłe ciacho". Ciacho witając się z Ewa kulturalnie ograniczył się do uścisku ręki a do Roberta rzekł- nawet w snach nie podejrzewałem, że pan profesor  będzie  kiedykolwiek  moim pacjentem. Jestem Wojciech K., absolwent Konstancina. Gdy tylko dostałem państwa  dane z recepcji pozwoliłem sobie sprawdzić w sieci czy aby  to nie pan profesor jest naszym gościem.

                                                                    c.d.n.