Jako osoba wielce zorganizowana Ewa chciała jeszcze przed wyjazdem zarezerwować jakiś hotel w Szczyrku.Wybór i ilość hoteli nieco ją przeraził- obecny Szczyrk w niczym nie przypominał tego sprzed lat.
Szalenie ubawił ją Robert, który niektóre hotele , które miały Spa, basen i inne ciekawe udogodnienia odrzucał bo....łóżka były nie zestawione razem, ale miały pomiędzy sobą mały odstęp. A przecież Ewa wie, że on chce typowe podwójne małżeńskie łoże, tak żeby zawsze, w każdej minucie mógł się do Ewy przytulić. W związku z tym Ewa stwierdziła, że pojadą w ciemno, zobaczą na miejscu i coś wybiorą. Ze zdjęć i opisów gości Ewa zapisała sobie 4 hotele, które miały Spa i nie były w centrum Szczyrku. Wszystkie one miały oczywiście śniadania, niektóre również restauracje. Wszystkie zdaniem gości miały miłą obsługę i bardzo dobre śniadania i duże łazienki.
Jechali właściwie między sezonami, więc była duża szansa, że miejsca raczej na pewno będą. Ewa stwierdziła, że to Robert będzie na miejscu wybierał hotel, ona poczeka na niego na parkingu- nie ma zamiaru przyprawiać dziewczyn z recepcji o ataki śmiechu pytaniami, czy łóżka są ze sobą razem zestawione. Poza tym tak się Szczyrk zmienił, że niektórych miejsc zupełnie nie kojarzy.
Podróż minęła całkiem nieźle, chyba tylko jeden mandat im strzelił automat i po 4 godzinach i 40 minutach wjeżdżali do Szczyrku. O nie! jęknęła Ewa- gdzie się podział Szczyrk, który mam w pamięci? Przecież tu wszystko nawalone na gęsto! Po obu stronach drogi, na stokach stał dom na domu i domem poganiał. O tu gdzieś powinien być jeden z hoteli ze Spa - o jest strzałka, Hotel Skalite , patrz, tam wyżej. Robert przyhamował i skręcili w ulicę prowadzącą nieco w górę. Zajechali pod hotel, który się całkiem nieźle prezentował . Wyglądał jak kilka willi razem zestawionych, ale tak naprawdę był jednym budynkiem. No to idź kochanie i sprawdź te łóżka, ja zaczekam w samochodzie. Poszedł i.....przepadł. Po 20 minutach wrócił radosny niczym skowronek o poranku- myślę, że tu zostaniemy, mamy pokój z pięknym widokiem.
Powiedziałem na recepcji, że to spóźniona podróż poślubna i dostałem dwa pokoje do wyboru. Każdy miał podwójne łóżko, jeden miał wystrój z czerwonymi dodatkami, drugi z ciemno zielonymi i wybrałem właśnie ten. No i mamy również balkon. Łazienka jest duża, z kabiną prysznicową, suszarka do włosów na wyposażeniu.
Z atrakcji jest fajny basen, z wydzielonym basenikiem dla dzieci, sauna fińska, sauna infrared, jaccuzi, siłownia. Poza tym masaże rekreacyjne i lecznicze, oraz zabiegi upiększające cokolwiek to znaczy. No to chodźmy. Robert wyciągnął z bagażnika walizki i ruszyli do hotelu.
Recepcjonista się rozpromienił - a już myślałem, że się pan rozmyślił i pojechał do innego hotelu. Nie, nie rozmyśliłem się, tylko się zagadałem z żoną.
To ja poproszę państwa dowody, aby państwa zameldować oraz numer pańskiego samochodu- bo pilnujemy, żeby nam tu obcy goście nie parkowali. Czy zamierzają państwo korzystać z jakichś zabiegów jak masaże, Spa, z którejś sauny ?
O tak, dobry masażysta jest potrzebny nam obojgu, poza tym sauna infrared też dla nas obojga, ja pewnie trochę się ponaciągam na siłowni, np. na wiosełkach, a o zabiegach upiększających to nie mam bladego pojęcia.
A czy jest tu jakiś sklep z akcesoriami sportowymi, potrzebuję kostium kąpielowy - bo gdy byłam sto lat temu w Szczyrku to był tu tylko jakiś wątły sklepik spożywczy i kiosk przy skrzyżowaniu dróg oraz schronisko PTTK, gdzie po obiad stało się w kolejce. A poza tym chcemy gdzieś zjeść lunch stwierdziła Ewa.
Ojej, to rzeczywiście musiała pani tu być bardzo dawno. Sporo jest sklepów w centrum i zapewne zakupi pani kostium. Z lunchem też nie będzie problemu. A gdy państwo wrócą, to pozwolę sobie pchnąć do państwa masażystę, by się zorientował co może państwu zaoferować z różnych zabiegów. Co prawda jeszcze nie sezon, ale zaraz weekend i się goście zjeżdżają pomału, więc umieści państwa w grafiku, byście nie czekali potem na zabiegi. Zaraz kolega państwa walizki dostarczy do pokoju, proszę się z nimi nie męczyć. Proszę bardzo, tu jest państwa klucz do pokoju. Gdy będą państwo wychodzić, to prosimy by zostawiać klucz w recepcji. Mieliśmy się unowocześnić by zlikwidować klucze, ale to jakoś się przeciąga w czasie. Zawsze tu jest ktoś z obsługi w służbowym stroju, więc łatwo nas poznać. Mówię to każdemu, bo kiedyś mieliśmy nieprzyjemny przypadek - gość wychodząc z hotelu cisnął klucz na ladę, recepcjonista był w tym momencie w lobby a ktoś widząc taką sytuację po prostu ten klucz zabrał. Nie było potem wesoło, wierzcie mi państwo. I teraz gdy któryś z nas musi nawet na minutę odejść, drugi musi być na recepcji a żeby nas nie pomylić z kimś spoza obsługi zafundowano nam te urocze kamizelki.
Eee nie są takie złe, w sumie dość wesołe- pocieszyła recepcjonistę Ewa. Kamizelki były z satyny w pionowe żółte i czarne paski.
Pokój bardzo się Ewie podobał, był przestronny, oceniała go na 16 metrów kwadratowych. Widok z niego również był niezły. Dołem płynęła rzeczka Żylica, w której nie jeden raz brodziła, wzdłuż niej był odnowiony całkiem deptak spacerowy a Ewa wciąż miała przed oczami widok z tamtych lat- rozlatująca się skocznia na Skalitem, na którą raz się wdrapała do wysokości , na której wtedy stała chyba wieża sędziowska, rozlatująca się tak samo jak prowadzące do niej schodki. Tylko zejść było 100 razy trudniej. Gdy stamtąd zeszła była mokra z wrażenia. Teraz był kompleks trzech skoczni, całość została po prostu przebudowana.
W ogóle zaskoczył ją całkowicie widok Szczyrku. Miejscowość była usytuowana na zboczach dość głębokiej V dolinki. Życie skupiało się wzdłuż przebiegającej dnem doliny szosy. Wtedy na zboczach stały nieliczne zabudowania, rozdzielone kawałkami poletek uprawnych. Brzegi Żylicy były zarośnięte trawą i rosły tam duże kępy łoziny, czasem ktoś tam wypasał krowy. Oprócz kęp łoziny królowały całe poletka dorodnych pokrzyw. Było zero atrakcji, no może tylko ta, że Żylica była płyciutka, miała jak każda górska rzeka kamieniste dno i Ewa zbierała kamyki z dna- chyba tylko po to, żeby za chwilę z powrotem wróciły do rzeki. A teraz, deptak nad Żylicą jest bardzo ładnym miejscem spacerowym, a pokracznych krzaków łoziny już nie ma. I brzeg rzeki dochodzący do zbocza góry był teraz Parkiem Krajobrazowym, o czym informowała tablica.
Ucywilizował się Szczyrk, wyrosło masę przeróżnych domów wczasowych wabiących turystów i zimą i latem. Jedne były w gestii prywatnych właścicieli, inne w gestii znanych firm turystycznych. No pełna kultura- pomyślała Ewa. Tylko, że teraz to jest właściwie coś jak Zakopane, a wtedy była to wiocha. Różne domy wczasowe chełpiły się teraz tym, że można do nich podjechać na nartach. I zimą było tu teraz pełno wyciągów narciarskich- w końcu nie każdy był na tyle doświadczonym narciarzem by zjeżdżać ze Skrzycznego i do szczęścia wystarczało mu zjeżdżanie ze znacznie mniejszego stoku. A z tego co pamiętała to wszyscy uważali trasy zjazdowe ze Skrzycznego za "wymagające", bo można było nagle znaleźć się na drzewie. Zupełnie nie mogła poznać teraz Szczyrku - wtedy praktycznie nie było tu ulic. W głębi duszy była rozczarowana- wolałaby gdyby tu było mniej tego wszystkiego. Co za szczęście, że to jeszcze nie sezon urlopowy- powiedziała do Roberta.
Właściwie tak, ale tam gdzie jest nasz hotel jest jeszcze trochę przestrzeni. Podejrzewam, że w weekendy jest tu też tłoczno bez względu na porę roku - zapewne Śląsk tu przyjeżdża-stwierdził Robert. Zawsze tu Śląsk przyjeżdżał - powiedziała Ewa. Tylko teraz zapewne przyjeżdża własnymi samochodami, a kiedyś przyjeżdżali zakładowymi autokarami.
I to była "kara boska", jak mówiła mamcia. Przywożono ich autokarami w soboty po pracy. W każdym autokarze była olbrzymia beka piwa, rozstawiali nad Żylicą stoły, które ze sobą przywozili i balowali. Niektórzy to już w drodze pili i często ich z autokarów wynoszono, bo sami nie byli w stanie wyjść. Pamiętam, że w soboty i niedziele to albo wcześnie rano gdzieś szliśmy na wycieczkę albo nie wolno było nam wyjść z ogrodu przydomowego. Mamcia i jej siostra przyrodnia rozsiadały się wtedy w ogrodzie i nas pilnowały. A my wyłyśmy z nudów. A w poniedziałki nie wolno nam było wchodzić do Żylicy, bo były tam potłuczone butelki, które klnąc w głos wybierali letnicy. I wiesz, wtedy jeszcze nie znałam Zakopanego i Tatr i wszystkie okoliczne górki uważałam za niezmiernie wysokie i dalekie.
W sumie to byłam w Szczyrku ze trzy razy, niestety ostatni raz to aż całe dwa miesiące wakacji. Na szczęście na ten ostatni pobyt byłam dobrze zaopatrzona w książki i czas spędzałam głównie na leżaku w ogrodzie czytając.I wtedy byłam pierwszy raz na randce z chłopakiem. On był po liceum, a ja właśnie skończyłam pierwszą licealną. Nie podobał mi się, bo był jasnym blondynem, ale jak mówią " na bezrybiu i rak ryba", imponowało mi, że on właśnie szedł na studia. A poza tym to był jakoś dobrze wychowany, bo zawsze się pytał mamci, czy może mnie zabrać na spacer i pytał o której mam być w domu. Ale jakoś nie pytał się mamci czy może mnie całować, więc mu to wypomniałam i się skutecznie obraził.
Lunch zjedli w barze restauracyjnym u stóp Skrzycznego. Przez moment zastanawiali się, czy nie pojechać wyciągiem na Skrzyczne, ale akurat była jakaś przerwa, więc zrezygnowali. Ewa kupiła dla siebie kostium, chociaż nie mogła stwierdzić z ręką na sercu, że się jej podobał, ale był lepszy od tego który miała w walizce, bo był na ramiączkach a nie na "chomącie" na karku. Za to kolor pasował do oczu Roberta - ten sam odcień niebieskiego. Dokupili też ręczników frotowych, by swobodnie korzystać z sauny infrared. Każdy seans w tej saunie wymagał korzystania z trzech ręczników- jeden musiał być pod stopami, na drugim się siedziało a trzecim ocierało się pot z ciała. Ręczników wzięli 10 sztuk- 5 białych i pięć granatowych.
Gdy wrócili do hotelu recepcjonista spytał, czy za około pół godziny może ich nawiedzić masażysta i omówić z nimi plan ich odnowy biologicznej.
Gdy wrócili do pokoju z przyjemnością odnotowali fakt, że na stoliku stały dwie butelki wody mineralnej lekko gazowanej a w wazonie stojącym na biurku były trzy czerwone róże.
W kwadrans później rozległo się pukanie do drzwi i na Roberta "proszę wejść" do pokoju wszedł młody, trzydziestoparoletni dobrze zbudowany mężczyzna, jak odnotowała kobieca natura Ewy - "niezłe ciacho". Ciacho witając się z Ewa kulturalnie ograniczył się do uścisku ręki a do Roberta rzekł- nawet w snach nie podejrzewałem, że pan profesor będzie kiedykolwiek moim pacjentem. Jestem Wojciech K., absolwent Konstancina. Gdy tylko dostałem państwa dane z recepcji pozwoliłem sobie sprawdzić w sieci czy aby to nie pan profesor jest naszym gościem.
c.d.n.