poniedziałek, 26 kwietnia 2021

To nie takie proste - 13

W domu była cisza  i spokój, dziadek  bawił się w ogrodnika w części warzywnej, chłopcy byli  już na obozie, a Wojtek namówił Patrycję by chwilę jednak  odpoczęła w ogrodzie, wyniósł dla niej leżak z podnóżkiem, wyłożył całość miękkim  flanelowym kocykiem, dla siebie wyniósł krzesło i mały rozkładany stolik, na którym po chwili znalazły się jakieś dokumenty oraz szklanka soku dla Pat i kawa dla niego. Wojtek rozejrzał się po ogrodzie i stwierdził, że bardzo chętnie by zakupił jakiś  ogrodowy namiot koniecznie  z podłogą, z siatkowymi ścianami, bo jak już będzie maleństwo, to byłoby dobrze by spało w ciepłe , letnie dni na dworze, chronione przed mrówkami, muszkami, komarami i osami.  A w pokojach to chyba już zainstalują siatki w oknach, bo okna są do tego przystosowane, tylko nie wie gdzie rodzice   przechowują te siatki, a nie chce mu się ich szukać. 

Wojtuniu, ja się jeszcze o to nie pytałam, ale czy my aby nie wydajemy za dużo pieniędzy?  Wojtek spojrzał się na nią  i powiedział - słodka moja,wszystko jest w porządku - mam wszystko pod kontrolą, choć chwilami nie wyglądam na przytomnego. Nie wydajemy pieniędzy na używki bo nie pijemy i nie palimy, nie balujemy na imprezach.  Tak jak ci mówiłem wczoraj wynająłem już moje mieszkanie i człowiek zapłacił mi za pół roku z góry, twoje też wkrótce pewnie wynajmiemy, na wszystkie bieżące wydatki póki co starczają nam z naddatkiem nasze dwie pensje. Przyznasz, że ładną masz pensję, zresztą jak  najbardziej zasłużoną. Ja mam ciągle jeszcze nie ruszone na koncie wypłaty z patentów, których byłem współtwórcą. I będę te wypłaty dostawał jeszcze przez dwa lata. Na wiosnę przyszłego roku kupimy samochód dla ciebie, żebyś nie była zależna ode mnie albo od taty. Mamy też zabezpieczenie w postaci bardzo fajnej działki budowlanej w Nadarzynie, którą kiedyś kupiłem za  naprawdę "psie pieniądze". W przyszłym tygodniu pojedziemy do notariusza i dam ci wszelakie upoważnienia do działania w moim imieniu  i zrobimy zapis testamentowy na moje mieszkanie i na tę działkę. Chłopcy  o tym nie wiedzą, ale są zabezpieczeni też działkami budowlanymi,  zapisem notarialnym. Dowiedzą się gdy dojdą do pełnoletności. 

Wszystkie działki są nawet ogrodzone . Z tymi budowlanymi działkami nie fajne jest to, że czasem każą coś na nich stawiać, wtedy się działkę  sprzedaje lub zaczyna się coś budować. Nie zgłaszałem żadnych wyłączeń ze wspólnoty małżeńskiej  przed ślubem z tobą, więc automatycznie jesteś współwłaścicielką wszystkiego, bo mamy wspólnotę majątkową. Ja jestem spadkobiercą tego domu i całej tej działki.

Podejrzewam, że rodzice sprzedali dwie działki rekreacyjne nad morzem i z tego powodu nie chcą ani złotówki ode mnie za przeróbkę mieszkania dla nas i wykupili też zapewne tę super opiekę w klinice dla ciebie i naszej malizny. Ty nawet nie masz zielonego pojęcia jak oni się cieszą, że jestem z tobą i że będziemy wszyscy razem mieszkać w jednym domu. A ja się czasami sam szczypię w ramię, by się upewnić, że to wszystko mi się nie śni a dzieje się naprawdę. 

Zauważyłem, że odkąd jesteśmy razem  chłopcy wygrzecznieli i jakby im kultury przybyło. Helena niby bardzo chciała te dzieci, ale nigdy nie widziałem by się do niej przytulali. I popatrz - chwila - moment i zaczęli cię nazywać mamą i aż jestem nieco zazdrosny, bo częściej się ciebie pytają o wszystko  niż mnie. Krzyś to się wciąż do ciebie klei, a Adam też by chciał, ale nie wie czy "w jego wieku" wypada mu się przyklejać do mamy lub taty. Wczoraj to myślałem, że padnę ze śmiechu, bo Krzyś mi powiedział, że najbardziej lubi gdy go dzidziuś kopnie w ucho. To jeszcze jest ociupeństwo- stwierdziła  Pat- ale kiedyś gdy moja koleżanka była w ciąży to  w ósmym miesiącu,  gdy się maluch wiercił w jej brzuchu to aż sukienka podskakiwała. To bardzo zabawnie wyglądało.

A ja zauważyłam, że maleństwo nie lubi gdy długo siedzę przy stole lub biurku, pewnie taka pozycja sprawia, że dziecku jest ciasno i zaczyna się wiercić. Nie mam pojęcia Pat- dla mnie ta twoja ciąża jest pierwszą którą się interesuję, którą przeżywam, która sprawia, że czuję się szczęśliwy. I od której mam sklerozę, bo ten wiceminister, który ci się podoba oraz Andżelika  chcą się z nami wybrać w sobotę do Zegrza, bo on jest zapalonym wodniakiem, żegluje i pływa motorówką i to on mi naraił ten obóz żeglarski dla chłopców i chce sprawdzić jak tam wszystko funkcjonuje. Jego bliźniaki też tam są. Nie wiem czy dobrze robię, bo ty też mu się podobasz zaczął się śmiać Wojtek.  Ale, jak twierdzi, odkąd zna Andżelikę i ma bliźniaków zupełnie nie podrywa  kobiet, a z tego co pamiętam mało której ładnej  nie podrywał.  Pat, a dlaczego Andżelika farbuje włosy na ten ciemnorudy kolor? Ona nie farbuje, ona  taki kolor ma - niejedna jej tego koloru zazdrości- wyjaśniła Patrycja. A że przystojniak jest brunetem, to dzieciaki wyszły szatynami.

Wojtuniu, a co zrobimy z dziećmi gdy wrócą z obozu? No właśnie, naradzimy się na szczeblu ministerialnym jak się pozbyć dzieci na dalszy ciąg wakacji - śmiał się Wojtek. Ja mam jeszcze zaległy urlop sprzed 2 lat i z zeszłego roku i nie zawaham się go wziąć, jak widziałem to ty też masz jeszcze sporo zaległego urlopu z ubiegłego roku. Wiesz, latem to zawsze u nas wszystko pracuje na pół gwizdka. Chciałbym, by dzieci zobaczyły jak wygląda urlop z mamą i tatą. Gdy była Helena nie umiałem dostrzec w chłopcach choć jednej pozytywnej cechy. A sama myśl, że miałbym spać z Heleną w jednym pokoju przyprawiała mnie o  mdłości. Ja ich dopiero teraz, dzięki tobie odkrywam. Moment, zadzwonię do Piotra i umówimy się na wyjazd. Dasz radę wstać tak, byśmy wyjechali z domu o 8 rano? Wtedy będą mniejsze korki albo nawet wcale. Dam, bo jak znam życie to spać  pójdę wcześnie. Zauważyłeś, że ja zupełnie jak mały psiak - przytulę się, poczuję się "zaopiekowana" i zaraz zasypiam. Zauważyłem i dziś  oboje pójdziemy wcześnie spać, nie muszę nic opracowywać. 

A ja muszę pomyśleć w niedzielę trochę nad napędem. W pracy mi ciągle głowę trują, a najbardziej to nasz główny inżynier. On jest mechanikiem i ma zerowe pojęcie o elektronice a ja ostatnio zrobiłam się mało cierpliwa.  Jeśli się na czymś nie znam to mówię uczciwie - nie znam się i robię tak jak mi każe ten, kto się na tym zna. A ten się wdaje w jakieś głupawe dyskusje i plecie bzdury. 

Pamiętasz tego patykowatego technika, który zrobił aż dwa błędy przy montażu mojego układu? Zrobił kolejny błąd, tym razem zakochał się. Aż się boję dać mu coś do montażu. Co jakiś czas przyłapuję go na wpatrywaniu się w pustą ścianę i ma wtedy zupełnie nieobecny wyraz twarzy. 

To zupełnie jak ja - stwierdził Wojtek, ale ja wtedy mam chyba lubieżny wyraz twarzy, bo widzę ciebie  golutką. No ale mam ten luksus, że siedzę w gabinecie sam. A nim ktoś wejdzie to musi przejść przez sito sekretarek. Zauważyłem z przykrością, że ty wcale do mnie do gabinetu nie przychodzisz. Przecież nigdy nie przychodziłam, to ty raczej do mnie przychodziłeś i wydziwiałeś, że działa coś co musi działać. Bo lubiłem się  trochę z tobą drażnić. Byłaś zawsze tak fajnie oficjalna, zero zalotności w przeciwieństwie do wszystkich kobiet w Instytucie. 

No bo nie uważam, by miejsce pracy było dobrym miejscem do podrywów a spotykaliśmy się przecież tylko w pracy. Wszystkie w lecie w pracy jak na plaży, cycki im z dekoltów wystawały, sukienki na ramiączkach a ty jedna  nie świeciłaś golizną. Naczelny to się tobą  zawsze zachwycał, że jesteś zawsze taka "na miejscu", dostosowana do sytuacji.  

A ja  pamiętam jak on kiedyś wyrzucił do domu Elżbietę bo przyszła do pracy w szortach i wparowała do sekretariatu a myśmy wychodzili wtedy z jakiejś króciutkiej narady i on strasznie ją przy wszystkich zbeształ i kazał jej wynosić się do domu i porządnie ubrać. Wtedy mi strasznie podpadł, uważałam, że powinien był jej to powiedzieć na osobności. No bo nie wiesz jednego moja śliczna- ona go namiętnie podrywała i tym sposobem się od niej uwolnił. Nie mógł jej zwolnić z pracy no to ją do siebie zraził. Sama mu się podłożyła. A ona Wojtusiu była wtedy wolną kobietą z dwunastoletnim synem i szukała męża.

Chudziutki Ludwiczek pokazał mi zdjęcie swej wybranki, a ja sobie pomyślałam, że to będzie taniec szkieletów na blaszanym dachu. Ludwiczek zakochany i smutny, bo należy do spółdzielni mieszkaniowej i dom, w którym będzie  mieszkał jest ciągle jeszcze tylko na papierze. Nawet jeszcze terenu nie ogrodzili. Ty go chyba lubisz, bo tak pieszczotliwie go nazywasz- zauważył Wojtek. Ja go cenię, bo to bardzo przytomny technik a mówię  Ludwiczek, bo on tak się przedstawił gdy przyszedł do pracy. Zresztą w Zakładzie Doświadczalnym jest pracownik o imieniu Ludwik, facet o posturze wysokiej metalowej szafy pancernej, nasz technik to przy nim faktycznie Ludwiczek.Wszyscy tak do niego mówią. Ja to bym na niego najchętniej mówiła Patyczak, bo strasznie przypomina patyczaka. Jedna z moich koleżanek miała hodowlę patyczaków. W życiu  bym tego nie  hodowała. A w ogóle coś hodowałaś? Ślimaka winniczka i ślimaki  gajowe. Uwielbiałam patrzeć jak winniczek je. Ale długo to nie trzymałam w domu, po miesiącu lub dwóch wypuszczałam w lesie.

Komórka Wojtka zagrała kilka taktów Mozartowskiego  Marsza Tureckiego- to dzwonił Piotr odnośnie wyjazdu nad Zalew - umówili się że o 9,00 rano spotkają się na Żeraniu. I niech może rozważą nocleg, bo jak będzie  fajnie to warto zostać do wczesnego popołudnia a potem gdzieś sobie w czwórkę pojadą na obiad i wrócą do Warszawy.

Coś mnie ssie -stwierdziła w pewnej chwili Patrycja- chyba dzidzia jest głodna. W sekundę  Wojtek był gotowy by iść do kuchni i przygotować coś Patrycji do jedzenia, ale tak  bardzo nie miała pojęcia co chciałaby zjeść, że poszli oboje. Skończyło się na toście z żółtym serem, czyli na tym co oboje lubili i co nie wymagało kompletnie wysiłku.

Gdy siedzieli w kuchni przeżuwając tosty do domu wróciła mama z pięciolitrowym pojemnikiem malin, które dostała od swej przyjaciółki mającej plantację malin. Ojej, jakie te maliny wielkie, mniam, mniam i jakie pyszne.Mamuś, to my je  jutro weźmiemy ze sobą do Zegrza, dzieciaki uwielbiają maliny.Dobrze, przecież są dla was.Ale poprzekładamy je do mniejszych pojemniczków wtedy mniej ucierpią w drodze.I nie przesypuj ich,  trzeba poprzekładać delikatnie  palcami.

Mamuś, gdy byliśmy na kontroli to madame w recepcji nam powiedziała, że nie płacimy za wizytę bo mamy abonament. Powiedz mi, proszę co to za abonament, co on obejmuje, bo nie wiem. No na ile cię skasowali.  Ten abonament  to bardzo opłacalna rzecz kosztuje zaledwie 1/3 małego fiata a jest cała opieka medyczna przed i po porodzie, poród,(jaki by nie był) pobyt w klinice, bieliznę połogową i bieliznę noworodkową, można wypożyczyć  wagę i sprzęt do mleka łącznie  ze sterylizatorem i są dwie wizyty domowe pielęgniarki, w tym też  zdjęcie szwów z krocza lub po cesarce oraz wizyty po porodzie u lekarza. No i będzie miała Pat swój własny pokój, dziecko  w łóżeczku obok, jak będziesz chciał to możesz  spać w jej pokoju na dostawionym łóżku, będziesz się mógł nauczyć  przewijania i kąpania dziecka, bo podejrzewam, że tej sztuki jeszcze nie opanowałeś. To jest prezent ślubny od nas. Przecież nie zabierzemy ze sobą pieniędzy do grobu. A chcemy by Patrycja miała poród taki, który nie będzie koszmarnym wspomnieniem. Patrycja wstała z krzesła i przykucnęła koło teściowej obejmując ją i całując. Mamo, nie wiem jak mam dziękować. Nie masz dziękować, masz z tego korzystać. Ja ci córeczko też chcę za coś podziękować - uszczęśliwiasz sobą Wojtka i tym samym nas. Dzieci dałyby się za ciebie porąbać. Wiem, że w tragicznych okolicznościach straciłaś rodziców, ale mam nadzieję, że może uda się nam choć troszkę ich zastąpić. W tej chwili cichutko do kuchni wszedł ojciec Wojtka- a co wy tak tu spiskujecie?  No właśnie mówimy sobie po cichutku, że się kochamy, że niektórzy stali się dzięki Patrycji szczęśliwi i że może uda się nam choć odrobinę zastąpić  Patrycji rodziców - wyjaśniła mama. 

A oni jadą jutro do chłopców, więc przyniosłam od Władzi malin. Mamuś, my tam się spotkamy z tym kolegą, który załatwił mi obóz dla dzieci i oni nam proponują byśmy tam zanocowali, ale nie wiem czy zanocujemy - zobaczymy na miejscu, więc gdybyśmy nie wrócili to się nie denerwujcie. No i musimy się naradzić co my i oni zrobimy z dalszą częścią wakacji. To są te bliźniaki, które były na naszym ślubie. Pamiętam- zapewniła mama - ładni i bardzo grzeczni chłopcy i młodsi od naszych. Tak, trudno nie być grzecznym chłopcem gdy się ma mamę sekretarkę ministra - śmiał się Wojtek. One potrafią ludzi trzymać za pysk. Zresztą on też jest mało pobłażliwy dla nich, choć ich bardzo kocha.

Tata, gdzie są moskitiery do okien? Jak wrócimy to je założę, żeby nam komary nie wlatywały do pokoi. Tylko sam ich tato nie zakładaj, dobrze?  Dobrze, ale podejrzewam, że wpierw trzeba je oczyścić, co zrobię na podwórku i wysuszę na dworze.

Pat, kochanie, idziemy dziś wcześnie spać, żebyś się wyspała bo wyjedziemy z domu o ósmej trzydzieści. Patrycja na dobranoc uściskała swych teściów i w objęciach Wojtka poszła na piętro.

                                                                       c.d.n.

To nie takie proste -12

Korzystając  ze zwolnienia Patrycja codziennie szykowała rzeczy swoje, Wojtka i chłopców do przeprowadzki. Stwierdziła, że Wojtek ma zaskakująco mało ubrań innych niż garnitury i właściwie trzeba by nieco jego garderobę "zrewolucjonizować". Fakt, że "pan dyrektor" najczęściej urzędował w garniturze i pod krawatem, na urlopy niemal nie jeździł, bo nie miał kiedy to raz, a wyjazd z Heleną  i dziećmi zupełnie mu nie odpowiadał. Ponadto był zdania, że wszystkie wyjazdy na delegacje zagraniczne to były dla niego niemal urlopem - cisza i spokój w godzinach popołudniowych i zero myślenia o sprawach  domowych. Chłopcom też wypadałby nieco rzeczy dokupić- pomyślała Patrycja. Składając rzeczy Wojtka i chłopców robiła od razu notatki co któremu z nich brakuje. Brakowało również bielizny pościelowej i Patrycja pomyślała, że to wręcz niemożliwe, by mieli tak  mało zmian bielizny pościelowej i prędko  zapisała - "wyjaśnić kwestię pościeli." Zaczęła podejrzewać, że albo było to "wiano" Heleny  i ona je teraz  po prostu zabrała albo zabrała ich bieliznę pościelową dla siebie jako swego rodzaju "rekompensatę" z okazji rozwodu. 

Gdy Wojtek wrócił z pracy i zjedli obiad a chłopcy wyszli na plac zabaw pograć w piłkę, zaczęła  rozmawiać z Wojtkiem na temat uzupełnienia garderoby chłopców i jego oraz dziwnie  małej ilości bielizny pościelowej. Wojtek stwierdził, że faktycznie trzeba  chłopców nieco ubrać, on sobie też musi  dokupić nieco garderoby mniej eleganckiej niż garnitury no i tym razem musi to zrobić w Polsce, bo nie chce mu się jechać w jakąkolwiek delegację. Ale nie zauważył by brakowało pościeli. Patrycja powiedziała- wygląda na to, że ja nie umiem jej tu znaleźć. A, bo bielizna pościelowa zawsze  jest schowana w tapczanie w pokoju, w którym spała Helena i w szufladach pod  łóżkami chłopców. Wojtek ruszył szybko do pokoju, w którym stał tapczan Heleny i po chwili do uszu Patrycji doleciała wiązanka wielce niewybrednych  przekleństw - tapczan w  środku był pusty.Nie było żadnej zmiany bielizny pościelowej, koce też zniknęły. I dopiero teraz Wojtek opowiedział jak to było z odejściem Heleny. On zgodnie z radą kolegi zmienił 2 zamki, więc najwidoczniej Helena zabrała to co chciała wcześniej, wszak pudeł ze swoimi rzeczami miała ze sześć i cztery walizki, ale on nie sprawdzał co ona pakowała. Patrycja tylko stwierdziła,  że właśnie się zaczęła cieszyć, że miała lekkiego fioła na punkcie  bielizny pościelowej i ma jeszcze kilka dodatkowych zmian pościeli jeszcze wcale nie używanych. Doszli do wniosku, że w najbliższy weekend muszą wybrać się na zakupy z chłopcami.  A teraz  Wojtek zawoła chłopców i pojadą odwieźć to co już Patrycja spakowała. A poza tym to on dziś zamówił "obiad poślubny" w Bazyliszku. 

Następnego dnia Wojtek zatelefonował do Patrycji  z pracy i powiedział- przestań wszystko  składać, lepiej idź na spacer - zamówiłem firmę przeprowadzkową- my tylko mamy oznaczyć znacznikami  co oni  mają spakować  a oni przyślą człowieka przed przeprowadzką, on obejrzy co chcemy "przeprowadzić", czyli zorientuje się ile muszą naszykować pojemników, potem sami będą wszystko wyjmować z szaf i pakować. Oni po prostu wiedzą ile rzeczy zawierają szafy i komody o określonych gabarytach.  A co do wyposażenia kuchni - dziś wpadniemy jeszcze do rodziców i ustalisz czym  się jeszcze doposaży u nich kuchnię, bo ja myślę, że ta zmywarka u ciebie to jest jednak za mała i kupimy do rodziców dużą. A to wszystko,  co weźmiemy a na razie nie będzie wykorzystywane pomieści się śpiewająco na strychu. Bo tam są przeróżne szafy, szafki, komody, nawet stary kredens. A mama  będzie szczęśliwa, że wszystkie serwisy na 12 osób, które kiedyś kupiła wreszcie będą przydatne. I przypomniało mu się, że na strychu jest jeszcze zapewne  kołyska dla maleństwa, którą  rodzice kupili dla Adasia, ale Helena nie życzyła sobie kołyski, bo to takie "wiejskie". A on nawet ostatnio widział w zachodnich sklepach właśnie kołyski dla maluszków, nie tylko łóżeczka stojące nieruchomo. Patrycja była co prawda zachwycona, że Wojtek tak bardzo dużo myśli o nadchodzących wydarzeniach, ale że z natury była nieco złośliwa powiedziała -  Wojtuniu, ty tylko uważaj, byś nagle na jakiejś naradzie nie zaczął opowiadać o naszej przeprowadzce. O przeprowadzce to ja tu ciągle mówię i dzięki temu wiem o tej firmie- oni są genialni - jeśli zostawisz w zlewie nie umyte naczynia to w nowym miejscu też je  zastaniesz w zlewie nie umyte.

Całuję twój  brzuszek i lecę na naradę i Wojtek przerwał rozmowę. A Patrycja pogłaskała się po brzuchu i powiedziała- maleństwo, tatuś cię bardzo kocha. A w kilka sekund później pomyślała- ja też już kompletnie  zgłupiałam. To chyba zakaźne.

Gdy odbierali od jubilera obrączki, ten im pokazał, że od strony wnętrza dłoni są znacznie węższe niż od strony rytu co znacznie poprawi komfort ich noszenia. Poza tym warstewka starego złota we wzorze jest bardzo cienka i dobrze wtopiona, by zachować dobrze "plastykę" wzoru. Zapytał się też, czy nie mają nic przeciwko temu, że będzie  pokazywał klientom ich obrączki jako jeden ze wzorów. Oczywiście nie mieli - wszak wzór Krzyża Atlantów jest  od dawna znany, a nie wymyślony przez nich.

Czas uciekał jakby ktoś mu zainstalował napęd atomowy, 4 dni przed ślubem wszystko już było przewiezione do domu rodziców i do ślubu już się szykowali stamtąd. I ponieważ Wojtek nie chciał "rozgłosu", to tylko pół Instytutu  przybyło do Pałacu Ślubów.   Gdy podpisali się pod aktem ślubu Krzyś z wielkim przejęciem zakładał obrączkę Patrycji a Adam Wojtkowi. A potem Krzyś się "przylepił" do Patrycji zajmując "strategiczne" miejsce pomiędzy  nią a Wojtkiem i cały czas trzymał Patrycję  za rękę, ignorując polecenia starszego brata by nie stał pomiędzy rodzicami.  Wojtek ze zdumieniem stwierdził, że połowy osób obecnych na ich ślubie zupełnie nie kojarzy, bo mało miał do czynienia w pracy z osobami nie związanymi z pionem technicznym. Zdumiała  go obecność niektórych osób ze Zjednoczenia. Ale był też obecny jeden "przedstawiciel" ministerstwa, czyli partner Andżeli, która wszak była świadkiem Patrycji.  Gdy się wesołą  dwudziestoosobową grupą przemieszczali w stronę Bazyliszka pan wicemister znalazł moment, by zamienić kilka słów z Patrycją, do której nadal był przylepiony Krzyś.  Oczywiście nie uszło to uwadze Wojtka i gdy już siedzieli przy stole zapytał się co ten Don Juan od niej chciał. Och, nic wielkiego, on chce tylko się ożenić z matką swoich dzieci i prosił bym Andżeli przemówiła do rozsądku. 

W krótkim czasie Wojtek przebolał, że pan wiceminister jest zdaniem Patrycji przystojnym facetem, bo ten  przystojniak w pół roku później stał się mężem Andżeli z uwieszonymi  ciągle u jego boków bliźniakami. I, jak się śmiała Patrycja- w przyrodzie  musi być równowaga- zyskał żonę, ale stracił sekretarkę. Obie pary się w międzyczasie zaprzyjaźniły i choć bliźniaki byli młodsi od Krzysia i Adama, całkiem nieźle się bawili w czwórkę, a Andżela zdecydowała się na jeszcze jedno dziecko, drżąc cały czas ze strachu, że może znów "się zrobią" bliźniaki. Ale udało się wyprodukować tym razem tylko jedno dziecko, trzeciego chłopaka.

Tak jak przewidywał lekarz prowadzący ciążę Patrycji, w siódmym miesiącu Patrycja nabrała wyglądu ciążowego a Wojtek był dumny, że wreszcie widać jego działalność. Ulubionym zajęciem całej męskiej części było przytykanie ucha do brzucha Patrycji i podsłuchiwanie co się tam dzieje, a Krzyś i Wojtek "polowali" na  ruchy dziecka.  A ulubionym zajęciem Patrycji stało się......spanie. O ósmej wieczorem oczy same się jej zamykały - wystarczyło, że usiadła  przytulona do ramienia Wojtka by po 5 minutach oglądania  filmu była pogrążona we śnie. Patrycja i Wojtek już znali płeć dziecka, ale dla reszty domowników była to zagadka i "obstawiali" co się urodzi. Adaś stwierdził, że jemu to obojętne, w kilka dni później w  jego ślady poszedł Krzyś mówiąc, że najważniejsze  żeby mama jak najmniej cierpiała.

 Ulubioną lekturą Wojtka stał się album, który  kupiła Patrycja - cała seria zdjęć od pierwszej do ostatniej chwili porodu. Wojtek oglądając stwierdził, że owszem to świetny materiał edukacyjny zwłaszcza o działaniu antykoncepcyjnym bo ktoś, kto jeszcze nie poznał radości seksu z całą pewnością straci na niego ochotę . 

W każdym razie Wojtek w dalszym ciągu chciał być z Patrycją w trakcie porodu. Lekarz uprzedził oboje, że jeśli akcja będzie się przedłużała to będzie rozwiązanie operacyjne, w czasie którego  może cały czas być Wojtek, bo będzie stał przy głowie Patrycji tam gdzie  go ustawi anestezjolog i oboje  będą oddzieleni od pola operacyjnego parawanikiem, tak samo jak przy zwykłym porodzie, bo mąż  ma stać przy głowie żony, wspierać ją słownie, trzymać za rękę, głaskać i całować a nie oglądać poród od strony sromu i pokrzykiwać do niej by się trzymała. Lekarze  z ich kliniki nie mają przesądów co do cesarskiego cięcia, mało tego - z ich obserwacji wynika, że bardzo ciężki poród jest traumą nie tylko dla matki ale i dla dziecka. W ich klinice nie ma porodów 24-godzinnych, po których i matka i dziecko są półżywi. A poród siłami natury u nich jest niemal bezbolesny bo pod  znieczuleniem, które nie zaburza akcji porodowej, znosi jedynie silny  ból. Jeżeli dzieciątko będzie łaskawe być we właściwym ułożeniu to na 90% będzie to bezbolesny poród  siłami natury,  bez ingerencji chirurga. A dlaczego tylko na 90% dopytywał się Wojtek. Bo nigdy do końca nic nie wiadomo, czasem trzeba z różnych względów natychmiast zakończyć akcję porodową by ratować dziecko lub matkę. I dlatego mówię o 90 procentach. Jeśli wszystko będzie w porządku zabierze  pan żonę do domu w 4 lub 5 dni po porodzie, po operacji  najczęściej w 7 dni. Bieliznę na okres połogu w klinice daje klinika. W domu dwa razy odwiedzi państwa wykwalifikowana położna by sprawdzić jak funkcjonuje mama i maleństwo. Możemy również wypożyczyć do domu  elektryczną ściągaczkę do pokarmu by nie uprzykrzać  mamie czasu ściąganiem pokarmu ściągaczką ręczną oraz wagę dla niemowlaka, by ważyć je przed jedzeniem i po jedzeniu,  jako że póki co jest to  jedyny sposób by wiedzieć ile dziecko wyssało. Jeśli któraś z mam ma nadmiar pokarmu to my go odbieramy, bo dokarmiamy maluszki, których mamy nie mają pokarmu lub mają za mało. 

Po tej wizycie oboje wyszli z nieco opadniętymi szczękami a Patrycja powiedziała, że gdy usłyszała o tej elektrycznej ściągaczce pokarmu ujrzała w wyobraźni rząd krów dojonych mechanicznie, co przeogromnie rozśmieszyło Wojtka. A on dziś odkrył, że gdy chciał opłacić u recepcjonistki wizytę, ta mu powiedziała, że oni mają abonament co go wprawiło w skrajne zdumienie, bo nie przypomina sobie by wykupywał jakiś abonament. Musi tę zagadkę w domu rozwiązać, bo mu to coś wygląda na działanie jego mamy.

                                                                         c.d.n.