niedziela, 2 kwietnia 2023

Lek na wszystko? -84

 Grubo po dziewiątej rano Kazik obudził się z powodu całkowitego zdrętwienia ręki. Otworzył oczy i szaleńczo zachciało mu  się śmiać - leżał na  boku a na jego wyciągniętej  w bok ręce leżały dwie jego ukochane  istoty- żona i  synek no i pluszowy piesek, którego trzymał w objęciach Alek.  Dłuższą chwilę kombinował jak wysunąć rękę spod Teresy i jej nie  zbudzić, ale  w końcu  stwierdził, że 9,25 jest na  tyle przyzwoitą porą, że nie będzie  dziury w  niebie, jeśli Teresa  się obudzi. Wpierw drugą ręką delikatnie zmienił pozycję dziecka przytulając je bardziej do siebie, potem centymetr po centymetrze wyciągał swą zdrętwiałą rękę  spod Teresy. Gdy już miał do wysunięcia tylko dłoń Teresa otworzyła oczy, lekko uniosła  głowę i powiedziała: a nie prościej było mnie po prostu obudzić? Obudziłam się gdy zabrałeś Alka, bo  mi się od razu chłodniej w to  miejsce  zrobiło. On jeśli już jest wyspany to sam się obudzi, a jeśli nie to jeszcze pośpi. Chcesz już wstać?- spytała. Nie, tylko mi ręka zdrętwiała. No to zmień bok, albo połóż się na wznak. Albo weź Alka w kołdrze i wsadź go do jego łóżeczka. My poleżymy jeszcze trochę pod jedną kołdrą. Ryzykantka z ciebie - wiesz co się dzieje pod jedną  kołdrą, za ciasno do  spania. Na to liczę- wyszeptała  Teresa. 

A jednak słodziak był już  wyspany i wysiedlenie  go z  małżeńskiego  łóżka  nie powiodło się. Wpierw został wycałowany tata, potem mama, potem piesek się witał z mamą i tatą, potem dziecko pomagało ubierać  się tacie, więc mama korzystając z tego, że mały jest zajęty ubieraniem  taty  ubrała się we  wręcz kosmicznym tempie i zabrała się za ubieranie malca. Gdy Kazik odsłonił okna  mały mądraliński widząc krople  deszczu  ze śniegiem na  szybie poinformował rodziców, że jest mokro, na spacer nie i przecząco pokręcił główką. Kazik wziął go na  ręce i pokazał świat za oknem - było bardzo brzydko, więc Kazik potwierdził słownie decyzję  malca, że to nie jest pogoda  na  spacer, ani nawet na wyjście na balkon. Kazik poszedł szykować śniadanie, oczywiście w towarzystwie Alka i jego maskotki.

Ponieważ taty nie  było w kuchni,  a  zawsze  wcześnie  wstawał, Teresa była nieco  zaniepokojona i poszła do jego pokoju. Zapukała, a ponieważ nie  było odzewu cichutko otworzyła drzwi.  Tata po prostu z kimś rozmawiał przez  telefon. A jego  rozmówcą, jak  się zorientowała, był Jacek. Teresa  podeszła  do  taty, przytuliła  się na  moment  do niego, cmoknęła  w policzek i  wyszła. Gdy Teresa i Kazik  jedli  swoje pierwsze  śniadanie mały w ich  towarzystwie  zjadł biszkopta z plasterkiem mango , wypił swoją  herbatkę rumiankową a potem przydreptał do Kazika i powiedział wskazując na maskotkę - Dunia spać. No to zanieś ją  do swojego łóżeczka - powiedział Kazik. Mały popatrzył na niego i powiedział - jak duza Dunia spać. Chcesz dla swojej Duni takie łóżeczko jak ma Dunia u wujka  Frania? Dziecię pokiwało główką, a Kazik zapewnił  go,  że gdy zjedzą śniadanie to poszukają jakiegoś łóżeczka dla małej Duni. Teresa popatrzyła  się na Kazika i powiedziała - Houston, chyba  mamy problem, podejrzewam, że ma ono być takie by się i on na nim zmieścił. Tak myślisz- w głosie  Kazika dało się  wyczuć nutki niepokoju. Teresa pokiwała  głową, tak coś  czuję. Spróbuję numer z dwoma złożonymi kocami, a jak nie wypali to trzeba  będzie kupić duże psie posłanko z gąbki poliuretanowej. No ale na  co nam w domu psie posłanko? - zdumiał  się Kazik. No bo nasz  synek ma pieska i chce  z nim razem przebywać na posłanku. Kupi się duże i jak będzie nieco rozumniejszy to posłanko otrzyma prawdziwa  Dunia, będzie miała leżanko w ogrodzie. Wytłumacz naszemu  dziecku, że dopiero jutro będą otwarte sklepy i pokaż mu na internecie takie posłanko. Mówisz poważnie? No pewnie, że mówię poważnie- zapewniła go Teresa. No gdzie to będzie leżało?  Może leżeć w każdym miejscu na podłodze,  np. w  sypialni albo w stołowym- będzie  wędrowało po mieszkaniu. O jasny......nie kończ, bo będzie powtarzać-przerwała mu Teresa. Bycie rodzicem proste nie jest. Właśnie  to odkrywam- stwierdził. Muszę to opowiedzieć  Frankowi, niech się chłopak  ucieszy- powiedział Kazik i poszedł do  swego gabinetu by porozmawiać spokojnie z Frankiem.

Jeszcze  nie  skończył rozmawiać z Frankiem gdy do mieszkania zawitał Krystian - wyglądał niczym upiór - oczęta podkrążone, bledziutki  i jakby nieco podłamany. Na jego widok Teresa tylko  zamrugała oczami i spytała - co  się stało?  Niemal nic  się nie stało, tylko całą  noc nie  spałem, bo mały  ryczał. Dlaczego? Bo ząbkuje. Ma prawo, stwierdziła  Teresa. To boli. Chodź, zrobię ci kawusię z czekoladą, to cię wzmocni. A jak Alina? Też ryczy. No ale ona przecież już nie  ząbkuje i  chyba ma  wszystkie zęby w porządku. Ona  ryczy, bo jej żal  dziecka. Teresa  zaczęła  się śmiać. Macie  dziś obaj z Zikiem ciężki dzień - Kazik też  dziś odkrywa, że nie jest  łatwo być  rodzicem. A coś jest Alkowi? - Kris  był wystraszony.  Nic mu nie jest, ale od  wczoraj nasz  synek ma  w swej wyobraźni takiego psa jak  ma Franek i musi mieć dla niego i dla siebie posłanko. 

Macie psa? -zdumiał się Kris. Nie,  Alek dostał od Jacka maskotkę, pieska, który w jego wyobraźni jest takim psem, jakiego widział wczoraj u Franka i  z którym praktycznie spędził cały  dzień na psiej kanapie. To wielka, piękna suka, łagodna i Alek został przez  tę  sukę "adoptowany" -wlazł do niej na tę kanapę i suka go zaakceptowała i Alek jest pierwszym człowiekiem, któremu suka pozwoliła na tym posłaniu siedzieć. Potem i ja dostąpiłam tego zaszczytu i nawet mi brzuszek dała  do  miziania.  Kris uśmiechnął się łobuzersko - ja też bym  ci dał, gdyby ci się zachciało jakiś brzuch merdać-  powiedział cicho. Eeee, ty nie   masz takiego aksamitnego rudego futerka  jak ona. Masz prawie czarne  loczki. Skąd wiesz - zdziwił się  Kris - bo cię nie jeden raz widziałam na plaży w skąpych bokserkach.  A co? Kazik się depiluje? to teraz   modne. Nie , Kazikowi to ja warkoczyki zaplatam. 

A w ogóle to gdzie jest Kazik? - jest zajęty, razem z Alkiem  ogląda zapewne posłanka dla psów. Poszukam dla twojego maluszka gryzaczków - tylko musisz je wyparzyć. I dam ci kilka biszkopcików dla niego. Sprawdź, czy mu one pasują- jeśli mu będą  smakowały  to będę ich więcej piekła, żeby były i dla Alka i dla Tadzia. A kawusia ci smakuje?  Oj tak, jest pyszna, No bo to jest kawa z dodatkiem czekolady na gorąco. Czekoladę do picia dostaniesz ode mnie w prezencie  na  nowy  rok. Tylko nie  dawaj Alinie takiej mieszanki. I sprawdź wpierw czy wolno jej pić kawę i czekoladę gdy bierze  te tabletki. Mam nadzieję, że pilnujesz by je jednak wciąż brała. Pilnuję i staram się nie  słyszeć jej bredzenia, że przesadzam.  

Kris, ja się jej nie  dziwię, że narzeka - to wszak mało radosne, że ta wrednota akurat jej  się przytrafiła. Ją też ta choroba  męczy. Ja tylko żałuję, że wcześniej o tym nie  wiedziałam i jej ciut nagadałam.  Mnie przeraża, że to jest tak naprawdę  bardzo rozpowszechnione  schorzenie, a wciąż nie  wiadomo dlaczego ono jest. Piszą, że to po prostu taki układ genów. Ale nie  wiesz najnowszej  nowiny - żona Franka jest  w  ciąży, powinna urodzić chyba w  końcu sierpnia, o ile dobrze  zapamiętałam. Franek w  siódmym niebie. No i Joanna zawiadomiła go o  tym w trakcie deseru po obiedzie. 

Pięknie Franek odnowił cały dom, odkrył nowe pomieszczenia, ten wielki kredens jest przerobiony na trzy komody, bo to było dobre  drewno, ale  kredens  jako mebel nie był cenny, bo  był z różnego rodzaju drewna, co sprawdził rzeczoznawca. I teraz ten  salon  wygląda  super. Sejf przestał być serwantką i wyleciał na  strych. Franek już planuje by ogród był głównie dla dziecka, ogródek warzywny ma być mini i tylko z tyłu, koło kuchni. Już planuje piaskownicę ze składanym dachem, chodniczek wewnątrz ogrodu wzdłuż ogrodzenia, by po nim jeździć wózkiem.

Jak chcesz  pogadać z Kazikiem, to idź do jego gabinetu, tylko wpierw  zapukaj, do drzwi, bośmy tak nauczyli małego, że do taty to musi pukać, bo tata pracuje i jeśli akurat pisze to  nie wolno mu przeszkadzać. Ja to się śmieję, że do Zika to jak do gabinetu ministra a do  mnie to jak  do sklepu samoobsługowego czynnego całą dobę - wchodzi  kto  chce, żadnego pukania.

Zastanawiam się nad Sylwestrem i aż mi skóra  cierpnie.W tym roku to już powiemy małemu,  że w nocy będzie  hałas i żeby się  nie bał. Znowu będzie pełno zagubionych, przerażonych psów. Ale Tadzio to będzie wystraszony i na pewno będzie płakał. W ubiegłym roku tośmy okna zasłonili kocami, oczywiście   żaluzje były zasunięte, ale to wszystko tylko półśrodki, niewiele dające. No popatrz, co roku jest mnóstwo okaleczonych osób a ludzie nadal walą tym  sztucznymi ogniami. Moja  koleżanka to zawsze mówiła, że  życzy tym kretynom by im ręce pourywało, najlepiej koło samego tyłka. Szalenie podobała  mi się  nielogiczność anatomiczna tego życzenia.

Kris, a jak twoje  plany zawodowe? Dogadałeś się z kolegami? Stworzycie coś razem, czy jeszcze  poczekacie? Kris posmutniał - tyle pomysłów ilu chętnych- nie ma kogoś kto by te wszystkie pomysły przeanalizował i  coś konkretnego zaproponował. Myślę, że jednak taka spółka powinna być najwyżej pięcioosobowa, a najchętniej to bym się widział z kimś w duecie- wtedy się łatwo dogadać. Więc na razie jest jak jest. A ty masz jakieś plany po tym urlopie wychowawczym - zapytał Kris. Teresa wzruszyła ramionami - jeszcze  nie  myślałam o  tym. Dużo zależy od Zika. Ja się dopasuję do niego. Cały czas mam świadomość, że może zmienimy lokalizację pod  względem geograficznym. I chyba się zapiszę na kurs niemieckiego. Ale oczywiście taty tu nie  zostawimy. Na razie wiem tylko, że najbliższe trzy lata spędzimy tutaj, bo się Zik doktoryzuje. Z doktoratem w kieszeni to będzie  miał inną kartę przetargową. I kto wie  czy zostanie w konstrukcjach czy nie - bo  chyba dość bezsensowne jest wymyślanie konstrukcji by  ona wylądowała na półce zamiast być  wdrożona.  Konstrukcje współczesne  się szybko starzeją, bo co chwilę powstają  nowe  materiały dające inne możliwości konstruktorom i to co dziś się  zaprojektuje  za rok może już  być " na plaster".  I  nie chciałabym żeby się nam rodzina rozleciała.  Też  się tego boję i też tego nie  chcę - powiedział Kris. 

No to idź do Kazika, a ja ci spakuję tymczasem te gryzaki, biszkopty i mam też trochę ciuszków dla Tadzika, bo Alek już z nich wyrósł. Nie wydawajcie  forsy na  nowe, bo jednak dzieciaki strasznie szybko z ubranek wyrastają.  Te pierwsze kilka  lat to nim dziecko zniszczy  coś z ubrania  to z niego wyrośnie. Kris poszedł do brata, a Teresa  zajęła  się spakowaniem dla niego rzeczy dla Tadzia. Dorzuciła też dla Aliny jej ulubione perfumki, lakier  ochronny do paznokci, cieplutkie  rajstopy i jasnobłękitny cienki, ale bardzo ciepły sweterek . Dla Krisa były samochodowe  rękawiczki i mięciutki, kaszmirowy szalik. Obaj bracia wraz z Alkiem weszli do  kuchni, gdy Teresa już wkładała  wszystko do torby.  Szalenie mój  bratanek wydoroślał - stwierdził Kris. Już z nim można porozmawiać. Ciekawe kiedy mój Tadzik tak będzie nawijał. Jeśli będziecie do  niego dużo mówić tak jak do kilkuletniego dziecka to szybko zacznie mówić - powiedział Kazik. Tylko nie  sepleńcie,  nie zdrobniajcie  wszystkiego to  się mały  szybko nauczy  mówić. Już możecie  mu pokazywać książeczki z obrazkami,  podawać nazwy zwierząt, pokazywać mu na  spacerze koty, psy, samochody. Ja  cały czas  mówiłam do małego i to jak  widać skutkuje. Masz w  domu jakieś książeczki dla maluchów?  Raczej nie mam. No to na  razie  dostaniesz  tylko książeczki do kąpieli, plastikowe. Teresa udała  się do łazienki i przyniosła trzy  książeczki. Możesz mu je już pokazywać i dać  do zabawy. To odporne tworzywo. I namów Alinę, by on jak najwięcej  czasu spędzał w kojcu - tam jest bezpieczny i ma swobodę ruchów. Nie powinien raczkować po całym mieszkaniu, bo to  może  się skończyć jakąś kontuzję - może uderzyć  się w główkę o nogę stołu, lub o podłogę.  I sprawdź, czy  są zabezpieczone gniazdka elektryczne. No to już  wiem czym  się  muszę jutro zająć- księgarnia i sklep elektrotechniczny- jęknął Kris.

                                                                  c.d.n.