Grubo po dziewiątej rano Kazik obudził się z powodu całkowitego zdrętwienia ręki. Otworzył oczy i szaleńczo zachciało mu się śmiać - leżał na boku a na jego wyciągniętej w bok ręce leżały dwie jego ukochane istoty- żona i synek no i pluszowy piesek, którego trzymał w objęciach Alek. Dłuższą chwilę kombinował jak wysunąć rękę spod Teresy i jej nie zbudzić, ale w końcu stwierdził, że 9,25 jest na tyle przyzwoitą porą, że nie będzie dziury w niebie, jeśli Teresa się obudzi. Wpierw drugą ręką delikatnie zmienił pozycję dziecka przytulając je bardziej do siebie, potem centymetr po centymetrze wyciągał swą zdrętwiałą rękę spod Teresy. Gdy już miał do wysunięcia tylko dłoń Teresa otworzyła oczy, lekko uniosła głowę i powiedziała: a nie prościej było mnie po prostu obudzić? Obudziłam się gdy zabrałeś Alka, bo mi się od razu chłodniej w to miejsce zrobiło. On jeśli już jest wyspany to sam się obudzi, a jeśli nie to jeszcze pośpi. Chcesz już wstać?- spytała. Nie, tylko mi ręka zdrętwiała. No to zmień bok, albo połóż się na wznak. Albo weź Alka w kołdrze i wsadź go do jego łóżeczka. My poleżymy jeszcze trochę pod jedną kołdrą. Ryzykantka z ciebie - wiesz co się dzieje pod jedną kołdrą, za ciasno do spania. Na to liczę- wyszeptała Teresa.
A jednak słodziak był już wyspany i wysiedlenie go z małżeńskiego łóżka nie powiodło się. Wpierw został wycałowany tata, potem mama, potem piesek się witał z mamą i tatą, potem dziecko pomagało ubierać się tacie, więc mama korzystając z tego, że mały jest zajęty ubieraniem taty ubrała się we wręcz kosmicznym tempie i zabrała się za ubieranie malca. Gdy Kazik odsłonił okna mały mądraliński widząc krople deszczu ze śniegiem na szybie poinformował rodziców, że jest mokro, na spacer nie i przecząco pokręcił główką. Kazik wziął go na ręce i pokazał świat za oknem - było bardzo brzydko, więc Kazik potwierdził słownie decyzję malca, że to nie jest pogoda na spacer, ani nawet na wyjście na balkon. Kazik poszedł szykować śniadanie, oczywiście w towarzystwie Alka i jego maskotki.
Ponieważ taty nie było w kuchni, a zawsze wcześnie wstawał, Teresa była nieco zaniepokojona i poszła do jego pokoju. Zapukała, a ponieważ nie było odzewu cichutko otworzyła drzwi. Tata po prostu z kimś rozmawiał przez telefon. A jego rozmówcą, jak się zorientowała, był Jacek. Teresa podeszła do taty, przytuliła się na moment do niego, cmoknęła w policzek i wyszła. Gdy Teresa i Kazik jedli swoje pierwsze śniadanie mały w ich towarzystwie zjadł biszkopta z plasterkiem mango , wypił swoją herbatkę rumiankową a potem przydreptał do Kazika i powiedział wskazując na maskotkę - Dunia spać. No to zanieś ją do swojego łóżeczka - powiedział Kazik. Mały popatrzył na niego i powiedział - jak duza Dunia spać. Chcesz dla swojej Duni takie łóżeczko jak ma Dunia u wujka Frania? Dziecię pokiwało główką, a Kazik zapewnił go, że gdy zjedzą śniadanie to poszukają jakiegoś łóżeczka dla małej Duni. Teresa popatrzyła się na Kazika i powiedziała - Houston, chyba mamy problem, podejrzewam, że ma ono być takie by się i on na nim zmieścił. Tak myślisz- w głosie Kazika dało się wyczuć nutki niepokoju. Teresa pokiwała głową, tak coś czuję. Spróbuję numer z dwoma złożonymi kocami, a jak nie wypali to trzeba będzie kupić duże psie posłanko z gąbki poliuretanowej. No ale na co nam w domu psie posłanko? - zdumiał się Kazik. No bo nasz synek ma pieska i chce z nim razem przebywać na posłanku. Kupi się duże i jak będzie nieco rozumniejszy to posłanko otrzyma prawdziwa Dunia, będzie miała leżanko w ogrodzie. Wytłumacz naszemu dziecku, że dopiero jutro będą otwarte sklepy i pokaż mu na internecie takie posłanko. Mówisz poważnie? No pewnie, że mówię poważnie- zapewniła go Teresa. No gdzie to będzie leżało? Może leżeć w każdym miejscu na podłodze, np. w sypialni albo w stołowym- będzie wędrowało po mieszkaniu. O jasny......nie kończ, bo będzie powtarzać-przerwała mu Teresa. Bycie rodzicem proste nie jest. Właśnie to odkrywam- stwierdził. Muszę to opowiedzieć Frankowi, niech się chłopak ucieszy- powiedział Kazik i poszedł do swego gabinetu by porozmawiać spokojnie z Frankiem.
Jeszcze nie skończył rozmawiać z Frankiem gdy do mieszkania zawitał Krystian - wyglądał niczym upiór - oczęta podkrążone, bledziutki i jakby nieco podłamany. Na jego widok Teresa tylko zamrugała oczami i spytała - co się stało? Niemal nic się nie stało, tylko całą noc nie spałem, bo mały ryczał. Dlaczego? Bo ząbkuje. Ma prawo, stwierdziła Teresa. To boli. Chodź, zrobię ci kawusię z czekoladą, to cię wzmocni. A jak Alina? Też ryczy. No ale ona przecież już nie ząbkuje i chyba ma wszystkie zęby w porządku. Ona ryczy, bo jej żal dziecka. Teresa zaczęła się śmiać. Macie dziś obaj z Zikiem ciężki dzień - Kazik też dziś odkrywa, że nie jest łatwo być rodzicem. A coś jest Alkowi? - Kris był wystraszony. Nic mu nie jest, ale od wczoraj nasz synek ma w swej wyobraźni takiego psa jak ma Franek i musi mieć dla niego i dla siebie posłanko.
Macie psa? -zdumiał się Kris. Nie, Alek dostał od Jacka maskotkę, pieska, który w jego wyobraźni jest takim psem, jakiego widział wczoraj u Franka i z którym praktycznie spędził cały dzień na psiej kanapie. To wielka, piękna suka, łagodna i Alek został przez tę sukę "adoptowany" -wlazł do niej na tę kanapę i suka go zaakceptowała i Alek jest pierwszym człowiekiem, któremu suka pozwoliła na tym posłaniu siedzieć. Potem i ja dostąpiłam tego zaszczytu i nawet mi brzuszek dała do miziania. Kris uśmiechnął się łobuzersko - ja też bym ci dał, gdyby ci się zachciało jakiś brzuch merdać- powiedział cicho. Eeee, ty nie masz takiego aksamitnego rudego futerka jak ona. Masz prawie czarne loczki. Skąd wiesz - zdziwił się Kris - bo cię nie jeden raz widziałam na plaży w skąpych bokserkach. A co? Kazik się depiluje? to teraz modne. Nie , Kazikowi to ja warkoczyki zaplatam.
A w ogóle to gdzie jest Kazik? - jest zajęty, razem z Alkiem ogląda zapewne posłanka dla psów. Poszukam dla twojego maluszka gryzaczków - tylko musisz je wyparzyć. I dam ci kilka biszkopcików dla niego. Sprawdź, czy mu one pasują- jeśli mu będą smakowały to będę ich więcej piekła, żeby były i dla Alka i dla Tadzia. A kawusia ci smakuje? Oj tak, jest pyszna, No bo to jest kawa z dodatkiem czekolady na gorąco. Czekoladę do picia dostaniesz ode mnie w prezencie na nowy rok. Tylko nie dawaj Alinie takiej mieszanki. I sprawdź wpierw czy wolno jej pić kawę i czekoladę gdy bierze te tabletki. Mam nadzieję, że pilnujesz by je jednak wciąż brała. Pilnuję i staram się nie słyszeć jej bredzenia, że przesadzam.
Kris, ja się jej nie dziwię, że narzeka - to wszak mało radosne, że ta wrednota akurat jej się przytrafiła. Ją też ta choroba męczy. Ja tylko żałuję, że wcześniej o tym nie wiedziałam i jej ciut nagadałam. Mnie przeraża, że to jest tak naprawdę bardzo rozpowszechnione schorzenie, a wciąż nie wiadomo dlaczego ono jest. Piszą, że to po prostu taki układ genów. Ale nie wiesz najnowszej nowiny - żona Franka jest w ciąży, powinna urodzić chyba w końcu sierpnia, o ile dobrze zapamiętałam. Franek w siódmym niebie. No i Joanna zawiadomiła go o tym w trakcie deseru po obiedzie.
Pięknie Franek odnowił cały dom, odkrył nowe pomieszczenia, ten wielki kredens jest przerobiony na trzy komody, bo to było dobre drewno, ale kredens jako mebel nie był cenny, bo był z różnego rodzaju drewna, co sprawdził rzeczoznawca. I teraz ten salon wygląda super. Sejf przestał być serwantką i wyleciał na strych. Franek już planuje by ogród był głównie dla dziecka, ogródek warzywny ma być mini i tylko z tyłu, koło kuchni. Już planuje piaskownicę ze składanym dachem, chodniczek wewnątrz ogrodu wzdłuż ogrodzenia, by po nim jeździć wózkiem.
Jak chcesz pogadać z Kazikiem, to idź do jego gabinetu, tylko wpierw zapukaj, do drzwi, bośmy tak nauczyli małego, że do taty to musi pukać, bo tata pracuje i jeśli akurat pisze to nie wolno mu przeszkadzać. Ja to się śmieję, że do Zika to jak do gabinetu ministra a do mnie to jak do sklepu samoobsługowego czynnego całą dobę - wchodzi kto chce, żadnego pukania.
Zastanawiam się nad Sylwestrem i aż mi skóra cierpnie.W tym roku to już powiemy małemu, że w nocy będzie hałas i żeby się nie bał. Znowu będzie pełno zagubionych, przerażonych psów. Ale Tadzio to będzie wystraszony i na pewno będzie płakał. W ubiegłym roku tośmy okna zasłonili kocami, oczywiście żaluzje były zasunięte, ale to wszystko tylko półśrodki, niewiele dające. No popatrz, co roku jest mnóstwo okaleczonych osób a ludzie nadal walą tym sztucznymi ogniami. Moja koleżanka to zawsze mówiła, że życzy tym kretynom by im ręce pourywało, najlepiej koło samego tyłka. Szalenie podobała mi się nielogiczność anatomiczna tego życzenia.
Kris, a jak twoje plany zawodowe? Dogadałeś się z kolegami? Stworzycie coś razem, czy jeszcze poczekacie? Kris posmutniał - tyle pomysłów ilu chętnych- nie ma kogoś kto by te wszystkie pomysły przeanalizował i coś konkretnego zaproponował. Myślę, że jednak taka spółka powinna być najwyżej pięcioosobowa, a najchętniej to bym się widział z kimś w duecie- wtedy się łatwo dogadać. Więc na razie jest jak jest. A ty masz jakieś plany po tym urlopie wychowawczym - zapytał Kris. Teresa wzruszyła ramionami - jeszcze nie myślałam o tym. Dużo zależy od Zika. Ja się dopasuję do niego. Cały czas mam świadomość, że może zmienimy lokalizację pod względem geograficznym. I chyba się zapiszę na kurs niemieckiego. Ale oczywiście taty tu nie zostawimy. Na razie wiem tylko, że najbliższe trzy lata spędzimy tutaj, bo się Zik doktoryzuje. Z doktoratem w kieszeni to będzie miał inną kartę przetargową. I kto wie czy zostanie w konstrukcjach czy nie - bo chyba dość bezsensowne jest wymyślanie konstrukcji by ona wylądowała na półce zamiast być wdrożona. Konstrukcje współczesne się szybko starzeją, bo co chwilę powstają nowe materiały dające inne możliwości konstruktorom i to co dziś się zaprojektuje za rok może już być " na plaster". I nie chciałabym żeby się nam rodzina rozleciała. Też się tego boję i też tego nie chcę - powiedział Kris.
No to idź do Kazika, a ja ci spakuję tymczasem te gryzaki, biszkopty i mam też trochę ciuszków dla Tadzika, bo Alek już z nich wyrósł. Nie wydawajcie forsy na nowe, bo jednak dzieciaki strasznie szybko z ubranek wyrastają. Te pierwsze kilka lat to nim dziecko zniszczy coś z ubrania to z niego wyrośnie. Kris poszedł do brata, a Teresa zajęła się spakowaniem dla niego rzeczy dla Tadzia. Dorzuciła też dla Aliny jej ulubione perfumki, lakier ochronny do paznokci, cieplutkie rajstopy i jasnobłękitny cienki, ale bardzo ciepły sweterek . Dla Krisa były samochodowe rękawiczki i mięciutki, kaszmirowy szalik. Obaj bracia wraz z Alkiem weszli do kuchni, gdy Teresa już wkładała wszystko do torby. Szalenie mój bratanek wydoroślał - stwierdził Kris. Już z nim można porozmawiać. Ciekawe kiedy mój Tadzik tak będzie nawijał. Jeśli będziecie do niego dużo mówić tak jak do kilkuletniego dziecka to szybko zacznie mówić - powiedział Kazik. Tylko nie sepleńcie, nie zdrobniajcie wszystkiego to się mały szybko nauczy mówić. Już możecie mu pokazywać książeczki z obrazkami, podawać nazwy zwierząt, pokazywać mu na spacerze koty, psy, samochody. Ja cały czas mówiłam do małego i to jak widać skutkuje. Masz w domu jakieś książeczki dla maluchów? Raczej nie mam. No to na razie dostaniesz tylko książeczki do kąpieli, plastikowe. Teresa udała się do łazienki i przyniosła trzy książeczki. Możesz mu je już pokazywać i dać do zabawy. To odporne tworzywo. I namów Alinę, by on jak najwięcej czasu spędzał w kojcu - tam jest bezpieczny i ma swobodę ruchów. Nie powinien raczkować po całym mieszkaniu, bo to może się skończyć jakąś kontuzję - może uderzyć się w główkę o nogę stołu, lub o podłogę. I sprawdź, czy są zabezpieczone gniazdka elektryczne. No to już wiem czym się muszę jutro zająć- księgarnia i sklep elektrotechniczny- jęknął Kris.
c.d.n.