Robert był bardzo solidnym człowiekiem. W najbliższy nie operacyjny dzień wziął dzień urlopu i pojechał ze swym teściem na testy. Wizyta starszego pana , jego dobrowolne wzięcie udziału w testach i badaniach lekarskich wzbudziły lekką sensację. Drugim zaskoczeniem było to, że starszy pan nadal miał w porządku wzrok i słuch i przeszedł wszystkie testy. Obydwaj byli tymi wynikami nieco zaskoczeni, a ojciec Ewy wręcz dumny. Wracając do domu wstąpili do księgarni, gdzie kupili najnowszy plan Warszawy. No widzisz ojciec - zdenerwowałeś się wtedy, nie miałeś ze sobą planu miasta i dlatego tylko pobłądziłeś a nie dlatego, że już się nie nadajesz na kierowcę- cieszył się Robert.
Namawianie Ewy na nowy samochód nie powiodło się - nadal twierdziła, że to bez sensu. Natomiast jeżeli Robert koniecznie chce by był jeszcze jeden samochód w rodzinie, to niech kupi nowy samochód Pawłowi- ona nie ma nic przeciwko temu. Według Ewy ona mogła dzielić się samochodem z Pawłem, zwłaszcza, że Paweł też za często nie korzystał z samochodu, bo też miał kłopoty ze znalezieniem miejsca do parkowania blisko uczelni. Ewę poparł też jej tata, bo jak twierdził, on też mógł Pawłowi użyczać swego samochodu - nie korzystał z niego codziennie, a poza tym odkrył takie udogodnienie jak wózek na zakupy, dzięki któremu mógł połączyć dwie rzeczy - spacer i zakupy. Do dobrze zaopatrzonego marketu było około 1,5 kilometra, wózek miał dość duże koła i nie było ciężko go ciągnąć. Można było nim nawet po schodkach wjeżdżać lub zjeżdżać.
Zigi, tak jak obiecał Ewie, przyjrzał się swoim pracownikom i odbył z nimi bardzo męską rozmowę na temat "stroju roboczego", wyglądu i czystości. Zabronił również bezceremonialnego wchodzenia do swego gabinetu, bo to jest teraz również gabinet Ewy. A gdy któryś wybierał się na postanie pod budynkiem to miał o tym zameldować jemu lub Ewie. I razem ze zjazdem i wjazdem oraz paleniem miał się zmieścić się w 30 minutach. A jeśli komuś się to nie podoba- nie ma sprawy - droga wolna, może odejść. Nikt nie jest przykuty do podłogi łańcuchem.
Małżeństwo wyraźnie wpłynęło na Zigi korzystnie. Zawsze teraz był ogolony, czysto i starannie ubrany i jakoś w widoczny sposób spokojny. Niecenzuralne wyrazy przestały fruwać po szefowskim gabinecie. W gabinecie od teraz zawsze wisiały w dostępnym miejscu teczki z założeniami opracowywanych aktualnie projektów, wszystkie podpisane. Oczywiście nim to nastąpiło personel dowiedział się, że pomylenie zawartości teczek grozi śmiercią lub kalectwem bo takie pomylenie świadczy o kompletnym braku urządzenia zwanego mózgiem. Raz na dwa tygodnie była organizowana "burza mózgów" ale i wtedy obowiązywały dobre maniery. I właśnie na owej "burzy mózgów" któryś wpadł na pomysł, by wziąć udział w akcji "sport to zdrowie" i wykupić dla pracowników wstęp na halę sportową by mogli pograć w siatkówkę dwa razy w tygodniu w okresie od września do końca kwietnia.
Pracy nie brakowało, bo w stolicy wciąż brakowało mieszkań. Ci co od wielu lat mieszkali w blokach coraz częściej mieli ochotę zmienić mieszkanie w bloku na własny domek i kawałek trawnika zamiast balkonu. Warszawa "puchła"- po prostu duże miasto dawało pracę, o którą na prowincji nie było łatwo. Ponad milion ludzi dziennie przyjeżdżało codziennie do Warszawy do pracy i to nawet z dość odległych miejscowości. I dla osoby, która dojeżdżała do pracy do Warszawy z odległości ponad 70 km a czasem nawet z dalszej, osiedle oddalone od centrum miasta "zaledwie" o 40 km to żaden problem.
Ewa nadal nie bywała w biurze w poniedziałki i piątki - w te dwa dni pracowała w domu. Zigi nie bywał w biurze co drugi czwartek. Dni, w które jedno z nich pracowało w domu były bardzo wyczerpujące dla ich telefonów i każdy miał wielki problem, by się do nich dodzwonić. W związku z tym postanowili, że zafundują sobie dwie nowe komórki, których numerów nie podadzą nikomu poza swoimi "połówkami".
Ewa zauważyła, że Paweł coraz częściej bywa ponury a Wela często bardzo późno wraca do domu. Podzieliła się tymi spostrzeżeniami z Robertem, który stwierdził, że jedyną osobą w tym domu, która mogłaby coś z Pawła wyciągnąć to jest właśnie Ewa. Bo chociaż się Robert naprawdę bardzo starał, to pomiędzy nim a Pawłem nie nawiązała się nić wzajemnego stuprocentowego zaufania i bliskości. Nie dziwiło to zbytnio Roberta - widocznie zbyt długo i zbyt skutecznie Harpia zwalczała uczucie syna do ojca. A wiadomo, że wszystkie nasze lęki i urazy z dzieciństwa bardzo ciężko jest z umysłu wyplenić. I sądzisz kochanie moje, że on mi się zwierzy z tego co go gryzie?
Robert skinął głową- tak i obaj będziemy z tego powodu szczęśliwi, bo "skubaniec" wie, że ty mi o tym wszystkim powiesz ale wie też, że ja z nim tego tematu nie poruszę, bo sam mi nic nie powiedział. No dobrze, wyciągnę go zatem w sobotę do Piaseczna, do ogrodnika- obiecałam ojcu, że dokupię miniaturowych iglaków. "Dwunastkę" masz w tę czy w następną sobotę? W tę. Ale pomimo tego ogrodnika wpadniesz do mnie? No jasne, przecież zawsze wpadam, nie mogę być tak długo bez ciebie, wiesz o tym. Poza tym nie mogę zawieść twojego personelu- mogliby pomyśleć nie wiadomo co - zaśmiała się Ewa.
W tę sobotę mam dyżur z doktorem L.- wiem, że on cię bardzo lubi, więc spędzimy miłe popołudnie i kawałeczek wieczoru- stwierdził Robert. To ja pewnie przyjadę tak między 15,00 a 16,00 - Paweł mnie podrzuci do ciebie gdy będziemy wracać z Piaseczna, podeślę ci sms gdy tylko skręcimy w Aleję Wilanowską. Zaczekasz na mnie w holu? Oczywiście, niech mają frajdę patrząc jak się łaszę do ciebie- śmiał się Robert. Ale wiem, że dałem przykład i nie jesteś jedyną żoną która wpada na dwunastogodzinny dyżur. Żona doktora L. była już dwa razy, bo udało się jej odstawić dzieci do matki. I bardzo się obojgu takie spotkanie podobało, bo mogli swobodnie sobie porozmawiać, bez podsłuchu, bo dzieciaki to istne urządzenia podsłuchowe. Idealne do szpiegowania.
Ewa śmiała się. Ja też zawsze starałam się podsłuchiwać dorosłych, ale moi to rozmawiali o samych zupełnie nieciekawych sprawach, najczęściej o pracy taty a to mnie zupełnie nie interesowało. Robert śmiał się - ojciec mówił, że byłaś słodkim dzieckiem, ale niesamowicie upartym- podobno u ciebie "nie" to było stuprocentowe "nie", bez dyskusji.
A ty, jakim dzieckiem byłeś ty? Ja byłem zapatrzony w Alinę - wszak była ode mnie starsza o całe dwa lata i zawsze się mną rządziła. Robiłem co chciała, mówiłem co chciała. Tylko raz zlekceważyłem to co powiedziała i wpadłem w szpony Harpii. Wiesz, ty jesteś jej ulubienicą. Powiedziała mi po naszym ślubie, że kocha cię tak, jakbyś była jej siostrą. A na dodatek zapowiedziała mi, że gdybym cię skrzywdził to przestałaby mnie kochać, po prostu przestałbym być jej bratem. Nie mogła darować ojcu, że zmusił mnie do ożenku z Harpią a mnie, że ją "przeleciałem". Gdy chorował i miał bóle to mu powiedziała, że to kara za grzechy, które popełnił wobec mnie i wobec naszej mamy. Bo ojciec był despotą. Pewnie się biedak w grobie przewraca gdy widzi jak ja ciebie kocham i traktuję. I wiesz, gdy twój ojciec mówi, że jestem prawdziwym mężczyzną, bo cię traktuję z szacunkiem i miłością to zawsze myślę, że mojemu ojcu ciężka ta ziemia, pod którą leży. Bardzo lubię, a nawet darzę uczuciem twoich rodziców, a twój ojciec dał i daje mi nadal więcej uczucia niż ja miałem od rodzonego ojca.
No tak, z westchnieniem powiedziała Ewa - w życiu dzieje się wiele dziwnych rzeczy. Mamcia chciała mi zapewnić jak najlepsze życie, a w gruncie rzeczy unieszczęśliwiła mnie małżeństwem z Julkiem. Ja szukałam lekarza a znalazłam miłość swego życia i dorosłe dziecko, które "uwnukowili" moi rodzice. A ty stałeś się ich ukochanym zięciem. Gdybym coś "margnęła" na ciebie to pewnie by mnie oboje pobili. A ja nigdy nikogo tak nie kochałam jak kocham ciebie. A na dodatek jestem dumna, że jestem twoją żoną.
I martwię się o Pawła, bo Wela wydaje mi się coraz mniej zrównoważoną dziewczyną, chyba ją nieco przeceniłam. Ale nawet jeśli ich związek nie wytrzyma próby czasu nie jestem za tym, by go na siłę zszywać - to nie miałoby sensu. Sensowne jest tylko to, żeby Paweł wiedział, że jesteśmy z nim, po jego stronie i że rozpad małżeństwa to nie koniec świata.
Też tak myślę. Nawet jeśli się rozejdą, to i tak będzie mu nadal łatwiej niż było mnie, bo ma wsparcie, którego ja nie miałem. I nie ma dziecka. Wela ma nieco dziwną tę rodzinę i być może przemożna chęć wyjścia z tego domu była motorem jej dążenia do ślubu z Pawłem, może było w tym od początku zbyt mało uczucia. Byłoby dobrze, gdyby to wszystko nie zaburzyło jego doktoratu, bo już sporo pracy w to włożył.
Ewa zamyśliła się i dość długo milczała. Zastanawiam się, czy "wywiad" zaczynać od Pawła. Może powinnam podjechać któregoś dnia po Welę na uczelnię i z nią porozmawiać na początek. Bo ona to raczej nie zwierzy się ze swych problemów własnej matce. Nic dziwnego, skoro latami jej matka ukrywała przed nią fakt, że ojciec "papierkowy" nie jest jej ojcem biologicznym. Jestem w stanie wyobrazić sobie co przeżyła ta dziewczyna gdy to odkryła. Co o tym sądzisz? Wiesz, chyba masz rację. Paweł ma nas, ale mam wrażenie, że Wela nie ma takiego zaplecza u siebie - zgodził się Robert. Zróbmy tak.
Jeszcze tego samego wieczoru Ewa przepytała się Welę w które dni wychodzi z uczelni o "ludzkiej porze", bo chciałaby zabrać ją na babskie zakupy. Słysząc takie pytanie Robert wytrzeszczył ze zdumienia oczy, ale nic nie powiedział. Wela co prawda powiedziała, że ona to właściwie niczego nie potrzebuje , na co usłyszała, że Ewa potrzebuje i chce by jej Wela coś doradziła. Wela zajrzała do notatek i stwierdziła, że może to być w środę, bo we wtorek to ona siedzi do 19,00 w laboratorium. Ewa uśmiechnęła się radośnie i stwierdziła, że są w takim razie umówione. W pokoju wytłumaczyła Robertowi, że tym sposobem Wela nie wie, że ona we wtorek przyjedzie po nią na uczelnię. Na wszelki wypadek przyjedzie z pół godziny wcześniej. Robert uśmiechnął się - ty się Ewuś marnujesz - powinnaś pracować w wywiadzie albo w policji. No jasne - po wtorku się do nich zgłoszę do pracy. Sama jestem ciekawa co wydobędę z tej dziewczyny.
We wtorek, zgodnie ze swym planem Ewa czekała na Welę. Samochód zaparkowała przy wejściu do ogródków działkowych. Mniej więcej dziesięć minut przed godziną dziewiętnastą z głównego budynku wyszła Wela. Ewa do niej podeszła i powiedziała - zabieram cię dziecino na kolację - zjemy ją tylko we dwie i porozmawiamy. Ale Paweł będzie się denerwował, że mnie jeszcze nie ma. Nie będzie, wyślij mu sms, że jesz dziś kolację ze mną. Chyba, że wolisz bym ja mu wysłała taką wiadomość. A dokąd pójdziemy na tę kolację, bo ja nie lubię jeść w restauracji. Wiem o tym kochana i zjemy kolację w domu. Chodź, mam nadzieję, że mi jeszcze nikt nie podwędził samochodu. Samochód na szczęście jeszcze stał, była to zapewne zbyt wczesna godzina dla złodziei. Ale gdzie my jedziemy, dlaczego tu skręcamy? Bo jedziemy do mojego mieszkania. Tam zjemy razem kolację, bo ja też nie lubię jeść, zwłaszcza kolacji, w jakiejś knajpie. Zobaczysz po prostu mieszkanie, w którym mieszkałam przed ślubem z Robertem, teraz jest własnością Pawła i stoi puste, a ja tu wpadam okazjonalnie by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Klucze od niego mam tylko ja. Mamy dziś na kolację biusty kurczaka nadziewane pieczarkami , czyli to samo co oni na Sadybie dziś jedzą. Do tego sałatka z kapusty pekińskiej. Biusty podgrzejemy w mikrofali. Bardzo dawno z tobą nie rozmawiałam na poważne tematy, za co cię przepraszam. A myślę, że raz na jakiś czas dobrze jest porozmawiać poważnie nawet na trudne tematy. Wysłałaś Pawłowi sms? Jeśli jeszcze nie to wyślij, żeby się nie dręczył gdzie i z kim jesteś. Co prawda Robert by mu za jakiś czas powiedział, że jesteś ze mną, ale będzie taktowniej, gdy ty to zrobisz. Wela posłusznie wysłała do Pawła sms -" jestem na kolacji z twoją mamą".
Wela, powiedz mi tak zupełnie szczerze- czy Paweł spełnia twoje oczekiwania? Czy masz do niego jakiś żal? Bo mam wrażenie, że coś się w waszym związku niesamowicie krzywi. Nie pytałam go o to, Robert też się go o to nie pytał. Uznałam, że wpierw powinnam o tym porozmawiać z tobą. On jest na swoim terenie, ma zaplecze w postaci ojca, mnie i rozpieszczających go przyszywanych dziadków, więc jesteś w nieco trudniejszej sytuacji. Ty chyba zapomniałaś, albo nie potraktowałaś poważnie tego, co ci kiedyś powiedziałam- idzie mi o to, że możesz mi zawsze powiedzieć wszystko co budzi twój niepokój lub ci nie odpowiada w zachowaniu Pawła lub kogokolwiek w naszym domu.
c.d.n.