W sobotę poprzedzającą tydzień, w którym był wyznaczony termin obrony, Teresa "wyrwała" męża na zakupy. Wiedziała, że Kazik ogromnie lubi gdy ona kupuje dla siebie jakiś ciuszek i musi go w sklepie przymierzać i wtedy prosi go o opinię. Alka "sprzedali" obu dziadkom i pojechali na zakupy. Teresa tak naprawdę nie potrzebowała niczego , ale wiedziała, że Kazikowi dobrze zrobi oderwanie myśli od nadchodzącego wydarzenia. Poza tym stwierdziła, że nie zaszkodziłoby jej kupienie jakiejś nowej sukienki, bo te, które posiadała nie grzeszyły aktualnością, chociaż nadal były dobre rozmiarowo. Nie da się ukryć, że Teresa najchętniej nosiła spodnie i co jakiś czas dokupywała nowe bluzki lub sweterki. Miała również dwa "wytworne" spodniumy, ale z sukienkami to było marnie.
Przy okazji odebrali z punktu usługowego koszule Kazika i jej bluzkę koszulową. Kazik był zachwycony, że mają z tego samego materiału on koszulę a Teresa bluzkę a Teresa widząc jego niekłamany zachwyt zaczęła pertraktacje na temat uszycia dla niej sukienki typu szmizjerka z materiału koszulowego w trójkolorowe paseczki, czyli takiego z jakiego była uszyta jedna z koszul Kazika. Pani krawcowa się śmiała, że gdy Teresa włoży na siebie koszulę męża to będzie miała dla siebie mini sukienkę, tylko niestety zbyt obszerną w ramionach. Potem zdjęła miarę z Teresy, dokładnie ustaliły fason i za dwa tygodnie sukienka będzie gotowa. No to zadamy latem szyku- śmiał się Kazik.
Potem u kuśnierza Kazik wypatrzył damską zamszową kurtkę i oczywiście zaciągnął Teresę do sklepu, by koniecznie ją przymierzyła. Kurtka była jednak nieco za duża na Teresę, ale właściciel sklepu poszedł na zaplecze i przyniósł stamtąd skórzaną kurteczkę, w sam raz rozmiarem dla Teresy. Była w ciepłym, brązowym odcieniu a skóra, z której była zrobiona była bardzo miękka. Teresa ją bardzo dokładnie obejrzała- wszystko było porządnie wykończone, podszewka też była dobrej jakości i nie da się ukryć, że Teresa dobrze w niej wyglądała. Kazik był zachwycony no i bardzo, bardzo zadowolony, bo "ubieranie Teresy w nowe rzeczy" to było jedno z jego bardziej lubianych zajęć. Na koniec sprzedawca powiedział, że za tydzień powinien mieć również męskie kurtki, pozwolił sobie wziąć miarę z Kazika, dał wizytówkę sklepu i poprosił by Teresa lub Kazik zatelefonowali czy jest już męska kurtka z cielęcej skóry.
A gdzie pójdziemy szukać dla ciebie sukienki? - spytał Kazik gdy wyszli ze sklepu. No coś ty, mam jeszcze w domu ze trzy sukienki, w tym uniwersalną "małą czarną", wydaliśmy już sporo pieniędzy. Zresztą wiesz, że ja głównie w spodniach chodzę. Kazik rozejrzał się po ulicy i powiedział - no to zajrzyjmy do Mody Polskiej- może coś ci będzie pasowało. Ale oni to szyją wszystko na duże kobiety, ja to zawsze swoje ciuchy to kupuję w prywatnych sklepach. No i mamy już obie torby pełne. Nie szkodzi, nie są ciężkie - zobacz- ta twoja kurtka jest bardzo lekka a moje koszule też nie są ciężkie. Chodź, potem odniesiemy wszystko do samochodu i wpadniemy do Hortexu- zobaczymy co mają dobrego.
W sklepie Mody Polskiej Teresa patrzyła na wszystko nieprzychylnym okiem, ale jedna z sukienek zwróciła jej uwagę - z cienkiej żorżety wełnianej, na pierwszy rzut oka wydawała się czarna, ale była to nie czerń tylko bardzo, bardzo ciemna zieleń. Kazik szybko zdjął ją z wieszaka, sprawdził wymiary i powiedział- jeśli rzeczywiście ma takie wymiary, to powinna być dobra. Teresa "wysupłała" się z zimowych ciuchów i przymierzyła sukienkę. Sukienka była "skromna", nieduży dekolt na tak zwanej powiększonej szyi, dopasowana do talii, spódnica odcinana w talii i bardzo drobno plisowana, stopniowo i delikatnie rozszerzała się ku dołowi. Była zdecydowanie za długa dla Teresy, ale ekspedientka, która nie odstępowała Teresy stwierdziła, że skrócenie tej sukienki nie stanowi żadnego problemu. Rękawy sukienki były 3/4 i też powinny być nieco skrócone. To są naprawdę drobne poprawki, jeżeli pani ją kupi, to zaznaczymy długość dołu i rękawów. W środę już będzie mogła ją pani odebrać. To ostatnia sukienka, zresztą było ich mało. Następna partia już będzie za tydzień ale już droższa bo wełna setka podrożała. I już nie w tym kolorze. A z tego co się zetnie z dołu to możemy zrobić do niej pasek. Pani ekspedientka z pełnym poświęceniem upięła cały dół spódnicy na pożądaną przez Teresę długość. Prać można oczywiście tylko chemicznie. Jest jeszcze do niej "półhalka", ją się dopasuje do długości sukienki. A ile kosztuje to dopasowanie do mojego rozmiaru?- spytała Teresa. Pięćdziesiąt złotych, bo dochodzi obrębienie materiału overlockiem. Nie można podwinąć dołu dwa razy, bo się spódnica przestanie dobrze układać. Kazik dostał paragon i poszedł zapłacić, a Teresa niespiesznie się ubierała. To bardzo dobry zakup, proszę mi wierzyć. Ta partia "setki" jest bajecznie miękka. To chyba zależy od jakości wełny, ta na pewno nie jest z polskich owiec. Proszę pomacać tamte żakiety - też setka wełna, też cienka, a jaka jednak różnica- ta wełna mięciutka a tamta ostra.
Gdy wyszli ze sklepu Kazik przytulił Teresę i pocałował - uwielbiam cię nie tylko rozbierać ale i ubierać. Ta babka w kasie powiedziała, żeby przyjechać po sukienkę w czwartek, koło południa, a nie w środę i odbiór będzie w kasie. Wyglądasz w tej sukience superancko. A szpilunie do niej masz? Oczywiście, w szpilki to nawet bogata jestem. Wiesz - zaraz po obronie wyskoczymy sobie do klubu, dawno razem nie tańczyliśmy- stwierdził Kazik. No fakt, dawno. Gdy sobie przypomnę, że kiedyś co tydzień się gdzieś szalało to stwierdzam, że robi się ze mnie stateczna matrona. No widzisz- tak to jest gdy się ma starego męża - roześmiał się Kazik.
To teraz jedziemy do Hortexu - powiedział Kazik. Teresa skrzywiła się- wolę zjeść lody w domu, mamy jeszcze lody w drugiej lodówce. Trzeba je zjeść i kupić nowe. Możemy koło nas kupić mrożone truskawki, ciut je rozmrozimy i zjemy z lodami. A mamy jeszcze w domu czekoladę do fondue ?- dopytywał się Kazik. Mamy. To świetnie - będą truskawki w czekoladzie. Coś ostatnio chodzi za mną czekolada- stwierdził Kazik. No bo miałeś ostatnio dużo pracy umysłowej, a to wyczerpuje. Więc weź sobie do pracy 1 opakowanie pitnej czekolady i parz kawę razem z czekoladą, powinno cię to wzmocnić. No nie wiem, ale jakoś tak na mnie działa ta mieszanka, że zaraz mam ochotę by cię zaciągnąć do łóżka na pieszczoty. A bez tej mieszanki nie masz takiej ochoty? Też mam taką ochotę. Powinniśmy gdzieś wyjechać sami na kilka dni i zrobić sobie takie szalone, łóżkowe dni. I wychodzić z pokoju tylko na posiłki. Teresa zaczęła się śmiać - nie musimy na takie łóżkowe dni wyjeżdżać - możemy się "zalęgnąć" w zapasowym mieszkaniu- wszelkie wygody, do dyspozycji trzy pokoje, pełna lodówka i nie trzeba się do realizacji tego planu nigdzie daleko wybierać. Jak opuścimy zewnętrzne żaluzje to wtedy z ulicy nawet zapalonego światła nie widać, bo te zewnętrzne są bardzo szczelne a oprócz nich są jeszcze te wewnętrzne. Mówisz poważnie? - dopytywał się Kazik. Najpoważniej w świecie, ja tylko powiem tacie na ucho, gdzie jesteśmy. Z moim tatą to można spokojnie konie kraść. Mam podejrzenie, że mentalnie to więcej mam z taty niż z mamy. Z mamą nie można było koni kraść. No patrz - a u mnie konie kraść to można było właśnie z mamą, ojciec się do tego nie nadawał. No fakt, sierioznyj był z niego człowiek - potwierdziła Teresa.
Bo ojciec chciał być chodzącym na dwóch nogach ideałem, brak mu było dystansu do wielu rzeczy i do siebie samego. I coraz więcej jego cech odkrywam w Krisie. I chyba dlatego coraz mniej mi się chce z nim widywać. Nie powiedz mu przypadkiem o tym, że jesteś "martwą duszą", bo zaraz wpadnie na pomysł że to niezgodne z prawem. Zik, przecież wiem jaki on jest, Alinie też nie powiem, żeby nie miała poczucia winy, że coś przed nim ukrywa. Najbardziej mnie śmieszy, bo Kris jest przekonany, że pracując solo jest firmą i ma świetne rozeznanie w kwestii działania prywatnej firmy. Ale jak się wzbudził, gdy Alina mu zrobiła krótki wykład o spółce- pierwsze jego pytanie było z kim o tym rozmawiała. Alina mu powiedziała, że wprawdzie ona nie jest prawnikiem, ale wie jak działają firmy prywatne i że akurat z prawa to obydwie miałyśmy bardzo dobre oceny. Trochę mu dziób zatkała. Ale najfajniej to mu odpowiedziała, gdy zadał pytanie z kim ona się spotyka poza jego plecami, więc mu wypaliła że sama z sobą , ale taką jaką była przed nawrotem choroby. I od razu chłoptasia zatkało. Jemu też brak chwilami dystansu do wielu spraw i do siebie samego zwłaszcza.
W domu zastali Jacka i Pawła. Paweł rysował dla Alka cyfry - każda cyfra miała z 5 centymetrów wysokości. Gdy weszli Paweł akurat rysował cyfrę "7" a Alek bystro się w nią wpatrywał. Jacek wraz z tatą urzędowali przy garach, Jacek robił kopytka, tata pichcił gulasz.
Obaj dziadkowie bardzo się ucieszyli, że Teresa i Kazik już wrócili z zakupów, poinformowali, że Jacek już ostatnią partię kopytek "dziabie" i za 15, no może 20 minut jedzenie już będzie na stole. A Alek podprowadził Kazika do narysowanych przez Pawła cyferek i zaczął się popisywać. Oczywiście Teresa obiecała obu dziadkom, że po obiedzie przymierzy skórzaną kurteczkę, pochwaliła się, że Kazik kupił jej sukienkę a po obiedzie oboje z Kazikiem zaprezentują im coś fajnego - oczywiście miała na myśli jego koszulę i swoją bluzkę koszulową.
Obiad- dzieło dziadków był pyszny. Alek wsuwał wszystko i zjadł tyle, jakby miał pięć lat a nie 3 lata i nieco ponad 2 miesiące. Gulasz też wszystkim ogromnie smakował, a jedząc go Teresa spytała się czy tata przypadkiem nie kroił mięsa w kostkę przy linijce, bo wszystkie kostki były idealnie równe. Tata się śmiał, że wpierw pokroił mięso na płaty a potem na nim narysował kratkę i ciął nożem po linijkach. Surówka z lekko podkwaszonej kapusty też wszystkim smakowała. Gdy już zjedli tata powiedział: skoro wam smakowało to wam powiem teraz co to było za mięso - to był schab, ale z jakiegoś wiekowego wieprza bo ogromnie duży, szeroki. No to go wpierw pokroiłem na dość grube plastry, obsmażyłem na prawie suchej patelni z obu stron i dopiero wtedy go pokroiłem w kostkę i wrzuciłem do gara, żeby się dusił. Powinieneś tatku to opatentować- powiedział Kazik. A czy ty myślisz Kaziu, że normalni ludzie robią gulasz z mięsa na kotlety schabowe? To tylko w tej rodzinie się wyprawia takie rzeczy.
Jacuś, a jak ty robisz kopytka, bo mi one bardzo smakowały. Moje nie są takie rozpływające się w dziobie- stwierdziła Teresa. Opowiadasz bajki - jadłem twojej roboty kopytka i były bardzo dobre. Jakby na to nie spojrzeć to do kopytek muszą być dobre ziemniaki, te kupiłem na bazarze na Sadybie. Umyłem, ugotowałem ze skórą, odlałem wrzątek, wlałem zimną wodę z kostkami lodu, osuszyłem, skóra zlazła niemal sama, utłukłem starannie na miazgę, dodałem mąkę owsianą i kartoflaną, jajka , sól, zagniotłem ciasto, zrobiłem wałeczki i je podziabałem, gotowałem w osolonej wodzie. Zerowa filozofia. A jest tego tyle, że będą jeszcze na jutro do odsmażenia na rumiano. I mięso też jeszcze jest na jutro dla nas wszystkich. Tylko zamiast surówki będą buraczki. Teresa wstała od stołu, wpierw podeszła do taty i cmoknęła go w policzek mówiąc- dziękuję, potem podeszła do Jacka i zrobiła to samo.
Boże - jęknął ateista Jacek- jeszcze mi żadna kobieta tak nie podziękowała za to, że nic wielkiego nie zrobiłem. No wiesz- powiedziała Teresa- jadąc do domu już obmyślałam co zaraz wrzucę w gary, żeby było obiadem, a tu taka niespodzianka! Po prostu obaj mnie wyręczyliście a Paweł na dodatek niańczył Alka. To po prostu jest wspaniałe z waszej strony. Przecież jesteśmy rodziną - stwierdził tata. Zawsze chciałem mieć brata i teraz mam przyjaciela i brata w jednej osobie. Obaj was kochamy, więc chyba nie ma w tym nic dziwnego, że czasem coś zrobimy. Sama kiedyś powiedziałaś, że więzy krwi niczego nie gwarantują a prawdziwa przyjaźń jest na wagę złota.
c.d.n.