poniedziałek, 23 stycznia 2023

Lek na wszystko?- 42

 Pogoda była bajeczna, słońce urzędowało od świtu do wieczora. Zakupy żywnościowe głównie robili panowie. Rolę przywódczą automatycznie przejął Kurt, bo dobrze  wiedział gdzie  co można kupić w pobliskim mieście. Tata, któremu Alina zwierzyła  się, że być może jest już  w ciąży, chciał kupić w aptece  test  ciążowy, ale tu okoniem stanęła Teresa. Znając Alinę od  wielu lat, spodziewała się, że jeśli test będzie  dodatni to Alina zacznie świrować -zaraz   zacznie  się zastanawianie  czy może zjeść to czy tamto, bo może to na  ciążę szkodzić, nie będzie się prawie  ruszała  z domku bo może to zaszkodzić  ciąży. A tak, to spokojnie urlop przejdzie, w Warszawie pójdzie do lekarza i ten jej powie co jej wolno, czego nie  wolno, a Alina będzie  się ściśle do poleceń tego lekarza stosować. 

Na razie były upały, więc wszyscy  spędzali  czas  na tarasie, w cieniu parasoli i dodatkowo rozciągniętego płótna żaglowego. Dzieciaki miały do dyspozycji basen, bo Kurt stwierdził, że chodzenie na tę plażę pełną dzieci, psów i os jest ponad jego wytrzymałość psychiczną.  Tu nie  musi cały  czas  sterczeć koło nich, a że nikt nie je tu na dworze to i os nie ma. Razem z Kazikiem i Krystianem zrobili w pewnej odległości od  domków  "fontannę" z odpowiednio umocowanego szlaucha ogrodowego, zrobili też poidełko dla ptaków.  

Aleks urzędował w kojcu, do którego bardzo często wchodził też Peter, za każdym razem pytając  się wszystkich dorosłych  czy może. Dodatkowo demonstrował, że ma  bardzo czyste ręce.  Aleks po kilku dniach spędzonych  w kojcu przestał po nim pełzać a zaczął raczkować. Trochę mu to szło niezbornie i często powracał do pełzania, ale był bardzo wytrwały w swych działaniach.  Sophie przypatrując mu się któregoś  dnia  stwierdziła, że on zacznie chodzić nim ukończy  rok. Bo gdy się go leciutko pociągnie za rączki gdy  siedzi, to natychmiast podciąga się cały do góry i prostuje  nóżki i stoi. I pewnie któregoś dnia, gdy  wzmocni trochę sobie rączki to sam wstanie, bo "odkryje" że można się podciągnąć w  górę przy pomocy szczebelków kojca.

Gdy któregoś dnia razem z Sophie  Teresa piekła biszkopty dla dzieci- wszystkich  dzieci, bo Aleks też je już jadł  -Sophie powiedziała-  patrzę z przyjemnością i radością na twego męża - widać, że się bardzo kochacie i widzę, że jest  szczęśliwy. Jestem przekonana, że byliście sobie przeznaczeni. On dziś i przedtem to dwaj zupełnie inni mężczyźni. Kurt gdy wrócił ostatnio od  was, z Warszawy, to przez  tydzień opowiadał codziennie o was. Myślałam, że przesadza, ale na własne oczy widzę, że nie przesadzał.  Mam wrażenie, że rozumiecie się z Kazikiem bez  słów, że wzajemnie odgadujecie swe myśli bez ich wypowiadania na głos. 

Chyba tak jest -  kocham go naprawdę ogromnie, jest dla mnie najważniejszy- wpierw jest on, a dopiero potem Aleks i tata- powiedziała Teresa. Pewnie jestem złą matką, ale Kazik jest na pierwszym  miejscu. Oczywiście kocham Aleksa, kocham tatę, ale Kazik jest na pierwszym miejscu. 

Sophie uśmiechnęła  się - u mnie też Kurt najważniejszy, na pierwszym miejscu i doskonale cię rozumiem. Jak widać obydwie  mamy szczęście - trafiłyśmy na właściwych chłopaków. Kurt jest bardzo, bardzo odpowiedzialnym człowiekiem. Marzył o dziewczynce a mamy z tych marzeń trzech chłopaków. On ich dość krótko trzyma, ale nigdy żadnego nie uderzył, nawet nie nawrzeszczał na żadnego. Kiedyś mi powiedział, że bicie  i krzyk jest wyrazem bezradności.

Wiesz  Sophie, w moim odczuciu dzieci są odbiciem tego wszystkiego co się dzieje w domu. Gdy w domu jest spokój, nadawane  są jasne komunikaty co dozwolone a co nie i jest powtarzalność tego co obowiązuje, to wtedy dzieci nie sprawiają kłopotów. Najgorzej gdy w domu brak konsekwentnego  działania - gdy raz pozwalasz na coś bo jesteś w dobrym humorze,  a następnego  dnia zabraniasz  tego bo jesteś tego dnia  zła. Z wychowaniem dzieci to trochę jak z tresurą psa - potrzebna jest konsekwencja. Tyle tylko, że psu  nie musisz niczego tłumaczyć, a dziecku trzeba- to nie  może być na zasadzie "nie- bo nie".  Ja nawet teraz , choć Aleks jeszcze  niczego nie  rozumie, ciągle do niego mówię. To pewnie  śmieszne, że oddając go w ręce Kazika mówię małemu, że teraz będzie u taty. Jak mu zmieniam pampersa to też mu wszystko opowiadam.

Nie, to wcale nie jest śmieszne - stwierdziła Sophie - Aleks po prostu szybko nauczy  się mówić. Poza tym robisz jedną ważną rzecz- nie seplenisz mówiąc do niego- wszystko mówisz normalnie i to jest bardzo, bardzo dobre. Aleks jest w moim odczuciu świetnie rozwinięty. Nie boi się nowych twarzy, nie płacze gdy zostaje  sam w pokoju, naprawdę świetnie  go prowadzisz. Peter jest nim zachwycony, nareszcie jest obok dziecko mniejsze od niego. Nareszcie  nie jest najmłodszy! Tesa, a zamieszkalibyście w Niemczech?  Bo Kurt mówił, że coś z pracą u was w kraju nie tak. 

No jak na razie to Kazik jeszcze pracuje, ja jestem na trzyletnim urlopie wychowawczym, bezpłatnym. I już po tym czasie prawdopodobnie nie będę miała  pracy- przestaje istnieć większość central handlu zagranicznego. Będą sprywatyzowane. Kazik już też ma ewentualnie gdzie  się przenieść. Alina chce mieć  dziecko, może nawet już jest w początku  ciąży, Krystian jako adwokat zawsze będzie miał pracę. Wyemigrowanie  do Niemiec jest dla niego mało korzystne- brak języka i znajomości tutejszych przepisów. Za  dużo do opanowania w krótkim  czasie. Nie chcę by się nam rozpadła rodzina, rodzice Kazika i Krystiana już nie żyją, moja mama też, mój tata braciom zastępuje ojca. Alina już też sierota. Jak na dziś to naprawdę niewiele wiadomo co dalej. 

Teraz mieszkamy wszyscy blisko siebie i nie będzie dobrze gdy się rozstaniemy. Po prostu potrzeba nam nieco czasu i cierpliwości. My i tak jesteśmy w niezłej sytuacji, bo dzięki temu, że Kazik tu pracował gdy się rozwiódł i nie wydawał pieniędzy  na głupoty to mamy zabezpieczenie finansowe. Alina zamieniła dom pod  Warszawą na mieszkanie i je wynajmuje, mają nieco gotówki  na koncie wynikającą z różnicy cen pomiędzy domem a mieszkaniem  no i wynajmują to mieszkanie  Aliny, bo mieszkają w mieszkaniu Krystiana. Poza  tym Krystian już zaczyna  się liczyć na "rynku prawniczym". Pracują oboje. My też mamy jedno mieszkanie, to w którym mieszkali rodzice, które wynajmujemy. 

I tak na  zdrowy rozum, to my nie mamy problemu, tylko po prostu  w kraju jest w sumie sytuacja dość skomplikowana. Sytuacja jest trochę podobna do tej u was - zmiana systemu politycznego ma wpływ na wiele dziedzin życia  codziennego. Inaczej wyglądała  praca u pracodawcy państwowego, inaczej to wygląda u pracodawcy prywatnego.  Lata całe  zapewne upłyną  nim się to jakoś po obu stronach "dotrze i ułoży".  Ja mam tylko stres, że nie pracuję, nie  zarabiam i cała strona finansowa spoczywa  na głowie Kazika. Gdy mu to mówię, to on mi tłumaczy, że jest z tego dumny, że jesteśmy z Aleksem na jego utrzymaniu. Bo, jak zawsze  mi tłumaczy, on był nauczony w  domu, że rolą mężczyzny jest opieka nad żoną i dziećmi  i on nie ma  zamiaru tego zmieniać. Bo on rozumie,  że obie płcie mają takie  same prawa, ale to on ma się nami opiekować. I on przynosi pieniądze i to ja mam decydować o kolejności i wysokości wydatków. Oczywiście nie dlatego, że on chce mieć "problem z głowy", ale  dlatego, że w pełni docenia moje podejście do życia i zawsze aprobuje  moje podejście do prowadzenia domu. 

Myślę, że oboje byliśmy tak samo wychowywani. Moi rodzice szanowali się wzajemnie i uczyli mnie, że o wszystkim należy rozmawiać, że wszystkie decyzje powinny być omówione i podejmowane  wspólnie.  Nie przypominam  sobie, by w kiedykolwiek były między moimi rodzicami jakieś "ciche dni" - zawsze tworzyli wspólny front. Oczywiście jako nastolatka uważałam, że to wspólny front przeciwko mnie, moim zachciankom i pomysłom.

Podejrzewam - powiedziała  Sophie- że większość dzieci tak uważa. Też tak uważałam gdy  mi czegoś zabraniali. Moi rodzice to się często ze sobą kłócili, ale nie przy  mnie, często się na siebie obrażali. Tata był bardzo towarzyskim człowiekiem, lubił przyjmować gości i lubił ich odwiedzać. A mama nie - w końcu najczęściej tata sam się udzielał towarzysko. Nie potrafili się w tym temacie  dogadać. W pewnym momencie omal nie doszło do rozwodu, bo mama podejrzewała, że ojciec ma jakiś romans. Mama nawet wynajęła prywatnego detektywa, ale tylko wydała sporo pieniędzy na darmo, bo tata nie miał żadnego romansu. On po prostu był bardzo towarzyskim człowiekiem. Teraz  mieszkają w takim ośrodku dla ludzi starszych, mają własny domek, mogą jadać u siebie  albo na stołówce, w każdej chwili mogą wezwać pomoc. Jak się czują lepiej to sprzątają sami, jak gorzej to przychodzi pani sprzątająca. Jeździmy do nich z dziećmi regularnie raz na miesiąc, mamy kontakt telefoniczny. A mama Kurta już od  dawna nie żyje,  jego ojciec przeprowadził się po jej śmierci do Bawarii i mieszka ze swoją przyjaciółką, dużo od siebie młodszą. Część domku wynajmują gościom. Ale Kurt jakoś nie pali  się by odwiedzać ojca- ostatni raz był u ojca gdy ja  byłam w  ciąży z Peterem. A razem z dziećmi to w ogóle tam nie byliśmy. I Kurt jest bardzo zachwycony  tym, że wy mieszkacie blisko taty, a zimą to tata stale u was jest. 

Wiesz, ja  zauważyłam, że odkąd tata zamieszkał blisko nas to mu się polepszyło zdrowie- powiedziała Teresa. My od razu planowaliśmy, żeby tata z nami  mieszkał - jakby nie  było to jest jednak mieszkanie pięciopokojowe, 4 małe pokoje, jeden "duży", ale on wybrał jednak mieszkanie oddzielne. A teraz , gdy jest Aleks to się cieszy, że jest razem z nami. Zresztą mnie też to pasuje, bo mogę śmiało zostawić Aleksa z tatą.  

Były w Polsce plany wybudowania domów, którymi lokatorami mieli być  starsi ludzie- miała  być zapewniona  im opieka, tak by w każdej chwili mogli wezwać pomoc. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale jest "coś na kształt" takiego domu, tuż pod Warszawą. Budowali strasznie długo no a ceny by tam zamieszkać są zaporowe- żadna normalna emerytura nie pokryje tam kosztu zamieszkania. Nie wiem w końcu kto tam mieszka. Nie interesowałam  się tym, gdy mama umarła to po prostu starałam się częściej bywać u taty. Wiesz- tata bardzo nie lubił mojego pierwszego męża - i nie ukrywał co  o nim myśli. I bardzo się ucieszył, gdy mu powiedziałam, że się rozwodzę. Oczywiście powiedziałam dlaczego wystąpiłam o rozwód i wtedy po raz pierwszy w życiu usłyszałam, że mój tata zna brzydkie wyrazy- powiedział o nim krótko- skurwysyn. A Kazik jest przez tatę nie tylko lubiany, tata go kocha. Chciał mieć syna a urodziła im  się córka a mama nie mogła mieć kolejnego dziecka. No to teraz ma tata syna w postaci Kazika. Czasem to więcej się martwi co powie  na  coś Kazik niż co ja  powiem.

Wiesz, twój tata to starszy pan z klasą - powiedziała Sophie. Chciałabym bym mieszkać na co dzień z takim tatą. Zauważyłam, że Alina też mówi do niego "tato". Teresa roześmiała  się - już mu kiedyś powiedziałam, że na początku to miał tylko jedno dziecko a teraz  mu dzieci przybyło i ma Kazika, Krisa, Alinę, więc w sumie czwórkę dzieci i to dorosłych. Alina całą zimę wychodziła wieczorami na spacery z tatą, po prostu baliśmy  się by chodził sam, bo nie zawsze  chodniki były dobrze oczyszczone i były śliskie. Alina trzymała go zawsze pod rękę, mówiąc, że to ona boi się żeby się nie poślizgnąć. A Aleks całą zimę był wózku wystawiany na loggię i tata go w wózku po loggii te 4 m woził. Obaj z Kazikiem doszli do wniosku, że lepsze powietrze jest na ósmym piętrze niż na osiedlowych uliczkach między blokami. Bo całe osiedle jest zastawione samochodami.

                                                                 c.d.n.