wtorek, 3 maja 2022

Trudny wybór - 6

 Emil był wyraźnie w znakomitym nastroju, uśmiech nie  schodził mu z twarzy.  Świetnie,  że już jedziemy  a nie godzinę lub  dwie później - wyjazd z Warszawy późnym popołudniem i wieczorem jest  makabryczny - tak  samo jak poranne dojazdy z okolic do  Warszawy. I to jest główny powód  dla którego nie chcę  mieszkać poza  Warszawą.  Nawet nie masz pojęcia jak  bardzo  się  cieszę na ten  weekend z  tobą!  Zupełnie  jakbym nagle  dostał w prezencie  milion dolarów!  Posiedzimy  w ogrodzie albo jeszcze  lepiej na tarasie.  Skoro planujesz  wieczorne   "posiady"  w ogrodzie to wstąpmy  gdzieś do apteki i  kupmy  jakieś  smarowidło przeciw  komarom-  bo ja  mam uczulenie  na jad  komarów- poinformowała  go Adela. Jak mnie któryś ugryzie to swędzi mnie to  potem do grudnia. Nie ma  problemu - mamy po drodze  aptekę. I mam  wrażenie, że mam jeszcze w pakamerze takie  znicze przeciw komarom.  Powiedz  mi tylko nazwę  tego co mam  kupić, bo ja się na tym nie znam. Najlepiej to kup  autan. Naprawdę jest  dobry, zawsze się  nim  smaruję idąc  do lasu. Nie brudzi, nie klei się i jest  skuteczny. Odkryłam go  zupełnie  przypadkiem. 

Spodobałeś się cioci - była  zachwycona, że nam te klopsiki  smakowały. No a jak nadałeś o tych ciasteczkach  to już masz  zapewnioną  ich dostawę przynajmniej raz  na dwa tygodnie. 

A skąd wiesz,  że się  twojej  cioci spodobałem?- przecież  nie rozmawiałyście na osobności. Bo  my często porozumiewamy się za pomocą sekretnych  znaków. Pewnie  cię  niektórych nauczę - to wielce przydatna rzecz. A twoi rodzice nie  mają żalu że nie  mieszkasz  z nimi?  Nie  słyszałam z tego powodu żadnego narzekania od  chwili gdy moja  matka musiała pomagać swej siostrze wdrapywać  się na to trzecie  piętro gdy  ciocia  miała  złamaną  nogę. Oni sobie  życzyli syna i oboje byli wielce zawiedzeni, że wyszła im  dziewczyna. Ale los jest mściwy- gdy postarali się o drugie  dziecko, to urodził się  wprawdzie  chłopiec,  ale był super  wcześniakiem, nie wyżył, a do tego były problemy z tym porodem i od tej pory matka już nie  mogła  mieć dzieci. 

Emil zaparkował koło apteki. Zaczekaj, kupię ten autan. Czy  wszystko jedno  w jakiej postaci? On jest tylko w postaci sztyftu - zawołała  za nim Adela. W 10 minut  potem Emil  wyszedł z dość pełną torebką - dokupiłem chusteczek jednorazowych, bo  już mi się w samochodzie  skończyły, jest  autan, kupiłem też  parę innych  drobiazgów i nawet krem do twarzy z  filtrem. No to jedziemy, jedziemy!

W kilkanaście  minut później byli  już przed drzwiami willi. Tym  razem Emil już  nie  dzwonił, otworzył  mieszkanie  własnym kluczem.  Starszy pan był w  salonie i drzemał w  ramach oglądania programu telewizyjnego. Emil podszedł do niego, ogarnął go ramieniem i  powiedział: tatku, tak serdecznie zapraszałeś Adelę by spędzała  tu weekendy,  że już  dziś przyjechaliśmy by razem  z tobą  spędzić tu weekend.  

Naprawdę  przyjechaliście  na weekend czy tylko  mi się śni? Naprawdę i to był jej  pomysł. Jeśli będzie  jutro pogoda to gdzieś razem z nami pojedziesz. Tylko weźmiemy  ze sobą mebelki turystyczne i jakiś  prowiant. To rozgośćcie się w sypialni mamy - ja tam  wcale  nie  sypiam,  za dużo  wspomnień. A potem  zwrócił  się  do Adeli - tak  się  cieszę, Dziecinko, że znów panią widzę! Tatku, ona ma na imię Adela. Starszy pan zerknął spod  oka na syna i powiedział- nie sądzę  bym zrobił pani przykrość  nazywając ją Dziecinką. Jak już będzie po czterdziestce to będzie  Adelą, teraz  jest  Dziecinką. Czasem, synku, brak ci polotu. Emil machnął ręką- właściwie  skoro ona nie  protestuje, to nie będę się  wtrącał - chodź przerośnięta  Dziecinko, pokażę  ci  wszystkie  pokoje, sama wybierzesz. 

Oczywiście Adeli bardzo  spodobała  się  "sypialnia mamy", której okna wychodziły  na taras. Ale najbardziej urzekła ją łazienka - jedyną jej "ekstrawagancją" było bardzo długie lustro, w którym  można się było swobodnie   obejrzeć od  czubka  głowy do pięt. Tu przedtem  była wanna, ale w obu łazienkach je  zlikwidowano i dano kabiny, tłumaczył Emil. Mamie  nie  wolno  było kąpać się  w wannie, więc  zamontowano  kabiny. Miała  wadę  serca. I była od ojca niemal  10 lat  młodsza. Przez tę jej chorobę mieli  dwie  sypialnie- mamie  ciągle  było duszno, cały  rok niemal  musiało  być w  nocy uchylone okno. Ale tę  wadę  serca  wykryto dopiero gdy była już w  zaawansowanej  ciąży. Naprawdę nie złości cię gdy ojciec  mówi  do ciebie Dziecinko?  Adela ujęła jego twarz  w dłonie, spojrzała  mu głęboko w oczy i powiedziała- naprawdę, uważam  to wręcz  za  akceptację  przez twego ojca  mojej osoby.  Oczy masz pewnie  po  mamie i wiesz? Spodobały  mi się zaraz pierwszego  dnia, gdy  mnie  wiozłeś  do firmy.  

I co wtedy pomyślałaś?  Naprawdę  chcesz wiedzieć? No jasne, że chcę. Pomyślałam, że   to dziwne zestawienie kolorystyczne - włosy średni  blond i oczy w kolorze  ciemnego piwa. Ale  spodobałeś mi się. Dopiero po jakimś  czasie  odkryłam, że masz takie ciepłe  spojrzenie.  Dyrekcja poinformowała  mnie, że jesteś ulubieńcem wszystkich kobiet w firmie, bez  względu na ich wiek i  stan cywilny. I że jesteś kawalerem, który rozgłasza na prawo i lewo, że nie ma zamiaru się  kiedykolwiek ożenić.

A ty   od  dawna  znasz dyrekcję? - przepraszam, że pytam. Tak, od dawna. Przez  chwilę milczała - potem powiedziała- miałam ci tego  nie mówić, ale jesteś  zbyt porządnym  człowiekiem i zbyt cię lubię by coś przed tobą ukrywać- znam Kamila już długo, nawet byliśmy parą, ale to stare  czasy i jesteśmy od kilku lat tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Nie prosiłam  go by tu pracować, nawet  nie  wiedziałam, że jest w kraju, bo  miał wyjechać i w trakcie wyjazdu przeprowadzić  rozwód. Namawiał mnie bym i ja wyjechała na ten kontrakt, ale ja już  miałam dość. Wiedział, że ostatnie  miejsce pracy dało mi mocno w kość i wykorzystał to kłamiąc, że  załatwił mi dobrą pracę u swego kolegi. Jedno jest pewne - mam zdrowe serce i nerwy z wanadu, skoro nie padłam  trupem gdy stojąc w sekretariacie usłyszałam  jego głos, a gdy weszłam lapnął, że mam niespodziankę. Ale wiesz jak jest - teoretycznie nie ma  bezrobocia, ale znalezienie  pracy  graniczy z  cudem. On już wie, że nigdy już mnie  nie dotknie poza podaniem ręki na dzień dobry.Twierdzi, że od  razu o mnie  pomyślał, gdy  zgłosiłeś  wakat, no a że mu sekretarka  padła to wykorzystał ten fakt, by mieć zastępstwo na czas jej choroby. Nigdy wcześniej  z nim nie  pracowałam.   I jeżeli cię to wszystko co powiedziałam zniechęciło do mnie, to odwieź mnie teraz,  zaraz do Warszawy. Zrozumiem, nie będę  miała żalu do ciebie.

Emil przyciągnął Adelę do siebie i  mocno ją  przytulił. Po chwili milczenia powiedział- głuptasku, nie sądzisz  chyba, że ja żyłem  w celibacie odkąd  odkryłem, że jestem  facetem. I nigdzie cię teraz -zaraz nie odwiozę. I nawet nie masz pojęcia, jak zyskałaś w moich oczach mówiąc  mi to  wszystko. Jesteś bardzo mądrą i odważną kobietą. Jesteś bardzo  zdolna i inteligentna i jestem tobą najzwyczajniej w świecie zachwycony,  nie za często z inteligencją i zdolnościami idą interesujące  walory zewnętrzne. Kamil mi mówił, że zna cię na gruncie  prywatnym, ale bez podawania  szczegółów. I wcale nie planuję pozostanie  w stanie  wolnym do końca  życia, ale Kamilowi  nic  do tego. I wybacz,  ale muszę, no  muszę poznać smak twoich ust. I nim Adela zdążyła cokolwiek powiedzieć intensywnie zaspokajał swą  ciekawość, a kilka  chwil później starał  się poznać   każdy centymetr jej ciała. I,  jak  wynikało z oględzin i sprawdzania dotykiem  - każdy centymetr ciała Adeli był cudem sam w  sobie i jako fragment  całości. I była to noc  cudów dla obojga, bo Adela po raz pierwszy w życiu szczytowała, a Emil zrozumiał, że chce być z tą dziewczyną na resztę swego życia i już  nigdy się nie  rozstawać. Rano oboje byli nieco wykończeni fizycznie, ale oboje  sobą  wzajemnie  zachwyceni. 

Ani jednej nocy  więcej nie spędzę bez  ciebie - stwierdził spokojnym głosem Emil. Możemy tu  zamieszkać, bo w tym kołchozie spółdzielczym byłaby za wielka  sensacja.  I tak będzie sensacja, gdy  się  tropną, że mnie  codziennie wozisz w tę i  z powrotem - stwierdziła Adela.  Porozmawiam z ciocią- ona nie jest pruderyjnym babskiem i będziemy tam mieszkać. Ty  nie  widziałeś całego mieszkania, ono ma  ponad 100 metrów kwadratowych. A co na to twoi rodzice?  A co do tego mają moi rodzice?- o ile dobrze  liczę, to pełnoletność uzyskałam  6 lat temu. Poza tym to mieszkanie jest wykupione na mnie,  bo tak to załatwiła ciocia, która  swoich dzieci  nie  posiada.  

Adelko, a zgodzisz się zostać moją żoną? Wiem, straszecznie krótko się znamy i nie jestem atrakcyjnym młodzieńcem,  ale jakoś oczami  wyobraźni dokładnie  widzę  się  w roli twego  męża. Tej nocy odkryłem, że ty jesteś moją  dziewczyną  ze snów. Gdy usnęłaś jeszcze  długo się w ciebie  wpatrywałem i wtedy uświadomiłem  sobie, że znam każdy załamek twego ciała  właśnie  ze snów. Bo przecież byliśmy tak blisko ze sobą pierwszy raz. A śniłaś mi się kilka razy, dokładnie cztery razy. Trzy razy w Meksyku i raz w Polsce i to tak z tydzień wcześniej nim cię poznałem.  Wiem, to brzmi jakbym wierzył w duchy,  ale z drugiej  strony dzieje się tyle  spraw w naszym życiu, które się nawet pisarzom sf nie  śniły. Miałem  zamiar poszukać kogoś do pracy  wśród kursantów   na rzecznika, a powiedziałem o tym Kamilowi. Tuż przed wyjazdem po ciebie byłem u niego w gabinecie i wtedy pokazał mi twoje  zdjęcie- byliście wtedy gdzieś razem na Sylwestrze. Ty byłaś otulona  szalem i miałaś takie smutne, podkrążone oczy. Wtedy mi powiedział, że znacie się na gruncie prywatnym i że to stare zdjęcie, ale  zapewne niewiele się zmieniłaś. I stąd wiem, że to co było między wami to się  definitywnie  skończyło. Nie wiem czy wiesz,  ale  Kamil  ma teraz  okropne kłopoty ze swoim  synem. 

Wiem, mówił mi o tym, ponoć był nawet u psychologa. Ale nie żal mi Kamila, lecz tego  chłopaka. No pewnie, że to stare  zdjęcie, zrobione  zaraz na początku znajomości, a ja, wariatka zupełna, poszłam na tego Sylwestra mając początki zapalenia płuc. No i wyglądałam jak z krzyża  zdjęta. Ja nie mam żadnych zdjęć z nim, wszystkie  spaliłam, co do jednego. Nie wiem po jakie licho on je trzyma.

Adelko, pomyśl nad tym, czy wyobrażasz sobie  mnie  w roli swego męża? Ale niezależnie od tego, jaka będzie twoja odpowiedź i tak cię wykieruję na rzecznika patentowego. Będziesz  w tym świetna! Adela popatrzyła na  niego i powiedziała - owszem, wyobrażam sobie  ciebie  w tej roli, zwłaszcza po tej nocy. Podobnie  jak ty, też  nie tkwiłam w celibacie, ale nigdy nie przeżyłam tego co z tobą. I ogromnie mi się podobają twoje  pieszczoty, już do nich tęsknię. Ale  chyba powinniśmy jednak wstać i pojechać z twoim tatą gdzieś w plener. Masz rację- zgodził  się Emil- ale  muszę cię jeszcze trochę wycałować i wtedy wstaniemy.

W plener wyjechali godzinę później, a że była piękna pogoda  pojechali tym razem nad Narew, do Jachranki,  a potem nad Zalew Zegrzyński i w końcu  "wylądowali" w Serocku. Zjedli  w restauracji obiad dziwiąc się  niepomiernie niskimi cenami, posiedzieli  nad Narwią, Emil tym razem wziął z domu lekarstwo dla ojca i wczesnym popołudniem wrócili do  Milanówka.  

Tym razem Emil postanowił poznać Adelę z lokatorami piętra. Przedstawiając Adelę powiedział: jestem  w tej osóbce  zakochany po czubek  głowy i mam  nadzieję, że zostanie  moją żoną. Chyba już nadszedł czas by się ustatkować. Oj, to wtedy będziemy  się pewnie  musieli  wyprowadzić, z przestrachem  stwierdziła ciotka Emila. Ale  dlaczego? - zdziwił  się Emil. W dalszym  ciągu nie mam  zamiaru tu  mieszkać na stałe i dojeżdżać do Warszawy, ale na pewno będziemy tu na każdy weekend a wraz z nami i część rodziny Adelki. I nie wyjedziesz  już na tak długo poza Polskę?  Raczej na pewno nie - jeśli wyjadę  to najwyżej na miesiąc i to razem z Adelką. Na jakiś urlop.

Następnego  dnia pojechali na piknik w sadzie. Adela z przyjemnością patrzyła na rozpromienionego ojca Emila.  Emil z kolei nie  spuszczał z niej oka, troszczył  się, czy jej nie  za zimno lub  nie za gorąco, oniemiał na  moment gdy Adela  wyciągnęła  z torebki karty  do gry mówiąc  cicho: nauczmy tatę grać w remika lub makao - nie sposób  cały czas głaskać  jabłonie i  przemawiać  do  nich. Emil pokiwał głową- oj tak,  masz rację!

                                                                  c.d.n.

Trudny wybór - 5

 Czas mijał niepostrzeżenie. Emil okazał się dobrym  szefem - ustawił pracę Adeli  tak, by w piątki nie  musiała przyjeżdżać do biura, ale spędzała  je w Urzędzie Patentowym.  Kadrowa co prawda  kręciła  nosem, no ale  skoro naczelny wydał  zgodę to od  strony  formalnej  wszystko  było jak należy. 

Adela spotkała się  raz ze swym  byłym na  gruncie neutralnym - w trakcie wspólnego  obiadu uzgodnili, że tylko wtedy będzie proszona o zastępowanie   sekretarki, gdy naprawdę  nie  będzie  kogo w tym  miejscu posadzić. Na  szczęście sekretarka nie należała do osób  chorowitych.

Pomału wczesne wstawanie  weszło Adeli w  nawyk. Podobnie  jak reszta  pracowników czas  dojazdu wykorzystywała  na drzemkę. Bite  dwa  tygodnie roztrząsała  w swym   sumieniu to co  ją łączyło z Ryśkiem i doszła  do  wniosku, że na pewno nie jest to  z jej strony miłość. A ponieważ oboje  mieli mnóstwo  zajęć poza  regularną  pracą to coraz  częściej  kontakt  osobisty zamieniał  się  w kontakt  telefoniczny. Początkowo Adela  chciała powiedzieć  mu wprost, że przeanalizowała swoje uczucia i że to co ich łączy to tylko przyjaźń, ale  doszła  do wniosku, że "to wszystko  samo  się  rozleci bezboleśnie  na zasadzie  co z oczu to i  z serca". 

Letnia  sesja  przeleciała Adeli niczym  burza  wiosenna  i jak w głębi  duszy  musiała to stwierdzić   Adela - była to głównie  zasługa Emila, który zaproponował jej  swą pomoc, czyli   stwierdził, że jeśli ma coś pilnego do napisania  lub przeczytania  może to zrobić  w  czasie  służbowym a poza  tym to on nawet  może ją przepytać. Na jej wielce  zdziwione spojrzenie powiedział - w Meksyku byłem wykładowcą na tamtejszym prywatnym Uniwersytecie. A prawo to niemal moje  drugie  studia, bo rzecznik patentowy musi być z prawem bardzo  dobrze  obyty. No i myślę, że dla ciebie będzie  lepiej gdy po uzyskaniu tytułu mgr od razu zrobisz  aplikację  rzecznikowską  - będziesz  miała samodzielną pracę a nie będziesz jakimś  gryzipiórkiem początkującym w czyjejś kancelarii.  To samo  powiedziałem  naszemu  naczelnemu i on się z tym  zgodził. Porządny  z niego  facet- skwitowała tę informację  Adela, jednocześnie myśląc-  "mam nadzieję, że nie  wygadał  się dlaczego on taki  dobry dla mnie".  

Adelko, pojutrze piątek i chociaż  już  nie  masz  zajęć na uczelni to i tak musisz  pojechać  rano do Urzędu, a  skoro nie masz po południu  zajęć, to spotkamy się  jutro w Urzędzie około godziny 12,00. Adela roześmiała  się - jak widzę nasza  godzina  spotkań to "samo południe."  Nooo, panienko, nie moja wina, że kończysz  tam zajęcia właśnie  w  samo południe. Chcę cię jutro zabrać poza  miasto, czyli do ojcowego sadu.  Mam  spotkanie z gościem,  który go fachowo dogląda.  Westchnął ciężko i powiedział - to miała  być niespodzianka,  ale  kiedyś  powiedziałaś, że nie lubisz  niespodzianek, więc wolę nie  robić  ci niespodzianek. Oczywiście jeśli nie masz ochoty na taką pseudo wycieczkę to  powiedz.

Ojej, no pewnie , że mam ochotę, jutro też pewnie  będzie  dobra  pogoda. No to świetnie,  zaczekam  na ciebie w holu na  dole - na twarzy Emila  zagościł uśmiech. I, być  może - dodał Emil -będzie też mój ojciec. Chory, stary ale wciąż  jeszcze  jary - do rządzenia  zwłaszcza. Twoja obecność będzie  jak olej rozlany  na  wzburzone morskie  fale, bo  mu opowiedziałem o tobie, że rozpoznałaś renetę  landsberską. Był zachwycony i bardzo  zdziwiony. Jednym  słowem chcę cię niecnie wykorzystać.

Emilu, według  mnie to schudłeś. Ważyłeś się ostatnio? Emil kiwnął głową - tak, jest 6 kilogramów  mniej. To mało,  miałem nadzieję, że będzie  więcej. Ależ to bardzo dobrze! - niemal  wykrzyknęła  Adela- nie  wolno chudnąć  gwałtownie, wtedy  zawsze szybko nabiera  się  z powrotem dodatkowych  kilogramów. Tak trzymaj. To na jutro zrobię coś dobrego na tę  wycieczkę. I  nie będą to ciasteczka z cukrem. Ale one  bez cukru to nie są dobre- zmartwił się Emil.  No bo to nie będą wcale  ciasteczka, tylko chipsy serowe - wyjaśniła  Adela.  Zero cukru, zero mąki, czyli zero węglowodanów. A ilość pracy przy ich  wykonaniu oscyluje wokół zera. A do tego będą też chipsy jabłkowe. Mam nadzieję, że będą  ci smakowały tak  samo jak te ciasteczka  z cukrem.  Hmmm, chipsy serowe i chipsy jabłkowe - ciekawe, zwłaszcza fakt,  że będzie to ciasto bez mąki - zastanawiał się Emil na głos. Jesteś Adelko kobietą- niespodzianką. A żeby  było zabawniej to sama nie lubisz niespodzianek.

W piątek, z głową jeszcze pełną nowych wiadomości i nieco  zdrętwiała od  kilku godzin siedzenia zeszła do holu, gdzie  rzeczywiście  czekał na  nią Emil - stał w pobliżu windy i był nieco zaskoczony, że podeszła  do niego od innej strony, ale na jej   widok uśmiechnął się szeroko. A może chcesz  wpierw napić się kawy lub  coś  zjeść? Przecież byłaś  tu od  rana! Mamy czas, możemy pójść gdzieś na  kawę i na  drugie  śniadanie. Nie, ja już dziś obskoczyłam  dwie  kawy, ale  może ty masz ochotę na kawę, więc ci potowarzyszę.  Ja wypiłem kawę w biurze, nawet zjadłem kanapkę. No ale  skoro nie jemy i  nie pijemy, to jedziemy po mego ojca  a potem z nim do sadu.

Gdy już siedzieli w  samochodzie Adela  stwierdziła, że jeszcze  nigdy nie była w Milanówku - jakoś tak się złożyło, że nikt  z bliskich znajomych tam nie mieszkał. Bywała w  Podkowie  Leśnej, w Otrębusach, ale nigdy nie była w  Milanówku. Dla niej nazwa Milanówek była  równoznaczna z jedwabiem, gdyż tu  właśnie był tkany jedwab.

Dom w którym mieszkał ojciec Emila był niedaleko stacji podmiejskiej kolejki. Była to duża, dość rozległa jednopiętrowa  willa otoczona  dużym ogrodem. I twój tata sam tu mieszka? Przecież taki dom i ogród to  masa pracy, by wszystko w porządku utrzymać! - powiedziała Adela. I ta willa to chyba jeszcze jest przedwojenna. I jakie  piękne  są te stare drzewa! I jak  ładnie  jest przycięty ten żywopłot! Taka willa i ten ogród to teraz  majątek! I niestety fura  pracy, jak  twój ojciec  sobie  z tym radzi? Nie moja  sprawa, ale wolałabym tu  mieszkać niż w tym bloku, w którym mieszkasz! Co prawda dojazd do miejsca w którym teraz  pracujesz byłby i może kiepski, nie mam pojęcia jak  dojechać  stąd do naszego zadupia.  Nooo i po co ja cię tu przywiozłem - zaśmiał się Emil. Bywam tu z reguły  tylko na  weekendy.

Ojciec  zajmuje  tu tylko parter, piętro wynajmuje. Część należności za wynajem jest regulowana " w naturze", czyli wynajmujący  dbają o ogród i dom oraz  dyskretnie opiekują  się moim ojcem. I dobrze  to wszystko funkcjonuje. Ci wynajmujący to dalecy  krewni mojej  mamy - to mama wymyśliła, żeby ich tu na takich  warunkach osiedlić. Wiesz, bardzo kochałem mamę, ogromnie mi jej  brak. Widocznie byłem maminsynkiem. Zaczekaj, otworzę bramę i  wjedziemy do środka.

Chwilę później szarmancko  pomagał Adeli wysiąść z samochodu i poprowadził ją  wąskim  chodnikiem do domu. Gdy stanęli przed drzwiami willi powiedział - mam klucze, ale ojciec lubi gdy może  mi sam drzwi otworzyć -  chyba wtedy czuje się bardziej "panem sytuacji". Tyle  tylko, że czasem to chwilę trwa, głównie  dlatego, że ma kłopoty ze  słuchem, ale za Chiny Ludowe nie chce używać aparatu słuchowego, bo jego zdaniem on nadal świetnie  słyszy. Więc jeśli będziesz coś do niego mówiła to mów to tak, jakbyś mówiła do kogoś, kto stoi ze 100 metrów od  ciebie. Gdy patrzę na niego to marzę by umrzeć stosunkowo  młodo. Co prawda  mało kto w starszym  wieku  zdaje  sobie w 100% sprawę z tego, że  już  kiepsko  funkcjonuje. Może  źle robię, że cię tu przywiozłem, ale jest  z ciebie jakaś  nietypowa niewiasta - nie dość, że harujesz niemiłosiernie bo praca zawodowa i  studia to naprawdę  harówka, to na  dodatek znasz się na jabłkach - dokończył z uśmiechem.

Po drugim, długim dzwonku za drzwiami rozległo się szuranie i usłyszeli pytanie: "kto tam i do kogo?". Tatku, to ja, razem z panią z którą razem pracuję, otwórz, proszę. 

Ooooo, synek, zaraz otworzę - i rzeczywiście drzwi się otworzyły. W progu stał  niebieskooki starszy pan, w  dżinsach, kraciastej flanelowej koszuli i czarnej, skórzanej kamizelce. Emil wepchnął delikatnie Adelę do środka,  zamknął drzwi, potem objął ojca i  powiedział - aleś się tato wystroił! Nie jest ci za ciepło w tej skórzanej kamizelce? Już jest ponad  20 stopni w cieniu!  Tatku, to jest  Adela, z którą razem pracuję - to ona zna się na jabłkach. Starszemu panu wykwitł  na twarzy uśmiech - witam panią, witam, teraz  tak niewiele osób  zna się na prawdziwych   jabłkach! Wyraźnie  chciał jeszcze  coś  powiedzieć, ale Emil mu przerwał - chodź tatku, musimy jechać do sadu, to jeszcze kawałek  drogi. Pojedziesz w tych butach, czy chcesz inne  założyć?  

No mogę  w tych - i zwrócił się do Adeli- widzi pani, nawet porozmawiać  nie da.  Panią też tak pogania?  Czasami  i mnie tak pogania- powiedziała Adela , dodatkowo potakując głową. Ale przecież w drodze możemy porozmawiać- dodała.  Nie, w drodze nie porozmawiamy, w drodze mam być  cicho.  Emil podszedł do interkomu i powiedział-  dzień dobry,  zabieram ojca do sadu, porozmawiamy gdy  wrócimy.

Gdy wychodzili z domu Emil powiedział - usiądź, proszę,  z nim z tyłu - przedni  fotel przesunę wtedy  do przodu , a ty bez problemu zmieścisz się za  moim fotelem. Jazda nie jest długa, chociaż  pojedziemy bardziej   " na okrągło". A gdy wrócimy to zrobię kawę lub  herbatę,  co będziesz  chciała.  Jadę  celowo bocznymi drogami, żeby  nie słyszeć na okrągło uwag   "uważaj  synku, jedzie   jakiś  pojazd".  Emil,  nie  czepiaj  się ojca, on cię  kocha, dla niego do końca jego  dni będziesz tym małym  chłopcem, o którego należy  się troszczyć. Mój ojciec ma tak samo, a jeszcze nie ma pięćdziesiątki. Mamuśka  z kolei wrzeszczy: "ojejej, stanowczo  za szybko jedziesz!", a ja mam na liczniku raptem 70 w miejscu,  w którym  mogłabym  swobodnie jechać  stówką. Znam ten ból, już się uodporniłam. Emil  spojrzał się na nią z wdzięcznością - fajna  z ciebie osóbka.

W sadzie spędzili  raptem pół godziny, wyglądało na to, że przez  zimę  drzewa  nie ucierpiały i że w tym roku będzie  sporo jabłek. Emil rozliczył się  z panem "doglądającym sad" a ojciec Emila był wyraźnie szczęśliwy - nieomal biegał od  drzewa do drzewa, gładził pnie jabłoni i coś do nich szeptał.

Może nie  powinnam tego mówić, ale chyba powinieneś tu częściej ojca przywozić- spójrz jaki jest ożywiony i szczęśliwy- powiedziała do Emila. Można by tu raz  na jakiś czas  zrobić  piknik w lecie.  Emil spojrzał na nią i  powiedział - zrobimy, ale dopiero  wtedy gdy będę  znał odpowiedź na pytanie, którego właściwie nie  zadałem - znasz już na nie odpowiedź?  

No cóż - oczywiście już  znam na  nie odpowiedź. Ale nie  zapytałeś się o to w  tydzień później, więc  nie mówiłam- sądziłam, że to cię już nie interesuje.  Jeśli nic  się nie  zmieniło w tym względzie w twojej sytuacji to u mnie jest tak samo jak u ciebie -  też  nie chcę  się rozdrabniać. O dzięki wam bogowie! - wykrztusił Emil  przytulając ją  do siebie i całując w  czubek głowy.  Po prostu nie zadałem tego  pytania, bo bałem się co usłyszę. 

A to, co teraz  usłyszałeś nie przeraziło cię - dwudziestoczterolatka   bez faceta? - podobno  taka sytuacja daje ludziom  dużo do myślenia - "chyba coś jest  z nią  nie tak, skoro wciąż jest  wolna". Za kilka  miesięcy awansuję do stanowiska "starej panny".  To takie określenia nadal funkcjonują w dzisiejszych czasach? - dziwił się Emil. Jestem od  ciebie równe dziesięć lat starszy, ale nie  powiem, że czuję  się stary. Powiedz mi kiedy chcesz wziąć urlop? Czy odpowiadałby ci początek września?  Ja  tylko  nie mogę wziąć urlopu w pierwszej połowie lipca, bo na tej  wariackiej  uczelni w pierwszej połowie  lipca  zdarzają się  egzaminy. Tych spoza  dziennych studiów  traktują jak " persona  non  grata". A początek września też mi pasuje. Nie  przepadam za upałami. No i wzięłabym tylko dwa tygodnie, drugie  dwa zostawiając sobie   na  zimę. 

Emil zerknął na  zegarek - chodź, zabieramy ojca,  musi za pół godziny wziąć  lek i  chyba trochę  odpocząć. Masz dla mnie  czas do wieczora ? No mam, tylko zatelefonuję do  domu, że "nie  wiem kiedy wrócę", co oznacza "gdy wrócę  to będę". Mieszkam u siostry mojej matki - jest  dla mnie  bardziej matką niż  moja  rodzona matka. Jestem dla swej rodzonej matki jednym wielkim rozczarowaniem- chciała koniecznie syna, a urodziła córkę.

Gdy żegnali  się  już  z ojcem Emila,  ten powiedział - proszę  do nas częściej  przyjeżdżać, tu są na  parterze  wolne pokoje i może będzie pani milej  spędzać weekendy tu  niż  w  mieście? Adela  podziękowała za  zaproszenie a Emil dodał - nie kuś ojciec, bo naprawdę będziemy  tu na  weekendy zjeżdżać.

W drodze do Warszawy Emil  zapytał, gdzie chciałaby  spędzić  najbliższy weekend, bo to już przecież piątek. No przecież  mówiłeś, że spędzasz  weekendy u ojca  do tego sam słyszałeś- zostałam  zaproszona, więc może połączymy przyjemne z pożytecznym?  Jak  dotąd to raczej  wszystkie weekendy  spędzałam w Warszawie, czasami bywałam w Podkowie Leśnej u swojej koleżanki, dopóki tam  mieszkali.

Mówisz  poważnie, że jesteś gotowa  spędzić weekend ze mną w Milanówku? Nie będziesz  się  czuła skrępowana, że kilka  pokoi  dalej jest  mój ojciec? A czy sądzisz, że byłabym mniej skrępowana będąc w jakimś pokoju hotelowym  wiedząc, że za ścianą też są goście  tegoż hotelu? A poza tym - nie  zauważyłeś, że raczej bardzo rzadko żartuję? Wiem, że często jestem sarkastyczna, ale bardzo rzadko żartuję. Poza tym mam  cichą nadzieję, że nie  wpadniesz na pomysł by bawić  się ze mną w berka w  strojach  Ewy i Adama. Ale niezależnie od tego gdzie poza  domem spędzę  ten  weekend to  muszę wpaść do  domu i się przebrać w  coś wygodniejszego niż garsonka i szpilki, oraz  zabrać  z domu  kilka  drobiazgów.  No więc jaka jest w tym układzie  twoja decyzja?

Moja  decyzja? Jestem zaskoczony i  szczęśliwy.To podjedźmy teraz  do ciebie, mam nadzieję, że twoja ciocia  nie  zrzuci mnie  ze schodów i nie odstawi  Rejtana. Zostawię cię na chwilę u ciebie  w domu, pojadę  do siebie po coś do przebrania i w ciągu pół godziny zapewne uda się  nam  wyruszyć do  Milanówka. Pasuje ci  to? Adela skinęła  głową - jak najbardziej.

Ciocia Adeli stanęła w pełni na wysokości  zadania. Ponieważ Adela dość sporo opowiadała jej o Emilu nie była  zaskoczona, że wybierają  się wspólnie  na weekend. Powiedziała, że w takim razie gdy Emil  wróci ze  swoimi rzeczami ona im da to co już ugotowała na obiado - kolację. Mogą  zjeść tu, na  miejscu, lub  wziąć ze sobą w termosach obiadowych. Ku radości cioci wybrali opcję zjedzenia  posiłku z ciocią. Adela szybko przygotowała  "ciuszki wyjazdowe" plus wygodniejsze obuwie. Sądząc po tempie w jakim Emil  był z powrotem, było pewne, że przekroczył wszystkie przepisy drogowe a poza  samochodem poruszał się  biegiem. A już na  pewno pokonał biegiem te  trzy piętra do mieszkania Adeli. Do pudełka,  w którym były jeszcze  nie zjedzone chipsy Adela  dołożyła czekoladę i  prażone  migdały. Nieomal w ostatniej  chwili przypomniała  sobie o kapciach, żeby nie chodzić tam po domu  boso. Gdy się tak szykowała  niespodziewanie pojawiły się znajome  "motyle w brzuchu" - dość  dawno zapomniane odczucie. I niemal dziecięca  ciekawość  jak Emil całuje. 

I choć obojgu spieszyło się do  Milanówka i dość  szybko jedli, Emil zauważył, że takich kotlecików to on jeszcze nigdy  nie  jadł. No pewnie, że pan nie jadł, bo to mój eksperyment kulinarny. Cieszę się, że wam smakują.  Ciociu, a  zapisałaś jak je zrobiłaś?- dopytywała  się Adela. No prosto - jak zwykle robiłam  "na oko i czuja"- połączyłam  w  całość mięso mielone, jajko, trochę bardzo drobno posiekanej kapusty kwaszonej i trochę ugotowanego al dente ryżu,  trochę utartego parmezanu a potem  wszystko oblałam sosem pomidorowym i upiekłam w piekarniku. A teraz tylko odgrzałam w  mikrofali. No a surówka to po prostu mieszanka  tego co  miałam  w lodówce. I naprawdę  bardzo  się  cieszę, że wam to smakuje.

                                                              c.d.n.